poniedziałek, 29 lipca 2013

14. What's right

Wciąż spoglądałam w jego oczy zupełnie się w nich zatracając, a on lekko pochylił się w moją stronę i po chwili poczułam jego miękkie pełne usta na swoich, a wtedy dosłownie poczułam fajerwerki. 
Po moim ciele przeszło tysiące dreszczy, a w brzuchu wybuchło stado motyli i przymknęłam oczy zaraz po tym jak on to uczynił.  
Miałam wrażenie, że zaraz zemdleje ze szczęścia. Mogłabym teraz spokojnie umrzeć, bo jedno z moich marzeń właśnie się spełniło.
Poczułam jego lewą dłoń na moim prawym policzku, a ja swoją prawą umieściłam na jego torsie, gdzie z prędkością światła biło jego serce i zdałam sobie sprawę, że moje też musi pracować równie szybko. Przesunął dłoń lekko na tył mojej głowy przyciągając mnie bliżej siebie, a kciukiem gładził skórę pod moim okiem i po chwili jego język przejechał po mojej dolnej wardze. Wiedziałam o co mu chodzi, więc otworzyłam usta jednocześnie przesuwając dłoń na tył jego głowy i wplątując ją w jego włosy, a następnie lekko przyciągnęłam go bliżej siebie. Było to dla niego jak zielone światło, bo podczas gdy nasze języki tańczyły w ognistym tańcu chłopak naparł na mnie swoim ciałem. Pocałunek był pełen pasji i bardzo energiczny, a ja poczułam jak po moim policzku spada pojedyncza łza. 
Były w niej wszystkie pozytywne emocje, które odczuwałam.
Szczęście, uwielbienie, radość, podniecenie a także miłość. Kochałam tego idiotę od dawna i gdy myślałam, że się z niego wyleczyłam on pojawia się w moim życiu na nowo, całuje mnie, przytula jednocześnie niszcząc ten gruby mur, który budowałam po jego stracie. 

Chciałam żeby ten pocałunek się nie kończył, wierzcie mi. Jednak w głowie pojawił mi się obraz Seleny, Justina, który żałuje tego co zrobił, ich kłótni i mojego złamanego serca. Później będzie żałował tego co zrobił i już nigdy więcej go nie zobaczę, a wtedy to już moje serce rozpadło by się na milion kawałków. Nasze głowy co chwile zamieniały się stronami raz jego była przechylona w jego lewo podczas gdy moja w moje lewo, a raz przekręcaliśmy je na prawo, tak, że cały czas były po przeciwnych stronach. Otworzyłam oczy, gdy szatyn zaczął napierać na mnie, a jego prawa dłoń znalazła się na mojej tali i gdy podniosłam swoją lewą dłoń kładąc ją na jego torsie lekko go popchnęłam. 
Musiałam. 
- Justin... - szepnęłam w jego usta, a on otworzył zdziwiony oczy i delikatnie się ode mnie odsunął nie wiedząc o co mi chodzi. 
Nasze oddechy były szybkie jak po jakimś maratonie, a nasze klatki piersiowe unosiły się i opadały w zastraszająco szybkim tempie. 
- Selena - tylko tyle udało mi się powiedzieć, bo głos zaraz mi się załamał, a chłopak zsunął swoją dłoń z mojego policzka na moją szyję i uciekł wzrokiem w prawo, tak jakby brązowe oparcie kanapy było naprawdę ciekawe. 
- Cholera - przełknęłam ślinę przygryzając dolną wargę, a Justin ścisnął delikatnie bok mojej szyi i po chwili podniósł na mnie swój smutny wzrok - Kocham Selenę, ale dlaczego mam wrażenie, że to co robię teraz... tutaj z tobą jest...właściwe? 
Przygryzłam mocniej dolną wargę uprzednio ją oblizując i spuściłam wzrok wzruszając ramionami. 
- Ja też nie czuje w tym nic złego, ale... Justin... - westchnęłam, a chłopak złożył pocałunek na moim czole i gdy podniosłam głowę oparł swoje czoło o moje. 
Uśmiechnęłam się smutno delikatnie skubiąc go palcami prawej dłoni z tyłu szyi, a on przymknął oczy. 
- To co włączamy drugi film? Bo zaraz się na ciebie rzucę...- uśmiechnęłam się jeszcze szerzej kręcąc lekko głową, a on otworzył oczy i ukazał mi swoje śnieżnobiałe zęby odsłonięte poprzez uśmiech.
- Tylko proszę, nie żadną komedię romantyczną - Justin oblizał usta odsuwając swoje czoło od mojego i gdy ściągnął rękę z mojej szyi sięgnął do płyt leżących na stoliku. 
- Tak się składa, że mam też to... - podniósł płytę w górę, a ja dostrzegłam czarno niebieskie opakowanie na którym były dwa łóżka i widoczny, czerwony napis.
- 'Paranormal Activity 3'? - spytałam ściągając brwi i opadłam lewym bokiem na oparcie kanapy, bo ten film trochę mnie przerażał. 
- Świetny film - Justin podniósł się z pudełkiem DVD i ruszył w stronę dużego telewizora, aby uruchomić horror z czego wcale nie byłam zadowolona. 
- Tak, świetny...- wywróciłam oczami podpierając głowę na lewej ręce, a prawą przetarłam kark, gdzie wciąż jeszcze czułam dotyk Justina. - Na pierwszej części siedziałam skulona na łóżku z zaciśniętymi oczami i zasłoniętymi uszami... 
Usłyszałam śmiech Justina na co ponownie wywróciłam oczami, a moje ciało wciąż wracało do normalnego stanu. Serce zwolniło, oddech się uspokoił i już mogłam panować nad swoimi kończynami, które przestały być jak z waty. Tylko moje usta lekko pulsowały co akurat było wspaniałym uczuciem, a przez moje ciało co chwile przechodziły prądy i wciąż czułam te cudowne motyle w brzuchu. 

Byłam zakochana. 

- Spokojnie jestem tutaj, więc w razie czego cię obronię - posłał mi cudowny szeroki uśmiech ruszając z powrotem w stronę kanapy, a ja odpowiedziałam mu tym samym już szykując w głowę odpowiedź.
- No świetnie... czyli obydwoje zginiemy - udałam przerażenie, a oczy szatyna szeroko się otworzyły i w mgnieniu oka rzucił się na mnie. 
- Tak? To ty zginiesz pierwsza... - z tymi słowami zaczął mnie atakować. 
Jego palce poruszały się w górę i w dól po moich żebrach a ja wiłam się na kanapie z głośnym śmiechem. 
 - Przestań... Proszę... - wysapałam wciąż nie mogąc przestać się śmiać i wyrywać, a śmiech chłopaka towarzyszył mojemu podczas gdy on prawie na mnie leżał. 
- Nie - zaczęłam go od siebie odpychać, ale jego ciało przygniatało moje, mimo, że nie był wcale ciężki to i tak nie dałam rady - Powiedz, że jestem twoim bohaterem. 
Zaśmiałam się jeszcze głośniej na jego słowa, aż łzy poleciały po moich skroniach, a jego palce zaczęły szybciej swój szaleńczy taniec nad moimi biodrami. 
- Dobra... dobra... - wysapałam łapiąc oddech, a on na chwile przestał i otworzyłam oczy natrafiając prosto na jego piwne tęczówki, które wpatrywały się intensywnie w moje. - Jesteś moim bohaterem... - szepnęłam zupełnie poważnie, ale po chwili szeroko się uśmiechnęłam - Jednak wciąż myślę, że byśmy zginęli. 
- Osz ty... - pokręcił głową z szerokim uśmiechem i ponownie zaczął mnie gilgotać, jednak tym razem nie tylko wiłam się pod nim, ale sama zaczęłam go gilgotać co oczywiście poskutkowało. 
Chłopak zaczął się śmiać co udało mi się wykorzystać i pchnęłam go lekko tak, że mogłam teraz spokojnie usiąść, ale nie przestawałam go torturować tak jak on nie przestawałam torturować mnie. 
- Dobra...wystarczy. Już nie mogę - starałam się złapać oddech tak samo jak Justin, a on pokiwał głową wciąż mając na twarzy szeroki uśmiech. 

Takiego go uwielbiałam. 

- Chcesz coś do picia? - pokiwał głową, a ja z uśmiechem zabrałam swoje ręce które były zaciśnięte na jego koszulce i podniosłam się ruszając w stronę kuchni. 
Podeszłam do blatu, z dolnej szafki wyciągając butelkę wody niegazowanej, a następnie przekręciłam się w prawo otwierając lodówkę. Pochyliłam się i wyciągnęłam z niej puszkę Coli zatrzaskując drzwiczki nogą. 
Poczułam rękę na swoim ramieniu i podskoczyłam tłumiąc pisk. 
- Woah, spokojnie. - odwróciłam się na pięcie mrożąc Justina wzrokiem i wzięłam głęboki wdech widząc jego uniesione w obronnym geście ręce. - Pomyślałem tylko, że możemy zrobić popcorn. 
- Jasne - wyciągnął z tylnej kieszeni spodni opakowanie, które szybko wzięłam i wsadziłam do mikrofalówki ustawiając czas na 3 minuty. - Proszę - podałam mu czerwoną puszkę, a sama odkręciłam butelkę biorąc z niej kilka łyków. 
Usłyszałam charakterystyczny dźwięk jaki towarzyszył otwieraniu puszki i zakręciłam butelkę odstawiając ją na blat, a sama zaczęłam obserwować kremowe opakowanie kręcące się w mikrofalówce zgarniając włosy na prawą stronę.  
Tak, to też był mój tik nerwowy zgarnianie włosów na którąś ze stron lub bawienie się nimi.
W głowie wciąż roznosiły mi się echem słowa Justina.

'Kocham Selenę, ale mam wrażenie, że to co robię teraz, tutaj z tobą jest właściwe' 

Czy to oznacza, że on też lubi mnie bardziej niż koleżankę? 
Czy może tylko łudzę się jak głupia idiotka? 
Za każdym razem mam ochotę skakać z radości, gdy powie albo zrobi coś co wskazuje na to, że choć trochę mnie lubi. 
Nie wiem jak uda mi się poskładać do kupy, gdy Justin uzna, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra, a znajomość ze mną tylko mu szkodzi. 
- O czym myślisz? - poczułam jak owija swoje ramiona wokół mojej tali i w moim podbrzuszu, a także brzuchu znowu coś wybuchło. 

Ach, te cudowne motyle. 

Złączył dłonie na moim brzuchu i pochylił się opierając brodę na moim lewym ramieniu. 
Gdyby ktoś nas teraz zobaczył pomyślałby, że jesteśmy parą, a to wcale nie prawda. 
Nie, żeby przeszkadzało mi to wszystko, ale to jeszcze bardziej mnie do niego przywiązuje/przyzwyczaja przez co później będzie mi cholernie ciężko, po tym jak zniknie z mojego życia. 
Rozumiecie moje obawy? 
Jedna część mnie chce korzystać z tego jak tylko się da z szerokim uśmiechem na twarzy, a druga natomiast myśli o ograniczeniu z nim kontaktu i odpychaniu go, przez co rozstanie nie będzie tak bolesne. 
- O niczym ciekawym - chłopak wziął głębszy wdech i zaczął delikatnie kołysać mną na boki, a ja położyłam dłonie na jego. 
Przymknęłam oczy cholernie ciesząc się tą chwilą. Było mi tak dobrze, że czułam jak moje nogi się uginają, a po moim ciele przechodzi cudowne uczucie, którego nie potrafiłam nazwać. 
Rozluźniłam się zupełnie i czułam, że Justin również z czego byłam jeszcze bardziej zadowolona. 
Otworzyłam oczy bo dźwięk mikrofalówki wyrwał mnie z zamyślenie i niechętnie wysunęłam się z uścisku Justina na co ten jęknął. 
Uśmiechnęłam się do siebie otwierając drzwiczki i wyciągnęłam dużą torebkę wysypując jej zawartość do miski wyciągniętej z szafki. 
- Gdzie masz sól? 
- Przy lodówce - oblizałam wargi i obróciłam się w prawo przodem do Justina, który wziął sól, żeby posolić prażoną kukurydzę. 
- Spróbuj - wzięłam trochę popcornu w garść i wsadziłam go sobie do budzi, a gdy był dobry w smaku pokiwałam głową uśmiechając się przy tym. - To idziemy oglądać.
Zgarnęłam jeszcze po drodze wodę i ruszyłam do salonu, gdzie załadowany film czekał aż ktoś wciśnie play. 
Postawiłam to co trzymałam w dłoniach na stoliku i opadłam na kanapę, a Justin po chwili do mnie dołączył. 
Założyłam nogi na łóżko podkulając kolana do klatki piersiowej i oparłam się o sofę. 
- Ty serio się boisz? - spojrzałam na Justina i prychnęłam. 
- Nie? - pokręciłam głową rozglądając się na boki, a on się zaśmiał. 
- Chodź tutaj - zarzucił lewą rękę na oparcie za moimi plecami i napierając dłonią na moje lewe ramię pociągnął mnie w swoją stronę. 
Nogi zsunęły mi się na chwile z kanapy, ale szybko znowu je tam umieściłam, podczas gdy Justin położył swoje na stole co wcale mi nie przeszkadzało bo często też tak robiłam. Wtuliłam prawy policzek w lewą stronę jego klatki piersiowej wyraźnie słysząc przyspieszone bicie jego serca i kątem oka widziałam jak wciska play na pilocie. 
Film się zaczął, a Justin delikatnie głaskał mnie po moim odkrytym ramieniu tym samym mnie uspokajając, a lewy policzek oparł o moją głowę. 
W tym momencie byłam taka szczęśliwa, że ciężko mi było złapać oddech, ale nie ważne co się stanie za nic nie będę żałować tych chwil. 
Tego wieczoru. 

~*~

- I co było tak strasznie? - pokręciłam głową widząc uśmiech Justina i odpowiedziałam mu tym samym. - To dlatego, że twój bohater był przy tobie. 
Zaśmiałam się widząc jak napina mięśnie i prostuje się wypinając klatkę piersiową to przodu, a jego broda powędrowała w górę. 
- Tak, tak Supermanie. - poklepałam go po torsie, a on schylił się z uśmiechem i wsunął na nogi czarne Supry. 
- To co widzimy się po jutrze? - przygryzłam dolna wargę i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej biorąc głęboki wdech. 
- Nie mogę. Jestem już umówiona - jęknęłam przypominając sobie z kim mam spędzić ten dzień. 
- Och - uniósł brwi przygryzając dolną wargę, a ja pokiwałam głową oblizując usta. 
- No niestety - westchnęłam biorąc głęboki wdech, a Justin zacisnął szczękę spoglądając głęboko w moje oczy. 
- Proszę tylko mi nie mów, że spotykasz się z tym kretynem - przełknęłam ślinę uciekając szybko wzrokiem na komodę stojącą pod ścianą, a Justin przyłożył dłoń do mojego prawego policzka i zmusił mnie bym na niego spojrzała. 
- Musiałam męczył mnie przez dwa dni. - oblizałam dolną wargę i przygryzłam ją wciąż starając się uciec wzrokiem gdzieś na bok. 
Westchnął.
- Bądź ostrożna, okej? - spojrzałam na niego i pokiwałam głową lekko się uśmiechając.
- Idziemy do Benihana, więc spokojnie będzie tam masa ludzi. - uniosłam kąciki ust, a Justin pokiwał głową odpowiadając mi uśmiechem. 
- Okej, to jeszcze do ciebie zadzwonię. - pokiwałam głową. 
- Będę czekać. - dotknęłam prawą dłonią jego lewej spoczywającej na moim prawym policzku, a on przysunął moją głowę bliżej siebie i pocałował mnie w czoło. 
- Dobranoc. 
- Miłych snów - ściągnęłam jego dłoń ze swojego policzka i otworzyłam drzwi przez które szatyn szybko wyszedł tak aby nikt go nie widział. 
Było już ciemno, więc wątpię, żeby paparazzi gdzieś się tutaj na niego zaczaili, ale lepiej nie ryzykować.
Zamknęłam drzwi i weszłam do salonu, żeby posprzątać rozsypany popcorn, którym się rzucaliśmy i puste butelki a także puszki po piciu. 
Uśmiechnęłam się kręcąc głową i zaczęłam piszczeć ze szczęścia, ponieważ te wszystkie emocje, które starałam się trzymać na wodzy przez całą wizytę Justina wybuchły. 
Idąc do kuchni zaczęłam tańczyć nie mogąc przestać myśleć o tym pocałunku, o tym co powiedział i ogólnie o całym tym wieczorze. 
Pewnie teraz wyglądałam jak idiotka, ale miałam to gdzieś bo byłam cholernie szczęśliwa. 

Z uśmiechem na ustach położyłam się spać. 

~*~

Stanęłam przed dużym lustrem w moim pokoju i prawą dłonią przejechałam po brzuchu wygładzając materiał koronkowej sukienki, która opinała moje ciało.
Była śliczna, naprawdę. Od razu się w niej zakochałam, ale nie chciałam jej zakładać zwłaszcza po tym jak wczoraj znalazłam ją na wycieraczce z dopiskiem 'To na naszą randkę. Dean'. 
Jednak Dean był nieobliczalny i kto wie co by mi zrobił gdybym jednak postawiła na inny strój niż ten, który właśnie miałam na sobie.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc biorąc głęboki wdech wyszłam z pokoju zgarniając po drodze czarną kopertówkę. 

Dłonie zaczęły mi się lekko pocić gdy byłam już prawie na dole i usłyszałam grający w pokoju telewizor przed którym siedział ojciec. 
- Tato, wychodzę! - wzięłam w dłoń czarną marynarkę i wrzuciłam klucze do torebki, a następnie otworzyłam drzwi. 
Ujrzałam bruneta z szerokim uśmiechem na twarzy, a gdy zaczął jeździć wzrokiem po moim całym ciele ja poświęciłam chwilę żeby podziwiać jego seksowny wygląd. 
Miał na sobie czarne jeansowe spodnie, szarą koszulkę z trzema guzikami pod szyją, która opinała jego umięśnione ciało, a na to zarzuconą skórzaną kurtkę. Wyglądał drapieżnie i naprawdę przystojnie. 
- Wyglądasz seksownie - przygryzłam dolną wargę czując jak moje policzki robią się czerwone gdy jego oczy odnalazły moje i uniosłam kąciki ust.
Momentalnie zrobiło mi się gorąco.
- Dziękuję, ty również - uśmiechnął się na mój komentarz i wystawił zgięty łokieć w moją stronę przekręcając się lekko w prawo, a ja spoliczkowałam się w myślach za taką głupią odpowiedź.
Chyba powoli mi odbija, bo chłopak stojący przede mną zaczyna mi się trochę podobać.
- Gotowa? - skinęłam głową ignorując jego wystawione ramię i zamknęłam drzwi schodząc z ganku, a wtedy usłyszałam jak wypuszcza powietrze nosem prawdopodobnie się uśmiechając, a chwile później zeskoczył ze schodów zrównując się ze mną.
- Wiesz zaczynam cię naprawdę lubić. - uniosłam brwi, gdy otworzył przede mną drzwi swojej biało czarnej Audi i obróciłam się w prawo spoglądając na niego. 
- Tak, chyba torturować - burknęłam, a rumieniec wlał się na moje policzki, więc szybko wsiadłam do środka, żeby chłopak tego nie zauważył. 
Zamknął drzwi gdy zapinałam pasy i obszedł samochód zasiadając na miejscu kierowcy, odpalił silnik, żeby po chwili ruszyć spod mojego domu z piskiem opon. 

~*~

Podniosłam lampkę zbliżając ją do swoich ust ponieważ od tego śmiechu trochę zaschło mi w gardle i napiłam się o mało co nie zakrztuszając się chłodnym płynem.
- Spokojnie, bo zaraz się zabijesz - uśmiechnęłam się szczerze, bo Dean po raz kolejny posłał mi słodki uśmiech i wzięłam głębszy wdech czując się jakby zaraz miało rozsadzić mi brzuch. 
Dużo nie zjadłam, ale i tak czuję się pełna. 
Bałam się tej randki, serio. Jednak teraz muszę przyznać, że nie było czego. Dean przez cały wieczór był naprawdę miły i czarujący. Przeprosił mnie nawet, za to co stało się w szkole, przed domem Justina i u mnie. Postanowiłam dać mu drugą szansę, ponieważ obiecał że nie będzie już dręczył nikogo ze szkoły i to właśnie sprawiło, że się rozluźniłam. 
- Dobra, co ty na to, żebyśmy opuścili to okropnie eleganckie miejsce? - pochylił się lekko nad stołem i skinął głową na lewo, gdzie było wyjście tak jakby dzielił się ze mną jakimś sekretem. 
- Jestem za - uśmiechnęłam się otwierając torebkę i chciałam wyciągnąć z niej portfel, ale głos chłopaka mnie powstrzymał. 
- O nie, nie, nie. Ja płacę - oblizałam usta i skinęłam głową widząc jego przeszywający wzrok, w którym nie było ani krzty nienawiści czy nawet kpiny. 
- Dobrze, w takim razie ja pójdę do łazienki. - skinął głową, a ja odłożyłam serwetkę i biorąc czarną kopertówkę w prawą dłoń ruszyłam w lewo, gdzie był znak informujący o toaletach, które znajdowały się zaraz przy wyjściu. 
Szłam przed siebie z pochyloną głową ponieważ postanowiłam wyciągnąć telefon i sprawdzić, która godzina. 
- Alex? Alex Collins? - usłyszałam męski głos, który skądś znałam, więc stanęłam podnosząc wzrok i zobaczyłam starszego mężczyznę, którego nie widziałam kilka dobrych lat. 
- Pan Bieber? - Podniósł się z krzesła ruszając w moją stronę, a ja dokładnie lustrowałam go wzrokiem. 
Miał na sobie zielone dresowe spodnie marki Adidas i biały T-shirt, który pokazywał parę jego imponujących tatuaży.
- Ile to już lat? - podszedł do mnie i mocno mnie przytulił gładząc po plecach, a ja delikatnie go objęłam. 
- Oj, trochę - zaśmiałam się, a on odsunął się ode mnie, ale wciąż trzymał dłonie na moich ramionach i lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu. 
- Wyrosłaś - pokiwałam głową ściągając brwi, a następnie szeroko się uśmiechnęłam. 
- A pan nic się nie zmienił. Jest pan wampirem? - zaśmiał się i zabrał swoje dłonie krzyżując je na klatce piersiowej. 
- Ile razy mówiłem ci, żebyś mówiła mi Jeremy? - wzruszyłam od niechcenia ramionami spoglądając w prawo. 
- Kilka? - pokręcił głową, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. 
- Może się do nas dosiądziesz? - odsunął się lekko w prawo i wtedy zobaczyłam uciekającego wzrokiem Justina, Selenę, a także chłopczyka spoglądającego na mnie wraz z dziewczynką. 
Pewnie rodzeństwo Justina. 
- Justin zaproponował ten lokal, podobno mają dobre jedzenie. - uniosłam brwi spoglądając na szatyna i zacisnęłam szczękę krzyżując ramiona na piersiach, a on spojrzał na stół bawiąc się serwetką.
- Justin zaproponował? - Jeremy skinął głową zupełnie nieświadomy tego co czeka Justina, gdy tylko ten wpadnie w moje ręce. 

Na szpiegowanie mu się zebrało!?

- Cześć, my się chyba nie znamy. Jestem Selena - oderwałam wzrok od Justina i przeniosłam go na dziewczynę siedzącą koło niego, która wstała z uśmiechem wystawiając rękę w moją stronę. 
- Alex - uścisnęłam ją lekko skrępowana bo obrazy sprzed dwóch dni pojawiły się w mojej głowie i opowiedziałam sekundowym uśmiechem na jej. 
Nie, nic do niej nie miałam. Szczerze. Tylko po prostu ta sytuacja mnie przerosła, bo niecałe dwa dni temu obściskiwałam się z jej chłopakiem u mnie w domu, a jakby tego było mało zrobiło mi się jeszcze gorzej, gdyż dziewczyna wydawała się naprawdę miłą osobą. 

Jestem suką! Okropną suką. Jak ja mogłam im to zrobić?

- O, hej, Alex! Drake urządza imprezę, idziemy? - przełknęłam ślinę wracając do rzeczywistości i zobaczyłam zbliżającego się do mnie Deana, który zapatrzony był w telefon, a na jego ramieniu zawieszony był mój żakiet.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na Jeremiego. 
- Przepraszam, ale nie mogę - opowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie, a brunet podszedł do mnie i dopiero wtedy zobaczył z kim rozmawiam. 
Zmrużył oczy spoglądając gniewnie na Justina i widziałam jak zaciska pięści.
Dlaczego to zawsze musi mi się przytrafiać? 
Czy nie mogę spędzić normalnie nawet jednego wieczoru?
Dean ruszył do przodu nawet nie zauważając ojca Justina, a ja otworzyłam szeroko oczy widząc jak cały się spina i przez moją głowę przeleciał obraz jak tych dwóch demoluje cały lokal.

Nie jest dobrze. 

 

____________________________________

Mam nadzieję, że wam się podoba.
Czekam na wasze opinię w komentarzach :)
Jeśli chcecie być informowani zapisujcie się w zakładce o tej nazwie :)
Dziękuję wam z mojego całego serducha za tyle wyświetleń i tyle miłych komentarzy nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy :)
Dziękuję xx 
Zapraszam do komentowania i polecania mojego bloga jeśli się on wam podoba :)
To co do następnego?  
Ponad 20 komentarzy - następny rozdział :)
 

środa, 24 lipca 2013

13. Mystery girl

Siedziałam tak z uniesionymi brwiami, a moje usta zamykały się i otwierały bo chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa, poza tym wyczekujący wzrok dziewczyny wcale mi nie pomagał.
Tu nie chodzi tylko o mnie, ale i o Justina bo gdybyśmy zaczęli się pokazywać razem lub nawet ktoś by wiedział że się znamy to moje życie szybko by się skończyło, a on musiałby się tłumaczyć. 
Gdyby ktoś nas razem zobaczył to pewnie od razu by okrzyknęli mnie jego nową dziewczyną, a gdy poznali by moją tożsamość to paparazzi nie odchodzili by spod mojego domu. 
- Nie znam go - wzruszyłam ramionami uciekając wzrokiem przed blondynką. 
Zawsze byłam okropnym kłamcą. 
- A teraz może prawdę poproszę - przełknęłam ślinę i oblizałam wargi. 
- Mówię prawdę, ja... - westchnęłam przymykając oczy i przeparłam czoło tak jakby nagle zaczęła mnie boleć głowa. - To skomplikowane. 
- Jasne, jak wszystko. - spojrzałam na dziewczynę gdy prychnęła i zobaczyłam jak jej oczy jeszcze bardziej otwierają się w szoku. - Proszę nie mów mi tylko, że to ty jesteś tą 'tajemniczą dziewczyną' z którą ostatnio Justin był widziany. 
- Kim? - uniosłam brwi, a dziewczyna szybko wstała z łóżka i podeszła po mojego laptopa a ja obserwowałam każdy jej ruch.
- Poczekaj - stała chwile z laptopem położonym na lewej ręce, a prawą wystukiwała coś na klawiaturze, a ja nie miałam zielonego pojęcia co to może być i o co jej chodzi z ta 'tajemniczą dziewczyną' - O tutaj, patrz. 
Usiadła koło mnie i podała mi brzoskwiniowe urządzenie, a ja spojrzałam na ekran ze ściągniętymi brwiami. 

Cholera jasna. 

Była to jedna ze stron plotkarskich na której były zdjęcia moje i Justina, gdy wychodziliśmy z jego domu dwa dni temu. Na szczęście nie było na nich widać mojej twarzy, ani nawet koloru włosów. Dlatego odetchnęłam z ulgą i postanowiłam dalej udawać, że nie wiem o co chodzi dziewczynie.
- Pokazujesz mi Justina Biebera z jakimś chłopakiem, ponieważ? - uniosłam brwi poruszając lekko głową, a dziewczyna westchnęła kręcąc swoją i przesunęła stronę lekko w dół. 
- Ponieważ to jesteś ty? - miała rację to byłam ja, ale mimo to zaśmiałam się sztucznie. 
- Tak, jasne.
- Czytaj tutaj. - wskazała palcem na jakiś tekst, wiec wciąż lekko się uśmiechając powiodłam tam wzrokiem. 

'Piosenkarz Justin Bieber widziany był w porannych godzinach z tajemniczą dziewczyną, której imię i nazwisko nie jest nam znane. Wiemy tylko, że jest to śliczna brunetka, którą niewątpliwie łączą zażyłe stosunki z osiemnastoletnim bożyszczem nastolatek. 
Bieber podjechał do Starbucksa wraz ze swoją nową 'koleżanką' i według relacji świadków trzymali się za ręce, a także nie szczędzili sobie czułości. 
Około godziny piętnastej para była widziana przed wielką wille piosenkarza, gdy opuszczali posiadłość zmierzając prosto do samochodu w obstawie ochroniarzy, jednak dziewczyna była przebrana (jak podejrzewamy) w jego ciuchy przez co nikt nie mógł dostrzec jej twarzy.
Miała na sobie jego czapkę dresy, a także bluzę i okulary przez co przypominała jednego z jego kolegów. Trzeba przyznać, że Bieber potrafi ukrywać swoje nowe znajome. 
Mimo wszystko możemy się tylko domyślać, że Justin spędził parę dobrych i z pewnością przyjemnych godzin ze swoją nową 'tajemniczą dziewczyną'.
Przypominamy, że nastolatek obecnie umawia się ze starszą o dwa lata piosenkarką i aktorką Seleną Gomez. Czyżby kłopoty w Raju? A Bieber ucieka w ramiona innej? Ciekawego co na to Selena? 
Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia Justina i brunetki, która skradła jego serce'

Siedziałam tak czytając ten tekst trzy razy i nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. To było jedno wielkie kłamstwo. 
'Nie szczędzili sobie czułości'?! 'Skradła jego serce'?!
Nie to są jakieś kpiny. Zaśmiałam się z głupoty dziennikarza, który to napisał, ale po chwili przestałam i zamarłam wpatrując się w te zdjęcia.
Nagle coś do mnie dotarło. Justin mówił, że pokłócił się z Seleną bo ta myślała, że on ją zdradza...

O matko. 

To moja wina. To wszystko moja wina. To przeze mnie się pokłócili. 
Chyba zaraz się zastrzelę.
- A patrz jeszcze na to. - otworzyłam szerzej oczy przerażona, bo nie chciałam widzieć niczego więcej i bałam się, że będzie jeszcze gorzej. 
Dziewczyna cofnęła stronę i zjechała w dół, a ja jak tylko zobaczyłam nagłówek pt 'Justin Bieber spóźnia się dwie godziny na wywiad' dodane dwa dni temu, jęknęłam. 
Gdy ja rzygałam jak kot, a Justin siedział ze mną nie chcąc mnie zostawić samej Pattie dzwoniła do niego co chwilę, jednak on to ignorował. 

Dupek zawalił wywiad przeze mnie!

Teraz to już naprawdę idę kupić broń do sklepu, bo Justin ma przeze mnie same kłopoty. 
- Wyduś to z siebie. - przekręciłam głowę w prawo i zacisnęłam szczękę, a dziewczyna uśmiechnęła się zachęcająco, więc przełknęłam wielką gulę w gardle. 
- Pod warunkiem, że będziesz trzymała buzie na kłódkę. - w odpowiedzi dostałam skinienie głowa i dziewczyna udawała, że zasuwa sobie usta, przekręca kluczyk, a następnie wyrzuca go, co oznaczało, że nikomu nic nie powie. - Znamy się i ta na zdjęciach to ja... - widziałam, że dziewczyna uśmiecha się szeroko chcąc coś powiedzieć lub o coś zapytać, ale szybko ją ubiegłam - I nie. Nie trzymaliśmy się za ręce, nie mizialiśmy się i nic nas nie łączy. 
- Okej, okej. Załapałam - blondynka przysunęła się bliżej mnie i lekko się pochyliła, a ja jej ustach pojawił się uśmiech podczas gdy jej oczy wyglądały na rozmarzone. - Jaki on jest? 
Oczami wyobraźni zobaczyłam uśmiechniętego Justina i sama mimowolnie się uśmiechnęłam. 
- Troskliwy, miły, opiekuńczy, potrafi mnie rozśmieszyć, seksowny, czuły - mogłabym tak wymieniać godzinami bo lista jego pozytywnych cech jest cholernie długa, ale przypominałam sobie wczorajszy dzień - uparty, pewny siebie i naprawdę jest... wspaniały. 
Aż sama się rozmarzyłam czując jak mój żołądek lekko się ściska, a gdy oblizałam wargi usłyszałam cichy śmiech dziewczny. 
- Ktoś tutaj chyba czuje mięte do naszego 'wspaniałego' Justina - spojrzałam na jej szeroki uśmiech i zmrużyłam oczy łapiąc za poduszkę gdy ona zaczęła robić durne miny, a następnie uderzyłam ją. 
- Uważaj sobie Renner! 

 ~*~

- Tak, mamo czuję się już o wiele lepiej. - wywróciłam oczami biorąc głęboki wdech uchylonymi ustami bo mój nos wciąż był trochę zatkany i po chwili szybko wypuściłam powietrze. 
- To dobrze, pamiętaj pij dużo płynów i nie wychodź spod kołdry. 
- Wiem, coś jeszcze? - byłam już lekko poirytowana bo mama dobre dziesięć minut mówiła mi, co mam jeść, robić i czego unikać żeby szybciej wyzdrowieć. 
Tak, wiem troszczyła się o mnie, ale tą regułkę o szybkim powrocie do zdrowia słyszałam codziennie jak tylko podnosiłam słuchawkę kiedy dzwoniła.
- Nie, to chyba wszystko. Jest tam tata? - przełknęłam ślinę i przygryzłam dolną wargę, a lewą ręką podrapałam się z tyłu po szyi. 
- Jest, ale śpi. - skłamałam... znowu. 
- No nic, będę kończyć bo twoja siostra chce pojeździć konno. - uśmiechnęłam się na samą wzmiankę o moim ulubionym zajęciu - Słuchaj jak wrócę to musimy porozmawiać, chcę ci coś powiedzieć. 
- Nie możesz powiedzieć mi tego teraz? - spytałam biorąc łyk gorącej herbaty i usiadłam o turecku na sofie w salonie bo tak mi było wygodnie, a nogi nakryłam ciepłym puchowym kocem w konie. 
- To nie jest rozmowa na telefon. - uniosłam oczy w górę - Zadzwonię jutro, pamiętaj o lekach. Kocham cię. 
- Ja ciebie też. - rozłączyłam się i rzuciłam komórkę na ciemny drewniany stolik stojący między telewizorem a kanapą. 
Jest kilka minut po osiemnastej, Jess dopiero co wyszła, a ja siedziałam zupełnie sama. Ojciec gdzieś poszedł, pewnie znowu do baru. Coraz częściej tam zagląda, dzisiaj rano gdy spał pijany znalazłam dwie puste butelki po wódce i parę puszek po piwie. A było już tak dobrze, wytrzymał rok bez picia alkoholu, a to wszystko dzięki spotkaniom na które chodził, żeby zerwać z nałogiem. Teraz gdy wraca do domu ja udaję, że śpię bo nie chce, żeby o coś się do mnie przyczepił jak to miał w zwyczaju. Nawet nie wiem czy wrócił wczoraj czy już dzisiaj nad ranem. Westchnęłam zaczesując palcami włosy do tyłu i włączyłam dźwięk w telewizorze, który ściszyłam gdy zadzwoniła moja mama. 
W domu było cicho i ciemno, ponieważ niebieskie rolety zasłaniały okna, a jedyne światło, które jako tako oświetlało salon to światło z grającego telewizora. Leciała jakaś durna telenowela tak zwany tasiemiec co kompletnie mnie nie interesowało, ale w środku tygodnia nie lecą żadne ciekawe filmy.
Podskoczyłam słysząc dzwonek do drzwi i ściągając brwi odrzuciłam koc przykrywający moje nogi, a następnie poszłam otworzyć. 
Złapałam za klamkę lewą ręką, a prawą się objęłam i zanim otworzyłam spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. 
To co zobaczyłam aż tak mnie nie przerażało bo przed przyjściem Jess trochę się ogarnęłam i przynajmniej nie wyglądałam jak siedem nieszczęść.
Otworzyłam drzwi i powitał mnie szeroki uśmiech, który wprost uwielbiałam, aż sama miałam ochotę się uśmiechnąć. Te jego piwne oczy wpatrywały się w moje, a przydługa grzywka opadała mu na czoło lekko zasłaniając oczy i czarne grube brwi, kawałek nad jego kolanami znajdował się krok jego czarnych jeansowych spodni, a na górze miał czarną bluzkę, którą zdobił długi łańcuszek.
- Cześć. Mam filmy i coś do jedzenia. - normalnie skakałabym z radości na widok Justina, jednak przypomniałam sobie te artykuły na nasz temat i uciekłam wzrokiem zaciskając szczękę.
- Nie powinno cię tutaj być. - zerknęłam na niego na chwile i zobaczyłam jego uniesione brwi, a także zdezorientowany wyraz twarzy. 
Już się nie uśmiechał. 
- Czemu? Coś się stało? - czułam jak w moim gardle rośnie ogromna gula, a serce zaczęło bić bardzo szybko. 
Ideał stał na mojej wycieraczce z filmami, a ja właśnie zachowywałam się jak suka.

Brawo, Alex.

- Wiem, o tym wywiadzie na który się spóźniłeś przeze mnie i o tym, że pokłóciłeś się z Seleną też przeze mnie - dawałam nacisk na 'przeze mnie' za każdym razem gdy to wypowiadałam, a teraz szatyn spojrzał na podłogę, gdzie niedawno ja zawiesiłam wzrok.
- Spójrz, to...
- Nie, Justin. - raniąc jego raniłam siebie, ale nie mogłam pozwolić na to, żeby miał przeze mnie kłopoty, w domu z Pattie, z Seleną, z paparazzi, z fanami i z innymi osobami, bo wiedziałam, że na tym lista się nie kończy. 

A widzieliśmy się zaledwie dwa razy!

- Masz kłopoty i ja nie mogę patrzeć w lustro wiedząc, że są one przeze mnie. Byłeś smutny... - zauważyłam wskazując na niego, a on spojrzał prosto w moje oczy i miałam wrażenie, że po moich policzkach zaraz pociekną łzy.
Głos zaczął mi się załamywać, dlatego musiałam przerwać, ale przełknęłam ślinę i wzięłam głębszy wdech, żebym mogła kontynuować. 
- ...bo Selena myślała, że ją zdradzasz. Z kim? Ze mną! - pisnęłam, a chłopak oblizał koniuszkiem języka górną i dolną wargę szykując się do odpowiedzenia mi, więc zamilkłam chcąc wysłuchać tego co ma do powiedzenia. 
- Tak byłem smutny, przyznaję. - skinęłam głową, a prawą ręką skubałam kieszeń swoich szarych dresów - Ale gdy przyszedłem do ciebie to się zmieniło. - podniosłam na niego wzrok otwierając szeroko oczy - Od tamtej pory gdy Mariah Yeater posądziła mnie o to, że jestem ojcem jej dziecka, Selena nie ufa mi jak dawniej, a to jest najważniejsze w związku, prawda? Zaufanie to podstawa. Więc to nie twoja wina, ona reaguje tak nawet jak spotykam się z większą grupką znajomych i są tam jakieś dziewczyny. Tak, spóźniłem się na wywiad, bo byłaś chora... - chciałam coś powiedzieć, ale Justin uniósł jedną rękę w górę - daj mi dokończyć - oblizałam usta kiwając głową, żeby mówił dalej - i mimo tego, że mogłem wyjść to zostałem, a wiesz dlaczego? - pokręciłam głową - Bo chciałem. 
- No dobrze, ale gdybyś mi powiedział, że masz wywiad to wykopała bym cię przez drzwi. - uśmiechnęłam się lekko, a Justin odpowiedział mi śmiechem. 
- Jestem pewien, że to by nic nie dało. Ty mnie wyrzucisz drzwiami a ja wejdę oknem. - wzruszył od niechcenia ramionami, a ja przygryzłam dolną wargę i widziałam jak jego wzrok na chwile zjeżdża na moje usta. 
- Twoja mama była bardzo zła? - podniósł wzrok i spojrzał na mnie, a następnie pokręcił głową. 
- Wytłumaczyłem jej co się stało i powiedziała, że dobrze zrobiłem, a tobie życzyła szybkiego powrotu do zdrowia wraz z tą jakże przepyszną zupą domowej roboty - uniósł papierową torbę w górę, a ja powiodłam tam wzrokiem i szeroko się uśmiechnęłam czując jak powoli robię się głodna. 
- Rozpieszczasz mnie - znowu wzruszył ramionami uśmiechając się szeroko. 
- Taki już jestem. To jak mogę wejść? - westchnęłam i odsunęłam się w lewo otwierając szerzej drzwi tak aby szatyn mógł spokojnie wejść. 
Minął mnie z uśmiechem, a ja zamknęłam za nim drzwi i stwierdziłam że mógłby nawet mnie torturować a ja bym przyjmowała to z uśmiechem.
Miłość ogłupia.

~*~

- Alex czy ty płaczesz? - pociągnęłam nosem i otarłam szybko łzy obracając głowę w prawo, żeby szatyn nie widział mojej twarzy. 
- Nie - załkałam ocierając rękawem nos, a z lewej strony usłyszałam jego cichy ale jakże słodki śmiech. 
- Hej - poczułam jak palcem wskazującym i kciukiem prawej ręki łapie mnie za brodę, a po chwili obrócił moją głowę w swoją stronę tak, żebym na niego spojrzała - nie płacz, to tylko film.
Uśmiechał się spoglądając na mnie troskliwie, a lewą dłonią ocierał moje łzy które płynęły po policzkach jedna po drugiej. 
- Na tym fragmencie zawsze płaczę - kolejna łza zaczęła spływać po moim prawym policzku, a Justin szybko ją starł podczas gdy ja uciekałam wzrokiem przed jego troskliwym i świdrującym spojrzeniem, bo gdybym spojrzała na jego twarz rozpłakałabym się jeszcze bardziej. 
Głupek przyniósł komedię romantyczną z wielką miłością i happy endem podczas gdy samo jedno spojrzenie na niego przypominało mi, że nigdy nie będę miała żadnej z tych rzeczy. 
- Chodź tu - nim zamrugałam oczami on przyciągnął mnie do siebie i zamknął w żelaznym uścisku, a jego prawa dłoń błądziła po moich plecach podczas gdy lewa głaskała mnie uspokajająco po włosach. 
Opierałam się lewym policzkiem na jego prawym obojczyku, a jego cudowny zapach docierał do moich nozdrzy i modliłam się w duchu, żeby tak było już zawsze. 
Ja i Justin oglądamy film na mojej kanapie w salonie, a on delikatnie mnie do siebie przytula i już nigdy nie puszcza. 
To był mój happy end. 
Jednak one nie istnieją. 
Pociągnęłam nosem i podniosłam lekko głowę niechcący pocierając nosem o jego delikatną szyję, a wtedy on obrócił głowę w prawo spoglądając w moją stronę. Jego nos prawie stykał się z moim, a nasze oczy nie mogły się od siebie oderwać i mogłabym nawet przysiąc, że nasze oddech się mieszały. Skakałam wzrokiem po jego ciemnych tęczówkach, a po chwili zjechałam na jego pełne usta i zupełnie nieświadome oblizałam swoje, a wtedy skupił się na nich jego wzrok. 
Wiedziałam do czego to zmierza i on też doskonale zdawał sobie z tego sprawę jednak mimo tego, żadne z nas się nie poruszyło. 
Jakby on też chciał, żeby ten pocałunek nastąpił.

Całuj mnie, głupku!

_____________________________________

No i jest nowy! 
Proszę bardzo mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Zostawiajcie swoje opinię, prośby, reklamacje i takie tam w postaci komentarza a będzie mi niezmiernie miło :)
Justin i Alex, hę? 
Co będę dłużej przynudzała...
25 komentarzy = nowy rozdział? 
Dacie radę? 
Dziękuję, za ponad 10 tys wyświetleń i tyle miłych komentarzy to naprawę wiele dla mnie znaczy. Za każdym razem jak widzę nowy komentarz mam ochotę skakać z radości.
Jeśli chcecie byś informowani wpisujcie się w zakładkę 'informowani'
Możecie podać twittera, aska, nawet gg. 
Co chcecie :)
DZIĘKUJĘ ♥

wtorek, 16 lipca 2013

12. I'm here, if you need me

No więc tak, dostałam nominację do The Versatile Blogger od http://dear-love-help-me.blogspot.com/
Za co bardzo dziękuję, bo to dla mnie bardzo duże wyróżnienie i wiele dla mnie znaczy.
 Chyba jednak ktoś docenia moje wypociny ;D
Jednak za bardzo nie wiem z czym to się je, więc z góry przepraszam jeśli coś zrobiłam źle.

Zasady konkursu:
1) Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2) Pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu.
3) Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
4) Nominować 15 blogów, które na to zasługują.
5) Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

1. Jeszcze raz bardzo dziękuję :)
2.

3. Nie lubię pisać o sobie :D

1- Mam na imię Paulina
2- Jestem Belieber
3- Uwielbiam zwierzęta
4- Kocham język angielski 
5- Moje hobby to spanie (opanowałam to do perfekcji)
6- Jestem dziwna
7- Czasami lubię być sama/lubię samotność

4. Nie czytam aż tylu blogów, więc 15 chyba nie będzie

 http://muzykajb.blogspot.com/
http://you-only-love-once.blogspot.com/
http://you-are-complication.blogspot.com/
http://lights-and-soundss.blogspot.com/
http://chance-purpose.blogspot.com/
http://some-dreams-are-destroying-life.blogspot.com/
http://dont-ever-mess-with-the-viper.blogspot.com/
http://you-are-my-victory.blogspot.com/
http://random-way.blogspot.com/



Zapraszam na rozdział :)
_____________________________________________

- Czy ty zawsze musisz nam przeszkadzać? - Justin ignorując pytanie Deana oplótł mój łokieć swoją dużą dłonią i przyciągnął mnie bliżej siebie tym samym oddalając mnie od chłopaka, a sam zrobił krok w jego stronę starając się mnie przed nim osłonić. - Oj, Bieber, Bieber... - Brunet wszedł do domu, a ja stałam z szeroko otwartymi oczami nie wiedząc co teraz nastąpi, ale bałam się tego jak cholera. 
Oni dwaj w jednym pomieszczeniu, w jednym miejscu to nie mogło skończyć się dobrze. 
To napięcie między nimi. 
Mierzyli się od góry do dołu i słowo daje gdyby spojrzenia mogły zabijać to zginęli by już chyba ze sto razy. Nie spuszczali z siebie wzroku, ale mimo to Justin wciąż mnie osłaniał za co byłam bardzo wdzięczna bo prawdę mówiąc Dean mnie trochę przerażał. 
- Idź stąd - warknięcie które wydostało się z gardła Justina było do niego niepodobne, nie pasowało mu. 
- Bo co? - Dean podszedł bliżej z wyzywającym wyrazem twarzy, a ja tak bardzo chciałam spuścić wzrok i uciec jak najdalej stąd ale nie mogłam, coś mnie powstrzymywało. 
- Bo mój but z impetem uderzy w twój tyłek wykopując cię na zewnątrz - atmosfera robiła się coraz bardziej napięta, a mój strach rósł i Justin chyba to wyczuł bo puścił mój łokieć, ale tylko po to, żeby zasłonić moje ciało swoim ramieniem przesuwając się lekko w lewo tak, żeby stać między mną, a brunetem.

Jejku, uwielbiam go.

- Oj, już się boję - prawą dłoń zacisnęłam z tyłu na koszulce Justina gdzieś tak na środku jego pleców i przełknęłam ślinę modląc się w duchu, żeby to wszystko się skończyło. 
- Powinieneś - nie widziałam twarzy Justina bo stałam z tyłu, ale mogłabym przysiąc, że groźnie mruży oczy, a gdy wzrok Deana skierował się na mnie lekko odchyliłam się w tył. 
- Powiedz mu, żeby sobie poszedł i dokończymy to co zaczęliśmy - przygryzłam dolną wargę bo mój żołądek zaczął się nieprzyjemnie skręcać, a Justin wyprostował się jak struna zasłaniając mnie jeszcze bardziej. 
- Niczego nie dokończysz, Evans. - Dean prychnął, a ja miałam wrażenie, że moje serce wyskoczy z piersi i zniknie z prędkością światła, musiałam też uważać, żeby oddychać bo przez stres całkiem o tym zapomniałam. - A teraz wynoś się stąd. 
- Co cię w ogóle ona obchodzi, hę? Możesz mieć każdą inną, lepszą... - mimo tego, że zabolały mnie te słowa jakaś część mnie była ciekawa odpowiedzi szatyna na pytanie Deana, ale z ust Justina nie wyszło nic. 
Zupełnie nic, więc Dean kontynuował: 
- Wyjdziesz, zostawisz ją i mnie, a ja dokończę to co zacząłem wczoraj w szkole - zacisnęłam mocniej dłoń na koszulce Justina i czułam jak moja dolna warga pulsuje bólem raniona przez wbijające się w nią zęby.
- Wczoraj? - w gardle zaczęło mnie coś drapać, ale przez to wszystko nawet bałam się kaszlnąć. 
- Och, tak... Przy okazji całujesz świetnie - otworzyłam szeroko oczy unosząc głowę i gdy tylko zarejestrowałam ruch Justina złapałam go za ramiona starając się nie dopuścić do bójki. 
- Zostaw go, nie jest tego wart - może gdybym była silniejsza dała bym radę odciągnąć Justina na bok, ale nic z tego, to on idąc w stronę bruneta ciągnął mnie mimo, że zapierałam się nogami. 
- No dalej, Bieber - Dean stał w miejscu i jeszcze go podpuszczał, a ja nie mogłam dopuścić do tego, żeby Justin miał przeze mnie problemy, więc gdy zobaczyłam, że podnosi prawą rękę chcąc odrzucić na bok skórzaną kurtkę, którą w niej trzymał wykorzystałam okazję. 
Szybko prześlizgnęłam się pod jego ramieniem a on był tak zajęty Deanem, że nawet tego nie zauważył, więc stanęłam między nimi kładąc im dłonie na środku ich torsów i tym samym powstrzymałam ich przed kolejnymi krokami. 
- Dosyć tego! - warknęłam - Po prostu przestańcie - nie wiedziałam skąd mi się wziął ten nagły przypływ energii i odwagi bo czułam jak łzy cisnęły mi się do oczu, co kompletnie nie szło ze sobą w parze. 
Jestem słaba.
Moja głowa obracała się w prawo i w lewo, gdy spoglądałam ze złością na chłopaków, a oni nawet nie oderwali od siebie wzroku. 

Słowo daje, kiedyś oszaleje. 

- Niech on przestanie - spojrzałam na Deana prostując rękę i odepchnęłam go lekko w tył bo zrobił krok do przodu, a następnie zrobiłam to samo z Justinem. 
- Zachowujcie się jak dzieci - sapnęłam i tak okropnie się czułam, że nie mogłam złapać większego oddechu, przez co trochę się dusiłam i głowa tak bardzo mnie bolała, że miałam ochotę zwymiotować.
Do tego ten ściśnięty żołądek i śniadanie, które dzisiaj zjadłam wcale nie pomagały. 
- Umówisz się ze mną w następnym tygodniu i sobie pójdę - spojrzałam na Deana, w szoku i nie wiedziałam co mam powiedzieć, a on przeniósł na mnie swój wzrok uśmiechając się. 
Chciałam, żeby dobie poszedł, ale nie chciałam z nim nigdzie wychodzić.
 - Nigdy w życiu, bracie - widocznie Justin zdecydował za mnie i szczerze to byłam mu wdzięczna, ale trochę mnie to zdenerwowało. 
- Może, pozwól jej decydować, co? - Ponownie się do siebie zbliżyli, więc lekko ich odepchnęłam. 
-  Dobra, w porządku, tylko idź już sobie. - warknęłam bo nie chciałam, żeby doszło tutaj do bójki i poczułam jak stres daje o sobie znać.

Cholera. 

Zrobiłam krok w tył przenosząc wzrok na podłogę i starałam się brać głębsze oddechy, bo nie chciałam zwymiotować na środku przedpokoju. 
- Alex, dobrze się czujesz? - pokiwałam głową słysząc troskę w głosie Justina. 

Teraz zwrócił na mnie uwagę? 

- Powinniście już iść. Obydwoje. - przełknęłam ślinę i od razu tego pożałowałam.
Zatkałam usta dłonią i wystrzeliłam jak z procy na górę do swojej łazienki ignorując to, że było mi słabo, a świat dookoła lekko wirował. 
- Alex! - szybko wbiegłam po schodach, do swojego pokoju by po chwili znaleźć się w łazience i zatrzymałam się dopiero przy muszli, gdzie padłam na kolana. 
Nienawidziłam wymiotować. Od razu wtedy płakałam, nie pytajcie mnie dlaczego, bo sama nie wiem. Tak już miałam. 
Schowałam głowę w muszli i oparłam się o nią ramionami starając się przytrzymać lecące do niej włosy. 
Proszę tylko, żeby to nie była grypa jelitowa, ani zatrucie pokarmowe tylko zwykłe nerwy, które zaraz się uspokoją.
- Alex? 
- Odejdź, Justin. - mój głos był lekko stłumiony przez toaletę, ale miałam nadzieję, że chłopak to zrozumie i sobie pójdzie. 
- Nie ma mowy. - podniosłam lekko głowę i zobaczyłam jak szatyn wchodzi do pomieszczenia, przez co lekko się skrzywiłam bo nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie - Pamiętasz co mówiłem wcześniej?
Chwile musiałam się zastanowić co takiego mi powiedział i chyba widział, że uruchomiłam wszystkie trybiki w mojej głowie, bo wywrócił oczami i kucnął przy mnie lekko się uśmiechając.
- Jestem tutaj, jeśli będziesz mnie potrzebowała - zgarnął moje gęste włosy w swoje dłonie, a gdyby nie to, że śniadanie chciało wydostać się na zewnątrz nie mogłabym oderwać od niego wzroku. 

Wspominałam już, że był idealny? 

- Nie musisz tego robić - szepnęłam wycierając dłonią łzy, które leciały ciurkiem po moich policzkach. 
- Ale chcę. - uśmiechnęłam się smutno i zanim znowu zwymiotowałam po moich policzkach pociekła kolejna porcja łez lecz tym razem jednak z innego powodu. 

Nigdy nie będziemy razem.

Nagle coś do mnie dotarło i podniosłam wzrok rozglądając się po pomieszczeniu. 
- Gdzie Dean? - Justin wzruszył ramionami i unosząc brwi uśmiechnął się tym swoim uśmiechem mówiącym 'co miałem zrobić?'
- Wykopałem go. - widziałam, że bym z siebie cholernie dumny. 
- Justin... - jęknęłam bo doskonale wiedziałam, że może mieć przez to kłopoty, ale nie dane mi było cokolwiek powiedzieć, bo musiałam zwymiotować. 

- Lepiej się czujesz? - pokiwałam głową, a moje oczy coraz częściej się zamykały i nie mogłam tego powstrzymać. 
A to wszystko przez co, że prawa dłoń Justina głaskała mnie po głowie, a lewa po moim lewym boku i tym samym jego kojący dotyk mnie usypiał. Miałam głowę na jego kolanach, a resztę ciała na zimnych kafelkach, którymi wyłożona była łazienka i czułam jak bije od nich przyjemny chłód. Przez ostatnie 15 minut, które spędziliśmy w takiej pozycji telefon Justina wibrował chyba z cztery razy nalegałam, żeby odebrał, ale powiedział, że to nic ważnego. 

Czułam się okropnie.

Nie tylko przez to, że przez bite 30 minut nie odchodziłam od toalety, ale również przez to, że Justin jest tutaj ze mną zamiast być gdzieś indziej. Wiedziałam, że miał plany. On zawsze ma plany.

Nie mów, że jego obecność ci przeszkadza...

Westchnęłam biorąc płytki oddech, a telefon Justina znowu zaczął wibrować i doskonale wiedziałam, że nie ma zamiaru go odebrać. 
- Justin, telefon ci dzwoni. - ruszył się, więc mogłam sobie tylko wyobrazić, że wzrusza ramionami. 
- To nic ważnego - wywróciłam oczami, słysząc jego przemęczony, ale wciąż seksowny głos i podniosłam się do pozycji siedzącej. 
Moje wyprostowane ramiona położyłam na kafelkach tak, żebym nieupadła i lekko pochylona na prawo odwróciłam się w stronę chłopaka. 
- A może jednak. Odbierz - jego lewa dłoń wciąż znajdowała się na mojej tali, a jego twarz wyglądała na lekko zmęczoną i naprawdę nienawidziłam się za to, że zamiast odpoczywać siedzi tutaj ze mną. 
- Dobra - westchnął wyciągając telefon, a ja wyprostowałam się przecierając dłonią swoje gorące czoło. - Tak? 
- Gdzie ty jesteś?! - usłyszałam głos Pattie po drugiej stronie słuchawki i lekko się skrzywiłam. 
Miał kłopoty i to moja wina. 
Podniosłam się gwałtownie co nie było moim najlepszym ruchem bo lekko się zachwiałam i upadłabym, ale zdążyłam się podtrzymać umywalki i oddychając szybko ruszyłam w stronę mojego pokoju zostawiając Justina samego, żeby mógł spokojnie porozmawiać. 
- Tak, wiem. Coś mi wypadło. - tylko tyle jeszcze udało mi się usłyszeć zanim rzuciłam się na prawą stronę łóżka i leżałam na brzuchu zupełnie nie do życia. 
Leżałam na brzegu łóżka spoglądając na otwarte drzwi i starałam się nie usnąć, ale byłam strasznie zmęczona. 
Usłyszałam kroki, ale nie miałam siły nawet podnieść głowy i po chwili przed sobą zobaczyłam opuszczone w kroku spodnie. 
- Wyglądasz okropnie - prychnęłam, a chłopak kucnął przede mną, tak, że jego twarz była na wysokości mojej i zobaczyłam tą troskę z jaką na mnie patrzył. 

Justin nie ułatwiasz mi tego.

- Dzięki, tak, też się czuje. - wymusiłam uśmiech, a dłoń Justina uniosła się w górę i poczułam ją na swojej głowie, gdzie delikatnie głaskała moje włosy. 
- Potrzebujesz czegoś? - pokręciłam lekko głową. 
- Nie. Możesz iść, pewnie masz plany. - pokręcił głową oblizując wargi, a ja doskonale wiedziałam, że kłamie zaprzeczając, bo ktoś do niego wydzwaniał cały dzień.
- Mogę zostać...
- Nie musisz. - uśmiechnęłam się, a on założył kosmyk moich ciemnych włosów za ucho, co sprawiło, że po moim ciele przeszły przyjemne prądy. - Idź i pozdrów swoją mamę. 
- No dobra - westchnął posyłając mi uśmiech i pochylił się składając pocałunek na moim rozgrzanym czole. - Zadzwonię. 
Ściągnęłam brwi, a on podniósł się i poprawił bluzkę. 
- Przecież nie masz mojego numeru - podniosłam głowę i usiadłam bokiem na łóżku, a on szeroko się uśmiechnął. 
- Mam - wstałam i rozejrzałam się po pokoju, a gdy zobaczyłam mój telefon leżący na szafce nocnej pokręciłam głową, bo Justin miał masę okazji, żeby spisać mój numer. 
- Cwaniak - burknęłam, a on podszedł do mnie szeroko się uśmiechając i jego twarz wyglądała tak słodko, że miałam ochotę ścisnąć mu policzki tak jak robią ciocie albo babcie. 
Przyciągnął mnie za ramiona do siebie chowając mnie w mocnym uścisku, a ja położyłam dłonie między jego łopatkami i staliśmy tak przez chwile. Jego prawa dłoń głaskała mnie po tyle mojej głowy, a druga po plecach dzięki czemu ja mogłam oprzeć lewą skroń na jego torsie słuchając jak bije jego serce i wdychając ten niesamowity zapach perfum. 
- Zjedz zupę, tylko ją odgrzej - osunął mnie od siebie, a ja pokiwałam głową uśmiechając się. 
- A ty weź swoje ciuchy. - zabrał swoje dłonie i schował je do przednich kieszeni spodni. 
- Innym razem - pokiwałam głową w duchu wręcz krzycząc z radości, bo to znaczyło, że jeszcze się spotkamy.
- Zdrowiej szybko - pogłaskał mnie jeszcze raz lewą dłonią po włosach i posyłając mi jeszcze jeden uśmiech ruszył w stronę wyjścia. 

Gdyby nie Dean, ten dzień byłby idealny.
No właśnie, Dean. Zgodziłam się na tą przeklętą randkę. Zawsze jest nadzieja, że o tym zapomni. 

Nie łudziłbym się na twoim miejscu.

Dzięki.

                                                                     ~*~

- Był tutaj wczoraj?! Co chciał? - wzruszyłam ramionami jedząc chińszczyznę, a blondynka pokręciła głową - Ten koleś jest dziwny. 
- No, ale jednego nie rozumiem... Skąd wiedział, gdzie ja mieszkam? - dziewczyna skinęła głową przykładając pałeczki do ust. 
- To jest chyba najbardziej przerażające. Pytał się mnie, ale mu nie powiedziała, więc nie wiem skąd...
- Czekaj, czekaj. Co? - Ściągnęłam brwi, a Jess przełknęła jedzenie siadając wygodniej na poduszce, która leżała na podłodze. 
- No, chciał twój numer telefonu, pytał się gdzie jesteś i gdzie mieszkasz. - uniosłam brwi otwierając szeroko oczy i usta, a dziewczyna szybko się wyprostowała - Spokojnie nic mu nie powiedziałam. 
Pokiwałam głową posyłając jej uśmiech, a w środku czułam ogromny strach. 
- Jasne, dzięki. - odstawiłam pudełko z zamówionym na wynos jedzeniem bo już nie byłam w stanie niczego w siebie wcisnąć i napiłam się gorącej herbaty, a muzyka lecąca w laptopie cicho grała w tle.
- Mogę zmienić kawałek? - pokiwałam głową i usłyszałam jak mój telefon wibruje na szafce, więc szybko podniosłam się z podłogi i ruszyłam w jego stronę. 
Wzięłam kolorowe urządzenie w prawą dłoń i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił numer, który nie znajdował się w moich kontaktach bo nie był podpisany i chwile zastanawiałam się czy odebrać, ale przejechałam palcem po ekranie przykładając telefon do ucha.
- Tak? - usłyszałam po drugiej stronie śmiech i krzyki. 
- Cześć, Alex. Jak się czujesz? - przyłożyłam dłoń do czoła oddychając z ulgą, bo przez chwile bałam się, że to Dean. 
- Justin? - uśmiechnęłam się siadając na łóżko, a po chwili spojrzałam na Jess, która puściła głośno piosenkę Justina i Chrisa Browna pod tytułem Next To You. 

Co za wyczucie.

- A kto inny? - zaśmiał się po drugiej stronie, a ja spoglądałam na Jess ze ściągniętymi brwiami.
Dziewczyna wzruszyła ramionami uśmiechając się słodko i podniosła w górę laptopa pokazując mi teledysk, a jej wargi poruszały się niemo i układało się z nich zdanie mówiące, że Justin Bieber jest przystojny. 
Och, czyli fanka. 
- Jak zdrowie? - westchnęłam kręcąc głową. 
- Lepiej, dziękuję. - Jess zrobiła głośniej, a ja zmroziłam ją wzrokiem lubiłam tą piosenkę, ale Justin nie musiał o tym wiedzieć. 
- O, proszę co ja słyszę? - zaśmiałam się 
- To moja koleżanka. Chyba jest twoją fanką - od razu pożałowałam tego co powiedziałam bo Jess w mgnieniu oka znalazła się przy mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami. 

Ale się wkopałam. 

- Wcale się jej nie dziwię - wywróciłam oczami, a Jess złapała mnie za ramię mocno nim potrząsając. 
- Słuchaj, Justin, nie mogę teraz rozmawiać. Pogadamy później? - spytałam z nadzieją wciąż patrząc na zszokowaną minę Jessie i uśmiechnęłam się. 
- Jasne, dzisiaj mam plany, ale mogę wpaść do ciebie jutro. - mój uśmiech się poszerzył. 
- Brzmi świetnie. Pa. - rozłączyłam się i odłożyłam telefon na bok, a następnie spojrzałam na Jess. 
- Znasz Justina Biebera?! 

Super, po prostu pięknie.

__________________________________________

Byłam w szoku jak zobaczyłam tyle komentarzy i to w tak krótkim czasie. 
Nie liczyłam nawet na 15 a ty BOOOM 18! 
DZIĘKUJĘ z całego serca. 
+ ponad 8 tys wyświetleń?! 
SZALEŃSTWO!
To co podwyższamy poprzeczkę? 
20 kom = nowy rozdział? 
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale całe opowiadanie mi się usunęło i muszę je pisać jeszcze raz. 
Rozdział jest jaki jest teraz co weekend nie będę miała kontaktu ze światem, więc rozdziały będę się pojawiały w tygodniu.
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach zapraszam do wpisywania swoich tt czy asków w zakładce 'informowani' bo tak mi będzie łatwiej. 
Mogą być też inne sposoby kontaktu jeśli chcecie. 
Zachęcam :) 
xx

piątek, 12 lipca 2013

11. Movie

Kichnęłam przykładając chusteczkę do nosa, a moim ciałem wstrząsnął kolejny dreszcz, więc podciągnęłam kołdrę aż pod samą szyję i wystawiłam tylko prawą rękę, żeby móc obsługiwać laptopa. Pociągnęłam nosem zjeżdżając kursorem w dół i wpisałam swój login a także hasło, żeby po raz pierwszy od dłuższego czasu wejść na Twittera. Jak zwykle tętnił on życiem, a gdy weszłam w interakcje, zobaczyłam, że kilkanaście nowych osób zaczęło mnie obserwować. Widziałam tam Jess, kolegę ze szkoły - Scotta, paru innych uczniów, których udało mi się poznać, ale gdy mój wzrok padł na zdjęcie Justina, a także jego imię i nazwisko ściągnęłam brwi. Zawsze gdy widziałam jego podobiznę na ikonce wchodziłam na profil tej osoby i oglądałam go. Nie pytajcie mnie dlaczego to robiłam, bo sama nie wiem. 
Po prostu robiłam. 
W większości były to jego fanki, ale tym razem omal nie zakrztusiłam się śliną, gdy zobaczyłam, że konto, które właśnie odwiedzam jest zweryfikowane. 

Justin Bieber zaczął obserwować mnie na Twitterze!

Niby to nic takiego bo przecież znamy się od małego, ale wiem, że miliony osób by za to zabiły, a poza tym jestem w szoku, że udało mu się mnie znaleźć. Również zaczęłam go obserwować i wróciłam na swój profil, a później otworzyłam okienko, żeby wpisać nowego tweeta. Napisałam, że leżę chora w łóżku i przez najbliższy czas chyba nigdzie się nie ruszę.
Oparłam się głową o metalowy zagłówek mojego łóżka i przymknęłam oczy biorąc głęboki wdech ustami bo mój cały nos był zatkany. W domu było strasznie cicho, ponieważ byłam w nim tylko ja i tata. Zapytacie pewnie gdzie jest mama i Zoe. No więc moja choroba wypędziła je prosto do Kanady do babci i dziadka. Lekarz kazał uważać mamie bo Zoey wciąż jest osłabiona przez co bardziej narażona na różne choroby, które mogłyby skończyć się jej pobytem w szpitalu, a tego żadne z nas nie chciało. Odrzuciłam kołdrę na bok i kręcąc głową zsunęłam nogi z łóżka siadając na nim z pochyloną głową tak, że moje ciemne włosy zasłoniły moją twarz. 
Muszę wziąć gorącą kąpiel, żeby się odświeżyć.
- Alex, ja zaraz muszę wyjść potrzebujesz czegoś? - podniosłam głowę i zobaczyłam w drzwiach ojca poprawiającego koszulę. 
Proszę, niech on nie idzie znowu do baru.
- Nie, dzięki. Pójdę się wykąpać - tata pokiwał głową spoglądając na zegarek, a ja podniosłam się powoli z łóżka i poprawiłam kołdrę wyrzucając wszystkie zużyte chusteczki. 
- Nie czekaj na mnie - wywróciłam oczami stojąc do niego tyłem i gdy usłyszałam jak drzwi się zamykają ruszyłam w stronę łazienki, w której od razu się zakluczyłam. 
Podeszłam do wanny i odkręciłam gorącą wodę, a podczas gdy ona powoli się napełniała pozbyłam się z siebie wszystkich lekko przepoconych ciuchów. 
Nienawidzę chorować. 
Westchnęłam wchodząc do środka, a moje ciało od razu się rozluźniło gdy tylko weszło w kontakt z wysoką temperaturą wody. Zanurzyłam się i było mi tak dobrze, że nie miałam ochoty wychodzić, więc przymknęłam oczy napawając się tą chwilą. Jednak wiedziałam, że nie mogę siedzieć tutaj wiecznie, bo woda w końcu zrobi się zimna, więc umyłam szybko głowę owocowym szamponem, a ciało kokosowym mydłem i wypuszczając wodę wyszłam z wanny od razu owijając się w puchowy ręcznik. Drugim owinęłam włosy robiąc z nich turban i stanęłam przed lustrem, ale czy muszę mówić, że nie spodobało mi się to co widzę? Pewnie nie. Bo to nigdy mi się nie podoba. 
Zaczerwienione policzki, nos, oczy pod którymi były lekkie sińce, popękane usta i do tego praktycznie skóra biała jak ściana. Nie mogąc dłużej patrzeć na swoje odbicie umyłam zęby i ruszyłam w stronę wyjścia lekko pochylona ponieważ ściągałam z głowy ręcznik, a gdy tylko znalazłam się w pokoju potarłam nim włosy, żeby je trochę osuszyć. 
- Boże jak ja nienawidzę ręczników. - podniosłam szybko głowę i pisnęłam wpatrując się szeroko otwartymi oczami w siedzącego na moim łóżku chłopaka. 
- Co ty tutaj robisz? - spytałam zasłaniając ciało drugim ręcznikiem, a uśmiech na jego twarzy jeszcze bardziej się poszerzył, gdy zobaczył moje czerwone ze wstydu policzki. 
- Twój tata mnie wpuścił... Przy okazji, bardzo fajny z niego facet. - spojrzał na ścianę kiwając z uznaniem głową, a ja zmrużyłam oczy zaciskając szczękę. 
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło, Justin. - szatyn westchnął i podniósł się z mojego łóżka idąc w moją stronę, a ja odruchowo objęłam się ramionami. 
- Widziałem twój wpis i wracając ze studia przyniosłem ci ciepłą zupę. - otworzyłam szerzej oczy i uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że trzyma w dłoni białą torebkę.
Dobra to rekompensuje jego niezapowiedzianą wizytę.
- Dziękuję, jesteś wielki. - cwany uśmiech wdarł się na jego twarz podczas gdy prawą ręką strzepywał sobie z lewego ramienia niewidzialny pył. 
- Każda mi to mówi. - pokręciłam głową i uderzyłam go w ramię, a z jego ust wymsknęło się parsknięcie, a po chwili głośne ziewnięcie. Chyba był zmęczony.
- Dupek - szepnęłam przymykając oczy, a gdy je otworzyłam zauważyłam, że jego wzrok lata od góry do dołu analizując moje ciało. - Dobra to ja może się ubiorę. 
- Och, nie musisz. Tak jest dużo lepiej. - pokręciłam głową uderzając go tym razem w tors i to trochę mocniej niż wcześniej - Nie bolało. 
Zignorowałam to podchodząc do komody, wyciągnęłam z niej komplet białej koronkowej bielizny i udałam się do szafy, żeby wybrać sobie czyste ubrania. Wzięłam grube dresowe spodnie, czerwoną bokserkę, która zawsze przylegała do mojego ciała i brązowy luźny sweter z długimi rękawami, który sięgał mi do żeber. 
- Czuj się jak u siebie, a ja zaraz wrócę - wzięłam te wszystkie rzeczy pod pachę i odwróciłam się o 180 stopni, a Justin leżał sobie wygodnie na moim łóżku z nosem w laptopie. - Tak, właśnie. 
Szepnęłam kręcąc głową i weszłam z powrotem do łazienki mocno trzymając ręczniki, żeby mi nie spadły, a gdy już znalazłam się w innym pomieszczeniu wypuściłam powietrze z ust. 

Jaki on słodki, przyniósł ci ciepłą zupę. Lubi cię.

Uśmiechnęłam się sama do siebie podchodząc do umywalki w tym samym czasie zrzuciłam po drodze ręcznik, a następnie posmarowałam ciało owocowym balsamem, popękane usta błyszczykiem i szybko się ubrałam. Zaraz po nałożeniu na włosy odżywki rozczesałam je i obserwowałam jak zaczynają się kręcić. Muszę je ściąć. Zdecydowanie

Love me like you do, like you do
Hold me tight and don't let go
What am I to do? When you love me like you do
Like you do, hold me tight and don't let go


Ściągnęłam brwi i podeszłam do drzwi, a moja głowa automatycznie zaczęła się kiwać z uznaniem gdy delikatny głos Justina przedzierał się do środka praktycznie pieszcząc moje uszy. 
Gdyby parę miesięcy temu, ktoś mi powiedział, że Justin Bieber będzie siedział u mnie w pokoju i śpiewał piosenkę nie uwierzyłabym.
Nie znałam tego utworu, ale muszę przyznać, że zapowiadał się świetnie, więc postanowiłam, że poczekam jeszcze chwilę, żeby móc usłyszeć ciąg dalszy.

Baby, baby, baby
Teach me, teach me, teach me
Show me, show me, show me
The way to your heart
 
Oh, my baby, baby
I'm begging, lady, lady
Put me in the middle
That's where I'ma start


Nastąpiła cisza, a mnie zatkało bo piosenka była niesamowita i zdecydowanie jeszcze nie wyszła, bo znałam wszystkie utwory z jego płyt praktycznie na pamięć.
Tak, wiem, powinnam go nienawidzić, ale nie mogłam. 
Muszę się przyznać, że czytałam o nim codziennie, oglądałem jego zdjęcia i słuchałam jego muzyki, a także mimo tego co stało się w przeszłości - wspierałam go. Nie zdawał sobie z tego sprawy, ale nie mogłam znieść jak był smutny i uśmiechałam się gdy on się uśmiechał, bo na tym polega miłość, prawda? 
Kochałam go i wciąż coś do niego czuję, nieważne ile wycierpiałam chciałam być przy nim nawet jako koleżanka/przyjaciółka/fanka. Chciałam, żeby on też przy mnie był. Chciałam, żeby było tak jak dawniej. 
- Hey, Alex? Żyjesz tam? - otrząsnęłam się z zamyślenia odsuwając od drzwi i przełknęłam ślinę wychodząc z łazienki. 
- Tak - weszłam do pokoju i zobaczyłam jak szatyn stoi przy szafce odwrócony do mnie tyłem.
- Jeździsz konno? - podeszłam do łóżka i usiadłam na nie sprawdzając czy coś poprzestawiał mi w laptopie. 
- Od 5 lat - poczułam jak łóżko koło mnie się ugina, więc odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam jak chłopak siedzi na nim lekko pochylony. 
Coś było nie tak. 
- Wszystko w porządku? - spojrzałam na niego ściągając brwi, a jedyne co usłyszałam to głośne westchnięcie. 
- Pokłóciłem się z Seleną... Znowu. - westchnęłam chociaż poczułam dziwne ukłucie w okolicy serca, gdy padło jej imię, ale wiedziałam, że on ją kocha i że dziewczyna jest dla niego ważna.
Zbliżyłam się do niego na kolanach i usiadłam tyłkiem na piętach po jego lewej stronie, a gdy zobaczyłam te smutne piwne oczy myślałam, że zacznę płakać. On nie zasługuje na to, żeby cierpieć, więc muszę coś z tym zrobić. 
- Kochasz ją, prawda? - spytałam na co on spojrzał na mnie dziwnie, ale po chwili przytaknął - A ona kocha ciebie. - ściągnął brwi zapewne nie wiedząc do czego zmierzam - Nie masz się o co martwić. Kochacie się a to najważniejsze, wszystko inne nie ma znaczenia. Bo jestem pewna, że pod koniec tego dnia już o wszystkim zapomnicie. 
- Tym razem jest inaczej - westchnął a ja skrzywiłam się kładąc mu dłoń na ramieniu - Ona myśli że ją zdradzam. 
- Co? - zaśmiałam się, ale widząc jego wzrok spoważniałam - Przepraszam - szepnęłam - Dlaczego tak myśli? Przecież w życiu byś czegoś takiego nie zrobił. 
Znałam Justina bardzo dobrze i wiedziałam, że nie jest zdolny do czegoś takiego. Tak wychowała go Pattie, ale sam również doskonale wie, że dziewczynie należy się szacunek a w związku najważniejsza jest szczerość. 
Mimo, że ta rozmowa cholernie mnie bolała, bo nie dość, że szatyn jest przygnębiony to jeszcze wiem, że jest przygnębiony z powodu Seleny, którą kocha i to właśnie jest bardzo duży neonowy znak informujący o tym, że nie mam u niego szans. 
- Wiesz co? Nie ważne. Nie rozmawiajmy teraz o moich problemach. - pokiwałam głową oblizując wargi i westchnęłam. - To co będziemy robić? - klasnął w dłonie obracając się w moją stronę, a ja uniosłam brwi i po chwili uśmiechnęłam się zabierając rękę z jego ramienia. 
- Ja zamierzałam oglądać film - wskazałam na białe urządzenie leżące na łóżku podkreślając słowo 'ja', a Justin pokiwał głową. 
- Mi pasuje. Jaki? - zaśmiałam się nie dowierzając, a on uśmiechnął się do mnie szeroko ściągając swoje czarne Supry i skórzaną kurtkę rzucając to wszystko na podłogę. 
Czy on właśnie wprosił mi się na film?
- 'Człowiek na krawędzi' czy jakoś tak - pokiwał głową i podsunął się na łóżku idąc na jego prawą stronę podczas gdy ja obserwowałam każdy jego ruch. 
Położył się na plecach biorąc laptopa na swój brzuch i podniósł głowę spoglądając na mnie z uniesionymi brwiami. 
- No na co czekasz? Oglądasz czy nie? - otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale wywróciłam tylko oczami i podsunęłam się siadając koło niego, gdy jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech. 
- Wiesz, powinieneś się uśmiechać częściej - szepnęłam od razu tego żałując bo donośny śmiech chłopaka rozniósł się po pokoju. 
- Czemu? - wzruszyłam ramionami oblewając się rumieńcem, bo kurczę nie umiem nigdy ugryźć się w język. 

Idiotka.

- No powiedz! - popchnął mnie lekko ramieniem, a ja zaczęłam wyginać swoje palce u dłoni. - No dalej... Lexi... - spojrzałam na niego słysząc to zdrobnienie, którym zawsze mnie nazywał i dostrzegłam jego szeroki uśmiech, więc westchnęłam. 
- W porządku. No bo... Matko... Muszę? - pokiwał głową wciąż się uśmiechając - Masz bardzo ładny uśmiech, okej? - spojrzałam w lewo czując ciepło na policzkach. 
- Aw, to było bardzo słodkie - poczułam jak jego lewa ręka oplata moje ramię, więc przeniosłam zmrużone oczy na prawo bo wiedział jak nie lubię tego określenia i wtedy jego miękkie usta spotkały się z moim policzkiem, a ja czułam jak moje ciało zaczyna wariować - Ty też masz ładny uśmiech i nie tylko. 
- Dz..dzięki - spuściłam głowę czując jak moje policzki się prawie palą i to nie od gorączki, a chłopak zaśmiał się przytulając mnie do swojego boku, co wprawiło moje ciało w dreszcze. 
- Zimno ci? - pokręciłam głową, a on nakrył nas do pasa kołdrą i odchylił się do tyłu ciągnąc mnie za sobą, tak, że jego głowa oparta była na poduszkach leżących przy zagłówku, a mój prawy policzek leżał na jego torsie. Od którego nawiasem mówiąc biło niesamowite ciepło. 
Czy on zdawał sobie sprawę jak to musi wyglądać? Przecież tak leżą pary! 
- Justin? 
- Tak? - spojrzałam na niego zadzierając głowę do góry. 
- Wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda? Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram. - czułam jak na moje policzki wlewa się rumieniec, gdy jego oczy wpatrywały się w moje.
- No ja mam nadzieję. Ja też tutaj jestem, jakbyś mnie potrzebowała - uśmiechnął się przyciskając mnie mocniej do swojego boku a ja przełknęłam ślinę odpowiadając my uśmiechem. 
Musiał to wiedzieć. Musiał wiedzieć, że jestem przy nim.  
- Dobra teraz oglądamy - położyłam swoją lewą dłoń pod moim prawym policzkiem na jego torsie, a prawą dłoń na swoim lewym boku, tak, że moje ramiona były praktycznie skrzyżowane na mojej klatce piersiowej, a lewa dłoń Justina masowała delikatnie moje lewe ramie. 
Cholera on wysyła naprawdę mylne sygnały, przecież on ma dziewczynę! To znaczy są teraz pokłóceni...

Tak, ale to wciąż jego dziewczyna.

Ten durny głosik jak zwykle ma rację. Cholera w co ja się wpakowałam? 
Oglądałam film czując jak jego tors unosi się i opada, a do mojego ucha docierało równomierne bicie jego serca. Zacisnął dłoń mocniej na moim ramieniu, a ja poczułam jak ogarnia mnie senność, bo oczy same zaczęły mi się przymykać i podniosłam głowę odwracając ją tak aby móc dojrzeć twarz Justina. Otworzyłam szeroko oczy unosząc wysoko brwi. 
Spał! 
Jego oczy były zamknięte, usta lekko uchylone a twarz miał nadzwyczaj spokojną i teraz mogłam doskonale dostrzec jaki był idealny. Wyglądał tak słodko, że nie miałam serca go budzić, więc wyłączając film zamknęłam laptopa i pochyliłam się nad śpiącym chłopakiem aby odłożyć białe urządzenie na szafkę nocną. Uśmiechnęłam się gdy ścisnął moje ramię pocierając je i tym samym przyciągnął mnie bliżej siebie. 
Nie powiem, podobało mi się to. Bardzo.
Wzięłam kołdrę i podciągnęłam ją wyżej zakrywając jego tors, który swoją droga opinała bardzo obcisła biała bokserka, więc było widać każdy mięsień jaki zdobił jego ciało. 
Robił wrażenie. 
Położyłam głowę na jego torsie i przymknęłam oczy, czując się tak spokojnie, bezpiecznie, a co najważniejsze szczęśliwie. Miałam wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu. 
Dziwne, nie? 

                                                              ~*~
Usłyszałam wibracje, więc powoli i niechętnie otworzyłam jedno oko, a później kolejne zdając sobie sprawę co działo się wcześniej. Kątem oka dostrzegłam unoszący się i opadający tors śpiącego chlopaka, a gdy podniosłam lekko głowę spoglądając na moje lewe biodro zobaczyłam tam jego lewą dłoń splecioną z moją prawą. Moje serce zaczęło bić szybciej, a ciałem wstrząsały dreszcze spowodowane jego dotykiem, który zawsze wprowadzał mnie w taki stan. Znowu usłyszałam wibracje, więc przeniosłam wzrok na szafkę nocną i zobaczyłam tam migający telefon, który należał do Justina. 
- Justin... - szepnęłam kładąc swoją lewą dłoń na jego torsie i delikatnie go szturchając, a on mruknął coś pod nosem przyciskając mnie mocniej do swojego boku. - Justin, twój telefon dzwoni - szturchnęłam go mocniej, a jego oczy powoli się otworzyły i widziałam jak jeździ nimi po suficie by po chwili pochylić głowę i spojrzeć na mnie.
- O hej - mruknął lekko zachrypniętym głosem, który brzmiał strasznie seksownie i przetarł twarz prawą dłonią lekko się do mnie uśmiechając. 
- Twój... twój telefon dzwoni. - mogłabym przysiąc, że widziałam coś w jego oczach i miałam wrażenie, że podoba mu się ta sytuacja, bo gdy powoli oderwał ode mnie swój wzrok przenosząc go na szafkę to jęknął. 
- To mama - złapał za telefon, a ja wyswobodziłam swoją prawą rękę z jego lewej i podniosłam się dokładnie lustrując jego twarz. - Cześć, mamo. 
Przyłożył telefon do ucha i podniósł się do pozycji siedzącej, a do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi, więc ściągnęłam brwi, bo nie miałam zielonego pojęcia, kto to może być. 
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie, który wskazywał godzinę 18.37 i odrzuciłam kołdrę na bok schodząc z łóżka, chociaż tak naprawdę nie miałam na to najmniejszej ochoty. 
- U Alex - obróciłam się w stronę Justina, a ten się do mnie uśmiechnął głośno ziewajac, więc ruszyłam dalej w stronę drzwi i wyszłam z pokoju zmierzając w dół. 
Zeszłam ze schodów, gdy dzwonek rozległ się drugi raz i wywróciłam oczami wzdychając.
- Już idę - złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi, a gdy zobaczyłam kto stał po ich drugiej stronie miałam ochotę szybko zamknąć je z powrotem. 
- Cześć - oblizałam usta naciągając rękawy swetra i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej prychając. 
- Czego chcesz, Dean? - stał na wycieraczce z dłońmi w przednich kieszeniach spodni, a na ramionach miał zarzuconą czarną skórzaną kurtkę i jego zaciśnięta szczęka sprawiała wrażenie, że nad czymś intensywnie myśli. 
Wyglądał naprawdę dobrze. 

Dobrze? Chciałaś chyba powiedzieć, że wyglądał nieziemsko.
 
Czy to jakiś dziwny dzień 'odwiedź Alex' i nikt mnie o tym nie poinformował?
Cholera, dlaczego właśnie ja?
- Nic, ja tylko... - chłopak na sekundę spojrzał na schody znajdujące się za moimi plecami i mogłabym przysiąc, że jego wyraz twarzy zmienił się na bardziej zły, ale później pojawił się na niej cwany uśmiech. 
Chciałam odwrócić głowę i zobaczyć na co patrzy, ale nie było mi to dane ponieważ poczułam jego dłonie na swoich policzkach, a chwile później jego usta na moich. 
Tylko nie to.
Moje ręce opadły wzdłuż mojego ciała, a następnie podniosłam je w górę chcąc odepchnąć chłopaka, bo ten napierał na moje usta swoim językiem chcąc uzyskać dostęp do środka. Jego oczy były zamknięte, a moje wciąż otwarte, więc mogłam to wykorzystać. Położyłam dłonie na jego torsie i starałam się go odepchnąć, ale byłam za słaba. 
Byłam wściekła za to, że pocałował mnie drugi raz i to zupełnie mnie dezorientując , ale moje durne ciało domagało się więcej. Moje usta chciały się otworzyć dalej mu pełny dostęp do środka jednak moja duma trzymała je zamknięte. Tak na marginesie - całował świetnie. 
Co jest ze mną nie tak? 
Poczułam szarpnięcie za lewy łokieć i niemal poleciałam do tyłu odrywając się od chłopaka. 
- Trzymaj swoje brudne łapy z dala od Alex, kretynie.

O kurwa.


_______________________________________________

Sorki, że nie dałam rozdziału wcześniej, ale pojechałam na zupełne zadupie gdzie nie było internetu!
Nie było internetu!
Ledwo przeżyłam.
Ale za to rozdział jest dłuższy i to chyba o wiele. 
Piszcie co sądzicie :)
Bardzo cenie sobie waszą opinię. 
Dziękuję za tak miłe komentarze i za tak dużą ilość wyświetleń! 
Co powiedzie na to, żeby dodawanie rozdziałów zależało od was?
Jeśli chcecie, żeby pojawił się następny rozdział miło by było gdyby pod tym znalazło się 15 komentarzy. 
Wiem, że to głupie, ale chciałabym wiedzieć co sądzicie o tym blogu, bo piszę go dla was. 
DZIĘKUJĘ ♥
Do następnego :)
15 komentarzy = nowy rozdział :)

czwartek, 4 lipca 2013

10. Trust

- Wsiadaj, podrzucę cię. - skrzywiłam się przełykając ślinę i potrząsnęłam głową zaciskając mocniej dłonie na moich przedramionach tak, że niemal wbijałam w nie paznokcie.
- Nie trzeba. Poradzę sobie. - widziałam jak Justin wywraca oczami i kręci głową. 
- Daj spokój jesteś przemoczona i przemarznięta. Wsiadaj - spojrzałam w dół na chodnik oblizując mokre od deszczu, a także drżące z zimna wargi i przygryzłam je od środka nie wiedząc co mam zrobić. - Bo zaraz tam podejdę i sam wsadzę cię do środka.
- Dobra - zrezygnowana wywróciłam oczami i zrobiłam dwa kroki do przodu łapiąc za drzwi podczas gdy Justin się wyprostował wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku. 
Wślizgnęłam się na siedzenie zamykając za sobą samochód, a chłopak odchylił się do tyłu szukając czegoś i po chwili podał mi miękki koc. 
- Masz okryj się tym. - pokiwałam głową zrzucając torbę pod nogi i zapięłam pas, a następnie owinęłam się kocem podczas gdy Justin podkręcił ogrzewanie.  
- Dziękuję. - szepnęłam drżącym głosem czując na sobie jego wzrok, a on ruszył z piskiem opon uśmiechając się delikatnie. 
- Nie ma za co. Masz ochotę na ciepłą kawę? - skinęłam niepewnie głową wciąż trzęsąc się z zimna chociaż nie powiem było mi już trochę cieplej. 
W samochodzie panowała cisza, którą co chwile przerywały moje zgrzytające zęby i warkot silnika, ale mi to nie przeszkadzało i najwidoczniej Justinowi też nie bo cicho nucił coś sobie pod nosem kołysząc się na boki. 
Zacisnęłam lewą dłoń na udzie przymykając oczy i starałam się uspokoić drżące z zimna ciało, ale nie pomogło mi w tym nawet pocieranie prawą dłonią lewego ramienia. 
- Hej, dobrze się czujesz? - otworzyłam oczy spoglądając w lewo, a chłopak zerkał na mnie co chwile ze zmartwieniem wymalowanym na swojej idealnej twarzy i przełykając ślinę pokiwałam szybko głową. 
- Tak, tylko...trochę mi zimno. - posłałam mu delikatny uśmiech pociągając nosem, a jego następny ruch sprawił, że moje serce niemal stanęło by sekundę później przyspieszyć swoje bicie i pędząc z prędkością światła. 
Wyciągnął prawą rękę w stronę mojego uda i złapał za moją lewą dłoń łącząc nasze palce razem, a po moim ciele rozeszła się fala gorąca, gdy zaczął masować ją kciukiem. 
- Lepiej? - przymknęłam uchylone usta widząc jego uśmiech, a także uniesione brwi i potrząsnęłam głową wyrywając się z szoku. 
- Lepiej - chrząknęłam przełykając ślinę i przeniosłam wzrok przed siebie kątem oka zerkając na nasze splecione dłonie, które leżały na moim lewym udzie. 

Ale co z Seleną? On ma dziewczynę. 

To przyjacielski gest.

Tak, jasne. Poza tym wy nie jesteście 'przyjaciółmi'.

Westchnęłam ponieważ po raz kolejny głos w mojej głowie miał rację i zagryzłam od środka wargi przekręcając głowę w lewo, bo Justin zatrzymał samochód otwierając okno po swojej stronie. 
Byliśmy w drive thru w Starbucksie.
- Poproszę dwie kawy - przechylił się lekko w lewo i puszczając kierownice podrapał się pod policzku - Jaką chcesz? - Zwrócił się do mnie posyłając mi uśmiech, a ja wzięłam głębszy wdech zastanawiając się co bym wypiła. 
- W sumie cokolwiek, byleby tylko było gorące. - zaśmiałam się, a Justin skinął głową i odwrócił się w stronę kobiety w okienku, która dziwnie nam się przyglądała. 
- Dwie Cappuccino. 
- Dobrze - wbiła coś w kasę i gdy zapytał czy to wszystko, a szatyn skinął głową posłała mu zalotny uśmiech - Zapraszamy do następnego okienka i proszę przygotować 8 dolarów i 78 centów. 
Justin nie zamykając okna ruszył do przodu, gdzie wskazała rudowłosa kobieta i gdy podjechaliśmy do drugiego okienka puścił moją rękę, żeby odebrać zamówienie. 
- Dwie Cappuccino... To będzie 8.78 - chłopak skinął głową odbierając kubki i podał mi je, a sam wyciągnął portfel z kieszeni płacąc. 
Zamknął okno i ruszył do przodu nie chcąc reszty, a następnie zatrzymał samochód kawałek dalej, żeby móc spokojnie wypić kawę.
- Dobra, to teraz do domu, tak? - zapytał patrząc na mnie, a ja podałam mu kubek i przełknęłam ślinę kręcąc głową. 
- Nie mogę wrócić jeszcze do domu - upiłam łyk kawy, która była bardzo gorąca i ciepło rozeszło się po moim żołądku. 
- Czemu? 
- Bo jest 11.40, a do 14.25 powinnam być w szkole. - westchnęłam oplatając dłońmi kubek, a Justin pokiwał głową ze zrozumieniem. 
- To co robimy?
- My? - zaśmiałam się. - Już i tak wystarczająco mi pomogłeś. Wiesz co... - postanowiłam, że nie będę go dłużej wykorzystywać i zaczęłam odpinać pas. - Pewnie masz dużo pracy, nagrywanie i te sprawy, więc nie będę cię zatrzymywać. 
Obserwował mnie bardzo dokładnie ze ściągniętymi brwiami. 
- A ty co zrobisz? - wzruszyłam ramionami odkładając koc na tylne siedzenie i puściłam pas łapiąc za torbę. 
- Posiedzę w Starbucksie - wymyśliłam na poczekaniu, a Justin zaśmiał się kręcąc głową.
- Nie ma mowy. Zapinaj pas z powrotem - teraz to ja ściągnęłam brwi, a on przeniósł wzrok przed siebie i odpalił samochód.
- Bo jedziemy? - spytał jakby to było bardzo oczywiste, a ja jestem głupia bo w ogóle spytałam. 
- No dobrze, ale gdzie? - otworzył szufladkę na kawę i wstawił tam kubek, a ja posłusznie zapięłam pas wciąż patrząc na niego zdziwiona. 
- Do mnie.

                                                                         ~*~

- Serio tak powiedziała?! - spytałam między salwami śmiechu, a Justin pokiwał głową trzymając się za brzuch, który zapewne bolał go od 15-minutowego śmiechu. 
- A najlepsze jest to, że nie miała pojęcia, że za nią stoję! - parsknęłam śmiechem kręcąc głową i otarłam łzy spoglądając na chłopaka. 
- Nie no muszę ją kiedyś poznać. Ta mała jest zabójcza. 
- A żebyś wiedziała. Ona i Jaxon to są nieźli agenci - uśmiechnęłam się dopijając ciepłą herbatę i spojrzałam na godzinę. 
- Ja już się muszę zbierać... - Justin powędrował wzrokiem w miejsce na które ja spoglądałam i wziął głębszy wdech, a następnie uśmiechnął się do mnie. 
- Odwiozę cię. - pokręciłam głową podnosząc się z jego łóżka, tak szybko, że niemal dresowe spodnie które mi pożyczył spadły mi na podłogę. 
- Nie, już i tak bardzo mi pomogłeś. Kupiłeś mi kawę, za którą tak nawiasem mówiąc muszę ci oddać, pożyczyłeś mi swoje ciuchy, a do tego przetrzymałeś mnie u siebie w domu do 15.10. - zaczęłam wyliczać, a szatyn uśmiechnął się również wstając. 
Był wyższy ode mnie więc musiał schylić głowę, żeby spojrzeć mi na twarz, a ja swoją musiałam lekko unieść, żeby dobrze go widzieć.
- To mogę zrobić jeszcze tą jedną rzecz. - uśmiechnęłam się szeroko, kręcąc głową z politowaniem i zabrałam swoje jeszcze wilgotne ciuchy z krzesła na którym powiesiłam je zaraz po tym jak Justin osuszył mi je w suszarce. 
- Dobra, niech ci będzie - ruszyłam w stronę wyjścia zabierając pod drodze swoją torbę, a chłopak ruszył za mną. 
- A i nie musisz mi oddawać za kawę. - odwróciłam się gwałtownie na pięcie tak, że niemal Justin się ze mną zderzył i odchrząknęłam przełykając ślinę, gdy był tak blisko mnie. 
- Dobrze, w takim razie następnym razem ja płacę. - uśmiechnęłam się unosząc brwi przez co nie mógł się nie zgodzić i pokiwał głową kapitulując.
- Potraktuje to jako zaproszenie - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i zeszłam schodami na dół do ogromnego holu, a Justin szedł zaraz za mną. - O nie.
- Co się stało? - odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam, że chłopak przystanął spoglądając za okno.
- Paparazzi - jęknęłam przełykając ślinę, a następnie przeniosłam swój wzrok na Justina.
- Co teraz? 
- Spokojnie coś wymyślimy - uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałam mu tym samym. 
- Wiesz... mogę wyjść tyłem i sama wrócić do domu. - szepnęłam, a Justin podszedł bliżej mnie kręcąc głową. 
- Zapomnij, Shawty. - rozejrzał się dookoła i zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu, a ja uśmiechnęłam się gdy nazwał mnie 'shawty'. Kiedyś często tak do mnie mówił. - Założysz moją bluzę, kaptur i okulary, a wtedy nikt cię nie pozna. 
Pokiwałam głową, bo to faktycznie mogło się udać. Miałam na sobie szare dresowe spodnie Justina, jego czarny T-shirt i teraz będę miała jeszcze jego bluzę, wszystko było na mnie trochę za duże, więc nikt nawet nie pozna, że jestem dziewczyną.
- Jejku niedługo wyniosę całą twoją szafę jak tak dalej pójdzie - zaśmiałam się zakładając fioletową bluzę, którą podał mi chłopak i zapinając ją usłyszałam jego słodki śmiech. 
- Cóż moje ciuchy leżą na tobie lepiej niż na mnie. Masz jeszcze to - uśmiechnęłam się biorąc od niego jego czarną czapkę typu fullcap z białym napisem 'DOPE'.
 - Chciałbyś - pokręciłam głową zakładając na nią czapkę daszkiem do przodu, a następnie zarzuciłam na nią kaptur. Justin podał mi okulary przeciwsłoneczne chociaż na dworze wciąż padało, więc szybko wsadziłam je na nos, a gdy byłam już gotowa do wyjścia rozłożyłam ręce na boki i obróciłam się wokół własnej osi. 
- I jak wyglądałam? - złapałam za daszek czapki robiąc kaczy dzióbek, a Justin głośno się zaśmiał. 
- Jak Ryan albo Chaz - wywróciłam oczami chociaż on nie mógł tego dostrzec przez okulary i skrzywiłam się zakładając ręce na biodra.
- Miałam nadzieje, że wyglądam bardziej jak jakiś gangster - jęknęłam, a Justin podszedł do mnie i kładąc dłoń na moich plecach obrócił mnie tak, że ramie w ramie ruszyliśmy w stronę drzwi wyjściowych. 
- Chodź, gangsterze - uśmiechnęłam się dumnie, ale zanim wyszliśmy na zewnątrz stanęliśmy przed drzwiami, żeby chłopak mógł mi udzielić ostatnich wskazówek. 
- Moi ochroniarze stoją na zewnątrz. Jeśli nie chcesz mieć jutro przed domem tabunu dziennikarzy to trzymaj głowę nisko i choćby nie wiem co nie patrz w obiektywy. Tylko idź prosto do mojego samochodu, okej? - pokiwałam głową oddychając głęboko, a Justin potarł moje ramiona dodając mi otuchy - Spokojnie będę tam z tobą. 
- Łatwo ci mówić - burknęłam, a on wzruszył ramionami i wziął kluczyki od swojego samochodu, podczas gdy ja bardziej naciągałam kaptur na twarz. 
- Gotowa? - skinęłam głową, a szatyn otworzył drzwi i od razu podeszła do nas dwójka groźnie wyglądających mężczyzn. 
Schyliłam głowę dodatkowo zasłaniając twarz swoimi ciuchami, a Justin położył swoją dłoń na moich plecach i poprowadził mnie w stronę samochodu. 
Szłam zupełnie na oślep widząc tylko chodnik i modliłam się w duchu, żeby żadnej z nich nie zobaczył mojej twarzy, bo moje życie było by wtedy skończone. 
Skrzywiłam się słysząc krzyki blisko mnie, ale w mgnieniu oka ochroniarz Justina zbliżył się do mnie osłaniając mnie przed intruzami, a Justin objął mnie mocniej dodając otuchy.
- Justin tutaj! 
- Justin, kto to jest?! 
- Bieber, spójrz tutaj! 
Paparazzi nie dali by mi żyć i doskonale zadawałam sobie z tego sprawę dlatego też nie odsłoniłam twarzy nawet wtedy kiedy Justin wpuścił mnie do samochodu. Gdy tylko usłyszałam, że zamyka drzwi z mojej strony, po chwili otwiera ze swojej i siada za kierownicą odetchnęłam z ulgą. 
- Szaleństwo, co? - pokiwałam głową słysząc trzaśnięcie drzwi i ryk silnika, więc bardzo ostrożnie zapięłam pas - Z drogi! 
Usłyszałam krzyk Justina i stukanie jego palców o kierownicę, a gdy tylko do moich uszu dotarł pisk opon, a samochód ruszył do przodu podniosłam głowę odsłaniając twarz. 
- Jejku, współczuję ci. - Justin westchnął, a ja spojrzałam na jego skupioną na drodze twarz. 
- Dzięki. Teraz tylko musimy ich zgubić i zmienić samochody. - otworzyłam szerzej oczy i westchnęłam pocierając czoło. 
- Gdybym wiedziała, że tak będzie to bym wymknęła się tym tyłem. - szepnęłam ale Justin mnie usłyszał i spojrzał na mnie na ułamek sekundy. 
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że bym cię złapał? - prychnęłam krzyżując ręce na piersiach. 
- Tak jasne. 
 Przez całą drogę rozmawialiśmy jak za starych dobrych czasów. Justin dokończył opowiadać mi historię o swoim rodzeństwie, opowiadał o koncertach, o Selenie i ich problemach. A gdy spytałam dlaczego mi o tym mówi i czy nie boi się, że komuś o tym opowiem, powiedział, że mi ufa. 

Ufa mi.

Co prawda w życiu bym tego nikomu nie powiedziała, ponieważ umiem trzymać język za zębami, a poza tym on zawsze mógł mi powiedzieć wszystko tak samo jak ja jemu. 

Wszystko? 

No dobrze, prawie wszystko. 

- Na pewno nie chcesz wejść? - spytałam odpinając pas, a Justin lekko się skrzywił. 
- Z chęcią, ale muszę coś jeszcze załatwić. - zagryzłam dolną wargę i pokiwałam ze zrozumieniem głową otwierając drzwi - Ale spokojnie, jeszcze cię odwiedzę. 
- Trzymam cię za słowo poza tym muszę ci oddać ciuchy. - uśmiechnęłam się szeroko, a chłopak odpowiedział mi tym samym pochylając się lekko w moją stronę, żeby przytulić mnie na pożegnanie.
Również się nachyliłam obejmując go i przejechałam dłonią po jego placach wdychając jego ładny zapach, a gdy tylko się od niego odsunęłam zaczęłam wychodzić z samochodu. 
- Hej, Alex? 
- Hm? - zatrzymałam się pochylając lekko zanim zamknęłam drzwi i ściągnęłam brwi czując jak deszcz pada na moje plecy. 
- Tęskniłem za tym. - wskazał palcem między naszymi osobami i uśmiechnęłam się czując jak czerwień oblewa moje policzki, a moje serce o mało co nie wyskoczyło z klatki piersiowej. 
- Tak, ja też. Pa, Justin - trzasnęłam drzwiami i odwróciłam się idąc w stronę ganku, a za sobą usłyszałam pisk opon przez co uśmiech sam wpełzł na moją twarz.

_____________________________________________
 
Hej, hej, hej! 
Co tam ?
Mam nadzieję, że tęskniłyście trochę ;) 
Nie, no żartuje :)
Liczę na to, że rozdział się wam spodoba. 
Dajcie znać co o nim sądzicie, bo dla mnie osobiście nie jest taki zły. 
Dziękuję, za te wszystkie miłe komentarze :)
Uwielbiam was ;*
PLUS dziękuję za te ponad 6,4 tys wyświetleń! 
Dziękuję dziękuję dziękuję!