poniedziałek, 3 czerwca 2013

6. Cherry juice

Ziewnęłam zamykając zaspane oczy i położyłam lewy łokieć na marmurowym blacie, a następnie na wnętrzu rozłożonej dłoni umieściłam lewy policzek tak aby ręka jakoś podtrzymywała ciężką głowę. 
Jest środa i teoretycznie powinnam być w szkole, ale mamy wolne z powodu jakiegoś święta o którego istnieniu nawet nie wiedziałam. Cóż to jest właśnie Ameryka, więc nie powinnam się dziwić bo tutaj wszystko jest inaczej.
- Cześć skarbie. - otworzyłam oczy słysząc serdeczny głos mamy i wyprostowałam się bardzo powoli ponieważ plecy lekko pobolewały mnie po poniedziałkowym spotkaniu ze szkolnymi tyranami. 
- Cześć - prawą ręką złapałam za ucho błękitnego kubka i wzięłam łyk gorącej herbaty podczas gdy mama przelewała kawę z ekspresu do kubka ze swoim imieniem. 
- Powiesz mi co się stało dwa dni temu w szkole? - przełknęłam ślinę odstawiając kubek i przygryzłam dolną wargę uciekając wzrokiem przed wyczekującym spojrzeniem mojej rodzicielki. 
- Nie ma o czym - szepnęłam i odruchowo zaczęłam wyłamywać swoje palce, które były krzywdzone za każdym razem kiedy się denerwowałam.
Przygryzanie dolnej wargi, przełykanie śliny, wyłamywanie palców, uciekanie wzrokiem to tylko parę oznak świadczących o tym, że jestem zdenerwowana i sądząc po westchnięciu, które wydobyło się z ust mamy ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego co się ze mną dzieje, chociaż starałam się udawać obojętność.
- Alex... - zaczęła wyrywając mnie z zamyślenia i czułam jak moje mięśnie się spinają, kiedy ruszyła w moją stronę ze współczuciem wymalowanym na twarzy. - W Poniedziałek dzwonił dyrektor Larson. Trzech uczniów zostało zawieszonych, a ty byłaś w samym środku całego zamieszania. Do tego byłaś przerażona gdy tata zapytał jak minął ci pierwszy dzień.
- Wcale, że nie byłam. - spojrzałam prosto w jej oczy i gdy widziałam w nich determinację, z którą nigdy nie jest mi łatwo wygrać westchnęłam kręcąc głową. 
- Trzech chłopaków znęcało się nad dwójką uczniów podczas gdy cała szkoła się temu biernie przyglądała, a wiesz, że ja tego nie lubię. Tak, więc podeszłam do nich, nastąpiła wymiana zdań - przełknęłam ślinę na samo wspomnienie tych paru minut i wzięłam łyka herbaty, a mama kiwnęła głową, żebym kontynuowała - a gdy jednemu z nich nie spodobało się to co miałam do powiedzenia chciał coś mi zrobić i wtedy pojawił się dyrektor. Koniec historii. 
Dopiłam szybko resztę herbaty i wstałam z barowego krzesła aby odstawić kubek do zlewu tym samym dając do zrozumienia mamię, że nie chce już o tym rozmawiać. 
Po co miałam jej mówić o tym, że jeden z nich popchnął mnie z ogromną siłą na szafki, podczas gdy pozostała dwójka nic nie robiła tylko się śmiała, a gdy pojawił się dyrektor zawiesił całą trójkę za jakieś wcześniejsze przewinienia i wtedy trzy razy usłyszałam, że już po mnie czy że moje dni w tej szkole są policzone?

  Trzeba było uciekać. 

Usłyszałam westchnięcie i kątem oka dostrzegłam jak mama zbliża się w moim kierunku, więc odwróciłam się na pięcie tak aby być do niej przodem. 
- Jak chcesz to możemy cię przenieść - zaczęła niepewnie a ja wzięłam głęboki wdech słysząc jak głos w mojej głowie krzyczy głośne 'tak', ale jednak moja duma była silniejsza.
- Nie trzeba - pokiwała głową, a ja uniosłam kąciki ust formułując słaby uśmiech i odepchnęłam się od kredensu zmierzając w stronę wyjścia z kuchni. 
- Ach, skarbie... - ściągnęłam brwi odwracając się w jej stronę i kolejny raz delikatnie się uśmiechnęłam chcąc już wrócić na górę. - Pamiętasz, że o 15 idziemy do Pattie? 
Przełknęłam ślinę i przygryzłam od środka prawy policzek czując jak w moim brzuchu zaczynają się rewolucje na samą myśl o kolejnym spotkaniu z Nim.

Wymigaj się. 
Kłam.

- Mamo bo ja no wiesz... źle się czuje - złapałam się za brzuch jednocześnie lekko się krzywiąc udając, że coś mi jest a moja mama uniosła kubek w górę szeroko się uśmiechając.

Marny z ciebie kłamca.  

- Niezła próba. Bądź gotowa przed 15. - jęknęłam wywracając oczami i krzyżując ramiona na klatce piersiowej zmrużyłam oczy, a moja głowa pokręciła się z niedowierzaniem.
- W porządku, ale to się nazywa znęcanie. - burknęłam odwracając się na pięcie i ruszyłam schodami do swojego pokoju, gdzie szybko zamknęłam się na klucz. 

Nie chcę tam jechać.


                                                                  ~*~


Jeździłam wzrokiem dookoła kołysząc się w przód i w tył, a z moich ust co chwile wydobywały się dziwne dźwięki przypominające parskanie konia albo warkot starego motoru, którymi chciałam oznajmić rodzicom, że się nudzę.

Boże, co ja tutaj robię? 

- Alex, przestań się wiercić i zacznij się zachowywać. - wywróciłam oczami uciszając się, gdy mama odwróciła głowę, żeby mnie skarcić i poruszyłam ramionami trzymając ciasto, które zrobiła.
Stałam za rodzicami przed wielkimi drzwiami prowadzącymi do ogromnego domu i coraz bardziej się denerwowałam, a serce waliło mi jak szalone, gdy po zapukaniu drzwi się nie otwierały co tylko zwiększało napięcie. Zobaczyłam jak klamka się porusza i wstrzymałam oddech czując wielką gulę, która urosła w moim gardle, a gdy drzwi się otworzyły odetchnęłam z ulgą. Przed nami stała niska brązowowłosa kobieta o niebieskich oczach, a jej przyjazną twarz zdobił szeroki uśmiech. 
- Dzień dobry, wejdźcie. - rodzice weszli jako pierwsi, a ja niechętnie i z oporami ruszyłam za nimi, a Pattie zamknęła drzwi, podczas gdy ja podziwiałam wnętrze domu. 
- Dawno się nie widziałyśmy. - oderwałam swoje szeroko otwarte oczy od otoczenia i zamykając buzie, która uchyliła się z wrażenia jakie wywarł na mnie dom spojrzałam na kobietę.
- Tak to prawda. Piękny dom. - uśmiechnęłam się, a mama zabrała głos jako pierwsza wypowiadając to co wszyscy myśleliśmy.
- Dziękuję, ale to dom Justina. - pokiwałam głową i posłałam Pattie delikatny uśmiech uciekając wzrokiem, gdy na mnie spojrzała. 
- Ładnie wyglądasz. - odruchowo spojrzałam na swoje ubranie, które było zwyczajne, ale uśmiechnęłam się ciepło.
- Dziękuję, pani również. - kobieta machnęła ręką i szeroko się uśmiechnęła. 
- Daj, spokój. Mów mi Pattie. - skinęłam głową chociaż tak naprawdę nie miałam zamiaru mówić do niej Pattie, bo nie wiem jakbym się starała nie umiem zwracać się do dorosłych osób po imieniu. 
- Przynieśliśmy ciasto. - mama szybko wyciągnęła blachę z moich rąk i podała ją pani Mallette, a ta skinęła na salon. 
- Rozgośćcie się - chciałam ściągnąć buty, a Pattie pokręciła głową - Nie ściągaj ich, od kafelek bije chłód. 

                                                                
                                                                      ~*~ 


Siedziałam na kanapie koło mojego ojca i graliśmy na konsoli, ponieważ strasznie się nudziliśmy a moja mama razem z Pattie śmiały się rozmawiając na przeróżne tematy. Cały ten stres który czułam przed przyjściem tutaj zniknął ponieważ dowiedziałam się, że On jest na mieście czy tam w studiu nagraniowym i wróci późno. Nie ważne gdzie jest, ale dobrze że nie tutaj. A co najważniejsze byłam szczęśliwa ponieważ dzwonili ze szpitala do mojej mamy i jesteśmy na jutro umówieni z lekarzem Zoey, który ma dla nas dobre wieści. Chciałam tam jechać już dzisiaj, już teraz, ale niestety nie było go na miejscu, bo dostał wczoraj pilne wezwanie gdzieś do Nowego Jorku i będzie dopiero jutro około południa, a chce nam to przekazać osobiście. W sumie jak dzisiaj byłam u Zoe w szpitalu, to wyglądała lepiej i mówiła że tak właśnie się czuje. Cóż, doktor Bennett lubi budować napięcie i wie jak to robić.

Czy on nie rozumie, że ja do jutra nie wytrzymam?

- Ha! Widzisz tak się wygrywa! - wywróciłam oczami, gdy ojciec wstał z kanapy cisząc się swoim triumfem i wskazał na mnie palcem kręcąc biodrami co sprawiło, że wybuchnęłam głośnym śmiechem, ponieważ wyglądał komicznie. 
Po raz pierwszy od jakiegoś czasu śmiałam się szczerze, a bałam się, że już nigdy nie doświadczę tego uczucia. 
Po raz pierwszy od jakiegoś czasu byłam szczęśliwa i nie wiem dlaczego, ale byłam pewna, że nic nie zepsuje tego dnia.
- Tak, tak siadaj z powrotem gramy dalej, bo Patrickiem Swayze to ty nie jesteś. - zaśmiałam się, a ojciec wykrzywił twarz w grymasie siadając na kanapie i wziął łyka soku wiśniowego, którym poczęstowała nas Pattie
- Bardzo zabawne. Pamiętaj tylko, że to ja mam samochód, którym chcesz wrócić do domu. - prychnęłam kręcąc głową z uśmiechem i spojrzałam na cwany wyraz twarzy ojca biorąc do ręki swoją szklankę z sokiem. Miała asa w rękawie, bo chyba znalazłam pracę dzięki której kupie sobie wymarzony samochód.
- Już nie długo, bo tak się składa, że... - nie dokończyłam ponieważ drzwi wejściowe otworzyły się z impetem i pojawił się w nich On
Czułam jak moje mięśnie się spinają i wyprostowałam się jak struna, podczas gdy on stanął w salonie rozglądając się dookoła. 

Był zły. Bardzo zły.


Jego szczęka była zaciśnięta tak samo jak dłonie, a jego miodowe oczy pociemniały i ciskały błyskawicami. 
- Justin, skarbie wróciłeś... - Pattie podniosła się z miejsca chcąc do niego podejść, ale on tylko pokręcił do siebie głową i ruszył w stronę schodów, gdzie stając na co drugim stopniu zniknął na górze. - Przechodzi przez ciężki okres. - Kobieta usiadła z powrotem na kanapie wzdychając i pokręciła głową, a mama położyła jej rękę na ramieniu okazując współczucie jak i zrozumienie.
Siedziałam tak nieruchomo wpatrzona w miejsce, gdzie chwilę temu stał i poczułam jak ktoś rusza moją lewą ręką, przez co się ocknęłam, ale było już za późno. 
Śmiech ojca rozniósł się po pomieszczeniu, a ja spojrzałam w dół na pustą szklankę, która wciąż była w mojej dłoni i poczułam jak mokra bluzka przykleja się do mojego ciała. Jęknęłam widząc wielką bordową plamę na pierwotnie białym materiale i spojrzałam w prawo na ojca mrużąc przy tym oczy. 
Pattie i mama również się śmiały, ale mi nie było do śmiechu bo to była moja nowa bluzka!
- Na górze jest łazienka spróbuj to przepłukać jak chcesz - podniosłam się z miejsca i odstawiłam szklankę na stół, a ojciec ze śmiechu odchylił się na kanapie do tyłu.
Miał zamknięte oczy i udawał, że ociera łzy, a ja nie mogłam tak po prostu mu odpuścić.
- Słono za to zapłacisz. - warknęłam biorąc kawałek ciasta, które zrobiła mama i wytarłam je całe o twarz ojca, który nagle przestał się śmiać. - Masz. To za bluzkę. 
Ruszyłam w stronę schodów odprowadzona głośnym śmiechem mamy i pani Mallette co sprawiło, że wchodząc na górę śmiałam się sama do siebie. Nie wiedziałam które drzwi prowadziły do łazienki i modliłam się w duchu, żeby nie wejść przez przypadek do pokoju Justina, ale gdy tylko usłyszałam jeden z kawałków Michaela Jacksona, który swoją drogą był bardzo głośno od razu wiedziałam których drzwi mam unikać. 
Po otwarciu chyba z pięciu pokoi udało mi się znaleźć ogromną łazienkę, która była prześliczna i zamykając się niej ściągnęłam koszulkę, aby przepłukać plamę. Jęknęłam gdy plama nie schodziła, a mokra od wody bluzka wyglądała okropnie.  
Wiedziałam! Nowa bluzka i już do wyrzucenia. 
- Ugh. - odchyliłam głowę do tyłu spoglądając na sufit i zrezygnowana przetarłam ją ręcznikiem w kolorze karmelu, a następnie z powrotem ją na siebie włożyłam. 

Może dzięki temu pojedziemy szybciej do domu. 

Wyszłam z łazienki i miałam wrócić do salonu, ale usłyszałam huk, który musiał być naprawdę głośny ponieważ dotarł on do moich uszu nawet mimo głośnej muzyki.
Dochodził on z Jego pokoju, przez co jęknęłam wykrzywiając się bo ta stara i słaba, wciąż jeszcze zakochana w nim część chciała sprawdzić czy wszystko z nim w porządku, ale ta druga starająca się wyleczyć z tej miłości kazała mi mieć to głęboko gdzieś.
I kolejny huk.
Podeszłam do uchylonych drzwi i przełykając ślinę pchnęłam je niepewnie robiąc krok w przód, a moim oczom ukazała się roztrzaskana na podłodze lampa. Zrobiłam jeszcze jeden krok wchodząc w głąb pomieszczenia i dostrzegam plecy pochylonego chłopaka siedzącego przed oknem na dużym łóżku. Pokręciłam do siebie głową zastanawiając się dlaczego to robię.

Bo wciąż coś do niego czujesz.

Przełknęłam ślinę obchodząc łóżko na którym siedział i dostrzegłam, że ma twarz schowaną w otwartych dłoniach, więc wzięłam głęboki wdech czując jak wszystko ściska mnie w żołądku. 
- Wszystko w porządku? - spytałam na tyle głośno, żeby przebić się przez muzykę, a chłopak podniósł na mnie swój wzrok i zmarłam widząc jego czerwoną ze złości twarz, a jego zaszklone oczy skakały po moich. 
- A co cię to tak nagle do jasnej cholery obchodzi? - warknął wstając, a ja cofnęłam się w tył lekko przerażona jego wybuchem i spojrzałam na drewnianą podłogę czując jak na mnie patrzy ze złością.
Miał rację, bo co mnie to obchodziło? I przyznam się, że jeszcze pięć sekund temu mu współczułam, ale teraz...

Oj, przestań. Dalej mu współczujesz.
 
- Jezu, ochłoń. Chciałam być tylko miła. - Podniosłam głowę kręcąc nią z niedowierzaniem i zrobiłam krok w tył unosząc ręce w geście obronnym. - Wiesz co, zapomnij. 
Wyszłam z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi i szybko zbiegłam schodami w dół zatrzymując się w salonie. 
Cholernie bardzo chciałam być już w domu. Czułam jak do moich oczu cisną się łzy, ale wzięłam głęboki wdech złączając górny rząd zębów z dolnym i ze wszystkich sił starałam się je powstrzymać.
- Co plama nie zeszła? - spojrzałam w lewo na uśmiechniętą panią Mallette i pokręciłam głową, bo nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- Wydaje mi się, że w samochodzie powinna być swoja bluza, która miałaś na sobie wczoraj. - mama zaczęła szukać czegoś w torebce i po chwili podała mi klucze, a ja spojrzałam na nią przerażona. 

Czyli jeszcze zostajemy? 

Kurwa!

Podeszłam do niej już nieźle wściekła tak, że niemal wyszarpnęłam ten pęczek kluczy z jej ręki i szybko ruszyłam w stronę drzwi, przez które weszliśmy jakieś dwie godziny temu. 
Wyszłam na zewnątrz i wzięłam głęboki wdech, gdy chłodny Kalifornijski wiaterek owiał moje ciało. Zeskoczyłam z paru schodków i ruszyłam w stronę samochodu klnąc pod nosem, a moja szczęka aż zaczęła boleć od tego jak mocno ją zaciskałam. Podeszłam do samochodu i otworzyłam drzwi zaglądając na tylne siedzenie, ale za nic nie mogłam znaleźć tej bluzy. 
- No proszę kogo my tutaj mamy... - zamarłam otwierając szeroko oczy, a ręka którą trzymałam w tym momencie w górze nawet nie drgnęła i przełknęłam ślinę doskonale poznając ten głos chociaż słyszałam go może trzy razy. - ...sukę, przez którą zostałem zawieszony.

Kurwa!

_______________________________________________


Przepraszam, przepraszam, przepraszam. 
Wiem pisałam że rozdział będzie dwa dni temu, ale nie dałam rady go wstawić bo nagle wszystko zwaliło mi się na głowę. 
Nawet nie mam czasu zjeść ( co jak dla mnie jest plusem, bo trzeba zrzucić boczki przed wakacjami)
Tak czy siak, DZIĘKUJĘ WAM bardzo, za to, że czekacie, czytacie i swój czas dla mi poświęcacie! :)
Także tego... Jeszcze raz zachęcam was do pozostawienie komentarza, który da mi jako tako rozeznanie czy ktoś to w ogóle czyta, wystarczy jedno słowo 'czytam' a ja będę się jarać jak głupia. 
Przepraszam za długość rozdziału i za jego raczej nudną akcję, ale to dopiero początek. 
Zapraszam serdecznie i jeśli podoba się wam mój blog/moje opowiadanie możecie je polecić/zareklamować będę wdzięczna i również odwdzięczę się reklamą waszego bloga, albo zrobię wam shoutout'a na twitterze, tylko musicie podać mi swoje nazwy. 

11 komentarzy:

  1. Świtne! Pisz szybciutko kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny czekam nn <3 <3 <3
    zapraszam do mnie i liczę na komentarze :D
    allaroundtheworldmylifewithjustin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <3 Czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co będzie dalej! Czekam na następny
    Świetne opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam i czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :) I dało by się coś zrobić żeby nie wpisywać hasła jak się dodaje komentarz ??

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy dodasz nowy rozdział :D ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział będzie dzisiaj pod wieczór, albo jutro :) Przepraszam, że tak długo ;(

      Usuń
  8. O rany ! To jest poprostu boskie ! <3 Nie moge sie doczekać nn. :)

    OdpowiedzUsuń