Było zbyt wcześnie. Nawet nie miałam siły udawać miłej czy towarzyskiej osoby i prawdę mówiąc nie miałam ochoty na poranne rozmowy. Nie lubię wstawać przed siódmą a zwłaszcza w weekend.
Odkąd świat dowiedział się, że jestem dziewczyną Justina minął ponad tydzień a ja czułam się jakby to był co najmniej miesiąc i to dodatkowo mnie męczy. Paparazzi nie dawali mi żyć, telefon cały czas dzwonił, a o spokojnym wyjściu z domu mogłam pomarzyć jednak zawsze udawało mi się wymknąć przez ogródek pani Stewart wczesnym rankiem albo bardzo późnym wieczorem żeby pobiegać. Bieganie pomagało mi uporać się z tym co teraz działo się w moim życiu, a także uwolnić wszystkie emocje, które gdzieś tam próbowały się wydostać. Plotki, oszczerstwa, wyzwiska, a także wyśmiewanie. Nie rozumiem tego jak można poniżać kogoś za to, że w końcu jest szczęśliwy, że spełnia marzenia, czy chociażby, że stara się żyć swoim życiem i nie myślę tutaj tylko o sobie. Jeśli ja po zaledwie kilku tygodniach czuję się okropnie widząc te wszystkie podłe słowa skierowane w moją stronę to nie mogę sobie wyobrazić jak czuje się Justin, który praktycznie żyje z tym już kilka lat.
- Wyglądasz jak zombie - wywróciłam oczami, a Sam usiadł koło mnie stawiając przed sobą kubek pełen kawy, której zapach zadziałał na mnie pobudzająco, ale nie tak bardzo jakbym tego chciała.
- A to wszystko przez twoją narzeczoną - westchnęłam przełykając kolejną porcję płatków, a mój brat cicho się zaśmiał, bo doskonale wiedział jak jego przyszła żona gania mnie od kilku dni - to prawda, że panny młode przed ślubem zachowują się jak potwory.
- Słyszałam! - do pomieszczenia wbiegła Ellie, więc podniosłam głowę rzucając jej przepraszające spojrzenie, a ona szybko nalała sobie kawę do kubka i podeszła do mojego brata całując go w usta, więc lekko się skrzywiłam, bo pocałunek nie był tylko pocałunkiem.
- Jejku, wynajmijcie sobie pokój czy coś - podniosłam się z miejsca zabierając ze sobą miskę i włożyłam ją do zmywarki, a następnie również nalałam sobie trochę kawy, ale dodałam do niej mleko, bo nie bardzo przepadam za kawą jednak dzisiaj była mi ona niezbędna do w miarę normalnego funkcjonowania.
- Dobra dobra - odwróciłam się w stronę naszych gołąbków i oparłam się plecami o szafki biorąc łyk ciepłego dodającego energii napoju, a Ellie odsunęła się od mojego brata siadając koło niego na krześle - Mam nadzieję, że jesteś już gotowa za 15 minut jedziemy.
- Co? - jęknęłam krzywiąc się, a dziewczyna posłała mi szeroki uśmiech popijając kawę - Nie ma nawet szóstej!
- Tak, ale ślub jest za tydzień, więc rusz ten swój kościsty tyłek i jedziemy - wypuściłam głośno powietrze nosem, a Ellie spoglądała na mnie nieugięta z podniesionymi brwiami, podczas gdy Sam cicho się śmiał pod nosem.
- Przezabawne po prostu - pokazałam mu język i razem z kubkiem ruszyłam na górę do swojego pokoju, żeby wyszykować się w swoim porannym ślimaczym tempie.
Weszłam do przyciemnionego pomieszczenia odstawiając kubek na szafkę i westchnęłam rzucając się na łóżko, bo szybkie zerknięcie na zegarek sprawiło, że jeszcze bardziej zachciało mi się spać. Według mnie dzień powinien zaczynać się od jedenastej. O tej godzinie powinni otwierać sklepy, szkoły i wszelkie inne instytucje, bo godzina ósma czy dziewiąta to zdecydowanie za wcześnie.
Leżałam na brzuchu z twarzą w kołdrze i nie mogłam się zmusić to tego, żeby ruszyć dupę w górę, więc wsadziłam prawą rękę pod poduszkę starając się namierzyć mój telefon, bo skoro jedziemy dopiero za 15 minut, a znając Ellie to mam z 20 dodatkowych minut stwierdziłam, że jeszcze uda mi się chwilkę zdrzemnąć. Muszę tylko nastawić budzik.
Znalazłam urządzenie podświetlając ekran, a moim oczom ukazała się jedna nieodczytana wiadomość i jedno nieodebrane połączenie. Ściągnęłam brwi i przejechałam palcem po ekranie, a następnie otworzyłam wiadomość, której nadawcą był Justin.
Od: Przystojniak <3
'Dzwoniłem, ale nie odbierałaś więc pewnie już śpisz :) Chciałem ci tylko powiedzieć dobranoc i uprzedzić że przyjadę około godziny 18 :)'
Uśmiechnęłam się sama do siebie jak głupia i szybko jedną ręką wystukałam odpowiedź, a w głowie cały czas zadawałam sobie pytanie jakim cudem ktoś może być tak idealny.
Do: Przystojniak <3
'Dzień dobry :) Tak, padłam wczoraj jak tylko weszłam do domu. Przeciwko porwaniu nic nie mam ale nie wiem co na to panna młoda, która strzeże mnie jak oka w głowie ;)'
Wysłano.
Ustawiłam budzik tak aby zadzwonił za 20 minut i odłożyłam telefon na łóżko, a sama podniosłam tyłek w górę, żeby się ubrać.
Wyciągnęłam z szafy jeansy, bluzę i top, a następnie wszystko na siebie założyłam, ale zanim udałam się z powrotem do łóżka umyłam jeszcze zęby.
Rzuciłam się z powrotem na miękki i strasznie wygodny kawałek nieba, a moje oczy same się zamknęły, gdy tylko przykryłam się kołdrą.
Jęknęłam słysząc melodię z mojego telefonu i sięgnęłam po urządzenie zastanawiając się jak te 15 minut mogło tak szybko minąć przecież dopiero co zamknęłam oczy.
Nawet nie otworzyłam oczu, więc po omacku znalazłam telefon i dopiero gdy miałam go przed twarzą gotowa by wyłączyć budzik uniosłam powieki, bo to nie był budzik.
Uśmiechnęłam się szeroko i szybko przejechałam palcem po ekranie, a następnie podniosłam się przykładając telefon do ucha.
- Dzień dobry - przez chwile miałam wrażenie, że mój lekko zaspany głos nie należy do mnie, ale wiedziałam, że poranna chrypka zaraz minie.
- Dzień dobry, przeczytałem twoją wiadomość. Już nie śpisz? - głos Justina również był lekko zachrypnięty przez co wydawał się strasznie seksowny i miałam wrażenie, że nie tylko jego głos był teraz bardzo pociągający, bo wyobraziłam go sobie leżącego w łóżku bez koszulki w rozczochranych włosach.
- Nie, kolejna z tortur Ellie. To zbrodnia wstawać tak wcześnie - chłopak zaśmiał się po drugiej stronie, bo doskonale wiedział, że lubię sobie długo pospać, bardzo długo - a ty czemu nie śpisz? - Justin westchnął, a ja oblizałam usta siadając wygodnie i palcami zaczesałam włosy do tyłu - o matko chyba cię nie obudziłam, prawda? Przepraszam, ja nawet nie...
- Spokojnie nie spałem już zanim napisałaś - szatyn się zaśmiał, a ja odetchnęłam z ulgą, bo on też lubił sobie długo pospać - zaraz jedziemy do studia. 'Boyfriend' niedługo wychodzi, więc chcę się upewnić, że nie będzie to jakaś porażka.
- Oj, Justin. Nic co robisz nie jest porażką. Twoja muzyka jest świetna i nie tylko ona, a ten kawałek singla, który słyszałam był świetny, więc spokojnie... jestem pewna, że wszyscy go pokochają tak jak ja - czerwonymi paznokciami zaczęłam skubać kołdrę, a po drugiej stronie usłyszałam westchnięcie.
- Dziękuję. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą - uśmiechnęłam się przygryzając dolna wargę, a Justin odchrząknął - muszę lecieć samochód już podjechał. Um... to do zobaczenia później.
- Jasne. Pa - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko, a rozmowa z Justinem trochę mnie rozbudziła i wprawiła mnie w bardzo dobry humor.
~*~
Zsunęłam nogi z deski rozdzielczej i wyprostowałam się w fotelu, a przez przednią szybę widziałam wielką pustą polanę na końcu której coś się znajdowało, ale nie byłam w stanie dostrzec co. Ellie wysiadła z samochodu, więc poszłam jej śladem przecierając zaspane oczy. Odpięłam pas otwierając drzwi i wyszłam na chłodne powietrze trzymając w dłoni kubek z kawą na wynos, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
- Więc co robimy tutaj o 5:30 rano? - ziewnęłam obejmując się lewą ręką, a dziewczyna stanęła przed samochodem i rozejrzała się dookoła.
- Ta polana jest cudowna, nie sądzisz? - skinęłam głową, bo dziewczyna miała rację i podeszłam na przód samochodu opierając się tyłkiem o maskę - No więc nigdy nie chciałam mieć ślubu w kościele, więc razem z twoim bratem stwierdziliśmy, że najlepiej będzie znaleźć jakieś inne miejsce, ale plaża wydała nam się strasznie oklepanym pomysłem. Wczoraj jeździliśmy bez celu szukając czegoś co nam wpadnie w oczy i oto jesteśmy - rozłożyła lekko ręce i opuściła je pozwalając im uderzyć o uda, a ja wciągnęłam powietrze nosem biorąc łyk kawy.
- Wciąż nie wiem co robimy tutaj o 5:30 rano - szepnęłam, a Ellie odwróciła się w moją stronę i jej szeroki uśmiech lekko mnie wystraszył, bo zazwyczaj zwiastował on kłopoty.
- Jesteśmy tutaj żeby to jakoś rozplanować. Gdzie będą stoły, parkiet, bufet. No wiesz... - uniosłam brwi i oblizałam wargi, a następnie przechyliłam głowę na lewo.
- To musiałyśmy robić to w środku nocy? Nie mogłyśmy przyjechać tutaj no nie wiem... może około 14? - Ellie z uśmiechem wywróciła oczami i podeszła do samochodu, a następnie wyciągnęła ze środka notes wraz z długopisem.
- O 14 mamy inne plany - otworzyłam szerzej oczy i jęknęłam unosząc głowę do góry.
- Boże, dlaczego? Dlaczego mnie aż tak bardzo nienawidzisz? - moje słowa skierowałam do chmur, ale Ellie wiedziała, że są do niej, więc podeszła do mnie i uderzyła mnie w ramie śmiejąc się.
- Myślałam, że lubisz śluby - spojrzałam na nią i wzruszyłam ramionami uśmiechając się szeroko.
- Uwielbiam... - uniosła brwi, a jej wzrok pytał 'to w czym problem?' - ale nie o 5:30!
- Oj, chodź już marudo - złapała mnie pod ramię i razem ruszyłyśmy na środek, żeby zaplanować wesele jej marzeń.
Cieszyłam się jej szczęściem i szczęściem mojego brata, naprawdę. Jednak miałam wrażenie, że coś zaraz się zepsuje. Wszystko układało się wspaniale, moja mama promieniała w ciąży i z maleństwem było wszystko w porządku, mój tata w końcu zachowuje się jak mój tata, Zoe z dnia na dzień czuje się coraz lepiej, mój brat wraz ze swoją narzeczoną są szczęśliwi, a ja?
Cóż, między mną a Justinem nie zawsze jest kolorowo, bo każde z nas ma swój charakter i swoje humory, ale nie wyobrażam sobie, że mogłabym być z kimś innym. Czekałam na to praktycznie kilka lat, tak bardzo chciałam być jego dziewczyną i teraz kiedy cały świat wie, nie muszę tego ukrywać. Kocham go i chcę, żeby był szczęśliwy, bo jest wspaniałym człowiekiem o wielkim sercu. Jednak duża część mnie boi się, że szatyn nie znajdzie szczęścia przy moim boku, że w końcu nadejdzie ten dzień i dotrze do niego, że nie może być ze mną szczęśliwy, że potrzebuje czegoś więcej. Skarciłam się w myślach, bo póki co jesteśmy razem i nie ważne co się stanie w przyszłości, chcę się cieszyć tym co jest tu i teraz.
Jak to w jednym z moich ulubionych seriali było:
'Każda piosenka się kończy, ale czy to jest powód, żeby nie cieszyć się muzyką?'
~*~
- Wyglądam jak różowa landrynka - jęknęłam przeglądając się w wielkim lustrze, a dziewczyny wybuchnęły śmiechem, bo sukienka, którą miałam na sobie była okropna i one doskonale o tym wiedziały.
- Och, daj spokój, Aly - jedna z przyjaciółek Ellie, które odebrałyśmy z lotniska zaraz po zaplanowaniu całego wesela podeszła do mnie i przejechała dłonią po falbankach znajdujących się na dole tej jakże wystrzałowej kreacji - wyglądasz w niej naprawdę ślicznie.
- Ta jasne - skrzywiłam się posyłając jej kpiący uśmiech, a dziewczyny kolejny raz wybuchnęły śmiechem, bo znęcanie się nade mną było takie świetne.
- Dobra masz przymierz tą - panna młoda podała mi kolejną sukienkę, a ja wzdychając bezradnie udałam się do przymierzalni, bo nie rozumiałam dlaczego tylko ja przymierzam kiecki, a one siedzą sobie i przebierają mnie jak jakąś lalkę.
Ściągnęłam z siebie tą okropną sukienkę, odwieszając ją na bok, a gdy tak stanęłam w samym topie i majtkach przed kolejną złotą sukienką otworzyłam lekko usta.
- Nie ma mowy! Nie założę tej sukienki! Będę wyglądała w niej jak lampa! - uniosłam ją dokładnie jej się przyglądając, a zza zasłony usłyszałam głośny śmiech, więc odsunęłam lekko kurtynę dzielącą mnie od dziewczyn i wyrzuciłam im tą okropną sukienkę szybko znikając w przebieralni.
- Oj Alex nie bądź taka, to bardzo ładna sukienka! - wykrzywiając się zaczęłam przedrzeźniać pannę młodą i wsunęłam na siebie swoje ubranie.
Odsłoniłam bordowy materiał i stanęłam przed dziewczynami kładąc ręce na biodrach.
- Teraz ja wybieram sukienkę - nie czekając na ich odpowiedź ruszyłam w stronę stojaków, na których była masa różnych kreacji.
Zaczęłam przeglądać wszystkie po kolei, a dziewczyny po chwili do mnie dołączyły i chyba z 15 minut poszukiwałyśmy idealnej kiecki.
Ogółem druhny były trzy, ale musiały mieć takie same sukienki, na dodatek miały one pasować do Zoe, która będzie sypała kwiaty, no i najważniejsze, nie mogły przyćmić panny młodej. Trudne, ale wykonalne.
- O mój Boże... - szepnęłam wyciągając śliczną szmaragdową sukienkę w przezroczystym opakowaniu, która wisiała między inną podobnego koloru i jakąś różową, a moje oczy od razu szeroko się otworzyły - Chyba się zakochałam.
- Alex... - nie mogłam oderwać od niej wzroku, ale mimo to czułam, że wszystkie dziewczyny zebrały się przy mnie, a jedna z rąk zza mnie powędrowała aby dotknąć tego cuda - jest idealna.
- Idź ją przymierzyć, a ja zapytam czy mają jeszcze dwie takie - skinęłam energicznie głową i pędem pobiegłam do przymierzalni, a następnie w niemal zabójczym tempie zrzuciłam z siebie prawie wszystkie ciuchy.
Odsunęłam zamek opakowania i wzięłam delikatny materiał do ręki, a moje oczy wciąż były szeroko otwarte ponadto jakby tego było mało moje usta też nie mogły się zamknąć. Byłam oczarowana tą sukienką.
Zobaczyłam metkę z imieniem i nazwiskiem projektantki. Sherri Hill. Nie mogłam dłużej czekać, więc wsunęłam ją na siebie i chwilę męczyłam się z zamkiem znajdującym się na tyle sukienki, ale gdy tylko z nim wygrałam nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Szeroki uśmiech wstąpił na moją twarz i nie miał najmniejszego zamiaru zejść. Czułam się pięknie, a ta sukienka była niesamowita. W przymierzalniach obok usłyszałam głosy przyjaciółek Ellie, które też zachwycały się tą sukienką, więc postanowiłam wyjść i tam na nie poczekać.
- Alex wyglądasz przepięknie - przyszła panna młoda podeszła do mnie i zaczęła dotykać sukienki obracając mnie dookoła - Nikki przymierza błękitną, a Maya ciemnoniebieską.
- Są różne kolory? - ściągnęłam brwi, a Ellie pokiwała głową i spojrzała nad moim ramieniem otwierając szeroko oczy, a ja widząc jej reakcję odwróciłam się na pięcie.
- Wyglądacie niesamowicie - dziewczyny wyszły zgranie z przebieralni i obydwie prezentowały się cudownie, a szerokie uśmiechy nie schodziły z ich twarzy.
- Dobra, teraz trzeba wybrać który kolor chcemy - przyjrzałam się trzem sukienkom i chyba najbardziej podobała mi się ta którą miała na sobie Maya, jednak kolor sukienki Nikki też wyglądał ślicznie.
- Wydaje mi się, że ta Alex.
- Mi tak samo.
- A ja bym wolała chyba twoją Maya - wszystkie trzy spojrzałyśmy na Ellie, a dziewczyna stała w zamyśleniu patrząc na każdą kreację.
- Ciemnoniebieska jest śliczna, ale szmaragd... - uśmiechnęłam się szeroko widząc ten szczery uśmiech Ellie i podeszłam do niej mocno ją przytulając.
~*~
Siedziałam z dziewczynami w salonie , a Ellie czesała Zoe, która coś sobie kolorowała i słuchałam rozmowy Nikki z Mayą na temat sukni ślubnej, którą będziemy jechały wybierać w poniedziałek, bo dopiero wtedy przyjeżdżają rodzice panny młodej.
Jest kilka minut po osiemnastej więc Justin powinien już tutaj być, ale pewnie coś mu wypadło, albo są korki i dlatego się spóźnia. Nie chciałam do niego dzwonić, żeby nie zrobić z siebie idiotki, która kontroluje go na każdym kroku, więc siedziałam i cierpliwie czekałam.
Trzymałam telefon w dłoniach bawiąc się nim i czułam na sobie czyjś wzrok, więc obróciłam głowę rozglądając się po pokoju, a mama przyglądała mi się ze zmrużonymi oczami.
- Co? - pokręciła głową z powrotem zaglądając w katalog i wzruszyła ramionami, a ja westchnęłam wywracając oczami - idę się napić.
Podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę kuchni chowając telefon do tylnej kieszeni spodni, a gdy przechodziłam koło drzwi do moich uszu dotarło pukanie.
To pewnie on.
Na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech gdy sięgnęłam do klamki i jak tylko otworzyłam drzwi zobaczyłam chłopaka z dłońmi w przednich kieszeniach spodni.
- Cześć - oblizał usta podnosząc na mnie swój wzrok i uśmiechnął się wchodząc do środka jak tylko zrobiłam mu miejsce - przepraszam za spóźnienie, ale spotkałem kilka fanek.
- Nie szkodzi - podszedł do mnie i położył swoje dłonie na moich biodrach, a gdy spoglądał w moje oczy normalnie się rozpływałam, nie wspominając już o tym co działo się z moim ciałem gdy złączył nasze usta razem.
Uśmiechnęłam się przez pocałunek, a chłopak odsunął się ode mnie po chwili wciąż spoglądając w moje oczy i poczułam jak moje policzki robią się czerwone.
- Gotowa? - skinęłam głową gdy oblizał usta i uśmiechnęłam się, a on puścił mi oczko - To jedziemy?
- Jasne - uśmiechnął się szeroko gdy ja również to zrobiłam i puścił moje prawe biodro lewą ręką łapiąc moją prawą, a po chwili splótł nasze palce razem.
- Mamo wychodzę! - wyszliśmy na ganek, a flesze od razu nas oślepiły, więc Justin założył okulary przeciwsłoneczne i poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na placach.
Podniosłam głowę i zobaczyłam jednego z ochroniarzy, który posłał mi uśmiech trwający dokładnie dwie sekundy.
Przed moim domem był tłum reporterów, kilka fanek i do tego paru ochroniarzy, którzy pomagali nam dojść do czarnego Range Rovera zaparkowanego tuż przy chodniku. Szłam z pochyloną głową patrząc pod nogi, a Justin szedł przede mną wciąż trzymając mnie za rękę i ignorował te wszystkie pytania, które zadawali mu reporterzy, więc ja robiłam to samo. Poczułam jak się zatrzymuje, więc podniosłam głowę i zobaczyłam jak uśmiecha się do mnie otwierając mi tylne drzwi, więc również się uśmiechnęłam puszczając jego dłoń. Weszłam szybko do samochodu, a szatyn wszedł zaraz za mną i westchnął poprawiając czapkę.
- Przepraszam cię za to wszystko - poklepałam go po udzie i uśmiechnęłam się.
- Nic nie szkodzi, naprawdę - przyglądałam mu się dokładnie, a on uśmiechnął się i oblizał wargi, a następnie położył lewą dłoń na tyle mojej głowy przysuwając mnie do siebie, żeby móc złożyć na moich ustach pocałunek.
- Jesteś cudowna, wiesz o tym? - odsunął mnie od siebie, a ja uśmiechnęłam się wzruszając ramionami i prychnęłam nonszalancko.
- Każdy mi to mówi - zaśmiał się przytulając mnie do siebie, a samochód ruszył, gdy tylko kilku ochroniarzy odgarnęło paparazzi z drogi.
Siedziałam wtulona w Justina trzymając głowę na jego lewym ramieniu, a on obejmował mnie w pasie i słowo daje mogłabym tak wiecznie.
- Jedziemy do ciebie? - bawiłam się zamkiem od jego bluzy, który był zasunięty tylko do połowy torsu i oblizałam usta a Justin delikatnie gładził mnie lewą ręką po ramieniu.
- Nie - ściągnęłam brwi prostując się i spojrzałam na niego bardzo uważnie, a on uśmiechnął się tajemniczo, więc zmrużyłam oczy starając się coś wyczytać z jego twarzy.
- Dobra, to gdzie jedziemy? - wzruszył ramionami zbliżając swoją twarz do mojej przez co zakręciło mi się w głowie i spojrzał na mnie tak jak jeszcze nigdy nikt na mnie nie patrzył.
Kusząco, prowokacyjnie i z nutką pożądania.
- To niespodzianka, a tymczasem załóż to - oderwałam swoje oczy od jego piwnych tęczówek i spojrzałam na dłoń w której znajdował się czarny materiał, a po chwili się zaśmiałam biorąc w dłoń opaskę na oczy.
- Żartujesz sobie, tak? - pokręcił głową, więc westchnęłam z uśmiechem i przymknęłam oczy, a on wyciągnął materiał z mojej dłoni zawiązując mi go na tyle głowy.
- Widzisz coś? - pokręciłam głową bo jedyne co miałam przed oczami to ciemność - a teraz?
- Nie? - poczułam jakiś dziwny ruch na lewej dłoni przypominający pająka, więc pisnęłam i starałam się to coś ze mnie zrzucić - O matko, Justin weź to, proszę. Jak to jakiś robak, to cię zabije!
- Spokojnie to tylko mój palec, chciałem się upewnić, że nic nie widzisz - zaśmiał się biorąc moją dłoń w swoją, a po moim ciele wciąż przechodziły dreszcze.
- Dupek - syknęłam kręcąc głową - wiesz, że nienawidzę robali - trochę dziwnie się czułam nie widząc go, ale byłam ciekawa co to za niespodzianka, więc postanowiłam pobawić się w te podchody.
- Oj przepraszam, ale po prostu lubię jak się złościsz - uniosłam brwi przechylając głowę na lewo bo bałam się, że jak przechylę ją na prawo to przez przypadek uderzę Justina, który koło mnie siedzi pewnie z tym swoim uśmieszkiem na ustach.
Chociaż po dłuższym zastanowieniu to uderzenie go nie było by takie złe, należy mu się.
- Proszę bardzo mogę jeszcze się na ciebie pozłościć jak tak bardzo to lubisz! - burknęłam wyrywając swoją dłoń z jego i przekręciłam się w lewo siadając normalnie na siedzeniu, a następnie skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej.
- Alex... - siedziałam niewzruszona czując jak jest coraz bliżej mnie - skarbie... - jego głos brzmiał tak uwodzicielsko, tak seksownie, że prawie mnie zmiękczył, ale nie, tak łatwo się nie dam - kochanie... - poczułam jego dłoń na moim lewym policzku i zaciskając szczękę pozwoliłam mu obrócić swoją twarz w jego stronę - śliczna dziewczyno.
Wiedział, że tym tekstem mnie zmiękczy, dupek jeden, bo to z mojego ulubionego serialu. Uśmiechnęłam się unosząc jeden kącik ust, a po chwili poczułam jak jego miękkie wargi napierają na moje. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a w brzuchu wybuchły motyle i rozpłynęłam się pod wpływem jego słodkiego pocałunku. Poczułam jak uśmiecha się przez pocałunek, pewnie dumny z siebie, a jego prawa ręka wciąż delikatnie gładziła mój policzek.
Samochód się zatrzymał w zupełnie nieodpowiednim momencie przypominając mi, że nie jesteśmy tutaj sami i momentalnie zrobiłam się czerwona, a Justin oderwał swoje usta od moich.
- Jesteśmy na miejscu - odetchnęłam z ulgą wciąż czując jego pocałunek na swoich pulsujących ustach i uśmiechnęłam się.
- Świetnie to mogę już to ściągnąć - jak tylko uniosłam dłoń do góry szatyn mnie powstrzymał przeplatając swoje palce z moimi, a po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają.
- Jeszcze nie. Chodź - chłopak pociągnął mnie lekko do przodu, a ja starałam się po omacku wysiąść z auta i prawdę mówiąc nie szło mi to najlepiej bo bałam się, że upadnę potykając się o jakąś małą rzecz, a także zrobię z siebie pośmiewisko przed wszystkimi osobami które tutaj są.
Zwłaszcza przed moim chłopakiem.
- Jak upadnę to pociągnę cię ze sobą - zagroziłam śmiejąc się, a Justin złapał mnie w pasie wciąż trzymając moją dłoń i bardzo ostrożnie pomógł mi wysiąść.
- Spokojnie złapie cię jeśli będziesz upadać - uśmiechnęłam się i dzięki pomocy Justina stałam na pewnym gruncie, a do moich uszu dotarły jakieś dziwne dźwięki.
Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jesteśmy, ani co tutaj robimy, ale wiedziała, że to jakieś pustkowie, bo nie słyszałam samochodów, ani nawet ludzi i do tego wiał wiatr, więc nie mogliśmy być w pobliżu jakichkolwiek budynków.
- Dobry wieczór, panie Bieber - Justin obejmował mnie w pasie, a ja kręciłam głową starając się zlokalizować mężczyznę podążając za jego głosem i gdyby się nie odezwał nawet nie wiedziałabym, że tutaj jest, ale może to dlatego, że dalej miałam tą cholerną opaskę na oczach!
- Dobry wieczór, wszystko gotowe? Dobrze - złapałam Justina za materiał jego bluzy tak mocno, że aż bolały mnie palce, a po chwili chłopak zaczął się ode mnie odsuwać.
- Justin? Co ty robisz? Gdzie idziesz? - puściłam jego bluzę bo on puścił mnie, więc skierowałam dłonie do opaski na oczach chcąc ją rozwiązać, ale dłonie Justina ponownie mnie powstrzymały.
- Spokojnie jestem tutaj, przed tobą - odetchnęłam z ulgą, a chłopak śmiejąc się zaczął rozwiązywać materiał związany z tyłu mojej głowy - Dobrze, więc teraz ściągnę ci opaskę.
- Okej - czekałam niecierpliwie, a gdy tylko opaska odsłoniła moje oczy zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz i momentalnie też się uśmiechnęłam jednak po chwili patrząc nad jego ramionami dostrzegłam otwartą przestrzeń zupełnie taką jak na polanie na której byłam rano z Ellie.
- Dobra? Więc wywiozłeś mnie na to pustkowie, a teraz mnie zabijesz? - uniósł brwi śmiejąc się perliście, a ja spoglądałam na niego zdziwiona i lekko przestraszona.
- Po pierwsze nigdy bym cię nie skrzywdził, po drugie to nie jest żadne pustkowie, a po trzecie odwróć się - skinął głową za mnie, więc skacząc wzrokiem po jego ciemnych oczach bardzo powoli odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam przed sobą biały samolot.
Otworzyłam szeroko oczy i usta, widząc ogromną maszynę, a także kilkoro ludzi biegających dookoła niej.
Co u licha?
Poczułam jak Justin obejmuje mnie od tyłu splatając dłonie na moim brzuchu, ale byłam w takim szoku, że nie mogłam się nawet ruszyć i tylko lekko drgnęłam gdy położył swoją brodę na moim ramieniu, a jego ciepły oddech owinął moją szyję.
- Niespodzianka! Lecimy do Paryża!
______________________________________________________________________
Cześć wam! :)
Wróciłam po długiej nieobecności i mam nadzieję, że z rozdziałem wartym przeczytania.
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze to naprawdę wiele wiele wiele wiele wiele dla mnie znaczy :)
Uwielbiam je czytać :)
Tyle wyświetleń i tyle obserwujących mojego bloga... nawet nie mogłam sobie tego wymarzyć ;)
Oczywiście czekam na wasze komentarze z opinią/krytyką/sugestią/prośbą.
Czymkolwiek na co macie ochotę :)
Mam nadzieję, że nie jesteście złe ani zawiedzione :)
Dziękuję za wszystko :)
A jeśli chcecie być informowane to zapisujcie się w zakładce i polecajcie mojego bloga jeśli możecie i jeśli oczywiście sądzicie, że jest warty polecenia.
Będę starała się wam za to odwdzięczyć :)
Jeśli macie jakieś pytanie/problem cokolwiek chętnie pomogę :)
Możecie mnie znaleźć tutaj i tutaj
Jeśli macie jakieś pytanie/problem cokolwiek chętnie pomogę :)
Możecie mnie znaleźć tutaj i tutaj
Kocham ♥
♥
Wreszcie nowy ! Boże, kocham Cię i to opowiadanie dziękuję, że znajdujesz jeszcze czas żeby to pisać <3
OdpowiedzUsuńomg omg ,czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńrozdzial boski dbejbejebebehdjbdjdjd
ciekawe jak zaraguje na wyjazd do Paryza/@KlaudiaSwaggg
hssjsbshebjehdjdjdb czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńEhh... nie wiem co mam pisać .Jak zwykle rozdział cudowny ! Tego tego opowiadania nie da się opisać słowami ... Jestem ciekawa co będzie dalej ,mam nadzieję że nowy rozdział pojawi się szybko xD Życzę DUŻO weny ! Całuski *_*
OdpowiedzUsuńCudowny! Tak myślałam ze w końcu poleca do Paryża. Jak zwykle napisany super i nie moge sie doczekać nn. Mam nadzieje ze bd szybciej :) buzi
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga i stesknilam sie za nim...
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział ale i tak poprzedni to moj ulubiony :-)
Czekam na kolejny mam nadzieje ze dodasz go szybko:-)
Buziaki :*
OMG kocham to ff <3 wkońcu są razem i jest dobrze! Awww ;* ily czekam na nn i dziękuje c;
OdpowiedzUsuńmieć takiego chłopaka, co planuje na niespodziankę wyjazd do Paryża - moje marzenie. oni są tak cholernie słodcy, kocham ich związek. strasznie się stęskniłam za tym opowiadaniem :) czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i weny życzę xx
OdpowiedzUsuńmógł mnie też do paryża zabrać lmao
OdpowiedzUsuń