sobota, 16 sierpnia 2014

34. One beer

Siedziałam na kanapie i zamiast skupić się na filmie, który trwał już dobre 45 minut myślałam o scenariuszu dostarczonym mi tydzień temu. Przeczytałam prawie cały i od razu go pokochałam, więc miałam nie lada dylemat. Mama mówiła mi, że mogę iść na przesłuchanie i spróbować swoich sił, najwyżej nie dostanę roli, ale przynajmniej się starałam. Oczywiście, że ma rację, ponieważ później dawałabym sobie nieźle do wiwatu żałując swojej decyzji o niepójściu i zastanawiałabym się co by było gdyby, a tego z pewnością nie chcę. Przesłuchanie jest za 3 tygodnie, więc do tej pory powinnam ogarnąć kilka scen i jakoś psychicznie się przygotować. 
- Skarbie?
- Hm? - oderwałam wzrok od ekranu telewizora i podniosłam głowę spoglądając na szatyna, a on uważnie jeździł wzrokiem po mojej twarzy. 
- Gdzie mi uciekłaś? - uniosłam jedną brew i przechyliłam lekko głowę, a kciuk jego prawej dłoni gładził moją lewą. 
- O czym ty mówisz? Przecież tu jestem, głuptasie - chłopak westchnął i delikatnie się uśmiechnął. 
Był cholernie zmęczony i było to widać, ale nie, uparł się że zostanie u mnie na chwilę. 
Siedzimy już na kanapie ponad 2 godziny. 
- Ciałem może tak, ale myślami nie bardzo - schyliłam lekko głowę z uśmiechem jak jakieś przyłapane na złym uczynku dziecko i pokręciłam nią biorąc głębszy wdech. 
- Przepraszam - poczułam jak całuje mnie w czoło, więc podniosłam głowę powoli i spojrzałam na jego zmęczoną twarz przez  co momentalnie ogarnęła mnie fala troski -Słuchaj wyglądasz na naprawdę zmęczonego nie chce ci się spać? Jest prawie jedenasta. 
- Nie chce mi się jechać do pustego domu. Wolę zostać tutaj z tobą - uśmiechnął się tak uroczo, że nie mogłam się opanować i pocałowałam go szybko w usta, a następnie nie puszczając jego dłoni podniosłam się z kanapy. 
- W takim razie śpisz dzisiaj u mnie - pociągnęłam go lekko w górę lewą rękę, ponieważ nasze dłonie były wciąż złączone i gdy tylko podniósł się z kanapy pozwoliłam sobie zaprowadzić go do mojego pokoju chociaż doskonale wiedział gdzie on jest. 
Ledwo powłóczył za mną nogami, ale gdy tylko znaleźliśmy się w środku zamknęłam drzwi, a on usiadł na łóżku, więc spokojnie podeszłam do szafy i wyciągnęłam jego dresowe spodnie, które kiedyś u mnie zostawił. 
Spał u mnie już kilka razy, wiec jego ciuchy dosłownie walają się po moim pokoju, ale mimo to zawsze jest mu gorąco, więc zazwyczaj śpi w samych bokserkach i czasami ewentualnie zakłada dresy.
- Masz tutaj dresy - odwróciłam się w jego stronę trzymając szare spodnie w dłoni, ale gdy zobaczyłam go wchodzącego pod kołdrę w samych bokserkach tylko się uśmiechnęłam odkładając dresy z powrotem do szafy. 
Zamiast tego wyciągnęłam sobie czarno czerwone szorty w kratkę i białą krótką koszulkę z dwoma czarnymi paskami na rękawach ruszając w stronę łazienki po czym do niej weszłam. 
Szybko się przebrałam i związałam włosy w wysokiego koka, a następnie umyłam zęby, zmyłam cały makijaż by po chwili wrócić do pokoju. 
Nie zamykałam drzwi nie chcąc obudzić Justina, ale ten jeszcze nie spał, więc szybko na palcach przeszłam do łóżka i wsunęłam się pod odkrytą kołdrę, którą szatyn przytrzymywał w górze. 
- Mogę się tutaj wprowadzić? - Odwróciłam się do niego tyłem i trzymałam przez chwilę głowę w górze, żeby położył prawą rękę na poduszce pod moją szyją.
- Chciałbyś zamienić swój ogromny dom na ten malutki? - objął mnie lewym ramieniem i mocno przycisnął mnie do siebie, nie zostawiając między nami ani milimetra przestrzeni. 
Czułam jego ciepły oddech na swojej szyi, gdy się w nią wtulił, a gęsia skórka i przyjemne dreszcze od razu sprawiły, że musiałam brać głębsze wdechy. 
Było mi tak dobrze, że moje oczy się same przymykały. 
- Miałem na myśli twoje łóżko - uśmiechnęłam się i położyłam swoją rękę na jego wtulając się bardziej w jego tors, a on przycisnął się jeszcze bardziej do mnie całując mnie w szyję. 
Całe moje plecy paliły ciepłem, ale było mi tak cholernie przyjemnie i wygodnie, że nie chciałam doświadczyć poranka. 
- Dobra, więc łóżko jest twoje - uśmiechnęłam się gdy z ust chłopaka wydostał się pomruk i przymknęłam oczy czując jak powoli odpływam. 
- Tak jak ty. 

~*~

Siedziałam wściekła przeglądając strony plotkarskie i miałam ochotę rzucić laptopem o ścianę. Justin wyjechał do Miami kilka dni temu i to nic złego, bo doskonale rozumiem, że takie jest jego życie, ale nie rozumiem dlaczego na najnowszych zdjęciach widzę jego wraz z jego byłą dziewczyną.
Zatrzasnęłam laptopa i wstałam energicznie z łóżka ignorując dzwoniący telefon. Szatyn próbował się ze mną połączyć już kilkanaście razy, ale postanowiłam nie odbierać. Jeszcze powiem za dużo w złości i nie będzie można tego odkręcić, a nieodbieranie to jak na początek idealna kara. Niech się pomęczy. Weszłam do łazienki i odkręciłam ciepłą wodę chcąc wziąć prysznic, który zazwyczaj pomagał mi rozluźnić moje ciało. Tak było i tym razem wraz z kokosowym żelem czułam jak całe napięcie ze mnie ulatuje. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się białym ręcznikiem, a z moich mokrych włosów spływały strużki wody torując sobie drogę po całym moim ciele, więc otarłam twarz wracając do pokoju. 
- Alex! - przez uchylone drzwi usłyszałam głos swojej rodzicielki, więc podeszłam do nich i wychyliłam się na korytarz. 
- Co jest? - przytrzymywałam ręcznik jedną dłonią, a drugą trzymałam za klamkę i poczułam jak włosy przyklejają się do mojej twarzy gdy tylko lekko się nachyliłam. 
- Telefon do ciebie! - zacisnęłam szczękę i wywróciłam oczami biorąc głębszy wdech. 
- Nie ma mnie! - cofnęłam się do pokoju i zamknęłam drzwi, bo doskonale wiedziałam kto to się dobija, a nie miałam najmniejszego zamiaru z nim rozmawiać. 
Byłam zazdrosna. Cholernie zazdrosna i nie mogłam nic na to poradzić. Jestem pewna, że gdybym usłyszała jego głos to jak czule do mnie mówi, to bym zmiękła i wybaczyła mu od razu, ale nie ma tak łatwo. 
Podeszłam do komody i z pierwszej szuflady wyciągnęłam bikini, a następnie wróciłam do łazienki, żeby je na siebie założyć. Kilka dni temu rozmawiałam z dziewczynami i jak tylko dowiedziały się, że odkąd tutaj jestem ani razu nie byłam na plaży mało co oczy nie wyszły im z orbit. Tak więc korzystając z pięknego dnia idziemy trochę poleniuchować, jednak wcale mi się to nie uśmiecha a to wszystko przez te zdjęcia, które rano zobaczyłam. 
Rozczesałam włosy i pozwoliłam im się lekko pofalować, a w duchu cieszyłam się, że Jess wczoraj zabrała mnie na depilacje chociaż bolało jak diabli to efekt jest świetny. Jestem pewna, że ludzie na ulicy słyszeli mój krzyk, a blondynka miała niezły ubaw dopóki sama nie weszła do gabinetu. Nasmarowałam ciało masłem kakaowym, bo nie dość, że ślicznie pachnie to jeszcze pomoże mi opalić się na brązowo i założyłam bikini, które mimo swojego koloru podchodzącego pod róż bardzo mi się podobało. Wróciłam do pokoju i wyciągnęłam z szafy spodenki jeansowe, a także jakąś białą koszulkę, a gdy mój strój był kompletny spakowałam do plecaka duży ręcznik plażowy z czarnym koniem. Dorzuciłam jeszcze kilka rzeczy takich jak krem z filtrem, książkę, słuchawki, kolejny ale nieco mniejszy ręcznik i w sumie byłam gotowa do wyjścia. 
Schowałam telefon do tylnej kieszeni spodenek i nałożyłam gumkę do włosów na prawy nadgarstek koło kilku bransoletek, a następnie zgarnęłam klucze z szafki i wyszłam z pokoju. 
Było już dziesięć po dziewiątej, a miałam być po Jess punktualnie o dziewiątej, więc nasłucham się od blondynki, że po raz kolejny się spóźniłam, ale ciężko było mi odejść od laptopa. 
- Jadę z dziewczynami na plażę, jak coś to mam przy sobie telefon! - zbiegłam schodami w dół i zatrzymałam się na chwilę przed salonem w którym siedziała mama, a kobieta nawet nie odwróciła się w moją stronę. 
- Baw się dobrze - skinęłam głową i wyszłam z domu podbiegając do samochodu, a gdy tylko znalazłam się w środku włączyłam radio wycofując z podjazdu. 

~*~

- Oj no nie daj się prosić - usłyszałam jęk blondynki i westchnęłam otwierając lewe oko, a dziewczyna przyglądała mi się klęcząc na swoim ręczniku - proszę? 
Jej niewinna mina i to szczenięce spojrzenie powoli mnie dobijały, ale w końcu przyszłam tutaj, żeby odreagować, więc westchnęłam przymykając oczy. 
- Dobra, ale tylko jedna gra - zaczęłam się podnosić, a gdy usiadłam blondynka rzuciła mi się na szyję całując w policzek i wstała szybko podbiegając do grupki ludzi stojących przy siatce. 
Będziemy grać w siatkówkę plażową! Świetnie! 
Westchnęłam z jakże wielkim entuzjazmem i podniosłam się związując włosy w wysoką kitkę, a następnie wsunęłam na siebie spodenki ruszając w stronę reszty. 
Były tam chyba trzy dziewczyny oprócz Jess i Chloe, które dopiero poznaliśmy i chyba z sześciu chłopaków. Opalonych, wysportowanych i przystojnych chłopaków. Ich spodenki nisko trzymały się na biodrach, a klatki piersiowe i idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha były odsłonięte. Nic dziwnego, że Jess chciała z nimi zagrać za wszelką cenę, po akcji z Deanem i Fredo chciała pewnie znaleźć jakiegoś normalnego kolesia. 
Wcale się jej nie dziwie. 
- Dobra Alex jest z nami - byłam w drużynie z moimi przyjaciółkami i trójką chłopaków, bo żeby szanse były wyrównane składy zostały pomieszane. 
Nawet nie pamiętam jak się nazywali, ale pewnie usłyszę ich imiona podczas gdy. 
Z początku nie wczuwałam się w grę za co oberwałam kilka razy, ale po tym jak zostałam namówiona na drugi meczyk szło mi całkiem lepiej. Oczywiście dalej byłam niezdarna, ale już mniej. 
Jeden z kolesi i z tego co kojarzę miał na imię Adam był strasznie dziwny, raz chyba nawet chciał mnie klepnąć w tyłek, ale w ostatniej chwili się odwróciłam. Chociaż mogło mi się tylko wydawać. 
- Dobra Nick, serwujesz! - odwróciłam głowę w tył by spojrzeć na chłopaka trzymającego piłkę w rękach i przygotowałam się, bo tym razem stałam na środku, więc musiałam wystawić piłkę. 
Poczułam za sobą czyjąś bliskość, więc odwróciłam głowę i omal nie dotknęłam nosem nosa Adama. Uśmiechał się cwanie i puścił mi oczko, a na plecach poczułam jego wskazujący palec, którym jeździł delikatnie po moim kręgosłupie.  
Co ten debil wyprawia? 
- Możesz zabrać ten palec, a najlepiej całego siebie i cofnąć się zanim skopię ci tyłek? - moje zęby były zaciśnięte, więc niemal to wysyczałam wkładając w to tyle jadu i złości ile tylko byłam w stanie. 
- Ostra... lubię takie - otworzyłam szeroko oczy tłumiąc pisk, gdy jego dłoń zacisnęła się na moim pośladku i poczułam jak ogarnia mnie fala złości, więc mój następny odruch był zupełnie bezwarunkowy. 
Było słychać tylko jeden głośny plask, gdy moja ręka spotkała się z jego policzkiem i nagle wszyscy zamarli. Nikt nie rozmawiał i nikt się już nie śmiał, a ja oddychałam szybko patrząc na jego zdziwioną twarz. 
- Nigdy więcej nie waż się mnie dotknąć - spoglądałam na niego z pogardą, bo dzisiejszy dzień zaczął się i tak chujowo, a teraz jeszcze to. 
Nie mam już na to siły. 
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojego ręcznika ignorując krzyczące za mną przyjaciółki. 
Chciało mi się płakać, a jedyne o czym marzyłam to o wtuleniu się w ramiona Justina i usłyszeniu, że wszystko będzie dobrze. Kucnęłam i zaczęłam pakować wszystkie swoje graty do plecaka, a gdy wszystko się tam znalazło podniosłam się ruszając w stronę parkingu. 
- Alex! Alex zaczekaj! - ściskałam w prawej dłoni kluczyki do samochodu i lekko zapadałam się w piasku co utrudniało mi chodzenie, ale byłam tak zła, że miałam to gdzieś. 
- Hej - poczułam szarpnięcie za ramię i zobaczyłam dziewczyny przyglądające mi się uważnie - wszystko w porządku? 
Przez chwilę rozważałam skłamanie i zapewnienie ich, że nic się nie dzieje, ale zdecydowałam się powiedzieć prawdę. 
- Nie, Jess. Nic nie jest w porządku - pokręciłam głową biorąc kilka głębokich wdechów chcąc się uspokoić, bo przecież nie mogłam prowadzić w takim stanie - muszę pobyć teraz sama, wrócisz z Chloe? 
Dziewczyna przyglądała mi się uważnie, a brunetka pokiwała głową obejmując ją ramieniem. 
- Jasne, podrzucę ją - skinęłam głową i odwróciłam się chcąc stąd jak najszybciej uciec. 
Przeszłam przez parking pamiętając gdzie zaparkowałam i wsiadłam do samochodu trzaskając drzwiami, a plecak rzuciłam na siedzenie obok. 
Potrzebowałam Justina. Cholernie go potrzebowałam. 
Tylko, że on jest teraz w Miami.
Z Seleną.
- Kurwa! - uderzyłam dłońmi o kierownice i poczułam jak po moich policzkach lecą łzy. 
Muszę zapomnieć. 

~*~

Jess i Chloe wpadły do mnie pod wieczór, a impreza o której mi powiedziały była dla mnie zbawienna. Idealna okazja aby zapomnieć i żeby się zatracić. Nie chodzi mi o uchlanie się do nieprzytomności, ale o wyluzowanie się. 
Siedziałam na tylnym siedzeniu taksówki przy oknie i ignorowałam wibrujący w torebce telefon. Justin, Ryan a nawet Chaz dzwonili do mnie na zmianę z Alfredo i Kenny'm chyba nawet miałam kilka połączeń od Scootera. Justin się nie poddawał wciąż do mnie wydzwaniał i geniusz myślał, że jak zadzwoni z numeru któregoś z kolegów to nie będę wiedziała, że to on. 
- Jesteśmy - oderwałam wzrok od szyby i spojrzałam na duży dom, w którym impreza trwała na całego. 
Wysiadłam z samochodu poprawiając swój strój i podążyłam za dziewczynami, które były mega wystrojone. Sukienki leżały na nich idealnie, a do tego dodatki sprawiały, że mój strój nadawał się do sprzątania stajni. Chloe zapukała ale nikt nie odtworzył drzwi, więc ona to zrobiła i weszłyśmy do środka, gdzie było pełno ludzi. Muzyka głośno grała, a alkohol przelewał się litrami i do tego w powietrzu unosił się zapach palonej marihuany. Obserwowałam wszystko dookoła, a gdy ktoś krzyknął imię Jess i po chwili dostrzegłam chłopaka z plaży idącego w naszą stronę, widziałam rozmarzoną minę mojej blondwłosej przyjaciółki. 
- Dzięki, że dałyście jednak radę! - przytulił Jess następnie Chloe i podszedł do mnie lekko mnie ściskając - Przepraszam za Adama. Obiecał, że przeprosi i niczego nie będzie więcej próbował. 
O matko, więc on tutaj jest? Ja pierdole. 
- Idę się napić - uniosłam kąciki ust wywracając oczami i obróciłam się w prawo idąc na poszukiwanie jakiegoś alkoholu. 
Nie minęły dwie minuty jak udało mi się znaleźć kuchnię i podeszłam do lodówki szukając chłodnego piwa, a gdy wzięłam zieloną butelkę zawartością napełniłam czerwony kubeczek. 
Wzięłam łyk i chłodne piwo podrażniło lekko moje gardło, ale nie powiem poczułam się lepiej. Oparłam się plecami o kuchenny blat i usłyszałam jakieś krzyki, więc obróciłam głowę w lewo, a dwójka jakiś kolesiów obkładała się na podłodze w salonie.
Musiałam przyznać, że wyglądało to bardzo śmiesznie. 
- Kogo moje oczy widzą - wzięłam głębszy wdech jak tylko do moich uszu dotarł ten cwany i przebiegły głos, a gdy obróciłam głowę w prawo zobaczyłam opierającego się o blat koło mnie Adama. 
- Kogoś niedostępnego który potrafi przywalić - burknęłam spoglądając przed siebie i wzięłam kolejnego łyka, a kątem oka zobaczyłam jak chłopak dziwnie mi się przygląda. 
- Pij do dna, kotku - oderwałam kubek od swoich ust i prychnęłam wywracając oczami. 
- Weź idź znajdź sobie kogoś innego do torturowania - dotykał mnie lekko ramieniem i czuć było od niego alkohol, więc chciałam się stamtąd jak najszybciej ulotnić. 
Dopiłam resztkę piwa i ruszyłam przed siebie chcąc znaleźć Jess albo Chloe. Błądziłam po domu kilka minut ale żadnej z nich niestety nie widziałam, bo nie dość, że zaczęło kręcić mi się w głowie to jeszcze nie mogłam złapać równowagi, więc spojrzałam na pusty kubek i przełknęłam ślinę. 
To przecież niemożliwe żeby tak mnie złapało po jednym kubku piwa. 
Zaczęłam podpierać się ścian nie przestając szukać i nie mogłam nawet wydobyć z siebie głosu. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie, ale wszystko było rozmazane, więc nie miałam pojęcia kto to i ostatnie co pamiętam to schody. 
Później była już tylko ciemność byłam jak w transie zupełnie podatna na wszystko.


______________________________________________________________________________

Wasze komentarze są najlepszą częścią tego opowiadania! :) 
Kocham czytać to co piszecie i wierzcie mi, że dodajecie mi weny ;)
Rozdział miał wyglądać inaczej, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. 
Nie bijcie za to ;D

No więc tak dodaję go i postaram się szybko dodać kolejny bo już się pisze :) 
Liczę oczywiście na waszą szczerą opinię i bardzo ją sobie cenię. 
Jeśli chcecie to możecie pisać tutaj i tutaj :) 
Ukrywam się, ale jestem :P
Więc walcie śmiało :D
Dziękuję, że dalej czytacie to opowiadanie!!
 Ponad 70 tys wyświetleń, 
22 obserwatorów i
 420 komentarzy!!!
To coś niesamowitego :P 
W życiu o tym nie marzyłam i do tego są prawie wszystkie są pozytywne! 
Zachęcam do komentowania i polecania mojego bloga, bo to że cieszy się on waszym zainteresowaniem dużo dla mnie znaczy :) 
Co rozdział będę wam chyba dziękować!! 
A to i tak będzie za mało. 
DZIĘKUJĘ!!!! ♥

♥♥