sobota, 29 czerwca 2013

9. Kiss

Wbiegłam po schodkach na werandę i nawet się nie zatrzymując wpadłam zdyszana do domu, ponieważ chciałam być w nim tak szybko, że całą drogę ze szkoły praktycznie biegłam. Nawet nie zamknęłam drzwi tylko pozwoliłam im się za mną zatrzasnąć i rozejrzałam się szybko dookoła w poszukiwaniu któregokolwiek z domowników. 
- Co do... Alex? - spojrzałam w prawo na przecierającego oczy ojca, którego prawdopodobnie obudziłam swoim 'wejściem smoka', gdy smacznie spał sobie w salonie przed telewizorem i przełknęłam ślinę starając się uspokoić szybki oddech. 
- Już są? - ojciec zmrużył oczy spoglądając na mnie jakbym miała trzy głowy, a gdy dotarło do niego o co pytam uniósł w brwi i otworzył lekko usta uśmiechając się. 
- Jeszcze nie, ale zaraz powinny być. - uśmiechnęłam się szeroko. 
- Świetnie - wbiegłam szybko schodami na górę trzymając torbę w prawej ręce i wleciałam do pokoju rzucając ją przy komodzie z bielizną, a następnie podbiegłam do łóżka padając przy nim na kolana. 
Położyłam się na brzuchu przyciskając go do zimnej podłogi i wsunęłam się pod łóżko, gdzie w ładnym opakowaniu znajdował się prezent, który kupiłam dwa dni temu na tę szczególną okazję.
Wzięłam kolorową torebkę wysuwając się spod łóżka i położyłam ją na błękitnej pościeli, a gdy podniosłam się na nogi ruszyłam w stronę balkonu, bo mimo tego że jest środek lutego na dworze było bardzo ciepło przez co w moim pokoju panowała straszna duchota. Otworzyłam drzwi balkonowe na całą szerokość, a wejście zasłoniłam śnieżnobiałą firanką sięgającą aż do ziemi, która zaczęła powiewać wprawiana w ruch Kalifornijskim wiatrem. 
- Od razu lepiej - szepnęłam sama do siebie uśmiechając się i przymknęłam oczy, które niestety szybko otworzyłam ponieważ do mojej głowy wdarło się wspomnienie snu.
Snu o którym chciałabym zapomnieć, ale nie mogę tego zrobić już od paru dobrych dni, a wiecie co jest najgorsze? 
To, że on wraca i za każdym razem budzę się coraz później przez co między moim sennym Justinem, a senną Alex dochodzi do czegoś więcej. 
- Ugh - potrząsnęłam głową biorąc głęboki wdech i odwróciłam się na pięcie słysząc odgłos otwieranych a następnie zamykanych drzwi, za którym dało się słyszeć rozmowę składającą się z paru głosów.
Szeroki uśmiech wdarł się na moją twarz i popędziłam w stronę wyjścia zabierając po drodze paczkę z prezentem, a gdy zbiegłam schodami w dół zobaczyłam trzy osoby. Tatę, mamę i Zoe. 
- Alex! - zeskoczyłam z trzeciego schodka i podbiegłam do Zoey kucając przed nią, a ona mocno mnie przytuliła oplatając swoje ręce o moją szyję wiec podniosłam się biorąc ją na ręce. 
Obraz stojących naprzeciwko mnie rodziców zaczął mi się rozmazywać przez zbierające się w oczach łzy, więc przymknęłam powieki przyciskając do siebie mocniej moją małą siostrzyczkę. 
- Tak bardzo za tobą tęskniłam. - szepnęłam wdychając zapach jej włosów, a ona delikatnie gładziła mnie dłońmi po moich plecach. 
- Szybko zmienisz zdanie jak dam ci popalić, a poza tym byłaś u mnie wczoraj. - zaśmiałam się odsuwając ją lekko od siebie i spojrzałam na jej wesołą twarz, a ona delikatnie potarła mnie po policzkach. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że łzy spływały po mojej twarzy jedna za drugą, tworząc mokre szlaki od oczu przepływając przez policzki, aż do brody. 
Jednak nie były to łzy smutku, bólu, złości tylko szczęścia i miłości, ponieważ trzymałam na rękach moją siostrzyczkę, której o mały włos nie straciłam. Przycisnęłam ją ponownie do mojej klatki piersiowej nie chcąc jej już więcej wypuścić. 
- Alex... Nie mogę oddychać. - zaśmiałam się słysząc śmiech rodziców i puściłam małą delikatnie odstawiając ją na ziemię.
- Mam coś dla ciebie - podałam jej torebkę, w której znajdowały się dwa kartoniki owinięte w kolorowy papier do pakowania prezentów i mnóstwo słodyczy, a następnie oblizałam wargi obserwując uważnie jej reakcje. 
- Nie musiałaś... - spojrzała na mnie, a ja wzruszyłam ramionami uśmiechając się i otarłam szybko zaschnięte łzy z policzków. 
- Ale chciałam - Zoe wyciągnęła pierwsze pudełko, które było mniejsze od drugiego i rozerwała opakowanie z ciekawością wymalowaną na twarzy, a jej oczy rozszerzyły się gdy dostrzegła twarz swojego idola. - Wiem, że bardzo chciałaś je mieć...
- O matko, Alex! - rzuciła się na mnie mocno mnie przytulając, a ja zaśmiałam się z jej reakcji i poklepałam ją po plecach, bo sam widok jej uśmiechniętej twarzy sprawiał mi radość. 
Odsunęła się ode mnie stając na swoje miejsce i otworzyła zatyczkę w kształcie serca, które wyglądało trochę jak róża, a następnie spryskała się perfumami. Musiałam przyznać że pachniały bardzo ładnie. 
- Wow, wiedziałam, że Justin nie wypuści na rynek byle czego, ale ten zapach... jest nieziemski. - zaśmiałam się kręcąc głową i już nawet zignorowałam imię, które padło z jej ust cisząc się tym dniem jak tylko mogę - Dziękuję, Alex. 
- Nie ma za co - szepnęłam, a szatynka zabrała się za odpakowywanie drugiego prezentu i gdy zobaczyła, że to misiek z fioletową koszulką na której widniał biały napis 'Never Say Never' zaczęła piszczeć. 
Nie wiedziałam, że rzeczy z z motywami twórczości Justina Biebera tak ją ucieszą, w tej chwili miałam mu ochotę podziękować, bo przez takie małe drobiazgi sprawił jej radość. Nie raz powtarzała mi, że oprócz mnie i rodziców to on daje jej siłę, żeby jeszcze walczyć. Jego piosenki, jego słowa i jego podejście do swoich fanów sprawia, że czuje się szczęśliwsza. 

Tak, zdecydowanie muszę mu podziękować.

- Dobra, myślę, że Zoey, powinna odpocząć. Nacieszycie się sobą później. - skinęłam głową wiedząc, że mama ma rację i pocałowałam Zoe w czoło zanim poszła na górę. 

                                                                      ~*~ 

Siedziałam na szkolnych trybunach szkicując w zeszycie, bo wszyscy moi tutejsi znajomi mieli lekcję podczas gdy ja nudziłam się na tak zwanym 'okienku'. Moja prawa dłoń trzymająca zielony ołówek jeździła automatycznie po kartce papieru kreśląc jakiś wzór, który powoli zaczynał przypominać twarz i palcami rozcierałam rysy aby moje 'dzieło' było bardziej realne. Skoczyłam poprawiać kontur ust i otworzyłam szerzej oczy, ponieważ na kartce była twarz, która strasznie przypominała mi Justina. Jęknęłam zamykając zeszyt, podniosłam się z betonu i zabierając torbę ruszyłam w stronę wejścia do szkoły, ale zanim się w niej znalazłam moje ciuchy były wilgotne, a wyprostowane rano włosy znowu się pofalowały. 
Pchnęłam szklane drzwi i weszłam do środka ciepłej szkoły, gdzie od razu skierowałam się do mojej szafki mijając po drodze sale, w których siedzieli uczniowie. Podeszłam do zielonej szafki i wprowadzając odpowiedni szyfr otworzyłam ją, ale dane mi było tylko wrzucić do niej notatnik, bo ktoś zamknął mi drzwiczki. Ściągnęłam brwi widząc dużą dłoń, która zdecydowanie należała do chłopaka i odwróciłam się powoli na pięcie przełykając ślinę. 
- Znowu się spotykamy - otworzyłam szerzej oczy widząc uśmiechniętego Deana i cofnęłam się uderzając plecami o szafkę, ale zdawałam sobie sprawę, że w szkole nic mi nie zrobi. 
Mam na myśli, że nie zrobi mi nic poważnego bo w ciągu ostatnich dwóch tygodni parę razy uderzył mnie w ramię, popchnął, a raz nawet zamknął mnie w schowku u woźnego, jednak to nic takiego w porównaniu do tego co kiedyś wycierpiałam. Groził mi parę razy dziennie wraz ze swoimi kolesiami, a do tego ze zdwojoną siłą gnębił innych zwalając winę na mnie, na moje postawienie się podczas mojego pierwszego dnia. Tak czy inaczej bezpieczniej czułam się w szkole niż poza nią, bo Dean i jego koledzy w obawie o kolejne zawieszenie nie mogli za wiele zrobić.
- No i co teraz, Collins? - zbliżył się do mnie lekko pochylony, a ja nie mogłam się już cofnąć, bo plecami niemal wbijałam się w szafkę. - Tęskniłaś? 
Przełknęłam ciężko ślinę, a jego ciepły oddech owinął moją twarz. 

Oddychaj, jesteś w szkole. Nic ci tu nie grozi.

- Nie bardzo - szepnęłam z lekko załamującym się głosem skacząc wzrokiem po jego brązowych oczach, a uśmiech na jego twarzy się powiększył i chłopak zmniejszył odległość między nami. 
- Och, Bieber dotrzymywał ci towarzystwa jak ja nie mogłem? - zacisnęłam szczękę prostując się, a Dean ukazał mi dwa rzędy swoich śnieżnobiałych zębów.
- Jego w to nie mieszaj - śmiech bruneta rozniósł się po korytarzu, a ja zmrużyłam oczy gdy podniósł ręce w obronnym geście. 
- Przepraszam, ale twój przyjaciel nie powinien się tak panoszyć po całym Los Angeles... - przybrał poważny wyraz twarzy i kątem oka dostrzegłam jak unosi prawą rękę kierując ją w stronę mojej twarzy, a konkretniej mojego lewego policzka. - I kraść najlepsze laski.
- Co? - ściągnęłam brwi niemal tworząc z nich pojedynczą linię, ponieważ to co powiedział nie miało sensu czy on właśnie...? Nie, na pewno nie.
- To co słyszałaś, Collins. - poczułam jego dłoń na swoim lewym policzku i przełknęłam ślinę, gdy zaczął zbliżać się do mnie coraz bardziej. - Lubię cię.

Cholera, co? CO?!

- Niezły żart, powinieneś... - nie dane mi było dokończyć, ponieważ chłopak przycisnął swoje usta do moich wprawiając mnie w totalny szok. 

Co u licha się właśnie działo?! 

Stałam tak nieruchomo z szeroko otwartymi oczami, podczas gdy on przygniatał mnie swoim ciałem do szafki starając się pogłębić pocałunek. Czułam jak do moich oczu napływają łzy i za cholerę nie wiedziałam jakie uczucie one oznaczają. Nie miałam zielonego pojęcia co mam zrobić, więc odsunęłam lekko głowę w tył, ale to nic nie dało, ponieważ chłopak położył swoją lewą dłoń na moim biodrze i gdy chciałam zaprotestować wepchnął język do moich ust wykorzystując moment, w którym nie zaciskałam ich tak mocno. Przeniosłam prawą dłoń na tors chłopaka, gdzie po chwili znalazła się też lewa i najwidoczniej Dean źle zrozumiał ten ruch ponieważ uśmiechnął się przez pocałunek pobudzając mój język do walki. Mimo, że całował świetnie nie mogłam tak dłużej mu na to pozwolić więc z całej siły odepchnęłam go od siebie, a gdy odsunął się trochę w tył wciąż patrzył mi w oczy ciężko dysząc, więc niewiele myśląc uderzyłam go w policzek i pobiegłam w stronę wyjścia ze szkoły.
Wybiegłam z budynku prosto na ulicę, gdzie było istne oberwanie chmury, ale to nie miało teraz dla mnie znaczenia chciałam być już w domu. Łzy spływały po moich policzkach, ale nie było ich widać, ponieważ mieszały się z kroplami deszczu uderzającymi o moją twarz. Było mi strasznie zimno, miałam na sobie tylko cieniutką koszulkę na ramiączkach, która już i tak była mokra jak reszta przyklejonego do mojego ciała ubrania. Byłam przemoczona, a gęsia skórka pokrywająca całe moje ciało nie znikała i obejmując się ramionami nie miałam nawet siły odgarnąć przyklejonych do twarzy mokrych włosów. 
Ludzie ubrani w przeciwdeszczowe kurtki i chowający się pod parasolami mijali mnie posyłając mi zdziwione lub współczujące spojrzenia, ale zignorowałam nawet te dające mi do zrozumienia, że wyglądam jak wariatka idąc szybko przed siebie. Rano wzięłam skórzaną kurtkę do szkoły bo było chłodno, ale została ona w szkolnej szafce. 
Po moim ciele przechodziły dreszcze, wargi trzęsły się z zimna, a zęby zgrzytały i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że będę chora. Będę umierała w łóżku.
Zmierzałam w stronę przejścia dla pieszych, ale kątem oka dostrzegłam czarny lśniący samochód, który jechał bardzo powoli zrównując się ze mną, więc w obawie, że to jakiś psychopata przyspieszyłam. Moje nogi pracowały bardzo szybko, ale samochód wciąż jechał koło mnie i mogłabym dać słowo, że ktoś krzyczał ze środka moje imię. 
- Alex! - obróciłam głowę w lewo wciąż obejmując się ramionami i przystanęłam widząc otwartą szybę od strony pasażera, za która dostrzegłam pochylającego się chłopaka. 
- Justin?! - krople deszczu spływały po mojej twarzy, więc, żeby coś dojrzeć musiałam mrużyć oczy ale dokładnie widziałam jak szatyn pochylił się otwierając od środka drzwi i spojrzał na mnie tym swoim współczującym wzrokiem. 
- Wsiadaj. 

____________________________________________

Tadam! 
No to jest i nowy rozdział!
Mam nadzieję, że się wam spodoba. 
Dziękuję za miłe komentarze i za to, że czytacie tego bloga. 
Mam nadzieję że z każdym rozdziałem liczba komentarzy i czytających to osób się zwiększy.
No i muszę wam powiedzieć, że od następnej notki Justina będzie o wiele więcej.
Czekam na wasze opinię :) 
Piszcie czy wam się podoba czy nie, czy majcie jakieś prośby, zażalenia, sugestie
Wszystko zrozumiem i wezmę sobie do serca, więc nie bójcie się wyrażać swojej opinii. 
Jeśli chcecie możecie polecić gdzieś to opowiadanie jak wam się choć trochę podoba :)
Będę bardzo bardzo BARDZO wdzięczna.
No i ponad 5,4 tys wyświetleń?! 
Jejku w życiu bym nie przypuszczała, że mój blog będzie miał tyle odsłon!
DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA! 

9 komentarzy:

  1. Super rozdział. ;) Już się doczekać następnego nie mogła. :D Pozdrawiam i życze weny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty *o* Kiedy następny ? Nie mogę się doczekać ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział, nie mogę doczekać się kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest biste <3 dawaj nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne nie spodziewałam się tego :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś niesamowita,kocham Cię ! Czekam na nn :* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Amazing :3 Jest super! ♥



    Zapraszam Cię też na mojego bloga.
    danger-feel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń