wtorek, 9 grudnia 2014

35. After

Justin's POV:

Chodziłem po pokoju trzymając telefon przy uchu i po raz setny w ciągu dwóch minut dzwoniłem do mojej dziewczyny. 
Cóż mam nadzieję, że jeszcze mojej dziewczyny. 
- Kurwa - zacisnąłem telefon w dłoni, gdy po raz kolejny nie odpowiadała i miałem ochotę rzucić nim o ścianę. 
Oblizałem wargi i zdecydowałem się na kolejny ruch szukając numeru do Jess. Jakąś godzinę temu wróciłem z Miami i byłem w domu Alex, ale jej mama powiedziała mi, że dziewczyna wyszła z przyjaciółkami. 
Nie wie kiedy wróci. 
No po prostu pięknie. Zaczesałem palcami włosy do tyłu licząc sygnały, które towarzyszyły łączeniu i coraz bardziej się niecierpliwiłem. Przysięgam, że jak teraz nikt nie odbierze to rzucę tym jebanym telefonem o ścianę i przeszukam dosłownie całe Los Angeles dopóki nie znajdę brunetki. 
- Tak? - głośna muzyka i lekko pijany głos wyrwał mnie z zamyślenia, a ja prawie podskoczyłem ruszając w stronę szafki. 
- Jess! To ja Justin. Jest tam koło ciebie Alex? - zabrałem kluczyki od samochodu wychodząc z pokoju i ruszyłem schodami w dół tak szybko jak tylko mogłem przeskakując nawet po trzy. 
- Nie! Przykro mi! - dziewczyna starała się przekrzyczeć grającą muzykę, a ja nie dawałem za wygraną. 
- Jess, wiem, że ona jest tam z tobą. Proszę daj mi z nią porozmawiać. Muszę jej wszystko wyjaśnić - wszedłem do garażu mijając kilku ochroniarzy, którzy chcieli ruszyć za mną, ale machnąłem ręką, żeby zostali. 
- Justin, jej naprawdę tutaj nie ma. Przepraszam - otworzyłem samochód guzikiem przy kluczach i szybko wsiadłem do środka. 
- Przestań chrzanić Jess. Jej mama powiedziała mi, że jesteście razem. Powiedz mi gdzie, a zaraz tam będę. Muszę to naprawić, błagam - dziewczyna westchnęła słysząc moją desperacką prośbę, a ja wiedziałem, że mam ją w garści. 
- Ona mnie zabije - uśmiech mimowolnie wdarł się na moją twarz, gdy usłyszałem szept blondynki, która z pewnością mówiła do siebie i odpaliłem silnik trzymając telefon ramieniem przy prawym uchu. 
- Dopilnuje, żeby tego nie zrobiła - brama od garażu zaczęła się otwierać, a ja czekałem cierpliwie na informacje od blondynki. 
- Dobra. 1005 N Bundy Dr. Uprzedzę ją że przyjedziesz - westchnęła, a ja szybko zacząłem ustawiać nawigacje, bo nie miałem pojęcia gdzie to jest.  
- Będę tam za 10 minut - rozłączyłem się i rzuciłem telefon na siedzenie obok, a następnie wyjechałem z piskiem opon, bo według GPS-a droga powinna zająć mi jakieś pół godziny. 
Nie mam zamiaru tyle jechać. Będę tam za max 15 minut i chuj, że złamię parę przepisów. 
Telefon dzwonił na siedzeniu obok, ale jak tylko zobaczyłem, że numer należy do Fredo zignorowałem urządzenie i w ostatniej chwili przejechałem na pomarańczowym świetle. 
Po mniej więcej 11 minutach dojechałem pod duży dom i zabrałem telefon, a także kluczyki wychodząc szybko z samochodu. Zamknąłem go automatycznie przebiegając przez bramę, a gdy skierowałem się w stronę wejścia zobaczyłem zdenerwowaną Jess. 
- Hej - rzuciłem stając za nią, a ona odwróciła się do mnie z przyłożoną lewą dłonią do czoła i telefonem przed sobą w drugiej ręce. 
- Dzięki Bogu - przytuliła mnie szybko na powitanie, a ja ściągnąłem brwi, bo jeszcze tak zdenerwowanej to jej nie widziałem. 
- Wszystko w porządku? - dotknąłem jej ramienia chowając klucze i telefon do kieszeni spodni, a ona pokręciła głową spoglądając lekko świecącymi się oczami w moje. 
- Alex zniknęła. Szukałam jej wszędzie, ale jedyne co znalazłam to jej torebkę na sofie, nie wyszła by bez niej i tym bardziej nic mi o tym nie mówiąc... - ścisnąłem lekko jej ramię i poczułem jak mój oddech przyspiesza, a dziewczyna miotała się rozglądając nerwowo.
Nie podobało mi się to.
- Co? - spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, a ja stałem tak wpatrując się w nią i widziałem jak ciężko przełyka ślinę bojąc się mi o czymś powiedzieć. 
- Na tej imprezie jest chłopak, który podrywał ją dzisiaj na plaży. 
Tyle mi wystarczyło. 
Minąłem Jess i zaciskając dłonie w pięści ruszyłem w stronę otwartych drzwi. Byłem taki wściekły, że ledwo słyszałem nawoływanie blondynki. Wpadłem do środka i gdy tylko namierzyłem schody zacząłem po nich wchodzić. Takie imprezy zazwyczaj kończą się w pokojach na górze. Wiedziałem, że Alex by mnie nie zdradziła, ale była wściekła i zraniona, a dodając do tego alkohol to niemal mieszanka wybuchowa.
Przysięgam jak tylko ich znajdę to rozprawię się z tym sukinsynem, a później zajmę się nią. Nie chcę przerabiać zdrady po raz kolejny już mam tego dosyć. Zacząłem uderzać w drzwi znajdujące się na piętrze i otwierałem każde po kolei, a gdy nigdzie nie widziałem brunetki po prostu je zostawiałem idąc do następnych. Jess chodziła spanikowana za mną prosząc żebym przestał bo ludzie patrzą, ale nie interesowało mnie to teraz. Musiałem ich znaleźć. Ją znaleźć. 
Już nie zapukałem do następnych drzwi tylko po prostu je otworzyłem i zobaczyłem kolejną parę. Chłopak siedzący na leżącej dziewczynie. Typowe. Już miałem zamykać drzwi, ale zobaczyłem, że dłoń dziewczyny zwisa bezwiednie z łóżka tak jakby była nieprzytomna. Nie mogłem tak tego zostawić, bo pewnie ten typ ją wykorzysta. 
- Justin... - Jess złapała mnie za ramię, ale ja wyrwałem się szybko i ruszyłem w stronę łóżka. 
Szarpnąłem chłopaka za kołnierz odrywając jego twarz od szyi dziewczyny, a on zaskoczony spojrzał na mnie z oburzeniem. 
- Co do chuja? - Wciąż trzymałem go za kołnierz, a on zaczął mnie poznawać bo z jego twarzy zniknęło zdezorientowanie ustępując miejsca kpinie. 
- Spierdalaj stąd albo ci w tym pomogę - chłopak uśmiechnął się cwanie, a ja zacisnąłem dłoń w pięść.
- O proszę bojowy jak jego dziewczynka - widziałem wyraz jego twarzy tak perfidny jak jeszcze nikogo innego.
Był pewny siebie i wiedział, gdzie uderzyć, więc ja uderzyłem prosto w jego nos. Chłopak szybko się za niego złapał, a jego twarz wykrzywił grymas bólu jednak z jego ust wydostał się śmiech. 
To był ten kutas co podrywał Alex. 
- Z czego rżysz? - skinął głową przed siebie, a ja spojrzałem w tym kierunku i zamarłem przełykając ślinę. 
Na łóżku leżała nieprzytomna dziewczyna. To była moja dziewczyna. Była blada jak ściana jej włosy zasłaniały połowę jej twarzy, ale wiedziałem, że to była ona. Bluzka podwinięta była do góry, a guzik i zamek błyskawiczny w spodniach odpięty. Jej uchylone usta i zaschnięte łzy na policzkach sprawiły, że całe moje ciało się spięło. Miałem ochotę zwymiotować, złapać ją w ramiona i uciec stąd, ale zamiast tego pozwoliłem furii przejąć nade mną kontrolę. Nie patrzyłem jak i gdzie uderzam po prostu biłem. Sukinsyn upadł na ziemię, a ja nie przestawałem. Kopałem go, uderzałem pięściami i starałem się unikać jego padających na ślepo ciosów. Czułem, że ktoś mnie próbuje odciągnąć, ale nie pozwoliłem na to. Usiadłem na chłopaku i po tym jak przywalił mi w wargę zacząłem uderzać jeszcze mocniej. 
- Justin przestań! - usłyszałem czyjś płacz i poczułem jak co najmniej dwie osoby odciągają mnie do tyłu.
- Puśćcie mnie! Zabije skurwysyna! Zabije go! - ta ciota leżała na ziemi śmiejąc się pod nosem, a ja zostałem odciągnięty i przyparty do ściany przez trzech kolesi, których też miałem ochotę rozjebać. 
Nie myślałem trzeźwo, ale kto by w takiej sytuacji myślał? 
- Justin, proszę - spojrzałem w lewo i zobaczyłem siedzącą na łóżku Jess, która płacząc trzymała Alex w swoich ramionach. 
Wyglądało to tak okropnie, że czułem jak żołądek podchodzi mi do gardła i zacisnąłem zęby, bo jeszcze chwila a zwyczajnie w świecie bym się popłakał.
Zacząłem się wyrywać chcąc podejść do Alex, ale kolesie dalej mnie blokowali. 
- Puśćcie mnie do cholery, nie tknę już tego ścierwa - splunąłem i odepchnąłem ich podbiegając do dziewczyn. 
Jess poprawiła ubranie mojej dziewczyny, a ja klęknąłem przed łóżkiem i zacząłem gładzić ją po włosach. 
- Skarbie już tutaj jestem - spojrzałem na nią całą sprawdzając czy wszystko w porządku, a gdyby nie to, że jej klatka piersiowa delikatnie się unosiła i opadała wyglądała by jak...
Nawet nie chce mi to przejść przez umysł. 
Podniosłem się widząc jak ten pies co ją odurzył wstaje i ruszyłem w jego stronę, ale na drodze stanęło mi dwóch kolesi. 
- Co jej dałeś skurwielu?! - Starałem się przepchnąć przez tych debili, ale nie udało mi się bo dołączyło do nich jeszcze dwóch innych chłopaków. 
- Wyprowadźcie go - ktoś tam krzyknął i dwie dziewczyny zabrały pobitego na zewnątrz. 
Dowiem się kurwa kim on jest i zrobię z jego życia piekło. 
Zacząłem się cofać poprawiając bluzkę, która lekko podwinęła mi się do góry i wróciłem do łóżka na którym leżała Alex. Jej głowa była oparta o ramię blondynki, a jej plecy leżały na udach zanoszącej się płaczem dziewczyny. 
Pocałowałem ją w czoło, a następnie złapałem ją lewą ręką pod plecy i prawą wsunęłam pod kolana podnosząc ją w górę. 
- Zabieram ją do szpitala - ruszyłem w stronę drzwi, a Jess podniosła się biegnąc za mną. 
Nie mogłem pojąć jak ktoś mógłby coś takiego zrobić. Odurzyć kogoś i wykorzystać. Przechodziłem między ludźmi, którzy przerwali bawienie się i picie, żeby dokładnie obserwować całą sytuację. Zszedłem po schodach i poczułem jak dziewczyna w moich ramionach się porusza, więc spojrzałem w dół na jej spokojną twarz. Jej powieki były uchylone i obserwowała wszystko chociaż jej wzrok był lekko nieprzytomny. 
- Kochany - jej oczy zatrzymały się na mojej twarzy i kąciki jej ust powędrowały w górę, a ja gładziłem ją palcami po żebrach. 
- Już jesteś bezpieczna - Jess wyprzedziła mnie i otworzyła drzwi, a jak tylko się do nich zbliżyłem usłyszałem pisk innej dziewczyny. 
- O matko! Co się stało z Alex?! - Wyszedłem, a Jess szybko podbiegła do brunetki i zaczęła jej wszystko wyjaśniać. 
O ile się nie mylę była to Chloe, przyjaciółka Alex. Nieźle jej upilnowały. Cholera jasna to wcale nie musiało się tak kończyć. 
- Justin, poczekaj! - zatrzymałem się przed samochodem, a dziewczyny podbiegły do mnie z jakimś kolesiem. 
- W tylnej kieszeni mam kluczyki. Mogłabyś otworzyć samochód? - Jess pokiwała głową przygryzając dolną wargę i zrobiła to o co prosiłem, a następnie otworzyła mi drzwi od strony pasażera. 
Posadziłem Alex delikatnie na skórzanym siedzeniu i przypiąłem ją pasami, a następnie zamknąłem cicho drzwi. 
- Słuchaj stary nie musisz jej zabierać do szpitala - odwróciłem się na piecie mrożąc wzrokiem osobnika, który odważył się odezwać i widziałem, że był lekko przestraszony - Adam pewnie podał jej GHB, więc musi to tylko odespać. 
- Podał jej tabletkę gwałtu?! - ściągnąłem wkurwiony brwi biorąc głęboki wdech i już miałem ruszyć w stronę domu, ale przyjaciółki Alex zablokowały mi drogę. 
- Zabierz ją lepiej do domu, a my się zajmiemy Adamem - oddychałem szybko spoglądając na twarze całej trójki i walczyłem ze sobą, żeby nie wrócić do środka w celu dokończenia tego co zacząłem. 
- W porządku - syknąłem i uniosłem wskazujący palec pokazując na każdego z osoba - ale jeśli coś się będzie z nią działo. Wrócę tutaj i nie będę taki miły. 
Obróciłem się na pięcie obchodząc samochód i otworzyłem drzwi wsiadając do niego, a gdy zapiąłem pasy ruszyłem z podjazdu z piskiem opon. 
Nie mogłem zabrać Alex do domu nie wiedząc czy wszystko z nią w porządku, więc skręciłem po drodze kierując się w stronę szpitala. 

~*~


Skrzywiłam się gdy poczułam jak moja głowa pulsuje, a do tego bolała tak niesamowicie, że nawet nie mogłam otworzyć oczu. 
Wiedziałam, że w pomieszczeniu jest ciemno, bo światło nie przebijało się przez moje powieki ale mimo to nie mogłam się zmusić do tego aby poruszyć choćby palcem. 
Myśli które zalały moją głowę wcale nie pomagały. Pytania nachodziły na inne pytania mieszając się. 
Co się stało? 
Dlaczego nic nie pamiętam? 
Jaki mamy dzień? 
Gdzie jestem?
Zaczęłam sobie wszystko przypominać. Justin z Seleną w Miami, moja złość, Adam, impreza i znowu Adam, alkohol, a później urwany film.
O cholera teraz to już muszę otworzyć oczy. 
Starałam się z całych sił uchylić choć trochę powieki zwłaszcza, że czułam jak ktoś gładzi mnie po włosach. Nie było to łatwe, ale w końcu mi się udało i mój jeszcze zamroczony wzrok padł na sufit. Z pewnością był on śnieżnobiały, ale przez mrok panujący w pokoju wydawał się być ciemny. Moje usta były suche i strasznie chciało mi się pić, a do tego dziwne uczucie bolącego gardła. Było mi chłodno i nie czułam na sobie żadnych ubrań. 
Mój oddech przyspieszył, a serce zaczęło mi walić dwa razy szybciej. Nie miałam pojęcia co się stało i dlaczego nic nie pamiętam. 
Ignorując ból podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, a mój oddech był płytki jakbym przebiegła maraton.
Znałam to pomieszczenie jak własną kieszeń, te meble, ściany i te instrumenty porozkładane po pokoju. 
- Kochanie - obróciłam głowę w prawo słysząc anielski głos, który przepełniała ulga i troska, a gdy natknęłam się na cudownie piwne oczy poczułam jak po moich policzkach spływają łzy. 
Chłopak bez słowa przyciągnął mnie do siebie zamykając w żelaznym uścisku i kołysał mną delikatnie szepcząc uspokajające słowa. 
- Już wszystko dobrze, jestem tutaj - zacisnęłam dłonie na tyle jego koszulki i wtuliłam głowę w zgięcie szyi ukochanego, która napełniła moje nozdrza męskimi perfumami. 
Uwielbiałam jego perfumy, jego bliskość i to jak się przy nim czułam, ale to że tutaj ze mną jest przekraczało moje najśmielsze oczekiwania. Mogłabym tak trwać jeszcze dłużej, ale potrzebowałam odpowiedzi. Chciałam wiedzieć co się stało i jak się tutaj znaleźliśmy. 
- Justin...
- Wiem, wiem, maleńka - jego dłoń gładziła mnie po plecach, a druga po włosach, więc otarłam łzy i powoli wyplątałam się z jego uścisku co wcale nie było łatwe. 
Spoglądałam głęboko w jego oczy, a on odwrócił tułów i sięgnął w stronę szafki jak się okazało po szklankę wody, którą wypiłam duszkiem. 
Gdy odstawił naczynie tam skąd je wziął złapał mnie za rękę i splótł nasze palce, a ja obserwowałam w skupieniu jego twarz nie wiedząc czemu jest taki poważny. 
- Powiedz mi co się stało - oddychał ciężko, a ja przełknęłam ślinę przygryzając dolną wargę i coraz bardziej się bałam gdy nie chciał spojrzeć w moje oczy - Aż tak narozrabiałam? Przepraszam... ja nie wiem kiedy tak się upiłam.. nigdy tak nie miałam...
- Przestań, proszę - zamilkłam, a szatyn podniósł wzrok i wziął głębszy wdech spoglądając w moje oczy, a gdy zjechałam wzrokiem na jego usta dostrzegłam na nich niewielkie rozcięcie. 
- O matko, Justin co ci się stało? Wszystko w porządku? - złapałam go za jego dobrze zarysowaną szczękę i skrzywiłam się widząc, że rana jest świeża. 
Jego prawa ręka uniosła się i chwyciła moją lewą, a wtedy dostrzegłam też jego poobdzierane kostki, które były lekko zaczerwienione. Zbliżyłam jego dłoń przed swoją twarz i otworzyłam szeroko oczy sprawdzając też drugą rękę, która była w jeszcze gorszym stanie. 
Podniosłam szybko wzrok na jego twarz, a on uniósł kącik ust oblizując wargi. 
- Wszystko w porządku, nie martw się - wiedziałam, że nie jest w porządku, a jeszcze więcej pytań zalało moją głowę niczym tsunami - Wszystko ci wyjaśnię, ale najpierw chciałbym cię przeprosić. Tak cholernie mi przykro, Lexi. To moja wina. Gdyby nie ja...
- O czym ty mówisz? - przerwałam mu ściągając brwi, a gdy podniósł opuszczony wzrok dostrzegłam łzy w jego oczach i wyraz jego twarzy, który był tak smutny, że samej chciało mi się płakać. 
- Nie upiłaś się, jakiś koleś podał ci tabletkę gwałtu. Dlatego nic nie pamiętasz - ściągnęłam brwi otwierając szeroko usta, bo nie mogłam złapać tchu, a moja boląca głowa zaczęła wszystko przetwarzać działając na wysokich obrotach. 
Chciało mi się rzygać i czułam obrzydzenie do siebie samej, więc uciekłam wzrokiem na pościel, żeby nie musieć spoglądając Justinowi w oczy. 
Jak to mogło się zdarzyć? Jak mogłam do tego dopuścić? A najważniejsze pytanie...
- Czy zostałam... 
- Nie! Nie, nie ten dupek nic ci nie zrobił. Nie zdążył - odetchnęłam z ulgą, a dłonie Justina lekko zacisnęły się na moich, więc podniosłam wzrok i dostrzegłam złość jaka maluje się na jego twarzy, a także obrzydzenie. 
Czy czuł je do mnie? 
- Nienawidzę się za to, że nie było mnie przy tobie - ściągnęłam brwi, kręcąc głową i wzięłam głębszy wdech. 
- Niepotrzebnie, nic mi nie jest, dzięki tobie. Brakowało mi Ciebie. 

~*~

Justin opowiedział mi wszystko. Od jego powrotu do Los Angeles po moje przebudzenie się i przeprosił mnie chyba z tysiąc razy za to, że go przy mnie nie było. Opowiedział mi jak Selena przyleciała się z nim spotkać, bo chciała, żeby do siebie wrócili i o tym co udało mu się nagrać w studio. Cieszyłam się, że mój cudowny chłopak odciąga moje myśli od tej feralnej imprezy. Byłam mu wdzięczna, za to, że mimo wszystko mnie szukał, że chciał to naprawić, bo gdyby nie on na próbie gwałtu by się nie skończyło. Jak się okazało Adam podrzucił mi tabletkę do kubka z piwem jak do mnie podszedł, a ja głupia nawet niczego nie poczułam i obserwował mnie dopóki nie zaczęłam tracić kontaktu ze światem. Justin zajął się nim z czego nie byłam zadowolona bo teraz będzie miał kłopoty, ale z drugiej strony schlebiało mi to, że zrobił dla mnie coś takiego i miałam nadzieję, że nie zostanie o nic oskarżony. Nie wiadomo też ile dziewczyn Adam tak potraktował, więc jak tylko Justin zadzwonił na policję i wytłumaczył wszystko, Jess zadzwoniła, że zgarnęli Adama na posterunek. Zadzwoniłam do mamy i powiedziałam jej, że jestem u Justina, bo nie chciałam, żeby się niepotrzebnie martwiła, a gdy mój ukochany brał prysznic napisałam do Jess, że wszystko w porządku. 
A teraz leżałam na wielkim łóżku w za dużej koszulce i bawiłam się telefonem szatyna, bo poprosił mnie, żebym weszła na jego Twittera. Z jego konta zaczęłam obserwować kilkadziesiąt osób, masie odpowiedziałam w prywatnych wiadomościach i musiałam przyznać, że to cudowne uczycie. Sprawiać komuś radość takimi prostymi rzeczami. 
- I jak tam? - podniosłam głowę słysząc odgłos otwieranych drzwi i zobaczyłam jak mój chłopak wchodzi do pokoju, a moje usta odruchowo się uchyliły. 
Miał na sobie tylko ręcznik, który lekko zwisał mu na biodrach, a drugim wycierał stojące do góry włosy i jakby tego było mało po jego ciele wciąż spływały stróżki wody. 
- Um... dobrze - wlepiałam w niego wzrok, ale gdy na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech miałam wrażenie, że dostrzegł cieknącą z moich ust ślinę, więc ogarnęłam się skupiając swoją uwagę na telefonie. 
- Chcesz wyjść coś zjeść czy zamawiamy na wynos? - podszedł do szafki, a ja odłożyłam jego telefon i naciągnęłam koszulkę, żeby zasłoniła moje uda. 
- Obojętnie w sumie - zaczesałam włosy do tyłu i zobaczyłam jak Justin odwrócony do mnie plecami zaczyna zakładać bokserki pod ręcznikiem, więc szybko przekręciłam głowę w prawo czując jak moja twarz robi się cała czerwona. 
Chce mnie przyprawić o atak serca. 
- Możemy wyjść na miasto z kilkoma osobami, co ty na to? - zasłaniałam lewą ręką oczy wciąż patrząc na szklane wyjście na balkon i poczułam jak łóżko koło mnie się ugina. 
- Jasne tylko muszę jechać do domu się przebrać - obróciłam głowę w lewo czując jak ciepła dłoń Justina spoczywa na środkowej części mojego uda i uśmiechnęłam się widząc jego zabójczy uśmiech. 
- Dobra to zakładaj spodnie i lecimy - pochylił się składając pocałunek na moich ustach, a następnie szybko się podniósł ruszając w stronę garderoby. 
Opornie zwlekłam dupę z łóżka i podeszłam do spodni leżących na fotelu wsuwając je na siebie, a szatyn w tym czasie sam się przebierał. Zebrałam wszystkie swoje graty i czekałam na niego leżąc w poprzek na łóżku z nogami zwisającymi nad podłogą. Zanim ułoży włosy, zanim dobierze dodatki i zanim doprowadzi się do porządku to trochę minie, więc postanowiłam umilić sobie czas nuceniem. 
Poczułam jak ktoś się na mnie kładzie, więc otworzyłam przymknięte oczy i zobaczyłam na przeciwko siebie twarz Justina. 
- Gotowy - uśmiechnął się, a ja zarzuciłam ręce na jego szyję i pocałowałam go w usta, podczas gdy on podniósł nas oboje. 
Trwaliśmy w pocałunku jeszcze chwilę i razem ruszyliśmy do wyjścia. 

~*~

- No i śpimy w tym domku, a nagle słyszę przeraźliwy krzyk. Wyskakuję jak oparzony z łóżka i widzę jak Brit macha rękami w górze klnąc pod nosem - słuchałam uważnie kolejnej historii jednego z przyjaciół Justina i opierałam się lewą skronią o jego prawe ramię, a on gładził mnie delikatnie po biodrze - Nie miałem pojęcia o co chodzi, bo w jej oczach malowało się śmiertelne przerażenie, no więc mówię do niej, staram się ją uspokoić, a ta patrzy na swoje nogi i krzyczy jeszcze głośniej. Jak tylko tam spojrzałem zobaczyłem coś pełzającego pod kołdrą..
- I zamiast mnie ratować to w mniej niż 5 sekund uciekł z pokoju - zaśmiałam się gdy Brit z politowaniem spojrzała na swojego chłopaka, a on wywrócił oczami. 
- Chciałem po prostu znaleźć coś czym mógłbym wyciągnąć stamtąd tego węża - para zaczęła się przekomarzać, a ja odwróciłam głowę w lewo i uniosłam ją lekko w górę. 
- Hej - Justin spojrzał w dół prosto w moje oczy i uśmiechnął się przesłodko, a ja przyłożyłam prawą rękę do jego lewego policzka - Chcesz jechać do domu? Wyglądasz na zmęczoną. 
- Trochę jestem, ale możemy jeszcze posiedzieć jak chcesz - uśmiechnęłam się a on pocałował mnie w czoło i spojrzał na resztę. 
- Hej, my będziemy się zbierać, zrobiło się już późno - powiodłam wzrokiem po twarzach osób przy stoliku i uśmiechnęłam się, a gdy oni skinęli głowami Justin poruszył się wsadzając dłoń do kieszeni spodni. 
Wyciągnął portfel, a ja podniosłam się z krzesła i zarzuciłam na siebie płaszczyk, który wisiał na jego oparciu. 
- To do następnego - pożegnałam się ze wszystkimi i czekałam aż Justin zrobi to samo - Jak coś to dzwoń, stary. 
- Jasne - pożegnał się z ostatnią osobą i podszedł do mnie od razu splatając ze sobą nasze palce, a ja uśmiechnęłam się czując ten cudowny prąd, który przeszedł pomiędzy naszymi ciałami. 
- Miłego wieczoru! - pomachałam do wszystkich idąc ramie w ramie z Justinem i opuściliśmy restaurację wychodząc tylnymi drzwiami na zewnątrz, a tam ochrona od razu skierowała nas do samochodu. 
Mój chłopak otworzył mi drzwi, a ja niechętnie puściłam jego dłoń i szybko wsiadłam do środka zapinając pas podczas gdy on obszedł samochód. 
- To był miły wieczór, prawda? - pokiwałam głową zgadzając się co do tego gdy on zapinał pas, a następnie oparłam się o zagłówek przyglądając się jego prawemu profilowi. 
Światło latarni delikatnie go oświetlało, a ja nie mogłam uwierzyć, że ten cud chłopak jest cały mój. 
- Jutro muszę wracać do studia, więc jak będziesz miała chwilę po szkole to możesz wpaść - Odpalił silnik, a ja spojrzałam przed siebie na tyły budynku i westchnęłam poprawiając się wygodniej w fotelu. 
- Z przyjemnością - położył swoją prawą dłoń na moim lewym udzie, a ja uśmiechnęłam się oblizując usta i położyłam swoją lewą dłoń na jego prawej. 
- Odwiozę cię do domu to był cholernie długi weekend - pokiwałam głową i przetarłam czoło czując jak powoli ogarnia mnie zmęczenie. 
Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało, ale cisza wcale nie była krępująca. Cicha muzyka z radia wypełniała samochód, a Justin nucił sobie coś pod nosem skupiając się na prowadzeniu. 
Odwiózł mnie do domu, ale niestety nie mógł zostać, więc umówiliśmy się na jutro i pierwsze co to zrobiłam to wzięłam długą, a także gorącą kąpiel. 
Starałam się nie myśleć o wczorajszym, ale to wcale nie było takie proste bo jak tylko starałam się odprężyć tysiące obrazów zaczęło zalewać moją głowę. 
Coś czuję, że dzisiaj w nocy nie usnę. 

___________________________________________________________________________-


Przepraszam, wróciłam po mega długiej przerwie. 
I już chyba więcej takiej nie będzie. 
Tyle się działo...
Historia Alex odbiła się na mnie, ale mniejsza. 
Proszę nowy rozdział i przepraszam za takieeeee opóźnienie, obiecałam wam rozdział wcześniej. 
Błędy sprawdzę później. 
Komentujcie, polecajcie, oceniajcie :)
Znajdziecie mnie tutaj i tutaj
Liczę na wasze opinię, nawet te niemiłe ;)
Dziękuję za to, ze czytacie i komentujecie :P 
To bardzo miłe, że interesujcie się tym opowiadaniem, a ja czuję się okropnie bo nie dodawałam rozdziały przez kawał czasu. 
Poprawię się obiecuje. 
Mam inspiracje :)