sobota, 7 grudnia 2013

22. How long?

Zeszłam po schodach szurając nogami i bardzo powoli weszłam do salonu, gdzie mama wraz z Zoey oglądały jakiś film dokumentalny o dzikich zwierzętach, a następnie opadłam na kanapę koło mojej rodzicielki głośno wzdychając. Zoe spojrzała na mnie, ale mama siedziała niewzruszona, więc utkwiłam wzrok w telewizorze przechylając głowę na bok i westchnęłam jeszcze głośniej. Nic, zero reakcji.
Zmrużyłam oczy zaciskając usta w wąską linię, gdy mama usadowiła się wygodniej kompletnie mnie ignorując, ale byłam zdeterminowana, więc zarzuciłam lewą rękę na jej ramiona i się do niej przytuliłam. 
- Mamusiu najcudowniejsza na tym świecie.... Najukochańsza ty moja... Wiesz, że bardzo cię kocham, prawda? - chichot Zoey dotarł do moich uszu, a mama westchnęła gdy położyłam głowę na jej ramieniu, więc uśmiechnęłam się mając nadzieję, że i tym razem moje słowa zadziałają na nią jak zawsze. 
- Czego chcesz? - gdy rodzicielka odwróciła głowę spoglądając w moją stronę wyprostowałam się wzruszając ramionami i ściągnęłam kąciki ust w dół udając niewiniątko. 
- Czy ja muszę czegoś chcieć? Chciałam ci po prostu powiedzieć jaka wspaniała jesteś - ściągnęłam brwi widząc ten wyraz twarzy mojej mamy typu 'żartujesz sobie ze mnie?' i kręcąc z niedowierzaniem głową westchnęłam. 
- No więc? - wywróciłam oczami, a kobieta uniosła w górę jedną brew, więc zaczęłam wyłamywać palce. 
- No bo - zaczęłam niepewnie, aby bardziej ją zmiękczyć - Justin ma jutro przyjęcie niespodziankę z okazji urodzin i zastanawiałam się...
- Nie. Masz szlaban, pamiętasz? I tak wczoraj pozwoliłam ci wyjść - westchnęłam i oblizałam usta biorąc głęboki wdech, a następnie zrobiłam to co kazał mi szatyn - O nie, Alex nawet tego nie próbuj. 
- Proszę? - wydęłam dolną wargę robiąc smutną minę, a gdy przez chwile nie mrugałam moje oczy się zaszkliły, więc otworzyłam je szeroko wpatrując się w mamę. 
- Alex, nie - wprawiłam moją brodę w ruch i pochyliłam głowę spoglądając na nią spod moich rzęs. 
Justin twierdził, że to zawsze zadziała. 
Mama uginając się pod moim spojrzeniem przeniosła wzrok na telewizor, a ja nie przestawałam i dla lepszego efektu pociągnęłam parę razy nosem chlipiąc.
- Dobra! Ale proszę idź już sobie - klasnęłam podskakując w miejscu i ucałowałam mamę w policzek kilka razy, a gdy ta się uśmiechnęła zeskoczyłam z kanapy - Co ja się z tobą mam.
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Kocham cię! - cała uradowana wyleciałam z pokoju jak z procy, a gdy wbiegłam schodami na górę zamknęłam się w pokoju i  z neutralną miną podbiegłam do łóżka na którym leżał laptop.
Usiadłam otwierając go, a na ekranie zobaczyłam stylistę Justina albo raczej jak on każe się nazywać 'trenera swagu' czyli Ryana Gooda, który wykrzywiał się do kamerki strzelając głupie miny. 
- Och, cześć piękna! - uśmiechnęłam się gdy mężczyzna mnie zauważył i pomachałam mu z szerokim uśmiechem, bo sam widok jego osoby wprowadzał mnie w pogodny nastrój. 
- Hej, wariacie - uwielbiałam tego kolesia bo jest szalony, szczery i nieobliczalny, a gdy jesteśmy razem do głów przychodzą nam najgłupsze pomysły - Co tam?
- A nic ciekawego czekam aż nasza modelka się wyszykuje - zaśmiałam się słysząc jak nazwał Justina i uśmiechnęłam się, gdy puścił do mnie oczko. 
- Każ mu postawić włosy na żel!
- Próbowałem - Good westchnął kręcąc głową, a ja lekko się skrzywiłam bo doskonale wiedziałam jak Justin broni swoich pięknych brązowych kudłów - Ale może ciebie posłucha...
Zaśmiałam się głośno prychając, a następnie pokiwałam głową ściągając brwi i oblizałam usta. 
- Jasne, uważaj bo to się kiedykolwiek zdarzy - Ryan skinął z uśmiechem głową i wzruszył ramionami tym samym przyznając mi rację, a ja wzięłam głębszy wdech - Jak tam sprawy z Ash? 
Ashley Benson to dziewczyna Ryana, którą poznałam parę dni temu i wydaje się być naprawdę miłą osobą. Jest aktorką i gra w jednym z moich ulubionych seriali, gdy po raz pierwszy zobaczyłam ją razem z Ryanem myślałam, że zemdleje ze szczęścia. Oczywiście pan Good miał ze mnie niezły ubaw, gdy poprosiłam jego dziewczynę o zdjęcie i autograf.
- A dobrze, dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko bo fajnie słyszeć, że wszystko im się układa - Właściwie to pytała o ciebie ostatnio. Chciała twój... 
Po chwili Ryan zniknął a ktoś wziął laptopa i zaczął z nim iść, bo jedyne co widziałam to tylko ściany następnie drzwi co zdradzało, że złodziej wychodzi z pokoju.
- Hej! Ja tutaj rozmawiałem! - zaśmiałam się słysząc oburzony głos Gooda i po chwili zobaczyłam twarz szatyna, gdy opadł na kanapę kładąc sobie MacBooka na kolanach. 
- I jak? - chłopak uniósł brwi, a ja położyłam się na brzuchu kładąc laptopa przed sobą i ułożyłam policzek na wnętrzu lewej dłoni tak, żeby podtrzymać głowę w pionie. 
- Powiedziała, że mam szlaban - zacisnęłam usta w wąską linię, żeby się nie roześmiać a Justin zbliżył się do ekranu.
- Co? - jęknął lekko się krzywiąc, a ja oblizałam usta - A zrobiłaś minę szczeniaczka? - pokiwałam głową spoglądając na chłopaka a on potarł czoło dłonią i uniósł brwi - No i co powiedziała? 
- 'Dobra! Ale idź już sobie' - starałam się naśladować głos mojej mamy robiąc palcami cudzysłów w powietrzu, a Justin szeroko się uśmiechnął po tym jak oblizał wargi i pokiwał energicznie głową. 
- Mówiłem, że to zadziała! - wywróciłam oczami nie chcąc przyznawać mu racji, a on spojrzał w prawo kiwając w zamyśleniu głową i uniósł jedną brew w górę - Będziemy się świetnie bawić.
- Mam zamiar wracać do domu na boso - westchnęłam z zadowoleniem bo od dawna miałam ochotę na jakieś przyjęcie i chciałam potańczyć, a teraz gdy mam szlaban nie będę mogła nigdzie wyjść przez jakiś czas, więc jutro wytańczę się jak nigdy. 
- Denerwujesz się? - uniosłam jedną brew spoglądając na szatyna, a ten rozejrzał się po pomieszczeniu i ściągając kąciki ust w dół pokręcił głową. 
- Nie, no co ty. Byłem już u Ellen parę razy - poprawiłam się wygodniej gdy zobaczyłam, że chłopak lekko się przeciąga i oblizałam usta biorąc głębszy wdech.
- Wiesz powinieneś postawić sobie włosy na żel - wypaliłam patrząc na niego uważnie, a Justin uniósł brwi gdy jego lewa ręka powędrowała do jego brązowej grzywy i zrobił smutną minę przez co wyglądał jak małe dziecko. 
- A co nie tak z tą fryzurą? - pokręciłam szybko głową zaciskając zęby, bo miałam straszną ochotę się zaśmiać, ale gdy zdałam sobie sprawę, że on pyta całkiem poważnie otworzyłam lekko buzię.
Wyglądał tak niewinnie i uroczo. 
- Nic, nic. Tylko... taka wiesz... mała odmiana mogłaby być dobra, a poza tym fajnie wyglądałeś jak miałeś postawione włosy na żel - wzruszyłam ramionami zaciskając usta w wąską linię, a chłopak zamyślił się na chwilę - Tak seksownie.
- Pff... ja zawsze wyglądam seksownie - zaśmiałam się gdy uniósł brwi poprawiając kołnierz karmelowej skórzanej kurtki, a następnie pokręciłam głową widząc jaki był pewny siebie.
- Oczywiście cokolwiek powiesz - uniosłam jedną brew w górę i uśmiechnęłam się słodko - Ta fryzura też jest dobra taka w stylu Kid...
- Alex?! Czy ty z kimś rozmawiasz?! - obróciłam głowę w stronę zamkniętych drzwi zza których dochodził krzyk mojej mamy i otworzyłam szeroko oczy, bo nie powinnam z nikim rozmawiać, a laptop miał mi służyć tylko do nauki. 
- Cholera - syknęłam i spojrzałam ponownie na Justina wskazując na niego palcem - ani słowa. 
Udał, że zasuwa usta na zamek ale widziałam, że ledwo powstrzymywał śmiech, więc szybko przymknęłam laptopa. Drzwi się otworzyły, a moja rodzicielka weszła do środka i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. 
- Wiesz, że twój szlaban nie tylko obejmuje wyjścia z domu, konfiskatę telefonu i wizyty twoich znajomych, ale także zero rozmawiania z nimi przez internet, tak? - zrobiłam zdezorientowaną minę wzruszając ramionami, a moja mama tupała nogą czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. 
- Ale kto tutaj rozmawia przez internet? - mama uniosła brwi zakładając dłonie na biodra i spojrzała na mnie pochylając lekko swoją głowę na prawo.
- Naprawdę, Alex? - zacisnęłam usta, a moja rodzicielka westchnęła kręcąc głową i przetarła prawą dłonią czoło - Niech będzie. Scooter powiedział, że jutro przyjedzie po ciebie bo musi z tobą o czymś porozmawiać - ściągnęłam brwi lekko się prostując i spojrzałam na mamę, która rozglądała się po moim pokoju, a następnie moje brwi powędrowały w górę. 
- Rozmawiałaś, ze Scooterem? - kobieta pokiwała głową - Scooterem Braunem? 
- Boże, Alex. Tak. Zadzwonił na domowy, bo nie mógł się do ciebie dodzwonić - podniosłam się z łóżka otwierając lekko buzię i pokręciłam głową ignorując fakt, że menadżer Justina ma mój domowy numer, bo jednak bardziej martwił mnie fakt, że Justin słyszy tą rozmowę. 
- Widzisz, było by łatwiej gdybym miała telefon - mama uśmiechnęła się i pokręciła głową unosząc palec wskazujący w moją stronę. 
- Och, kochanie to ci się nie uda - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się słodko opadając z powrotem na łóżko. 
- Zawsze warto próbować - mama zaśmiała się i oblizała usta, a ja wiedziałam, że nie przyszła tutaj tylko po to, żeby powiedzieć mi, że ktoś do mnie dzwonił - Tata zaraz wróci z pracy i będziemy jechać do sklepu. Zoey jedzie z nami i niedługo wrócimy, więc proszę nie zapraszaj tutaj nikogo.
- Jasne - pokiwałam głową, a mama z uśmiechem odwróciła się w stronę drzwi i miała już wychodzić, więc złapałam za laptopa, ale odwróciła się jeszcze w moją stronę z szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry, Justin! 
- Dzień dobry, pani Collins - mama zaśmiała się i wyszła, a ja siedziałam jak osioł na moim łóżku z szeroko otwartymi oczami zupełnie zszokowana, a gdy pokręciłam głową otworzyłam szybko laptopa. 
- 'Dzień dobry, pani Collins'? - uniosłam brwi zaciskając usta, a Justin z uśmiechem wzruszył ramionami - Miałeś być cicho! - jęknęłam, a chłopak zmrużył oczy, gdy oparłam się plecami o metalowy zagłówek łóżka. 
- Lepiej mi powiedz dlaczego dzwoni do ciebie mój menadżer i o czym chce z tobą rozmawiać - otworzyłam lekko usta a następnie przygryzłam dolną wargę szukając w głowie czegoś co mogłabym powiedzieć, tak żeby nie wygadać się o kontrakcie albo o niespodziance, którą szykuje Scooter.
- Cóż, nie mam pojęcia. Jak słyszałeś dopiero mamy zamiar porozmawiać - uniosłam brew, a chłopak pokręcił głową wzdychając i nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ale nie u mnie tylko po drugiej stronie mojej wideo rozmowy. 
- Hej, stary rusz się, bo zaraz się spóźnimy - Justin spojrzał w prawo i pokiwał głową, a ja uśmiechnęłam się gdy spojrzał ponownie na laptopa.
- Muszę lecieć, a ty pamiętaj, że masz mnie oglądać - wywróciłam oczami śmiejąc się cicho. 
- Jasne, jasne. Udanego wywiadu - miałam już wyłączyć okienko, ale mina szatyna szybko się zmieniła, więc widząc, że coś się stało oblizałam usta czekając aż coś powie, bo nie chciałam naciskać.
- Szkoda, że nie możesz tam być - mój żołądek właśnie zrobił fikołka, a w brzuchu wybuchły motyle i miałam cholerną ochotę szeroko się uśmiechnąć. 
- Wiem, ale widziałeś moja mama jest nieugięta - wzruszyłam ramionami, a Justin westchnął. 
- Tak czy siak. Widzimy się jutro, tak? - pokiwałam głową biorąc głębszy wdech i spojrzałam na zegarek. 
- Leć już bo faktycznie się spóźnisz. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Baw się dobrze, udanego wywiadu i mam nadzieję, że prezent się spodoba - uniósł brwi otwierając szeroko oczy, a ja się uśmiechnęłam i gdy spytał jaki prezent zakończyłam rozmowę odkładając laptopa. 
A niech myśli przez cały wywiad co to może być. 
Scooter i Usher kupili Justinowi bardzo oryginalny prezent, mianowicie podczas dzisiejszego wywiadu u Ellen nasz solenizant dostanie samochód. 
Nowiutki Fisker Karma prawdopodobnie koloru czarnego, który jest marzeniem każdego kierowcy i jest bardzo ekologiczny, a także trudny do zdobycia. 

~*~

- Alex, widziałaś gdzieś kluczyki od mojego samochodu? - pokręciłam głową wpychając kolejną łyżkę pełną płatków do buzi, a mama przeleciała jak burza po kuchni podnosząc wszystko co znajdowało się na blacie i wkładała rękę do każdego koszyczka szukając zaginionych kluczy. 
- Zapytaj taty, może on je widział. 
- Tata jest w pracy - podniosłam głowę ściągając brwi, a mama dalej latała w tą i z powrotem coraz bardziej się irytując. 
- Ale jego Audi stoi na podjeździe - wskazałam na okno po mojej prawej stronie, a moja rodzicielka szybko do niego podbiegała i westchnęła kręcąc głową.
- Pewnie znowu zapomniał zatankować i wziął mój samochód - wstałam z krzesła i zabrałam pustą miskę odstawiając ją do zlewu, a mama tym razem zaczęła szukać kluczyków do Audi Q5 ojca. 
- Wydaje mi się że wczoraj go zablokowałaś, a z tego co dzisiaj rano słyszałam to chyba zaspał, więc pewnie nie miał czasu na przestawienie twojego samochodu, żeby wyjechać swoim - obróciłam się w jej stronę opierając tyłkiem o meble, a ona wyciągnęła kluczyki z koszyczka, w którym były też dokumenty i spojrzała na mnie unosząc brwi jakby przyznawała mi rację jednak po chwili je ściągnęła. 
- A tak właściwie to co robisz w domu o tej porze? Powinnaś kończyć po 14 - spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 13 i westchnęłam widząc wyczekujący wzrok mamy, bo wczoraj jak wróciła z ojcem ze sklepu oberwało mi się za wagary przez co mój szlaban się przedłużył, a także wyjście na urodzinową imprezę Justina stanęło pod znakiem zapytania.
- Mam wolną godzinę bo Pani Peterson poszła ze swoją klasą do muzeum, a zaraz mam wychowanie fizyczne, więc muszę jeszcze wrócić do szkoły - mama pokiwała głową, a ja wywróciłam oczami bo jej podejrzliwy wzrok sygnalizował, że przez głowę przemknęła jej myśl o moich kolejnych wagarach. 
- To zbieraj się podrzucę cię - westchnęłam odpychając się od blatu i ruszyłam do salonu po swoją torbę, chociaż tak naprawdę chciałam powiedzieć, że mam jeszcze jakieś 20 minut, więc się przejdę ale kobiety w ciąży mają swoje humory. 
To jest jeden z jej dni 'lepiej nie wchodź mi w drogę', więc wolę się jej nie narażać jeśli chcę iść na dzisiejszą imprezę. 
- Dobra, ale podjedziemy jeszcze po Jess, okej? - złapałam torbę, która leżała koło kanapy i podeszłam do szafki ubrać buty, a mama westchnęła otwierając drzwi wyjściowe. 
- Jasne. Idź do samochodu - pokiwałam głową i wyszłam z domu, przed którym dostrzegłam paru reporterów, którzy szybko poderwali się aby porobić mi zdjęcia.
Zrozumiałabym to gdybym była sławna albo coś, ale przecież nie jestem nikim wyjątkowym, a oni koczują tutaj non stop jakby liczyli na to, że wyjdę stąd z Justinem i oni będą pierwszymi osobami, które to uwiecznią.
Niedoczekanie. Cóż chyba nawet nie uwiecznili ani jednej jego wizyty w moim domu i nie narzekam ani nic, ale część mnie jest ciekawa jakby się wtedy zachował. 
- Alex! Będziesz na urodzinach Justina?! 
- Czy ty i Justin jesteście parą?! 
- Czy to koniec Jeleny?!
Uśmiechnęłam się tylko do nich słodko łapiąc za klamkę od przednich drzwi pasażera i wrzuciłam torbę pod nogi, a dźwięk migawek echem odbijał się w mojej głowie. 
- Miłego dnia - wsiadłam do samochodu i czekałam cierpliwie na mamę, która właśnie schodziła z ganku, a gdy tylko usiadła za kierownicą westchnęła wkładając kluczyki do stacyjki. 
- Czy oni nie mają własnego życia? - wzruszyłam ramionami zapinając pas i westchnęłam wtulając się w fotel, a następnie zsunęłam automatyczną szybę otwierając okno, bo na dworze dzisiaj było naprawdę ciepło. 
- Najwidoczniej nie - mama ostrożnie wyjechała spod naszego domu i ruszyła w stronę ulicy na której mieszkała moja przyjaciółka, a ja w tym czasie pisałam jej wiadomość, że będę szybciej bo moja mama nas podwiezie. 
- Byłaś ostatnio na koniach? - jak tylko dostałam odpowiedz od blondynki schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na mamę, która skupiała swoją uwagę na drodze. 
- Nie miałam okazji, ale jak tylko skończy mi się szlaban to pojadę, a co? - moja rodzicielka pokręciła głową, a ja uniosłam brwi uważnie przyglądając się jej profilowi twarzy.
- Nic, tak tylko zastanawiam się skąd to rozcięcie na wardze - zacisnęłam zęby, a moje całe ciało się spięło więc zaczęłam wiercić się na fotelu co z pewnością nie uszło jej uwadze, bo zerknęła na mnie gdy stanęłyśmy pod domem Jess. 
- Och, to? - wskazałam na swoją wargę z uśmiechem chociaż tak naprawdę to wcale nie było mi do śmiechu, bo to że zada to pytanie było tylko kwestią czasu, więc mimo wszystko starałam się wyglądać na luzie i zaśmiałam się machając lekceważąco ręką - To nic takiego. Graliśmy w hokeja na wf'ie i oberwałam krążkiem. Niezdara ze mnie. 
Spojrzałam przed siebie uderzając palcami prawej ręki w uchwyt na drzwiach, a teraz to mama przyglądała mi się uważnie i mimo, że starałam się to bardzo ignorować czułam presję, gdy czułam jak jej oczy mnie świdrują. 
- Gdyby coś się działo powiedziałabyś mi prawda? - pokiwałam głową przełykając ślinę, ponieważ czułam, że atmosfera nagle zgęstniała, a w moim gardle urosła wielka gula i za nic nie mogłam się jej pozbyć. 
- Tak, oczy... - przerwałam bo drzwi z tyłu się otworzyły, a do samochodu wleciała zdyszana dziewczyna. 
- Dzień dobry, pani Collins. Cześć Alex - blondynka usiadła za mną i zapięła pas rzucając torebkę obok siebie na siedzenie, a mama włączyła silnik ruszając w stronę szkoły. 
- Cześć, Jess - moja mama uwielbiała tą dziewczynę, bo była wesoła i miała, a gdy pojawiała się w naszym domu czuła się jak u siebie. 
W tak krótkim czasie stała się praktycznie częścią rodziny i to tą szaloną, spontaniczną częścią. 
- Hej - przekręciłam się w lewo aby spojrzeć na Jess i posłałam jej szeroki uśmiech, a dziewczyna szybko odpowiedziała mi tym samym. 
- Wpadnę do ciebie około siedemnastej i razem się wyszykujemy. Co ty na to? - pokiwałam energicznie głową wciąż odwrócona w stronę blondynki. 
- Świetny pomysł - poruszyłam brwiami w górę i w dół posyłając dziewczynie cwany uśmiech - Fredo po ciebie przyjedzie? 
- Nie? - skrzywiła się krzyżując ramiona na klatce piersiowej i zmrużyła oczy posyłając mi mordercze spojrzenie, a ja pokiwałam bardzo powoli głową - Ale ty jesteś głupia. 
Zaśmiałam się gdy obróciła głowę w prawo, bo na jej policzki wdał się soczysty rumieniec i usiadłam prosto biorąc głębszy wdech, a moja mama skręciła w ulicę na której znajduję się nasza szkoła. 
- Fredo to twój chłopak Jess? - parsknęłam powstrzymując śmiech, a dziewczyna z tyłu jęknęła. 
- Nie proszę pani. To tylko kolega. 
- Yhym... jasne - odpięłam pas, a Jess kopnęła kolankiem w moje siedzenie i wysiadła z samochodu.
- Pa mamo. Miłej pracy i nie przemęczaj się. Teraz dbasz o was dwoje - wskazałam na jej brzuch w którym był albo mój braciszek albo moja siostrzyczka, a następnie zabrałam torbę wciąż się uśmiechając i wysiadłam ruszając za blondynką. 
Zrównałam z nią krok i zarzuciłam lewą rękę na jej ramiona, bo w prawej trzymałam torbę, ale dziewczyna wydawała się być niewzruszona. 
- I tak mnie kochasz - na jej twarzy pojawił się uśmiech i pchnęła boje biodro swoim, gdy tylko stanęłyśmy przed wejściem do szkoły.
- Gotowa na lekcje z naszym ciachem? - zaśmiałam się widząc rozmarzony wzrok Jess i pociągnęłam drzwi przepuszczając ją pierwszą, a następnie weszłam do szkoły za nią.
Z racji tego że miałyśmy jeszcze trochę czasu do naszej lekcji postanowiłyśmy usiąść na trybunach i poobserwować trochę innych uczniów podczas zajęć na świeżym powietrzu, co oczywiście było wymówką do tego aby lepiej przyjrzeć się nowemu praktykantowi. 
Nie oszukujmy się ten koleś jest seksowny.
- O proszę, panna Collins znowu pojawiła się na mojej lekcji! To już drugi raz w ciągu tygodnia zaczynam czuć się zaszczycony - starszy mężczyzna przyłożył dłoń do swojej piersi, a ja posłałam mu najsłodszy uśmiech na jaki było mnie stać i weszłam na trybuny co chwilę zerkając na przyglądającego się nam praktykanta. 
- Przepraszam, że nie mogłam przyjść wczoraj. Wyobrażam sobie jak panu musiało mnie brakować bo to działa w dwie strony, ale no niestety... nikt nie mówił, że ta relacja będzie łatwa -  usiadłam w pierwszym rzędzie, a Jess zajęła miejsce koło mnie  powstrzymując śmiech i uśmiechnęłam się widząc czerwoną twarz nauczyciela ale także uroczy uśmiech naszego praktykanta. 
- Oj coś czuję, że po dzisiejszej lekcji zakwasy będą nieodłączną częścią twojego życia - oblizałam usta unosząc brwi, a blondynka położyła mi dłoń na udzie czym sygnalizowała, żebym dała sobie spokój zanim powiem coś głupiego i zamknęłabym się, ale cwany uśmiech nauczyciela upijającego się zwycięstwem w naszej małej potyczce słownej jeszcze bardziej mnie podpuścił.
- Dziękuję będą mi one przypominać o panu i o tym co razem przeszliśmy - pokręciłam głową zaciskając usta w wąską linię i udałam smutek, a Jess wraz z praktykantem wybuchnęli śmiechem już nie mogąc się powstrzymać.  
Ba, nawet panu Olsonowi uśmiech błąkał się na ustach, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej bo zaczynałam lubić tego gościa i chyba on nie był aż tak wrogo do mnie nastawiony. 
- Dobra dosyć tego, Collins. Dzisiaj pobiegasz sobie trochę, żeby wyładować te twoje zasoby energii - jęknęłam gdy nauczyciel uśmiechnął się sztucznie i powiedział coś do praktykanta, a później ruszyli w stronę klasy, która ćwiczyła gimnastykę. 
- Wiesz ten praktykant pożera cię wzrokiem powinnaś no wiesz.. ten coś... tego...- przekręciłam głowę w lewo otwierając szeroko oczy i spojrzałam na dziewczynę, a następnie wybuchnęłam głośnym śmiechem. 
- On? Mnie? Ty chyba jesteś niepoważna. 

~*~

Stałam przed lustrem w łazience i przygryzałam prawy policzek od środka jeszcze raz dokładnie obserwując swój dzisiejszy wygląd, bo czegoś mu tutaj brakowało, a dotarło to do mnie dopiero po wyjściu Jess, więc już było za późno, żeby zapytać ją o radę. Westchnęłam obracając się w tą i z powrotem, a gdy w końcu udało mi się coś wykombinować wróciłam do swojego pokoju podchodząc do szafy, którą szybko otworzyłam. 
- Gdzie jesteś? - wyrzucałam po jednym ciuchu szukając mojego czarnego żakietu, który kupiłam podczas moich pierwszych zakupów tutaj w Los Angeles i westchnęłam gdy szafa była pusta, a po nim ani śladu. 
Zmrużyłam oczy zastanawiając się gdzie mógłby być, a następnie szybko zbiegłam na dół. 
- Mamo? - zajrzałam do salonu, ale nikogo w nim nie było. 
- Jestem w kuchni.
- O - odwróciłam się na pięcie i weszłam do pomieszczenia, w którym mama przygotowywała kolację, a Zoe siedziała na blacie. 
Pewnie podpatrzyła to u mnie, bo ja tez uwielbiam przesiadywać na blacie i przyglądać się jak mama gotuje czy nawet przyrządza jakieś proste danie. W Londynie robiłam to praktycznie codziennie.
- Mamo widziałaś ten mój czarny żakiet? Ten co wygląda jak marynarka. Miałam go na sobie jak wypisywali Zoe ze szpitala. - mama odwróciła się w moją stronę i uniosła brwi, a ja tupałam nogą lekko się niecierpliwiąc, bo za jakieś 10 minut ma podjechać Scooter, a byłam niegotowa.
- Nie, skarbie. Przykro mi - westchnęłam przecierając dłonią czoło i wzruszyłam ramionami. 
- Nie szkodzi. Dzięki - wbiegłam schodami na górę i wpadłam do pokoju rozglądając się po jego wnętrzu, bo często rzucałam rzeczy na podłogę lub gdzie popadnie, a później nie mogłam ich znaleźć.
Usiadłam na łóżku koło otwartego laptopa i zaczęłam się zastanawiać, gdzie miałam go na sobie ostatnio, ale to nie było łatwe bo dawno go nie nosiłam. Na pewno miałam go na sobie w szpitalu, a później jak szłam z przyjaciółmi na miasto i na bank w restauracji, a także na imprezie u Drake'a. 
Nie, wróć.
Ostatni raz miałam go na sobie w dniu tej nieszczęsnej 'randki' z Deanem. Wchodziłam z nim do restauracji i był tam na pewno, a podczas wyjścia wydarzył się ten incydent ' wściekły Dean kontra śledzący mnie Justin'. Pamiętam, że brunet miał go w ręce jak do mnie podchodził, ale jak wchodziłam na imprezę do Drake'a to już go nie miałam. 
O cholera, pewnie został u Deana w samochodzie. Pokręciłam głową i weszłam szybko na Facebooka na moje szczęście brunet był dostępny, więc od razu otworzyłam okienko z wiadomością.

Alex Collins:
'Hej :)'

Dean Evans:
'Siema co tam?'

Alex Collins:
'Pamiętasz jak zabrałeś mnie na tą imprezę u Drake'a?'

Dean Evans:
'Jasne, że pamiętam ;) A co?'

Alex Collins:
'Nie zostawiałam czasami swojego czarnego żakietu u ciebie w samochodzie?'

Dean Evans:
'No coś zostawiłaś, ale nie wiem co to jest ;D'
'Przypomina marynarkę'

Alex Collins:
'uf, to dobrze. Bo już myślałam, że go zgubiłam ;)'

Dean Evans:
'Nie martw się jest cały i zdrowy :) Podrzucić ci go?' 
'Leży już tutaj jakiś czas, bo ciągle o nim zapominam xD'

Alex Collins:
'Nie trzeba, zaraz i tak wychodzę, ale dziękuję za chęci :) Możesz mi go dać w poniedziałek w szkole'

Dean Evans :
'Nie ma problemu' 

Spojrzałam na zegarek i otworzyłam szerzej oczy, bo zostało mi 5 minut, a jeszcze muszę się pomalować, więc musiałam przełączyć się super szybki tryb działania.

Alex Collins: 
'Dobra ja już muszę lecieć. Pa :)'

Dean Evans:
'Do zobaczenia :D'

Wylogowałam się z portalu i zamknęłam laptopa, a następnie podbiegłam do łazienki biorąc się za poprawianie makijażu, bo musiałam lepiej ukryć podbite oko. 
Gdy przejechałam usta arbuzowym błyszczykiem i wyglądałam w miarę przyzwoicie zgarnęłam małą torebkę z szafki, a następnie zeszłam na dół. 
Usiadłam na najniższym schodku zakładając czarne botki na obcasie i zasunęłam zameczki znajdujące się od wewnętrznej strony buta, a gdy wstałam podeszłam do szafki zgarniając z niej kremowy sweterek.
- Mamo wychodzę. Nie wiem, o której będę - weszłam do kuchni zakładając go na siebie, a mama i Zoey odwróciły się w moją stronę - I jak? 
- Wyglądasz ślicznie, Alex - uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam uśmiech mamy i mojej młodszej siostrzyczki, a następnie weszłam do kuchni składając jednego całusa na czole Zoe a drugiego na policzku mamy. 
- Kocham was - mama pokiwała głową, a Zoe złapała kosmyk moich zakręconych włosów i pociągnęła za niego lekko zapewne, żeby sprawdzić czy wróci na swoje miejsce.
- Uważaj na siebie - skinęłam głową klepiąc siostrzyczkę po kolanie, a następnie ukradłam mamie kawałek ananasa, którego właśnie kroiła i wpakowałam go sobie do buzi uśmiechając się. 
Odwróciłam głowę w tył słysząc dzwonek do drzwi i szybko przełknęłam jeden z moich ulubionych owoców. 
- To pewnie Scooter. Idę, pa - pomachałam im, a gdy tylko wyszłam z kuchni Zoe, krzyknęła że mam pozdrowić Justina, więc krzycząc krótkie 'dobrze' uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi, ale zamiast menadżera na wycieraczce stał ktoś inny. 
- Wow, wyglądasz...wow - moje policzki zrobiły się czerwone tak samo jak moja sukienka i oblizałam usta, widząc wielkie oczy chłopaka, którymi wodził po całym moim ciele.
- Dziękuję - spojrzałam w jego błękitne oczy i nie dostrzegłam w nich ani kropli kpiny czy pogardy co trochę mnie zaskoczyło, ale pozytywnie oczywiście.
- Yghym... Przywiozłem ci ten żakiet czy jak to się tam nazywa - chłopak odchrząkając wyciągnął prawą rękę w moją stronę, więc zjechałam wzrokiem w dół i otworzyłam usta widząc, że trzyma w dłoni czarny materiał z białą podszewką. 
- Dziękuję, ale naprawdę nie trzeba było - wzięłam go od bruneta i uśmiechnęłam się ściągając sweterek, a następnie szybko go na siebie włożyłam poprawiając włosy, które utknęły pod materiałem.
- Impreza? - pokiwałam głową wystawiając rękę tak, żeby chłopak się cofnął i przeszłam koło niego wychodząc z domu, bo nie chciałam, żeby ktoś słyszał naszą rozmowę - A no tak... nasza gwiazdeczka ma dzisiaj imprezę 'niespodziankę' o której wie cały świat.
Wywróciłam oczami stając koło bruneta i wzięłam głębszy wdech krzyżując ręce na klatce piersiowej, a on westchnął gdy pokręciłam głową. 
- Wybacz, ale ten koleś mnie irytuje. 
- Co nie znaczy, że masz go obrażać - burknęłam, a chłopak ruszył się z miejsca stając na przeciwko mnie i uśmiechnął się czarująco gdy podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. 
- Przepraszam - otworzyłam szerzej oczy unosząc brwi, a moja buzia lekko się uchyliła, bo w szkole mówili mi, że on pewnie nawet nie zna słów typu: przepraszam czy dziękuje. 
A tutaj proszę... kolejne miłe zaskoczenie. 
- W porządku - uniosłam kąciki ust dosłownie na dwie sekundy, a Dean uniósł jedną brew i wziął głębszy wdech. 
- Jednak jeśli będziesz się nudzić na tej super wypasionej imprezie możesz do mnie zadzwonić - wiedziałam, że te słowa były wręcz nasiąknięte sarkazmem i pogardą, ale nawet tego nie chciałam już komentować. 
- Nie mam telefonu, więc nie mam też twojego numeru - wzruszyłam ramionami przygryzając dolną wargę, a chłopak tylko się uśmiechnął. 
- Daj mi twoją dłoń - wystawił lewą rękę w moją stronę, a ja ściągnęłam brwi dokładnie obserwują jego twarz. 
- Po co? - Dean westchnął i wsadził prawą rękę do tylnej kieszeni spodni, a następnie wyciągnął z niej czarny cienkopis do podpisywania płyt.
- Zapisze ci mój numer - westchnęłam wyciągając niepewnie swoją lewą dłoń i umieściłam ją w jego ciepłej dłoni, a on szybko zapisał na niej swój numer - teraz możesz zadzwonić. 
- Okej, dzięki.

~*~

Stałam tak spoglądając na uśmiechniętego Justina, który w tej chwili rozmawiał z Pattie i doskonale zdawałam sobie sprawę jak żałośnie muszę wyglądać. 
Od jakiś dziesięciu minut obserwowałam jak Justin i Selena, która przyleciała specjalnie na jego urodziny aż z Florydy, okazują sobie czułość na każdym kroku. Gdy tak ich obserwowałam czułam tysiące igieł wbijające się w moje ciało, a w oczach co chwile pojawiały się łzy, bo po raz kolejny zostałam odstawiona na drugi plan kiedy tak bardzo chciałam się znaleźć przy jego boku na miejscu piosenkarki.
Przez pierwszą godzinę było super. Szatyn zareagował podobnie do Deana gdy zobaczył mnie w tej sukience co było bardzo przyjemne, a na dodatek nie mógł oderwać ode mnie wzroku i rąk, cały czas mnie dotykał. To było jeszcze bardziej przyjemne. Oglądaliśmy film ze zdjęciami i krótkimi filmikami sprzed paru lat, gdy ja i Justin byliśmy jeszcze kurduplami. Później tańczyliśmy w niewielkim kółku, aż brakowała nam tchu. Ja, Justin, Ryan, Chaz, Jess i Fredo, a także Carly Rae, która chwilę później musiała nas opuścić, żeby wykonać swój utwór 'Call me maybe' co nie przeszkodziło nam w zabawie. 
Szaleliśmy, rozmawialiśmy, robiliśmy zdjęcia z naszymi głupimi minami, wygłupialiśmy się i śmialiśmy.
Było idealnie. 
Jednak gdy tylko panna Gomez się pojawiła ja poszłam w odstawkę. Miałam co robić, bo rozmawiałam z Pattie tańczyłam z Jeremym, a także z resztą nawet ze Scooterem, ale to już nie było to. 
- Hej - podskoczyłam gdy usłyszałam dziewczęcy głos koło mojego prawego ucha i odwróciłam głowę, a gdy zobaczyłam te błękitne oczyska należące do dziewczyny Gooda uśmiechnęłam się szeroko. 
- Cześć Ashley - przytuliłam dziewczynę na powitanie, a gdy odsunęłyśmy się od siebie ona spojrzała w miejsce w które ja się wlepiałam parę sekund wcześniej. 
- Od jak dawna? - spojrzałam pytająco na dziewczynę, a ona wskazała głową na nasza zakochaną parę, więc oblizałam wargi  i postanowiłam udawać idiotkę najlepiej jak mogę, bo zdawałam sobie sprawę o co jej chodzi. 
- Od jak dawna co? - Ashley westchnęła nie spuszczając ze mnie wzroku i uniosła brwi, a jej przeszywający wzrok jeszcze bardziej mnie stresował. 
- Od jak dawna kochasz Justina? - prychnęłam czując jak moje policzki robią się czerwone i przełknęłam ślinę, gdy moje ciało się spięło, a nogi zrobiły się jak z waty. 
Zaraz zemdleje... 
Czy to takie oczywiste?
- Kocham go? Justina? Co za głupota! - zaśmiałam się machając ręką, a Ashley przechyliła głowę w prawą stronę i ponownie starałam się przełknąć wielką gulę w moim gardle. 
- Nie ważne, ja wiem swoje. Posłuchaj. Kocham Selenę, jest moją przyjaciółką, ale uważaj na nią - pokiwałam głową widząc poważny wzrok panny Benson i wzięłam głębszy wdech prostując się, a następnie posłałam blondynce szeroki uśmiech unosząc jedną brew. 
- Nie boję się jej - Ash uśmiechnęła się i zarzuciła lewą rękę na moje ramiona, a na prawym położyła swoją skroń. 
- Tak wiem, ale uważaj, proszę cię - pokiwałam głową przenosząc wzrok na innych gości, którzy bawili się w najlepsze.
Rozmawiałam z blondynką jeszcze przez chwilę dopóki pan Good jej nie porwał, a następnie usiadłam przy wielkim stole zaraz koło Chaza i Ryana, którzy pochłonięci byli tematem samochodów. Uśmiechnęli się do mnie i próbowali zagaić rozmową, ale jakoś nie miałam już na nic ochoty. Cóż poza schowaniem się w pokoju i wypłakiwaniem wszystkich swoich smutków, ale nie chciałam płakać po raz kolejny, chciałam być silna. 
Bawiłam się serwetką i nagle dostrzegłam swoje potencjalne wybawienie, więc szturchnęłam Ryana w ramię a on spojrzał na mnie z uśmiechem unosząc jedną brew. 
- Mogę cię o coś prosić? - chłopak skinął głową, a ja się uśmiechnęłam - Słuchaj, bo mam szlaban i mama zabrała mi telefon, a muszę zadzwonić. Jest szansa, że użyczyłbyś mi swojego? 
- Jasne - Ryan sięgnął do kieszeni i wyciągnął komórkę od razu mi ją podając, a ja szybko wykręciłam numer, który znajdował się na mojej dłoni. 
- Tak? - usłyszałam głos już po pierwszym sygnale, więc uśmiechnęłam się oblizując usta.
- Hej, Dean to ja Alex.

____________________________________________________________________________

Nawaliłam przepraszam, ale jestem choraaa i nie funkcjonuje.
Jutro sprawdzę/poprawie błędy.
Także, no :) Mam nadzieję, ze się nie rozczarujecie. 
Czekam na wasze opinię, zdania, sugestie i zastrzeżenia. 
Cokolwiek, bo uwielbiam czytać wasze komentarze. 
Za które dziękuję po raz kolejny i z pewnością nie ostatni. 
Uwielbiam was. 
Jeśli macie jakieś pytania czy coś to zapraszam 
tutaj i tutaj
Możecie pytać o wszystko :)
Nie bójcie się napisać co myślicie to mnie zmotywuje i da mi kopa, którego z pewnością potrzebuję. Do następnego :)
Kocham ♥ 




10 komentarzy:

  1. kajjshhnsbansnjsjhueriienmcnsakdhs cudowny !! *__*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny na prawdę masz talent do pisania tylko proszę dodawaj częściej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie i Ciebie! Przeczytałam ten rozdział chyba jakieś 3 razy i chce jeszcze więcej :) Życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. niech on wkoncu zostawi ta selene -,- swietny rozdzial i nie moge doczekac sie kolejnego ! X

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne tylko jeszcze zlikwidować Deana i Selene i będzie wszystko na "różowo" :) ale drama musi być ;) do następnego Anula

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuuuu, grubo...
    Świetny rozdział. Kocham to ; *
    @loseXmyself

    OdpowiedzUsuń
  7. Nic nie nawaliłaś. ;) rozdział jak zwykle PERFEXT ! <3 i nie mogę się następnego doczekać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. jejuuuuuuu Świetne !

    OdpowiedzUsuń
  9. Nic nie zmieniaj jest idealnie
    Dziekuje ze piszesz 💕

    OdpowiedzUsuń