niedziela, 30 marca 2014

30. Every song ends

Siedziałam w kuchni przy wyspie podpierając głowę na lewej ręce i ledwo żywa kończyłam jeść płatki, a gdy do pomieszczenia wparował Sam nawet nie chciało mi się podnieść głowy jednak kątem oka dostrzegłam, że to właśnie on.
Było zbyt wcześnie. Nawet nie miałam siły udawać miłej czy towarzyskiej osoby i prawdę mówiąc nie miałam ochoty na poranne rozmowy. Nie lubię wstawać przed siódmą a zwłaszcza  w weekend.
Odkąd świat dowiedział się, że jestem dziewczyną Justina minął ponad tydzień a ja czułam się jakby to był co najmniej miesiąc i to dodatkowo mnie męczy. Paparazzi nie dawali mi żyć, telefon cały czas dzwonił, a o spokojnym wyjściu z domu mogłam pomarzyć jednak zawsze udawało mi się wymknąć przez ogródek pani Stewart wczesnym rankiem albo bardzo późnym wieczorem żeby pobiegać. Bieganie pomagało mi uporać się z tym co teraz działo się w moim życiu, a także uwolnić wszystkie emocje, które gdzieś tam próbowały się wydostać. Plotki, oszczerstwa, wyzwiska, a także wyśmiewanie. Nie rozumiem tego jak można poniżać kogoś za to, że w końcu jest szczęśliwy, że spełnia marzenia, czy chociażby, że stara się żyć swoim życiem i nie myślę tutaj tylko o sobie. Jeśli ja po zaledwie kilku tygodniach czuję się okropnie widząc te wszystkie podłe słowa skierowane w moją stronę to nie mogę sobie wyobrazić jak czuje się Justin, który praktycznie żyje z tym już kilka lat.
- Wyglądasz jak zombie - wywróciłam oczami, a Sam usiadł koło mnie stawiając przed sobą kubek pełen kawy, której zapach zadziałał na mnie pobudzająco, ale nie tak bardzo jakbym tego chciała.
- A to wszystko przez twoją narzeczoną - westchnęłam przełykając kolejną porcję płatków, a mój brat cicho się zaśmiał, bo doskonale wiedział jak jego przyszła żona gania mnie od kilku dni - to prawda, że panny młode przed ślubem zachowują się jak potwory.
- Słyszałam! - do pomieszczenia wbiegła Ellie, więc podniosłam głowę rzucając jej przepraszające spojrzenie, a ona szybko nalała sobie kawę do kubka i podeszła do mojego brata całując go w usta, więc lekko się skrzywiłam, bo pocałunek nie był tylko pocałunkiem.
- Jejku, wynajmijcie sobie pokój czy coś - podniosłam się z miejsca zabierając ze sobą miskę i włożyłam ją do zmywarki, a następnie również nalałam sobie trochę kawy, ale dodałam do niej mleko, bo nie bardzo przepadam za kawą jednak dzisiaj była mi ona niezbędna do w miarę normalnego funkcjonowania.
- Dobra dobra - odwróciłam się w stronę naszych gołąbków i oparłam się plecami o szafki biorąc łyk ciepłego dodającego energii napoju, a Ellie odsunęła się od mojego brata siadając koło niego na krześle - Mam nadzieję, że jesteś już gotowa za 15 minut jedziemy.
- Co? - jęknęłam krzywiąc się, a dziewczyna posłała mi szeroki uśmiech popijając kawę - Nie ma nawet szóstej!
- Tak, ale ślub jest za tydzień, więc rusz ten swój kościsty tyłek i jedziemy - wypuściłam głośno powietrze nosem, a Ellie spoglądała na mnie nieugięta z podniesionymi brwiami, podczas gdy Sam cicho się śmiał pod nosem.
- Przezabawne po prostu - pokazałam mu język i razem z kubkiem ruszyłam na górę do swojego pokoju, żeby wyszykować się w swoim porannym ślimaczym tempie.
Weszłam do przyciemnionego pomieszczenia odstawiając kubek na szafkę i westchnęłam rzucając się na łóżko, bo szybkie zerknięcie na zegarek sprawiło, że jeszcze bardziej zachciało mi się spać. Według mnie dzień powinien zaczynać się od jedenastej. O tej godzinie powinni otwierać sklepy, szkoły i wszelkie inne instytucje, bo godzina ósma czy dziewiąta to zdecydowanie za wcześnie.
Leżałam na brzuchu z twarzą w kołdrze i nie mogłam się zmusić to tego, żeby ruszyć dupę w górę, więc wsadziłam prawą rękę pod poduszkę starając się namierzyć mój telefon, bo skoro jedziemy dopiero za 15 minut, a znając Ellie to mam z 20 dodatkowych minut stwierdziłam, że jeszcze uda mi się chwilkę zdrzemnąć. Muszę tylko nastawić budzik.
Znalazłam urządzenie podświetlając ekran, a moim oczom ukazała się jedna nieodczytana wiadomość i jedno nieodebrane połączenie. Ściągnęłam brwi i przejechałam palcem po ekranie, a następnie otworzyłam wiadomość, której nadawcą był Justin. 

Od: Przystojniak <3
'Dzwoniłem, ale nie odbierałaś więc pewnie już śpisz :) Chciałem ci tylko powiedzieć dobranoc i uprzedzić że przyjadę około godziny 18 :)'

Uśmiechnęłam się sama do siebie jak głupia i szybko jedną ręką wystukałam odpowiedź, a w głowie cały czas zadawałam sobie pytanie jakim cudem ktoś może być tak idealny. 

Do: Przystojniak <3
'Dzień dobry :) Tak, padłam wczoraj jak tylko weszłam do domu. Przeciwko porwaniu nic nie mam ale nie wiem co na to panna młoda, która strzeże mnie jak oka w głowie ;)'

Wysłano. 
Ustawiłam budzik tak aby zadzwonił za 20 minut i odłożyłam telefon na łóżko, a sama podniosłam tyłek w górę, żeby się ubrać. 
Wyciągnęłam z szafy jeansy, bluzę i top, a następnie wszystko na siebie założyłam, ale zanim udałam się z powrotem do łóżka umyłam jeszcze zęby. 
Rzuciłam się z powrotem na miękki i strasznie wygodny kawałek nieba, a moje oczy same się zamknęły, gdy tylko przykryłam się kołdrą. 
Jęknęłam słysząc melodię z mojego telefonu i sięgnęłam po urządzenie zastanawiając się jak te 15 minut mogło tak szybko minąć przecież dopiero co zamknęłam oczy. 
Nawet nie otworzyłam oczu, więc po omacku znalazłam telefon i dopiero gdy miałam go przed twarzą gotowa by wyłączyć budzik uniosłam powieki, bo to nie był budzik. 
Uśmiechnęłam się szeroko i szybko przejechałam palcem po ekranie, a następnie podniosłam się przykładając telefon do ucha. 
- Dzień dobry - przez chwile miałam wrażenie, że mój lekko zaspany głos nie należy do mnie, ale wiedziałam, że poranna chrypka zaraz minie. 
- Dzień dobry, przeczytałem twoją wiadomość. Już nie śpisz? - głos Justina również był lekko zachrypnięty przez co wydawał się strasznie seksowny i miałam wrażenie, że nie tylko jego głos był teraz bardzo pociągający, bo wyobraziłam go sobie leżącego w łóżku bez koszulki w rozczochranych włosach.
- Nie, kolejna z tortur Ellie. To zbrodnia wstawać tak wcześnie - chłopak zaśmiał się po drugiej stronie, bo doskonale wiedział, że lubię sobie długo pospać, bardzo długo - a ty czemu nie śpisz? - Justin westchnął, a ja oblizałam usta siadając wygodnie i palcami zaczesałam włosy do tyłu - o matko chyba cię nie obudziłam, prawda? Przepraszam, ja nawet nie...
- Spokojnie nie spałem już zanim napisałaś - szatyn się zaśmiał, a ja odetchnęłam z ulgą, bo on też lubił sobie długo pospać - zaraz jedziemy do studia. 'Boyfriend' niedługo wychodzi, więc chcę się upewnić, że nie będzie to jakaś porażka. 
- Oj, Justin. Nic co robisz nie jest porażką. Twoja muzyka jest świetna i nie tylko ona, a ten kawałek singla, który słyszałam był świetny, więc spokojnie... jestem pewna, że wszyscy go pokochają tak jak ja - czerwonymi paznokciami zaczęłam skubać kołdrę, a po drugiej stronie usłyszałam westchnięcie. 
- Dziękuję. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą - uśmiechnęłam się przygryzając dolna wargę, a Justin odchrząknął - muszę lecieć samochód już podjechał. Um... to do zobaczenia później. 
- Jasne. Pa - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko, a rozmowa z Justinem trochę mnie rozbudziła i wprawiła mnie w bardzo dobry humor. 

~*~

Zsunęłam nogi z deski rozdzielczej i wyprostowałam się w fotelu, a przez przednią szybę widziałam wielką pustą polanę na końcu której coś się znajdowało, ale nie byłam w stanie dostrzec co. Ellie wysiadła z samochodu, więc poszłam jej śladem przecierając zaspane oczy. Odpięłam pas otwierając drzwi i wyszłam na chłodne powietrze trzymając w dłoni kubek z kawą na wynos, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. 
- Więc co robimy tutaj o 5:30 rano? - ziewnęłam obejmując się lewą ręką, a dziewczyna stanęła przed samochodem i rozejrzała się dookoła. 
- Ta polana jest cudowna, nie sądzisz? - skinęłam głową, bo dziewczyna miała rację i podeszłam na przód samochodu opierając się tyłkiem o maskę - No więc nigdy nie chciałam mieć ślubu w kościele, więc razem z twoim bratem stwierdziliśmy, że najlepiej będzie znaleźć jakieś inne miejsce, ale plaża wydała nam się strasznie oklepanym pomysłem. Wczoraj jeździliśmy bez celu szukając czegoś co nam wpadnie w oczy i oto jesteśmy - rozłożyła lekko ręce i opuściła je pozwalając im uderzyć o uda, a ja wciągnęłam powietrze nosem biorąc łyk kawy. 
- Wciąż nie wiem co robimy tutaj o 5:30 rano - szepnęłam, a Ellie odwróciła się w moją stronę i jej szeroki uśmiech lekko mnie wystraszył, bo zazwyczaj zwiastował on kłopoty. 
- Jesteśmy tutaj żeby to jakoś rozplanować. Gdzie będą stoły, parkiet, bufet. No wiesz... - uniosłam brwi i oblizałam wargi, a następnie przechyliłam głowę na lewo. 
- To musiałyśmy robić to w środku nocy? Nie mogłyśmy przyjechać tutaj no nie wiem... może około 14? - Ellie z uśmiechem wywróciła oczami i podeszła do samochodu, a następnie wyciągnęła ze środka notes wraz z długopisem.
- O 14 mamy inne plany - otworzyłam szerzej oczy i jęknęłam unosząc głowę do góry. 
- Boże, dlaczego? Dlaczego mnie aż tak bardzo nienawidzisz? - moje słowa skierowałam do chmur, ale Ellie wiedziała, że są do niej, więc podeszła do mnie i uderzyła mnie w ramie śmiejąc się. 
- Myślałam, że lubisz śluby - spojrzałam na nią i wzruszyłam ramionami uśmiechając się szeroko. 
- Uwielbiam... - uniosła brwi, a jej wzrok pytał 'to w czym problem?' - ale nie o 5:30!
- Oj, chodź już marudo - złapała mnie pod ramię i razem ruszyłyśmy na środek, żeby zaplanować wesele jej marzeń. 
Cieszyłam się jej szczęściem i szczęściem mojego brata, naprawdę. Jednak miałam wrażenie, że coś zaraz się zepsuje. Wszystko układało się wspaniale, moja mama promieniała w ciąży i z maleństwem było wszystko w porządku, mój tata w końcu zachowuje się jak mój tata, Zoe z dnia na dzień czuje się coraz lepiej, mój brat wraz ze swoją narzeczoną są szczęśliwi, a ja? 
Cóż, między mną a Justinem nie zawsze jest kolorowo, bo każde z nas ma swój charakter i swoje humory, ale nie wyobrażam sobie, że mogłabym być z kimś innym. Czekałam na to praktycznie kilka lat, tak bardzo chciałam być jego dziewczyną i teraz kiedy cały świat wie, nie muszę tego ukrywać. Kocham go i chcę, żeby był szczęśliwy, bo jest wspaniałym człowiekiem o wielkim sercu. Jednak duża część mnie boi się, że szatyn nie znajdzie szczęścia przy moim boku, że w końcu nadejdzie ten dzień i dotrze do niego, że nie może być ze mną szczęśliwy, że potrzebuje czegoś więcej. Skarciłam się w myślach, bo póki co jesteśmy razem i nie ważne co się stanie w przyszłości, chcę się cieszyć tym co jest tu i teraz. 
Jak to w jednym z moich ulubionych seriali było:

'Każda piosenka się kończy, ale czy to jest powód, żeby nie cieszyć się muzyką?'

~*~

- Wyglądam jak różowa landrynka - jęknęłam przeglądając się w wielkim lustrze, a dziewczyny wybuchnęły śmiechem, bo sukienka, którą miałam na sobie była okropna i one doskonale o tym wiedziały. 
- Och, daj spokój, Aly - jedna z przyjaciółek Ellie, które odebrałyśmy z lotniska zaraz po zaplanowaniu całego wesela podeszła do mnie i przejechała dłonią po falbankach znajdujących się na dole tej jakże wystrzałowej kreacji - wyglądasz w niej naprawdę ślicznie. 
- Ta jasne - skrzywiłam się posyłając jej kpiący uśmiech, a dziewczyny kolejny raz wybuchnęły śmiechem, bo znęcanie się nade mną było takie świetne. 
- Dobra masz przymierz tą - panna młoda podała mi kolejną sukienkę, a ja wzdychając bezradnie udałam się do przymierzalni, bo nie rozumiałam dlaczego tylko ja przymierzam kiecki, a one siedzą sobie i przebierają mnie jak jakąś lalkę. 
Ściągnęłam z siebie tą okropną sukienkę, odwieszając ją na bok, a gdy tak stanęłam w samym topie i majtkach przed kolejną złotą sukienką otworzyłam lekko usta.
- Nie ma mowy! Nie założę tej sukienki! Będę wyglądała w niej jak lampa! - uniosłam ją dokładnie jej się przyglądając, a zza zasłony usłyszałam głośny śmiech, więc odsunęłam lekko kurtynę dzielącą mnie od dziewczyn i wyrzuciłam im tą okropną sukienkę szybko znikając w przebieralni. 
- Oj Alex nie bądź taka, to bardzo ładna sukienka! - wykrzywiając się zaczęłam przedrzeźniać pannę młodą i wsunęłam na siebie swoje ubranie. 
Odsłoniłam bordowy materiał i stanęłam przed dziewczynami kładąc ręce na biodrach. 
- Teraz ja wybieram sukienkę - nie czekając na ich odpowiedź ruszyłam w stronę stojaków, na których była masa różnych kreacji.
Zaczęłam przeglądać wszystkie po kolei, a dziewczyny po chwili do mnie dołączyły i chyba z 15 minut poszukiwałyśmy idealnej kiecki. 
Ogółem druhny były trzy, ale musiały mieć takie same sukienki, na dodatek miały one pasować do Zoe, która będzie sypała kwiaty, no i najważniejsze, nie mogły przyćmić panny młodej. Trudne, ale wykonalne. 
- O mój Boże... - szepnęłam wyciągając śliczną szmaragdową sukienkę w przezroczystym opakowaniu, która wisiała między inną podobnego koloru i jakąś różową, a moje oczy od razu szeroko się otworzyły - Chyba się zakochałam. 
- Alex... - nie mogłam oderwać od niej wzroku, ale mimo to czułam, że wszystkie dziewczyny zebrały się przy mnie, a jedna z rąk zza mnie powędrowała aby dotknąć tego cuda - jest idealna. 
- Idź ją przymierzyć, a ja zapytam czy mają jeszcze dwie takie - skinęłam energicznie głową i pędem pobiegłam do przymierzalni, a następnie w niemal zabójczym tempie zrzuciłam z siebie prawie wszystkie ciuchy. 
Odsunęłam zamek opakowania i wzięłam delikatny materiał do ręki, a moje oczy wciąż były szeroko otwarte ponadto jakby tego było mało moje usta też nie mogły się zamknąć. Byłam oczarowana tą sukienką. 
Zobaczyłam metkę z imieniem i nazwiskiem projektantki. Sherri Hill. Nie mogłam dłużej czekać, więc wsunęłam ją na siebie i chwilę męczyłam się z zamkiem znajdującym się na tyle sukienki, ale gdy tylko z nim wygrałam nie mogłam uwierzyć własnym oczom. 
Szeroki uśmiech wstąpił na moją twarz i nie miał najmniejszego zamiaru zejść. Czułam się pięknie, a ta sukienka była niesamowita. W przymierzalniach obok usłyszałam głosy przyjaciółek Ellie, które też zachwycały się tą sukienką, więc postanowiłam wyjść i tam na nie poczekać. 
- Alex wyglądasz przepięknie - przyszła panna młoda podeszła do mnie i zaczęła dotykać sukienki obracając mnie dookoła - Nikki przymierza błękitną, a Maya ciemnoniebieską. 
- Są różne kolory? - ściągnęłam brwi, a Ellie pokiwała głową i spojrzała nad moim ramieniem otwierając szeroko oczy, a ja widząc jej reakcję odwróciłam się na pięcie. 
- Wyglądacie niesamowicie - dziewczyny wyszły zgranie z przebieralni i obydwie prezentowały się cudownie, a szerokie uśmiechy nie schodziły z ich twarzy. 
- Dobra, teraz trzeba wybrać który kolor chcemy - przyjrzałam się trzem sukienkom i chyba najbardziej podobała mi się ta którą miała na sobie Maya, jednak kolor sukienki Nikki też wyglądał ślicznie.
- Wydaje mi się, że ta Alex. 
- Mi tak samo. 
- A ja bym wolała chyba twoją Maya - wszystkie trzy spojrzałyśmy na Ellie, a dziewczyna stała w zamyśleniu patrząc na każdą kreację. 
- Ciemnoniebieska jest śliczna, ale szmaragd... - uśmiechnęłam się szeroko widząc ten szczery uśmiech Ellie i podeszłam do niej mocno ją przytulając. 

~*~

Siedziałam z dziewczynami w salonie , a Ellie czesała Zoe, która coś sobie kolorowała i słuchałam rozmowy Nikki z Mayą na temat sukni ślubnej, którą będziemy jechały wybierać w poniedziałek, bo dopiero wtedy przyjeżdżają rodzice panny młodej. 
Jest kilka minut po osiemnastej więc Justin powinien już tutaj być, ale pewnie coś mu wypadło, albo są korki i dlatego się spóźnia. Nie chciałam do niego dzwonić, żeby nie zrobić z siebie idiotki, która kontroluje go na każdym kroku, więc siedziałam i cierpliwie czekałam. 
Trzymałam telefon w dłoniach bawiąc się nim i czułam na sobie czyjś wzrok, więc obróciłam głowę rozglądając się po pokoju, a mama przyglądała mi się ze zmrużonymi oczami. 
- Co? - pokręciła głową z powrotem zaglądając w katalog i wzruszyła ramionami, a ja westchnęłam wywracając oczami - idę się napić. 
Podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę kuchni chowając telefon do tylnej kieszeni spodni, a gdy przechodziłam koło drzwi do moich uszu dotarło pukanie. 
To pewnie on. 
Na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech gdy sięgnęłam do klamki i jak tylko otworzyłam drzwi zobaczyłam chłopaka z dłońmi w przednich kieszeniach spodni. 
- Cześć - oblizał usta podnosząc na mnie swój wzrok i uśmiechnął się wchodząc do środka jak tylko zrobiłam mu miejsce - przepraszam za spóźnienie, ale spotkałem kilka fanek. 
- Nie szkodzi - podszedł do mnie i położył swoje dłonie na moich biodrach, a gdy spoglądał w moje oczy normalnie się rozpływałam, nie wspominając już o tym co działo się z moim ciałem gdy złączył nasze usta razem. 
Uśmiechnęłam się przez pocałunek, a chłopak odsunął się ode mnie po chwili wciąż spoglądając w moje oczy i poczułam jak moje policzki robią się czerwone. 
- Gotowa? - skinęłam głową gdy oblizał usta i uśmiechnęłam się, a on puścił mi oczko - To jedziemy? 
- Jasne - uśmiechnął się szeroko gdy ja również to zrobiłam i puścił moje prawe biodro lewą ręką łapiąc moją prawą, a po chwili splótł nasze palce razem. 
- Mamo wychodzę! - wyszliśmy na ganek, a flesze od razu nas oślepiły, więc Justin założył okulary przeciwsłoneczne i poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na placach. 
Podniosłam głowę i zobaczyłam jednego z ochroniarzy, który posłał mi uśmiech trwający dokładnie dwie sekundy. 
Przed moim domem był tłum reporterów, kilka fanek i do tego paru ochroniarzy, którzy pomagali nam dojść do czarnego Range Rovera zaparkowanego tuż przy chodniku. Szłam z pochyloną głową patrząc pod nogi, a Justin szedł przede mną wciąż trzymając mnie za rękę i ignorował te wszystkie pytania, które zadawali mu reporterzy, więc ja robiłam to samo. Poczułam jak się zatrzymuje, więc podniosłam głowę i zobaczyłam jak uśmiecha się do mnie otwierając mi tylne drzwi, więc również się uśmiechnęłam puszczając jego dłoń. Weszłam szybko do samochodu, a szatyn wszedł zaraz za mną i westchnął poprawiając czapkę.  
- Przepraszam cię za to wszystko - poklepałam go po udzie i uśmiechnęłam się. 
- Nic nie szkodzi, naprawdę - przyglądałam mu się dokładnie, a on uśmiechnął się i oblizał wargi, a następnie położył lewą dłoń na tyle mojej głowy przysuwając mnie do siebie, żeby móc złożyć na moich ustach pocałunek. 
- Jesteś cudowna, wiesz o tym? - odsunął mnie od siebie, a ja uśmiechnęłam się wzruszając ramionami i prychnęłam nonszalancko.
- Każdy mi to mówi - zaśmiał się przytulając mnie do siebie, a samochód ruszył, gdy tylko kilku ochroniarzy odgarnęło paparazzi z drogi. 
Siedziałam wtulona w Justina trzymając głowę na jego lewym ramieniu, a on obejmował mnie w pasie i słowo daje mogłabym tak wiecznie. 
- Jedziemy do ciebie? - bawiłam się zamkiem od jego bluzy, który był zasunięty tylko do połowy torsu i oblizałam usta a Justin delikatnie gładził mnie lewą ręką po ramieniu. 
- Nie - ściągnęłam brwi prostując się i spojrzałam na niego bardzo uważnie, a on uśmiechnął się tajemniczo, więc zmrużyłam oczy starając się coś wyczytać z jego twarzy. 
- Dobra, to gdzie jedziemy? - wzruszył ramionami zbliżając swoją twarz do mojej przez co zakręciło mi się w głowie i spojrzał na mnie tak jak jeszcze nigdy nikt na mnie nie patrzył.
Kusząco, prowokacyjnie i z nutką pożądania.  
- To niespodzianka, a tymczasem załóż to - oderwałam swoje oczy od jego piwnych tęczówek i spojrzałam na dłoń w której znajdował się czarny materiał, a po chwili się zaśmiałam biorąc w dłoń opaskę na oczy. 
- Żartujesz sobie, tak? - pokręcił głową, więc westchnęłam z uśmiechem i przymknęłam oczy, a on wyciągnął materiał z mojej dłoni zawiązując mi go na tyle głowy. 
- Widzisz coś? - pokręciłam głową bo jedyne co miałam przed oczami to ciemność - a teraz?
- Nie? - poczułam jakiś dziwny ruch na lewej dłoni przypominający pająka, więc pisnęłam i starałam się to coś ze mnie zrzucić - O matko, Justin weź to, proszę. Jak to jakiś robak, to cię zabije!
- Spokojnie to tylko mój palec, chciałem się upewnić, że nic nie widzisz - zaśmiał się biorąc moją dłoń w swoją, a po moim ciele wciąż przechodziły dreszcze. 
- Dupek - syknęłam kręcąc głową - wiesz, że nienawidzę robali - trochę dziwnie się czułam nie widząc go, ale byłam ciekawa co to za niespodzianka, więc postanowiłam pobawić się w te podchody. 
- Oj przepraszam, ale po prostu lubię jak się złościsz - uniosłam brwi przechylając głowę na lewo bo bałam się, że jak przechylę ją na prawo to przez przypadek uderzę Justina, który koło mnie siedzi pewnie z tym swoim uśmieszkiem na ustach. 
Chociaż po dłuższym zastanowieniu to uderzenie go nie było by takie złe, należy mu się. 
- Proszę bardzo mogę jeszcze się na ciebie pozłościć jak tak bardzo to lubisz! - burknęłam wyrywając swoją dłoń z jego i przekręciłam się w lewo siadając normalnie na siedzeniu, a następnie skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. 
- Alex... - siedziałam niewzruszona czując jak jest coraz bliżej mnie - skarbie... - jego głos brzmiał tak uwodzicielsko, tak seksownie, że prawie mnie zmiękczył, ale nie, tak łatwo się nie dam - kochanie... - poczułam jego dłoń na moim lewym policzku i zaciskając szczękę pozwoliłam mu obrócić swoją twarz w jego stronę - śliczna dziewczyno. 
Wiedział, że tym tekstem mnie zmiękczy, dupek jeden, bo to z mojego ulubionego serialu. Uśmiechnęłam się unosząc jeden kącik ust, a po chwili poczułam jak jego miękkie wargi napierają na moje. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a w brzuchu wybuchły motyle i rozpłynęłam się pod wpływem jego słodkiego pocałunku. Poczułam jak uśmiecha się przez pocałunek, pewnie dumny z siebie, a jego prawa ręka wciąż delikatnie gładziła mój policzek. 
Samochód się zatrzymał w zupełnie nieodpowiednim momencie przypominając mi, że nie jesteśmy tutaj sami i momentalnie zrobiłam się czerwona, a Justin oderwał swoje usta od moich. 
- Jesteśmy na miejscu - odetchnęłam z ulgą wciąż czując jego pocałunek na swoich pulsujących ustach i uśmiechnęłam się. 
- Świetnie to mogę już to ściągnąć - jak tylko uniosłam dłoń do góry szatyn mnie powstrzymał przeplatając swoje palce z moimi, a po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają.  
- Jeszcze nie. Chodź - chłopak pociągnął mnie lekko do przodu, a ja starałam się po omacku wysiąść z auta i prawdę mówiąc nie szło mi to najlepiej bo bałam się, że upadnę potykając się o jakąś małą rzecz, a także zrobię z siebie pośmiewisko przed wszystkimi osobami które tutaj są. 
Zwłaszcza przed moim chłopakiem.
- Jak upadnę to pociągnę cię ze sobą - zagroziłam śmiejąc się, a Justin złapał mnie w pasie wciąż trzymając moją dłoń i bardzo ostrożnie pomógł mi wysiąść. 
- Spokojnie złapie cię jeśli będziesz upadać - uśmiechnęłam się i dzięki pomocy Justina stałam na pewnym gruncie, a do moich uszu dotarły jakieś dziwne dźwięki. 
Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jesteśmy, ani co tutaj robimy, ale wiedziała, że to jakieś pustkowie, bo nie słyszałam samochodów, ani nawet ludzi i do tego wiał wiatr, więc nie mogliśmy być w pobliżu jakichkolwiek budynków. 
- Dobry wieczór, panie Bieber - Justin obejmował mnie w pasie, a ja kręciłam głową starając się zlokalizować mężczyznę podążając za jego głosem i gdyby się nie odezwał nawet nie wiedziałabym, że tutaj jest, ale może to dlatego, że dalej miałam tą cholerną opaskę na oczach!
- Dobry wieczór, wszystko gotowe? Dobrze - złapałam Justina za materiał jego bluzy tak mocno, że aż bolały mnie palce, a po chwili chłopak zaczął się ode mnie odsuwać. 
- Justin? Co ty robisz? Gdzie idziesz? - puściłam jego bluzę bo on puścił mnie, więc skierowałam dłonie do opaski na oczach chcąc ją rozwiązać, ale dłonie Justina ponownie mnie powstrzymały. 
- Spokojnie jestem tutaj, przed tobą - odetchnęłam z ulgą, a chłopak śmiejąc się zaczął rozwiązywać materiał związany z tyłu mojej głowy - Dobrze, więc teraz ściągnę ci opaskę. 
- Okej - czekałam niecierpliwie, a gdy tylko opaska odsłoniła moje oczy zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz i momentalnie też się uśmiechnęłam jednak po chwili patrząc nad jego ramionami dostrzegłam otwartą przestrzeń zupełnie taką jak na polanie na której byłam rano z Ellie.
- Dobra? Więc wywiozłeś mnie na to pustkowie, a teraz mnie zabijesz? - uniósł brwi śmiejąc się perliście, a ja spoglądałam na niego zdziwiona i lekko przestraszona. 
- Po pierwsze nigdy bym cię nie skrzywdził, po drugie to nie jest żadne pustkowie, a po trzecie odwróć się - skinął głową za mnie, więc skacząc wzrokiem po jego ciemnych oczach bardzo powoli odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam przed sobą biały samolot.
Otworzyłam szeroko oczy i usta, widząc ogromną maszynę, a także kilkoro ludzi biegających dookoła niej. 
Co u licha?
Poczułam jak Justin obejmuje mnie od tyłu splatając dłonie na moim brzuchu, ale byłam w takim szoku, że nie mogłam się nawet ruszyć i tylko lekko drgnęłam gdy położył swoją brodę na moim ramieniu, a jego ciepły oddech owinął moją szyję.
- Niespodzianka! Lecimy do Paryża!


______________________________________________________________________


Cześć wam! :)
Wróciłam po długiej nieobecności i mam nadzieję, że z rozdziałem wartym przeczytania. 
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze to naprawdę wiele wiele wiele wiele wiele dla mnie znaczy :) 
Uwielbiam je czytać :) 
Tyle wyświetleń i tyle obserwujących mojego bloga... nawet nie mogłam sobie tego wymarzyć ;)
Oczywiście czekam na wasze komentarze z opinią/krytyką/sugestią/prośbą. 
Czymkolwiek na co macie ochotę :) 
Mam nadzieję, że nie jesteście złe ani zawiedzione :) 
Dziękuję za wszystko :) 
A jeśli chcecie być informowane to zapisujcie się w zakładce i polecajcie mojego bloga jeśli możecie i jeśli oczywiście sądzicie, że jest warty polecenia. 
Będę starała się wam za to odwdzięczyć :) 
Jeśli macie jakieś pytanie/problem cokolwiek chętnie pomogę :) 
Możecie mnie znaleźć tutaj i tutaj 
Kocham ♥


9 komentarzy:

  1. Wreszcie nowy ! Boże, kocham Cię i to opowiadanie dziękuję, że znajdujesz jeszcze czas żeby to pisać <3

    OdpowiedzUsuń
  2. omg omg ,czekam na nn :)
    rozdzial boski dbejbejebebehdjbdjdjd
    ciekawe jak zaraguje na wyjazd do Paryza/@KlaudiaSwaggg

    OdpowiedzUsuń
  3. hssjsbshebjehdjdjdb czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehh... nie wiem co mam pisać .Jak zwykle rozdział cudowny ! Tego tego opowiadania nie da się opisać słowami ... Jestem ciekawa co będzie dalej ,mam nadzieję że nowy rozdział pojawi się szybko xD Życzę DUŻO weny ! Całuski *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny! Tak myślałam ze w końcu poleca do Paryża. Jak zwykle napisany super i nie moge sie doczekać nn. Mam nadzieje ze bd szybciej :) buzi

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham tego bloga i stesknilam sie za nim...
    Swietny rozdział ale i tak poprzedni to moj ulubiony :-)
    Czekam na kolejny mam nadzieje ze dodasz go szybko:-)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG kocham to ff <3 wkońcu są razem i jest dobrze! Awww ;* ily czekam na nn i dziękuje c;

    OdpowiedzUsuń
  8. mieć takiego chłopaka, co planuje na niespodziankę wyjazd do Paryża - moje marzenie. oni są tak cholernie słodcy, kocham ich związek. strasznie się stęskniłam za tym opowiadaniem :) czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i weny życzę xx

    OdpowiedzUsuń
  9. mógł mnie też do paryża zabrać lmao

    OdpowiedzUsuń