sobota, 21 grudnia 2013

23. Birthday gift

Justin's POV:

Selena stała przy moim boku i prowadziła zaciętą rozmowę z Ashley Tisdale na temat urodzin blondynki, które mają być dopiero jakoś w okolicach lata, ale planowanie już idzie pełną parą a ja stałem jak ten kretyn obserwując dokładnie co robi Alex. 

Siedziałem w sali z resztą ekipy przy długich stołach, ale prawdę mówiąc czekałem niecierpliwie tylko na nią i w chwili gdy zobaczyłem ją w wejściu w towarzystwie Scootera myślałem, że eksploduje. Miała na sobie obcisłą sukienkę, która podkreślała jej idealną figurę i wysokie szpilki wydłużające jej i tak długie nogi. Rozmawiała o czymś z moim menadżerem i uśmiechała się szeroko rozglądając po zaciemnionym pomieszczeniu, a ja patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany. Uśmiechnąłem się na sam jej widok, bo wyglądała słodko, ale seksownie. 
Żeby do niej podejść i się z nią przywitać musiałem dosłownie zbierać swoją szczękę z ziemi, a to był dopiero początek tortur, które mi zafundowała. Przytuliłem ją na powitanie trochę dłużej niż przytula się tylko przyjaciółkę, ale i tak trudno było mi ją puścić, mimo to nie spuszczałem z niej wzroku. Przywitała się z innymi, a następnie zajęła miejsce koło mojej mamy i zaczęły rozmawiać na jakieś tematy, które dla mnie nie mały jakiegoś większego znaczenia. Co chwile się śmiały i cieszyłem się, że mają ze sobą taki dobry kontakt, ale chciałem, żeby brunetka zainteresowała się w końcu mną. Usiadłem koło niej i cholernie ciężko było mi się powstrzymać, żeby nie położyć dłoni na jej udzie, albo nie rzucić się ze swoimi ustami na jej przejechane błyszczykiem wargi. Obserwowałem brunetkę nawet podczas oglądania filmu przygotowanego specjalnie na moje urodziny, gdy obejmowała ramionami szyję mojej mamy trzymając brodę na jej ramieniu i chwilę później przekonałem się, że to było jeszcze nic, bo zaczęła się część w której każdy ruszył na parkiet. Wyciągnąłem ją na środek chociaż zarzekała się że nie umie tańczyć i w wypełnionym kolorowymi światłami pomieszczeniu, gdzie znajdowała się masa ludzi daliśmy się ponieść muzyce. Z początku każde z nas trzymało dystans, ale gdy tylko moja ręka otarła się o jej nagie ramię i przeszedł mnie prąd było już po mnie. Nie mogłem oderwać od niej rąk. Zbliżyłem jej gorące ciało do swojego czując jak rozpala mnie jeszcze bardzie i nie chciałem puścić, a ona mi w tym nie pomagała. Dotykała mnie z takim samym pożądaniem jak ja dotykałem ją i widziałem, że też musiała się powstrzymywać, ale ta sytuacja bardzo jej się podobała. Wszystko działo się tak szybko, że zapomniałem o otaczających nas gościach i byliśmy tylko my dwoje jednak Ryan szybko sprowadził nas na ziemię przypominając nam, że nie jesteśmy sami. Po chwili cała nasza paczka bawiła się świetnie razem, ale wzrok Alex i mój co chwilę się krzyżował. Robiliśmy zdjęcia strzelając głupie miny, śmialiśmy się i szaleliśmy dosłownie ciesząc się tą chwilą, a ja czułem się świetnie. Później tańczyliśmy w małym kółku z innymi osobami, dopóki nie pojawiła się moja dziewczyna. 
Prawdę mówiąc nie wiedziałem, że tutaj będzie bo powinna być na Florydzie, ale atmosfera od razu zgęstniała i widziałem po minie Alex, że coś jest nie tak. Bawiłbym się z nimi dalej, ale oczywiście Selena chciała porozmawiać z innymi gośćmi i tak już od ponad 45 minut łażę za nią zamiast tańczyć z resztą... tańczyć z Alex. 
Jednak ani razu nie spuściłem jej z oka.

Brunetka usiadła do stołu jakaś zasmucona przez co miałem ochotę podejść do niej i mocno ją przytulić albo zrobić wszystko, żeby się uśmiechnęła, ale Selenie by się to nie spodobało. Chociaż gdzieś w głowie pojawiło się pytanie czy to mnie jakoś szczególnie obchodzi. Cholernie chciałem być teraz z brunetką, ale wiedziałem, że nie mogę tak po prostu zostawić Seleny, bo nie dość, że była moją dziewczyną, którą kochałem to jeszcze przyleciała specjalnie z Florydy. Alex zaczęła rozmawiać o czymś z Ryanem, po czym on wyciągnął z kieszeni swoją komórkę i wręczył dziewczynie, a ja obserwowałam tą scenę bardzo uważnie. Zadzwoniła gdzieś uśmiechając się przy tym smutno, znowu porozmawiała z Butlerem, a następnie podniosła się z miejsca i przytuliła chłopaka przez co ogarnęło mnie dziwnie silne uczucie zazdrości, które sprawiło, że zacisnąłem swoje dłonie.
- Justin - wziąłem głębszy wdech oblizując usta i mrugając szybko oczami spojrzałem na swoją dziewczynę, a ona spojrzała w dół na nasze splecione dłonie, więc również zjechałem tam wzrokiem - to boli. 
- Przepraszam - burknąłem zakłopotany rozluźniając uścisk, a następnie spojrzałem w miejsce w którym ostatni raz stała Alex i zacząłem rozglądać się dookoła bo nigdzie nie mogłem jej znaleźć. 
Cóż chyba muszę przestać nazywać Alex tylko moją przyjaciółką, bo to co jest między nami zdecydowanie jest silniejsze niż przyjaźń i obydwoje zdawaliśmy sobie z tego sprawę jednak kochałem też Selenę.
Ta sytuacja coraz bardziej mnie dobija. 
Mrużyłem oczy rozglądając się po sali, ale szybko zatrzymałem się na twarzy mojej dziewczyny, którą wykrzywiał grymas złości i mimowolnie sam się skrzywiłem, bo doskonale wiedziałem jaka Selena może być.
Już nie raz pokazała na co ją stać.
- Wybaczysz nam na chwilę, Ash? - oblizałem usta, a blondynka spojrzała to na mnie to na Selenę i chyba wyczuła, że coś się dzieje, bo cofnęła się o dwa kroki.
- Jasne - Ashley zniknęła, a ja zacisnąłem szczękę, bo wiedziałem, że Selenie nie spodobało by się moje obserwowanie Alex i czekałem aż dziewczyna coś powie ale ona tylko uśmiechnęła się sztucznie. 
- Słuchaj, skarbie - sztucznie słodka Selena to wkurwiona Selena - jesteś tutaj ze mną, bo ja jestem twoją dziewczyną, więc jeśli zaraz nie weźmiesz się w garść to załatwimy to inaczej - obserwowałem jej twarz dokładnie i oblizałem wargi podczas gdy ona szeroko się uśmiechała. 
Musiałem przyznać, że jest niezłą aktorką i czasami wątpiłem w to, że mnie kocha. 
- Zrozumiałeś? - wzruszyłem ramionami bo miałem już tego wszystkiego dosyć, ale pokiwałem głową decydując się dzisiaj odpuścić, bo w końcu to moja impreza i powinienem się bawić, a tą sprawę z Seleną załatwię kiedy indziej. 
- Jasne, nieważne - westchnąłem, a dziewczynie widocznie nie spodobała się moja odpowiedź, bo burknęła pod nosem, że idzie do toalety a następnie wyrwała rękę z mojego uścisku, odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem zniknęła między ludźmi.
Nieobecność mojej dziewczyny postanowiłem przeznaczyć na dalsze poszukiwania Alex, więc podszedłem do Ryana, który siedział przy stole i rozmawiał z Chazem. 
- Siema stary, słuchaj nie widziałeś Alex? - Ryan zacisnął szczękę i wziął głębszy wdech nosem, a gdy spojrzałem na Chaza ten uciekł wzrokiem, gdzieś na bok. 
O co im chodziło?
- Powinieneś sobie odpuścić - otworzyłem szerzej oczy unosząc brwi i oparłem się o krzesło na którym siedział mój przyjaciel. 
- Co proszę? - oblizałem usta koniuszkiem języka spoglądając to na jednego to na drugiego osła i czekałem na jakieś wyjaśnienie, albo coś, a Ryan podniósł się z krzesła. 
- Nic, tylko... Alex właśnie poszła się pożegnać z twoją mamą - Ry westchnął zrezygnowany, a ja  już teraz to kompletnie nic nie rozumiałem. 
O co im kurwa chodziło? Co się tutaj do cholery stało?
- Jak to poszła się pożegnać? - Chaz również wstał i pokręcił głową pocierając czoło, a ja dalej stałem jak ten głupek skacząc wzrokiem między jednym a drugim - No kurwa powiecie mi w końcu o co chodzi?
- Normalnie, Justin... - zaczynałem tracić cierpliwość, a te ich wymowne spojrzenia, które sobie posyłali coraz bardziej mnie irytowały - Alex wyszła. 
- Co? Dlaczego? - Ryan już miał odpowiadać, ale Chaz go ubiegł.
- Twoja dziewczyna idzie więc chyba powinieneś do niej dołączyć - burknął, a ja spojrzałem na niego i zacisnąłem szczękę przełykając ślinę. 
- O chuj ci chodzi? - dłonie Chaza zacisnęły się w pięści, tak samo jak moje parę minut temu, ale mimo to starał się zachować spokój, więc ja też postanowiłem się uspokoić. 
Chociaż cała nasza trójka gotowała się w środku każdy milczał i tylko lustrował się wzrokiem. 
Wiedziałem, że nie przepadają za Seleną, a do awantur dochodziło między nami dosyć często własnie z jej powodu i kilka razy zrobiło się paskudnie. 
Prawie straciłem przyjaciół bo twierdzili, że dziewczyna wykorzystuje mnie dla lepszego rozgłosu i wcale mnie nie kocha. 
Może mieli trochę racji?
Powietrze między nami było tak gęste że można je było ciąć siekierą, więc westchnąłem i postanowiłem odpuścić, ponieważ oni są wszystkim co mam, a ostatnią rzeczą jaką chcę to ich stracić. Stracić ich przyjaźń.
- Spójrzcie... przepraszam, ale tutaj chodzi o Alex. A jeśli o nią chodzi to nie myślę racjo...
- Och, tutaj jesteś! - poczułem jak ktoś obejmuje mnie za szyję i wiesza się na moim prawym boku, a po przesłodzonym głosie mogłem stwierdzić, że to była Selena - Idziemy zatańczyć? 
- Jasne - oblizałem usta i posyłając chłopakom przepraszające spojrzenie ruszyłem za Seleną na środek, a podczas tańca zapomniałem zupełnie o wszystkim.

~*~

Wszedłem do domu patrząc w telefon i sprawdziłem wiadomości prywatne na Twitterze po raz kolejny czekając na odpowiedź od Alex, a Selena przemknęła koło mnie wchodząc w głąb willi. 
- Justin? - podniosłem głowę blokując telefon i przeniosłem wzrok ze ściągającej szpilki Seleny na stojącą przy kanapie mamę, która weszła do domu przed nami, a ona uśmiechnęła się delikatnie - Mam coś dla ciebie. 
- Mamo... mówiłem, że nie masz nie kupować mi prezentu - pokręciłem głową podchodząc do niej i złapałem jej drobne ramiona w swoje dłonie, a ona wsadziła rękę do torebki, więc zrobiłem krok w tył. 
- To nie ode mnie. Alex poprosiła mnie żebym ci to dała - uniosłem brwi otwierając szerzej oczy, a mama zajrzała do torebki, bo nie mogła chyba tam niczego znaleźć. 
Nie widziałem Alex odkąd pożegnała się z Ryanem i Chazem, a teraz dowiaduję się, że znalazła czas, żeby pożegnać się również z moją mamą, ale do mnie to już nie raczyła podejść. Tak, miałem jej to za złe, bo była jedną z niewielu osób, z którymi chciałem spędzić ten dzień. Próbowałem do niej dzwonić, ale mama zabrała jej telefon i go wyłączyła, a na wiadomości, które napisałem jej na Twitterze jeszcze nie odpowiedziała. 
Cholera, ta dziewczyna doprowadza mnie na skraj wytrzymałości. 
- O jest - potrząsnąłem głową wyrywając się z zamyślenia i pochyliłem się spoglądając na moją mamę, bo była o wiele niższa niż ja, a kątem oka dostrzegłem krzątającą się koło nas Selenę. 
Mama podniosła głowę, a w dłoni trzymała płytę, więc ściągnąłem brwi biorąc od niej przedmiot i przechyliłem głowę w lewo bo to była zwykła płyta w czarnym plastikowym opakowaniu. 
- O jakie to urocze. Ta dziewucha nagrała ci składankę - Selena prychnęła przechodząc koło mnie - jak skończysz tutaj to przyjdź na górę - zignorowałem dziewczynę, która ruszyła w stronę schodów i otworzyłem opakowanie podchodząc do odtwarzacza CD. W środku zobaczyłem małą żółtą samoprzylepną karteczkę , która ozdobiona była świeczkami osiemnastkami, a także serduszkami otaczając starannie napisane dwa zdania.

 Dokończ tą piosenkę i zrób z niej hit ;)
Wszystkiego najlepszego, Alex xx

Ściągnąłem brwi, ale uśmiech sam wkradł się na moją twarz i odkleiłem karteczkę, a na płycie zobaczyłem czarny napis "MJ - Slave 2 The Rythm"
Otworzyłem szeroko oczy, a moja szczęka niemal wylądowała na ziemi i nie mogłem złapać tchu, bo moje serce waliło strasznie mocno. 
Proszę niech to nie będzie jakiś żart. 
- Co to? - przełknąłem ślinę i zamrugałem oczami, gdy mama pojawiła się po mojej prawej stronie, a następnie trzęsącymi się rękami wsadziłem płytę do odtwarzacza.
- Piosenka Michaela Jacksona - wypowiedziałem te słowa szeptem wciąż nie mogąc uwierzyć, że to właśnie się działo, a mama położyła mi dłoń na ramieniu, gdy z głośników wydobyła się melodia wypełniając pokój głosem mojego idola - Mam ją dokończyć. 
Zapomniałem o wszystkim co działo się w tej chwili bo w mojej głowie pojawiło się tysiące pomysłów na ten kawałek i byłem gotowy nawet teraz pojechać do studia. 
- Ta piosenka jest niesamowita - pokiwałem głową stojąc w miejscu jak kołek i poczułem ból w policzkach, a dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że uśmiecham się jak głupi. 
Ożenię się z tą dziewczyną przysięgam, bo zaskoczyła mnie spełniając jedno z moich marzeń, a udało się to zaledwie dwóm osobą i do tego sprawiła, że są to najlepsze urodziny w moim życiu. Takiego prezentu się nie spodziewałem i muszę przyznać, że lepszego nigdy nie dostałem. 
Muszę jej podziękować, teraz. 
Tylko jak? 
Pojadę do niej. 
Tak, ale co jej powiem? 
Coś się wymyśli po drodze. 
Oblizałem usta wyciągając płytę i włożyłem ją z powrotem do pudełka, a następnie z szerokim uśmiechem na ustach ucałowałem mamę ruszając w stronę drzwi.
- Justin gdzie ty idziesz? 
- Do Alex. Muszę jej podziękować - złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi, ale poczułem jak czyjąś dłoń zaciska się na moim ramieniu nie pozwalając mi opuścić domu, więc odwróciłem się o 180 stopni. 
- Justin, jest już grubo po drugiej w nocy, a Alex pewnie śpi. Pójdziesz do niej jutro - mama spojrzała na mnie i dostrzegłem, że jest zmęczona, a ja wręcz przeciwnie mogłem pobiec do domu Alex ze sto razy, a dzieli nas pół godziny drogi samochodem.
- Ale mamo... - jęknąłem jak małe dziecko, a mama spojrzała na mnie karcącym wzrokiem, który nawet nie chciał przyjąć sprzeciwu - No dobra. 
- Joł, Bieeeber! - drzwi się otworzyły, a do domu wpadł Ryan, a zaraz za nim wszedł Chaz i stanęli koło mnie spoglądając to na moją mamę to na mnie - Dobry, pani Mallette. 
Mama pokręciła głową z błąkającym się na ustach uśmiechem, bo widać było, że ta dwójka jest jeszcze w imprezowym nastroju i spojrzała ponownie na mnie. 
- Idę spać i wy też powinniście. To był długi dzień. Dobranoc - pokiwałem głową uśmiechając się i pocałowałem mamę na w policzek, a ona ściągnęła szpilki, a następnie zniknęła na górze 
- To co robimy? - skrzywiłem się i oblizałem usta spoglądając na chłopaków, którzy wciąż mieli w sobie masę energii. 
- Muszę iść na górę. Selena czeka w moim pokoju - na ich twarzach pojawiły się cwane uśmiechy, a ja wywróciłem oczami i pokręciłem głową pocierając dłonią czoło - Jesteście nienormalni - ci buchnęli śmiechem, a ja sam się szeroko uśmiechnąłem, ale zaraz zacząłem ich uciszać - Zachowujcie się, bo w domu są dzieci i moi dziadkowie.
- Tak jest kapitanie - przyjrzałem im się mrużąc oczy, bo ci dwaj idioci stanęli na baczność salutując. 
- Wy czasami dzisiaj nie przemyciliście alkoholu na moją imprezę i nie upiliście się? - powstrzymywałem śmiech zakładając dłonie na biodra, a gdy uniosłem jedną brew w górę Chaz położył dłoń na moim ramieniu co obserwowałem z rozbawieniem.
- Upiliśmy się twoim szczęściem, stary - Ryan wybuchnął śmiechem widząc jak Chaz udaje powagę, a ja strzepnąłem jego rękę ze swojego ramienia i pokręciłem głową gdy ten 'upijający się moim szczęściem' parsknął śmiechem. 
- Walcie się, głąby - odwróciłem się na pięcie aby ukryć uśmiech i ruszyłem w stronę schodów zostawiając tych dwóch baranów za sobą.
- I tak nas kochasz!

~*~

Leżałem na plecach ze splecionymi dłońmi pod głową spoglądając w sufit i uderzałem kciukami w kark wybijając melodię piosenki od Alex. Przekręciłem głowę w prawo spoglądając na zegarek i jęknąłem bo była dopiero 7 rano, a ja nie mogłem się doczekać aby pojechać do dziewczyny. Zacałuje ją chyba na śmierć, albo uduszę ją w swoich ramionach dziękując za to co dla mnie zrobiła chociaż nie miałem pojęcia jak to zrobiła. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że będę nagrywał piosenkę Michaela Jacksona to takie surrealistyczne.
Podniosłem się do pozycji siedzącej rozglądając po łóżku i chwyciłem swojego MacBooka, a gdy ułożyłem go sobie na udach włączyłem urządzenie. Sprawdziłem Twittera i inne portale, ale Alex milczała, mimo, że zostawiłem jej kilka wiadomości. Wchodząc po schodach na górę dodałem tweeta, że ta noc była wspaniała, a na końcu chciałem dodać, że to w dużej mierze dzięki niej jednak nie chciałem, żeby masa plotek i tabuny paparazzi zbombardowały ją z samego rana. Wszedłem na strony plotkarskie i roiło się tam od nagłówków z moim imieniem, ale prychnąłem tylko jadąc w dół. Nie było niczego ciekawego, oprócz tego, że Selena przyjechała z Florydy i paru zdjęć z mojej imprezy, które jakimś cudem dostały się w ręce prasy. Prychnąłem widząc post cytujący relację jednej z osób obecnych na imprezie, że nie mogłem oderwać się od Seleny i że niewątpliwie dziewczyna była najlepszą częścią tego wieczoru. Tak, potwierdzam, nie mogłem oderwać rąk od dziewczyny i była ona najlepszą częścią wieczoru, ale imię się nie zgadzało, bo dziewczyna dzięki której te urodziny były wyjątkowe nazywała się Alex Collins. W tej chwili nie myślałem o tych wszystkich plotkach tylko co chwilę zerkałem na zegarek i westchnąłem ciężko mając wrażenie, że czas płynie wolniej. 
Byłem w pokoju sam, więc pomyślałem, że zabije czas pisaniem piosenek, bo i tak nie miałem nic innego do roboty. 
Czułem się świetnie i nie opuszczała mnie myśl, że mogę zrobić wszystko co tylko chcę, a to wszystko dzięki ten brunetce, która powróciła do mojego życia z wielkim hukiem. 
Nie mówię tutaj o Selenie, bo wczoraj wyszła stąd wkurwiona, gdy powiedziałem jej, że lepiej będzie jak pojedzie do domu i da mi trochę czasu na przemyślenie naszego związku. Nie obeszło się bez awantury i wyzwisk skierowanych w moją stronę, a także w stronę Alex, a gdy powiedziałem jej, że ma ochłonąć aż poczerwieniała ze złości. Jak po raz kolejny nazwała Alex wredną suką, która według niej do niczego się nie nadaje, co oczywiście jest nie prawdą, kazałem jej się uciszyć i schować zazdrość do kieszeni, a wtedy dostałem z liścia. Jakoś mało mnie to obeszło prawdę mówiąc, więc tylko zamknąłem drzwi przed jej nosem i wskoczyłem do łóżka, bo nie chciałem jeszcze bardziej pogorszyć sytuacji. 
Nie spałem całą noc, a jak tylko przymykałem oczy widziałem moją przyjaciółkę z dzieciństwa, która zdecydowanie była dla mnie kimś więcej. 
Tak myśląc o Alex, o tym jak się porusza, co lubi, jak mówi, jak reaguje nawet na najmniejsze moje gesty, na mój dotyk, a także o jej wspaniałym charakterze miałem już połowę piosenki. 
Przeczytałem jeszcze raz napisany przeze mnie tekst i uśmiechnąłem się, a następnie szybko napisałem wiadomość do Scootera, że pracuję nad nowym kawałkiem, który będzie idealnie pasował na płytę. Odpisał tylko coś w stylu 'Dobra, nagramy ją jutro. Pracujesz za ciężko dzieciaku. Prześpij się', ale zignorowałem to i jak tylko odczytałem wiadomość zeskoczyłem z łóżka idąc w stronę szafy. 
Wyciągnąłem pierwsze lepsze spodnie, padło na kolor czarny, do tego szarą bluzkę na krótki rękaw i fioletowe bokserki, a następnie wpadłem do łazienki. 
Szybki prysznic, włosy do góry, mycie zębów i jak tylko się ubrałem byłem gotowy do wyjścia, więc zakładając łańcuszek z podobizną Jezusa na szuję szybko zbiegłem po schodach.
W domu było cicho, więc pewnie wszyscy spali, a ja zatrzymałem się przy drzwiach wsunąłem Supry na nogi, czapkę na głowę i jak tylko zarzuciłem bluzę na ramiona zgarnąłem kluczyki wychodząc z domu. 
Wszedłem do garażu i postanowiłem wypróbować samochód, który dostałem na swoje osiemnaste urodziny, więc wskoczyłem do środka wyjeżdżając na podjazd. Odjechałem z piskiem opon i musiałem przyznać ten samochód był rewelacyjny. Wygodny, prosty w użyciu, szykowny, wszystko elektryczne, przyjazny dla środowiska a także szybki, co oczywiście było bardzo dużym plusem. Wyjechałem spod domu i dodałem gazu chcąc uciec paparazzi koczującym zaraz pod nim, a gdy spojrzałem we wsteczne lusterko zobaczyłem w oddali jak szybko pakują sprzęt do samochodów. 
Frajerzy.
Zaparkowałem pod domem Alex już nawet nie zwracałem uwagi na to czy ktoś mnie zobaczy czy nie, a następnie szybko pobiegłem do drzwi wejściowych i zapukałem niecierpliwie kilkanaście razy. Przenosiłem ciężar ciała z jednej nogi na drugą, a moja szczęka co chwilę się zaciskała ze zdenerwowania i obserwowałem drzwi czekając aż ktoś mi je otworzy, a gdy zobaczyłem poruszającą się klamkę szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. 
Wyciągnąłem dłonie z przednich kieszeni spodni i potarłem nimi o bluzkę, a następnie zaczesałem włosy na bok lekko się prostując. 
Byłem podekscytowany, ale też trochę zdenerwowany, a z każdą sekundą te odczucia wzrastały.
Mój entuzjazm lekko osłabł gdy w drzwiach zobaczyłem panią Collins, a gdy jej wzrok padł na mnie delikatnie się uśmiechnęła. 
- Dzień dobry jest może Alex? - Zrobiłem duże oczy unosząc brwi, a kobieta oblizała usta i posłała mi kolejny uśmiech i moim ciałem wstrząsnął dreszcz podekscytowania. 
Zaraz zobaczę brunetkę i wszystko jej powiem. 
- Przykro mi Justin, ale Alex gdzieś wyszła z Jess - kobieta spojrzała na mnie ze współczuciem, a ja pokiwałem głową czując jak ulatuje ze mnie życie i moja szczęka automatycznie się zacisnęła z nerwów, które równie szybko zniknęły jak się pojawiły. 
Jednak dalej przyglądałem się uważnie kobiecie i jej wzrok mówił coś jeszcze, więc zmrużyłem oczy dokładnie obserwując jej twarz i starając się z niej coś wyczytać. Uciekała wzrokiem na boki, przygryzała policzek od środka i nie wiedziała co jeszcze ma zrobić.
- Przykro mi. Spróbuj wieczorem - wzięła głębszy wdech, a ja uniosłem jedną brew w górę, bo coś mi tutaj nie pasowało.
Wyprostowałem się kiwając głową i gdy pani Collins się uśmiechnęła ja również to zrobiłem, chociaż doskonale wiedziałem, że kłamała na temat wyjścia córki, a następnie zamknęła drzwi posyłając mi przepraszający uśmiech. 
Alex jest kiepską kłamczuchą i z tego co widzę jej mama też, no bo jak jej córka mogła wyjść z domu jak ma szlaban? Nie rozumiałem tylko dlaczego Alex kazała skłamać swojej mamie. Może nie chce mnie widzieć? Tylko dlaczego? 
Postanowiłem znaleźć inny sposób, aby dostać się do tego domu i porozmawiać z Alex, powiedzieć jej o wszystkim, ale najpierw muszę się ogarnąć, bo ta dziewczyna, albo nawet sama świadomość spotkania jej sprawia, że moje ciało wariuje. 

Dobra raz się żyje. 

______________________________________________________________________________


No to mniej więcej wiecie teraz co czuje Justin, ale to i tak nie wszystko ;)
Tak, nie umiem myśleć jak facet czy coś, wiec z góry przepraszam za ten rozdział, ale chciałam pokazać jak to jest między nim a Seleną i co działo się jak dostał prezent od Alex.
Jego reakcję. 
No więc tak... 
Czekam na wasze opinie, komentarze, zastrzeżenia słowa krytyki i co wam tam jeszcze w duszy gra :D
Dziękuję za takie wspaniałe komentarze i te pytania na asku. 
Jesteście cudowne i bardzo lubię czytać co piszecie, bo wiem, że ktoś czyta to opowiadanie i może gdzieś tam się komuś podoba.
Znajdziecie mnie tutaj i tutaj, więc śmiało piszcie, nie bójcie się ja nie gryzę ;)
Jesteście wspaniałe ♥.♥

Życzę Wam wszystkim wesołych, spokojnych, rodzinnych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia.
Uważajcie na ości i dobrze się bawcie ;) 
 ♥

  

sobota, 7 grudnia 2013

22. How long?

Zeszłam po schodach szurając nogami i bardzo powoli weszłam do salonu, gdzie mama wraz z Zoey oglądały jakiś film dokumentalny o dzikich zwierzętach, a następnie opadłam na kanapę koło mojej rodzicielki głośno wzdychając. Zoe spojrzała na mnie, ale mama siedziała niewzruszona, więc utkwiłam wzrok w telewizorze przechylając głowę na bok i westchnęłam jeszcze głośniej. Nic, zero reakcji.
Zmrużyłam oczy zaciskając usta w wąską linię, gdy mama usadowiła się wygodniej kompletnie mnie ignorując, ale byłam zdeterminowana, więc zarzuciłam lewą rękę na jej ramiona i się do niej przytuliłam. 
- Mamusiu najcudowniejsza na tym świecie.... Najukochańsza ty moja... Wiesz, że bardzo cię kocham, prawda? - chichot Zoey dotarł do moich uszu, a mama westchnęła gdy położyłam głowę na jej ramieniu, więc uśmiechnęłam się mając nadzieję, że i tym razem moje słowa zadziałają na nią jak zawsze. 
- Czego chcesz? - gdy rodzicielka odwróciła głowę spoglądając w moją stronę wyprostowałam się wzruszając ramionami i ściągnęłam kąciki ust w dół udając niewiniątko. 
- Czy ja muszę czegoś chcieć? Chciałam ci po prostu powiedzieć jaka wspaniała jesteś - ściągnęłam brwi widząc ten wyraz twarzy mojej mamy typu 'żartujesz sobie ze mnie?' i kręcąc z niedowierzaniem głową westchnęłam. 
- No więc? - wywróciłam oczami, a kobieta uniosła w górę jedną brew, więc zaczęłam wyłamywać palce. 
- No bo - zaczęłam niepewnie, aby bardziej ją zmiękczyć - Justin ma jutro przyjęcie niespodziankę z okazji urodzin i zastanawiałam się...
- Nie. Masz szlaban, pamiętasz? I tak wczoraj pozwoliłam ci wyjść - westchnęłam i oblizałam usta biorąc głęboki wdech, a następnie zrobiłam to co kazał mi szatyn - O nie, Alex nawet tego nie próbuj. 
- Proszę? - wydęłam dolną wargę robiąc smutną minę, a gdy przez chwile nie mrugałam moje oczy się zaszkliły, więc otworzyłam je szeroko wpatrując się w mamę. 
- Alex, nie - wprawiłam moją brodę w ruch i pochyliłam głowę spoglądając na nią spod moich rzęs. 
Justin twierdził, że to zawsze zadziała. 
Mama uginając się pod moim spojrzeniem przeniosła wzrok na telewizor, a ja nie przestawałam i dla lepszego efektu pociągnęłam parę razy nosem chlipiąc.
- Dobra! Ale proszę idź już sobie - klasnęłam podskakując w miejscu i ucałowałam mamę w policzek kilka razy, a gdy ta się uśmiechnęła zeskoczyłam z kanapy - Co ja się z tobą mam.
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Kocham cię! - cała uradowana wyleciałam z pokoju jak z procy, a gdy wbiegłam schodami na górę zamknęłam się w pokoju i  z neutralną miną podbiegłam do łóżka na którym leżał laptop.
Usiadłam otwierając go, a na ekranie zobaczyłam stylistę Justina albo raczej jak on każe się nazywać 'trenera swagu' czyli Ryana Gooda, który wykrzywiał się do kamerki strzelając głupie miny. 
- Och, cześć piękna! - uśmiechnęłam się gdy mężczyzna mnie zauważył i pomachałam mu z szerokim uśmiechem, bo sam widok jego osoby wprowadzał mnie w pogodny nastrój. 
- Hej, wariacie - uwielbiałam tego kolesia bo jest szalony, szczery i nieobliczalny, a gdy jesteśmy razem do głów przychodzą nam najgłupsze pomysły - Co tam?
- A nic ciekawego czekam aż nasza modelka się wyszykuje - zaśmiałam się słysząc jak nazwał Justina i uśmiechnęłam się, gdy puścił do mnie oczko. 
- Każ mu postawić włosy na żel!
- Próbowałem - Good westchnął kręcąc głową, a ja lekko się skrzywiłam bo doskonale wiedziałam jak Justin broni swoich pięknych brązowych kudłów - Ale może ciebie posłucha...
Zaśmiałam się głośno prychając, a następnie pokiwałam głową ściągając brwi i oblizałam usta. 
- Jasne, uważaj bo to się kiedykolwiek zdarzy - Ryan skinął z uśmiechem głową i wzruszył ramionami tym samym przyznając mi rację, a ja wzięłam głębszy wdech - Jak tam sprawy z Ash? 
Ashley Benson to dziewczyna Ryana, którą poznałam parę dni temu i wydaje się być naprawdę miłą osobą. Jest aktorką i gra w jednym z moich ulubionych seriali, gdy po raz pierwszy zobaczyłam ją razem z Ryanem myślałam, że zemdleje ze szczęścia. Oczywiście pan Good miał ze mnie niezły ubaw, gdy poprosiłam jego dziewczynę o zdjęcie i autograf.
- A dobrze, dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko bo fajnie słyszeć, że wszystko im się układa - Właściwie to pytała o ciebie ostatnio. Chciała twój... 
Po chwili Ryan zniknął a ktoś wziął laptopa i zaczął z nim iść, bo jedyne co widziałam to tylko ściany następnie drzwi co zdradzało, że złodziej wychodzi z pokoju.
- Hej! Ja tutaj rozmawiałem! - zaśmiałam się słysząc oburzony głos Gooda i po chwili zobaczyłam twarz szatyna, gdy opadł na kanapę kładąc sobie MacBooka na kolanach. 
- I jak? - chłopak uniósł brwi, a ja położyłam się na brzuchu kładąc laptopa przed sobą i ułożyłam policzek na wnętrzu lewej dłoni tak, żeby podtrzymać głowę w pionie. 
- Powiedziała, że mam szlaban - zacisnęłam usta w wąską linię, żeby się nie roześmiać a Justin zbliżył się do ekranu.
- Co? - jęknął lekko się krzywiąc, a ja oblizałam usta - A zrobiłaś minę szczeniaczka? - pokiwałam głową spoglądając na chłopaka a on potarł czoło dłonią i uniósł brwi - No i co powiedziała? 
- 'Dobra! Ale idź już sobie' - starałam się naśladować głos mojej mamy robiąc palcami cudzysłów w powietrzu, a Justin szeroko się uśmiechnął po tym jak oblizał wargi i pokiwał energicznie głową. 
- Mówiłem, że to zadziała! - wywróciłam oczami nie chcąc przyznawać mu racji, a on spojrzał w prawo kiwając w zamyśleniu głową i uniósł jedną brew w górę - Będziemy się świetnie bawić.
- Mam zamiar wracać do domu na boso - westchnęłam z zadowoleniem bo od dawna miałam ochotę na jakieś przyjęcie i chciałam potańczyć, a teraz gdy mam szlaban nie będę mogła nigdzie wyjść przez jakiś czas, więc jutro wytańczę się jak nigdy. 
- Denerwujesz się? - uniosłam jedną brew spoglądając na szatyna, a ten rozejrzał się po pomieszczeniu i ściągając kąciki ust w dół pokręcił głową. 
- Nie, no co ty. Byłem już u Ellen parę razy - poprawiłam się wygodniej gdy zobaczyłam, że chłopak lekko się przeciąga i oblizałam usta biorąc głębszy wdech.
- Wiesz powinieneś postawić sobie włosy na żel - wypaliłam patrząc na niego uważnie, a Justin uniósł brwi gdy jego lewa ręka powędrowała do jego brązowej grzywy i zrobił smutną minę przez co wyglądał jak małe dziecko. 
- A co nie tak z tą fryzurą? - pokręciłam szybko głową zaciskając zęby, bo miałam straszną ochotę się zaśmiać, ale gdy zdałam sobie sprawę, że on pyta całkiem poważnie otworzyłam lekko buzię.
Wyglądał tak niewinnie i uroczo. 
- Nic, nic. Tylko... taka wiesz... mała odmiana mogłaby być dobra, a poza tym fajnie wyglądałeś jak miałeś postawione włosy na żel - wzruszyłam ramionami zaciskając usta w wąską linię, a chłopak zamyślił się na chwilę - Tak seksownie.
- Pff... ja zawsze wyglądam seksownie - zaśmiałam się gdy uniósł brwi poprawiając kołnierz karmelowej skórzanej kurtki, a następnie pokręciłam głową widząc jaki był pewny siebie.
- Oczywiście cokolwiek powiesz - uniosłam jedną brew w górę i uśmiechnęłam się słodko - Ta fryzura też jest dobra taka w stylu Kid...
- Alex?! Czy ty z kimś rozmawiasz?! - obróciłam głowę w stronę zamkniętych drzwi zza których dochodził krzyk mojej mamy i otworzyłam szeroko oczy, bo nie powinnam z nikim rozmawiać, a laptop miał mi służyć tylko do nauki. 
- Cholera - syknęłam i spojrzałam ponownie na Justina wskazując na niego palcem - ani słowa. 
Udał, że zasuwa usta na zamek ale widziałam, że ledwo powstrzymywał śmiech, więc szybko przymknęłam laptopa. Drzwi się otworzyły, a moja rodzicielka weszła do środka i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. 
- Wiesz, że twój szlaban nie tylko obejmuje wyjścia z domu, konfiskatę telefonu i wizyty twoich znajomych, ale także zero rozmawiania z nimi przez internet, tak? - zrobiłam zdezorientowaną minę wzruszając ramionami, a moja mama tupała nogą czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. 
- Ale kto tutaj rozmawia przez internet? - mama uniosła brwi zakładając dłonie na biodra i spojrzała na mnie pochylając lekko swoją głowę na prawo.
- Naprawdę, Alex? - zacisnęłam usta, a moja rodzicielka westchnęła kręcąc głową i przetarła prawą dłonią czoło - Niech będzie. Scooter powiedział, że jutro przyjedzie po ciebie bo musi z tobą o czymś porozmawiać - ściągnęłam brwi lekko się prostując i spojrzałam na mamę, która rozglądała się po moim pokoju, a następnie moje brwi powędrowały w górę. 
- Rozmawiałaś, ze Scooterem? - kobieta pokiwała głową - Scooterem Braunem? 
- Boże, Alex. Tak. Zadzwonił na domowy, bo nie mógł się do ciebie dodzwonić - podniosłam się z łóżka otwierając lekko buzię i pokręciłam głową ignorując fakt, że menadżer Justina ma mój domowy numer, bo jednak bardziej martwił mnie fakt, że Justin słyszy tą rozmowę. 
- Widzisz, było by łatwiej gdybym miała telefon - mama uśmiechnęła się i pokręciła głową unosząc palec wskazujący w moją stronę. 
- Och, kochanie to ci się nie uda - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się słodko opadając z powrotem na łóżko. 
- Zawsze warto próbować - mama zaśmiała się i oblizała usta, a ja wiedziałam, że nie przyszła tutaj tylko po to, żeby powiedzieć mi, że ktoś do mnie dzwonił - Tata zaraz wróci z pracy i będziemy jechać do sklepu. Zoey jedzie z nami i niedługo wrócimy, więc proszę nie zapraszaj tutaj nikogo.
- Jasne - pokiwałam głową, a mama z uśmiechem odwróciła się w stronę drzwi i miała już wychodzić, więc złapałam za laptopa, ale odwróciła się jeszcze w moją stronę z szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry, Justin! 
- Dzień dobry, pani Collins - mama zaśmiała się i wyszła, a ja siedziałam jak osioł na moim łóżku z szeroko otwartymi oczami zupełnie zszokowana, a gdy pokręciłam głową otworzyłam szybko laptopa. 
- 'Dzień dobry, pani Collins'? - uniosłam brwi zaciskając usta, a Justin z uśmiechem wzruszył ramionami - Miałeś być cicho! - jęknęłam, a chłopak zmrużył oczy, gdy oparłam się plecami o metalowy zagłówek łóżka. 
- Lepiej mi powiedz dlaczego dzwoni do ciebie mój menadżer i o czym chce z tobą rozmawiać - otworzyłam lekko usta a następnie przygryzłam dolną wargę szukając w głowie czegoś co mogłabym powiedzieć, tak żeby nie wygadać się o kontrakcie albo o niespodziance, którą szykuje Scooter.
- Cóż, nie mam pojęcia. Jak słyszałeś dopiero mamy zamiar porozmawiać - uniosłam brew, a chłopak pokręcił głową wzdychając i nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ale nie u mnie tylko po drugiej stronie mojej wideo rozmowy. 
- Hej, stary rusz się, bo zaraz się spóźnimy - Justin spojrzał w prawo i pokiwał głową, a ja uśmiechnęłam się gdy spojrzał ponownie na laptopa.
- Muszę lecieć, a ty pamiętaj, że masz mnie oglądać - wywróciłam oczami śmiejąc się cicho. 
- Jasne, jasne. Udanego wywiadu - miałam już wyłączyć okienko, ale mina szatyna szybko się zmieniła, więc widząc, że coś się stało oblizałam usta czekając aż coś powie, bo nie chciałam naciskać.
- Szkoda, że nie możesz tam być - mój żołądek właśnie zrobił fikołka, a w brzuchu wybuchły motyle i miałam cholerną ochotę szeroko się uśmiechnąć. 
- Wiem, ale widziałeś moja mama jest nieugięta - wzruszyłam ramionami, a Justin westchnął. 
- Tak czy siak. Widzimy się jutro, tak? - pokiwałam głową biorąc głębszy wdech i spojrzałam na zegarek. 
- Leć już bo faktycznie się spóźnisz. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Baw się dobrze, udanego wywiadu i mam nadzieję, że prezent się spodoba - uniósł brwi otwierając szeroko oczy, a ja się uśmiechnęłam i gdy spytał jaki prezent zakończyłam rozmowę odkładając laptopa. 
A niech myśli przez cały wywiad co to może być. 
Scooter i Usher kupili Justinowi bardzo oryginalny prezent, mianowicie podczas dzisiejszego wywiadu u Ellen nasz solenizant dostanie samochód. 
Nowiutki Fisker Karma prawdopodobnie koloru czarnego, który jest marzeniem każdego kierowcy i jest bardzo ekologiczny, a także trudny do zdobycia. 

~*~

- Alex, widziałaś gdzieś kluczyki od mojego samochodu? - pokręciłam głową wpychając kolejną łyżkę pełną płatków do buzi, a mama przeleciała jak burza po kuchni podnosząc wszystko co znajdowało się na blacie i wkładała rękę do każdego koszyczka szukając zaginionych kluczy. 
- Zapytaj taty, może on je widział. 
- Tata jest w pracy - podniosłam głowę ściągając brwi, a mama dalej latała w tą i z powrotem coraz bardziej się irytując. 
- Ale jego Audi stoi na podjeździe - wskazałam na okno po mojej prawej stronie, a moja rodzicielka szybko do niego podbiegała i westchnęła kręcąc głową.
- Pewnie znowu zapomniał zatankować i wziął mój samochód - wstałam z krzesła i zabrałam pustą miskę odstawiając ją do zlewu, a mama tym razem zaczęła szukać kluczyków do Audi Q5 ojca. 
- Wydaje mi się że wczoraj go zablokowałaś, a z tego co dzisiaj rano słyszałam to chyba zaspał, więc pewnie nie miał czasu na przestawienie twojego samochodu, żeby wyjechać swoim - obróciłam się w jej stronę opierając tyłkiem o meble, a ona wyciągnęła kluczyki z koszyczka, w którym były też dokumenty i spojrzała na mnie unosząc brwi jakby przyznawała mi rację jednak po chwili je ściągnęła. 
- A tak właściwie to co robisz w domu o tej porze? Powinnaś kończyć po 14 - spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 13 i westchnęłam widząc wyczekujący wzrok mamy, bo wczoraj jak wróciła z ojcem ze sklepu oberwało mi się za wagary przez co mój szlaban się przedłużył, a także wyjście na urodzinową imprezę Justina stanęło pod znakiem zapytania.
- Mam wolną godzinę bo Pani Peterson poszła ze swoją klasą do muzeum, a zaraz mam wychowanie fizyczne, więc muszę jeszcze wrócić do szkoły - mama pokiwała głową, a ja wywróciłam oczami bo jej podejrzliwy wzrok sygnalizował, że przez głowę przemknęła jej myśl o moich kolejnych wagarach. 
- To zbieraj się podrzucę cię - westchnęłam odpychając się od blatu i ruszyłam do salonu po swoją torbę, chociaż tak naprawdę chciałam powiedzieć, że mam jeszcze jakieś 20 minut, więc się przejdę ale kobiety w ciąży mają swoje humory. 
To jest jeden z jej dni 'lepiej nie wchodź mi w drogę', więc wolę się jej nie narażać jeśli chcę iść na dzisiejszą imprezę. 
- Dobra, ale podjedziemy jeszcze po Jess, okej? - złapałam torbę, która leżała koło kanapy i podeszłam do szafki ubrać buty, a mama westchnęła otwierając drzwi wyjściowe. 
- Jasne. Idź do samochodu - pokiwałam głową i wyszłam z domu, przed którym dostrzegłam paru reporterów, którzy szybko poderwali się aby porobić mi zdjęcia.
Zrozumiałabym to gdybym była sławna albo coś, ale przecież nie jestem nikim wyjątkowym, a oni koczują tutaj non stop jakby liczyli na to, że wyjdę stąd z Justinem i oni będą pierwszymi osobami, które to uwiecznią.
Niedoczekanie. Cóż chyba nawet nie uwiecznili ani jednej jego wizyty w moim domu i nie narzekam ani nic, ale część mnie jest ciekawa jakby się wtedy zachował. 
- Alex! Będziesz na urodzinach Justina?! 
- Czy ty i Justin jesteście parą?! 
- Czy to koniec Jeleny?!
Uśmiechnęłam się tylko do nich słodko łapiąc za klamkę od przednich drzwi pasażera i wrzuciłam torbę pod nogi, a dźwięk migawek echem odbijał się w mojej głowie. 
- Miłego dnia - wsiadłam do samochodu i czekałam cierpliwie na mamę, która właśnie schodziła z ganku, a gdy tylko usiadła za kierownicą westchnęła wkładając kluczyki do stacyjki. 
- Czy oni nie mają własnego życia? - wzruszyłam ramionami zapinając pas i westchnęłam wtulając się w fotel, a następnie zsunęłam automatyczną szybę otwierając okno, bo na dworze dzisiaj było naprawdę ciepło. 
- Najwidoczniej nie - mama ostrożnie wyjechała spod naszego domu i ruszyła w stronę ulicy na której mieszkała moja przyjaciółka, a ja w tym czasie pisałam jej wiadomość, że będę szybciej bo moja mama nas podwiezie. 
- Byłaś ostatnio na koniach? - jak tylko dostałam odpowiedz od blondynki schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na mamę, która skupiała swoją uwagę na drodze. 
- Nie miałam okazji, ale jak tylko skończy mi się szlaban to pojadę, a co? - moja rodzicielka pokręciła głową, a ja uniosłam brwi uważnie przyglądając się jej profilowi twarzy.
- Nic, tak tylko zastanawiam się skąd to rozcięcie na wardze - zacisnęłam zęby, a moje całe ciało się spięło więc zaczęłam wiercić się na fotelu co z pewnością nie uszło jej uwadze, bo zerknęła na mnie gdy stanęłyśmy pod domem Jess. 
- Och, to? - wskazałam na swoją wargę z uśmiechem chociaż tak naprawdę to wcale nie było mi do śmiechu, bo to że zada to pytanie było tylko kwestią czasu, więc mimo wszystko starałam się wyglądać na luzie i zaśmiałam się machając lekceważąco ręką - To nic takiego. Graliśmy w hokeja na wf'ie i oberwałam krążkiem. Niezdara ze mnie. 
Spojrzałam przed siebie uderzając palcami prawej ręki w uchwyt na drzwiach, a teraz to mama przyglądała mi się uważnie i mimo, że starałam się to bardzo ignorować czułam presję, gdy czułam jak jej oczy mnie świdrują. 
- Gdyby coś się działo powiedziałabyś mi prawda? - pokiwałam głową przełykając ślinę, ponieważ czułam, że atmosfera nagle zgęstniała, a w moim gardle urosła wielka gula i za nic nie mogłam się jej pozbyć. 
- Tak, oczy... - przerwałam bo drzwi z tyłu się otworzyły, a do samochodu wleciała zdyszana dziewczyna. 
- Dzień dobry, pani Collins. Cześć Alex - blondynka usiadła za mną i zapięła pas rzucając torebkę obok siebie na siedzenie, a mama włączyła silnik ruszając w stronę szkoły. 
- Cześć, Jess - moja mama uwielbiała tą dziewczynę, bo była wesoła i miała, a gdy pojawiała się w naszym domu czuła się jak u siebie. 
W tak krótkim czasie stała się praktycznie częścią rodziny i to tą szaloną, spontaniczną częścią. 
- Hej - przekręciłam się w lewo aby spojrzeć na Jess i posłałam jej szeroki uśmiech, a dziewczyna szybko odpowiedziała mi tym samym. 
- Wpadnę do ciebie około siedemnastej i razem się wyszykujemy. Co ty na to? - pokiwałam energicznie głową wciąż odwrócona w stronę blondynki. 
- Świetny pomysł - poruszyłam brwiami w górę i w dół posyłając dziewczynie cwany uśmiech - Fredo po ciebie przyjedzie? 
- Nie? - skrzywiła się krzyżując ramiona na klatce piersiowej i zmrużyła oczy posyłając mi mordercze spojrzenie, a ja pokiwałam bardzo powoli głową - Ale ty jesteś głupia. 
Zaśmiałam się gdy obróciła głowę w prawo, bo na jej policzki wdał się soczysty rumieniec i usiadłam prosto biorąc głębszy wdech, a moja mama skręciła w ulicę na której znajduję się nasza szkoła. 
- Fredo to twój chłopak Jess? - parsknęłam powstrzymując śmiech, a dziewczyna z tyłu jęknęła. 
- Nie proszę pani. To tylko kolega. 
- Yhym... jasne - odpięłam pas, a Jess kopnęła kolankiem w moje siedzenie i wysiadła z samochodu.
- Pa mamo. Miłej pracy i nie przemęczaj się. Teraz dbasz o was dwoje - wskazałam na jej brzuch w którym był albo mój braciszek albo moja siostrzyczka, a następnie zabrałam torbę wciąż się uśmiechając i wysiadłam ruszając za blondynką. 
Zrównałam z nią krok i zarzuciłam lewą rękę na jej ramiona, bo w prawej trzymałam torbę, ale dziewczyna wydawała się być niewzruszona. 
- I tak mnie kochasz - na jej twarzy pojawił się uśmiech i pchnęła boje biodro swoim, gdy tylko stanęłyśmy przed wejściem do szkoły.
- Gotowa na lekcje z naszym ciachem? - zaśmiałam się widząc rozmarzony wzrok Jess i pociągnęłam drzwi przepuszczając ją pierwszą, a następnie weszłam do szkoły za nią.
Z racji tego że miałyśmy jeszcze trochę czasu do naszej lekcji postanowiłyśmy usiąść na trybunach i poobserwować trochę innych uczniów podczas zajęć na świeżym powietrzu, co oczywiście było wymówką do tego aby lepiej przyjrzeć się nowemu praktykantowi. 
Nie oszukujmy się ten koleś jest seksowny.
- O proszę, panna Collins znowu pojawiła się na mojej lekcji! To już drugi raz w ciągu tygodnia zaczynam czuć się zaszczycony - starszy mężczyzna przyłożył dłoń do swojej piersi, a ja posłałam mu najsłodszy uśmiech na jaki było mnie stać i weszłam na trybuny co chwilę zerkając na przyglądającego się nam praktykanta. 
- Przepraszam, że nie mogłam przyjść wczoraj. Wyobrażam sobie jak panu musiało mnie brakować bo to działa w dwie strony, ale no niestety... nikt nie mówił, że ta relacja będzie łatwa -  usiadłam w pierwszym rzędzie, a Jess zajęła miejsce koło mnie  powstrzymując śmiech i uśmiechnęłam się widząc czerwoną twarz nauczyciela ale także uroczy uśmiech naszego praktykanta. 
- Oj coś czuję, że po dzisiejszej lekcji zakwasy będą nieodłączną częścią twojego życia - oblizałam usta unosząc brwi, a blondynka położyła mi dłoń na udzie czym sygnalizowała, żebym dała sobie spokój zanim powiem coś głupiego i zamknęłabym się, ale cwany uśmiech nauczyciela upijającego się zwycięstwem w naszej małej potyczce słownej jeszcze bardziej mnie podpuścił.
- Dziękuję będą mi one przypominać o panu i o tym co razem przeszliśmy - pokręciłam głową zaciskając usta w wąską linię i udałam smutek, a Jess wraz z praktykantem wybuchnęli śmiechem już nie mogąc się powstrzymać.  
Ba, nawet panu Olsonowi uśmiech błąkał się na ustach, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej bo zaczynałam lubić tego gościa i chyba on nie był aż tak wrogo do mnie nastawiony. 
- Dobra dosyć tego, Collins. Dzisiaj pobiegasz sobie trochę, żeby wyładować te twoje zasoby energii - jęknęłam gdy nauczyciel uśmiechnął się sztucznie i powiedział coś do praktykanta, a później ruszyli w stronę klasy, która ćwiczyła gimnastykę. 
- Wiesz ten praktykant pożera cię wzrokiem powinnaś no wiesz.. ten coś... tego...- przekręciłam głowę w lewo otwierając szeroko oczy i spojrzałam na dziewczynę, a następnie wybuchnęłam głośnym śmiechem. 
- On? Mnie? Ty chyba jesteś niepoważna. 

~*~

Stałam przed lustrem w łazience i przygryzałam prawy policzek od środka jeszcze raz dokładnie obserwując swój dzisiejszy wygląd, bo czegoś mu tutaj brakowało, a dotarło to do mnie dopiero po wyjściu Jess, więc już było za późno, żeby zapytać ją o radę. Westchnęłam obracając się w tą i z powrotem, a gdy w końcu udało mi się coś wykombinować wróciłam do swojego pokoju podchodząc do szafy, którą szybko otworzyłam. 
- Gdzie jesteś? - wyrzucałam po jednym ciuchu szukając mojego czarnego żakietu, który kupiłam podczas moich pierwszych zakupów tutaj w Los Angeles i westchnęłam gdy szafa była pusta, a po nim ani śladu. 
Zmrużyłam oczy zastanawiając się gdzie mógłby być, a następnie szybko zbiegłam na dół. 
- Mamo? - zajrzałam do salonu, ale nikogo w nim nie było. 
- Jestem w kuchni.
- O - odwróciłam się na pięcie i weszłam do pomieszczenia, w którym mama przygotowywała kolację, a Zoe siedziała na blacie. 
Pewnie podpatrzyła to u mnie, bo ja tez uwielbiam przesiadywać na blacie i przyglądać się jak mama gotuje czy nawet przyrządza jakieś proste danie. W Londynie robiłam to praktycznie codziennie.
- Mamo widziałaś ten mój czarny żakiet? Ten co wygląda jak marynarka. Miałam go na sobie jak wypisywali Zoe ze szpitala. - mama odwróciła się w moją stronę i uniosła brwi, a ja tupałam nogą lekko się niecierpliwiąc, bo za jakieś 10 minut ma podjechać Scooter, a byłam niegotowa.
- Nie, skarbie. Przykro mi - westchnęłam przecierając dłonią czoło i wzruszyłam ramionami. 
- Nie szkodzi. Dzięki - wbiegłam schodami na górę i wpadłam do pokoju rozglądając się po jego wnętrzu, bo często rzucałam rzeczy na podłogę lub gdzie popadnie, a później nie mogłam ich znaleźć.
Usiadłam na łóżku koło otwartego laptopa i zaczęłam się zastanawiać, gdzie miałam go na sobie ostatnio, ale to nie było łatwe bo dawno go nie nosiłam. Na pewno miałam go na sobie w szpitalu, a później jak szłam z przyjaciółmi na miasto i na bank w restauracji, a także na imprezie u Drake'a. 
Nie, wróć.
Ostatni raz miałam go na sobie w dniu tej nieszczęsnej 'randki' z Deanem. Wchodziłam z nim do restauracji i był tam na pewno, a podczas wyjścia wydarzył się ten incydent ' wściekły Dean kontra śledzący mnie Justin'. Pamiętam, że brunet miał go w ręce jak do mnie podchodził, ale jak wchodziłam na imprezę do Drake'a to już go nie miałam. 
O cholera, pewnie został u Deana w samochodzie. Pokręciłam głową i weszłam szybko na Facebooka na moje szczęście brunet był dostępny, więc od razu otworzyłam okienko z wiadomością.

Alex Collins:
'Hej :)'

Dean Evans:
'Siema co tam?'

Alex Collins:
'Pamiętasz jak zabrałeś mnie na tą imprezę u Drake'a?'

Dean Evans:
'Jasne, że pamiętam ;) A co?'

Alex Collins:
'Nie zostawiałam czasami swojego czarnego żakietu u ciebie w samochodzie?'

Dean Evans:
'No coś zostawiłaś, ale nie wiem co to jest ;D'
'Przypomina marynarkę'

Alex Collins:
'uf, to dobrze. Bo już myślałam, że go zgubiłam ;)'

Dean Evans:
'Nie martw się jest cały i zdrowy :) Podrzucić ci go?' 
'Leży już tutaj jakiś czas, bo ciągle o nim zapominam xD'

Alex Collins:
'Nie trzeba, zaraz i tak wychodzę, ale dziękuję za chęci :) Możesz mi go dać w poniedziałek w szkole'

Dean Evans :
'Nie ma problemu' 

Spojrzałam na zegarek i otworzyłam szerzej oczy, bo zostało mi 5 minut, a jeszcze muszę się pomalować, więc musiałam przełączyć się super szybki tryb działania.

Alex Collins: 
'Dobra ja już muszę lecieć. Pa :)'

Dean Evans:
'Do zobaczenia :D'

Wylogowałam się z portalu i zamknęłam laptopa, a następnie podbiegłam do łazienki biorąc się za poprawianie makijażu, bo musiałam lepiej ukryć podbite oko. 
Gdy przejechałam usta arbuzowym błyszczykiem i wyglądałam w miarę przyzwoicie zgarnęłam małą torebkę z szafki, a następnie zeszłam na dół. 
Usiadłam na najniższym schodku zakładając czarne botki na obcasie i zasunęłam zameczki znajdujące się od wewnętrznej strony buta, a gdy wstałam podeszłam do szafki zgarniając z niej kremowy sweterek.
- Mamo wychodzę. Nie wiem, o której będę - weszłam do kuchni zakładając go na siebie, a mama i Zoey odwróciły się w moją stronę - I jak? 
- Wyglądasz ślicznie, Alex - uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam uśmiech mamy i mojej młodszej siostrzyczki, a następnie weszłam do kuchni składając jednego całusa na czole Zoe a drugiego na policzku mamy. 
- Kocham was - mama pokiwała głową, a Zoe złapała kosmyk moich zakręconych włosów i pociągnęła za niego lekko zapewne, żeby sprawdzić czy wróci na swoje miejsce.
- Uważaj na siebie - skinęłam głową klepiąc siostrzyczkę po kolanie, a następnie ukradłam mamie kawałek ananasa, którego właśnie kroiła i wpakowałam go sobie do buzi uśmiechając się. 
Odwróciłam głowę w tył słysząc dzwonek do drzwi i szybko przełknęłam jeden z moich ulubionych owoców. 
- To pewnie Scooter. Idę, pa - pomachałam im, a gdy tylko wyszłam z kuchni Zoe, krzyknęła że mam pozdrowić Justina, więc krzycząc krótkie 'dobrze' uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi, ale zamiast menadżera na wycieraczce stał ktoś inny. 
- Wow, wyglądasz...wow - moje policzki zrobiły się czerwone tak samo jak moja sukienka i oblizałam usta, widząc wielkie oczy chłopaka, którymi wodził po całym moim ciele.
- Dziękuję - spojrzałam w jego błękitne oczy i nie dostrzegłam w nich ani kropli kpiny czy pogardy co trochę mnie zaskoczyło, ale pozytywnie oczywiście.
- Yghym... Przywiozłem ci ten żakiet czy jak to się tam nazywa - chłopak odchrząkając wyciągnął prawą rękę w moją stronę, więc zjechałam wzrokiem w dół i otworzyłam usta widząc, że trzyma w dłoni czarny materiał z białą podszewką. 
- Dziękuję, ale naprawdę nie trzeba było - wzięłam go od bruneta i uśmiechnęłam się ściągając sweterek, a następnie szybko go na siebie włożyłam poprawiając włosy, które utknęły pod materiałem.
- Impreza? - pokiwałam głową wystawiając rękę tak, żeby chłopak się cofnął i przeszłam koło niego wychodząc z domu, bo nie chciałam, żeby ktoś słyszał naszą rozmowę - A no tak... nasza gwiazdeczka ma dzisiaj imprezę 'niespodziankę' o której wie cały świat.
Wywróciłam oczami stając koło bruneta i wzięłam głębszy wdech krzyżując ręce na klatce piersiowej, a on westchnął gdy pokręciłam głową. 
- Wybacz, ale ten koleś mnie irytuje. 
- Co nie znaczy, że masz go obrażać - burknęłam, a chłopak ruszył się z miejsca stając na przeciwko mnie i uśmiechnął się czarująco gdy podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. 
- Przepraszam - otworzyłam szerzej oczy unosząc brwi, a moja buzia lekko się uchyliła, bo w szkole mówili mi, że on pewnie nawet nie zna słów typu: przepraszam czy dziękuje. 
A tutaj proszę... kolejne miłe zaskoczenie. 
- W porządku - uniosłam kąciki ust dosłownie na dwie sekundy, a Dean uniósł jedną brew i wziął głębszy wdech. 
- Jednak jeśli będziesz się nudzić na tej super wypasionej imprezie możesz do mnie zadzwonić - wiedziałam, że te słowa były wręcz nasiąknięte sarkazmem i pogardą, ale nawet tego nie chciałam już komentować. 
- Nie mam telefonu, więc nie mam też twojego numeru - wzruszyłam ramionami przygryzając dolną wargę, a chłopak tylko się uśmiechnął. 
- Daj mi twoją dłoń - wystawił lewą rękę w moją stronę, a ja ściągnęłam brwi dokładnie obserwują jego twarz. 
- Po co? - Dean westchnął i wsadził prawą rękę do tylnej kieszeni spodni, a następnie wyciągnął z niej czarny cienkopis do podpisywania płyt.
- Zapisze ci mój numer - westchnęłam wyciągając niepewnie swoją lewą dłoń i umieściłam ją w jego ciepłej dłoni, a on szybko zapisał na niej swój numer - teraz możesz zadzwonić. 
- Okej, dzięki.

~*~

Stałam tak spoglądając na uśmiechniętego Justina, który w tej chwili rozmawiał z Pattie i doskonale zdawałam sobie sprawę jak żałośnie muszę wyglądać. 
Od jakiś dziesięciu minut obserwowałam jak Justin i Selena, która przyleciała specjalnie na jego urodziny aż z Florydy, okazują sobie czułość na każdym kroku. Gdy tak ich obserwowałam czułam tysiące igieł wbijające się w moje ciało, a w oczach co chwile pojawiały się łzy, bo po raz kolejny zostałam odstawiona na drugi plan kiedy tak bardzo chciałam się znaleźć przy jego boku na miejscu piosenkarki.
Przez pierwszą godzinę było super. Szatyn zareagował podobnie do Deana gdy zobaczył mnie w tej sukience co było bardzo przyjemne, a na dodatek nie mógł oderwać ode mnie wzroku i rąk, cały czas mnie dotykał. To było jeszcze bardziej przyjemne. Oglądaliśmy film ze zdjęciami i krótkimi filmikami sprzed paru lat, gdy ja i Justin byliśmy jeszcze kurduplami. Później tańczyliśmy w niewielkim kółku, aż brakowała nam tchu. Ja, Justin, Ryan, Chaz, Jess i Fredo, a także Carly Rae, która chwilę później musiała nas opuścić, żeby wykonać swój utwór 'Call me maybe' co nie przeszkodziło nam w zabawie. 
Szaleliśmy, rozmawialiśmy, robiliśmy zdjęcia z naszymi głupimi minami, wygłupialiśmy się i śmialiśmy.
Było idealnie. 
Jednak gdy tylko panna Gomez się pojawiła ja poszłam w odstawkę. Miałam co robić, bo rozmawiałam z Pattie tańczyłam z Jeremym, a także z resztą nawet ze Scooterem, ale to już nie było to. 
- Hej - podskoczyłam gdy usłyszałam dziewczęcy głos koło mojego prawego ucha i odwróciłam głowę, a gdy zobaczyłam te błękitne oczyska należące do dziewczyny Gooda uśmiechnęłam się szeroko. 
- Cześć Ashley - przytuliłam dziewczynę na powitanie, a gdy odsunęłyśmy się od siebie ona spojrzała w miejsce w które ja się wlepiałam parę sekund wcześniej. 
- Od jak dawna? - spojrzałam pytająco na dziewczynę, a ona wskazała głową na nasza zakochaną parę, więc oblizałam wargi  i postanowiłam udawać idiotkę najlepiej jak mogę, bo zdawałam sobie sprawę o co jej chodzi. 
- Od jak dawna co? - Ashley westchnęła nie spuszczając ze mnie wzroku i uniosła brwi, a jej przeszywający wzrok jeszcze bardziej mnie stresował. 
- Od jak dawna kochasz Justina? - prychnęłam czując jak moje policzki robią się czerwone i przełknęłam ślinę, gdy moje ciało się spięło, a nogi zrobiły się jak z waty. 
Zaraz zemdleje... 
Czy to takie oczywiste?
- Kocham go? Justina? Co za głupota! - zaśmiałam się machając ręką, a Ashley przechyliła głowę w prawą stronę i ponownie starałam się przełknąć wielką gulę w moim gardle. 
- Nie ważne, ja wiem swoje. Posłuchaj. Kocham Selenę, jest moją przyjaciółką, ale uważaj na nią - pokiwałam głową widząc poważny wzrok panny Benson i wzięłam głębszy wdech prostując się, a następnie posłałam blondynce szeroki uśmiech unosząc jedną brew. 
- Nie boję się jej - Ash uśmiechnęła się i zarzuciła lewą rękę na moje ramiona, a na prawym położyła swoją skroń. 
- Tak wiem, ale uważaj, proszę cię - pokiwałam głową przenosząc wzrok na innych gości, którzy bawili się w najlepsze.
Rozmawiałam z blondynką jeszcze przez chwilę dopóki pan Good jej nie porwał, a następnie usiadłam przy wielkim stole zaraz koło Chaza i Ryana, którzy pochłonięci byli tematem samochodów. Uśmiechnęli się do mnie i próbowali zagaić rozmową, ale jakoś nie miałam już na nic ochoty. Cóż poza schowaniem się w pokoju i wypłakiwaniem wszystkich swoich smutków, ale nie chciałam płakać po raz kolejny, chciałam być silna. 
Bawiłam się serwetką i nagle dostrzegłam swoje potencjalne wybawienie, więc szturchnęłam Ryana w ramię a on spojrzał na mnie z uśmiechem unosząc jedną brew. 
- Mogę cię o coś prosić? - chłopak skinął głową, a ja się uśmiechnęłam - Słuchaj, bo mam szlaban i mama zabrała mi telefon, a muszę zadzwonić. Jest szansa, że użyczyłbyś mi swojego? 
- Jasne - Ryan sięgnął do kieszeni i wyciągnął komórkę od razu mi ją podając, a ja szybko wykręciłam numer, który znajdował się na mojej dłoni. 
- Tak? - usłyszałam głos już po pierwszym sygnale, więc uśmiechnęłam się oblizując usta.
- Hej, Dean to ja Alex.

____________________________________________________________________________

Nawaliłam przepraszam, ale jestem choraaa i nie funkcjonuje.
Jutro sprawdzę/poprawie błędy.
Także, no :) Mam nadzieję, ze się nie rozczarujecie. 
Czekam na wasze opinię, zdania, sugestie i zastrzeżenia. 
Cokolwiek, bo uwielbiam czytać wasze komentarze. 
Za które dziękuję po raz kolejny i z pewnością nie ostatni. 
Uwielbiam was. 
Jeśli macie jakieś pytania czy coś to zapraszam 
tutaj i tutaj
Możecie pytać o wszystko :)
Nie bójcie się napisać co myślicie to mnie zmotywuje i da mi kopa, którego z pewnością potrzebuję. Do następnego :)
Kocham ♥