niedziela, 26 maja 2013

5. First day

Leżałam na plecach na kołdrze z dłońmi złożonymi z tyłu mojej głowy i tępo wpatrywałam się w śnieżnobiały sufit, a to wszystko przez to, że od dwóch dni moje myśli krążą tylko i wyłącznie wokół jednej osoby.

Justina.

Nie mogę wyrzucić go z mojej głowy i co najgorsze z mojego serca, ponieważ te ostatnie miesiące układające się nawet w grubo ponad rok były pełne bólu. Mojego bólu, który towarzyszył mi każdego dnia gdy starałam się jakoś poskładać moje serce z powrotem w całość. 
- Alex! Wstawaj bo spóźnisz się pierwszego dnia! - westchnęłam wywracając oczami, gdy do moich uszu dotarł głos ojca i wyciągając spod głowy prawą rękę przetarłam nią czoło jednocześnie zgarniając wszystkie włosy, które padały na moją twarz do tyłu. 
- Już nie śpię! - podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pokoju, a gdy przekręciłam się w lewo zsunęłam nogi z łóżka, które nie zetknęły się z zimnymi panelami tylko z puszystym dywanem. 
Wczoraj przywieźli mi do pokoju meble, które dzień wcześniej zamówiłam w sklepie i muszę przyznać, że efekt był o wiele lepszy niż się spodziewałam. Co prawda ściany wciąż były białe, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że nie mogłam się zdecydować, który kolor wybrać. Złapałam za telefon leżący na szafce nocnej i wyłączyłam dźwięk zostawiając tylko włączone wibracje, a następnie zabierając ze sobą czarne urządzenie podniosłam się z łóżka ruszając w stronę drzwi. Schowałam telefon do tylnej kieszeni spodni jak to zawsze robiłam i zanim wyszłam z pokoju stanęłam przed lustrem zarzucając na ramiona skórzaną kurtkę jednocześnie dokładnie oglądając swój dzisiejszy strój, w którym miałam pokazać się pierwszego dnia w szkole. Tak, w szkole. Mama zapisała mnie do niej jeszcze przed moim przyjazdem, a że dzisiaj jest poniedziałek to czy chcę czy nie muszę tam iść.
Dzisiaj mam angielski z panem Cameronem, historię z panną Watson, przerwę na lunch, matematykę z panem Tensenem, biologię z panią Mullin, sztukę z panią Peterson i wychowanie fizyczne z panem Olsonem jeśli wierzyć kawałkowi papieru zawierającego lekcje na cały tydzień, który przesłała sekretarka.

Jęknęłam zabierając czarną torebkę z biurka i wyszłam z pokoju zamykając drzwi, a gdy zbiegłam schodami na dół weszłam do kuchni, gdzie nikogo nie było. Postawiłam torebkę na wyspie znajdującej się w środku kuchni i podeszłam do lodówki otwierając ją, a jak przejechałam wzrokiem po jej całym wnętrzu wyciągnęłam butelkę z niegazowaną wodą. 
- Już jesteś gotowa? - wyprostowałam się zamykając lodówkę i odkręcając wodę odwróciłam się na pięcie, a mój wzrok padł na stojącego w przejściu tatę, który zapinał guziki przy rękawach swojej kremowej koszuli. 
- Tak, możemy już jechać. - posłałam mu uśmiech, a on odpowiedział mi tym samym i skinął głową podchodząc do blatu na którym stała jego kawa w kubku. 
- To dobrze, weź kluczyki i poczekaj w samochodzie ja jeszcze skocze po dokumenty. - pokiwałam głową biorąc parę łyków wody i zakręciłam butelkę odstawiając ją na blat, a ojciec wyciągnął z kieszeni klucze, które szybko wzięłam. Zgarnęłam torebkę zakładając ją sobie na prawe ramię i wyszłam z kuchni, wsunęłam na nogi czarne supry a następnie wyszłam z domu.


Siedziałam w pojedynczej ławce przy oknie opierając prawy policzek na otwartej dłoni i westchnęłam spoglądając na patio, gdzie siedziała grupka osób cieszących się wolną godziną, podczas gdy ja tutaj umierałam dopiero na drugiej lekcji. 
- Cześć - odwróciłam głowę w prawo słysząc słodki, damski głos blisko mojego ucha i wyprostowałam się widząc uśmiechniętą dziewczynę o blond włosach, które sięgały jej trochę za ramiona. 
- Hej - posłałam dziewczynie uśmiech, a ona wsunęła się w ławkę koło mnie, wciąż odwrócona do mnie przodem i wyciągnęła książki z torebki kładąc je na jasnym drewnie.
- Jesteś tutaj nowa, prawda? - skinęłam głową, a blondynka wyciągnęła prawą rękę w moją stronę i nie przestawała się szeroko uśmiechać co sprawiało, że kąciki moich ust również lekko się unosiły. - Jestem Jessie. 
- Alex - uścisnęłam jej wystawioną dłoń i spojrzałam na nauczycielkę, która właśnie wchodziła do klasy przed grupką uczniów.
- Miała byś ochotę zjeść lunch ze mną i moimi przyjaciółmi? - obróciłam głowę w prawo wlepiając wzrok w dziewczynę i widziałam jak uśmiech z jej twarzy znika - No chyba, że masz jakieś inne plany - dodała pospiesznie gdy nie usłyszała ode mnie odpowiedzi na co wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się. 
- Tak, bo moja cała szkoła przyjaciół czeka, aż z nimi usiądę podczas lunchu, więc niestety musicie ustawić się w kolejce. - powiedziałam z sarkazmem unosząc brodę wysoko i zachowałam powagę chociaż miałam straszną ochotę się roześmiać. 
Nie znałam tutaj jeszcze nikogo, więc chętnie poznam kogoś kto pokaże mi co i jak robić w Los Angeles.
- Jasne, załapałam - zaśmiała się głośno, a ja szybko spojrzałam na nauczycielkę, która uniosła głowę zsuwając okulary z nosa i zmroziła blondynkę wzrokiem. - Z nią lepiej nie zadzierać.
- Zapamiętam. - uśmiechnęłam się i oparłam głowę na dłoni szykując się do wykładu prowadzonego przez pannę Watson, który znając życie i historię będzie strasznie nudny.

- Poznasz moich znajomych. Są naprawdę mili i jestem pewna, że ich polubisz. - skinęłam głową słysząc podekscytowany głos dziewczyny, która stała po mojej lewej stronie oparta o inną szafkę, podczas gdy ja do swojej wrzuciłam książki od historii i wyciągnęłam książkę od matematyki bo tą lekcję miałam mieć następną.
Dookoła słychać było śmiechy i rozmowy innych osób, które stały przy swoich szafkach, albo szły korytarzem zapewne zjeść coś na stołówce czy w taką słoneczną pogodę na dworze. 
- O nie - ściągnęłam brwi słysząc jęk blondynki i przekręcając głowę w lewo chcąc zobaczyć o co chodzi, ale jedyne co zobaczyłam to tył głowy dziewczyny, która wpatrywała się w coś przed sobą. 
- Co jest? - zamknęłam szafkę chowając książkę do torebki i podeszłam do niej przenosząc wzrok w miejsce gdzie ona utkwiła swój.
To co zobaczyłam sprawiło, że otworzyłam lekko buzie będąc w szoku. Trzech wyrośniętych chłopaków śmiejąc się głośno wpychało dwóch zupełnie nieszkodliwych uczniów do jednej z małych szafek znajdujących się na szkolnym korytarzu. 
- Tak bardzo się lubicie, to co powiedzie na wspólną szafkę? - skrzywiłam się, gdy dostrzegłam minę jednego z tych gnębionych chłopaków i zauważyłam, że miał łzy w oczach, a reszta uczniów nic nie robiła. 
Stali tak przyglądając się ten całej scenie, a we mnie, aż się zagotowało, bo sama doskonale wiem jak to jest być prześladowaną w szkole i nikomu tego nie życzę. 
- To trzej najpopularniejsi kolesie w tej szkole, prawie każdy się ich boi. Znęcają się nad wszystkimi spoza ich grupy, ale ich 'ulubionym celami' są właśnie Thomas i Eric. - ściągnęłam brwi i przełknęłam ślinę widząc jak jeden z tych słabszych chłopaków próbuje ubłagać tych większych żeby dali sobie spokój, ale ci tylko wybuchnęli śmiechem. 
- Ktoś coś musi z tym zrobić... - szepnęłam do siebie nie mogąc wyjść z szoku, że nikt nie chce pomóc tym biednym chłopakom.
- Każdy się ich boi. - spojrzałam na Jessie i uniosłam brwi, bo przecież to oczywiste, że cała szkoła, abo nawet jej większa część dała by radę tym trzem tyranom. 
- Cóż, ja nie... - burknęłam ruszając przed siebie i czułam na sobie wzrok wszystkich obecnych na korytarzu, a także szepty dotyczące mojej osoby, ale miałam to gdzieś idąc prosto do chłopaków. 

Co ty robisz? Zawracaj!

Mój zdrowy rozsądek jak zwykle zabiera głos w mojej głowie, ale ja jak zwykle go ignoruje, bo teraz już nie chciałam zawracać nawet jeśli miałam nogi jak z waty. Szczerze mówiąc doskonale wiedziałam, że właśnie pakuje się w jakieś gówno, ale to nie miało znaczenia. Chciałam pomóc tym chłopakom, bo mi nikt nigdy nie pomógł a wierzcie mi bardzo tego potrzebowałam. Byłam poniżana codziennie na każdej cholernej przerwie i cała szkoła jeszcze się z tego śmiała. Nikt nie zareagował. Nikt.
Wzięłam głęboki wdech przełykając ślinę i zacisnęłam dłonie w pięści zatrzymując się przy chłopakach, ale żaden z nich na mnie nie spojrzał.
- Hej! - stanęłam przy szafkach krzyżując ręce na piersiach i szczerze mówiąc nie wiedziałam skąd u mnie taka pewność siebie, ale to właśnie ona zwróciła uwagę całej piątki. 
- Cześć, skarbie. - wywróciłam oczami unosząc brwi i dokładnie zlustrowałam trzech tyranów wzrokiem. 
Wszyscy mieli niebieskie bejsbolówki z literką H, a na nogach zwykłe jeansowe spodnie. Jeden z chłopaków był ciemnej karnacji, miał brązowe oczy i czarne włosy, a do tego cwany uśmieszek zdobiący jego twarz. Drugi miał blond włosy i duże zielone oczy pod którymi było parę piegów pokrywających jego policzki. Trzeci miał brązowe włosy postawione do góry na żel i błękitne oczy, które przypominały najczystszy ocean lub nawet błękitne chmury na niebie. Uśmiechnął się do mnie, a ja muszę przyznać, że zaparło mi dech w piersiach, bo chłopak był nawet przystojny. 
- Halo? Zabrakło ci języka w gębie? - czarnoskóry spojrzał na mnie kręcąc głową i zaśmiał się, gdy przełknęłam ślinę, a brunet o błękitnych oczach klepnął go w tors. 
- Daj spokój, oszołomiła ją nasza zajebistość. - cała trójka się zaśmiała, a ja zacisnęłam zęby czując nagły przypływ odwagi.

Tsaa, chyba głupoty, a nie odwagi. Wiej dziewczyno!

- Nie, po prostu nie widziałam w życiu takich kretynów. - odpowiedziałam im sztucznym uśmiechem podczas gdy oni stali z lekko otwartymi ustami, a za sobą usłyszałam szum pomieszany z cichym chichotem. 
Ich zdziwienie było sygnałem, że powinnam kontynuować. Bo mówią, że walce najważniejszy jest element zaskoczenia, który ja w tym momencie miałam.
- Wiecie, że znęcanie się nad innymi nie pomoże wam w dowartościowaniu się? - zapytałam retorycznie posyłając im cwany uśmiech chcąc pokazać im, że nie złamią mnie tak łatwo.

Zamknij się, głupia! 

Widziałam jak blondyn zaciska dłonie w pięści puszczając trzymanego za kołnierz chłopaka, który osunął się na ziemie łapiąc oddech i zrobił krok w moją stronę z miną mówiącą, że ma zamiar mnie udusić. 
- Już po tobie. - syknął zaciskając szczękę, a ja przełknęłam ślinę jednak nie ruszyłam się z miejsca tylko stałam tam jak idiotka żałujący wypowiedzianych wcześniej słów.
  
A mówiłem, żebyś się zamknęła? 
To teraz wkopałaś się w po uszy i to pierwszego dnia w szkole. 
Pierwszego dnia.

___________________________________________________

Przepraszam, że tak długo mi to zeszło, ale niestety w tym roku miałam matury, a że ostatnią klasę  kompletnie olałam musiałam poświęcić więcej czasu na naukę plus parę innych spraw, przez które miałam jeszcze mniej czasu nawet dla siebie. 
Po pierwsze ponad tysiąc wyświetleń?! O matko! Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Pewnie Blogspot ma jakąś awarię :D
Po drugie rozdziały będą częściej i będą ciekawsze bo wiadomo, że te pierwsze to taki wstęp przed akcją, ale moje to już są śmiertelnie nudne.
Wiem, że rozdział nie powala, ale obiecuje, że już w następnym pojawi się Justin i rodzinny obiad na który została zaproszona rodzina Alex.
Mam nadzieje, że wytrwacie :) 
No i Alex poznała elitę szkoły, w tym Dean'a, którego wątek się tutaj rozwinie. 
Zdradzę Wam, że będzie miał na pieńku z Justinem
P.S. Dziękuję wam że czytanie to opowiadanie i zapraszam do komentowania, bo Wasze komentarze mnie motywują, a także sprawiają, że się uśmiecham. 
DZIĘKUJĘ WAM za poświęcony czas.

    

5 komentarzy:

  1. awsghmdfgh! ŚWIETNE! Dajesz szybko kolejne! <3 ! +zapraszam --> http://some-dreams-are-destroying-life.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie ciekawe czy ten chłopak jej coś zrobi ???? Mam nadzieję że nie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem sama, dlaczego, ale mam wrażenie,że Justin ją uratuje :D

      Usuń
  3. Świetneeeee <3
    Kiedy następny rozdział?\Dominika

    OdpowiedzUsuń