poniedziałek, 19 maja 2014

32. Wedding

Wlepiony we mnie wściekły wzrok Deana nie wróżył nic dobrego, ale tym razem nawet nie myślałam, że jestem głupia bo nie umiem trzymać języka za zębami czy, że niepotrzebnie się w to wpakowałam. Teraz byłam stuprocentowo pewna, że niczego bym nie zmieniła choćby chłopak miał mnie tutaj zaszlachtować. 
Należało mu się. 
Spojrzałam na niego kpiąco unosząc brew, a płatki jego nosa unosiły się i opadały gdy brał szybkie wdechy. Słyszałam jak moi przyjaciele i jego koledzy obkładają się tam z tyłu, a gdy Dean ruszył w moją stronę zaczęłam się cofać. Podniósł ręce w górę i byłam pewna, że mnie uderzy, albo zrobi mi coś innego równie bolesnego. Złapał mnie za ramiona zaciskając na nich mocno swoje dłonie, a ja jęknęłam krzywiąc się z bólu, który promieniował ze ściskanych miejsc. 
- Co się tutaj dzieję? - obróciłam głowę w tył słysząc młody męski głos i odetchnęłam w duchu widząc Olivera ze swoją torbą treningową, a on spojrzał na mnie, następnie przeniósł swój wzrok na Deana. 
Jego uniesione brwi i wyczekujący wyraz twarzy zdradzał, że nie było to pytanie retoryczne, a mężczyzna czeka na odpowiedź. 
Poczułam jak Dean luzuje swój uścisk, a odgłosy przepychanek za nim ucichły a po chwili Dean uśmiechnął się szeroko gładząc mnie po ramionach na których sekundy temu zaciskał ręce. 
- Alex upadła i pomagałem jej wstać. Wiesz jaka z niej niezdara... - zacisnęłam zęby, a Dean spojrzał na mnie groźnie więc wzięłam tylko głębszy wdech nosem i wyrwałam swoje ramiona z jego dłoni cofając się. 
- To prawda, Alex? - wywróciłam oczami wzdychając i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. 
- Nieważne - burknęłam, a Oliver pokiwał głową i oblizał usta. 
- Dobra koniec przedstawienia! Wszyscy idźcie na lekcję już dawno po dzwonku, a ty Alex do mojego gabinetu - wskazał na drzwi prowadzącego do gabinetu pana Olsona, który parę dni temu poszedł na zwolnienie chorobowe, a ja uniosłam oczy spoglądając w górę i ruszyłam w tamtą stronę - Nawet nie chcę wiedzieć co w takim razie robiła wasza czwórka - odwróciłam głowę i zobaczyłam, że praktykant spogląda na Scotta i kolegów Deana, który zaciskali szczęki mierząc się wzrokiem.
Stanęłam przed gabinetem i oparłam się o ścianę, bo drzwi były zamknięte, a wlepiając wzrok w podłogę kątem oka widziałam jak wszyscy rozchodzą się do klas.
- Zapraszam panno Collins - brunet wyciągnął klucze z kieszeni stając przed drzwiami i otworzył je spoglądając na mnie, a gdy odepchnęłam się od ściany przepuścił mnie pierwszą - Usiądź sobie. 
Westchnęłam ruszając w stronę biurka, gdy praktykant zamykał drzwi rzucając torbę koło nich i oparłam policzek na dłoni przymykając oczy. 
- No więc, obydwoje doskonale wiemy, że nie upadłaś... chociaż faktycznie jesteś niezdarna - podniosłam głowę unosząc brwi, a brunet usiadł z uśmiechem na krzesło koło mnie zamiast po drugiej stronie biurka i przyglądał mi się badawczo jednak ja nie miałam ochoty na żarty. 
- Dobra, mogę już iść? - odwróciłam głowę lekko w jego stronę prostując się, a chłopak pokręcił przecząco i jego prawie czarne oczy lustrowały dokładnie moją twarz. 
- Posłuchaj, chcę ci pomoc... Oczywiście mógłbym cię ukarać, bo wchodząc do szkoły słyszałem od kilku osób, że nieźle uderzyłaś Deana. Jednak myślę, że bycie na celowniku Evansa jest wystarczającą karą. 
- Jej, dzięki za odroczenie - sapnęłam uśmiechając się sztucznie i zaczęłam się podnosić, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek, więc spojrzałam na niego z góry. 
Musiałam przyznać, że mimo tego iż miał 22 lata wyglądała na dziewiętnaście, a do tego był cholernie przystojny co powinno zostać zabronione, ale od razu skarciłam się za tego typu myśli. Mam chłopaka. 
- Usiądź jeszcze na chwilę - oblizałam usta przygryzając dolną wargę i skinęłam głową wysuwając delikatnie nadgarstek z jego dłoni, a następnie usiadłam na swoje miejsce - Wiem, że ciężko jest gadać z nauczycielami o osobistych sprawach, ale po pierwsze nie jestem nauczycielem, a po drugie wierz mi, że sam dużo przeżyłem i myślę, że jestem w stanie ci pomóc jeśli mi na to pozwolisz. 
Przełknęłam ślinę spoglądając w bok, bo jego natarczywy wzrok lekko mnie peszył i moje poliki oblewały się czerwienią co było strasznie żenujące, a w pomieszczeniu zapanowała cisza. 
- Dobra, nie chcesz mówić to co powiesz na zostawanie po lekcjach? - podniósł się z krzesła i ruszył w stronę swojej torby, a ja westchnęłam opadając na oparcie krzesła. 
- Brzmi świetnie - burknęłam z irytacją, a gdy obróciłam głowę do tyłu zobaczyłam, że praktykant ściąga koszulkę. 
Jego ciało było naprawdę dobrze umięśnione. Cholera czułam jak cała oblewam się gorącem, widząc jego ramiona i plecy, a gdy odwrócił się do mnie przodem wsuwając na siebie koszulkę na ramiączkach zamknęłam uchyloną szczękę podnosząc się z krzesła. Odwróciłam się od niego tak żeby nie pożerać go wzrokiem i skupiłam się na ścianie lekko speszona, bo doskonale wiedziałam, że czuł na sobie moje spojrzenie. 
- Powinnam już iść - chrząknęłam przełykając wielką gulę, która urosła w moim gardle, a gdy ruszyłam w stronę wyjścia Oliver przyglądał mi się ze ściągniętymi brwiami. 
On to chyba robił specjalnie. 
- Zostajesz po lekcjach od dzisiaj - stanął w drzwiach tak, że ledwo mogłam przejść i chcąc nie chcąc moje ciało dotknęło jego, gdy otworzył mi drzwi.
Był tak blisko, że czułam ciepło jego ciała blisko mojego, a także jego oddech na swojej głowie, więc nawet jej nie podniosłam tylko cała czerwona uciekłam z gabinetu. 

~*~

Usłyszałam dzwonek kończący przerwę przed moją ostatnią lekcji, więc odczekałam jeszcze pięć minut i bardzo powoli wychyliłam głowę z damskiej ubikacji chcąc sprawdzić czy korytarz jest pusty. Unikałam Deana cały dzień, nie ruszałam się też nigdzie bez kogoś z mojej paczki. Najbardziej pomocny okazał się Adam. Na moje szczęście był na tyle miły, że nie opuszczał mojego boku za co byłam mu strasznie wdzięczna. Jak się okazało nie robił tego tylko dla mnie, bo po pierwsze dowiedział się co ten dupek zrobił Jess, na której chyba bardzo mu zależy, a po drugie miał na pieńku z chłopakiem, więc dokuczenie mu było dla niego czystą przyjemnością. 
Niestety Adam wrócił już do domu, więc teraz byłam sama dlatego też szybko przemknęłam do szatni dla dziewczyn, w której już nikogo oczywiście nie było i przebrałam się szybko chcąc zdążyć na lekcję. Wszystkie dziewczyny musiały przebrać się w ekspresowym tempie, bo od czasu gdy pojawił się Oliver Davis nie chciały spędzić z nim mniej niż 45 minut godziny lekcyjnej. Frekwencja była wzorowa. Wsunęłam na siebie ciemne szorty, czarną bluzkę z białymi diamentami zastąpiłam białym T-shirtem, a gdy zawiązałam buty złapałam gumkę do włosów i wyszłam z szatni ruszając w stronę boiska gdzie ostatnimi czasy mieliśmy lekcje. 
Pchnęłam duże zielone drzwi biodrem starając się zrobić koński ogon i wyszłam na boisko gdzie ćwiczyło już parę grup. Od razu wiedziałam gdzie jest praktykant bo był on otoczony przez małe stadko adoratorek, więc podbiegłam tam kręcąc z uśmiechem głową. Podczas przerwy na lunch razem z Chloe odwiedziłam Jess i gdy brunetka opowiedziała blondynce co zrobiłam Dean'owi ta nie bardzo była zadowolona. Źle się czuła z tym, że muszę zostawać po lekcjach i mam przechlapane u Deana, ale po tym co ten dupek prawie jej zrobił należało mu się więcej niż jeden cios pięścią. Wykastrowałabym go najlepiej. 
- Przepraszam za spóźnienie - zatrzymałam się przy mojej grupie, a Oliver skinął głową posyłając mi szybki uśmiech i ponownie przeniósł wzrok na resztę dziewczyn. 
- Dobra dzisiaj potrenujemy lekkoatletykę, więc rozciągnijcie się dobrze i za 15 minut zaczynamy. 
Wszystkie skinęłyśmy głowami i ruszyłyśmy na pas zieleni, ale większość dziewczyn odwracała się do tyłu wciąż nie mogąc oderwać wzroku od trenera. 
- Schrupałabym go całego - pokręciłam głową siadając na trawie, a kilka dziewczyn zrobiło to samo, reszta stała i rozciągała się przodem do Davisa tak żeby mieć go wciąż na oku. 
- No więc Alex... - podniosłam głowę odrywając czoło od prawego kolona i wyprostowałam się czując na sobie wzrok wszystkich, a następnie zmieniłam nogę prostując lewą - Ty i Justin to tak na serio? 
- Raczej tak skoro pocałował ją przy wszystkich, pomyśl czasami - przygryzłam dolną wargę przykładając czoło do lewego kolana. 
- Może pozwól jej odpowiedzieć, co Nikki? Alex? - westchnęłam prostując się. 
- Tak, to na serio - zmieniłam ćwiczenie i wyprostowałam dwie nogi przykładając czoło do kolan, a dziewczyny dalej mi się przyglądały. 
- Jaki on jest?
- Dobrze całuje?
- Słyszałaś jego nowe piosenki?
Wpatrywały się we mnie dużymi oczami czekając na moje odpowiedzi, a ja westchnęłam, bo wiedziałam, że nie dadzą mi spokoju. 
- Cudowny, normalny, kochany i miły. Świetnie. Tak - z pięć dziewczyn pisnęło, a ja uśmiechnęłam się lekko, bo zaczęły coś sobie opowiadać. 
- Jakie one są? - uśmiechnęłam się szeroko i oblizałam wargi rozciągając ręce za głową. 
- Mistrzostwo. Słyszałam tylko kilka piosenek, ale są naprawdę dobre. Inne - dziewczyny zaczęły się zachwycać Justinem, a ja nagle poczułam się dziwnie. 
Rozmawiały o tym jakby to było go spotkać, pocałować i jakby się czuły jakby był ich chłopakiem. Zupełnie tak jakby mnie tutaj nie było i szczerze wolałam jak rozmawiały o praktykancie zachwycając się jego osobą. 
Zacisnęłam szczękę i wzięłam głębszy wdech nosem przymykając oczy a następnie zrobiłam szpagat, żeby jak najszybciej mieć rozgrzewkę z głowy. 
Całą lekcje dziewczyny ćwierkały to o praktykancie to o Justinie i prawdę mówiąc czułam się zazdrosna mimo, że to ja jestem jego dziewczyną. Ćwiczyłyśmy, a ja myślami byłam gdzie indziej co było mi na rękę bo nie chciałam słuchać ich gadania na temat mojej osoby. Jedna dziewczyna spytała drugą co ja w sobie mam że Justin mnie wybrał i bum. Posypały się komentarze typu, że ani nie jestem ładna, ani nic. Któraś nawet powiedziała, że to na pewno nie ze względu na mój wygląd chłopak ze mną jest, bo przecież jest dużo o wiele ładniejszych dziewczyn ode mnie. 
- Dobra na dzisiaj koniec - westchnęłam z ulgą słysząc moją wyczekiwaną komendę i ruszyłam w stronę szatni jako pierwsza rozpuszczając włosy - Alex, a ty dokąd? - stanęłam i odwróciłam się o 180 stopni, a praktykant spoglądał na mnie z uniesionymi brwiami, więc przekręciłam głowę lekko w prawo, bo ktoś tutaj ma chyba sklerozę. 
- Przebrać się i do kozy, którą mi pan zafundował - uśmiechnęłam się, a dziewczyny zaczęły mnie mijać posyłając mi dziwne spojrzenia, które starałam się ignorować. 
- Twoja koza to dodatkowe zajęcia ze mną - otworzyłam szerzej oczy ruszając w stronę chłopaka. 
- Przepraszam co? - skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej, a brunet spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem przyciskając swoje notatki do torsu, który opinała czarna koszulka. 
Alex, skup się!
- No tak, twoja koza polega na dodatkowych zajęciach, no wiesz, żeby rozładować twoją złość - uchyliłam usta nie dowierzając, a brunet uśmiechnął się zabójczo ukazując swoje śnieżnobiałe zęby. 
- Pan jest po prostu niemożliwy - sapnęłam opuszczając ramiona tak, że dłonie uderzyły mi o uda, a praktykant pokiwał głową ściągając brwi. 
- Ktoś tutaj się prosi o przedłużenie kary - wlepiałam w niego wzrok zszokowana, a on oblizał usta i ruszył w moją stronę omijając mnie, więc stałam tam jak idiotka. 
- Co? Za co? Co ja takiego zrobiłam? - odwróciłam się na pięcie w jego stronę, a on obrócił się w moją jednak dalej szedł tylko tyłem. 
- Na imię mam Oliver - puścił mi oczko i ponownie się odwrócił tym razem zostawiając mnie na boisku, więc chwilę zajęło mi ogarnięcie się, a następnie ruszyłam za nim chcąc odbyć swoją karę. 

~*~

Leżałam w ogrodzie na hamaku z zamkniętymi oczami korzystając z promieni słońca, bo jeśli o mnie chodzi to mogłabym spędzać tak całe dnie, gdyby tylko ktoś mi postawił tutaj malutką lodóweczkę pełną jedzenia i zimnych napoi. Odpoczywałam po prawie trzech godzinach ćwiczeń w szkole i nuciłam sobie pod nosem jedną z piosenek, które ostatnio napisałam. Drzwi prowadzące do domu były otwarte, więc słyszałam śmiechy i krzyki dochodzące ze środka, a najgłośniejszy był chyba ojciec Ellie. Dziewczyna ma zwariowanych rodziców, którzy wręcz ubóstwiają podróże i przygody, a do tego mają masę śmiesznych historii do opowiadania. Dzisiaj przegapiłam wybieranie sukni ślubnej przez moją kozę, ale Ellie przymierzyła ją jak przyszłam do domu i wyglądała cudownie, aż sama mogłabym wziąć ślub, żeby tylko tak wyglądać. Głupie, ale cóż mam słabość do wesel, a także sukni ślubnych. Mama była na mnie zła, że musiałam zostać po lekcjach za 'bójkę', a tłumaczenia, że to było zaledwie jedno uderzenie nawet nie chciała słuchać. Teraz na mnie nie krzyczała, ale byłam pewna, że po ślubie mi się dostanie, bo już drugi raz przychodzę do domu z problemami w szkole. 
Cień padł na moją twarz, więc ściągnęłam brwi i podniosłam rękę machając nią w bok, bo było mi tak dobrze, a ktoś stanął nade mną zasłaniając sobą słońce. 
- Zasłaniasz mi słońce - burknęłam z irytacją, a po chwili ciepłe promienie ponownie oświetliły moją twarz i uśmiechnęłam się, bo po raz pierwszy Sam nie droczył się ze mną tylko mnie posłuchał. 
- To tak się witasz ze swoim chłopakiem? - otworzyłam oczy, ale słońce lekko mnie w nie poraziło, więc szybko zasłoniłam je ręką i szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam mojego przystojniaka. 
- Myślałam, że to Sam. Cześć, mój chłopaku - uśmiechnął się, więc podniosłam się ostrożnie do pozycji siedzącej i położyłam bose stopy na trawie stając na przeciwko szatyna. 
Stanęłam na palcach i łapiąc go za policzki złożyłam na jego miękkich ustach delikatny pocałunek. 
- Tak lepiej - mruknął, a ja uśmiechnęłam się wciąż trzymając swoje usta przy jego i poczułam jego dłonie na swojej tali - Słodkie lenistwo, co? 
Skinęłam głową gdy otworzył swoje oczy i przygryzłam dolną wargę nie mogąc powstrzymać uśmiechu. 
- Chcesz się przyłączyć? - pokiwał twierdząco i puścił moje biodra łapiąc mnie za rękę, a po chwili położyliśmy się na hamaku razem. 
Położyłam swój prawy policzek na lewej stronie jego torsu, a on objął mnie lewą ręką gładzą delikatnie moje lewe ramię, więc ja palcem zaczęłam zataczać koła na jego klatce piersiowej rozkoszując się tą chwilą. 
- Myślałam, że jesteś w studio - szepnęłam przymykając oczy, a Justin złapał moją lewą rękę swoją prawą i splótł nasze place ze sobą przyciskając je do swojego torsu. 
- Byłem, ale stęskniłem się za swoją dziewczyną. 
Uszczypnijcie mnie, albo nie lepiej nie. Nie chcę przerywać tego cudownego snu, w którym jestem. 
- Aw a wiesz... jeśli ta dziewczyna jest choć trochę mądra to też za tobą tęskniła - oblizałam usta nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który rozświetlał moją twarz bardziej niż słońce, a moje poliki paliły mnie od środka i byłam pewna, że były bardziej czerwone niż pomidory.
- Jest w chuj inteligentna - uśmiechnęłam się ściskając jego dłoń za przekleństwo, ale gdyby nie to, że leżałam w jego objęciach skakałabym ze szczęścia w około jak głupia - I muszę przyznać, że bójki sprawiają, że jest cholernie seksowna.
- Co? - otworzyłam oczy podnosząc głowę i spojrzałam na spokojną twarz Justina, którą zdobił uśmiech, a po chwili otworzył przymknięte oczy spoglądając prosto w moje.
- Widziałem filmik, ale nieźle mu przywaliłaś - moje oczy otworzyły się jeszcze szerzej i podniosłam się lekko w górę zbyt gwałtownie bo gdyby nie ramiona Justina zleciałabym z hamaka prosto na ziemię.
- Jaki filmik? Gdzie go widziałeś? Ktoś jeszcze go widział? O matko - jęknęłam przykładając czoło do jego torsu a szatyn zaczął się głośno śmiać, więc uderzyłam go delikatnie w ramię i spojrzał na mnie rozbawiony. 
- Wyluzuj słoneczko, twoja mama mi o wszystkim powiedziała. Razem z rodzicami Ellie przetrzymali mnie w salonie z jakieś 10 minut. Hank to równy koleś, a ta historia z kangurami? Mistrzowska - odetchnęłam z ulgą i opadłam z powrotem na tors chłopaka, a on przycisnął mnie bardziej do swojego boku - Muszę przyznać: moja dziewczyna to badass. To strasznie pociągające. 
- Oj daj spokój - uśmiechnęłam się szeroko i odchyliłam głowę w jego stronę, a gdy lekko podciągnęłam się w górę pocałowałam go w usta na co szybko odpowiedział pogłębiając pocałunek. 
Przycisnął mnie bliżej siebie wyplątując dłoń z mojego uścisku i położył ją na moim palącym policzku, a ja przymknęłam oczy poddając się czułości z jaką mnie całował. Chciałam się podsunąć w górę, ale poczułam gwałtowne szarpniecie hamakiem i jak tylko zdałam sobie sprawę, że lecimy otworzyłam szeroko oczy pozwalając cichemu piskowi opuścić moje gardło. Widziałam jak Justin stara się nas utrzymać na hamaku, ale jego próby były bezowocne, więc zamknęłam oczy bo wiedziałam, że wyląduję tyłkiem na trawie i byłam na to przygotowana, ale nic takiego się nie stało. Wylądowałam na czymś miękkim, więc otworzyłam oczy słysząc śmiech chłopaka, a gdy zobaczyłam wyraz jego twarzy zdziwienie zastąpiło rozbawienie. 
- Mówiłem, że cię złapie jak będziesz upadać - opadłam na jego tors a on położył swoją dłoń na moich włosach przyciskając moją skroń do swojego torsu. 
- Nic ci nie jest? - drugą dłonią gładził mnie delikatnie po ramieniu, więc podniosłam się lekko spoglądając uważnie na jego twarz, ale nie widziałam żadnych oznak bólu czy nawet spięcia. 
Był zupełnie rozluźniony i szeroki uśmiech, który tak uwielbiałam rozświetlał jego twarz, więc sama się uśmiechnęłam całując go w kącik ust.
- Wszystko w porządku - zaczęłam się podnosić, a Justin zrobił to samo i po chwili staliśmy na przeciwko siebie delikatnie się uśmiechając. 
Był taki cudowny, że mogłabym patrzeć na jego twarz godzinami, podziwiać jego uśmiech dniami, słuchać jego głosu miesiącami i tulić go przez długie lata. 
- Chcesz coś do picia? - uniosłam brwi patrząc jak Justin otrzepuje swoje luźno opuszczone spodnie, a po chwili podniósł głowę spoglądając na mnie niepewnie. 
- Właściwie to myślałem, że skoczylibyśmy gdzieś na miasto... co ty na to? - oblizałam usta przygryzając dolną wargę, a Justin spoglądał na mnie wyczekująco, więc przechyliłam głowę na bok i zmrużyłam oczy. 
- Z tobą? Zawsze - uśmiechnął się odpowiadając na mój uśmiech i pocałował mnie w usta, ale nie dał mi szansy na pogłębienie pocałunku zamiast tego złapał mnie za rękę przeplatając ze sobą nasze palce, a następnie pociągnął mnie w stronę wejścia do domu.
- Mamo, wychodzimy... - weszłam do salonu, ale mamy w nim nie było tak samo jak Ellie i jej mamy, więc spojrzałam na wszystkich po kolei, a tata wskazał na kuchnie, więc skinęłam głową ruszając w tamtą stronę - Mamo idziemy z Justinem na miasto. Jakby coś się działo to dzwoń, okej? - Justin delikatnie gładził kciukiem moją dłoń i rozglądał się po kuchni, w której siedziała cała zaginiona trójka debatując nad jakimś przepisem. 
- Uważaj na siebie i nie wróć późno - pokiwałam głową i pociągnęłam Justina w stronę wyjścia, a następnie puściłam jego dłoń, żeby założyć trampki. 
- Do widzenia - otworzył mi drzwi, a jak wychodziliśmy na zewnątrz usłyszeliśmy kilka odpowiedzi dochodzących z wnętrza i zaczekałam na niego, gdy je zamykał. 
Pojawiła się przy mnie dwójka ochroniarzy, tak samo jak przy Justinie, a ja uśmiechnęłam się do nich i pozwoliłam im poprowadzić się do samochodu szatyna ignorując pytania paparazzi, które za każdym razem brzmiały tak samo. 
Wsiadłam do czarnego SUV'a na miejsce pasażera i zapięłam pasy, gdy jeden z ochroniarzy zamykał drzwi, a Justin po chwili znalazł się na miejscu kierowcy robiąc to samo. 
- Gotowa? - uśmiechnęłam się kiwając głową, a Justin odpalił samochód i po tym jak ochroniarze odsunęli paparazzi z drogi mogliśmy spokojnie wyjechać. 
- Gdzie jedziemy? - oparłam tył głowy o zagłówek i przekręciłam ją w lewo spoglądając na chłopaka, a ten zerkał na mnie co chwilę jednocześnie starając się skupić na drodze. 
- A niespodzianka - uśmiechnął się, a ja uniosłam brwi i oblizałam usta mrużąc oczy.
- Wiedziałeś, że się zgodzę i wszystko zaplanowałeś? - pokiwał głową, a jego prawa dłoń powędrowała na moje udo i po moim ciele rozeszły się przyjemne dreszcze. 
- Za 8 dni wychodzi 'Boyfriend', więc chciałem to jakoś uczcić - uśmiechnęłam się łapiąc jego dłoń w swoje i podniosłam ją do moich ust składając na niej pocałunek, a on spojrzał na mnie zatrzymując się na czerwonym świetle. 
- Jestem z ciebie strasznie dumna - spojrzałam na niego z czułością, a on przeplótł swoje palce z palcami mojej lewej dłoni delikatnie gładząc ją kciukiem co mnie bardzo rozluźniało, ale chyba nie tylko mnie bo szatyna też. 
- Dziękuję - uśmiechnęłam się, a z tyłu usłyszeliśmy dźwięk klaksonu, więc zaśmialiśmy się i Justin ruszył bo światło chyba jakiś czas temu zmieniło się na zielone. 

~*~

Weszłam na scenę i spojrzałam niepewnie na wszystkich, ale większość z nich nie wiedziała nawet, że tam jestem, bo zajęci byli rozmową, więc spojrzałam na Justina, który delikatnie się uśmiechał co dodało mi otuchy. 
Tak na marginesie, wyglądał strasznie seksownie w tym garniturze.
Uderzyłam dwa razy palcem w mikrofon znajdujący się na stojaku, a wszyscy spojrzeli na mnie z zaciekawieniem, więc przełknęłam ślinę chcąc aby mój głos brzmiał miękko. Nie byłam stremowana czy coś, po prostu zaschło mi trochę w gardle od tych ciągłych rozmów z krewnymi. 
No to do dzieła. 
- Pewnie zastanawiacie się dlaczego stoję na tej scenie - zrobiłam pauzę kładąc prawą dłoń na mikrofonie, a kilka osób skinęło głowami, więc postanowiłam rozładować trochę atmosferę - To jest nas dwoje - szepnęłam ale tak, żeby wszyscy usłyszeli i usłyszałam szczery śmiech, który dodał mi kopa - No więc już tłumaczę. Niektórzy z was mnie znają, a niektórzy nie - oblizałam usta - nie wiem czy to dobrze czy źle - kolejny chichot, który sprawił, że sama się uśmiechnęłam, bo uwielbiałam rozśmieszać ludzi - Nazywam się Alex i jestem młodszą siostrą tego kolesia co siedzi koło ślicznotki w białej sukni - znowu śmiech, więc spojrzałam na młodą parę, a Sam zmroził mnie wzrokiem podczas gdy Ellie wtulała się w jego bok z szerokim uśmiechem na ustach - Wczoraj mój braciszek poprosił mnie, żebym zaśpiewała coś na jego weselu i po czterogodzinnym odmawianiu, w końcu uległam, więc w razie gdybyście stracili słuch czy doznali jakiś innych uszczerbków na zdrowiu zażalenia do niego - kolejna salwa śmiechu, więc wyszukałam wzrokiem Justina i gdy zobaczyłam jego uśmiech mogłabym przysiąc, że patrze na anioła - Dobrze, więc mój brat chciał, żebym zaśpiewała kawałek Taylor Swift... Tak, wiem - westchnęłam wywracając oczami i poruszyłam ustami w niemym 'wow', czym znowu rozbawiłam ludzi - ale spokojnie nie zrobię wam tego. 
Oblizałam usta i położyłam drugą dłoń na mikrofonie, a kapela za mną zaczęła grać pierwsze nuty, więc spojrzałam na brata skinęłam do niego głową wskazując na Ellie ale on spojrzał na mnie jak na idiotkę. 
- No dalej, poproś ją do tańca - szepnęłam przez zaciśnięte zęby, a parę osób parsknęło śmiechem, więc pokręciłam z politowaniem głową uśmiechając się. 
Kapela wciąż grała, więc ja przygotowałam się do wyłapania idealnego momentu, żeby zacząć śpiewać. 

Close your eyes, give me your hand, darlin'
Do you feel my heart beating
Do you understand
Do you feel the same
Am I only dreaming
Is this burning an eternal flame

I believe it's meant to be, darlin'
I watch you when you are sleeping
You belong with me
Do you feel the same
Am I only dreaming
Or is this burning an eternal flame

Say my name
Sun shines through the rain
A whole life so lonely
And then come and ease the pain
I don't want to lose this feeling, oh


Ellie i Sam wyglądali na prze szczęśliwych. Jej śliczna biała suknia ciągnęła się po ziemi, a gdy mój brat delikatnie nią zakręcił wyglądali jak królewska para. Jak książę i księżniczka. Uśmiechy nie schodziły im z twarzy, a ja cholernie im zazdrościłam. Znowu. Wiem, że nie powinnam, ale znaleźli swoje drugie połówki, ceremonia była piękna, oni się kochają i spędzą ze sobą resztę życia. Czego chcieć więcej?

Say my name
Sun shines through the rain
A whole life so lonely
And then come and ease the pain
I don't want to lose this feeling, oh

Close your eyes, give me your hand
Do you feel my heart beating
Do you understand
Do you feel the same
Am I only dreaming
Or is this burning an eternal flame

Close your eyes, give me your hand, darlin'
Do you feel my heart beating
Do you understand
Do you feel the same
Am I only dreaming
Is this burning an eternal flame 

Jeździłam wzrokiem po wszystkich i widziałam jak z uwagą, a także czułością obserwują młodą parę na parkiecie, ale jedna para oczu skierowana była na mnie. Uśmiechnęłam się widząc piwne tęczówki spoglądające głęboko w moje i hipnotyzujące mnie z niezwykłą siłą, a po moim ciele przeszła dziwna fala od której zrobiło mi się gorąco. 

Close your eyes, give me your hand, darlin'
Do you feel my heart beating
Do you understand
Do you feel the same
Am I only dreaming, ah
An eternal flame

Close your eyes, give me your hand, darlin'
Do you feel my heart beating
Do you understand
Do you feel the same
Am I only dreaming, ah
Is this burning an eternal flame

Close your eyes, give me your hand, darlin'

Skończyłam śpiewać i oderwałam wzrok od oczu Justina, a następnie przeniosłam go na młodą parę, która stała przodem do mnie bijąc mi brawo, ale nie była w tym osamotniona bo oklaski usłyszałam też od gości. Moje policzki zrobiły się czerwone, więc schyliłam z uśmiechem głowę i gdy ją ponownie podniosłam zaczęłam bić brawo młodej parze. Zeszłam ze sceny patrząc pod nogi i podtrzymując suknie lekko w górze, bo nie chciałam się wywrócić, a gdy podniosłam wzrok zobaczyłam idącego w moją stronę Justina na którego widok szeroko się uśmiechnęłam. 
- I jak był... - nie dokończyłam bo jego usta wpiły się łapczywie w moje, a jego dłonie znalazły się na moich policzkach, więc przymknęłam oczy, które szeroko się otworzyły i czułam jak moje dłonie się rozluźniają przez co puściłam suknie łapiąc go za marynarkę. 
Pogłębił pocałunek, a je nie miałam nic przeciwko i całkowicie się temu poddałam. Miałam wrażenie, że moje nogi są jak z waty i że temperatura nagle wzrosła o jakieś 20 stopni. Ten pocałunek był inny, bardziej dojrzały, ale przerażająco namiętny i pełen uczuć, a przez głowę przeszła mi myśl, że na pocałunku się nie skończy. 
Stanęłam na palcach żeby być mniej więcej wzrostu Justina chociaż i tak miałam szpilki, a on po chwili oderwał swoje usta od moich jednak jego twarz wciąż była blisko bo owiewał mnie jego ciepły oddech. 
- Wow - otworzyłam powoli oczy czując jak moje spierzchnięte usta pulsują, a kciuki Justina delikatnie gładziły mnie po policzkach i zobaczyłam jego piwne oczy wpatrzone w moją twarz. 
Nie wiem ile tak staliśmy, ale żadne z nas niczego nie powiedziało nie chcąc psuć tej chwili tylko wpatrywaliśmy się w siebie i ani ja ani on nie byliśmy w stanie oderwać od siebie wzroku. 
Nie wiem ile minut minęło zanim zawołali nas na tort, ale Justin tylko przytulił mnie do swojego boku całując mnie w czubek głowy i usiedliśmy z powrotem przy stoliku wciąż się nie odstępując na krok. Wesele było na tej dużej polanie, którą wybrała Ellie. Została ona odpowiednio udekorowana, rozłożyli mini scenę i duży drewniany parkiet do tańczenia i masę stolików dla gości. Ellie miała całkiem dużą rodzinę, która zjechała się tutaj chyba z kilku krajów, a nasza przeleciała z Kanady i Australii. Babcia i dziadek przylecieli dzisiaj rano, a ja tuliłam ich przez dobre 5 minut bo tak się za nimi stęskniłam. Od razu kazałam ich posadzić przy naszym stoliku i byłam zadowolona, że mogli spotkać ponownie mojego chłopaka. Mieszkali niedaleko dziadków Justina w Kanadzie, więc praktycznie znali go od dziecka.
Rodzice Ellie zarezerwowali kilka pokoi w hotelu niedaleko, bo do domu był spory kawałek, a niektórzy goście już się wstawili, wiec nie wsiądą za kierownice, poza tym nie pomieścilibyśmy ich wszystkich u siebie. 
Nawet został wynajęty mały autokar, który nas tam dowiezie i musiałam przyznać, że było to świetnie przemyślane. Z tego co wiem to ten hotel jest kawałek za laskiem, który otaczał polanę ale ojciec Ellie był tutaj wczoraj i mówił, że łatwo się w tym lasku zgubić, więc nawet jeśli ktoś ma samochód a nie pił to lepiej, żeby jechał autokarem.
Powoli zaczynało robić się ciemno, a mnie zaczynały boleć nogi, bo tańczenie w szpilkach jest jak tortura ale świetnie się bawiłam, więc postanowiłam ściągnąć szpilki i nie zwalniałam. Szalałam na parkiecie z Justinem, Zoey kuzynami Ellie i kilkoma innymi osobami. Z początku był szał, piski, że ten Justin Bieber jest tutaj na weselu, ale teraz wszyscy razem świetnie się bawimy i każdy stara się traktować go normalnie nie jak mega gwiazdę. 
A jemu chyba bardzo to pasowało, bo uśmiech nie schodził mu z twarzy ani na chwilę nawet jak delikatnie kołysaliśmy się na parkiecie sami. 
Justin opadł na krzesło, a ja złapałam za szklankę z wodą i wypiłam wszystko siadając na swoje miejsce koło niego. Założyłam swoje prawe udo na jego lewe puszczając nogę żeby luźno wisiała między jego nogami, a on objął mnie ramieniem przyciągając do siebie i słyszałam jak mocno bije mu serce. 
- Jedziemy do hotelu? - położyłam lewą dłoń na jego torsie, a jago lewa gładziła mnie po plecach. 
- Autokar będzie tutaj za jakąś godzinę - oblizałam usta spoglądając na stół, gdzie był okropny bałagan, ale to dla tego, że wcześniej siedziała z nami Zoe i jej nowi znajomi czyli młodsi członkowie rodzinny Ellie. 
Autokar zabrał najmłodszych i tych już nieco starszych gości do hotelu jakąś godzinę temu, ale dużo osób jeszcze zostało, więc Sam umówił się z kierowcą, żeby przyjechał drugi raz. 
- Rozmawiałem z kierowcą. Wiem jak dojechać - wyprostowałam się spoglądając na Justina, a jego lekko czerwona twarz nie dorównywała mojej. 
- Nie wiem czy to dobry pomysł, a co jeśli się zgubimy? - szatyn wywrócił oczami i przysunął się bliżej do mnie z cwanym uśmiechem, a czubek jego nosa musnął mój. 
- Miej we mnie trochę wiary, księżniczko - westchnęłam zarzucając ramiona na jego szyję i pocałowałam go w usta 
- Dobrze, ale co złego to nie ja - Podnieśliśmy się z miejsc, a ja już czułam jutrzejsze zakwasy i ten ból, który się pojawi zaraz po tym jak trochę ochłonę. 
Ruszyliśmy w stronę samochodu Justina, a ja stanęłam w miejscu, bo przypomniałam sobie, że nie wzięłam torebki. 
- Poczekaj, torebka - trzymałam buty w prawej dłoni, a lewa była w uścisku Justina, który spoglądał na mnie z politowaniem.
- Twoja mama wzięła ją do hotelu, głuptasie - otworzyłam szerzej usta unosząc brwi, ale uśmiechnęłam się i pozwoliłam mu poprowadzić się do samochodu, który zaparkowany był niedaleko. 
Wsiadłam do środka równo z chłopakiem i zapięłam pas rzucając buty pod nogi, a Justin odpalił silnik wjeżdżając w leśną dróżkę. 
Oparłam głowę o szybę przymykając oczy i dopiero poczułam, że jestem trochę śpiąca, ale korzenie drzew po których co chwilę przejeżdżaliśmy nie pozwoliły mi usnąć. 
Minęło dobre 45 minut, a my dalej jechaliśmy na zewnątrz zrobiło się już kompletnie ciemno, a do tego zaczęło kropić, więc westchnęłam ponownie i już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, ale Justin mnie powstrzymał. 
- Nawet nic nie mów. Nie zabłądziliśmy - złączyłam usta w wąską linie powstrzymując uśmiech i wzruszyłam ramionami pocierając dłonią czoło. 
- Przecież nic nie mówię - szatyn pokręcił głową już lekko zdenerwowany i spięty, a mnie trochę bawiła ta cała sytuacja.
- Ale myślisz... - otworzyłam szerzej oczy i prychnęłam. 
- Och, to już nawet myśleć nie można? - uniosłam jedną brew wlepiając wzrok w profil twarzy mojego chłopak, a on skręcił po raz kolejny w prawo i milczał, więc ja postanowiłam się odezwać - Proszę bardzo. Zabłądziliśmy. 


________________________________________________________________________

Hej, siemano :) 
Wow długo mnie tutaj nie było, ale za to macie długi rozdział :) 
Musiałam go uciąć bo nie chciałby wam się go czytać, a błędy sprawdzę jutro bo dodaje na szybko ;) 
Mam nadzieję, że się spodoba :) 
Co tam ciekawego u was? 
Liczę na komentarze z opinią/sugestią/krytyką.
Bo bardzo zależy mi na waszym zdaniu :)
Nie zabijcie mnie za rozdział i za to, że tak długo zajęło mi dodanie go.
Ale praca, praca, praca... tak teraz wygląda moje życie.
No więc znajdziecie mnie tutaj i tutaj
Dajcie znać co myślicie i czy w ogóle chce wam się to jeszcze czytać. 
Bo coś po ilości komentarzy wydaje mi się, że to opowiadanie jest nie ciekawe i się wam znudziło. 
Do następnego :) 
Miłego dnia :