wtorek, 7 maja 2013

3. Wonderful

Siedziałam nieruchomo z zaciśniętą szczęką i starałam się oddychać spokojnie, żeby jakoś powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Biły się we mnie sprzeczne emocję z jednej strony był ból, gniew, smutek a nawet nienawiść, ale z drugiej strony czułam podekscytowanie, radość, nadzieję i te durne motyle w brzuchu. Może zabrzmi to dziwnie, ale poczułam się w tej chwili jakbyśmy byli sami w tym pomieszczeniu i czas przestał płynąć sprawiając, że ta sytuacja była jeszcze bardziej nierealna.

Cholera! Jestem nienormalną idiotką.

Stał tam koło mojej mamy oparty o ścianę z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej i spoglądał na mnie szeroko otwartymi oczami, nad którymi były uniesione w zdziwieniu czarne krzaczaste brwi, a jego pełne usta w kształcie serce były lekko rozchylone.

Na pewno jest w szoku.

Miał na sobie granatowy T-shirt z dekoltem wyciętym w serek na nim czarną skórzaną kurtkę z rękawami podwiniętymi do łokci i ciemne jeansowe spodnie, które były lekko opuszczone tak, że krok miał kawałek nad kolanami.

Wyglądał dobrze. Ba! Wyglądał nieziemsko. 

Przełknęłam ślinę wciąż nie mogąc się ruszyć, nie mogąc oderwać wzroku od jego przeszywających mnie jasnobrązowych oczu, które jak zwykle do reszty mnie pochłaniały i sprawiały, że zatapiałam się w nich bez opamiętania jak w brązowym oceanie Usłyszałam ciche chrząknięcie, które sprawiło, że wróciłam do pomieszczenia pełnego dzieci, pielęgniarek i paru innych osób, a od razu dostrzegłam ich pełne pytań spojrzenia.
- Alex - usłyszałam szept dochodzący z mojej lewej strony, więc szybko oderwałam wzrok od otaczających mnie ludzi i przeniosłam go na swoją siostrę, która uważnie mi się przyglądała ze ściągniętymi brwiami. - Śpiewaj.

Śpiewaj, racja. 

Wzięłam głębszy wdech co trochę mi pomogło bo złamane serce, które nadal jeszcze nie było do końca wyleczone i ból zostało zdominowane przez złość. Kolejny głębszy oddech i ponownie mogłam spojrzeć na niego bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy z trudem blokując te wszystkie uczucia którymi go kiedyś darzyłam chcąc się skupić na złości.
Zaczęłam ponownie uderzać w struny grając przerwaną wcześniej melodię i nie miałam innego wyjścia jak tylko dokończyć piosenkę i zmyć się z tej świetlicy jak najszybciej. Jego twarz już nie wyrażała takiego zdziwienia jak na początku, a jego nonszalancka postawa sprawiała wrażenie, że mój widok wcale go nie ruszył chociaż po jego wcześniejszym wyrazie twarzy wiedziałam, że było zupełnie inaczej

Don't look at me that way I see it in your eyes
Don't worry about me I've been fine
I'm not gonna lie I've been a mess
Since you've left
And every time I see you it gets more and more intense


Wyśpiewałam te słowa wsadzając w nie tyle jadu ile tylko mogłam jednocześnie patrząc mu prosto w oczy, a on wyprostował się przełykając ślinę przez co jego jabłko Adama powędrowało na chwile w górę, aby po chwili z powrotem opaść. Jak to mówią najlepszą obroną jest atak. Widziałam jak zaciska szczękę wsadzając ręce do przednich kieszeni swoich jeansów tak że jego kciuki pozostawały na wierzchu i spuszcza wzrok na podłogę przez co poczułam się paskudnie.

Pięknie, Alex. Patrz co zrobiłaś.

Pokręciłam głową starając się uciszyć swoje sumienie i oderwałam od niego swój wzrok skupiając go na siedzących dzieciach, którym od razu posłałam uśmiech, żeby pokazać, że wszystko jest w porządku.
Śpiewając starałam się uśmiechać i tryskać energią dzięki czemu dzieci dobrze się bawiły, a mi łatwiej było ignorować jego obecność chociaż przyłapałam się na tym, że chciałam spojrzeć w jego stronę ten jeden raz... No dobra trzy razy, ale nie więcej!
 
You were the only one I wanted
You were the first one I fell for
You're the only one that I'm in need of
And I don't want to be lonely anymore


Znowu poczułam to dziwne ukłucie w sercu, a łzy zebrały się w moich oczach, ponieważ ta piosenka idealnie przedstawiała to co miało miejsce w nie tak bardzo odległej przeszłości i to jak się teraz czułam.  

Ale wybrałam piosenkę. Zabijcie mnie, teraz!

Przełknęłam ślinę zwalczając łzy i łamiącym się głosem śpiewałam dalej, ale jedyne o czym teraz marzyłam to uciec stąd prosto do Orlando na Florydzie, gdzie byli moi przyjaciele. Zaszyć się tam na jakieś pare...naście lat.

Przejeżdżając ostatni raz po strunach skończyłam śpiewać i podniosłam głowę, gdy rozległy się brawa, na dźwięk których na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Dziękuję - przejechałam po twarzach prawie wszystkich, szerokim łukiem omijając jego i spojrzałam na Zoe, która biła brawo najgłośniej wywołując u mnie jeszcze większy uśmiech.
- Jeszcze jedną - pokręciłam głową opierając łokcie na prawym boku gitary i uśmiechnęłam się delikatnie do brunetki, która siedziała na kolanach delikatnie na nich podskakując.
- Na dzisiaj starczy, Z. Możemy porobić coś innego - dziewczyna zrobiła smutną minę, przez co westchnęłam nie mogąc znieść jej proszącego wzroku i znając moją silną wolę, a raczej jej brak uległabym.
- Przykro mi Zoey, ale twoja siostra niestety musi iść - spojrzałam zdziwiona na pielęgniarkę, która pojawiła się przy moim boku, a kątem oka dostrzegłam, że chłopak wciąż cicho tam stał obserwując nas.
- Czy coś się stało? - pielęgniarka pokręciła głową z uśmiechem, a ja odetchnęłam z ulgą ze świstem wypuszczając powietrze przez usta.
- Nie, tylko czekają na nią badania i niestety trochę... - nie dokończyła mówić bo jej wypowiedz przerwał głośny dziewczęcy pisk przez który się wzdrygnęłam i o mało nie ogłuchłam, a moje oczy odruchowo się przymknęły.
- O mój Boże! To Justin Bieber! - spojrzałam w tamtą stronę prosto na niego i na jego twarzy zobaczyłam przerażenie pomieszane z zaskoczeniem, gdy podbiegło do niego małe stadko dzieci, ale szybko się opanował przywołując na twarz jeden ze swoich słodkich...Wróć! Jeden z tych urzekających uśmiechów, przez które się w nim zakochujesz, a on później łamie twoje serce tak, że przestajesz wierzyć w miłość. Posłał im właśnie t e n uśmiech.
Podniósł głowę spoglądając prosto w moje oczy przyłapując mnie na tym, że mu się przyglądam, więc szybko spuściłam wzrok i przełknęłam wielką gulę która urosła w moim gardle.
- Jak już mówiłam... Badania Zoey mogą trochę potrwać. - ponownie spojrzałam na pielęgniarkę, a ona posłała mi uśmiech na co skinęłam głową ignorując krzyki i piski podekscytowanych dzieci stojących wokoło swojego idola.
- Dobrze, w takim razie wpadniemy jutro. Dziękuję, za gitarę - Podniosłam się łapiąc instrument w prawą rękę i oddałam go pielęgniarce, która pokiwała głową mówiąc, że nie ma sprawy, a następnie zniknęła pewnie, żeby odnieść akustyka tam skąd go wzięła.
Chciałam pożegnać się ze swoją siostrą, więc obróciłam się w lewo, ale jej już tutaj nie było więc powiodłam wzrokiem w stronę piosenkarza i tam ją dostrzegłam. Czekała cierpliwie aż nadejdzie jej kolej na przytulenie chłopaka i zrobienie sobie z nim zdjęcia, a ja wzięłam głęboki wdech nie mogąc przestać na niego patrzeć. Z nerwów zaczęłam wyłamywać place, które cicho strzelały przypominając dźwięk łamanych kości ale to mnie wcale nie bolało, wręcz przeciwnie czułam się mniej spięta.
Nawet jego imię nie chciało przejść przez moje myśli, więc nie próbowałam go wypowiadać bo tak dawno nie wyszło ono z moich ust, że pewnie włączyła się jakaś blokada i zamiast jego imienia wydam z siebie dziwne dźwięki.

Wspominałam już że jestem idiotką?

Mimo, że to tak bardzo bolało, to ja wciąż nie mogłam oderwać od niego wzroku i przez chwile w mojej głowie pojawiła się myśl, że mogłabym do niego podejść, przywitać się czy coś. Ale potrząsnęłam głową odpędzając ten obraz, ponieważ tak się nie stanie i doskonale o tym wiedziałam.
- Kochanie, ja pójdę po samochód. - pokiwałam głową gdy zdałam sobie sprawę, że moja mama znalazła się koło mnie i coś do mnie mówi, więc posłałam jej uśmiech, a moja klatka piersiowa poruszała się tak szybko jak mój oddech.
Serce waliło mi z prędkością z którą nie biło już od lat, a nogi same zaczęły nieść mnie w jego stronę. Moje ciało podeszło by do niego, ale na szczęście moje złamane serce i mały rozum na to nie pozwoliły, więc stanęłam przez swoją siostrą unikając z nim jakiegokolwiek kontaktu.
- Hej, Zoe - dziewczyna odwróciła się w moją stronę, więc kucnęłam przy niej tak, żeby nasze twarze były mniej więcej na tym samym poziomie. - Muszę już iść.
- Serio? - posmutniała spoglądając swoimi brązowymi oczami w moje, a ja posłałam jej pocieszająco/przepraszający uśmiech. - Zostań jeszcze.
- Z., wiesz, że nie mogę. Wpadnę do ciebie jutro z samego rana i zostanę tak długo aż będziesz miała mnie dosyć. - dziewczynka się uśmiechnęła kiwając głową, a ja podniosłam się łapiąc ją za głowę.
- Kocham cię. - przyłożyłam swoje usta do jej czoła i zacisnęłam oczy biorąc głęboki wdech pozwalając aby jej słodki owocowy zapach wypełnił moje nozdrza.
- Ja ciebie też. - odsunęłam się od niej otwierając oczy i zabrałam dłonie z jej głowy chowając je do przednich kieszeni moich biodrówek powoli odwracając się w stronę wyjścia, ale Zoey złapała mnie za rękę zaciskając na niej swoją małą dłoń. - Puszczę cię pod jednym warunkiem.
Ściągnęłam brwi widząc jej szeroki uśmiech i zmrużyłam oczy nie wiedząc co może być tym warunkiem, ale przeczuwałam, że ten pomysł mi się nie spodoba.
- Jakim? - uniosłam jedną brew, a dziewczyna cwanie się uśmiechnęła.
- Zrobisz sobie zdjęcie z Justinem! - podniosłam wzrok spoglądając na chłopaka, a on słysząc moją siostrę również na mnie spojrzał i mogłabym przysiąc, że obydwoje mieliśmy takie same przerażone wyrazy twarzy.

Cudownie.

_____________________________________________

No i jest 3 rozdział. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Napiszcie co o nim myślicie i czy ktoś w ogóle czyta te moje wypociny xD 
Byłabym wdzięczna :)

2 komentarze:

  1. OMG w takim momęcie co będzie dalej nie mogę doczekać się następnego rozdziału aww... KOCHAM TO !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe czy zrobi to zdjęcie i jak zareaguja obydwoje czekam na NN #lofff

    OdpowiedzUsuń