sobota, 21 grudnia 2013

23. Birthday gift

Justin's POV:

Selena stała przy moim boku i prowadziła zaciętą rozmowę z Ashley Tisdale na temat urodzin blondynki, które mają być dopiero jakoś w okolicach lata, ale planowanie już idzie pełną parą a ja stałem jak ten kretyn obserwując dokładnie co robi Alex. 

Siedziałem w sali z resztą ekipy przy długich stołach, ale prawdę mówiąc czekałem niecierpliwie tylko na nią i w chwili gdy zobaczyłem ją w wejściu w towarzystwie Scootera myślałem, że eksploduje. Miała na sobie obcisłą sukienkę, która podkreślała jej idealną figurę i wysokie szpilki wydłużające jej i tak długie nogi. Rozmawiała o czymś z moim menadżerem i uśmiechała się szeroko rozglądając po zaciemnionym pomieszczeniu, a ja patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany. Uśmiechnąłem się na sam jej widok, bo wyglądała słodko, ale seksownie. 
Żeby do niej podejść i się z nią przywitać musiałem dosłownie zbierać swoją szczękę z ziemi, a to był dopiero początek tortur, które mi zafundowała. Przytuliłem ją na powitanie trochę dłużej niż przytula się tylko przyjaciółkę, ale i tak trudno było mi ją puścić, mimo to nie spuszczałem z niej wzroku. Przywitała się z innymi, a następnie zajęła miejsce koło mojej mamy i zaczęły rozmawiać na jakieś tematy, które dla mnie nie mały jakiegoś większego znaczenia. Co chwile się śmiały i cieszyłem się, że mają ze sobą taki dobry kontakt, ale chciałem, żeby brunetka zainteresowała się w końcu mną. Usiadłem koło niej i cholernie ciężko było mi się powstrzymać, żeby nie położyć dłoni na jej udzie, albo nie rzucić się ze swoimi ustami na jej przejechane błyszczykiem wargi. Obserwowałem brunetkę nawet podczas oglądania filmu przygotowanego specjalnie na moje urodziny, gdy obejmowała ramionami szyję mojej mamy trzymając brodę na jej ramieniu i chwilę później przekonałem się, że to było jeszcze nic, bo zaczęła się część w której każdy ruszył na parkiet. Wyciągnąłem ją na środek chociaż zarzekała się że nie umie tańczyć i w wypełnionym kolorowymi światłami pomieszczeniu, gdzie znajdowała się masa ludzi daliśmy się ponieść muzyce. Z początku każde z nas trzymało dystans, ale gdy tylko moja ręka otarła się o jej nagie ramię i przeszedł mnie prąd było już po mnie. Nie mogłem oderwać od niej rąk. Zbliżyłem jej gorące ciało do swojego czując jak rozpala mnie jeszcze bardzie i nie chciałem puścić, a ona mi w tym nie pomagała. Dotykała mnie z takim samym pożądaniem jak ja dotykałem ją i widziałem, że też musiała się powstrzymywać, ale ta sytuacja bardzo jej się podobała. Wszystko działo się tak szybko, że zapomniałem o otaczających nas gościach i byliśmy tylko my dwoje jednak Ryan szybko sprowadził nas na ziemię przypominając nam, że nie jesteśmy sami. Po chwili cała nasza paczka bawiła się świetnie razem, ale wzrok Alex i mój co chwilę się krzyżował. Robiliśmy zdjęcia strzelając głupie miny, śmialiśmy się i szaleliśmy dosłownie ciesząc się tą chwilą, a ja czułem się świetnie. Później tańczyliśmy w małym kółku z innymi osobami, dopóki nie pojawiła się moja dziewczyna. 
Prawdę mówiąc nie wiedziałem, że tutaj będzie bo powinna być na Florydzie, ale atmosfera od razu zgęstniała i widziałem po minie Alex, że coś jest nie tak. Bawiłbym się z nimi dalej, ale oczywiście Selena chciała porozmawiać z innymi gośćmi i tak już od ponad 45 minut łażę za nią zamiast tańczyć z resztą... tańczyć z Alex. 
Jednak ani razu nie spuściłem jej z oka.

Brunetka usiadła do stołu jakaś zasmucona przez co miałem ochotę podejść do niej i mocno ją przytulić albo zrobić wszystko, żeby się uśmiechnęła, ale Selenie by się to nie spodobało. Chociaż gdzieś w głowie pojawiło się pytanie czy to mnie jakoś szczególnie obchodzi. Cholernie chciałem być teraz z brunetką, ale wiedziałem, że nie mogę tak po prostu zostawić Seleny, bo nie dość, że była moją dziewczyną, którą kochałem to jeszcze przyleciała specjalnie z Florydy. Alex zaczęła rozmawiać o czymś z Ryanem, po czym on wyciągnął z kieszeni swoją komórkę i wręczył dziewczynie, a ja obserwowałam tą scenę bardzo uważnie. Zadzwoniła gdzieś uśmiechając się przy tym smutno, znowu porozmawiała z Butlerem, a następnie podniosła się z miejsca i przytuliła chłopaka przez co ogarnęło mnie dziwnie silne uczucie zazdrości, które sprawiło, że zacisnąłem swoje dłonie.
- Justin - wziąłem głębszy wdech oblizując usta i mrugając szybko oczami spojrzałem na swoją dziewczynę, a ona spojrzała w dół na nasze splecione dłonie, więc również zjechałem tam wzrokiem - to boli. 
- Przepraszam - burknąłem zakłopotany rozluźniając uścisk, a następnie spojrzałem w miejsce w którym ostatni raz stała Alex i zacząłem rozglądać się dookoła bo nigdzie nie mogłem jej znaleźć. 
Cóż chyba muszę przestać nazywać Alex tylko moją przyjaciółką, bo to co jest między nami zdecydowanie jest silniejsze niż przyjaźń i obydwoje zdawaliśmy sobie z tego sprawę jednak kochałem też Selenę.
Ta sytuacja coraz bardziej mnie dobija. 
Mrużyłem oczy rozglądając się po sali, ale szybko zatrzymałem się na twarzy mojej dziewczyny, którą wykrzywiał grymas złości i mimowolnie sam się skrzywiłem, bo doskonale wiedziałem jaka Selena może być.
Już nie raz pokazała na co ją stać.
- Wybaczysz nam na chwilę, Ash? - oblizałem usta, a blondynka spojrzała to na mnie to na Selenę i chyba wyczuła, że coś się dzieje, bo cofnęła się o dwa kroki.
- Jasne - Ashley zniknęła, a ja zacisnąłem szczękę, bo wiedziałem, że Selenie nie spodobało by się moje obserwowanie Alex i czekałem aż dziewczyna coś powie ale ona tylko uśmiechnęła się sztucznie. 
- Słuchaj, skarbie - sztucznie słodka Selena to wkurwiona Selena - jesteś tutaj ze mną, bo ja jestem twoją dziewczyną, więc jeśli zaraz nie weźmiesz się w garść to załatwimy to inaczej - obserwowałem jej twarz dokładnie i oblizałem wargi podczas gdy ona szeroko się uśmiechała. 
Musiałem przyznać, że jest niezłą aktorką i czasami wątpiłem w to, że mnie kocha. 
- Zrozumiałeś? - wzruszyłem ramionami bo miałem już tego wszystkiego dosyć, ale pokiwałem głową decydując się dzisiaj odpuścić, bo w końcu to moja impreza i powinienem się bawić, a tą sprawę z Seleną załatwię kiedy indziej. 
- Jasne, nieważne - westchnąłem, a dziewczynie widocznie nie spodobała się moja odpowiedź, bo burknęła pod nosem, że idzie do toalety a następnie wyrwała rękę z mojego uścisku, odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem zniknęła między ludźmi.
Nieobecność mojej dziewczyny postanowiłem przeznaczyć na dalsze poszukiwania Alex, więc podszedłem do Ryana, który siedział przy stole i rozmawiał z Chazem. 
- Siema stary, słuchaj nie widziałeś Alex? - Ryan zacisnął szczękę i wziął głębszy wdech nosem, a gdy spojrzałem na Chaza ten uciekł wzrokiem, gdzieś na bok. 
O co im chodziło?
- Powinieneś sobie odpuścić - otworzyłem szerzej oczy unosząc brwi i oparłem się o krzesło na którym siedział mój przyjaciel. 
- Co proszę? - oblizałem usta koniuszkiem języka spoglądając to na jednego to na drugiego osła i czekałem na jakieś wyjaśnienie, albo coś, a Ryan podniósł się z krzesła. 
- Nic, tylko... Alex właśnie poszła się pożegnać z twoją mamą - Ry westchnął zrezygnowany, a ja  już teraz to kompletnie nic nie rozumiałem. 
O co im kurwa chodziło? Co się tutaj do cholery stało?
- Jak to poszła się pożegnać? - Chaz również wstał i pokręcił głową pocierając czoło, a ja dalej stałem jak ten głupek skacząc wzrokiem między jednym a drugim - No kurwa powiecie mi w końcu o co chodzi?
- Normalnie, Justin... - zaczynałem tracić cierpliwość, a te ich wymowne spojrzenia, które sobie posyłali coraz bardziej mnie irytowały - Alex wyszła. 
- Co? Dlaczego? - Ryan już miał odpowiadać, ale Chaz go ubiegł.
- Twoja dziewczyna idzie więc chyba powinieneś do niej dołączyć - burknął, a ja spojrzałem na niego i zacisnąłem szczękę przełykając ślinę. 
- O chuj ci chodzi? - dłonie Chaza zacisnęły się w pięści, tak samo jak moje parę minut temu, ale mimo to starał się zachować spokój, więc ja też postanowiłem się uspokoić. 
Chociaż cała nasza trójka gotowała się w środku każdy milczał i tylko lustrował się wzrokiem. 
Wiedziałem, że nie przepadają za Seleną, a do awantur dochodziło między nami dosyć często własnie z jej powodu i kilka razy zrobiło się paskudnie. 
Prawie straciłem przyjaciół bo twierdzili, że dziewczyna wykorzystuje mnie dla lepszego rozgłosu i wcale mnie nie kocha. 
Może mieli trochę racji?
Powietrze między nami było tak gęste że można je było ciąć siekierą, więc westchnąłem i postanowiłem odpuścić, ponieważ oni są wszystkim co mam, a ostatnią rzeczą jaką chcę to ich stracić. Stracić ich przyjaźń.
- Spójrzcie... przepraszam, ale tutaj chodzi o Alex. A jeśli o nią chodzi to nie myślę racjo...
- Och, tutaj jesteś! - poczułem jak ktoś obejmuje mnie za szyję i wiesza się na moim prawym boku, a po przesłodzonym głosie mogłem stwierdzić, że to była Selena - Idziemy zatańczyć? 
- Jasne - oblizałem usta i posyłając chłopakom przepraszające spojrzenie ruszyłem za Seleną na środek, a podczas tańca zapomniałem zupełnie o wszystkim.

~*~

Wszedłem do domu patrząc w telefon i sprawdziłem wiadomości prywatne na Twitterze po raz kolejny czekając na odpowiedź od Alex, a Selena przemknęła koło mnie wchodząc w głąb willi. 
- Justin? - podniosłem głowę blokując telefon i przeniosłem wzrok ze ściągającej szpilki Seleny na stojącą przy kanapie mamę, która weszła do domu przed nami, a ona uśmiechnęła się delikatnie - Mam coś dla ciebie. 
- Mamo... mówiłem, że nie masz nie kupować mi prezentu - pokręciłem głową podchodząc do niej i złapałem jej drobne ramiona w swoje dłonie, a ona wsadziła rękę do torebki, więc zrobiłem krok w tył. 
- To nie ode mnie. Alex poprosiła mnie żebym ci to dała - uniosłem brwi otwierając szerzej oczy, a mama zajrzała do torebki, bo nie mogła chyba tam niczego znaleźć. 
Nie widziałem Alex odkąd pożegnała się z Ryanem i Chazem, a teraz dowiaduję się, że znalazła czas, żeby pożegnać się również z moją mamą, ale do mnie to już nie raczyła podejść. Tak, miałem jej to za złe, bo była jedną z niewielu osób, z którymi chciałem spędzić ten dzień. Próbowałem do niej dzwonić, ale mama zabrała jej telefon i go wyłączyła, a na wiadomości, które napisałem jej na Twitterze jeszcze nie odpowiedziała. 
Cholera, ta dziewczyna doprowadza mnie na skraj wytrzymałości. 
- O jest - potrząsnąłem głową wyrywając się z zamyślenia i pochyliłem się spoglądając na moją mamę, bo była o wiele niższa niż ja, a kątem oka dostrzegłem krzątającą się koło nas Selenę. 
Mama podniosła głowę, a w dłoni trzymała płytę, więc ściągnąłem brwi biorąc od niej przedmiot i przechyliłem głowę w lewo bo to była zwykła płyta w czarnym plastikowym opakowaniu. 
- O jakie to urocze. Ta dziewucha nagrała ci składankę - Selena prychnęła przechodząc koło mnie - jak skończysz tutaj to przyjdź na górę - zignorowałem dziewczynę, która ruszyła w stronę schodów i otworzyłem opakowanie podchodząc do odtwarzacza CD. W środku zobaczyłem małą żółtą samoprzylepną karteczkę , która ozdobiona była świeczkami osiemnastkami, a także serduszkami otaczając starannie napisane dwa zdania.

 Dokończ tą piosenkę i zrób z niej hit ;)
Wszystkiego najlepszego, Alex xx

Ściągnąłem brwi, ale uśmiech sam wkradł się na moją twarz i odkleiłem karteczkę, a na płycie zobaczyłem czarny napis "MJ - Slave 2 The Rythm"
Otworzyłem szeroko oczy, a moja szczęka niemal wylądowała na ziemi i nie mogłem złapać tchu, bo moje serce waliło strasznie mocno. 
Proszę niech to nie będzie jakiś żart. 
- Co to? - przełknąłem ślinę i zamrugałem oczami, gdy mama pojawiła się po mojej prawej stronie, a następnie trzęsącymi się rękami wsadziłem płytę do odtwarzacza.
- Piosenka Michaela Jacksona - wypowiedziałem te słowa szeptem wciąż nie mogąc uwierzyć, że to właśnie się działo, a mama położyła mi dłoń na ramieniu, gdy z głośników wydobyła się melodia wypełniając pokój głosem mojego idola - Mam ją dokończyć. 
Zapomniałem o wszystkim co działo się w tej chwili bo w mojej głowie pojawiło się tysiące pomysłów na ten kawałek i byłem gotowy nawet teraz pojechać do studia. 
- Ta piosenka jest niesamowita - pokiwałem głową stojąc w miejscu jak kołek i poczułem ból w policzkach, a dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że uśmiecham się jak głupi. 
Ożenię się z tą dziewczyną przysięgam, bo zaskoczyła mnie spełniając jedno z moich marzeń, a udało się to zaledwie dwóm osobą i do tego sprawiła, że są to najlepsze urodziny w moim życiu. Takiego prezentu się nie spodziewałem i muszę przyznać, że lepszego nigdy nie dostałem. 
Muszę jej podziękować, teraz. 
Tylko jak? 
Pojadę do niej. 
Tak, ale co jej powiem? 
Coś się wymyśli po drodze. 
Oblizałem usta wyciągając płytę i włożyłem ją z powrotem do pudełka, a następnie z szerokim uśmiechem na ustach ucałowałem mamę ruszając w stronę drzwi.
- Justin gdzie ty idziesz? 
- Do Alex. Muszę jej podziękować - złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi, ale poczułem jak czyjąś dłoń zaciska się na moim ramieniu nie pozwalając mi opuścić domu, więc odwróciłem się o 180 stopni. 
- Justin, jest już grubo po drugiej w nocy, a Alex pewnie śpi. Pójdziesz do niej jutro - mama spojrzała na mnie i dostrzegłem, że jest zmęczona, a ja wręcz przeciwnie mogłem pobiec do domu Alex ze sto razy, a dzieli nas pół godziny drogi samochodem.
- Ale mamo... - jęknąłem jak małe dziecko, a mama spojrzała na mnie karcącym wzrokiem, który nawet nie chciał przyjąć sprzeciwu - No dobra. 
- Joł, Bieeeber! - drzwi się otworzyły, a do domu wpadł Ryan, a zaraz za nim wszedł Chaz i stanęli koło mnie spoglądając to na moją mamę to na mnie - Dobry, pani Mallette. 
Mama pokręciła głową z błąkającym się na ustach uśmiechem, bo widać było, że ta dwójka jest jeszcze w imprezowym nastroju i spojrzała ponownie na mnie. 
- Idę spać i wy też powinniście. To był długi dzień. Dobranoc - pokiwałem głową uśmiechając się i pocałowałem mamę na w policzek, a ona ściągnęła szpilki, a następnie zniknęła na górze 
- To co robimy? - skrzywiłem się i oblizałem usta spoglądając na chłopaków, którzy wciąż mieli w sobie masę energii. 
- Muszę iść na górę. Selena czeka w moim pokoju - na ich twarzach pojawiły się cwane uśmiechy, a ja wywróciłem oczami i pokręciłem głową pocierając dłonią czoło - Jesteście nienormalni - ci buchnęli śmiechem, a ja sam się szeroko uśmiechnąłem, ale zaraz zacząłem ich uciszać - Zachowujcie się, bo w domu są dzieci i moi dziadkowie.
- Tak jest kapitanie - przyjrzałem im się mrużąc oczy, bo ci dwaj idioci stanęli na baczność salutując. 
- Wy czasami dzisiaj nie przemyciliście alkoholu na moją imprezę i nie upiliście się? - powstrzymywałem śmiech zakładając dłonie na biodra, a gdy uniosłem jedną brew w górę Chaz położył dłoń na moim ramieniu co obserwowałem z rozbawieniem.
- Upiliśmy się twoim szczęściem, stary - Ryan wybuchnął śmiechem widząc jak Chaz udaje powagę, a ja strzepnąłem jego rękę ze swojego ramienia i pokręciłem głową gdy ten 'upijający się moim szczęściem' parsknął śmiechem. 
- Walcie się, głąby - odwróciłem się na pięcie aby ukryć uśmiech i ruszyłem w stronę schodów zostawiając tych dwóch baranów za sobą.
- I tak nas kochasz!

~*~

Leżałem na plecach ze splecionymi dłońmi pod głową spoglądając w sufit i uderzałem kciukami w kark wybijając melodię piosenki od Alex. Przekręciłem głowę w prawo spoglądając na zegarek i jęknąłem bo była dopiero 7 rano, a ja nie mogłem się doczekać aby pojechać do dziewczyny. Zacałuje ją chyba na śmierć, albo uduszę ją w swoich ramionach dziękując za to co dla mnie zrobiła chociaż nie miałem pojęcia jak to zrobiła. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że będę nagrywał piosenkę Michaela Jacksona to takie surrealistyczne.
Podniosłem się do pozycji siedzącej rozglądając po łóżku i chwyciłem swojego MacBooka, a gdy ułożyłem go sobie na udach włączyłem urządzenie. Sprawdziłem Twittera i inne portale, ale Alex milczała, mimo, że zostawiłem jej kilka wiadomości. Wchodząc po schodach na górę dodałem tweeta, że ta noc była wspaniała, a na końcu chciałem dodać, że to w dużej mierze dzięki niej jednak nie chciałem, żeby masa plotek i tabuny paparazzi zbombardowały ją z samego rana. Wszedłem na strony plotkarskie i roiło się tam od nagłówków z moim imieniem, ale prychnąłem tylko jadąc w dół. Nie było niczego ciekawego, oprócz tego, że Selena przyjechała z Florydy i paru zdjęć z mojej imprezy, które jakimś cudem dostały się w ręce prasy. Prychnąłem widząc post cytujący relację jednej z osób obecnych na imprezie, że nie mogłem oderwać się od Seleny i że niewątpliwie dziewczyna była najlepszą częścią tego wieczoru. Tak, potwierdzam, nie mogłem oderwać rąk od dziewczyny i była ona najlepszą częścią wieczoru, ale imię się nie zgadzało, bo dziewczyna dzięki której te urodziny były wyjątkowe nazywała się Alex Collins. W tej chwili nie myślałem o tych wszystkich plotkach tylko co chwilę zerkałem na zegarek i westchnąłem ciężko mając wrażenie, że czas płynie wolniej. 
Byłem w pokoju sam, więc pomyślałem, że zabije czas pisaniem piosenek, bo i tak nie miałem nic innego do roboty. 
Czułem się świetnie i nie opuszczała mnie myśl, że mogę zrobić wszystko co tylko chcę, a to wszystko dzięki ten brunetce, która powróciła do mojego życia z wielkim hukiem. 
Nie mówię tutaj o Selenie, bo wczoraj wyszła stąd wkurwiona, gdy powiedziałem jej, że lepiej będzie jak pojedzie do domu i da mi trochę czasu na przemyślenie naszego związku. Nie obeszło się bez awantury i wyzwisk skierowanych w moją stronę, a także w stronę Alex, a gdy powiedziałem jej, że ma ochłonąć aż poczerwieniała ze złości. Jak po raz kolejny nazwała Alex wredną suką, która według niej do niczego się nie nadaje, co oczywiście jest nie prawdą, kazałem jej się uciszyć i schować zazdrość do kieszeni, a wtedy dostałem z liścia. Jakoś mało mnie to obeszło prawdę mówiąc, więc tylko zamknąłem drzwi przed jej nosem i wskoczyłem do łóżka, bo nie chciałem jeszcze bardziej pogorszyć sytuacji. 
Nie spałem całą noc, a jak tylko przymykałem oczy widziałem moją przyjaciółkę z dzieciństwa, która zdecydowanie była dla mnie kimś więcej. 
Tak myśląc o Alex, o tym jak się porusza, co lubi, jak mówi, jak reaguje nawet na najmniejsze moje gesty, na mój dotyk, a także o jej wspaniałym charakterze miałem już połowę piosenki. 
Przeczytałem jeszcze raz napisany przeze mnie tekst i uśmiechnąłem się, a następnie szybko napisałem wiadomość do Scootera, że pracuję nad nowym kawałkiem, który będzie idealnie pasował na płytę. Odpisał tylko coś w stylu 'Dobra, nagramy ją jutro. Pracujesz za ciężko dzieciaku. Prześpij się', ale zignorowałem to i jak tylko odczytałem wiadomość zeskoczyłem z łóżka idąc w stronę szafy. 
Wyciągnąłem pierwsze lepsze spodnie, padło na kolor czarny, do tego szarą bluzkę na krótki rękaw i fioletowe bokserki, a następnie wpadłem do łazienki. 
Szybki prysznic, włosy do góry, mycie zębów i jak tylko się ubrałem byłem gotowy do wyjścia, więc zakładając łańcuszek z podobizną Jezusa na szuję szybko zbiegłem po schodach.
W domu było cicho, więc pewnie wszyscy spali, a ja zatrzymałem się przy drzwiach wsunąłem Supry na nogi, czapkę na głowę i jak tylko zarzuciłem bluzę na ramiona zgarnąłem kluczyki wychodząc z domu. 
Wszedłem do garażu i postanowiłem wypróbować samochód, który dostałem na swoje osiemnaste urodziny, więc wskoczyłem do środka wyjeżdżając na podjazd. Odjechałem z piskiem opon i musiałem przyznać ten samochód był rewelacyjny. Wygodny, prosty w użyciu, szykowny, wszystko elektryczne, przyjazny dla środowiska a także szybki, co oczywiście było bardzo dużym plusem. Wyjechałem spod domu i dodałem gazu chcąc uciec paparazzi koczującym zaraz pod nim, a gdy spojrzałem we wsteczne lusterko zobaczyłem w oddali jak szybko pakują sprzęt do samochodów. 
Frajerzy.
Zaparkowałem pod domem Alex już nawet nie zwracałem uwagi na to czy ktoś mnie zobaczy czy nie, a następnie szybko pobiegłem do drzwi wejściowych i zapukałem niecierpliwie kilkanaście razy. Przenosiłem ciężar ciała z jednej nogi na drugą, a moja szczęka co chwilę się zaciskała ze zdenerwowania i obserwowałem drzwi czekając aż ktoś mi je otworzy, a gdy zobaczyłem poruszającą się klamkę szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. 
Wyciągnąłem dłonie z przednich kieszeni spodni i potarłem nimi o bluzkę, a następnie zaczesałem włosy na bok lekko się prostując. 
Byłem podekscytowany, ale też trochę zdenerwowany, a z każdą sekundą te odczucia wzrastały.
Mój entuzjazm lekko osłabł gdy w drzwiach zobaczyłem panią Collins, a gdy jej wzrok padł na mnie delikatnie się uśmiechnęła. 
- Dzień dobry jest może Alex? - Zrobiłem duże oczy unosząc brwi, a kobieta oblizała usta i posłała mi kolejny uśmiech i moim ciałem wstrząsnął dreszcz podekscytowania. 
Zaraz zobaczę brunetkę i wszystko jej powiem. 
- Przykro mi Justin, ale Alex gdzieś wyszła z Jess - kobieta spojrzała na mnie ze współczuciem, a ja pokiwałem głową czując jak ulatuje ze mnie życie i moja szczęka automatycznie się zacisnęła z nerwów, które równie szybko zniknęły jak się pojawiły. 
Jednak dalej przyglądałem się uważnie kobiecie i jej wzrok mówił coś jeszcze, więc zmrużyłem oczy dokładnie obserwując jej twarz i starając się z niej coś wyczytać. Uciekała wzrokiem na boki, przygryzała policzek od środka i nie wiedziała co jeszcze ma zrobić.
- Przykro mi. Spróbuj wieczorem - wzięła głębszy wdech, a ja uniosłem jedną brew w górę, bo coś mi tutaj nie pasowało.
Wyprostowałem się kiwając głową i gdy pani Collins się uśmiechnęła ja również to zrobiłem, chociaż doskonale wiedziałem, że kłamała na temat wyjścia córki, a następnie zamknęła drzwi posyłając mi przepraszający uśmiech. 
Alex jest kiepską kłamczuchą i z tego co widzę jej mama też, no bo jak jej córka mogła wyjść z domu jak ma szlaban? Nie rozumiałem tylko dlaczego Alex kazała skłamać swojej mamie. Może nie chce mnie widzieć? Tylko dlaczego? 
Postanowiłem znaleźć inny sposób, aby dostać się do tego domu i porozmawiać z Alex, powiedzieć jej o wszystkim, ale najpierw muszę się ogarnąć, bo ta dziewczyna, albo nawet sama świadomość spotkania jej sprawia, że moje ciało wariuje. 

Dobra raz się żyje. 

______________________________________________________________________________


No to mniej więcej wiecie teraz co czuje Justin, ale to i tak nie wszystko ;)
Tak, nie umiem myśleć jak facet czy coś, wiec z góry przepraszam za ten rozdział, ale chciałam pokazać jak to jest między nim a Seleną i co działo się jak dostał prezent od Alex.
Jego reakcję. 
No więc tak... 
Czekam na wasze opinie, komentarze, zastrzeżenia słowa krytyki i co wam tam jeszcze w duszy gra :D
Dziękuję za takie wspaniałe komentarze i te pytania na asku. 
Jesteście cudowne i bardzo lubię czytać co piszecie, bo wiem, że ktoś czyta to opowiadanie i może gdzieś tam się komuś podoba.
Znajdziecie mnie tutaj i tutaj, więc śmiało piszcie, nie bójcie się ja nie gryzę ;)
Jesteście wspaniałe ♥.♥

Życzę Wam wszystkim wesołych, spokojnych, rodzinnych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia.
Uważajcie na ości i dobrze się bawcie ;) 
 ♥

  

sobota, 7 grudnia 2013

22. How long?

Zeszłam po schodach szurając nogami i bardzo powoli weszłam do salonu, gdzie mama wraz z Zoey oglądały jakiś film dokumentalny o dzikich zwierzętach, a następnie opadłam na kanapę koło mojej rodzicielki głośno wzdychając. Zoe spojrzała na mnie, ale mama siedziała niewzruszona, więc utkwiłam wzrok w telewizorze przechylając głowę na bok i westchnęłam jeszcze głośniej. Nic, zero reakcji.
Zmrużyłam oczy zaciskając usta w wąską linię, gdy mama usadowiła się wygodniej kompletnie mnie ignorując, ale byłam zdeterminowana, więc zarzuciłam lewą rękę na jej ramiona i się do niej przytuliłam. 
- Mamusiu najcudowniejsza na tym świecie.... Najukochańsza ty moja... Wiesz, że bardzo cię kocham, prawda? - chichot Zoey dotarł do moich uszu, a mama westchnęła gdy położyłam głowę na jej ramieniu, więc uśmiechnęłam się mając nadzieję, że i tym razem moje słowa zadziałają na nią jak zawsze. 
- Czego chcesz? - gdy rodzicielka odwróciła głowę spoglądając w moją stronę wyprostowałam się wzruszając ramionami i ściągnęłam kąciki ust w dół udając niewiniątko. 
- Czy ja muszę czegoś chcieć? Chciałam ci po prostu powiedzieć jaka wspaniała jesteś - ściągnęłam brwi widząc ten wyraz twarzy mojej mamy typu 'żartujesz sobie ze mnie?' i kręcąc z niedowierzaniem głową westchnęłam. 
- No więc? - wywróciłam oczami, a kobieta uniosła w górę jedną brew, więc zaczęłam wyłamywać palce. 
- No bo - zaczęłam niepewnie, aby bardziej ją zmiękczyć - Justin ma jutro przyjęcie niespodziankę z okazji urodzin i zastanawiałam się...
- Nie. Masz szlaban, pamiętasz? I tak wczoraj pozwoliłam ci wyjść - westchnęłam i oblizałam usta biorąc głęboki wdech, a następnie zrobiłam to co kazał mi szatyn - O nie, Alex nawet tego nie próbuj. 
- Proszę? - wydęłam dolną wargę robiąc smutną minę, a gdy przez chwile nie mrugałam moje oczy się zaszkliły, więc otworzyłam je szeroko wpatrując się w mamę. 
- Alex, nie - wprawiłam moją brodę w ruch i pochyliłam głowę spoglądając na nią spod moich rzęs. 
Justin twierdził, że to zawsze zadziała. 
Mama uginając się pod moim spojrzeniem przeniosła wzrok na telewizor, a ja nie przestawałam i dla lepszego efektu pociągnęłam parę razy nosem chlipiąc.
- Dobra! Ale proszę idź już sobie - klasnęłam podskakując w miejscu i ucałowałam mamę w policzek kilka razy, a gdy ta się uśmiechnęła zeskoczyłam z kanapy - Co ja się z tobą mam.
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Kocham cię! - cała uradowana wyleciałam z pokoju jak z procy, a gdy wbiegłam schodami na górę zamknęłam się w pokoju i  z neutralną miną podbiegłam do łóżka na którym leżał laptop.
Usiadłam otwierając go, a na ekranie zobaczyłam stylistę Justina albo raczej jak on każe się nazywać 'trenera swagu' czyli Ryana Gooda, który wykrzywiał się do kamerki strzelając głupie miny. 
- Och, cześć piękna! - uśmiechnęłam się gdy mężczyzna mnie zauważył i pomachałam mu z szerokim uśmiechem, bo sam widok jego osoby wprowadzał mnie w pogodny nastrój. 
- Hej, wariacie - uwielbiałam tego kolesia bo jest szalony, szczery i nieobliczalny, a gdy jesteśmy razem do głów przychodzą nam najgłupsze pomysły - Co tam?
- A nic ciekawego czekam aż nasza modelka się wyszykuje - zaśmiałam się słysząc jak nazwał Justina i uśmiechnęłam się, gdy puścił do mnie oczko. 
- Każ mu postawić włosy na żel!
- Próbowałem - Good westchnął kręcąc głową, a ja lekko się skrzywiłam bo doskonale wiedziałam jak Justin broni swoich pięknych brązowych kudłów - Ale może ciebie posłucha...
Zaśmiałam się głośno prychając, a następnie pokiwałam głową ściągając brwi i oblizałam usta. 
- Jasne, uważaj bo to się kiedykolwiek zdarzy - Ryan skinął z uśmiechem głową i wzruszył ramionami tym samym przyznając mi rację, a ja wzięłam głębszy wdech - Jak tam sprawy z Ash? 
Ashley Benson to dziewczyna Ryana, którą poznałam parę dni temu i wydaje się być naprawdę miłą osobą. Jest aktorką i gra w jednym z moich ulubionych seriali, gdy po raz pierwszy zobaczyłam ją razem z Ryanem myślałam, że zemdleje ze szczęścia. Oczywiście pan Good miał ze mnie niezły ubaw, gdy poprosiłam jego dziewczynę o zdjęcie i autograf.
- A dobrze, dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko bo fajnie słyszeć, że wszystko im się układa - Właściwie to pytała o ciebie ostatnio. Chciała twój... 
Po chwili Ryan zniknął a ktoś wziął laptopa i zaczął z nim iść, bo jedyne co widziałam to tylko ściany następnie drzwi co zdradzało, że złodziej wychodzi z pokoju.
- Hej! Ja tutaj rozmawiałem! - zaśmiałam się słysząc oburzony głos Gooda i po chwili zobaczyłam twarz szatyna, gdy opadł na kanapę kładąc sobie MacBooka na kolanach. 
- I jak? - chłopak uniósł brwi, a ja położyłam się na brzuchu kładąc laptopa przed sobą i ułożyłam policzek na wnętrzu lewej dłoni tak, żeby podtrzymać głowę w pionie. 
- Powiedziała, że mam szlaban - zacisnęłam usta w wąską linię, żeby się nie roześmiać a Justin zbliżył się do ekranu.
- Co? - jęknął lekko się krzywiąc, a ja oblizałam usta - A zrobiłaś minę szczeniaczka? - pokiwałam głową spoglądając na chłopaka a on potarł czoło dłonią i uniósł brwi - No i co powiedziała? 
- 'Dobra! Ale idź już sobie' - starałam się naśladować głos mojej mamy robiąc palcami cudzysłów w powietrzu, a Justin szeroko się uśmiechnął po tym jak oblizał wargi i pokiwał energicznie głową. 
- Mówiłem, że to zadziała! - wywróciłam oczami nie chcąc przyznawać mu racji, a on spojrzał w prawo kiwając w zamyśleniu głową i uniósł jedną brew w górę - Będziemy się świetnie bawić.
- Mam zamiar wracać do domu na boso - westchnęłam z zadowoleniem bo od dawna miałam ochotę na jakieś przyjęcie i chciałam potańczyć, a teraz gdy mam szlaban nie będę mogła nigdzie wyjść przez jakiś czas, więc jutro wytańczę się jak nigdy. 
- Denerwujesz się? - uniosłam jedną brew spoglądając na szatyna, a ten rozejrzał się po pomieszczeniu i ściągając kąciki ust w dół pokręcił głową. 
- Nie, no co ty. Byłem już u Ellen parę razy - poprawiłam się wygodniej gdy zobaczyłam, że chłopak lekko się przeciąga i oblizałam usta biorąc głębszy wdech.
- Wiesz powinieneś postawić sobie włosy na żel - wypaliłam patrząc na niego uważnie, a Justin uniósł brwi gdy jego lewa ręka powędrowała do jego brązowej grzywy i zrobił smutną minę przez co wyglądał jak małe dziecko. 
- A co nie tak z tą fryzurą? - pokręciłam szybko głową zaciskając zęby, bo miałam straszną ochotę się zaśmiać, ale gdy zdałam sobie sprawę, że on pyta całkiem poważnie otworzyłam lekko buzię.
Wyglądał tak niewinnie i uroczo. 
- Nic, nic. Tylko... taka wiesz... mała odmiana mogłaby być dobra, a poza tym fajnie wyglądałeś jak miałeś postawione włosy na żel - wzruszyłam ramionami zaciskając usta w wąską linię, a chłopak zamyślił się na chwilę - Tak seksownie.
- Pff... ja zawsze wyglądam seksownie - zaśmiałam się gdy uniósł brwi poprawiając kołnierz karmelowej skórzanej kurtki, a następnie pokręciłam głową widząc jaki był pewny siebie.
- Oczywiście cokolwiek powiesz - uniosłam jedną brew w górę i uśmiechnęłam się słodko - Ta fryzura też jest dobra taka w stylu Kid...
- Alex?! Czy ty z kimś rozmawiasz?! - obróciłam głowę w stronę zamkniętych drzwi zza których dochodził krzyk mojej mamy i otworzyłam szeroko oczy, bo nie powinnam z nikim rozmawiać, a laptop miał mi służyć tylko do nauki. 
- Cholera - syknęłam i spojrzałam ponownie na Justina wskazując na niego palcem - ani słowa. 
Udał, że zasuwa usta na zamek ale widziałam, że ledwo powstrzymywał śmiech, więc szybko przymknęłam laptopa. Drzwi się otworzyły, a moja rodzicielka weszła do środka i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. 
- Wiesz, że twój szlaban nie tylko obejmuje wyjścia z domu, konfiskatę telefonu i wizyty twoich znajomych, ale także zero rozmawiania z nimi przez internet, tak? - zrobiłam zdezorientowaną minę wzruszając ramionami, a moja mama tupała nogą czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. 
- Ale kto tutaj rozmawia przez internet? - mama uniosła brwi zakładając dłonie na biodra i spojrzała na mnie pochylając lekko swoją głowę na prawo.
- Naprawdę, Alex? - zacisnęłam usta, a moja rodzicielka westchnęła kręcąc głową i przetarła prawą dłonią czoło - Niech będzie. Scooter powiedział, że jutro przyjedzie po ciebie bo musi z tobą o czymś porozmawiać - ściągnęłam brwi lekko się prostując i spojrzałam na mamę, która rozglądała się po moim pokoju, a następnie moje brwi powędrowały w górę. 
- Rozmawiałaś, ze Scooterem? - kobieta pokiwała głową - Scooterem Braunem? 
- Boże, Alex. Tak. Zadzwonił na domowy, bo nie mógł się do ciebie dodzwonić - podniosłam się z łóżka otwierając lekko buzię i pokręciłam głową ignorując fakt, że menadżer Justina ma mój domowy numer, bo jednak bardziej martwił mnie fakt, że Justin słyszy tą rozmowę. 
- Widzisz, było by łatwiej gdybym miała telefon - mama uśmiechnęła się i pokręciła głową unosząc palec wskazujący w moją stronę. 
- Och, kochanie to ci się nie uda - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się słodko opadając z powrotem na łóżko. 
- Zawsze warto próbować - mama zaśmiała się i oblizała usta, a ja wiedziałam, że nie przyszła tutaj tylko po to, żeby powiedzieć mi, że ktoś do mnie dzwonił - Tata zaraz wróci z pracy i będziemy jechać do sklepu. Zoey jedzie z nami i niedługo wrócimy, więc proszę nie zapraszaj tutaj nikogo.
- Jasne - pokiwałam głową, a mama z uśmiechem odwróciła się w stronę drzwi i miała już wychodzić, więc złapałam za laptopa, ale odwróciła się jeszcze w moją stronę z szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry, Justin! 
- Dzień dobry, pani Collins - mama zaśmiała się i wyszła, a ja siedziałam jak osioł na moim łóżku z szeroko otwartymi oczami zupełnie zszokowana, a gdy pokręciłam głową otworzyłam szybko laptopa. 
- 'Dzień dobry, pani Collins'? - uniosłam brwi zaciskając usta, a Justin z uśmiechem wzruszył ramionami - Miałeś być cicho! - jęknęłam, a chłopak zmrużył oczy, gdy oparłam się plecami o metalowy zagłówek łóżka. 
- Lepiej mi powiedz dlaczego dzwoni do ciebie mój menadżer i o czym chce z tobą rozmawiać - otworzyłam lekko usta a następnie przygryzłam dolną wargę szukając w głowie czegoś co mogłabym powiedzieć, tak żeby nie wygadać się o kontrakcie albo o niespodziance, którą szykuje Scooter.
- Cóż, nie mam pojęcia. Jak słyszałeś dopiero mamy zamiar porozmawiać - uniosłam brew, a chłopak pokręcił głową wzdychając i nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ale nie u mnie tylko po drugiej stronie mojej wideo rozmowy. 
- Hej, stary rusz się, bo zaraz się spóźnimy - Justin spojrzał w prawo i pokiwał głową, a ja uśmiechnęłam się gdy spojrzał ponownie na laptopa.
- Muszę lecieć, a ty pamiętaj, że masz mnie oglądać - wywróciłam oczami śmiejąc się cicho. 
- Jasne, jasne. Udanego wywiadu - miałam już wyłączyć okienko, ale mina szatyna szybko się zmieniła, więc widząc, że coś się stało oblizałam usta czekając aż coś powie, bo nie chciałam naciskać.
- Szkoda, że nie możesz tam być - mój żołądek właśnie zrobił fikołka, a w brzuchu wybuchły motyle i miałam cholerną ochotę szeroko się uśmiechnąć. 
- Wiem, ale widziałeś moja mama jest nieugięta - wzruszyłam ramionami, a Justin westchnął. 
- Tak czy siak. Widzimy się jutro, tak? - pokiwałam głową biorąc głębszy wdech i spojrzałam na zegarek. 
- Leć już bo faktycznie się spóźnisz. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Baw się dobrze, udanego wywiadu i mam nadzieję, że prezent się spodoba - uniósł brwi otwierając szeroko oczy, a ja się uśmiechnęłam i gdy spytał jaki prezent zakończyłam rozmowę odkładając laptopa. 
A niech myśli przez cały wywiad co to może być. 
Scooter i Usher kupili Justinowi bardzo oryginalny prezent, mianowicie podczas dzisiejszego wywiadu u Ellen nasz solenizant dostanie samochód. 
Nowiutki Fisker Karma prawdopodobnie koloru czarnego, który jest marzeniem każdego kierowcy i jest bardzo ekologiczny, a także trudny do zdobycia. 

~*~

- Alex, widziałaś gdzieś kluczyki od mojego samochodu? - pokręciłam głową wpychając kolejną łyżkę pełną płatków do buzi, a mama przeleciała jak burza po kuchni podnosząc wszystko co znajdowało się na blacie i wkładała rękę do każdego koszyczka szukając zaginionych kluczy. 
- Zapytaj taty, może on je widział. 
- Tata jest w pracy - podniosłam głowę ściągając brwi, a mama dalej latała w tą i z powrotem coraz bardziej się irytując. 
- Ale jego Audi stoi na podjeździe - wskazałam na okno po mojej prawej stronie, a moja rodzicielka szybko do niego podbiegała i westchnęła kręcąc głową.
- Pewnie znowu zapomniał zatankować i wziął mój samochód - wstałam z krzesła i zabrałam pustą miskę odstawiając ją do zlewu, a mama tym razem zaczęła szukać kluczyków do Audi Q5 ojca. 
- Wydaje mi się że wczoraj go zablokowałaś, a z tego co dzisiaj rano słyszałam to chyba zaspał, więc pewnie nie miał czasu na przestawienie twojego samochodu, żeby wyjechać swoim - obróciłam się w jej stronę opierając tyłkiem o meble, a ona wyciągnęła kluczyki z koszyczka, w którym były też dokumenty i spojrzała na mnie unosząc brwi jakby przyznawała mi rację jednak po chwili je ściągnęła. 
- A tak właściwie to co robisz w domu o tej porze? Powinnaś kończyć po 14 - spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 13 i westchnęłam widząc wyczekujący wzrok mamy, bo wczoraj jak wróciła z ojcem ze sklepu oberwało mi się za wagary przez co mój szlaban się przedłużył, a także wyjście na urodzinową imprezę Justina stanęło pod znakiem zapytania.
- Mam wolną godzinę bo Pani Peterson poszła ze swoją klasą do muzeum, a zaraz mam wychowanie fizyczne, więc muszę jeszcze wrócić do szkoły - mama pokiwała głową, a ja wywróciłam oczami bo jej podejrzliwy wzrok sygnalizował, że przez głowę przemknęła jej myśl o moich kolejnych wagarach. 
- To zbieraj się podrzucę cię - westchnęłam odpychając się od blatu i ruszyłam do salonu po swoją torbę, chociaż tak naprawdę chciałam powiedzieć, że mam jeszcze jakieś 20 minut, więc się przejdę ale kobiety w ciąży mają swoje humory. 
To jest jeden z jej dni 'lepiej nie wchodź mi w drogę', więc wolę się jej nie narażać jeśli chcę iść na dzisiejszą imprezę. 
- Dobra, ale podjedziemy jeszcze po Jess, okej? - złapałam torbę, która leżała koło kanapy i podeszłam do szafki ubrać buty, a mama westchnęła otwierając drzwi wyjściowe. 
- Jasne. Idź do samochodu - pokiwałam głową i wyszłam z domu, przed którym dostrzegłam paru reporterów, którzy szybko poderwali się aby porobić mi zdjęcia.
Zrozumiałabym to gdybym była sławna albo coś, ale przecież nie jestem nikim wyjątkowym, a oni koczują tutaj non stop jakby liczyli na to, że wyjdę stąd z Justinem i oni będą pierwszymi osobami, które to uwiecznią.
Niedoczekanie. Cóż chyba nawet nie uwiecznili ani jednej jego wizyty w moim domu i nie narzekam ani nic, ale część mnie jest ciekawa jakby się wtedy zachował. 
- Alex! Będziesz na urodzinach Justina?! 
- Czy ty i Justin jesteście parą?! 
- Czy to koniec Jeleny?!
Uśmiechnęłam się tylko do nich słodko łapiąc za klamkę od przednich drzwi pasażera i wrzuciłam torbę pod nogi, a dźwięk migawek echem odbijał się w mojej głowie. 
- Miłego dnia - wsiadłam do samochodu i czekałam cierpliwie na mamę, która właśnie schodziła z ganku, a gdy tylko usiadła za kierownicą westchnęła wkładając kluczyki do stacyjki. 
- Czy oni nie mają własnego życia? - wzruszyłam ramionami zapinając pas i westchnęłam wtulając się w fotel, a następnie zsunęłam automatyczną szybę otwierając okno, bo na dworze dzisiaj było naprawdę ciepło. 
- Najwidoczniej nie - mama ostrożnie wyjechała spod naszego domu i ruszyła w stronę ulicy na której mieszkała moja przyjaciółka, a ja w tym czasie pisałam jej wiadomość, że będę szybciej bo moja mama nas podwiezie. 
- Byłaś ostatnio na koniach? - jak tylko dostałam odpowiedz od blondynki schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na mamę, która skupiała swoją uwagę na drodze. 
- Nie miałam okazji, ale jak tylko skończy mi się szlaban to pojadę, a co? - moja rodzicielka pokręciła głową, a ja uniosłam brwi uważnie przyglądając się jej profilowi twarzy.
- Nic, tak tylko zastanawiam się skąd to rozcięcie na wardze - zacisnęłam zęby, a moje całe ciało się spięło więc zaczęłam wiercić się na fotelu co z pewnością nie uszło jej uwadze, bo zerknęła na mnie gdy stanęłyśmy pod domem Jess. 
- Och, to? - wskazałam na swoją wargę z uśmiechem chociaż tak naprawdę to wcale nie było mi do śmiechu, bo to że zada to pytanie było tylko kwestią czasu, więc mimo wszystko starałam się wyglądać na luzie i zaśmiałam się machając lekceważąco ręką - To nic takiego. Graliśmy w hokeja na wf'ie i oberwałam krążkiem. Niezdara ze mnie. 
Spojrzałam przed siebie uderzając palcami prawej ręki w uchwyt na drzwiach, a teraz to mama przyglądała mi się uważnie i mimo, że starałam się to bardzo ignorować czułam presję, gdy czułam jak jej oczy mnie świdrują. 
- Gdyby coś się działo powiedziałabyś mi prawda? - pokiwałam głową przełykając ślinę, ponieważ czułam, że atmosfera nagle zgęstniała, a w moim gardle urosła wielka gula i za nic nie mogłam się jej pozbyć. 
- Tak, oczy... - przerwałam bo drzwi z tyłu się otworzyły, a do samochodu wleciała zdyszana dziewczyna. 
- Dzień dobry, pani Collins. Cześć Alex - blondynka usiadła za mną i zapięła pas rzucając torebkę obok siebie na siedzenie, a mama włączyła silnik ruszając w stronę szkoły. 
- Cześć, Jess - moja mama uwielbiała tą dziewczynę, bo była wesoła i miała, a gdy pojawiała się w naszym domu czuła się jak u siebie. 
W tak krótkim czasie stała się praktycznie częścią rodziny i to tą szaloną, spontaniczną częścią. 
- Hej - przekręciłam się w lewo aby spojrzeć na Jess i posłałam jej szeroki uśmiech, a dziewczyna szybko odpowiedziała mi tym samym. 
- Wpadnę do ciebie około siedemnastej i razem się wyszykujemy. Co ty na to? - pokiwałam energicznie głową wciąż odwrócona w stronę blondynki. 
- Świetny pomysł - poruszyłam brwiami w górę i w dół posyłając dziewczynie cwany uśmiech - Fredo po ciebie przyjedzie? 
- Nie? - skrzywiła się krzyżując ramiona na klatce piersiowej i zmrużyła oczy posyłając mi mordercze spojrzenie, a ja pokiwałam bardzo powoli głową - Ale ty jesteś głupia. 
Zaśmiałam się gdy obróciła głowę w prawo, bo na jej policzki wdał się soczysty rumieniec i usiadłam prosto biorąc głębszy wdech, a moja mama skręciła w ulicę na której znajduję się nasza szkoła. 
- Fredo to twój chłopak Jess? - parsknęłam powstrzymując śmiech, a dziewczyna z tyłu jęknęła. 
- Nie proszę pani. To tylko kolega. 
- Yhym... jasne - odpięłam pas, a Jess kopnęła kolankiem w moje siedzenie i wysiadła z samochodu.
- Pa mamo. Miłej pracy i nie przemęczaj się. Teraz dbasz o was dwoje - wskazałam na jej brzuch w którym był albo mój braciszek albo moja siostrzyczka, a następnie zabrałam torbę wciąż się uśmiechając i wysiadłam ruszając za blondynką. 
Zrównałam z nią krok i zarzuciłam lewą rękę na jej ramiona, bo w prawej trzymałam torbę, ale dziewczyna wydawała się być niewzruszona. 
- I tak mnie kochasz - na jej twarzy pojawił się uśmiech i pchnęła boje biodro swoim, gdy tylko stanęłyśmy przed wejściem do szkoły.
- Gotowa na lekcje z naszym ciachem? - zaśmiałam się widząc rozmarzony wzrok Jess i pociągnęłam drzwi przepuszczając ją pierwszą, a następnie weszłam do szkoły za nią.
Z racji tego że miałyśmy jeszcze trochę czasu do naszej lekcji postanowiłyśmy usiąść na trybunach i poobserwować trochę innych uczniów podczas zajęć na świeżym powietrzu, co oczywiście było wymówką do tego aby lepiej przyjrzeć się nowemu praktykantowi. 
Nie oszukujmy się ten koleś jest seksowny.
- O proszę, panna Collins znowu pojawiła się na mojej lekcji! To już drugi raz w ciągu tygodnia zaczynam czuć się zaszczycony - starszy mężczyzna przyłożył dłoń do swojej piersi, a ja posłałam mu najsłodszy uśmiech na jaki było mnie stać i weszłam na trybuny co chwilę zerkając na przyglądającego się nam praktykanta. 
- Przepraszam, że nie mogłam przyjść wczoraj. Wyobrażam sobie jak panu musiało mnie brakować bo to działa w dwie strony, ale no niestety... nikt nie mówił, że ta relacja będzie łatwa -  usiadłam w pierwszym rzędzie, a Jess zajęła miejsce koło mnie  powstrzymując śmiech i uśmiechnęłam się widząc czerwoną twarz nauczyciela ale także uroczy uśmiech naszego praktykanta. 
- Oj coś czuję, że po dzisiejszej lekcji zakwasy będą nieodłączną częścią twojego życia - oblizałam usta unosząc brwi, a blondynka położyła mi dłoń na udzie czym sygnalizowała, żebym dała sobie spokój zanim powiem coś głupiego i zamknęłabym się, ale cwany uśmiech nauczyciela upijającego się zwycięstwem w naszej małej potyczce słownej jeszcze bardziej mnie podpuścił.
- Dziękuję będą mi one przypominać o panu i o tym co razem przeszliśmy - pokręciłam głową zaciskając usta w wąską linię i udałam smutek, a Jess wraz z praktykantem wybuchnęli śmiechem już nie mogąc się powstrzymać.  
Ba, nawet panu Olsonowi uśmiech błąkał się na ustach, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej bo zaczynałam lubić tego gościa i chyba on nie był aż tak wrogo do mnie nastawiony. 
- Dobra dosyć tego, Collins. Dzisiaj pobiegasz sobie trochę, żeby wyładować te twoje zasoby energii - jęknęłam gdy nauczyciel uśmiechnął się sztucznie i powiedział coś do praktykanta, a później ruszyli w stronę klasy, która ćwiczyła gimnastykę. 
- Wiesz ten praktykant pożera cię wzrokiem powinnaś no wiesz.. ten coś... tego...- przekręciłam głowę w lewo otwierając szeroko oczy i spojrzałam na dziewczynę, a następnie wybuchnęłam głośnym śmiechem. 
- On? Mnie? Ty chyba jesteś niepoważna. 

~*~

Stałam przed lustrem w łazience i przygryzałam prawy policzek od środka jeszcze raz dokładnie obserwując swój dzisiejszy wygląd, bo czegoś mu tutaj brakowało, a dotarło to do mnie dopiero po wyjściu Jess, więc już było za późno, żeby zapytać ją o radę. Westchnęłam obracając się w tą i z powrotem, a gdy w końcu udało mi się coś wykombinować wróciłam do swojego pokoju podchodząc do szafy, którą szybko otworzyłam. 
- Gdzie jesteś? - wyrzucałam po jednym ciuchu szukając mojego czarnego żakietu, który kupiłam podczas moich pierwszych zakupów tutaj w Los Angeles i westchnęłam gdy szafa była pusta, a po nim ani śladu. 
Zmrużyłam oczy zastanawiając się gdzie mógłby być, a następnie szybko zbiegłam na dół. 
- Mamo? - zajrzałam do salonu, ale nikogo w nim nie było. 
- Jestem w kuchni.
- O - odwróciłam się na pięcie i weszłam do pomieszczenia, w którym mama przygotowywała kolację, a Zoe siedziała na blacie. 
Pewnie podpatrzyła to u mnie, bo ja tez uwielbiam przesiadywać na blacie i przyglądać się jak mama gotuje czy nawet przyrządza jakieś proste danie. W Londynie robiłam to praktycznie codziennie.
- Mamo widziałaś ten mój czarny żakiet? Ten co wygląda jak marynarka. Miałam go na sobie jak wypisywali Zoe ze szpitala. - mama odwróciła się w moją stronę i uniosła brwi, a ja tupałam nogą lekko się niecierpliwiąc, bo za jakieś 10 minut ma podjechać Scooter, a byłam niegotowa.
- Nie, skarbie. Przykro mi - westchnęłam przecierając dłonią czoło i wzruszyłam ramionami. 
- Nie szkodzi. Dzięki - wbiegłam schodami na górę i wpadłam do pokoju rozglądając się po jego wnętrzu, bo często rzucałam rzeczy na podłogę lub gdzie popadnie, a później nie mogłam ich znaleźć.
Usiadłam na łóżku koło otwartego laptopa i zaczęłam się zastanawiać, gdzie miałam go na sobie ostatnio, ale to nie było łatwe bo dawno go nie nosiłam. Na pewno miałam go na sobie w szpitalu, a później jak szłam z przyjaciółmi na miasto i na bank w restauracji, a także na imprezie u Drake'a. 
Nie, wróć.
Ostatni raz miałam go na sobie w dniu tej nieszczęsnej 'randki' z Deanem. Wchodziłam z nim do restauracji i był tam na pewno, a podczas wyjścia wydarzył się ten incydent ' wściekły Dean kontra śledzący mnie Justin'. Pamiętam, że brunet miał go w ręce jak do mnie podchodził, ale jak wchodziłam na imprezę do Drake'a to już go nie miałam. 
O cholera, pewnie został u Deana w samochodzie. Pokręciłam głową i weszłam szybko na Facebooka na moje szczęście brunet był dostępny, więc od razu otworzyłam okienko z wiadomością.

Alex Collins:
'Hej :)'

Dean Evans:
'Siema co tam?'

Alex Collins:
'Pamiętasz jak zabrałeś mnie na tą imprezę u Drake'a?'

Dean Evans:
'Jasne, że pamiętam ;) A co?'

Alex Collins:
'Nie zostawiałam czasami swojego czarnego żakietu u ciebie w samochodzie?'

Dean Evans:
'No coś zostawiłaś, ale nie wiem co to jest ;D'
'Przypomina marynarkę'

Alex Collins:
'uf, to dobrze. Bo już myślałam, że go zgubiłam ;)'

Dean Evans:
'Nie martw się jest cały i zdrowy :) Podrzucić ci go?' 
'Leży już tutaj jakiś czas, bo ciągle o nim zapominam xD'

Alex Collins:
'Nie trzeba, zaraz i tak wychodzę, ale dziękuję za chęci :) Możesz mi go dać w poniedziałek w szkole'

Dean Evans :
'Nie ma problemu' 

Spojrzałam na zegarek i otworzyłam szerzej oczy, bo zostało mi 5 minut, a jeszcze muszę się pomalować, więc musiałam przełączyć się super szybki tryb działania.

Alex Collins: 
'Dobra ja już muszę lecieć. Pa :)'

Dean Evans:
'Do zobaczenia :D'

Wylogowałam się z portalu i zamknęłam laptopa, a następnie podbiegłam do łazienki biorąc się za poprawianie makijażu, bo musiałam lepiej ukryć podbite oko. 
Gdy przejechałam usta arbuzowym błyszczykiem i wyglądałam w miarę przyzwoicie zgarnęłam małą torebkę z szafki, a następnie zeszłam na dół. 
Usiadłam na najniższym schodku zakładając czarne botki na obcasie i zasunęłam zameczki znajdujące się od wewnętrznej strony buta, a gdy wstałam podeszłam do szafki zgarniając z niej kremowy sweterek.
- Mamo wychodzę. Nie wiem, o której będę - weszłam do kuchni zakładając go na siebie, a mama i Zoey odwróciły się w moją stronę - I jak? 
- Wyglądasz ślicznie, Alex - uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam uśmiech mamy i mojej młodszej siostrzyczki, a następnie weszłam do kuchni składając jednego całusa na czole Zoe a drugiego na policzku mamy. 
- Kocham was - mama pokiwała głową, a Zoe złapała kosmyk moich zakręconych włosów i pociągnęła za niego lekko zapewne, żeby sprawdzić czy wróci na swoje miejsce.
- Uważaj na siebie - skinęłam głową klepiąc siostrzyczkę po kolanie, a następnie ukradłam mamie kawałek ananasa, którego właśnie kroiła i wpakowałam go sobie do buzi uśmiechając się. 
Odwróciłam głowę w tył słysząc dzwonek do drzwi i szybko przełknęłam jeden z moich ulubionych owoców. 
- To pewnie Scooter. Idę, pa - pomachałam im, a gdy tylko wyszłam z kuchni Zoe, krzyknęła że mam pozdrowić Justina, więc krzycząc krótkie 'dobrze' uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi, ale zamiast menadżera na wycieraczce stał ktoś inny. 
- Wow, wyglądasz...wow - moje policzki zrobiły się czerwone tak samo jak moja sukienka i oblizałam usta, widząc wielkie oczy chłopaka, którymi wodził po całym moim ciele.
- Dziękuję - spojrzałam w jego błękitne oczy i nie dostrzegłam w nich ani kropli kpiny czy pogardy co trochę mnie zaskoczyło, ale pozytywnie oczywiście.
- Yghym... Przywiozłem ci ten żakiet czy jak to się tam nazywa - chłopak odchrząkając wyciągnął prawą rękę w moją stronę, więc zjechałam wzrokiem w dół i otworzyłam usta widząc, że trzyma w dłoni czarny materiał z białą podszewką. 
- Dziękuję, ale naprawdę nie trzeba było - wzięłam go od bruneta i uśmiechnęłam się ściągając sweterek, a następnie szybko go na siebie włożyłam poprawiając włosy, które utknęły pod materiałem.
- Impreza? - pokiwałam głową wystawiając rękę tak, żeby chłopak się cofnął i przeszłam koło niego wychodząc z domu, bo nie chciałam, żeby ktoś słyszał naszą rozmowę - A no tak... nasza gwiazdeczka ma dzisiaj imprezę 'niespodziankę' o której wie cały świat.
Wywróciłam oczami stając koło bruneta i wzięłam głębszy wdech krzyżując ręce na klatce piersiowej, a on westchnął gdy pokręciłam głową. 
- Wybacz, ale ten koleś mnie irytuje. 
- Co nie znaczy, że masz go obrażać - burknęłam, a chłopak ruszył się z miejsca stając na przeciwko mnie i uśmiechnął się czarująco gdy podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. 
- Przepraszam - otworzyłam szerzej oczy unosząc brwi, a moja buzia lekko się uchyliła, bo w szkole mówili mi, że on pewnie nawet nie zna słów typu: przepraszam czy dziękuje. 
A tutaj proszę... kolejne miłe zaskoczenie. 
- W porządku - uniosłam kąciki ust dosłownie na dwie sekundy, a Dean uniósł jedną brew i wziął głębszy wdech. 
- Jednak jeśli będziesz się nudzić na tej super wypasionej imprezie możesz do mnie zadzwonić - wiedziałam, że te słowa były wręcz nasiąknięte sarkazmem i pogardą, ale nawet tego nie chciałam już komentować. 
- Nie mam telefonu, więc nie mam też twojego numeru - wzruszyłam ramionami przygryzając dolną wargę, a chłopak tylko się uśmiechnął. 
- Daj mi twoją dłoń - wystawił lewą rękę w moją stronę, a ja ściągnęłam brwi dokładnie obserwują jego twarz. 
- Po co? - Dean westchnął i wsadził prawą rękę do tylnej kieszeni spodni, a następnie wyciągnął z niej czarny cienkopis do podpisywania płyt.
- Zapisze ci mój numer - westchnęłam wyciągając niepewnie swoją lewą dłoń i umieściłam ją w jego ciepłej dłoni, a on szybko zapisał na niej swój numer - teraz możesz zadzwonić. 
- Okej, dzięki.

~*~

Stałam tak spoglądając na uśmiechniętego Justina, który w tej chwili rozmawiał z Pattie i doskonale zdawałam sobie sprawę jak żałośnie muszę wyglądać. 
Od jakiś dziesięciu minut obserwowałam jak Justin i Selena, która przyleciała specjalnie na jego urodziny aż z Florydy, okazują sobie czułość na każdym kroku. Gdy tak ich obserwowałam czułam tysiące igieł wbijające się w moje ciało, a w oczach co chwile pojawiały się łzy, bo po raz kolejny zostałam odstawiona na drugi plan kiedy tak bardzo chciałam się znaleźć przy jego boku na miejscu piosenkarki.
Przez pierwszą godzinę było super. Szatyn zareagował podobnie do Deana gdy zobaczył mnie w tej sukience co było bardzo przyjemne, a na dodatek nie mógł oderwać ode mnie wzroku i rąk, cały czas mnie dotykał. To było jeszcze bardziej przyjemne. Oglądaliśmy film ze zdjęciami i krótkimi filmikami sprzed paru lat, gdy ja i Justin byliśmy jeszcze kurduplami. Później tańczyliśmy w niewielkim kółku, aż brakowała nam tchu. Ja, Justin, Ryan, Chaz, Jess i Fredo, a także Carly Rae, która chwilę później musiała nas opuścić, żeby wykonać swój utwór 'Call me maybe' co nie przeszkodziło nam w zabawie. 
Szaleliśmy, rozmawialiśmy, robiliśmy zdjęcia z naszymi głupimi minami, wygłupialiśmy się i śmialiśmy.
Było idealnie. 
Jednak gdy tylko panna Gomez się pojawiła ja poszłam w odstawkę. Miałam co robić, bo rozmawiałam z Pattie tańczyłam z Jeremym, a także z resztą nawet ze Scooterem, ale to już nie było to. 
- Hej - podskoczyłam gdy usłyszałam dziewczęcy głos koło mojego prawego ucha i odwróciłam głowę, a gdy zobaczyłam te błękitne oczyska należące do dziewczyny Gooda uśmiechnęłam się szeroko. 
- Cześć Ashley - przytuliłam dziewczynę na powitanie, a gdy odsunęłyśmy się od siebie ona spojrzała w miejsce w które ja się wlepiałam parę sekund wcześniej. 
- Od jak dawna? - spojrzałam pytająco na dziewczynę, a ona wskazała głową na nasza zakochaną parę, więc oblizałam wargi  i postanowiłam udawać idiotkę najlepiej jak mogę, bo zdawałam sobie sprawę o co jej chodzi. 
- Od jak dawna co? - Ashley westchnęła nie spuszczając ze mnie wzroku i uniosła brwi, a jej przeszywający wzrok jeszcze bardziej mnie stresował. 
- Od jak dawna kochasz Justina? - prychnęłam czując jak moje policzki robią się czerwone i przełknęłam ślinę, gdy moje ciało się spięło, a nogi zrobiły się jak z waty. 
Zaraz zemdleje... 
Czy to takie oczywiste?
- Kocham go? Justina? Co za głupota! - zaśmiałam się machając ręką, a Ashley przechyliła głowę w prawą stronę i ponownie starałam się przełknąć wielką gulę w moim gardle. 
- Nie ważne, ja wiem swoje. Posłuchaj. Kocham Selenę, jest moją przyjaciółką, ale uważaj na nią - pokiwałam głową widząc poważny wzrok panny Benson i wzięłam głębszy wdech prostując się, a następnie posłałam blondynce szeroki uśmiech unosząc jedną brew. 
- Nie boję się jej - Ash uśmiechnęła się i zarzuciła lewą rękę na moje ramiona, a na prawym położyła swoją skroń. 
- Tak wiem, ale uważaj, proszę cię - pokiwałam głową przenosząc wzrok na innych gości, którzy bawili się w najlepsze.
Rozmawiałam z blondynką jeszcze przez chwilę dopóki pan Good jej nie porwał, a następnie usiadłam przy wielkim stole zaraz koło Chaza i Ryana, którzy pochłonięci byli tematem samochodów. Uśmiechnęli się do mnie i próbowali zagaić rozmową, ale jakoś nie miałam już na nic ochoty. Cóż poza schowaniem się w pokoju i wypłakiwaniem wszystkich swoich smutków, ale nie chciałam płakać po raz kolejny, chciałam być silna. 
Bawiłam się serwetką i nagle dostrzegłam swoje potencjalne wybawienie, więc szturchnęłam Ryana w ramię a on spojrzał na mnie z uśmiechem unosząc jedną brew. 
- Mogę cię o coś prosić? - chłopak skinął głową, a ja się uśmiechnęłam - Słuchaj, bo mam szlaban i mama zabrała mi telefon, a muszę zadzwonić. Jest szansa, że użyczyłbyś mi swojego? 
- Jasne - Ryan sięgnął do kieszeni i wyciągnął komórkę od razu mi ją podając, a ja szybko wykręciłam numer, który znajdował się na mojej dłoni. 
- Tak? - usłyszałam głos już po pierwszym sygnale, więc uśmiechnęłam się oblizując usta.
- Hej, Dean to ja Alex.

____________________________________________________________________________

Nawaliłam przepraszam, ale jestem choraaa i nie funkcjonuje.
Jutro sprawdzę/poprawie błędy.
Także, no :) Mam nadzieję, ze się nie rozczarujecie. 
Czekam na wasze opinię, zdania, sugestie i zastrzeżenia. 
Cokolwiek, bo uwielbiam czytać wasze komentarze. 
Za które dziękuję po raz kolejny i z pewnością nie ostatni. 
Uwielbiam was. 
Jeśli macie jakieś pytania czy coś to zapraszam 
tutaj i tutaj
Możecie pytać o wszystko :)
Nie bójcie się napisać co myślicie to mnie zmotywuje i da mi kopa, którego z pewnością potrzebuję. Do następnego :)
Kocham ♥ 




sobota, 16 listopada 2013

21. WE are here

- Nie, tato. Proszę - ojciec złapał mnie za nadgarstek i wykręcając moją rękę ściągnął mnie z łóżka na którym siedziałam. 
Popchnął mnie na ścianę, o którą uderzyłam z takim impetem, że huk rozniósł się po pokoju, a ja cała zapłakana osunęłam się na ziemię i spojrzałam na oczy ojca pełne złości. 
- Musimy sobie wyjaśnić kilka spraw - otworzyłam szerzej oczy lekko się prostując, a mój płytki oddech wprawiał w szybki ruch klatkę piersiową i pędzące z prędkością światła serce, które nie miało najmniejszego zamiaru zwolnić. 
Byłam wystraszona. Bałam się jak diabli, ale wciąż miałam nadzieję, że wszystko zaraz się skończy i ojciec da mi spokój jednak chyba wcale się na to nie zanosiło. 
- Wstawaj - ojciec zrobił krok w moją stronę, a ja w tym samym czasie lekko się cofnęłam niemal wbijając się plecami w ścianę. 
Chciałam się w nią wtopić i zniknąć tak żeby już nikt nigdy mnie nie skrzywdził. Bo mimo, że grałam twardą, odważną i niewzruszoną osobę to bałam się. 
Najzwyczajniej w świecie się bałam. 
- Tato, proszę... - szepnęłam przez łzy i pokręciłam lekko głową, ale ojciec tylko warknął łapiąc mnie kawałek nad łokciem, a następnie podniósł mnie gwałtownie na nogi, które były jak z waty. 
Wypchnął mnie z pokoju w stronę schodów, a gdy pytałam co robi lub gdzie idziemy to zaciskał mocniej dłoń na mojej lewej ręce nie odpowiadając. Prawie zleciałam ze schodów gdy szarpał i popychał mnie co chwilę, a przez płacz wywołany paniką nie mogłam oddychać. 
Nie mogłam złapać tchu. Prawie dławiłam się łzami, które strumieniami spływały po moich policzkach. Zatrzymaliśmy się w salonie, gdzie był włączony telewizor, a ja przez łzy widziałam jedynie rozmazany obraz jednak wszystko doskonale słyszałam. Mówili o tym jak mój ojciec kiedyś wdał się w bójkę w barze i praktycznie wyciągnęli wszystkie brudy naszej rodziny na wierzch. 
Nie mogłam uwierzyć, że media posunęły się do czegoś takiego. 
- Widzisz co zrobiłaś?! - spojrzałam szeroko otwartymi oczami na ojca i przełknęłam ślinę zaciskając szczękę, bo nie chciałam palnąć czegoś głupiego, ale nigdy nie umiałam trzymać języka za zębami - Mówią o nas praktycznie na wszystkich kanałach! 
Wzięłam wdech nosem a całe moje ciało się spięło gotowe na odparcie ataku. 
Nie, nie, nie, nie... proszę. 
- Cóż, mówią praktycznie tylko o tobie, a nie mieli by o czym mówić gdybyś się tak nie zachowywał! - poczułam silne uderzenie w twarz, z którego promieniował ból, a w ustach poczułam metaliczny smak krwi, przez który lekko zakręciło mi się w głowie. 
- Ty niewdzięczna suko... jak śmiesz! - trzymałam się prawą ręką za policzek spoglądając na czerwoną ze złości twarz ojca i nie mogłam pojąć dlaczego jestem taka głupia. 
Wiedziałam, że pożałuje tych słów zanim je nawet wypowiedziałam, ale mój wyparzony język dosyć często pakował mnie w kłopoty. 
- Masz przestać widywać się z tym chłopakiem! Rozumiałaś?! - otworzyłam szerzej usta, gdy ojciec podniósł jeszcze raz rękę w górę jako ostrzeżenie, a moja dolna warga drgała i mimo, że odczuwałam silny ból fizyczny, który promieniował dosłownie z każdego kawałka mojego ciała nie chciałam się na to zgodzić, bo wiedziałam, że Justin jest przyjacielem na którego mogę liczyć. 
Nie mogłam tak łatwo z niego zrezygnować, bo mojemu pijanemu ojcu odbija. 
Jednak mój rozum zaczął krzyczeć głośniej niż kiedykolwiek. Krzyczał to co ja sama doskonale wiedziałam wiedziałam. 

Dla rodziny wszystko. Rodzina jest najważniejsza. 

Jednak serce też miało coś do powiedzenia. 

Kochasz go. On również jest dla ciebie jak rodzina i jest twoim przyjacielem.

- Pytałem czy zrozumiałaś! - kolejne szarpnięcie mojego ojca wyrwało mnie z zamyślenia, na które nie mogłam sobie teraz pozwolić, bo każda chwila zwlekania coraz bardziej go denerwowała. 
- Nie mogę tego zrobić - szepnęłam czując jak kolejna porcja słonych łez wypływa z moich oczu i podniosłam wzrok widząc jak mój ojciec niemal zagotował się ze złości. 
- Co powiedziałaś? - ledwo wypowiedział te słowa bo jego szczęka była strasznie zaciśnięta i przez chwilę miałam wrażenie, że jego zęby zaraz się połamią, a po chwili puścił moją rękę, więc zrobiłam krok w tył. 
Usłyszałam huk, więc spojrzałam w lewo i zobaczyłam dyszącego chłopaka, który stał po środku korytarza rozglądając się dookoła. 
Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w zastraszająco szybkim tempie, a po jego twarzy wywnioskowałam, że jest przerażony. Jego wzrok padł na mnie, a później na mojego ojca i wyraz twarzy szatyna zmienił się zaledwie w sekundę. Jego szczęka mocno się zacisnęła, a jego dłonie uformowały się w pięści i widziałam tą wystającą żyłkę na jego szyi, ale najbardziej w oczy rzuciła mi się ta wściekłość, która niemal od niego biła. 
Gdyby mógł zabijać wzrokiem to mój ojciec już dawno by padł... jakieś tysiąc razy.
- Odejdź od niej - szatyn zrobił krok w przód, a mój ojciec prychnął odwracając się w jego stronę. 
- Bo co mi zrobisz szczeniaku? - mierzyli się wzrokiem zupełnie jak parę dni wcześniej Justin i Dean, jednak tym razem było inaczej bo wiedziałam, że mój ojciec może zrobić krzywdę Justinowi, a tego bym nie chciała więc postanowiłam interweniować. 
- Justin - chłopak niechętnie oderwał wzrok od mojego ojca, żeby spojrzeć na mnie, a ja przełknęłam ślinę widząc jak wyraz jego twarzy łagodnieje i w jego oczach dostrzegłam troskę jak i ból czy nawet współczucie. 
Musiałam wyglądać żałośnie jednak to nie miało znaczenia. On musiał stąd wyjść. 
- Wszystko w porządku - wiedziałam, że to jak wyglądam i to jak mówię łamiącym się głosem ani trochę nie przekona chłopaka, ale musiałam spróbować. 
- Tak właśnie widzę. Chodź zabieram cię stąd - chłopak jeździł wzrokiem po moim ciele zatrzymując się na twarzy, a w tym czasie mój ojciec ruszył w jego stronę, więc przerażona szybko złapałam go za ramię. 
Widziałam jak Justin również rusza do przodu, więc zaczęłam ich błagać, żeby przestali jednak obydwoje mnie zignorowali. Wściekły ojciec odepchnął mnie bo próbowałam go zatrzymać, a ja tracąc równowagę poleciałam do tyłu, później tylko poczułam silny ból głowy i zapadła ciemność.

~*~

Przełknęłam ślinę krzywiąc się z bólu bo miałam wrażenie, że moja głowa zaraz eksploduje, a gdy poczułam coś zimnego i mokrego na swoim czole powodującego pieczenie starałam się otworzyć oczy. Moje ciało pokryła gęsia skórka, gdy poczułam jak coś ściska moją lewą dłoń, a to co dotykało mojego czoła zniknęło, więc jeszcze bardziej zaintrygowana z całych sił spróbowałam jeszcze raz unieść powieki jednak one były strasznie ciężkie. Dopiero po paru sekundach udało mi się je uchylić, a mój wzrok padł na lekko oświetlony sufit. Jęknęłam oblizując uchylone wargi, a po chwili przed swoimi oczami zobaczyłam niewyraźną twarz, więc zamrugałam powoli przełykając ślinę.
- Spokojnie - ten delikatny i kojący głos sprawił, że po moim bolącym ciele przeszły ciarki, a gdy poczułam ciepło dłoni na swoim policzku, po reakcji mojego ciała wiedziałam kto tutaj ze mną był. 
- Justin... - spojrzałam w dół krzywiąc się z bólu, który rozsadzał moją głowę od środka i chciałam się podnieść, ale lekki nacisk na moje ramiona przytrzymał mnie w pozycji leżącej. 
- Leż spokojnie - podniosłam prawą rękę i dotknęłam nią czoła, a gdy opuszkami palców wyczułam ranę ściągnęłam brwi. 
- Co się stało? - w oczach szatyna mogłam bardzo wyraźnie dostrzec troskę jak i ból, a wszystko to pewnie spowodowane moim widokiem. 
- Upadłaś i uderzyłaś się w głowę. Straciłaś przytomność niemal na 10 minut już miałem dzwonić po karetkę - otworzyłam szerzej oczy próbując się podnieść i zignorowałam ból siadając na łóżku, a gdy przestraszona wlepiałam wzrok w szatyna ten przełknął ślinę. 
- Ale nie zrobiłeś tego, prawda? - chłopak pokręcił głową spuszczając wzrok jakby wstydził się tego czy coś, a ja odetchnęłam z ulgą rozglądając się po pomieszczeniu, którym był mój pokój. 
Wiedziałam co by się stało gdyby Justin zadzwonił po karetkę, wraz z nią przyjechała by policja i wtedy wszyscy mieliby kłopoty.
- To dobrze. 
- Jak się czujesz? - ta troska w jego głosie i to, że spoglądał głęboko w moje oczy powodowało przyjemne uczucie w moim brzuchu, ale gdy poczułam jak moje policzki robią się czerwone uciekłam wzrokiem na lewo. 
- Trochę boli mnie głowa, ale to nic - uniosłam kąciki ust i od razu tego pożałowałam bo coś pod prawym okiem cholernie mnie zabolało, a z mojego gardła wydostał się jęk. 
- Uważaj. Jesteś cała poobijana - Justin lekko pochylił się w moją stronę i zauważyłam, że gdy moją twarz wykrzywił ból jego również, po chwili uniósł lewą rękę, w której był biało czerwony ręcznik dotykając nim pod moim okiem.
Poczułam przyjemny chłód, który dawała zwilżona tkanina i ściągnęłam brwi, bo dotarło do mnie, że nie mamy biało czerwonych ręczników. Nie mamy w ogóle kolorowych ręczników.
- To nic takiego - przełknęłam ślinę widząc krew na materiale i starałam się o tym nie myśleć, bo robiło mi się niedobrze.
- Chyba sobie żartujesz! - chłopak wstał gwałtownie z łóżka i widziałam jak zaciska szczękę patrząc na sufit, a jego głowa kręciła się na boki jakby mi nie dowierzał - Cholera Alex! On cie pobił, a ty udajesz, że wszystko jest w porządku! Co jest z tobą nie tak?! - spuściłam wzrok unikając jego przeszywającego mnie spojrzenia, a gdy zobaczyłam że ponownie siada na łóżko oddychając głęboko przekręciłam głowę w prawo czując łzy zbierające się w moich oczach. 
- Przepraszam. Chodzi o to, że... - westchnął, a ja odważyłam się na niego spojrzeć i widziałam jak przeciera twarz spoglądając przed siebie, a gdy oblizał wargi spojrzał ponownie na mnie - Gdy zobaczyłem cię zalaną łzami i pobitą miałem ochotę rozszarpać go na strzępy za to co ci zrobił... - wzięłam głębszy wdech, a widok twarzy Justina sprawił, że po moim policzku spłynęła łza, którą szybko starłam ignorując ból - Bałem się, że coś ci zrobi... że cię stracę. 
- To mój ojciec, nie zrobiłby...
- No właśnie! Na litość Boską, Alex on jest twoim ojcem! - oblizałam ponownie wargi i swoją lewą dłoń położyłam na dłoni Justina, która była zaciśnięta na boku łóżka, a następnie lekko ją ścisnęłam czując jak się rozluźnia. 
- Hej, nic mi nie jest to nic wielkiego - powiedziałam to optymistycznym tonem tak, aby przekonać do tego szatyna, ale ten pokręcił głową spuszczając wzrok i również ścisnął moją dłoń. 
- Mówisz tak, jakby to nie był pierwszy raz - przełknęłam wielką gulę w gardle, a Justin szybko podniósł głowę dokładnie lustrując moją twarz i po chwili otworzył szeroko oczy unosząc brwi. 
- Proszę nie mów mi, że to nie był pierwszy raz... - skrzywiłam się nie mogąc nic z siebie wydusić, a Justin szybko się podniósł wyrywając rękę z mojego uścisku i ruszył w stronę drzwi - zabije skurwysyna. 
- Justin! - podniosłam się równie szybko co on ignorując ból i od razu tego pożałowałam bo w głowie zaczęło mi się kręcić, a gdyby nie szafka nocna to runęłabym na ziemię jak długa. 
- Alex - złapałam się za głowę przymykając oczy, a po chwili poczułam dłonie Justina obijające się wokół mojego ciała - Mam cię. Spokojnie. 
Podniosłam głowę czując jak łzy bólu napływają mi do oczu i spojrzałam na zatroskanego szatyna, który powoli pomógł mi usiąść na łóżku. 
- Proszę, nie rób nic głupiego. Nie warto - widziałam jak chłopak cały się spina, ale westchnął ulegając mojemu błagalnemu i pewnie żałosnemu wyrazu twarzy.
- Na razie - przymknęłam oczy czując ulgę jednak po chwili szybko je otworzyłam i przełykając ślinę wzięłam głębszy wdech. 
- Gdzie... gdzie on jest? - przeniosłam swój wzrok na Justina, a ten oblizał wargi i wziął głębszy wdech nosem mocniej obejmując mnie ramieniem. 
- Uciekł. Jak tylko zobaczył, że leżysz na ziemi nieprzytomna... po prostu uciekł. Jak jakiś tchórz. Ja go normalnie.. 
- Justin, już koniec. Już po wszystkim - poklepałam go po nodze i westchnęłam przygryzając dolną wargę, ale szybko tego pożałowałam bo syknęłam z bólu. 
- Wszystko w porządku? - szatyn zaczął dokładnie mi się przyglądać, nie żeby nie robił tego wcześniej, a ja pokiwałam głową i dotknęłam dłonią napuchniętej wargi, która była lekko rozcięta.
Cudownie. 
- Dobra zbieramy się - Justin odsunął się ode mnie i wstał z mojego łóżka, a ja uniosłam brwi uważnie mu się przyglądając. 
- 'Zbieramy'? - jak gdyby nigdy nic wziął z ziemi moją torebkę i trzymając ją w ręce odwrócił się w moją stronę. 
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci tutaj zostać. Jedziemy do mnie - otworzyłam buzię chcąc zaprotestować, ale chłopak pokręcił głową unosząc w górę jedną rękę - To nie było pytanie.
Pokręciłam głową wywracając oczami i podniosłam się powoli z łóżka, a szafka po raz kolejny pomogła mi uniknąć upadku. 
- A ty gdzie? - Justin szybko do mnie doskoczył i złapał mnie za prawą rękę, ale gdy chciał mnie posadzić na łóżku stałam dalej jak słup. 
- Nie mogę przecież pojechać do ciebie tak wyglądając - powiedziałam to takim tonem jakby to było oczywiste i wyswobadzając rękę z jego dłoni ruszyłam powoli w stronę łazienki.
Jednak Justin szybko do mnie dołączył i ponownie złapał mnie za rękę pomagając mi iść jakbym była poważnie chora, albo jakbym właśnie brała udział w jakimś wypadku, a to przecież nie było nic poważnego. 
Starałam się iść prosto ignorując zawroty głowy i wzięłam głęboki wdech powtarzając sobie w myślach, że to nic takiego, że przecież czasami ojciec potrafił pobić mnie bardziej, a dawałam sobie radę. 
Tym razem nie będzie inaczej. 
- Dziękuję - weszliśmy do łazienki, a ja spojrzałam na Justina, który delikatnie poprowadził mnie do umywalki i skinął głową lekko się uśmiechając. 
- Nie ma za co - puścił mnie, a ja oparłam się umywalkę biorąc głęboki wdech i spojrzałam na jego twarz.
- Nie, naprawdę Justin. Dziękuję. 
- Dla ciebie wszystko - poczułam jak pod wpływem jego spojrzenia moje policzki robią się czerwone, więc uciekłam wzrokiem na lewo i od razu tego pożałowałam bo zobaczyłam swoje obicie w lustrze. 
- O matko... Wyglądałam okropnie! - jęknęłam przysuwając się bliżej lustra i skrzywiłam się widząc ranę na moim czole, wielkie limo pod okiem, a także rozciętą napuchniętą wargę.
- Nie prawda - spojrzałam lekko w prawo trafiając na lustrzane odbicie Justina i posłałam mu spojrzenie typu 'czy ty sobie ze mnie żartujesz?', a on wzruszył ramionami - Ty zawsze wyglądasz pięknie. 
- Kłamca - już chciał zaprotestować, ale pokręciłam twardo głową i widziałam jak zrezygnowany siada na białej szafce po mojej prawej stronie - Czy teraz będzie tak, że nie opuścisz mnie na krok? 
- A no - uśmiechnął się uroczo, a ja wywróciłam oczami i spoglądając ponownie na lustro związałam sobie włosy, które były w totalnym nieładzie.
Z jednej strony podobało mi się to, że Justin przyjechał tutaj i tak troskliwie się mną zajmuję, ale z drugiej strony nie chciałam, żeby był przy mnie z litości. 
Bo to nie oto mi chodziło. 
Przemyłam twarz zimną wodą, a następnie bardzo delikatnie otarłam ją ręcznikiem, bo oczywiście ból towarzyszył mi przy każdej wykonywanej czynności, więc starałam się to robić jak najdelikatniej mogłam. 
Czułam na sobie wzrok Justina przez który lekko się peszyłam ale mimo to nie przestawałam tylko nałożyłam na twarz podkład maskujący i modliłam się, żeby zakrył to co zakryć powinien. 
Grubszą warstwę nałożyłam pod prawym okiem, przy prawej stronie wargi i oczywiście na czole wokoło rany, a następnie w ruch poszedł puder. 
Moja twarz, która była strasznie blada nabrała kolorów, a fioletowe sińce pod oczami i limo wielkości pięści zniknęło. Cóż może nie do końca, ale przynajmniej nie było go aż tak bardzo widać. Naczesałam grzywkę na czoło tak, żeby zasłoniła rozcięcie, które Justin sprawie opatrzył dwoma białymi paskami do zamykania ran i byłam pewna, że znalazł naszą apteczkę, bo one właśnie w niej leżały. 
Nie miałam pojęcia co zrobić z opuchniętą wargą na której widniało delikatne rozcięcie, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że nie mogę nic zrobić, bo przecież grzywką jej nie zasłonię. 
- Dobra już jest lepiej - westchnęłam, a Justin zeskoczył z szafki i łapiąc moją kosmetyczkę, a także mnie za rękę wyprowadził mnie z łazienki. 
- To możemy jechać

~*~

- Oni są cudowni - szepnęłam spoglądając na dwa małe szkraby, które właśnie spały porozkładane na wielkim łóżku i uśmiechnęłam się, bo Jaxon mocniej wtulił się w mój prawy lewy bok, a gdy pogłaskałam go po jego blond włosach jego usta lekko się uchyliły. 
- Tak, wiem - spojrzałam na Justina, który delikatnie gładził Jazzy po plecach, a dziewczynka westchnęła przez sen, śpiąc na jego brzuchu i przeniosłam wzrok na pozostałe dwie osoby, które również spały, ale już nie wyglądały tak uroczo. 
Wymalowany farbkami Chaz spał tak blisko brzegu łóżka, że gdyby przekręcił się w prawo to spadłby na ziemię, a Ryan, którego twarz również zdobiły malunki rodzeństwa Justina, spał już od dobrej godziny z głową na moich piszczelach przez co nie mogłam się ruszyć. Jednak nie przeszkadzało mi to tak bardzo bo dzięki tej całej piątce zapomniałam o wszystkim co wydarzyło się trzy godziny temu i bawiłam się razem z nimi jak małe dziecko. To oczywiste, że wszystko wciąż mnie bolało, ale wzięłam środki przeciwbólowe i mogłam bawić się z rodzeństwem Justina przez jakiś czas dopóki ból nie wrócił. Drzwi do pokoju gościnnego, w którym na dzisiejszą noc ulokował mnie Justin otworzyły się powoli, a po chwili zobaczyłam głowę Jeremiego.
- Przyszedłem po dzieciaki - wszedł do środka i uśmiechnął się szeroko widząc swoje dzieci śpiące w najlepsze, a gdy po ciuchu zbliżył się do łóżka skrzyżował ręce na torsie kręcąc lekko głową - Jak wam się to udało?
- Padły jak muchy - uśmiechnęłam się na słowa Justina oblizując usta, a Jeremy przeniósł wzrok ze swoich dzieci na Chaza i Ryana, bo ten drugi owinął ręce wokół moich kostek lekko je ściskając jakby były poduszką.
- Właśnie widzę. A ci dwaj to gorzej niż dzieci - musiałam powstrzymać śmiech, bo tata Justina pokręcił z politowaniem głową, a gdy moje ciało lekko zadrżało Jaxon mruknął coś przez sen i zacisnął swoją małą rączkę na materiale mojego swetra.
- Jazzy i Jaxo dali im w kość - Jeremy pokiwał głową i ruszył w stronę Justina przecierając twarz. 
- Wezmę Jazmyn, a ty weź Jaxona - szatyn skinął głową, a Jeremy pochylił się nad swoją córeczką i  jedną rękę umieścił pod jej zgiętymi kolanami, a drugą pod plecami - Ci, śpij dalej.
Jazzy przebudziła się na chwilę, gdy mężczyzna podniósł jej rozluźnione ciałko chcąc wziąć ją na ręce i zanieść do spania, ale dosłownie dwie sekundy później znowu zapadła w sen. 
Justin wstał z łóżka unosząc ręce do góry i rozciągnął się ziewając, a Jeremy skierował się w stronę wyjścia podczas gdy jego syn obchodził łóżko by zabrać blondynka śpiącego koło mnie. 
Gdyby to ode mnie zależało to pozwoliłabym Jaxonowi tutaj spać bo wyglądał tak słodko i niewinnie, że nie miałabym serca go budzić, ale wiedziałam, że na jego własnym łóżku będzie mu wygodniej. Justin podszedł do mnie lekko zaspany i uśmiechając się delikatnie wziął swojego braciszka na ręce, ale gdy go zabrał ja wciąż nie mogłam się ruszyć, bo Ryan ściskał moje nogi. 
Westchnęłam gdy Justin opuścił pokój i odchyliłam głowę do tyłu, bo znowu poczułam rosnący ból, który niestety przypominał mi, że mam ojca zupełnie niepanującego nad swoim gniewem.
Cóż z drugiej strony może to była moja wina, bo przecież to przeze mnie był w wiadomościach i to przeze mnie prasa zaczęła się interesować całą naszą rodziną. 
- Dobra maluchy odniesione, teraz pora na tych idiotów - otworzyłam oczy, które same się przymknęły i zobaczyłam jak Justin wchodzi do pokoju z uśmiechem zacierając ręce. 
Znałam go dosyć dobrze i wiedziałam, że coś planuje. 
Uśmiechnął się unosząc jedną brew i stanął nad Chazem lekko się nad nim pochylając. 
Pokręciłam głową chichocząc, a Justin spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem i puścił mi oczko. 
- Chowaj alkohol! Rodzice przyjechali! - Chaz podskoczył wystraszony na łóżku szybko przekręcając się na bok i upadł z hukiem na ziemię, gdzie chwilę wcześniej stał śmiejący się Justin. 
- Co do... - Ryan podniósł głowę rozglądając się dookoła zaspanym wzrokiem, a Chaz leżał na podłodze i jęczał mówiąc jak to Justin ma przechlapane, bo rozpoczął wojnę. 
Nie mogłam powstrzymać śmiechu zwłaszcza jak zobaczyłam minę Butlera, gdy zdał sobie sprawę, że obejmuje moje nogi i chociaż strasznie mnie bolała głowa to było przekomiczne. 
Justin stał nad Chazem i śmiał się tak samo jak ja, a gdy poszkodowany wreszcie podniósł się z podłogi ruszył w stronę drzwi mrucząc przekleństwa pod nosem, a także trzymając się za tyłek.
Justin usiadł na brzegu łóżka, a do naszych śmiechów dołączył też śmiech Ryana, więc obydwoje na niego spojrzeliśmy, a ten przyłożył pięść do ust.
- Widzieliście twarz tego barana? - spojrzeliśmy na siebie z Justinem i równocześnie wybuchnęliśmy śmiechem pokładając się na łóżku, bo Ryan wcale nie wyglądał lepiej. 
Spojrzałam na Butlera, a ten skakał wzrokiem to na mnie to na Justina i chyba nie miał najmniejszego pojęcia z czego się tak śmiejemy, bo jego twarz miała wyraz zdezorientowania. 
- Jesteście dziwni - chłopak machnął ręką i wstał z łóżka idąc w stronę drzwi, a gdy ja z szatynem nie przestawaliśmy się śmiać odwrócił głowę w naszą stronę zanim opuścił pokój.
- Muszę podziękować Jazzy i Jaxonowi - zaczęłam oddychać wolniej starając się uspokoić, a Justin położył się na placach i trzymał dłonie na brzuchu wciąż się śmiejąc.
- O matko, dawno się tak nie uśmiałem - przytaknęłam mu mimo, że tego nie widział i oblizałam usta rozglądając się po pokoju, a Justin odchylił głowę do tyłu aby na mnie spojrzeć - Jesteś śpiąca? 
Spojrzałam na Justina i pokręciłam głową wyłamując palce, bo ani trochę nie chciało mi się spać.
- Pokażę ci coś co zawsze poprawia mi humor jak mam doła - szatyn podniósł się z wygodnego łóżka i wyszedł z pokoju, a ja uniosłam jedną brew spoglądając na korytarz gdzie przed chwilą zniknął skręcając w prawo.
Nie miałam pojęcia o co mu chodziło, ale nawet nie miałam szansy o tym pomyśleć, bo zobaczyłam go wchodzącego ponownie do pokoju z białym MacBookiem pod pachą.
Podszedł do łóżka wskakując na nie i położył się koło mnie otwierając laptopa, a następnie położył go sobie na brzuchu włączając.
Obserwowałam jego ruchy nie odzywając się ani słowem, a gdy wszedł na swoje konto na Twitterze uśmiechnął się szeroko. 
- Twitter poprawia ci humor? - uniosłam jedną brew, a chłopak odwrócił głowę w moją stronę i pokręcił głową uśmiechając się. 
- Nie. Nie Twitter. Moje Beliebers. 

~*~

Ziewnęłam głośno wsuwając na siebie granatowe szorty i usiadłam na ławce zakładając na nią prawą nogę, aby zawiązać buta, ale czułam jak czyjś wzrok wypalał dziurę w mojej głowie, więc wywróciłam oczami, bo doskonale wiedziałam kto mi się przygląda. 
- Co? - podniosłam wzrok, a zmieszana blondynka szybko odwróciła głowę w bok zatrzaskując ciemnozieloną szafkę. 
- Nic, tylko... wyglądasz jakbyś nie zmrużyła oka - westchnęłam zsuwając nogę na ziemię i podniosłam się związując włosy w kitkę. 
- Cóż, bo nie zmrużyłam - odwróciłam się przodem do szafki, tak żeby dziewczyna nie widziała mojej twarzy i przejrzałam się w lusterku czy nie widać mojej śliwy pod okiem, a także czy grzywka zasłania rozcięcie na czole.
- Jakiś konkretny powód czy... - oblizałam usta słysząc jak stara się okazywać obojętność, ale byłam świadoma tego, że zżera ją ciekawość odkąd zobaczyła mnie na pierwszej lekcji z rozciętą wargą, bo nie przestaje mnie wypytywać. 
- Nie ma konkretnego powodu. Po prostu nie mogłam zasnąć - naniosłam pod oko trochę pudru i gdy wszystko co powinno być zakryte było, zatrzasnęłam szafkę odwracając się w stronę Jess. 
- Powinnyśmy już iść. Zaraz nam się dostanie - westchnęłam widząc jej wyczekujący wzrok i ruszyłam w stronę wyjścia z szatni, a moja przyjaciółka po chwili do mnie dołączyła. 
Nie musiała wiedzieć, że tata mnie pobił, a później Justin zabrał mnie do siebie i praktycznie przegadaliśmy całą noc. Pokazywał mi wpisy od swoich fanów, które faktycznie poprawiły mi humor i opowiedział mi o nich masę historii, przez które nie mogłam przestać się śmiać. Nie musiała też wiedzieć o tym, że usnęliśmy razem praktycznie wtuleni w siebie, a gdy rano wstałam już go nie było i do szkoły odwiózł mnie Ryan, bo Justin go o to poprosił. 
Nie, nie musiała o tym wiedzieć.
- Mogę iść do domu? - jęknęłam, a dziewczyna pchnęła mnie lekko do przodu.
- Wiesz, że nie możesz. 
Nie często bywałam na lekcjach w-fu, ba praktycznie wcale mnie tutaj nie było przez co nawet raz wylądowałam na dywaniku dyrektora. Pogadał z dziesięć minut i kazał mi chodzić na wf bo inaczej mogę pożegnać się z wakacjami. To nie to, że nie lubię wychowania fizycznego. Uwielbiam sport nawet jeśli byłam niezdarą, ale niestety nie trawiłam nauczyciela i wierzcie mi to uczucie było odwzajemnione.
Wyszłyśmy w milczeniu na boisko pokryte zielenią na której rozgrzewali się uczniowie, ponieważ dzisiaj pogoda dopisywała i świeciło słońce pan Olson doszedł do wniosku, że trochę ruchu na świeżym powietrzy nam nie zaszkodzi. 
Nauczyciel stał przy trybunach, a reszta dziewczyn z naszej klasy i z innych, które w tym czasie miały wychowanie fizyczne biegała na bieżni otaczającej boisko na którym grali chłopacy. Na przeciwko pana Olsona stał ktoś jeszcze, ale nie widziałam twarzy, bo ta osoba stała do nas tyłem jednak cała płeć żeńska przebywająca w tej chwili na zewnątrz nie spuszczała z nich wzroku. Nawet pani Hill nie skupiała uwagi na swojej grupie tylko stała tak i bezceremonialnie się gapiła. Jedyne co mogłam stwierdzić patrząc na tył nieznajomego to, to że miał ciemne, krótkie włosy, był młody i miał niesamowite ciało. 
- Widzisz to co ja? - otworzyłam szerzej oczy gdy chłopak stanął koło naszego trenera i mogłam zobaczyć go w całej okazałości, a gdy zbliżałyśmy się do nich coraz dokładniej widziałam jego twarz, która sprawiła, że moje nogi zmiękły. 
- Uszczypnij mnie - otworzyłam szerzej usta na widok tego gorącego kolesia, a moje nogi dosłownie same mnie tam prowadziły, jednak moje serce od razu zaczęło go porównywać do Justina.

Justin ma ładniejsze oczy.
Justin ma ładniejsze włosy. 
Justin jest bardziej seksowny.
Justin pewnie jest milszy.
Justin pewnie jest zabawniejszy. 

- O proszę kogo moje oczy widzą! - otrząsnęłam się niechętnie odrywając wzrok od chłopaka, któremu w tym momencie moje serce dodało twarz Justina i przeniosłam go na siwiejącego już pana Olsona, który przyglądał mi się z cwanym uśmiechem - Panna Collins w końcu raczyła do nas dołączyć!
Skrzywiłam się wywracają oczami, a nauczyciel oparł dłonie na biodrach wciąż lustrując mnie wzrokiem i mogłabym się założyć, że już układał w głowie plan tortur czekając aż pojawię się na jego lekcji. 
- Dzień dobry, panie Olson. Stęsknił się pan za mną? - stanęłam przed nim wymuszając słodki uśmiech, a Jess szturchnęła mnie łokciem w bok na co syknęłam i gdy spojrzałam na nią ta posłała mi karcące spojrzenie. 
- Oczywiście! - jego szeroki uśmiech przypominał mi te filmy akcji gdzie zły charakter nie może przestać triumfować nad tym dobrym wiedząc, że ma go w garści - Tak bardzo, że zostaniesz dzisiaj po lekcji. 
Tylko wiecie co? Z reguły jest tak, że to zawsze ten dobry wygrywa. 
Uśmiechnęłam się szykując w głowie ripostę i uniosłam jedną brew wzdychając. 
- Jeśli chciał pan spędzić ze mną więcej czasu wystarczyło powiedzieć - widziałam jak uśmiech nauczyciela znika pozostawiając czerwoną ze złości twarz, a Jess ledwo powstrzymywała śmiech, więc pozwoliłam sobie zerknąć na chłopaka stojącego koło pana Olsona i zauważyłam, że on również się uśmiecha jednak szybko schylił głowę starając się to ukryć.
- Na początek 20 kółek na bieżni! - przeniosłam wzrok z powrotem na nauczyciela i skinęłam głową z triumfalnym uśmiechem widząc, że podniosłam mu trochę ciśnienie o co od początku mi chodziło, bo parę tygodni, gdy zostawił mnie po lekcjach na sali gimnastycznej dał mi taki wycisk, że przez dwa tygodnie miałam zakwasy.
- Jak pan sobie życzy - schyliłam się lekko robiąc parę kroków w tył, a następnie zaczęłam robić kółka słysząc z daleka jak nauczyciel każde Jess brać się do roboty.
Gdy moja przyjaciółka dołączyła do mnie po paru okrążeniach i skarciła mnie za to, że nie umiem trzymać języka za zębami powiedziała mi wszystko czego dowiedziała się od Brittany największej plotkary w szkole na temat tego chłopaka. 
W ciągu kilku minut dowiedziała się o nim niemal wszystkiego. 
- Ma na imię Oliver Davis, jest praktykantem, ma 22 lata, jest jedynakiem i przeprowadził się tutaj 4 lata temu z Texasu. Mieszka sam i nie ma dziewczyny. 
- Skąd ona to wszystko wie? - blondynka wzruszyła ramionami, a ja zatrzymałam się na chwile, żeby odpocząć i spojrzałam na chłopaka, który rozmawiał z trenerem. 
Musiałam przyznać, że jest na czym oko zawiesić. 

Nie sięga Justinowi do pięt.

- Uwaga! - nawet nie udało mi się spojrzeć skąd dobiegał ten krzyk i kim była osoba, która krzyczała, bo poczułam jak coś uderza z dużą siłą w moją głowę i oszołomiona zachwiałam się lekko robiąc parę kroków w tył, a gdy poczułam coś twardego za sobą oparłam się o to plecami.
Usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię i przymknęłam oczy podczas gdy moją głowę wypełniał odgłos uderzenia pomieszany z bólem. 
I możecie powiedzieć mi dlaczego ja muszę mieć takiego pecha?
Złapałam się za bolącą głowę i osunęłam na ziemię, bo nieprzyjemne wspomnienia z wczoraj, które tak bardzo starałam się wyprzeć wróciły bombardując mnie ze zdwojoną siłą.
- Alex - otworzyłam powoli oczy słysząc spanikowany głos Jess i jęknęłam krzywiąc się z bólu, a gdy starałam się podnieść dziewczyna mi w tym pomogła - Alex, wszystko w porządku? 
Podniosłam na nią swój wzrok i oblizałam wargi, a kątem oka dostrzegłam, że prawie wszyscy biegną w moją stronę, więc wzięłam głębszy wdech chcąc zapaść się pod ziemię.
Zrobiłam z siebie widowisko i zapewne pośmiewisko co ani trochę nie poprawiało mojego samopoczucia, wręcz przeciwnie czułam się jeszcze gorzej.  
- Przepraszam to moja wina. Wszystko w porządku? - zobaczyłam Deana, który wyglądał na naprawdę przejętego i skruszonego, a następnie szybko machnęłam ręką dając mu znać, ze nic mi nie jest. 
- Tak - oparłam się o murek, który odgradzał trybuny od boiska i wzięłam głębszy wdech przymykając oczy, a w tym momencie moim priorytetem było wzięcie tabletki przeciwbólowej.
- Odsuńcie się! - zobaczyłam jak przez tłum przepycha się pan Olson i staje przede mną, a zaraz za nim pojawił się ten praktykant przez co moje policzki zrobiły się czerwone - Wracajcie do swoich zajęć! Teraz!
Trener warknął na wszystkich za co byłam mu wdzięczna bo nie potrzebowałam gapiów szczególnie, że zbłaźniłam się przed prawie trzema klasami.
- Wszystko w porządku? - chciałam powiedzieć, że jeszcze raz ktoś mnie o to zapyta to z nim nie będzie w porządku, ale że było to pytanie zadane przez pana Olsona pokiwałam tylko głową przełykając ślinę i spojrzałam na Deana, który wciąż stał tutaj koło Jess. 
- Evans, Renner wracajcie do zajęć. Więcej razy nie powtórzę - wspomniana dwójka, niechętnie i z oporami, wróciła do swoich zajęć, a ja wypuściłam powietrze z ust czując zawroty głowy. 
- Dlatego własnie nie lubię wychowania fizycznego - burknęłam cicho pod nosem, ale chyba nie było tak cicho jak mi się wydawało, bo praktykant się zaśmiał, więc podniosłam wzrok uśmiechając się i zobaczyłam jak trener z uśmiechem kręci głowa. 
- Cóż może to wychowanie fizyczne nie lubi ciebie? - wzruszyłam ramionami, a twarz trenera nie była tak surowa jak wcześniej. 
Może w końcu przełamaliśmy lody i da mi spokój? 
- Oliver upewnij się, że panna Collins bezpiecznie dotrze do gabinetu pielęgniarki - wyprostowałam się jak struna spoglądając na cicho które stanęło obok mnie i stwierdziłam, że to będzie jeszcze bardziej upokarzające niż samo dostanie piłką. 
- Ale po co od razu pielęgniarka? Ja mogę dalej ćwiczyć - odepchnęłam się od ściany i chciałam ruszyć do przodu na potwierdzenie swoich słów, ale zachwiałam się, a ciepłe dłonie należące do bruneta oplotły mnie w tali pomagając mi ustać w pionie. 
W tym momencie przypomniał mi się dotyk Justina. Każdy kontakt jego ciała z moją wyczuloną na niego skórą.
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a w brzuchu zaczęły się rewolucje i poczułam jak moje poliki robią się ciepłe. Cholera one prawie mnie paliły. To było takie upokarzające. 
- Tak własnie widzę - starszy mężczyzna skinął na praktykanta, a gdy ja na niego spojrzałam posłał mi delikatny, ale powalający uśmiech i bardzo ostrożnie skłonił mnie do ruszenia naprzód. 
Odwróciłam głowę do tyłu spoglądając na nauczyciela, który tłumaczył coś dziewczynom z mojej klasy i gdy byłam pewna, że nie widzi stanęłam w miejscu. 
- Poradzę sobie - odsunęłam się od niego ignorując ból a także zawroty głowy i biorąc głęboki wdech ruszyłam przed siebie chcąc stąd jak najszybciej uciec.
Nie chciałam upokorzyć się jeszcze bardziej, a biorąc pod uwagę to, że pech nie odstępuje mnie na krok, było to bardzo możliwe. 
- Jesteś twarda - spojrzałam na niego, a gdy zdałam sobie sprawę, że to komplement moja twarz kolorem musiała przypominać pomidora, więc zaśmiałam się nerwowo i zaczęłam wyłamywać palce. 
- Chyba raczej moja głowa jest - podeszłam do podwójnego wejścia do szkoły i wyciągnęłam rękę chcąc złapać za klamkę, ale chłopak mnie wyprzedził otwierając je szeroko. 
Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się przytrzymując ciemno zielone drzwi i zaczął taksować mnie wzrokiem, więc odpowiedziałam mu delikatnym uśmiechem spoglądając w jego prawie czarne oczy. 
- I do tego zabawna - przełknęłam ślinę nie przestając się uśmiechać i z twarzą koloru raka weszłam do szkoły zawstydzona, bo ten koleś ewidentnie ze mną flirtował chociaż nie powinien.
Ale nie powiem podobało mi się to.
- Dziękuje - szepnęłam i stanęłam koło drzwi do szatni rozglądając się nerwowo po korytarzu, a moje palce znowu cierpiały bo trochę się denerwowałam więc je wyłamywałam - Um... czy naprawdę muszę iść do pielęgniarki? - skrzywiłam się na samą myśl o odwiedzeniu tej wrednej kobiety, która nie miała najmniejszego pojęcia o medycynie i spojrzałam na bruneta, który przystanął obserwując mnie uważnie - Może od razu pójdę do domu? Doskonale wiem co ona powie. Każdego wysyła do domu. 
Praktykant skrzyżował ramiona na torsie i chyba zupełnie nieświadomie napiął imponujące mięśnie, a ja na sam widok jego pokaźnych bicepsów przełknęłam ślinę zamykając usta, które lekko się otworzyły. 
Jestem nastolatką to normalne, że tak reaguje na takich przystojniaków i do tego starszych przystojniaków, którzy mają powalający uśmiech. 
Jednak szybko odwróciłam wzrok przenosząc go na ścianę i zacisnęłam szczękę biorąc głębszy wdech nosem. 
- A co jeśli pan Olson się dowie? - przełknęłam ślinę i ponownie spojrzałam na praktykanta. 
- Jestem pewna, że pan coś wymyśli - uniosłam brwi w górę lekko się uśmiechając i złapałam za koniec materiału białej koszulki obwijając go na palcu wskazującym. 
- Oliver - chłopak wyciągnął prawą rękę w moją stronę, a ja obserwowałam ją przez chwilę i w końcu wyciągnęłam swoją. 
- Alex - uścisnęłam jego rękę, a on wyprostował się wzdychając i schował ręce do kieszeni szortów kręcąc lekko głową. 
- Dobra, Alex. Tylko obiecaj mi, że będziesz na siebie uważała - pokiwałam głowa i dziękując mu weszłam szybko do szatni. 
Przebrałam się zakładając na siebie ciemne jeansy i czarny T-shirt należący do Justina, bo jak się dzisiaj rano okazało szatyn spakował mi tylko pierwsze lepsze spodnie zapominając o bluzce, a nie mogłam iść do szkoły w tym co spałam. 
Rozpuściłam włosy i poprawiłam makijaż, tak żeby siniak wciąż pozostał niewidoczny, a gdy założyłam buty spakowałam swoje rzeczy opuszczając szatnie. 

~*~

Siedziałam na łóżku mrużąc oczy bo Justin uparcie się we mnie wpatrywał szukając jakiś oznak kłamstwa, ale bezskutecznie bo wcale nie kłamałam. 
Wywróciłam oczami opadając na łóżko i westchnęłam bo ten chłopak był naprawdę uparty przez co trochę wkurzający. 
- Ile razy mam ci powtarzać, że on zrobił to niechcący? - tym razem to chłopak wywrócił oczami i pokręcił głową. 
- Niechcący to można dzieci zrobić - parsknęłam śmiechem i podniosłam się na łokciach, a gdy zobaczyłam, że Justin stara się zachować powagę usiadłam po turecku kapitulując.
- Jejku, uderzył mnie niechcący piłką i mnie za to przepraszał. To nic wielkiego - wzruszyłam ramionami i oblizałam wargi czekając aż chłopak coś powie, bo odkąd przyjechał po mnie do szkoły, gdzie zobaczył jak rozmawiam z Deanem, który przepraszał mnie za to uderzenie piłką był nieznośny. 
Cały czas mówił, że 'pewnie Evans zrobił to specjalnie' i że 'on nigdy nie przeprasza'. 
Później uparł się, żebyśmy pojechali do niego, bo nie chce, żeby mój tata znowu mi coś zrobił, jednak gdy mu powiedziałam, że dzisiaj przyjeżdża moja mama niechętnie ale zgodził się odwieźć mnie do domu pod jednym warunkiem. Chciał zostać ze mną i nie ważne jak bardzo chciało mi się skakać z radości gdy to usłyszałam wiedziałam, że ma pewnie masę spraw do załatwienie a zamiast tego będzie się bawił w niańkę. 
- Dobra, niech będzie - westchnął pocierając czoło, a ja usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię i moje oczy momentalnie szeroko się otworzyły.
- Zoey! - zeskoczyłam z łóżka otwierając szybko drzwi i zbiegłam schodami na dół, gdzie zobaczyłam moją małą siostrzyczkę. 
- Alex! - wzięłam ją na ręce i dosłownie zaczęłam się z nią kręcić dookoła, nie mogąc przestać się śmiać, bo tak bardzo za nią tęskniłam. 
- Tak się cieszę, że wróciłyście - ścisnęłam ją mocnej, a po chwili odstawiłam na ziemię i zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu mamy, której nigdzie nie widziałam - Zoe, gdzie jest mama? 
Jednak nie usłyszałam odpowiedzi, więc spojrzałam na siostrzyczkę, a ona stała nieruchomo wpatrując się szeroko otwartymi oczami w coś na schodach i gdy powiodłam tam wzrokiem zobaczyłam Justina. 
Justin zszedł na dół, a Zoe spojrzała na mnie i zamrugała oczami. 
- On jest prawdziwy? - zaśmiałam się i pokiwałam głową, a buzia Zoe się otworzyła. 
- Cześć - Justin uśmiechnął się do niej uroczo na co ona odpowiedziała, a ja postanowiłam wyjść na dwór i poszukać mamy, ale gdy tylko obróciłam głowę w stronę drzwi uśmiechnęłam się szeroko widząc ją stojącą w korytarzu. 
- Mamo... jesteś - szepnęłam ciesząc się, że w końcu jest w domu i ruszyłam w jej stronę, a gdy ona skinęła głową w dół przystanęłam. 
 - My jesteśmy - zjechałam wzrokiem na jej brzuch, który był dosyć duży i otworzyłam szeroko usta, a moje oczy przypominały piłeczki do golfa. 
- Jesteś w ciąży?

______________________________________________________

Wiem, że jestem wam winna ogromne przeprosiny. 
Nie miałam pojęcia, że ktoś w ogóle czeka na nowy rozdział, a tutaj taka miła niespodzianka. 
Przeczytałam wasze komentarze i są cudowne. 
Dziękuję wam z całego serducha. 
Uwielbiam was. 
Czekam na wasze opinie, zastrzeżenia, sugestię i ogólnie na wasze zdanie :)
Tyle wyświetleń i tyle komentarzy to jest szalone :)
♥♥♥
DZIĘKUJĘ!
(wybaczcie mi błędy ale dodaje rozdział na szybko)