niedziela, 30 marca 2014

30. Every song ends

Siedziałam w kuchni przy wyspie podpierając głowę na lewej ręce i ledwo żywa kończyłam jeść płatki, a gdy do pomieszczenia wparował Sam nawet nie chciało mi się podnieść głowy jednak kątem oka dostrzegłam, że to właśnie on.
Było zbyt wcześnie. Nawet nie miałam siły udawać miłej czy towarzyskiej osoby i prawdę mówiąc nie miałam ochoty na poranne rozmowy. Nie lubię wstawać przed siódmą a zwłaszcza  w weekend.
Odkąd świat dowiedział się, że jestem dziewczyną Justina minął ponad tydzień a ja czułam się jakby to był co najmniej miesiąc i to dodatkowo mnie męczy. Paparazzi nie dawali mi żyć, telefon cały czas dzwonił, a o spokojnym wyjściu z domu mogłam pomarzyć jednak zawsze udawało mi się wymknąć przez ogródek pani Stewart wczesnym rankiem albo bardzo późnym wieczorem żeby pobiegać. Bieganie pomagało mi uporać się z tym co teraz działo się w moim życiu, a także uwolnić wszystkie emocje, które gdzieś tam próbowały się wydostać. Plotki, oszczerstwa, wyzwiska, a także wyśmiewanie. Nie rozumiem tego jak można poniżać kogoś za to, że w końcu jest szczęśliwy, że spełnia marzenia, czy chociażby, że stara się żyć swoim życiem i nie myślę tutaj tylko o sobie. Jeśli ja po zaledwie kilku tygodniach czuję się okropnie widząc te wszystkie podłe słowa skierowane w moją stronę to nie mogę sobie wyobrazić jak czuje się Justin, który praktycznie żyje z tym już kilka lat.
- Wyglądasz jak zombie - wywróciłam oczami, a Sam usiadł koło mnie stawiając przed sobą kubek pełen kawy, której zapach zadziałał na mnie pobudzająco, ale nie tak bardzo jakbym tego chciała.
- A to wszystko przez twoją narzeczoną - westchnęłam przełykając kolejną porcję płatków, a mój brat cicho się zaśmiał, bo doskonale wiedział jak jego przyszła żona gania mnie od kilku dni - to prawda, że panny młode przed ślubem zachowują się jak potwory.
- Słyszałam! - do pomieszczenia wbiegła Ellie, więc podniosłam głowę rzucając jej przepraszające spojrzenie, a ona szybko nalała sobie kawę do kubka i podeszła do mojego brata całując go w usta, więc lekko się skrzywiłam, bo pocałunek nie był tylko pocałunkiem.
- Jejku, wynajmijcie sobie pokój czy coś - podniosłam się z miejsca zabierając ze sobą miskę i włożyłam ją do zmywarki, a następnie również nalałam sobie trochę kawy, ale dodałam do niej mleko, bo nie bardzo przepadam za kawą jednak dzisiaj była mi ona niezbędna do w miarę normalnego funkcjonowania.
- Dobra dobra - odwróciłam się w stronę naszych gołąbków i oparłam się plecami o szafki biorąc łyk ciepłego dodającego energii napoju, a Ellie odsunęła się od mojego brata siadając koło niego na krześle - Mam nadzieję, że jesteś już gotowa za 15 minut jedziemy.
- Co? - jęknęłam krzywiąc się, a dziewczyna posłała mi szeroki uśmiech popijając kawę - Nie ma nawet szóstej!
- Tak, ale ślub jest za tydzień, więc rusz ten swój kościsty tyłek i jedziemy - wypuściłam głośno powietrze nosem, a Ellie spoglądała na mnie nieugięta z podniesionymi brwiami, podczas gdy Sam cicho się śmiał pod nosem.
- Przezabawne po prostu - pokazałam mu język i razem z kubkiem ruszyłam na górę do swojego pokoju, żeby wyszykować się w swoim porannym ślimaczym tempie.
Weszłam do przyciemnionego pomieszczenia odstawiając kubek na szafkę i westchnęłam rzucając się na łóżko, bo szybkie zerknięcie na zegarek sprawiło, że jeszcze bardziej zachciało mi się spać. Według mnie dzień powinien zaczynać się od jedenastej. O tej godzinie powinni otwierać sklepy, szkoły i wszelkie inne instytucje, bo godzina ósma czy dziewiąta to zdecydowanie za wcześnie.
Leżałam na brzuchu z twarzą w kołdrze i nie mogłam się zmusić to tego, żeby ruszyć dupę w górę, więc wsadziłam prawą rękę pod poduszkę starając się namierzyć mój telefon, bo skoro jedziemy dopiero za 15 minut, a znając Ellie to mam z 20 dodatkowych minut stwierdziłam, że jeszcze uda mi się chwilkę zdrzemnąć. Muszę tylko nastawić budzik.
Znalazłam urządzenie podświetlając ekran, a moim oczom ukazała się jedna nieodczytana wiadomość i jedno nieodebrane połączenie. Ściągnęłam brwi i przejechałam palcem po ekranie, a następnie otworzyłam wiadomość, której nadawcą był Justin. 

Od: Przystojniak <3
'Dzwoniłem, ale nie odbierałaś więc pewnie już śpisz :) Chciałem ci tylko powiedzieć dobranoc i uprzedzić że przyjadę około godziny 18 :)'

Uśmiechnęłam się sama do siebie jak głupia i szybko jedną ręką wystukałam odpowiedź, a w głowie cały czas zadawałam sobie pytanie jakim cudem ktoś może być tak idealny. 

Do: Przystojniak <3
'Dzień dobry :) Tak, padłam wczoraj jak tylko weszłam do domu. Przeciwko porwaniu nic nie mam ale nie wiem co na to panna młoda, która strzeże mnie jak oka w głowie ;)'

Wysłano. 
Ustawiłam budzik tak aby zadzwonił za 20 minut i odłożyłam telefon na łóżko, a sama podniosłam tyłek w górę, żeby się ubrać. 
Wyciągnęłam z szafy jeansy, bluzę i top, a następnie wszystko na siebie założyłam, ale zanim udałam się z powrotem do łóżka umyłam jeszcze zęby. 
Rzuciłam się z powrotem na miękki i strasznie wygodny kawałek nieba, a moje oczy same się zamknęły, gdy tylko przykryłam się kołdrą. 
Jęknęłam słysząc melodię z mojego telefonu i sięgnęłam po urządzenie zastanawiając się jak te 15 minut mogło tak szybko minąć przecież dopiero co zamknęłam oczy. 
Nawet nie otworzyłam oczu, więc po omacku znalazłam telefon i dopiero gdy miałam go przed twarzą gotowa by wyłączyć budzik uniosłam powieki, bo to nie był budzik. 
Uśmiechnęłam się szeroko i szybko przejechałam palcem po ekranie, a następnie podniosłam się przykładając telefon do ucha. 
- Dzień dobry - przez chwile miałam wrażenie, że mój lekko zaspany głos nie należy do mnie, ale wiedziałam, że poranna chrypka zaraz minie. 
- Dzień dobry, przeczytałem twoją wiadomość. Już nie śpisz? - głos Justina również był lekko zachrypnięty przez co wydawał się strasznie seksowny i miałam wrażenie, że nie tylko jego głos był teraz bardzo pociągający, bo wyobraziłam go sobie leżącego w łóżku bez koszulki w rozczochranych włosach.
- Nie, kolejna z tortur Ellie. To zbrodnia wstawać tak wcześnie - chłopak zaśmiał się po drugiej stronie, bo doskonale wiedział, że lubię sobie długo pospać, bardzo długo - a ty czemu nie śpisz? - Justin westchnął, a ja oblizałam usta siadając wygodnie i palcami zaczesałam włosy do tyłu - o matko chyba cię nie obudziłam, prawda? Przepraszam, ja nawet nie...
- Spokojnie nie spałem już zanim napisałaś - szatyn się zaśmiał, a ja odetchnęłam z ulgą, bo on też lubił sobie długo pospać - zaraz jedziemy do studia. 'Boyfriend' niedługo wychodzi, więc chcę się upewnić, że nie będzie to jakaś porażka. 
- Oj, Justin. Nic co robisz nie jest porażką. Twoja muzyka jest świetna i nie tylko ona, a ten kawałek singla, który słyszałam był świetny, więc spokojnie... jestem pewna, że wszyscy go pokochają tak jak ja - czerwonymi paznokciami zaczęłam skubać kołdrę, a po drugiej stronie usłyszałam westchnięcie. 
- Dziękuję. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą - uśmiechnęłam się przygryzając dolna wargę, a Justin odchrząknął - muszę lecieć samochód już podjechał. Um... to do zobaczenia później. 
- Jasne. Pa - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko, a rozmowa z Justinem trochę mnie rozbudziła i wprawiła mnie w bardzo dobry humor. 

~*~

Zsunęłam nogi z deski rozdzielczej i wyprostowałam się w fotelu, a przez przednią szybę widziałam wielką pustą polanę na końcu której coś się znajdowało, ale nie byłam w stanie dostrzec co. Ellie wysiadła z samochodu, więc poszłam jej śladem przecierając zaspane oczy. Odpięłam pas otwierając drzwi i wyszłam na chłodne powietrze trzymając w dłoni kubek z kawą na wynos, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. 
- Więc co robimy tutaj o 5:30 rano? - ziewnęłam obejmując się lewą ręką, a dziewczyna stanęła przed samochodem i rozejrzała się dookoła. 
- Ta polana jest cudowna, nie sądzisz? - skinęłam głową, bo dziewczyna miała rację i podeszłam na przód samochodu opierając się tyłkiem o maskę - No więc nigdy nie chciałam mieć ślubu w kościele, więc razem z twoim bratem stwierdziliśmy, że najlepiej będzie znaleźć jakieś inne miejsce, ale plaża wydała nam się strasznie oklepanym pomysłem. Wczoraj jeździliśmy bez celu szukając czegoś co nam wpadnie w oczy i oto jesteśmy - rozłożyła lekko ręce i opuściła je pozwalając im uderzyć o uda, a ja wciągnęłam powietrze nosem biorąc łyk kawy. 
- Wciąż nie wiem co robimy tutaj o 5:30 rano - szepnęłam, a Ellie odwróciła się w moją stronę i jej szeroki uśmiech lekko mnie wystraszył, bo zazwyczaj zwiastował on kłopoty. 
- Jesteśmy tutaj żeby to jakoś rozplanować. Gdzie będą stoły, parkiet, bufet. No wiesz... - uniosłam brwi i oblizałam wargi, a następnie przechyliłam głowę na lewo. 
- To musiałyśmy robić to w środku nocy? Nie mogłyśmy przyjechać tutaj no nie wiem... może około 14? - Ellie z uśmiechem wywróciła oczami i podeszła do samochodu, a następnie wyciągnęła ze środka notes wraz z długopisem.
- O 14 mamy inne plany - otworzyłam szerzej oczy i jęknęłam unosząc głowę do góry. 
- Boże, dlaczego? Dlaczego mnie aż tak bardzo nienawidzisz? - moje słowa skierowałam do chmur, ale Ellie wiedziała, że są do niej, więc podeszła do mnie i uderzyła mnie w ramie śmiejąc się. 
- Myślałam, że lubisz śluby - spojrzałam na nią i wzruszyłam ramionami uśmiechając się szeroko. 
- Uwielbiam... - uniosła brwi, a jej wzrok pytał 'to w czym problem?' - ale nie o 5:30!
- Oj, chodź już marudo - złapała mnie pod ramię i razem ruszyłyśmy na środek, żeby zaplanować wesele jej marzeń. 
Cieszyłam się jej szczęściem i szczęściem mojego brata, naprawdę. Jednak miałam wrażenie, że coś zaraz się zepsuje. Wszystko układało się wspaniale, moja mama promieniała w ciąży i z maleństwem było wszystko w porządku, mój tata w końcu zachowuje się jak mój tata, Zoe z dnia na dzień czuje się coraz lepiej, mój brat wraz ze swoją narzeczoną są szczęśliwi, a ja? 
Cóż, między mną a Justinem nie zawsze jest kolorowo, bo każde z nas ma swój charakter i swoje humory, ale nie wyobrażam sobie, że mogłabym być z kimś innym. Czekałam na to praktycznie kilka lat, tak bardzo chciałam być jego dziewczyną i teraz kiedy cały świat wie, nie muszę tego ukrywać. Kocham go i chcę, żeby był szczęśliwy, bo jest wspaniałym człowiekiem o wielkim sercu. Jednak duża część mnie boi się, że szatyn nie znajdzie szczęścia przy moim boku, że w końcu nadejdzie ten dzień i dotrze do niego, że nie może być ze mną szczęśliwy, że potrzebuje czegoś więcej. Skarciłam się w myślach, bo póki co jesteśmy razem i nie ważne co się stanie w przyszłości, chcę się cieszyć tym co jest tu i teraz. 
Jak to w jednym z moich ulubionych seriali było:

'Każda piosenka się kończy, ale czy to jest powód, żeby nie cieszyć się muzyką?'

~*~

- Wyglądam jak różowa landrynka - jęknęłam przeglądając się w wielkim lustrze, a dziewczyny wybuchnęły śmiechem, bo sukienka, którą miałam na sobie była okropna i one doskonale o tym wiedziały. 
- Och, daj spokój, Aly - jedna z przyjaciółek Ellie, które odebrałyśmy z lotniska zaraz po zaplanowaniu całego wesela podeszła do mnie i przejechała dłonią po falbankach znajdujących się na dole tej jakże wystrzałowej kreacji - wyglądasz w niej naprawdę ślicznie. 
- Ta jasne - skrzywiłam się posyłając jej kpiący uśmiech, a dziewczyny kolejny raz wybuchnęły śmiechem, bo znęcanie się nade mną było takie świetne. 
- Dobra masz przymierz tą - panna młoda podała mi kolejną sukienkę, a ja wzdychając bezradnie udałam się do przymierzalni, bo nie rozumiałam dlaczego tylko ja przymierzam kiecki, a one siedzą sobie i przebierają mnie jak jakąś lalkę. 
Ściągnęłam z siebie tą okropną sukienkę, odwieszając ją na bok, a gdy tak stanęłam w samym topie i majtkach przed kolejną złotą sukienką otworzyłam lekko usta.
- Nie ma mowy! Nie założę tej sukienki! Będę wyglądała w niej jak lampa! - uniosłam ją dokładnie jej się przyglądając, a zza zasłony usłyszałam głośny śmiech, więc odsunęłam lekko kurtynę dzielącą mnie od dziewczyn i wyrzuciłam im tą okropną sukienkę szybko znikając w przebieralni. 
- Oj Alex nie bądź taka, to bardzo ładna sukienka! - wykrzywiając się zaczęłam przedrzeźniać pannę młodą i wsunęłam na siebie swoje ubranie. 
Odsłoniłam bordowy materiał i stanęłam przed dziewczynami kładąc ręce na biodrach. 
- Teraz ja wybieram sukienkę - nie czekając na ich odpowiedź ruszyłam w stronę stojaków, na których była masa różnych kreacji.
Zaczęłam przeglądać wszystkie po kolei, a dziewczyny po chwili do mnie dołączyły i chyba z 15 minut poszukiwałyśmy idealnej kiecki. 
Ogółem druhny były trzy, ale musiały mieć takie same sukienki, na dodatek miały one pasować do Zoe, która będzie sypała kwiaty, no i najważniejsze, nie mogły przyćmić panny młodej. Trudne, ale wykonalne. 
- O mój Boże... - szepnęłam wyciągając śliczną szmaragdową sukienkę w przezroczystym opakowaniu, która wisiała między inną podobnego koloru i jakąś różową, a moje oczy od razu szeroko się otworzyły - Chyba się zakochałam. 
- Alex... - nie mogłam oderwać od niej wzroku, ale mimo to czułam, że wszystkie dziewczyny zebrały się przy mnie, a jedna z rąk zza mnie powędrowała aby dotknąć tego cuda - jest idealna. 
- Idź ją przymierzyć, a ja zapytam czy mają jeszcze dwie takie - skinęłam energicznie głową i pędem pobiegłam do przymierzalni, a następnie w niemal zabójczym tempie zrzuciłam z siebie prawie wszystkie ciuchy. 
Odsunęłam zamek opakowania i wzięłam delikatny materiał do ręki, a moje oczy wciąż były szeroko otwarte ponadto jakby tego było mało moje usta też nie mogły się zamknąć. Byłam oczarowana tą sukienką. 
Zobaczyłam metkę z imieniem i nazwiskiem projektantki. Sherri Hill. Nie mogłam dłużej czekać, więc wsunęłam ją na siebie i chwilę męczyłam się z zamkiem znajdującym się na tyle sukienki, ale gdy tylko z nim wygrałam nie mogłam uwierzyć własnym oczom. 
Szeroki uśmiech wstąpił na moją twarz i nie miał najmniejszego zamiaru zejść. Czułam się pięknie, a ta sukienka była niesamowita. W przymierzalniach obok usłyszałam głosy przyjaciółek Ellie, które też zachwycały się tą sukienką, więc postanowiłam wyjść i tam na nie poczekać. 
- Alex wyglądasz przepięknie - przyszła panna młoda podeszła do mnie i zaczęła dotykać sukienki obracając mnie dookoła - Nikki przymierza błękitną, a Maya ciemnoniebieską. 
- Są różne kolory? - ściągnęłam brwi, a Ellie pokiwała głową i spojrzała nad moim ramieniem otwierając szeroko oczy, a ja widząc jej reakcję odwróciłam się na pięcie. 
- Wyglądacie niesamowicie - dziewczyny wyszły zgranie z przebieralni i obydwie prezentowały się cudownie, a szerokie uśmiechy nie schodziły z ich twarzy. 
- Dobra, teraz trzeba wybrać który kolor chcemy - przyjrzałam się trzem sukienkom i chyba najbardziej podobała mi się ta którą miała na sobie Maya, jednak kolor sukienki Nikki też wyglądał ślicznie.
- Wydaje mi się, że ta Alex. 
- Mi tak samo. 
- A ja bym wolała chyba twoją Maya - wszystkie trzy spojrzałyśmy na Ellie, a dziewczyna stała w zamyśleniu patrząc na każdą kreację. 
- Ciemnoniebieska jest śliczna, ale szmaragd... - uśmiechnęłam się szeroko widząc ten szczery uśmiech Ellie i podeszłam do niej mocno ją przytulając. 

~*~

Siedziałam z dziewczynami w salonie , a Ellie czesała Zoe, która coś sobie kolorowała i słuchałam rozmowy Nikki z Mayą na temat sukni ślubnej, którą będziemy jechały wybierać w poniedziałek, bo dopiero wtedy przyjeżdżają rodzice panny młodej. 
Jest kilka minut po osiemnastej więc Justin powinien już tutaj być, ale pewnie coś mu wypadło, albo są korki i dlatego się spóźnia. Nie chciałam do niego dzwonić, żeby nie zrobić z siebie idiotki, która kontroluje go na każdym kroku, więc siedziałam i cierpliwie czekałam. 
Trzymałam telefon w dłoniach bawiąc się nim i czułam na sobie czyjś wzrok, więc obróciłam głowę rozglądając się po pokoju, a mama przyglądała mi się ze zmrużonymi oczami. 
- Co? - pokręciła głową z powrotem zaglądając w katalog i wzruszyła ramionami, a ja westchnęłam wywracając oczami - idę się napić. 
Podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę kuchni chowając telefon do tylnej kieszeni spodni, a gdy przechodziłam koło drzwi do moich uszu dotarło pukanie. 
To pewnie on. 
Na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech gdy sięgnęłam do klamki i jak tylko otworzyłam drzwi zobaczyłam chłopaka z dłońmi w przednich kieszeniach spodni. 
- Cześć - oblizał usta podnosząc na mnie swój wzrok i uśmiechnął się wchodząc do środka jak tylko zrobiłam mu miejsce - przepraszam za spóźnienie, ale spotkałem kilka fanek. 
- Nie szkodzi - podszedł do mnie i położył swoje dłonie na moich biodrach, a gdy spoglądał w moje oczy normalnie się rozpływałam, nie wspominając już o tym co działo się z moim ciałem gdy złączył nasze usta razem. 
Uśmiechnęłam się przez pocałunek, a chłopak odsunął się ode mnie po chwili wciąż spoglądając w moje oczy i poczułam jak moje policzki robią się czerwone. 
- Gotowa? - skinęłam głową gdy oblizał usta i uśmiechnęłam się, a on puścił mi oczko - To jedziemy? 
- Jasne - uśmiechnął się szeroko gdy ja również to zrobiłam i puścił moje prawe biodro lewą ręką łapiąc moją prawą, a po chwili splótł nasze palce razem. 
- Mamo wychodzę! - wyszliśmy na ganek, a flesze od razu nas oślepiły, więc Justin założył okulary przeciwsłoneczne i poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na placach. 
Podniosłam głowę i zobaczyłam jednego z ochroniarzy, który posłał mi uśmiech trwający dokładnie dwie sekundy. 
Przed moim domem był tłum reporterów, kilka fanek i do tego paru ochroniarzy, którzy pomagali nam dojść do czarnego Range Rovera zaparkowanego tuż przy chodniku. Szłam z pochyloną głową patrząc pod nogi, a Justin szedł przede mną wciąż trzymając mnie za rękę i ignorował te wszystkie pytania, które zadawali mu reporterzy, więc ja robiłam to samo. Poczułam jak się zatrzymuje, więc podniosłam głowę i zobaczyłam jak uśmiecha się do mnie otwierając mi tylne drzwi, więc również się uśmiechnęłam puszczając jego dłoń. Weszłam szybko do samochodu, a szatyn wszedł zaraz za mną i westchnął poprawiając czapkę.  
- Przepraszam cię za to wszystko - poklepałam go po udzie i uśmiechnęłam się. 
- Nic nie szkodzi, naprawdę - przyglądałam mu się dokładnie, a on uśmiechnął się i oblizał wargi, a następnie położył lewą dłoń na tyle mojej głowy przysuwając mnie do siebie, żeby móc złożyć na moich ustach pocałunek. 
- Jesteś cudowna, wiesz o tym? - odsunął mnie od siebie, a ja uśmiechnęłam się wzruszając ramionami i prychnęłam nonszalancko.
- Każdy mi to mówi - zaśmiał się przytulając mnie do siebie, a samochód ruszył, gdy tylko kilku ochroniarzy odgarnęło paparazzi z drogi. 
Siedziałam wtulona w Justina trzymając głowę na jego lewym ramieniu, a on obejmował mnie w pasie i słowo daje mogłabym tak wiecznie. 
- Jedziemy do ciebie? - bawiłam się zamkiem od jego bluzy, który był zasunięty tylko do połowy torsu i oblizałam usta a Justin delikatnie gładził mnie lewą ręką po ramieniu. 
- Nie - ściągnęłam brwi prostując się i spojrzałam na niego bardzo uważnie, a on uśmiechnął się tajemniczo, więc zmrużyłam oczy starając się coś wyczytać z jego twarzy. 
- Dobra, to gdzie jedziemy? - wzruszył ramionami zbliżając swoją twarz do mojej przez co zakręciło mi się w głowie i spojrzał na mnie tak jak jeszcze nigdy nikt na mnie nie patrzył.
Kusząco, prowokacyjnie i z nutką pożądania.  
- To niespodzianka, a tymczasem załóż to - oderwałam swoje oczy od jego piwnych tęczówek i spojrzałam na dłoń w której znajdował się czarny materiał, a po chwili się zaśmiałam biorąc w dłoń opaskę na oczy. 
- Żartujesz sobie, tak? - pokręcił głową, więc westchnęłam z uśmiechem i przymknęłam oczy, a on wyciągnął materiał z mojej dłoni zawiązując mi go na tyle głowy. 
- Widzisz coś? - pokręciłam głową bo jedyne co miałam przed oczami to ciemność - a teraz?
- Nie? - poczułam jakiś dziwny ruch na lewej dłoni przypominający pająka, więc pisnęłam i starałam się to coś ze mnie zrzucić - O matko, Justin weź to, proszę. Jak to jakiś robak, to cię zabije!
- Spokojnie to tylko mój palec, chciałem się upewnić, że nic nie widzisz - zaśmiał się biorąc moją dłoń w swoją, a po moim ciele wciąż przechodziły dreszcze. 
- Dupek - syknęłam kręcąc głową - wiesz, że nienawidzę robali - trochę dziwnie się czułam nie widząc go, ale byłam ciekawa co to za niespodzianka, więc postanowiłam pobawić się w te podchody. 
- Oj przepraszam, ale po prostu lubię jak się złościsz - uniosłam brwi przechylając głowę na lewo bo bałam się, że jak przechylę ją na prawo to przez przypadek uderzę Justina, który koło mnie siedzi pewnie z tym swoim uśmieszkiem na ustach. 
Chociaż po dłuższym zastanowieniu to uderzenie go nie było by takie złe, należy mu się. 
- Proszę bardzo mogę jeszcze się na ciebie pozłościć jak tak bardzo to lubisz! - burknęłam wyrywając swoją dłoń z jego i przekręciłam się w lewo siadając normalnie na siedzeniu, a następnie skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. 
- Alex... - siedziałam niewzruszona czując jak jest coraz bliżej mnie - skarbie... - jego głos brzmiał tak uwodzicielsko, tak seksownie, że prawie mnie zmiękczył, ale nie, tak łatwo się nie dam - kochanie... - poczułam jego dłoń na moim lewym policzku i zaciskając szczękę pozwoliłam mu obrócić swoją twarz w jego stronę - śliczna dziewczyno. 
Wiedział, że tym tekstem mnie zmiękczy, dupek jeden, bo to z mojego ulubionego serialu. Uśmiechnęłam się unosząc jeden kącik ust, a po chwili poczułam jak jego miękkie wargi napierają na moje. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a w brzuchu wybuchły motyle i rozpłynęłam się pod wpływem jego słodkiego pocałunku. Poczułam jak uśmiecha się przez pocałunek, pewnie dumny z siebie, a jego prawa ręka wciąż delikatnie gładziła mój policzek. 
Samochód się zatrzymał w zupełnie nieodpowiednim momencie przypominając mi, że nie jesteśmy tutaj sami i momentalnie zrobiłam się czerwona, a Justin oderwał swoje usta od moich. 
- Jesteśmy na miejscu - odetchnęłam z ulgą wciąż czując jego pocałunek na swoich pulsujących ustach i uśmiechnęłam się. 
- Świetnie to mogę już to ściągnąć - jak tylko uniosłam dłoń do góry szatyn mnie powstrzymał przeplatając swoje palce z moimi, a po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają.  
- Jeszcze nie. Chodź - chłopak pociągnął mnie lekko do przodu, a ja starałam się po omacku wysiąść z auta i prawdę mówiąc nie szło mi to najlepiej bo bałam się, że upadnę potykając się o jakąś małą rzecz, a także zrobię z siebie pośmiewisko przed wszystkimi osobami które tutaj są. 
Zwłaszcza przed moim chłopakiem.
- Jak upadnę to pociągnę cię ze sobą - zagroziłam śmiejąc się, a Justin złapał mnie w pasie wciąż trzymając moją dłoń i bardzo ostrożnie pomógł mi wysiąść. 
- Spokojnie złapie cię jeśli będziesz upadać - uśmiechnęłam się i dzięki pomocy Justina stałam na pewnym gruncie, a do moich uszu dotarły jakieś dziwne dźwięki. 
Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jesteśmy, ani co tutaj robimy, ale wiedziała, że to jakieś pustkowie, bo nie słyszałam samochodów, ani nawet ludzi i do tego wiał wiatr, więc nie mogliśmy być w pobliżu jakichkolwiek budynków. 
- Dobry wieczór, panie Bieber - Justin obejmował mnie w pasie, a ja kręciłam głową starając się zlokalizować mężczyznę podążając za jego głosem i gdyby się nie odezwał nawet nie wiedziałabym, że tutaj jest, ale może to dlatego, że dalej miałam tą cholerną opaskę na oczach!
- Dobry wieczór, wszystko gotowe? Dobrze - złapałam Justina za materiał jego bluzy tak mocno, że aż bolały mnie palce, a po chwili chłopak zaczął się ode mnie odsuwać. 
- Justin? Co ty robisz? Gdzie idziesz? - puściłam jego bluzę bo on puścił mnie, więc skierowałam dłonie do opaski na oczach chcąc ją rozwiązać, ale dłonie Justina ponownie mnie powstrzymały. 
- Spokojnie jestem tutaj, przed tobą - odetchnęłam z ulgą, a chłopak śmiejąc się zaczął rozwiązywać materiał związany z tyłu mojej głowy - Dobrze, więc teraz ściągnę ci opaskę. 
- Okej - czekałam niecierpliwie, a gdy tylko opaska odsłoniła moje oczy zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz i momentalnie też się uśmiechnęłam jednak po chwili patrząc nad jego ramionami dostrzegłam otwartą przestrzeń zupełnie taką jak na polanie na której byłam rano z Ellie.
- Dobra? Więc wywiozłeś mnie na to pustkowie, a teraz mnie zabijesz? - uniósł brwi śmiejąc się perliście, a ja spoglądałam na niego zdziwiona i lekko przestraszona. 
- Po pierwsze nigdy bym cię nie skrzywdził, po drugie to nie jest żadne pustkowie, a po trzecie odwróć się - skinął głową za mnie, więc skacząc wzrokiem po jego ciemnych oczach bardzo powoli odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam przed sobą biały samolot.
Otworzyłam szeroko oczy i usta, widząc ogromną maszynę, a także kilkoro ludzi biegających dookoła niej. 
Co u licha?
Poczułam jak Justin obejmuje mnie od tyłu splatając dłonie na moim brzuchu, ale byłam w takim szoku, że nie mogłam się nawet ruszyć i tylko lekko drgnęłam gdy położył swoją brodę na moim ramieniu, a jego ciepły oddech owinął moją szyję.
- Niespodzianka! Lecimy do Paryża!


______________________________________________________________________


Cześć wam! :)
Wróciłam po długiej nieobecności i mam nadzieję, że z rozdziałem wartym przeczytania. 
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze to naprawdę wiele wiele wiele wiele wiele dla mnie znaczy :) 
Uwielbiam je czytać :) 
Tyle wyświetleń i tyle obserwujących mojego bloga... nawet nie mogłam sobie tego wymarzyć ;)
Oczywiście czekam na wasze komentarze z opinią/krytyką/sugestią/prośbą. 
Czymkolwiek na co macie ochotę :) 
Mam nadzieję, że nie jesteście złe ani zawiedzione :) 
Dziękuję za wszystko :) 
A jeśli chcecie być informowane to zapisujcie się w zakładce i polecajcie mojego bloga jeśli możecie i jeśli oczywiście sądzicie, że jest warty polecenia. 
Będę starała się wam za to odwdzięczyć :) 
Jeśli macie jakieś pytanie/problem cokolwiek chętnie pomogę :) 
Możecie mnie znaleźć tutaj i tutaj 
Kocham ♥


niedziela, 2 marca 2014

29. No more secrets

Justin's POV:

Złapałem brunetkę za rękę przeplatając swoje palce z jej i z uśmiechem na ustach wyciągnąłem ją z pomieszczenia, bo chciałem być z nią sam na sam. Wiedziałem o czym chce ze mną porozmawiać, bo ślub jej brata zbliża się wielkimi krokami, a ona jeszcze się nie zapytała czy będę jej osobą towarzyszącą i jeśli się teraz nie zbierze na odwagę to ja zapytam wpraszając się na to wydarzenie. 
I tak pójdziemy razem.
- Justin, gdzie idziemy? - obróciłem głowę w tył patrząc na jej zdezorientowaną minę i uśmiechnąłem się oblizując wargi, a następnie skręciłem w lewo szukając pomieszczenia w którym moglibyśmy porozmawiać. 
Złapałem za klamkę do sali konferencyjnej bo wiedziałem, że o tej godzinie będzie pusta i delikatnie pociągnąłem dziewczynę wpuszczając ją do pomieszczenia jako pierwszą, a gdy tylko zamknąłem drzwi podszedłem do niej od tyłu. Położyłem swoje dłonie na jej ramionach i obróciłem ją w swoją stronę, a ona przygryzała z nerwów paznokcie, więc odsunąłem jej rękę od ust nie przestając patrzeć się głęboko w jej piękne oczy. Wiedziałem jak na nią działam, więc uśmiechnąłem się gdy na jej policzkach pojawiły się rumieńce i zrobiłem krok w przód przenosząc tam swoje dłonie, a ona zadrżała pod wpływem mojej bliskości. 
Wprawianie jej w zakłopotanie nigdy mi się nie znudzi. 
Chciałem poczuć jej ciepłe ciało, te dziwne ale przyjemne prądy, które były nieodłącznym elementem każdego naszego dotyku. Przejechałem kciukami pod jej oczami i ściągnąłem brwi jeżdżąc wzrokiem po jej twarzy, która była bardzo blada. Zacząłem też zauważać inne rzeczy takie jak napuchnięte i lekko czerwone oczy, ból który sprawiał, że zwykle będące w nich iskierki szczęścia przygasły. 
- Hej, skarbie - zbliżyłem jej twarz do swojej i wziąłem głębszy wdech, bo ten widok ukłuł mnie w okolicach serca, a moim priorytetem było dowiedzenie się co mnie ominęło - Co jest? Płakałaś? 
Uciekła wzrokiem, a ja wciąż obserwowałem ją ze ściągniętymi brami i przekręciłem lekko jej głowę tak, żeby na mnie spojrzała. 
- Powiedz mi co się stało - westchnęła oblizując wargi i po chwili przygryzła dolną, a ja widziałem jak bije się z myślami - Cokolwiek się dzieje, pamiętaj, że możesz mi powiedzieć. 
Pogłaskałem ją ponownie po policzkach i posłałem jej ciepłe spojrzenie, bo chciałem ją zapewnić, że tutaj jestem, że nigdzie się nie wybieram.
- Mam do ciebie kilka pytań - przechyliłem głowę w prawo i oblizałem usta ściągając brwi, a następnie delikatnie je uniosłem. 
- Okej, kilka pytań? Dokładnie ile? - była jakaś inna, zdystansowana i unikała mojego spojrzenia, które wyraźnie ją peszyło. 
- Zależy od tego jakie będą twoje odpowiedzi - otworzyłem delikatnie usta, a następnie szybko zacisnąłem je w wąską linię i pokiwałem głową biorąc wdech nosem, bo nie podobała mi się ta sytuacja. 
- Strzelaj - zachęciłem swoją dziewczynę ciągnąć ją w stronę krzeseł, a gdy odsunąłem dla niej jedno, żeby mogła na nim usiąść sam zająłem miejsce na przeciwko jej. 
Zaczęła wyłamywać palce, a ja nienawidziłem jak to robiła, więc zacisnąłem szczękę pochylając się lekko i złapałem ją za dłonie rozdzielając je. 
- Przestań - podniosła głowę spoglądając na mnie smutno, a ja nie spuszczałem wzroku z jej pięknych oczu widząc w nich opanowanie pomieszane ze strachem.
Bała się mnie? 
- Jesteś wolny w piątek? - ściągnąłem brwi gładząc jej delikatne dłonie, które miała splecione na swoich udach i przełknąłem ślinę widząc jej przenikliwy wzrok. 
- Zależy o której - otworzyła lekko usta biorąc głębszy wdech, a ja posłałem jej lekki uśmiech.
- Wieczorem - skrzywiłem się lekko, bo zdałem sobie sprawę, że jestem umówiony z Seleną. 
Moja była bardzo nalegała na to spotkanie, bo chciała oddać mi moje rzeczy i o czymś pogadać to było zaledwie kilka minut podczas których mogła się ze mną spotkać, więc się zgodziłem. Strasznie mnie męczyła wiadomościami i telefonami, więc nie miałem wyjścia. Cholera, wiem, że to nie fair wobec mojej obecnej dziewczyny, ale w końcu kochałem Selenę i wciąż ją kocham, a to tylko spotkanie. Nie mogę od tak wyleczyć się z tej miłości, która trwała dwa lata, a wyjaśnienie sobie spraw z Sel to dobry początek. Jednak nie mogę powiedzieć o tym Alex, bo wiem, że dziewczyny za sobą nie przepadają, więc lepiej będzie jak to przemilczę. 
Nie chcę stracić Alex, bo chciałem żebyśmy byli razem zanim jeszcze poznałem Selenę, tylko, że ona mi wtedy uciekła. 
Właśnie, muszę w końcu dowiedzieć się co zaszło tamtego dnia. 
Kiedy zniknęła z mojego życia.  
- Ugh, jestem już umówiony, skarbie - skrzywiłem się, a dziewczyna zacisnęła szczękę i bardzo powoli pokiwała głową ze zrozumieniem, a w jej oczy się zaszkliły. 
- A mogę wiedzieć z kim? - o cholera, muszę coś wymyślić bo nie chcę jej okłamywać ani też nie chcę jej mówić, że spotykam się z byłą, bo mogła by to źle zrozumieć. 
- To mało ważne, bo wiesz... wolałbym być z tobą - jej dolna warga zadrżała i zobaczyłem jak po jej prawym policzku spływa łza, która sprawiła, że mój żołądek fiknął koziołka - Hej, kochanie... co się dzieje? 
- Okej, kolejne pytanie - wzięła głębszy wdech nosem i zacisnęła usta, a ja zmrużyłem oczy, bo znowu w jej głosie dało się usłyszeć chłód - Dlaczego nie powiesz mi prawdy?
Mogłem po kolei wymienić emocję z którymi na mnie spoglądała, była to złość, rozczarowanie, żal i smutek, a ja głupi uchyliłem usta nie wiedząc co mam powiedzieć. 
Czy to możliwe, żeby wiedziała o spotkaniu z Seleną? 
- Wiem, że umówiłeś się z Seleną. Pytanie tylko: dlaczego mi tego nie chciałeś powiedzieć? - wysunęła swoje dłonie z moich i spojrzała na mnie z żalem, a jej broda delikatnie drżała. 
- Ja... - nie mogłem nic z siebie wykrztusić, zaskoczyła mnie, cholernie mnie zaskoczyła. 
Co miałem powiedzieć? Przepraszam? 
To zbyt banalne. 
To nie tak jak myślisz? 
Jeszcze gorsze.
- Tak właśnie myślałam - wzięła głębszy wdech i podniosła się z miejsca, a ja siedziałem jak kołek patrząc na oparcie krzesła, gdzie 5 sekund temu siedziała brunetka - Jeśli chciałeś do niej wrócić wystarczyło powiedzieć. Przepraszam, ale tak będzie lepiej.
Położyła swoją dłoń na moim ramieniu, a jej szloch rozniósł się po pomieszczeniu i gdy zabrała dłoń, wiedziałem, że chciała wyjść a ja nie mogłem na to pozwolić. 
Czy to oznaczało koniec? Czy ona właśnie ze mną zerwała? Tak łatwo jej nie puszczę.
- Czekaj czekaj... - wstałem z miejsca bo ogarnęło mnie na raz zdziwienie, złość, smutek i niepewność, a gdy dziewczyna złapała za klamkę ja złapałem za jej ramię odwracając ją twarzą do mnie - Wiedziałaś o tym cały czas a mimo to bawiłaś się ze mną w kotka i myszkę? 
- Skłamałeś - uśmiechnąłem się kpiąco kręcąc głową i zacisnąłem szczękę, a dziewczyna skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. 
- Nie, nie prawda. Nie skłamałem - wzruszyłem ramionami unosząc brwi, a ona się wyprostowała, bo wiedziała, że miałem rację i wtedy dostrzegłem coś w jej spojrzeniu, coś dzięki czemu wszystko zrozumiałem - przyjechałaś tutaj z zamiarem rzucenia mnie, prawda? Chciałaś ze mną zerwać bez względu na to jak odpowiem na te pytania.
Przygryzła dolną wargę, a ja puściłem jej ramię i prychnąłem nie dowierzając, bo to była ta chwila w której właśnie powinna zaprzeczyć, ale tego nie zrobiła. 
- Cudownie - odwróciłem się o sto osiemdziesiąt stopni zaciskając zamknięte powieki palcem wskazującym i kciukiem, bo nic z tego nie rozumiałem. 
W czym zawiniłem? 
- Co zrobiłem nie tak? - przełknąłem ciężko ślinę cholernie chcąc się odwrócić, bo usłyszałem szloch i pociąganie nosem, a gdybym zobaczył płacząca Alex szybko mocno bym ją do siebie przytulił.
Nienawidziłem kiedy płakała, a to że płakała przeze mnie sprawiło, że poczułem się jak chuj. 
Skretyniały chuj. 
- Ty nic nie zrobiłeś. Ja... ja nie mogę tego zrobić... - ściągnąłem brwi słysząc wahanie w głosie brunetki, a gdy odwróciłem się na pięcie w jej stronę zobaczyłem ze kręci delikatnie głową. 
- Już nic z tego nie rozumiem, więc proszę cię możesz mnie oświecić?

Alex's POV:

Nie mogłam tak tego załatwić. Nie mogłam pozwolić, żeby myślał, że to jego wina, bo on nic nie zrobił. On... był idealny.
- Musiałam cię tak podejść - ściągnął brwi przechylając głowę na prawo, a ja oblizałam usta i westchnęłam zaczesując włosy do tyłu. 
Moje ciało wciąż się trzęsło, a serce kołatało w klatce jednak łzy przestały na chwilę płynąć.
- Okej? - przetarł twarz lewą dłonią, a ja przygryzłam dolną wargę i ruszyłam w prawo bo zaczęłam się coraz bardziej denerwować - kontynuuj. 
- Musiałam z tobą zerwać, ale nie mogłam tego zrobić. Jesteś wspaniały i jesteś idealnym chłopakiem - wzięłam głębszy wdech odchylając głowę do góry, bo mój głos się znowu załamał i poczułam jak po moich policzkach spływają łzy - było mi ciężko, więc postanowiłam spróbować z piątkiem.
Było mi za siebie wstyd przez co nawet nie mogłam spojrzeć w oczy Justinowi, a jak usłyszałam, że ci cicho prycha do siebie wiedziałam, że to koniec. Uznał mnie za kłamliwą sukę, wariatkę. Nie mogłam mu się dziwić bo ja sama też siebie tak postrzegałam. 
Mogłam to wszystko załatwić inaczej.
- Musiałaś ze mną zerwać? - podniosłam głowę i spojrzałam na niego, gdy poszedł bliżej i moje serce przyspieszyło. 
Był smutny widziałam to w jego pięknych oczach, które teraz wydawały się być pozbawione życia, a kąciki jego zaciśniętych ust drżały i widziałam tą żyłkę na jego szyi, która zdradzała, że jest zły.
Westchnęłam bo jak nigdy zgodne serce i rozum krzyczały, żebym powiedziała mu prawdę. 
- Tak - oblizałam wargi, a Justin spojrzał na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem i poczułam jak pieką mnie policzki, ale szybko odwróciłam głowę spoglądając na ścianę - była u mnie dzisiaj Selena. 
- Co? - kątem oka dostrzegłam jak zaciska dłonie w pięści, a jego twarz wyraża zdziwienie pomieszane ze złością, nawet teraz gdy chciał zabić mnie wzrokiem ja wciąż go kochałam - Ona ci kazała to zrobić? 
Pokiwałam niepewnie głową, a gdy Justin klnąc pod nosem odwrócił się na pięcie chciałam do niego podejść i go przytulić. Chciałam, żeby wszystko było dobrze. 
Zjebałam wszystko, na całej linii. 
- Wróciłam z koni, a ona siedziała w moim pokoju. Powiedziała, że się oszukuję - szatyn zaciekawiony odwrócił się w moją stronę, a ja zacisnęłam zęby na samo wspomnienie tej chwili, które pojawiło się przed moimi oczami - mówiła mi, że jestem nikim, że jestem nic nie warta, że ona jest ode mnie lepsza i ładniejsza, ale to nie ważne - westchnęłam czując kolejną porcję łez, która naleciała do moich już i tak wypłakanych oczu, a gdy Justin otworzył buzie chcąc coś powiedzieć powstrzymałam go wystawiając w jego stronę dłoń - szantażowała mnie - przygotowałam bombę do zrzutu, którego strasznie się obawiałam, bo chłopak mógł pomyśleć, że kłamię i że jego Selena jest niewinna, a ja będę miała to czego chciałam, zerwanie - powiedziała, że zniszczy moją rodzinę, że zniszczy ci karierę i o wszystko będziesz obwiniał mnie. 
Bomba zrzucona, a szatyn milczy ze wściekłym wyrazem twarzy i gdy tylko na niego spojrzałam uciekłam wzrokiem bo nie mogłam znieść tego wzroku pełnego niechęci. 
- Nie mogłam do tego dopuścić, jesteś dla mnie bardzo ważny... - tylko tyle udało mi się wypowiedzieć bo poczułam nacisk na ramionach i lekkie pchnięcie w stronę ściany, o którą zetknęły się moje plecy, a gdy otworzyłam szeroko oczy zobaczyłam przed sobą przylegającego do mnie Justina. 
Patrzył głęboko w moje oczy, a jego dłonie zaciskały się na moich ramionach i nie minęło pięć sekund jak przywarł swoimi ustami do moich. Przymknęłam oczy czując jak nogi mi miękną i cholernie cieszyłam się z motyli w moim brzuchu, bo to uczucie było cudowne. Całował mnie jakby od tego zależało nasze życie. Pocałunek był namiętny i szybki, strasznie zachłanny, a ja zacisnęłam dłonie na materialne jego koszulki w okolicy żeber i poczułam jak jego napięcie znika. Cała jego złość rozpłynęła się gdy nasze ciała były blisko siebie i poczułam jak przenosi swoje dłonie na moje czerwone a także zapłakane policzki. Byłam zaskoczona tym pocałunkiem, ale cieszyłam się, że to zrobił jednak miałam nadzieję, że nie było to jedno z tych pożegnalnych uniesień. Chociaż na co ja mogłam liczyć po tym co zrobiłam?
Odsunął swoje usta od moich, a ja otworzyłam oczy stojąc na palcach i zobaczyłam, że szatyn się we mnie wpatruje. W jego oczach nie było już złości, smutku czy mordu, ale za to mogłam zobaczyć tam te cudowne iskierki szczęścia pomieszane z ulgą i w tej chwili cieszyłam się, że jego twarz jest jak otwarta księga. 
- Nigdy więcej mi tego nie rób - pokiwałam głową nie mogąc powstrzymać gigantycznego uśmiechu, który pojawił się na widok tej czułości z jaką patrzył na mnie chłopak i byłam szczęśliwa bo sam się uśmiechał.
- Przepraszam - szepnęłam gdy pochylił głowę opierając swoje czoło na moim, a jego piwne oczy wpatrywały się głęboko w moje. 
- Chodź tutaj - odsunął mnie od ściany oplatając swoje ramiona wokół mojej szyi, a ja puściłam materiał jego bluzki i przeniosłam dłonie na jego plecy obejmując go w pasie. 
Złożył pocałunek na mojej głowie i opierając prawe ucho na jego klatce piersiowej słyszałam jak szybko bije jego serce, a gdy przycisnął mnie bliżej siebie poczułam, że jego przyjaciel był chyba gotowy do boju. Momentalnie zrobiłam się czerwona i poczułam uderzenie gorąca.
Wtuliłam się w niego nie chcąc go puścić i uniosłam lekko głowę przejeżdżając czubkiem nosa po jego szyi, a naszymi ciałami wstrząsnął dreszcz spowodowany tymi małymi iskierkami. 
Justin zabrał prawą rękę z moich pleców i poruszył się, a ja ściągnęłam brwi gdy poczułam, ze sięga do kieszeni. 
- Co robisz? - zobaczyłam jak odblokowuje telefon i włącza aparat, więc ściągnęłam brwi jeszcze bardziej zdezorientowana. 
- Teraz wszyscy się dowiedzą, że jesteśmy razem - otworzyłam szeroko oczy, a całe moje ciało wręcz krzyczało wraz ze skaczącym z radości sercem i nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu zobaczyłam jak Justin kieruje telefon w naszą stronę. 
Zobaczyłam, że wyglądam tragicznie, jestem zapłakana i cała czerwona, więc schowałam swoją okropną twarz w zagłębieniu jego szyi, wciąż się uśmiechając.
- Hej, skarbie. Nie chowaj się - schowałam się jeszcze bardziej nie mogąc przestać się uśmiechać a Justin objął mnie mocniej i zrobił jeszcze kilka zdjęć perliście się przy tym śmiejąc. 
Był taki szczęśliwy. 
Puścił mnie odsuwając się kawałek, więc zabrałam swoje ręce z jego pleców, a wtedy on szybko chwycił moją prawą dłoń przeplatając swoje palce z moimi i pociągnął mnie w stronę krzeseł. 
Usiadł na jednym i pociągnął mnie lekko na swoje kolana, więc usiadłam na nich wtulając się w jego tors. 
- Pamiętaj, że możesz mi powiedzieć wszystko - pokiwałam głowę gładząc go nosem po szyi, a on złapał swoją lewą ręką moją prawą i splótł nasze palce ze sobą. 
- Przepraszam, ale nie mogłam postąpić inaczej. Wystraszyłam się jej - Justin oparł swój policzek na mojej głowie i kołysał nami delikatnie na boki kręcąc się z krzesłem, a moje nogi bezwiednie wisiały w powietrzu. 
- Jesteśmy w tym razem i damy sobie radę - zaśmiałam się, a szatyn odsunął swoją głowę lekko w tył i spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu - no co? 
- Mój tato powiedział praktycznie to samo - mój chłopak pokiwał głową z uznaniem i przytulił mnie bardziej do siebie, a ja delikatnie drapałam go po szyi lewą ręką. 
Mogłabym tak trwać wiecznie. 
- Pogodziłam się z moim tatą. Przeprosił mnie dzisiaj - wyprostowałam się na kolanach Justina i spojrzałam na niego bardzo uważnie, a on uśmiechnął się patrząc głęboko w moje oczy. 
- To dobrze - wyplątałam prawą dłoń z jego lewej i oparłam swoje obie ręce na jego ramionach, a on splótł swoje na dole moich pleców - Mam nadzieję, że więcej nie podniesie na ciebie ręki, a jakby to zrobił to szybko się z nią pożegna.
Uśmiechnęłam się, bo uwielbiam to jak był wobec mnie opiekuńczy i pochyliłam się zamykając oczy, a następnie pocałowałam go w usta jednak szybko się niego oderwałam siadając prosto, gdy chciał pogłębić pocałunek. 
- Całkiem zapomniałam. Pod studiem stoi parę Beliebers, są od razu po szkole... czekają na ciebie wytrwale, więc pomyślałam sobie, że są głodne i zanim cię tam do nich wyciągnę moglibyśmy zamówić im jakąś pizze albo coś... - Uśmiechnęłam się słodko wzruszając ramionami, a Justin uśmiechnął się szeroko przyciągając mnie bliżej siebie do pocałunku. 
- Wiesz co? Zapomnij o tym wszystkim co mówiła ci Selena. Jesteś wspaniała, przepiękna i jesteś dla mnie bardzo ważna - chciałam coś powiedzieć, zaprzeczyć, bo policzki zaczęły mnie cholernie piec a Justin tylko pokręcił głową, żebym siedziała cicho i poczułam znowu stado motylków w moim brzuchu - Jesteś warta każdego komplementu. 
- Przestań już - pochyliłam się i schowałam swoją głowę w jego torsie opierając się o niego czołem. 
Komplementy strasznie mnie peszyły.  
- Taka prawda! - zaśmiał się, a ja wyprostowałam się i położyłam dłonie na jego policzkach obejmując nimi jego dobrze zarysowaną szczękę, a na biodrach czułam ciepło jego dłoni.
- Zawstydzasz mnie - przez chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, a ja nie mogłam oderwać od niego wzroku i pokręciłam głową wyrywając się z czegoś w rodzaju transu bo w pomieszczeniu zrobiło się strasznie gorąco - Zamówmy tą pizze. 
Szatyn skinął głową z lekkim zakłopotaniem i zaczął się podnosić, więc zeszłam z jego kolan, żebyśmy razem wrócili do reszty. Justin zarzucił swoją prawą rękę na moje ramiona obejmując mnie, więc złapałam go lewą ręką w pasie i słuchałam jak wykonuje telefon do pizzerii, żeby zamówić coś dla swoich fanów. 
- Wyjdziesz później do nich przed studio, prawda? - spytałam z nadzieją gdy znaleźliśmy się w pomieszczeniu, gdzie byli wszyscy producenci, a Justin pochylił głowę spoglądając w prawo prosto na mnie i uśmiechnął się szeroko. 
- Jasne tylko tutaj skończę - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło, a ja pokiwałam głową zajmując miejsce koło Scootera. 

~*~

Przez cały czas gdy Justin nagrywał byłam wpatrzona w niego jak w obrazek i nie mogłam się oderwać. Po 5 minutach nawet Scooter przestał próbować nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt. 
Szatyn spojrzał na mnie, a ja uniosłam wysoko wystawiony kciuk uśmiechając się przy tym szeroko, bo piosenka 'Love me like you do', którą kiedyś śpiewał u mnie w pokoju brzmiała niesamowicie. Pokochałam ten kawałek z resztą jak wszystkie, które do tej pory słyszałam.
Mogłabym go słuchać 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. 
- To co? Na dzisiaj koniec - Skończył odkładając słuchawki na mikrofon i wyszedł do nas przyjmując gratulację od wszystkich, a ja szybko podniosłam się z kanapy idąc w jego stronę z szerokim uśmiechem. 
Wystawił ręce odwracając się przodem do mnie, a ja szybko się w niego wtuliłam wdychając jego cudowny zapach. 
- To było świetne - przycisnął mnie mocno do siebie szepcząc ciche 'dziękuję', a następnie cofnął się trzymając mnie za ramiona i spojrzał na mnie uśmiechając się. 
- To co idziemy? - pokiwałam głową, a Justin skinął na Kenny'ego i Scootera, którzy też zaczęli się zbierać, więc ja w tym czasie pożegnałam się z Taddisem i Rodneyem, którzy jeszcze na chwilę mieli tutaj zostać.
Wyszliśmy z pomieszczenia idąc w stronę wyjścia, a ja szłam koło Scootera i słuchałam jak rozmawia z szatynem na temat samochodu, który dał mu na osiemnaste urodziny. Justin planował zmienić lakier tego cudeńka tylko nie wiedział jeszcze na jaki kolor.
Przeszliśmy przez recepcję, gdzie dołączyła do nas jeszcze trójka ochroniarzy i razem wyszliśmy na zewnątrz. Zostałam ogłuszona przez pisk ponieważ było tutaj dużo dziewczyn, a flesze szybko mnie oślepiły i posypały się tuziny pytań skierowane do każdego z nas. 
Stanęłam sobie kawałek od moich towarzyszy z jednym ochroniarzem i czekałam z uśmiechem aż skończą rozdawać autografy, a także robić sobie zdjęcia. Widziałam dziewczyny, które zaczepiły mnie wcześniej i byłam taka zadowolona gdy zobaczyłam, że jedna trzyma karton po pizzy gdzie pewnie chciała mieć autograf Justina. Pizza dotarła tutaj jakieś 10 minut temu, bo razem z Kennym ja odebraliśmy w recepcji i daliśmy dziewczynom, które siedziały przed wejściem. Jak dziewczyny usłyszały, że to od Justina to były w niebo wzięte. 
Ochroniarze przytrzymywali paparazzi, a policja, która pojawiła się na miejscu również zaczęła pilnować porządku tak żeby szatyn mógł spokojnie przywitać się z fankami, które nie oszczędziły też Scootera i Kenny'ego.
Byłam taka szczęśliwa, gdy widziałam uśmiechniętego Justina będącego we własnym świecie, który dzielił z obecnymi tutaj dziewczynami. 
Oczywiście było tutaj wiele pięknych dziewczyn, które dotykały czarującego każdą po kolei szatyna, więc poczułam ukłucie zazdrości, ale gdy tylko wzrok chłopaka skrzyżował się z moim na mojej twarzy formował się coraz to większy uśmiech. 
Ignorowałam te wszystkie pytania od reporterów skierowane w moją stronę i obserwowałam swojego chłopaka z dumą, który co chwilę na mnie zerkał. 
Nagle szatyn się zatrzymał i wyraźnie poirytowany spojrzał na fotoreporterów, którzy zasypywali go pytaniami, a następnie na mnie, więc uśmiechnęłam się chcąc podnieść go lekko na duchu dając znać, że tutaj jestem. 
Odpowiedział mi uśmiechem i ruszył w moją stronę, a ja uniosłam brwi nie mając pojęcia co on robi. 
Stanął na przeciwko mnie, więc uniosłam głowę, a on swoją lekko pochylił spoglądając prosto w moje oczy i uśmiechnął się widząc moją zdezorientowaną minę. 
- Koniec z sekretami - położył swoje dłonie na moich policzkach i złączył nasze usta. 
Flesze, a także odgłosy migawek zwiększyły swoją częstotliwość i do moich uszu dotarł pisk dziewczyn. 
Czyli to już oficjalne?

___________________________________________________________________________

Jest! Mam nadzieję, że się podoba ;)
Co do rozdziału to ten mi chyba konkretnie nie wyszedł. 
Nie wiem.. jakoś mi coś tutaj nie pasuje. 
U nas już jest niedziela, ale w Kanadzie jest sobota, więc to wciąż 1 marca!
Życzę mojemu skarbowi wszystkiego najlepszego nie tylko w tym dniu, ale w całym jego życiu. 
Zasługuje na to :)
 Nasz kochany Justin ma 20 lat! 
To takie dziwne, a zarazem ekscytujące :)
Dobra mogłabym tak w nieskończoność. 
Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział bo w poniedziałek wyjeżdżam do Londynu i nie wrócę do Polski tak prędko, ale spokojnie znajdę sposób, żeby tam pisać dalej. 
NIE zawieszam bloga, bo lubię tutaj dla was pisać :)
Dziękuję za to, że czytacie. 
Tak jak zawsze liczę na wasze zadnie/zażalenia/sugestię/krytykę i co tylko chcecie :)
Znajdziecie mnie tutaj i tutaj, więc jeśli macie jakieś pytania to walcie śmiało. 
Chętnie odpowiem na każde :)
 DZIĘKUJĘ :)
Trzymajcie się kochane <3