niedziela, 26 maja 2013

5. First day

Leżałam na plecach na kołdrze z dłońmi złożonymi z tyłu mojej głowy i tępo wpatrywałam się w śnieżnobiały sufit, a to wszystko przez to, że od dwóch dni moje myśli krążą tylko i wyłącznie wokół jednej osoby.

Justina.

Nie mogę wyrzucić go z mojej głowy i co najgorsze z mojego serca, ponieważ te ostatnie miesiące układające się nawet w grubo ponad rok były pełne bólu. Mojego bólu, który towarzyszył mi każdego dnia gdy starałam się jakoś poskładać moje serce z powrotem w całość. 
- Alex! Wstawaj bo spóźnisz się pierwszego dnia! - westchnęłam wywracając oczami, gdy do moich uszu dotarł głos ojca i wyciągając spod głowy prawą rękę przetarłam nią czoło jednocześnie zgarniając wszystkie włosy, które padały na moją twarz do tyłu. 
- Już nie śpię! - podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pokoju, a gdy przekręciłam się w lewo zsunęłam nogi z łóżka, które nie zetknęły się z zimnymi panelami tylko z puszystym dywanem. 
Wczoraj przywieźli mi do pokoju meble, które dzień wcześniej zamówiłam w sklepie i muszę przyznać, że efekt był o wiele lepszy niż się spodziewałam. Co prawda ściany wciąż były białe, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że nie mogłam się zdecydować, który kolor wybrać. Złapałam za telefon leżący na szafce nocnej i wyłączyłam dźwięk zostawiając tylko włączone wibracje, a następnie zabierając ze sobą czarne urządzenie podniosłam się z łóżka ruszając w stronę drzwi. Schowałam telefon do tylnej kieszeni spodni jak to zawsze robiłam i zanim wyszłam z pokoju stanęłam przed lustrem zarzucając na ramiona skórzaną kurtkę jednocześnie dokładnie oglądając swój dzisiejszy strój, w którym miałam pokazać się pierwszego dnia w szkole. Tak, w szkole. Mama zapisała mnie do niej jeszcze przed moim przyjazdem, a że dzisiaj jest poniedziałek to czy chcę czy nie muszę tam iść.
Dzisiaj mam angielski z panem Cameronem, historię z panną Watson, przerwę na lunch, matematykę z panem Tensenem, biologię z panią Mullin, sztukę z panią Peterson i wychowanie fizyczne z panem Olsonem jeśli wierzyć kawałkowi papieru zawierającego lekcje na cały tydzień, który przesłała sekretarka.

Jęknęłam zabierając czarną torebkę z biurka i wyszłam z pokoju zamykając drzwi, a gdy zbiegłam schodami na dół weszłam do kuchni, gdzie nikogo nie było. Postawiłam torebkę na wyspie znajdującej się w środku kuchni i podeszłam do lodówki otwierając ją, a jak przejechałam wzrokiem po jej całym wnętrzu wyciągnęłam butelkę z niegazowaną wodą. 
- Już jesteś gotowa? - wyprostowałam się zamykając lodówkę i odkręcając wodę odwróciłam się na pięcie, a mój wzrok padł na stojącego w przejściu tatę, który zapinał guziki przy rękawach swojej kremowej koszuli. 
- Tak, możemy już jechać. - posłałam mu uśmiech, a on odpowiedział mi tym samym i skinął głową podchodząc do blatu na którym stała jego kawa w kubku. 
- To dobrze, weź kluczyki i poczekaj w samochodzie ja jeszcze skocze po dokumenty. - pokiwałam głową biorąc parę łyków wody i zakręciłam butelkę odstawiając ją na blat, a ojciec wyciągnął z kieszeni klucze, które szybko wzięłam. Zgarnęłam torebkę zakładając ją sobie na prawe ramię i wyszłam z kuchni, wsunęłam na nogi czarne supry a następnie wyszłam z domu.


Siedziałam w pojedynczej ławce przy oknie opierając prawy policzek na otwartej dłoni i westchnęłam spoglądając na patio, gdzie siedziała grupka osób cieszących się wolną godziną, podczas gdy ja tutaj umierałam dopiero na drugiej lekcji. 
- Cześć - odwróciłam głowę w prawo słysząc słodki, damski głos blisko mojego ucha i wyprostowałam się widząc uśmiechniętą dziewczynę o blond włosach, które sięgały jej trochę za ramiona. 
- Hej - posłałam dziewczynie uśmiech, a ona wsunęła się w ławkę koło mnie, wciąż odwrócona do mnie przodem i wyciągnęła książki z torebki kładąc je na jasnym drewnie.
- Jesteś tutaj nowa, prawda? - skinęłam głową, a blondynka wyciągnęła prawą rękę w moją stronę i nie przestawała się szeroko uśmiechać co sprawiało, że kąciki moich ust również lekko się unosiły. - Jestem Jessie. 
- Alex - uścisnęłam jej wystawioną dłoń i spojrzałam na nauczycielkę, która właśnie wchodziła do klasy przed grupką uczniów.
- Miała byś ochotę zjeść lunch ze mną i moimi przyjaciółmi? - obróciłam głowę w prawo wlepiając wzrok w dziewczynę i widziałam jak uśmiech z jej twarzy znika - No chyba, że masz jakieś inne plany - dodała pospiesznie gdy nie usłyszała ode mnie odpowiedzi na co wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się. 
- Tak, bo moja cała szkoła przyjaciół czeka, aż z nimi usiądę podczas lunchu, więc niestety musicie ustawić się w kolejce. - powiedziałam z sarkazmem unosząc brodę wysoko i zachowałam powagę chociaż miałam straszną ochotę się roześmiać. 
Nie znałam tutaj jeszcze nikogo, więc chętnie poznam kogoś kto pokaże mi co i jak robić w Los Angeles.
- Jasne, załapałam - zaśmiała się głośno, a ja szybko spojrzałam na nauczycielkę, która uniosła głowę zsuwając okulary z nosa i zmroziła blondynkę wzrokiem. - Z nią lepiej nie zadzierać.
- Zapamiętam. - uśmiechnęłam się i oparłam głowę na dłoni szykując się do wykładu prowadzonego przez pannę Watson, który znając życie i historię będzie strasznie nudny.

- Poznasz moich znajomych. Są naprawdę mili i jestem pewna, że ich polubisz. - skinęłam głową słysząc podekscytowany głos dziewczyny, która stała po mojej lewej stronie oparta o inną szafkę, podczas gdy ja do swojej wrzuciłam książki od historii i wyciągnęłam książkę od matematyki bo tą lekcję miałam mieć następną.
Dookoła słychać było śmiechy i rozmowy innych osób, które stały przy swoich szafkach, albo szły korytarzem zapewne zjeść coś na stołówce czy w taką słoneczną pogodę na dworze. 
- O nie - ściągnęłam brwi słysząc jęk blondynki i przekręcając głowę w lewo chcąc zobaczyć o co chodzi, ale jedyne co zobaczyłam to tył głowy dziewczyny, która wpatrywała się w coś przed sobą. 
- Co jest? - zamknęłam szafkę chowając książkę do torebki i podeszłam do niej przenosząc wzrok w miejsce gdzie ona utkwiła swój.
To co zobaczyłam sprawiło, że otworzyłam lekko buzie będąc w szoku. Trzech wyrośniętych chłopaków śmiejąc się głośno wpychało dwóch zupełnie nieszkodliwych uczniów do jednej z małych szafek znajdujących się na szkolnym korytarzu. 
- Tak bardzo się lubicie, to co powiedzie na wspólną szafkę? - skrzywiłam się, gdy dostrzegłam minę jednego z tych gnębionych chłopaków i zauważyłam, że miał łzy w oczach, a reszta uczniów nic nie robiła. 
Stali tak przyglądając się ten całej scenie, a we mnie, aż się zagotowało, bo sama doskonale wiem jak to jest być prześladowaną w szkole i nikomu tego nie życzę. 
- To trzej najpopularniejsi kolesie w tej szkole, prawie każdy się ich boi. Znęcają się nad wszystkimi spoza ich grupy, ale ich 'ulubionym celami' są właśnie Thomas i Eric. - ściągnęłam brwi i przełknęłam ślinę widząc jak jeden z tych słabszych chłopaków próbuje ubłagać tych większych żeby dali sobie spokój, ale ci tylko wybuchnęli śmiechem. 
- Ktoś coś musi z tym zrobić... - szepnęłam do siebie nie mogąc wyjść z szoku, że nikt nie chce pomóc tym biednym chłopakom.
- Każdy się ich boi. - spojrzałam na Jessie i uniosłam brwi, bo przecież to oczywiste, że cała szkoła, abo nawet jej większa część dała by radę tym trzem tyranom. 
- Cóż, ja nie... - burknęłam ruszając przed siebie i czułam na sobie wzrok wszystkich obecnych na korytarzu, a także szepty dotyczące mojej osoby, ale miałam to gdzieś idąc prosto do chłopaków. 

Co ty robisz? Zawracaj!

Mój zdrowy rozsądek jak zwykle zabiera głos w mojej głowie, ale ja jak zwykle go ignoruje, bo teraz już nie chciałam zawracać nawet jeśli miałam nogi jak z waty. Szczerze mówiąc doskonale wiedziałam, że właśnie pakuje się w jakieś gówno, ale to nie miało znaczenia. Chciałam pomóc tym chłopakom, bo mi nikt nigdy nie pomógł a wierzcie mi bardzo tego potrzebowałam. Byłam poniżana codziennie na każdej cholernej przerwie i cała szkoła jeszcze się z tego śmiała. Nikt nie zareagował. Nikt.
Wzięłam głęboki wdech przełykając ślinę i zacisnęłam dłonie w pięści zatrzymując się przy chłopakach, ale żaden z nich na mnie nie spojrzał.
- Hej! - stanęłam przy szafkach krzyżując ręce na piersiach i szczerze mówiąc nie wiedziałam skąd u mnie taka pewność siebie, ale to właśnie ona zwróciła uwagę całej piątki. 
- Cześć, skarbie. - wywróciłam oczami unosząc brwi i dokładnie zlustrowałam trzech tyranów wzrokiem. 
Wszyscy mieli niebieskie bejsbolówki z literką H, a na nogach zwykłe jeansowe spodnie. Jeden z chłopaków był ciemnej karnacji, miał brązowe oczy i czarne włosy, a do tego cwany uśmieszek zdobiący jego twarz. Drugi miał blond włosy i duże zielone oczy pod którymi było parę piegów pokrywających jego policzki. Trzeci miał brązowe włosy postawione do góry na żel i błękitne oczy, które przypominały najczystszy ocean lub nawet błękitne chmury na niebie. Uśmiechnął się do mnie, a ja muszę przyznać, że zaparło mi dech w piersiach, bo chłopak był nawet przystojny. 
- Halo? Zabrakło ci języka w gębie? - czarnoskóry spojrzał na mnie kręcąc głową i zaśmiał się, gdy przełknęłam ślinę, a brunet o błękitnych oczach klepnął go w tors. 
- Daj spokój, oszołomiła ją nasza zajebistość. - cała trójka się zaśmiała, a ja zacisnęłam zęby czując nagły przypływ odwagi.

Tsaa, chyba głupoty, a nie odwagi. Wiej dziewczyno!

- Nie, po prostu nie widziałam w życiu takich kretynów. - odpowiedziałam im sztucznym uśmiechem podczas gdy oni stali z lekko otwartymi ustami, a za sobą usłyszałam szum pomieszany z cichym chichotem. 
Ich zdziwienie było sygnałem, że powinnam kontynuować. Bo mówią, że walce najważniejszy jest element zaskoczenia, który ja w tym momencie miałam.
- Wiecie, że znęcanie się nad innymi nie pomoże wam w dowartościowaniu się? - zapytałam retorycznie posyłając im cwany uśmiech chcąc pokazać im, że nie złamią mnie tak łatwo.

Zamknij się, głupia! 

Widziałam jak blondyn zaciska dłonie w pięści puszczając trzymanego za kołnierz chłopaka, który osunął się na ziemie łapiąc oddech i zrobił krok w moją stronę z miną mówiącą, że ma zamiar mnie udusić. 
- Już po tobie. - syknął zaciskając szczękę, a ja przełknęłam ślinę jednak nie ruszyłam się z miejsca tylko stałam tam jak idiotka żałujący wypowiedzianych wcześniej słów.
  
A mówiłem, żebyś się zamknęła? 
To teraz wkopałaś się w po uszy i to pierwszego dnia w szkole. 
Pierwszego dnia.

___________________________________________________

Przepraszam, że tak długo mi to zeszło, ale niestety w tym roku miałam matury, a że ostatnią klasę  kompletnie olałam musiałam poświęcić więcej czasu na naukę plus parę innych spraw, przez które miałam jeszcze mniej czasu nawet dla siebie. 
Po pierwsze ponad tysiąc wyświetleń?! O matko! Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Pewnie Blogspot ma jakąś awarię :D
Po drugie rozdziały będą częściej i będą ciekawsze bo wiadomo, że te pierwsze to taki wstęp przed akcją, ale moje to już są śmiertelnie nudne.
Wiem, że rozdział nie powala, ale obiecuje, że już w następnym pojawi się Justin i rodzinny obiad na który została zaproszona rodzina Alex.
Mam nadzieje, że wytrwacie :) 
No i Alex poznała elitę szkoły, w tym Dean'a, którego wątek się tutaj rozwinie. 
Zdradzę Wam, że będzie miał na pieńku z Justinem
P.S. Dziękuję wam że czytanie to opowiadanie i zapraszam do komentowania, bo Wasze komentarze mnie motywują, a także sprawiają, że się uśmiecham. 
DZIĘKUJĘ WAM za poświęcony czas.

    

niedziela, 12 maja 2013

4. Photo

- Zoey, ja... - spojrzałam ponownie na chłopaka, który kucnął odrywając ode mnie swój wzrok i zrobił sobie zdjęcie z jednym z chłopców znajdujących się w pomieszczeniu. - On jest zajęty - wymyśliłam szybko przenosząc swoje spojrzenie na dziewczynkę, a ta zmrużyła oczy i po chwili ruszyła w stronę chłopaka. 
Widziałam jak podchodzi do niego z lewej strony i dotyka go w ramie tak aby na nią spojrzał, a ja przyglądałam się temu wszystkiemu z lekką obawą, bo moja kochana siostrzyczka jest zdolna do wszystkiego. A najgorsze jest to, że potrafi owinąć sobie wokół palca dosłownie każdego przez co zazwyczaj dostaje to czego chce. 
Chłopak spojrzał na nią posyłając jej uśmiech, a ona odpowiedziała mu tym samym, więc spojrzałam w prawo krzyżując ręce na piersiach, bo zdawałam sobie sprawę, że z tego nie wyniknie nic dobrego. 
- Hej, zrobiłbyś sobie zdjęcie z moją siostrą? Ona jest twoja wielką fanką. - otworzyłam szeroko oczy przekręcając głowę w lewo i spojrzałam na nich mrożąc moją siostrę wzrokiem mimo, że wciąż spoglądała na chłopaka więc nawet tego nie widziała.

Proszę, powiedzcie mi, że ona tego właśnie nie powiedziała, a ja się przesłyszałam. 

- Wielką fanką, powiadasz? - spojrzeli na mnie, a ja otworzyłam buzie chcąc coś powiedzieć, ale delikatny uśmiech piosenkarza posłany w moim kierunku sprawił, że jedyne co zrobiłam to zacisnęłam usta i przełknęłam ślinę. 
- Największą. - zacisnęłam dłonie w pięści, a chłopak z powrotem spojrzał na moją siostrę kładąc swoją lewą rękę na jej prawym ramieniu i posłał jej uśmiech wzruszając ramionami.
- No cóż, skoro jest moją największą fanką... - obrócił głowę w moją stronę, żeby dokładnie zlustrować moją twarz, a ja lekko się skrzywiłam, ponieważ moja siostra totalnie zmyślała i miałam ochotę uciec stąd jak najdalej, ale wiedziałam, że to by złamało jej wystarczająco kruche serce.

A może to tylko wymówka? Przyznaj się. Chcesz tutaj zostać, popatrzeć na niego, może nawet z nim porozmawiać... dotknąć go.

NIE!  

Krzyknęłam w myślach starając się wyłączyć ten irytujący głos w mojej głowie, który odzywał się wtedy gdy najmniej tego potrzebowałam. 

Dlaczego nie mogłam nic powiedzieć? 
Dlaczego moja durna gęba, która czasami nie potrafi się zamknąć teraz milczała? 
Dlaczego moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i nijak nie mogłam nimi ruszyć?
Co się ze mną działo?

- Tylko jeśli ona tego chce - uniosłam lekko głowę i pokręciłam nią tak, żeby to widział, ale moja siostra tylko się do mnie przebiegle uśmiechnęła co uświadomiło mnie, że nie wygram.
- Oczywiście, że chce. - Pokręciłam głową jeszcze bardziej wypowiadając słowo 'nie' chyba z dziesięć razy, ale to nic nie dało, bo zaraz odwróciła się w moją stronę i podbiegła do mnie z tym swoim błagalnym wzrokiem, który stopiłby najbardziej lodowate serce. 
- Nie ma mowy. Nie zrobię tego. - warknęłam zerkając na chłopaka, który stał już wyprostowany uważnie nam się przyglądając, a lewą ręką automatycznie podpisywał podtykane mu przez dzieci kartki.
- Proszę Cię, Aly? - Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej przygryzając zębami dolną wargę i spojrzałam w prawo uciekając przed tym proszącym wzrokiem młodszej wersji mnie, ale zdawałam sobie sprawę, że ona nie ulegnie. 
Chwyciła mnie za materiał bluzki zmuszając abym na nią spojrzała, a gdy to zrobiłam przełknęłam ślinę, bo mała potrafiła na zawołanie wymusić łzy co jeszcze bardziej utrudniało tę sytuację.
- Cholera, Z. - westchnęłam, gdy zrobiła maślane oczy i pokręciłam głową wsadzając dłonie do przednich kieszeni spodni. 
Jej twarz powoli przybierała wyraz zwycięstwa, a ja na ten widok wywróciłam oczami, ponieważ naprawdę nie chciałam tego robić. 

Przestań. Wiem jak bardzo tego chcesz. 

Przełknęłam ślinę bo to co podpowiadał mi mój mózg mogło być prawdą. 
- Dobra. Zrobię to, ale później puścisz mnie do domu? - dziewczyna klasnęła w dłonie kiwając głową i szeroko się uśmiechnęła łapiąc mnie za rękę, a gdy tylko zaczęła mnie ciągnąc w stronę chłopaka poczułam jak moje nogi miękną. 
Zostałam przeciągnięta między dzieciakami, które stały na około chłopaka, a on sam nie spuszczał ze mnie wzroku zupełnie tak jak ja z niego. 

Czy on musi być taki seksowny? 

Widziałam jak na ułamek sekundy unosi kąciki swoich ust posyłając w moją stronę uśmiech, ale jego szczęka wciąż była zaciśnięta. Był zdenerwowany i to może nawet tak bardzo jak ja. 
- Cześć - musiałam spojrzeć w prawo, ponieważ jego uporczywe spojrzenie sprawiło, że na moich jasnych policzkach pojawiły się palące rumieńce. 
- Hej - odpowiedziałam na odczepne czując jak Zoe puszcza moją rękę, a następnie obeszła mnie i kładąc mi ręce na placach popchnęła mnie w stronę chłopaka. 
Wysunął ręce chcąc mnie złapać bo gdybym w porę się nie zatrzymała to z pewnością bym na niego wpadła i to sprawiło, że moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone. Złapałam równowagę i odwróciłam głowę w tył mrużąc oczy, żeby posłać jej mordercze spojrzenie, a ona uśmiechnęła się wzruszając ramionami. 

Pięknie. 

Obróciłam ponownie głowę tym razem w stronę piosenkarza i powoli zrobiłam krok do przodu chcąc jak najszybciej się stąd ulotnić. Odsunął lewą rękę od swojego ciała w zapraszającym geście, więc wywróciłam oczami czując jak moje serce zamiera i stanęłam koło niego tak blisko, że nasze ramiona się stykały. Przełknęłam ślinę gdy jego lewa dłoń dotknęła mojego lewego biodra, który nie było osłonięte przez bluzkę i czułam jak moim ciałem wstrząsa dreszcz niosąc ze sobą gęsią skórkę. Serce biło mi bardzo szybko po raz pierwszy od dawna a moje wnętrzności zaczęły się skręcać w moim brzuchu.
Nawet na niego nie spojrzałam tylko trzymałam głowę prosto skupiając się na mężczyźnie ustawiającym ostrość w lustrzance z długim obiektywem. Pewnie robił też poprzednie zdjęcia, bo wydawał się być trochę znudzony staniem tutaj i z pewnością robił to na potrzeby promocji młodego bożyszcza nastolatek chociaż jego już nie trzeba było promować. Znał go chyba każdy, ale po ostatnich jego wybrykach pewnie chcąc trochę złagodzić jego wizerunek. 
Palce chłopaka zacisnęły się na moim już i tak palącym biodrze, ale udawałam, że mnie to nie rusza i przygryzałam dolną wargę czekając, aż ten fotograf zrobi w końcu to cholerne zdjęcie. 
- Alex... 
- Nie, Justin. Nic nie mów. - wzięłam głęboki wdech i wyprostowałam się zaciskając zęby czując jak na mnie patrzy wypalając dziurę w moim prawym profilu twarzy. 
- Uśmiechnijcie się. - uniosłam kąciki ust patrząc w obiektyw, a gdy zobaczyłam flesz odetchnęłam z ulgą wyswobadzając się z uścisku chłopaka i odsunęłam się od niego podchodząc do Zoey.
- Dobrze, Z. Ja już lecę. Wpadnę do ciebie jutro, okej? - dziewczyna pokiwała głowa i uśmiechnęła się przytulając mnie na pożegnanie, a ja pocałowałam ją w policzek. 
- Alex - wyprostowałam się na dźwięk tego głosu i nawet nie patrząc w tył ruszyłam w stronę wyjścia szybko przebierając nogami. - Alex! 
Wiedziałam, że za mną idzie bo słyszałam go bardzo wyraźnie. Moje ciało było na niego bardzo wyczulone i myślałam nawet że skoro minęło tyle czasu od naszego ostatniego spotkania po tych dziwnych reakcjach nie będzie ani śladu. 

I wiecie co?
Myliłam się. 

Ruszyłam w stronę automatycznych drzwi prowadzących na zewnątrz a gdy je minęłam zatrzymałam się jak wryta bo oślepił mnie blask fleszy i moje uszy zabolały od tego głośnego pisku, który po chwili ucichł. 
Przede mną stało mnóstwo osób, fani i paparazzi, a także paru ochroniarzy co wprowadziło mnie w lekkie osłupienie, ale uśmiechnęłam się nieśmiało ruszając w stronę parkingu bo Justin mógł być zaraz za mną.
Znalazłam samochód mamy i szybko do niego wsiadłam zapinając pas, a z moich ust wydobyło się westchniecie spowodowane ulgą.
- Nie zgadniesz kogo spotkałam - nie odpowiedziałam bo i tak wiedziałam, że zaraz mi powie a zamiast tego wlepiłam wzrok podziwiając widoki za oknem. - Pattie Mallette. Zaprosiła nas na obiad.

To są chyba jakieś żarty.

____________________________________________________

Hej, chciałabym Wam bardzo podziękować za każdy komentarz jaki tutaj umieszczacie. 
To naprawdę wiele dla mnie znaczy :)
Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej bo bardzo bym tego chciała. 
Jeśli spodobał wam się mój blog, moje opowiadanie to możecie je komuś polecić byłabym Wam bardzo wdzięczna :)
Napiszcie co sądzicie o tym rozdziale jeśli chcecie. 
Zniosę krytykę bo chyba tylko to się należy pod tym beznadziejnym rozdziałem, ale obiecuję, że później będzie lepiej. 
Dajcie znać czy to w ogóle czytacie, bo nie wiem czy ktoś to czyta:)
DZIĘKUJĘ
xx

  

wtorek, 7 maja 2013

3. Wonderful

Siedziałam nieruchomo z zaciśniętą szczęką i starałam się oddychać spokojnie, żeby jakoś powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Biły się we mnie sprzeczne emocję z jednej strony był ból, gniew, smutek a nawet nienawiść, ale z drugiej strony czułam podekscytowanie, radość, nadzieję i te durne motyle w brzuchu. Może zabrzmi to dziwnie, ale poczułam się w tej chwili jakbyśmy byli sami w tym pomieszczeniu i czas przestał płynąć sprawiając, że ta sytuacja była jeszcze bardziej nierealna.

Cholera! Jestem nienormalną idiotką.

Stał tam koło mojej mamy oparty o ścianę z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej i spoglądał na mnie szeroko otwartymi oczami, nad którymi były uniesione w zdziwieniu czarne krzaczaste brwi, a jego pełne usta w kształcie serce były lekko rozchylone.

Na pewno jest w szoku.

Miał na sobie granatowy T-shirt z dekoltem wyciętym w serek na nim czarną skórzaną kurtkę z rękawami podwiniętymi do łokci i ciemne jeansowe spodnie, które były lekko opuszczone tak, że krok miał kawałek nad kolanami.

Wyglądał dobrze. Ba! Wyglądał nieziemsko. 

Przełknęłam ślinę wciąż nie mogąc się ruszyć, nie mogąc oderwać wzroku od jego przeszywających mnie jasnobrązowych oczu, które jak zwykle do reszty mnie pochłaniały i sprawiały, że zatapiałam się w nich bez opamiętania jak w brązowym oceanie Usłyszałam ciche chrząknięcie, które sprawiło, że wróciłam do pomieszczenia pełnego dzieci, pielęgniarek i paru innych osób, a od razu dostrzegłam ich pełne pytań spojrzenia.
- Alex - usłyszałam szept dochodzący z mojej lewej strony, więc szybko oderwałam wzrok od otaczających mnie ludzi i przeniosłam go na swoją siostrę, która uważnie mi się przyglądała ze ściągniętymi brwiami. - Śpiewaj.

Śpiewaj, racja. 

Wzięłam głębszy wdech co trochę mi pomogło bo złamane serce, które nadal jeszcze nie było do końca wyleczone i ból zostało zdominowane przez złość. Kolejny głębszy oddech i ponownie mogłam spojrzeć na niego bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy z trudem blokując te wszystkie uczucia którymi go kiedyś darzyłam chcąc się skupić na złości.
Zaczęłam ponownie uderzać w struny grając przerwaną wcześniej melodię i nie miałam innego wyjścia jak tylko dokończyć piosenkę i zmyć się z tej świetlicy jak najszybciej. Jego twarz już nie wyrażała takiego zdziwienia jak na początku, a jego nonszalancka postawa sprawiała wrażenie, że mój widok wcale go nie ruszył chociaż po jego wcześniejszym wyrazie twarzy wiedziałam, że było zupełnie inaczej

Don't look at me that way I see it in your eyes
Don't worry about me I've been fine
I'm not gonna lie I've been a mess
Since you've left
And every time I see you it gets more and more intense


Wyśpiewałam te słowa wsadzając w nie tyle jadu ile tylko mogłam jednocześnie patrząc mu prosto w oczy, a on wyprostował się przełykając ślinę przez co jego jabłko Adama powędrowało na chwile w górę, aby po chwili z powrotem opaść. Jak to mówią najlepszą obroną jest atak. Widziałam jak zaciska szczękę wsadzając ręce do przednich kieszeni swoich jeansów tak że jego kciuki pozostawały na wierzchu i spuszcza wzrok na podłogę przez co poczułam się paskudnie.

Pięknie, Alex. Patrz co zrobiłaś.

Pokręciłam głową starając się uciszyć swoje sumienie i oderwałam od niego swój wzrok skupiając go na siedzących dzieciach, którym od razu posłałam uśmiech, żeby pokazać, że wszystko jest w porządku.
Śpiewając starałam się uśmiechać i tryskać energią dzięki czemu dzieci dobrze się bawiły, a mi łatwiej było ignorować jego obecność chociaż przyłapałam się na tym, że chciałam spojrzeć w jego stronę ten jeden raz... No dobra trzy razy, ale nie więcej!
 
You were the only one I wanted
You were the first one I fell for
You're the only one that I'm in need of
And I don't want to be lonely anymore


Znowu poczułam to dziwne ukłucie w sercu, a łzy zebrały się w moich oczach, ponieważ ta piosenka idealnie przedstawiała to co miało miejsce w nie tak bardzo odległej przeszłości i to jak się teraz czułam.  

Ale wybrałam piosenkę. Zabijcie mnie, teraz!

Przełknęłam ślinę zwalczając łzy i łamiącym się głosem śpiewałam dalej, ale jedyne o czym teraz marzyłam to uciec stąd prosto do Orlando na Florydzie, gdzie byli moi przyjaciele. Zaszyć się tam na jakieś pare...naście lat.

Przejeżdżając ostatni raz po strunach skończyłam śpiewać i podniosłam głowę, gdy rozległy się brawa, na dźwięk których na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Dziękuję - przejechałam po twarzach prawie wszystkich, szerokim łukiem omijając jego i spojrzałam na Zoe, która biła brawo najgłośniej wywołując u mnie jeszcze większy uśmiech.
- Jeszcze jedną - pokręciłam głową opierając łokcie na prawym boku gitary i uśmiechnęłam się delikatnie do brunetki, która siedziała na kolanach delikatnie na nich podskakując.
- Na dzisiaj starczy, Z. Możemy porobić coś innego - dziewczyna zrobiła smutną minę, przez co westchnęłam nie mogąc znieść jej proszącego wzroku i znając moją silną wolę, a raczej jej brak uległabym.
- Przykro mi Zoey, ale twoja siostra niestety musi iść - spojrzałam zdziwiona na pielęgniarkę, która pojawiła się przy moim boku, a kątem oka dostrzegłam, że chłopak wciąż cicho tam stał obserwując nas.
- Czy coś się stało? - pielęgniarka pokręciła głową z uśmiechem, a ja odetchnęłam z ulgą ze świstem wypuszczając powietrze przez usta.
- Nie, tylko czekają na nią badania i niestety trochę... - nie dokończyła mówić bo jej wypowiedz przerwał głośny dziewczęcy pisk przez który się wzdrygnęłam i o mało nie ogłuchłam, a moje oczy odruchowo się przymknęły.
- O mój Boże! To Justin Bieber! - spojrzałam w tamtą stronę prosto na niego i na jego twarzy zobaczyłam przerażenie pomieszane z zaskoczeniem, gdy podbiegło do niego małe stadko dzieci, ale szybko się opanował przywołując na twarz jeden ze swoich słodkich...Wróć! Jeden z tych urzekających uśmiechów, przez które się w nim zakochujesz, a on później łamie twoje serce tak, że przestajesz wierzyć w miłość. Posłał im właśnie t e n uśmiech.
Podniósł głowę spoglądając prosto w moje oczy przyłapując mnie na tym, że mu się przyglądam, więc szybko spuściłam wzrok i przełknęłam wielką gulę która urosła w moim gardle.
- Jak już mówiłam... Badania Zoey mogą trochę potrwać. - ponownie spojrzałam na pielęgniarkę, a ona posłała mi uśmiech na co skinęłam głową ignorując krzyki i piski podekscytowanych dzieci stojących wokoło swojego idola.
- Dobrze, w takim razie wpadniemy jutro. Dziękuję, za gitarę - Podniosłam się łapiąc instrument w prawą rękę i oddałam go pielęgniarce, która pokiwała głową mówiąc, że nie ma sprawy, a następnie zniknęła pewnie, żeby odnieść akustyka tam skąd go wzięła.
Chciałam pożegnać się ze swoją siostrą, więc obróciłam się w lewo, ale jej już tutaj nie było więc powiodłam wzrokiem w stronę piosenkarza i tam ją dostrzegłam. Czekała cierpliwie aż nadejdzie jej kolej na przytulenie chłopaka i zrobienie sobie z nim zdjęcia, a ja wzięłam głęboki wdech nie mogąc przestać na niego patrzeć. Z nerwów zaczęłam wyłamywać place, które cicho strzelały przypominając dźwięk łamanych kości ale to mnie wcale nie bolało, wręcz przeciwnie czułam się mniej spięta.
Nawet jego imię nie chciało przejść przez moje myśli, więc nie próbowałam go wypowiadać bo tak dawno nie wyszło ono z moich ust, że pewnie włączyła się jakaś blokada i zamiast jego imienia wydam z siebie dziwne dźwięki.

Wspominałam już że jestem idiotką?

Mimo, że to tak bardzo bolało, to ja wciąż nie mogłam oderwać od niego wzroku i przez chwile w mojej głowie pojawiła się myśl, że mogłabym do niego podejść, przywitać się czy coś. Ale potrząsnęłam głową odpędzając ten obraz, ponieważ tak się nie stanie i doskonale o tym wiedziałam.
- Kochanie, ja pójdę po samochód. - pokiwałam głową gdy zdałam sobie sprawę, że moja mama znalazła się koło mnie i coś do mnie mówi, więc posłałam jej uśmiech, a moja klatka piersiowa poruszała się tak szybko jak mój oddech.
Serce waliło mi z prędkością z którą nie biło już od lat, a nogi same zaczęły nieść mnie w jego stronę. Moje ciało podeszło by do niego, ale na szczęście moje złamane serce i mały rozum na to nie pozwoliły, więc stanęłam przez swoją siostrą unikając z nim jakiegokolwiek kontaktu.
- Hej, Zoe - dziewczyna odwróciła się w moją stronę, więc kucnęłam przy niej tak, żeby nasze twarze były mniej więcej na tym samym poziomie. - Muszę już iść.
- Serio? - posmutniała spoglądając swoimi brązowymi oczami w moje, a ja posłałam jej pocieszająco/przepraszający uśmiech. - Zostań jeszcze.
- Z., wiesz, że nie mogę. Wpadnę do ciebie jutro z samego rana i zostanę tak długo aż będziesz miała mnie dosyć. - dziewczynka się uśmiechnęła kiwając głową, a ja podniosłam się łapiąc ją za głowę.
- Kocham cię. - przyłożyłam swoje usta do jej czoła i zacisnęłam oczy biorąc głęboki wdech pozwalając aby jej słodki owocowy zapach wypełnił moje nozdrza.
- Ja ciebie też. - odsunęłam się od niej otwierając oczy i zabrałam dłonie z jej głowy chowając je do przednich kieszeni moich biodrówek powoli odwracając się w stronę wyjścia, ale Zoey złapała mnie za rękę zaciskając na niej swoją małą dłoń. - Puszczę cię pod jednym warunkiem.
Ściągnęłam brwi widząc jej szeroki uśmiech i zmrużyłam oczy nie wiedząc co może być tym warunkiem, ale przeczuwałam, że ten pomysł mi się nie spodoba.
- Jakim? - uniosłam jedną brew, a dziewczyna cwanie się uśmiechnęła.
- Zrobisz sobie zdjęcie z Justinem! - podniosłam wzrok spoglądając na chłopaka, a on słysząc moją siostrę również na mnie spojrzał i mogłabym przysiąc, że obydwoje mieliśmy takie same przerażone wyrazy twarzy.

Cudownie.

_____________________________________________

No i jest 3 rozdział. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Napiszcie co o nim myślicie i czy ktoś w ogóle czyta te moje wypociny xD 
Byłabym wdzięczna :)

środa, 1 maja 2013

2. Get Back

Otworzyłam powoli oczy czując na lewej części swojej twarzy ciepłe promienie porannego słońca i rozejrzałam się dookoła lekko unosząc głowę odrywając prawy policzek od kołdry leżącej na materacu. W pokoju nie było żadnego mebla, a otaczające mnie białe ściany sprawiały, że czułam się jak w szpitalu i to właśnie utwierdziło mnie w przekonaniu, że muszę jak najszybciej udać się do sklepu po rzeczy, które pomogą mi jakoś zmienić to okropne wnętrze. Leżałam na materacu tak jak w nocy się na niego rzuciłam, czyli brzuchem na kołdrze we wczorajszym ubraniu nawet nie ściągając bluzy, która zapewniła mi ciepło podczas snu. Zaparłam się dłońmi i wyprostowałam zgięte w łokciach ramiona aby podnieść się do pozycji siedzącej. Przetarłam twarz dłońmi od razu zaczesując już za długie włosy do tyłu i westchnęłam łapiąc za torbę, w której znajdowała się niewielka część moich ciuchów.

Pora się odświeżyć.

Wyciągnęłam z torby komplet białej bielizny, mój ulubiony puchaty ręcznik i kosmetyczkę, w której miałam potrzebne mi rzeczy, a następnie zabierając to wszystko udałam się do łazienki.
Wnętrze pomieszczenia było bardzo jasne, wyłożone biało-kremowymi kafelkami, w prawym rogu stała kabina prysznicowa pod którą leżał biały dywanik, a przy jednej ze ścian znajdowała się wanna i oprócz tego była tutaj umywalka otoczona karmelowym granitem, a także pokaźnych rozmiarów lustro zaraz nad nią. Zdałam sobie sprawę, że z wrażenia moje usta lekko się uchyliły więc szybko je zamknęłam tak samo jak drzwi oddzielające łazienkę od mojego pokoju i podeszłam do kabiny prysznicowej odkręcając wodę. Ustawiłam temperaturę wody tak aby mi pasowała i podeszłam do lustra zostawiając ją lecącą, żeby pomieszczenie trochę się nagrzało bo jak dla mnie było ono chłodne.
Wzięłam głęboki wdech nie mogąc już patrzeć na swoją bladą twarz i pokręciłam głową zrzucając z siebie wczorajsze ubranie, w którym usnęłam. Rozpakowałam kosmetyczkę wyciągając z niej pomarańczowy żel pod prysznic, szampon do włosów o tym samym zapachu, a także zieloną szczoteczkę na którą nałożyłam pastę i umyłam zęby. Powyciągałam resztę rzeczy z kosmetyczki układając je na marmurze i zabierając szampon wraz z żelem wskoczyłam szybko pod prysznic.

Gorąca woda idealnie rozluźniała moje zmęczone i obolałe mięśnie przez co miałam ochotę stąd nie wychodzić, ale mimo to zaczęłam doprowadzać swoje ciało do porządku bo chciałam już znaleźć się w szpitalu u Zoey. Umyłam włosy szamponem, a ciało żelem po czym zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny stając na białym dywaniku. Owinęłam się białym ręcznikiem, który sięgał mi do połowy ud, a stróżki wody spływały po całym moim ciele jednak mając tylko jeden ręcznik nie mogłam nic na to poradzić, więc ponownie stanęłam przed lustrem i nałożyłam odżywkę na włosy, które następnie rozczesałam, a ciało posmarowałam owocowym balsamem. Założyłam przyszykowaną wcześniej bieliznę zrzucając z siebie ręcznik. aby owinąć nim włosy i zabierając z podłogi wszystkie rzeczy wróciłam do pokoju, gdzie swoje kroki od razu skierowałam do torby. Mój wzrok błądził po wnętrzu przywiezionego ze mną bagażu szukając czegoś do ubrania co będzie pasowało do słonecznej pogody. Wybrałam szare jeansowe rurki i biały T-shirt z napisem 'Love me'. Nigdy nie lubiłam się stroić wolałam postawić na wygodę tak było i tym razem. Szybko się ubrałam w przyszykowane ciuchy, założyłam białe skarpetki i wróciłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem zrzucając z głowy ręcznik, aby móc spojrzeć na moje ciemne i wilgotne włosy, które już zdążyły ułożyć się w fale, a gdzie nie gdzie nawet w loki, wiec postanowiłam je związać w kitkę, ale grzywka wciąż była za krótka przez co bezwiednie opadała na mój prawy policzek, więc założyłam ją za ucho, bo naprawdę czasami mnie irytowała.

Skupiłam wzrok na swojej twarzy i na szczęście wyglądałam lepiej niż przed prysznicem, bo na policzkach pojawiły się czerwone rumieńce a sińce prawie całkowicie zniknęły. Nałożyłam na twarz trochę matującego pudru, ponieważ czułam się strasznie niekomfortowo wiedząc, że policzki czy czoło mogą mi się świecić, na ustach rozprowadziłam arbuzowy błyszczyk, a rzęsy podkreśliłam czarnym tuszem dzięki czemu wydawały się dłuższe i gęściejsze. Zazwyczaj malowałam się delikatnie, albo nawet wcale, ponieważ prawdę mówiąc wolę dłużej pospać niż wstać wcześniej tylko po to, aby nałożyć na twarz idealną tapetę. Wierzcie mi, że musiałabym wtedy nałożyć jej chyba z tonę i nie wystarczyła by nawet godzina aby to wszystko zakryć co zakryte być powinno.
Wsunęłam na nogi czarno czerwone buty za kostkę marki Adidas, które może i były męskie, ale mi się podobały a następnie rozejrzałam się po pokoju czy mam wszystko. Byłam gotowa do wyjścia, ale wróciłam jeszcze na chwile do łazienki i spojrzałam w lustro sprawdzając czy mój strój wygląda znośnie. Zanim opuściłam pokój wyciągnęłam telefon z bluzy wsadzając go do prawej tylnej kieszeni spodni i zeszłam schodami na dół skąd dochodził niesamowity zapach naleśników, więc skręciłam w prawo wchodząc do kuchni, gdzie dostrzegłam mamę. Była już ubrana i czytała gazetę pijąc kawę, a na wyspie przy której siedziała leżał talerz z naleśnikami.
- Och, skarbie już wstałaś. - odłożyła gazetę na blat uśmiechając się do mnie, a ja odpowiedziałam jej tym samym podchodząc bliżej i złapałam w rękę suchego naleśnika ponieważ byłam strasznie głodna.
- Jedziemy? - to nie był mądry pomysł mówić z pełną buzią, ponieważ parę kawałków mi z niej wypadło, ale teraz to mnie nie obchodziło bo chciałam jak najszybciej wyjść.
- Nawet nie zjadłaś. Poza tym wizyty zaczynają się o 12. - rozejrzałam się po kuchni chcąc znaleźć jakiś zegar a gdy mi się to udało jęknęłam ponieważ była dopiero 11.15. - Zjedz spokojnie, ja ci naleje soku i pojedziemy.
Pokiwałam głową i usiadłam na jednym z wysokich barowych krzeseł podsuwając sobie talerz z naleśnikami, a mama podniosła się idąc w stronę lodówki.
                                                                
                                                                            ~*~

Przeszłam przez szklane drzwi, które otworzyły się przede mną automatycznie i do moich nozdrzy dotarł specyficzny zapach szpitala, gdybym nie była tak podekscytowana wizytą u Zoe na pewno bym stąd uciekła. Nigdy nie przepadałam za szpitalami.
Mama parkowała samochód, więc ja szybko skierowałam się w stronę sali numer 145 gdzie miała być moja siostra, ale za chiny nie wiedziałam gdzie to jest wiec podeszłam do recepcji, a gdy kobieta wskazała mi kierunek nie wiele myśląc ruszyłam w tamtą stronę.
Sala 143...144...145!
Pchnęłam uchylone drzwi wchodząc do środka z szerokim uśmiechem na twarzy, który szybko zniknął, ponieważ w sali oprócz kobiety ubranej na niebiesko i ścielącej jedno z pięciu znajdujących się tam łóżek nie było nikogo.
- Przepraszam, gdzie znaleźć pacjentów z tej sali? - kobieta spojrzała na mnie dopiero zauważając moją obecność i uśmiechnęła się szeroko.
Była młoda na oko miała może 25 lat.
- Są na świetlicy na końcu korytarza.
- Dziękuję. - skinęłam głową i wycofałam się opuszczając salę, a następnie szybko ruszyłam w prawo przez długi korytarz, który kończył się dużymi szklanymi drzwiami.
Zobaczyłam bawiące się i krzyczące dzieci, więc szeroko się uśmiechnęłam, a gdy wśród nich dostrzegłam moją siostrę, która bawiła się z inną dziewczyną mój uśmiech się powiększył.
- A więc tak to mała Zoey zapomina o siostrze. - powiedziałam na tyle głośno, aby usłyszała krzyżując ręce na klatce piersiowej i gdy odwróciła się w moją stronę na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Alex! - podniosła się z ziemi rzucając miśka trzymanego w ręce i zaczęła biec w moja stronę, więc kucnęłam rozkładając szeroko ręce, a ta z impetem w nie wpadła.

Przytuliłam ją mocno, ale za razem delikatnie, żeby czasami jej nie uszkodzić, a ona niemal mnie dusiła zaciskając swoje ramiona na mojej szyi.

- Tak bardzo tęskniłam. - szepnęłam trzymając ją prawą ręką za tył głowy i zobaczyłam ze w naszym kierunku zmierza dziewczynka z którą wcześniej stała Zoe, więc uniosłam kąciki ust posyłając jej uśmiech.
- Jesteś Alex? Siostra Zoey? - pokiwałam głową, a moja mała siostrzyczka odsunęła się ode mnie i stanęła koło swojej koleżanki o blond włosach, a także ślicznych niebieskich oczach.
- Alex, to jest Nicole. Nicole to Alex. - wyciągnęłam rękę w stronę dziewczynki czując na sobie wzrok wszystkich dzieci i nawet krzątających się po pomieszczeniu opiekunek, a Nicole niepewnie powtórzyła mój gest marszcząc brwi.
- Zoe mówiła, że ładnie śpiewasz. Zaśpiewasz nam coś? - uniosłam jedną brew zdziwiona bezpośrednim pytaniem Nicole i puszczając jej rękę spojrzałam na Zoey, która przesłodko się do mnie uśmiechała. 
- Tak mówiła? - prychnęłam, a moja siostra pokiwała głową z szerokim uśmiechem. - Kłamała. Ja wcale nie umiem śpiewać.
- Umiesz i do tego grasz na gitarze. - pokręciłam głową, a Zoey zrobiła krok w moją stronę i zmrużyła oczy, więc i ja zrobiłam to samo bo w przeszłości dosyć często tak robiłyśmy.
Ta która wytrzymywała najdłużej wygrywała, a że Zoey jest moją kochaną siostrzyczką dawałam jej fory.
- Po pierwsze dopiero się uczę, a po drugie - tym razem zwróciłam się do kołyszącej się z mojej prawej strony Nicole. - niezła z niej kłamczucha.
- Proszę, Aly? - Przekręciłam głowę spoglądając na Zoe, a jej wzrok przypominał małego szczeniaczka, któremu nie mogłam nie ulec nawet gdyby właśnie pytała mnie czy może mnie zabić.
Cholera. Wiedziała jak dopiąć swego i wiedziała, że to na mnie na pewno podziała.
 - Nie mam gitary. - powiedziałam szybko dumna ze swojej wymówki.
- Ja mam. - podniosłam głowę spoglądając nad głowy dziewczynek skąd dochodził kobiecy głos i zobaczyłam pielęgniarkę, która niepewnie się do mnie uśmiechała.
Spojrzałam na proszące twarze dwóch małych manipulantek i westchnęłam wywracając oczami.
- W porządku. Zagram wam, ale jedną piosenkę. - powiedziałam unosząc ostrzegawczo palec wskazujący w górę, a szatynka rzuciła się na moją szyję.
- Tak!

                                                                            ~*~

- Nie wierze, że to robię. - Siedziałam na plastikowym krześle trzymając gitarę na kolanach i spoglądałam na twarze co najmniej dwudziestoosobowej grupki dzieci siedzącej po turecku na dywanie, które zawołała moja siostra, a także na twarze pięciu opiekunek, a raczej dodatkowych świadków mojego ośmieszenia.
Mama stała oparta o ścianę przy drugich drzwiach prowadzących do świetlicy i posyłała mi pokrzepiający uśmiech, więc wzięłam głęboki wdech spoglądając na moją siostrę.
- Dobrze, Z. Co chcesz żebym zaśpiewała? - dziewczynka zaczęła się namyślać, a ja czekałam na tytuł piosenki, którą miałam wykonać przed tą dużą i wymagającą publicznością.
Pozwoliłam jej wybrać utwór, ponieważ chciałam jej umilić jakoś pobyt w szpitalu i jadąc tutaj wcale nie przypuszczałam, że będę to robić śpiewem.
- Nie wiem wybierz jakąś. - posłała mi szeroki uśmiech, więc wywróciłam oczami i zamyśliłam się szukając odpowiedniej piosenki, która mogłaby spodobać się wszystkim, a także która oderwała by ich na trochę od tych szpitalnych ścian.
- Dobra, mam. - zamknęłam oczy starając się przypomnieć sobie słowa ulubionej piosenki mojej siostry i schyliłam głowę, a gdy otworzyłam oczy wlepiłam wzrok w struny przełykając ślinę.

Don't walk away like you always do, this time
Baby you're the only thing that's been, on my mind
Ever since you've left I've been a mess
You won't answer your phone
I'll say it once and I'll leave you alone
But I gotta let you know


I wanna get back to the old days
When the phone would ring, and I knew it was you
I wanna talk back and get yelled at
Fight for nothing, like we used to
Oh hold me, like you mean it
Like you miss me, 'cause I know that you do
I wanna get back, get back
With you


Śpiewałam będąc w zupełnie innym świecie, a gdy podniosłam głowę przejechałam wzrokiem po twarzach dzieci w różnym wieku, które lekko się kołysały i klaskały z szerokimi uśmiechami na twarzach, a ja widząc ich radość nie mogłam się nie uśmiechać. Opiekunki chyba też dobrze się bawiły bo lekko kołysały się na boki, mama uniosła kciuki w górę.

Może mój śpiew nie był wcale taki zły? W końcu szyby jeszcze są całe i chyba nikt nie ogłuchł.

Przejechałam wzrokiem dalej i otworzyłam szerzej oczy prostując się jak struna zupełnie tak jak te za które wciąż szarpałam grając. Zacisnęłam szczękę bo w drzwiach nie stał nikt inny jak ON, a jego twarz wyrażała chyba jeszcze większy szok niż moja. Przełknęłam ślinę czując jak moje serce zamiera łamiąc się w pół i czułam napływające do moich oczu łzy, więc przełknęłam ślinę starając się je hamować, ale to było naprawdę trudne.

Tylko nie On.

Nie teraz.

Nie tutaj.

___________________________________________________

Mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Przepraszam za długość. Tak jakoś wyszło. 
Dajcie mi znać co sądzicie :)
Z góry dziękuję.