wtorek, 9 grudnia 2014

35. After

Justin's POV:

Chodziłem po pokoju trzymając telefon przy uchu i po raz setny w ciągu dwóch minut dzwoniłem do mojej dziewczyny. 
Cóż mam nadzieję, że jeszcze mojej dziewczyny. 
- Kurwa - zacisnąłem telefon w dłoni, gdy po raz kolejny nie odpowiadała i miałem ochotę rzucić nim o ścianę. 
Oblizałem wargi i zdecydowałem się na kolejny ruch szukając numeru do Jess. Jakąś godzinę temu wróciłem z Miami i byłem w domu Alex, ale jej mama powiedziała mi, że dziewczyna wyszła z przyjaciółkami. 
Nie wie kiedy wróci. 
No po prostu pięknie. Zaczesałem palcami włosy do tyłu licząc sygnały, które towarzyszyły łączeniu i coraz bardziej się niecierpliwiłem. Przysięgam, że jak teraz nikt nie odbierze to rzucę tym jebanym telefonem o ścianę i przeszukam dosłownie całe Los Angeles dopóki nie znajdę brunetki. 
- Tak? - głośna muzyka i lekko pijany głos wyrwał mnie z zamyślenia, a ja prawie podskoczyłem ruszając w stronę szafki. 
- Jess! To ja Justin. Jest tam koło ciebie Alex? - zabrałem kluczyki od samochodu wychodząc z pokoju i ruszyłem schodami w dół tak szybko jak tylko mogłem przeskakując nawet po trzy. 
- Nie! Przykro mi! - dziewczyna starała się przekrzyczeć grającą muzykę, a ja nie dawałem za wygraną. 
- Jess, wiem, że ona jest tam z tobą. Proszę daj mi z nią porozmawiać. Muszę jej wszystko wyjaśnić - wszedłem do garażu mijając kilku ochroniarzy, którzy chcieli ruszyć za mną, ale machnąłem ręką, żeby zostali. 
- Justin, jej naprawdę tutaj nie ma. Przepraszam - otworzyłem samochód guzikiem przy kluczach i szybko wsiadłem do środka. 
- Przestań chrzanić Jess. Jej mama powiedziała mi, że jesteście razem. Powiedz mi gdzie, a zaraz tam będę. Muszę to naprawić, błagam - dziewczyna westchnęła słysząc moją desperacką prośbę, a ja wiedziałem, że mam ją w garści. 
- Ona mnie zabije - uśmiech mimowolnie wdarł się na moją twarz, gdy usłyszałem szept blondynki, która z pewnością mówiła do siebie i odpaliłem silnik trzymając telefon ramieniem przy prawym uchu. 
- Dopilnuje, żeby tego nie zrobiła - brama od garażu zaczęła się otwierać, a ja czekałem cierpliwie na informacje od blondynki. 
- Dobra. 1005 N Bundy Dr. Uprzedzę ją że przyjedziesz - westchnęła, a ja szybko zacząłem ustawiać nawigacje, bo nie miałem pojęcia gdzie to jest.  
- Będę tam za 10 minut - rozłączyłem się i rzuciłem telefon na siedzenie obok, a następnie wyjechałem z piskiem opon, bo według GPS-a droga powinna zająć mi jakieś pół godziny. 
Nie mam zamiaru tyle jechać. Będę tam za max 15 minut i chuj, że złamię parę przepisów. 
Telefon dzwonił na siedzeniu obok, ale jak tylko zobaczyłem, że numer należy do Fredo zignorowałem urządzenie i w ostatniej chwili przejechałem na pomarańczowym świetle. 
Po mniej więcej 11 minutach dojechałem pod duży dom i zabrałem telefon, a także kluczyki wychodząc szybko z samochodu. Zamknąłem go automatycznie przebiegając przez bramę, a gdy skierowałem się w stronę wejścia zobaczyłem zdenerwowaną Jess. 
- Hej - rzuciłem stając za nią, a ona odwróciła się do mnie z przyłożoną lewą dłonią do czoła i telefonem przed sobą w drugiej ręce. 
- Dzięki Bogu - przytuliła mnie szybko na powitanie, a ja ściągnąłem brwi, bo jeszcze tak zdenerwowanej to jej nie widziałem. 
- Wszystko w porządku? - dotknąłem jej ramienia chowając klucze i telefon do kieszeni spodni, a ona pokręciła głową spoglądając lekko świecącymi się oczami w moje. 
- Alex zniknęła. Szukałam jej wszędzie, ale jedyne co znalazłam to jej torebkę na sofie, nie wyszła by bez niej i tym bardziej nic mi o tym nie mówiąc... - ścisnąłem lekko jej ramię i poczułem jak mój oddech przyspiesza, a dziewczyna miotała się rozglądając nerwowo.
Nie podobało mi się to.
- Co? - spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, a ja stałem tak wpatrując się w nią i widziałem jak ciężko przełyka ślinę bojąc się mi o czymś powiedzieć. 
- Na tej imprezie jest chłopak, który podrywał ją dzisiaj na plaży. 
Tyle mi wystarczyło. 
Minąłem Jess i zaciskając dłonie w pięści ruszyłem w stronę otwartych drzwi. Byłem taki wściekły, że ledwo słyszałem nawoływanie blondynki. Wpadłem do środka i gdy tylko namierzyłem schody zacząłem po nich wchodzić. Takie imprezy zazwyczaj kończą się w pokojach na górze. Wiedziałem, że Alex by mnie nie zdradziła, ale była wściekła i zraniona, a dodając do tego alkohol to niemal mieszanka wybuchowa.
Przysięgam jak tylko ich znajdę to rozprawię się z tym sukinsynem, a później zajmę się nią. Nie chcę przerabiać zdrady po raz kolejny już mam tego dosyć. Zacząłem uderzać w drzwi znajdujące się na piętrze i otwierałem każde po kolei, a gdy nigdzie nie widziałem brunetki po prostu je zostawiałem idąc do następnych. Jess chodziła spanikowana za mną prosząc żebym przestał bo ludzie patrzą, ale nie interesowało mnie to teraz. Musiałem ich znaleźć. Ją znaleźć. 
Już nie zapukałem do następnych drzwi tylko po prostu je otworzyłem i zobaczyłem kolejną parę. Chłopak siedzący na leżącej dziewczynie. Typowe. Już miałem zamykać drzwi, ale zobaczyłem, że dłoń dziewczyny zwisa bezwiednie z łóżka tak jakby była nieprzytomna. Nie mogłem tak tego zostawić, bo pewnie ten typ ją wykorzysta. 
- Justin... - Jess złapała mnie za ramię, ale ja wyrwałem się szybko i ruszyłem w stronę łóżka. 
Szarpnąłem chłopaka za kołnierz odrywając jego twarz od szyi dziewczyny, a on zaskoczony spojrzał na mnie z oburzeniem. 
- Co do chuja? - Wciąż trzymałem go za kołnierz, a on zaczął mnie poznawać bo z jego twarzy zniknęło zdezorientowanie ustępując miejsca kpinie. 
- Spierdalaj stąd albo ci w tym pomogę - chłopak uśmiechnął się cwanie, a ja zacisnąłem dłoń w pięść.
- O proszę bojowy jak jego dziewczynka - widziałem wyraz jego twarzy tak perfidny jak jeszcze nikogo innego.
Był pewny siebie i wiedział, gdzie uderzyć, więc ja uderzyłem prosto w jego nos. Chłopak szybko się za niego złapał, a jego twarz wykrzywił grymas bólu jednak z jego ust wydostał się śmiech. 
To był ten kutas co podrywał Alex. 
- Z czego rżysz? - skinął głową przed siebie, a ja spojrzałem w tym kierunku i zamarłem przełykając ślinę. 
Na łóżku leżała nieprzytomna dziewczyna. To była moja dziewczyna. Była blada jak ściana jej włosy zasłaniały połowę jej twarzy, ale wiedziałem, że to była ona. Bluzka podwinięta była do góry, a guzik i zamek błyskawiczny w spodniach odpięty. Jej uchylone usta i zaschnięte łzy na policzkach sprawiły, że całe moje ciało się spięło. Miałem ochotę zwymiotować, złapać ją w ramiona i uciec stąd, ale zamiast tego pozwoliłem furii przejąć nade mną kontrolę. Nie patrzyłem jak i gdzie uderzam po prostu biłem. Sukinsyn upadł na ziemię, a ja nie przestawałem. Kopałem go, uderzałem pięściami i starałem się unikać jego padających na ślepo ciosów. Czułem, że ktoś mnie próbuje odciągnąć, ale nie pozwoliłem na to. Usiadłem na chłopaku i po tym jak przywalił mi w wargę zacząłem uderzać jeszcze mocniej. 
- Justin przestań! - usłyszałem czyjś płacz i poczułem jak co najmniej dwie osoby odciągają mnie do tyłu.
- Puśćcie mnie! Zabije skurwysyna! Zabije go! - ta ciota leżała na ziemi śmiejąc się pod nosem, a ja zostałem odciągnięty i przyparty do ściany przez trzech kolesi, których też miałem ochotę rozjebać. 
Nie myślałem trzeźwo, ale kto by w takiej sytuacji myślał? 
- Justin, proszę - spojrzałem w lewo i zobaczyłem siedzącą na łóżku Jess, która płacząc trzymała Alex w swoich ramionach. 
Wyglądało to tak okropnie, że czułem jak żołądek podchodzi mi do gardła i zacisnąłem zęby, bo jeszcze chwila a zwyczajnie w świecie bym się popłakał.
Zacząłem się wyrywać chcąc podejść do Alex, ale kolesie dalej mnie blokowali. 
- Puśćcie mnie do cholery, nie tknę już tego ścierwa - splunąłem i odepchnąłem ich podbiegając do dziewczyn. 
Jess poprawiła ubranie mojej dziewczyny, a ja klęknąłem przed łóżkiem i zacząłem gładzić ją po włosach. 
- Skarbie już tutaj jestem - spojrzałem na nią całą sprawdzając czy wszystko w porządku, a gdyby nie to, że jej klatka piersiowa delikatnie się unosiła i opadała wyglądała by jak...
Nawet nie chce mi to przejść przez umysł. 
Podniosłem się widząc jak ten pies co ją odurzył wstaje i ruszyłem w jego stronę, ale na drodze stanęło mi dwóch kolesi. 
- Co jej dałeś skurwielu?! - Starałem się przepchnąć przez tych debili, ale nie udało mi się bo dołączyło do nich jeszcze dwóch innych chłopaków. 
- Wyprowadźcie go - ktoś tam krzyknął i dwie dziewczyny zabrały pobitego na zewnątrz. 
Dowiem się kurwa kim on jest i zrobię z jego życia piekło. 
Zacząłem się cofać poprawiając bluzkę, która lekko podwinęła mi się do góry i wróciłem do łóżka na którym leżała Alex. Jej głowa była oparta o ramię blondynki, a jej plecy leżały na udach zanoszącej się płaczem dziewczyny. 
Pocałowałem ją w czoło, a następnie złapałem ją lewą ręką pod plecy i prawą wsunęłam pod kolana podnosząc ją w górę. 
- Zabieram ją do szpitala - ruszyłem w stronę drzwi, a Jess podniosła się biegnąc za mną. 
Nie mogłem pojąć jak ktoś mógłby coś takiego zrobić. Odurzyć kogoś i wykorzystać. Przechodziłem między ludźmi, którzy przerwali bawienie się i picie, żeby dokładnie obserwować całą sytuację. Zszedłem po schodach i poczułem jak dziewczyna w moich ramionach się porusza, więc spojrzałem w dół na jej spokojną twarz. Jej powieki były uchylone i obserwowała wszystko chociaż jej wzrok był lekko nieprzytomny. 
- Kochany - jej oczy zatrzymały się na mojej twarzy i kąciki jej ust powędrowały w górę, a ja gładziłem ją palcami po żebrach. 
- Już jesteś bezpieczna - Jess wyprzedziła mnie i otworzyła drzwi, a jak tylko się do nich zbliżyłem usłyszałem pisk innej dziewczyny. 
- O matko! Co się stało z Alex?! - Wyszedłem, a Jess szybko podbiegła do brunetki i zaczęła jej wszystko wyjaśniać. 
O ile się nie mylę była to Chloe, przyjaciółka Alex. Nieźle jej upilnowały. Cholera jasna to wcale nie musiało się tak kończyć. 
- Justin, poczekaj! - zatrzymałem się przed samochodem, a dziewczyny podbiegły do mnie z jakimś kolesiem. 
- W tylnej kieszeni mam kluczyki. Mogłabyś otworzyć samochód? - Jess pokiwała głową przygryzając dolną wargę i zrobiła to o co prosiłem, a następnie otworzyła mi drzwi od strony pasażera. 
Posadziłem Alex delikatnie na skórzanym siedzeniu i przypiąłem ją pasami, a następnie zamknąłem cicho drzwi. 
- Słuchaj stary nie musisz jej zabierać do szpitala - odwróciłem się na piecie mrożąc wzrokiem osobnika, który odważył się odezwać i widziałem, że był lekko przestraszony - Adam pewnie podał jej GHB, więc musi to tylko odespać. 
- Podał jej tabletkę gwałtu?! - ściągnąłem wkurwiony brwi biorąc głęboki wdech i już miałem ruszyć w stronę domu, ale przyjaciółki Alex zablokowały mi drogę. 
- Zabierz ją lepiej do domu, a my się zajmiemy Adamem - oddychałem szybko spoglądając na twarze całej trójki i walczyłem ze sobą, żeby nie wrócić do środka w celu dokończenia tego co zacząłem. 
- W porządku - syknąłem i uniosłem wskazujący palec pokazując na każdego z osoba - ale jeśli coś się będzie z nią działo. Wrócę tutaj i nie będę taki miły. 
Obróciłem się na pięcie obchodząc samochód i otworzyłem drzwi wsiadając do niego, a gdy zapiąłem pasy ruszyłem z podjazdu z piskiem opon. 
Nie mogłem zabrać Alex do domu nie wiedząc czy wszystko z nią w porządku, więc skręciłem po drodze kierując się w stronę szpitala. 

~*~


Skrzywiłam się gdy poczułam jak moja głowa pulsuje, a do tego bolała tak niesamowicie, że nawet nie mogłam otworzyć oczu. 
Wiedziałam, że w pomieszczeniu jest ciemno, bo światło nie przebijało się przez moje powieki ale mimo to nie mogłam się zmusić do tego aby poruszyć choćby palcem. 
Myśli które zalały moją głowę wcale nie pomagały. Pytania nachodziły na inne pytania mieszając się. 
Co się stało? 
Dlaczego nic nie pamiętam? 
Jaki mamy dzień? 
Gdzie jestem?
Zaczęłam sobie wszystko przypominać. Justin z Seleną w Miami, moja złość, Adam, impreza i znowu Adam, alkohol, a później urwany film.
O cholera teraz to już muszę otworzyć oczy. 
Starałam się z całych sił uchylić choć trochę powieki zwłaszcza, że czułam jak ktoś gładzi mnie po włosach. Nie było to łatwe, ale w końcu mi się udało i mój jeszcze zamroczony wzrok padł na sufit. Z pewnością był on śnieżnobiały, ale przez mrok panujący w pokoju wydawał się być ciemny. Moje usta były suche i strasznie chciało mi się pić, a do tego dziwne uczucie bolącego gardła. Było mi chłodno i nie czułam na sobie żadnych ubrań. 
Mój oddech przyspieszył, a serce zaczęło mi walić dwa razy szybciej. Nie miałam pojęcia co się stało i dlaczego nic nie pamiętam. 
Ignorując ból podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, a mój oddech był płytki jakbym przebiegła maraton.
Znałam to pomieszczenie jak własną kieszeń, te meble, ściany i te instrumenty porozkładane po pokoju. 
- Kochanie - obróciłam głowę w prawo słysząc anielski głos, który przepełniała ulga i troska, a gdy natknęłam się na cudownie piwne oczy poczułam jak po moich policzkach spływają łzy. 
Chłopak bez słowa przyciągnął mnie do siebie zamykając w żelaznym uścisku i kołysał mną delikatnie szepcząc uspokajające słowa. 
- Już wszystko dobrze, jestem tutaj - zacisnęłam dłonie na tyle jego koszulki i wtuliłam głowę w zgięcie szyi ukochanego, która napełniła moje nozdrza męskimi perfumami. 
Uwielbiałam jego perfumy, jego bliskość i to jak się przy nim czułam, ale to że tutaj ze mną jest przekraczało moje najśmielsze oczekiwania. Mogłabym tak trwać jeszcze dłużej, ale potrzebowałam odpowiedzi. Chciałam wiedzieć co się stało i jak się tutaj znaleźliśmy. 
- Justin...
- Wiem, wiem, maleńka - jego dłoń gładziła mnie po plecach, a druga po włosach, więc otarłam łzy i powoli wyplątałam się z jego uścisku co wcale nie było łatwe. 
Spoglądałam głęboko w jego oczy, a on odwrócił tułów i sięgnął w stronę szafki jak się okazało po szklankę wody, którą wypiłam duszkiem. 
Gdy odstawił naczynie tam skąd je wziął złapał mnie za rękę i splótł nasze palce, a ja obserwowałam w skupieniu jego twarz nie wiedząc czemu jest taki poważny. 
- Powiedz mi co się stało - oddychał ciężko, a ja przełknęłam ślinę przygryzając dolną wargę i coraz bardziej się bałam gdy nie chciał spojrzeć w moje oczy - Aż tak narozrabiałam? Przepraszam... ja nie wiem kiedy tak się upiłam.. nigdy tak nie miałam...
- Przestań, proszę - zamilkłam, a szatyn podniósł wzrok i wziął głębszy wdech spoglądając w moje oczy, a gdy zjechałam wzrokiem na jego usta dostrzegłam na nich niewielkie rozcięcie. 
- O matko, Justin co ci się stało? Wszystko w porządku? - złapałam go za jego dobrze zarysowaną szczękę i skrzywiłam się widząc, że rana jest świeża. 
Jego prawa ręka uniosła się i chwyciła moją lewą, a wtedy dostrzegłam też jego poobdzierane kostki, które były lekko zaczerwienione. Zbliżyłam jego dłoń przed swoją twarz i otworzyłam szeroko oczy sprawdzając też drugą rękę, która była w jeszcze gorszym stanie. 
Podniosłam szybko wzrok na jego twarz, a on uniósł kącik ust oblizując wargi. 
- Wszystko w porządku, nie martw się - wiedziałam, że nie jest w porządku, a jeszcze więcej pytań zalało moją głowę niczym tsunami - Wszystko ci wyjaśnię, ale najpierw chciałbym cię przeprosić. Tak cholernie mi przykro, Lexi. To moja wina. Gdyby nie ja...
- O czym ty mówisz? - przerwałam mu ściągając brwi, a gdy podniósł opuszczony wzrok dostrzegłam łzy w jego oczach i wyraz jego twarzy, który był tak smutny, że samej chciało mi się płakać. 
- Nie upiłaś się, jakiś koleś podał ci tabletkę gwałtu. Dlatego nic nie pamiętasz - ściągnęłam brwi otwierając szeroko usta, bo nie mogłam złapać tchu, a moja boląca głowa zaczęła wszystko przetwarzać działając na wysokich obrotach. 
Chciało mi się rzygać i czułam obrzydzenie do siebie samej, więc uciekłam wzrokiem na pościel, żeby nie musieć spoglądając Justinowi w oczy. 
Jak to mogło się zdarzyć? Jak mogłam do tego dopuścić? A najważniejsze pytanie...
- Czy zostałam... 
- Nie! Nie, nie ten dupek nic ci nie zrobił. Nie zdążył - odetchnęłam z ulgą, a dłonie Justina lekko zacisnęły się na moich, więc podniosłam wzrok i dostrzegłam złość jaka maluje się na jego twarzy, a także obrzydzenie. 
Czy czuł je do mnie? 
- Nienawidzę się za to, że nie było mnie przy tobie - ściągnęłam brwi, kręcąc głową i wzięłam głębszy wdech. 
- Niepotrzebnie, nic mi nie jest, dzięki tobie. Brakowało mi Ciebie. 

~*~

Justin opowiedział mi wszystko. Od jego powrotu do Los Angeles po moje przebudzenie się i przeprosił mnie chyba z tysiąc razy za to, że go przy mnie nie było. Opowiedział mi jak Selena przyleciała się z nim spotkać, bo chciała, żeby do siebie wrócili i o tym co udało mu się nagrać w studio. Cieszyłam się, że mój cudowny chłopak odciąga moje myśli od tej feralnej imprezy. Byłam mu wdzięczna, za to, że mimo wszystko mnie szukał, że chciał to naprawić, bo gdyby nie on na próbie gwałtu by się nie skończyło. Jak się okazało Adam podrzucił mi tabletkę do kubka z piwem jak do mnie podszedł, a ja głupia nawet niczego nie poczułam i obserwował mnie dopóki nie zaczęłam tracić kontaktu ze światem. Justin zajął się nim z czego nie byłam zadowolona bo teraz będzie miał kłopoty, ale z drugiej strony schlebiało mi to, że zrobił dla mnie coś takiego i miałam nadzieję, że nie zostanie o nic oskarżony. Nie wiadomo też ile dziewczyn Adam tak potraktował, więc jak tylko Justin zadzwonił na policję i wytłumaczył wszystko, Jess zadzwoniła, że zgarnęli Adama na posterunek. Zadzwoniłam do mamy i powiedziałam jej, że jestem u Justina, bo nie chciałam, żeby się niepotrzebnie martwiła, a gdy mój ukochany brał prysznic napisałam do Jess, że wszystko w porządku. 
A teraz leżałam na wielkim łóżku w za dużej koszulce i bawiłam się telefonem szatyna, bo poprosił mnie, żebym weszła na jego Twittera. Z jego konta zaczęłam obserwować kilkadziesiąt osób, masie odpowiedziałam w prywatnych wiadomościach i musiałam przyznać, że to cudowne uczycie. Sprawiać komuś radość takimi prostymi rzeczami. 
- I jak tam? - podniosłam głowę słysząc odgłos otwieranych drzwi i zobaczyłam jak mój chłopak wchodzi do pokoju, a moje usta odruchowo się uchyliły. 
Miał na sobie tylko ręcznik, który lekko zwisał mu na biodrach, a drugim wycierał stojące do góry włosy i jakby tego było mało po jego ciele wciąż spływały stróżki wody. 
- Um... dobrze - wlepiałam w niego wzrok, ale gdy na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech miałam wrażenie, że dostrzegł cieknącą z moich ust ślinę, więc ogarnęłam się skupiając swoją uwagę na telefonie. 
- Chcesz wyjść coś zjeść czy zamawiamy na wynos? - podszedł do szafki, a ja odłożyłam jego telefon i naciągnęłam koszulkę, żeby zasłoniła moje uda. 
- Obojętnie w sumie - zaczesałam włosy do tyłu i zobaczyłam jak Justin odwrócony do mnie plecami zaczyna zakładać bokserki pod ręcznikiem, więc szybko przekręciłam głowę w prawo czując jak moja twarz robi się cała czerwona. 
Chce mnie przyprawić o atak serca. 
- Możemy wyjść na miasto z kilkoma osobami, co ty na to? - zasłaniałam lewą ręką oczy wciąż patrząc na szklane wyjście na balkon i poczułam jak łóżko koło mnie się ugina. 
- Jasne tylko muszę jechać do domu się przebrać - obróciłam głowę w lewo czując jak ciepła dłoń Justina spoczywa na środkowej części mojego uda i uśmiechnęłam się widząc jego zabójczy uśmiech. 
- Dobra to zakładaj spodnie i lecimy - pochylił się składając pocałunek na moich ustach, a następnie szybko się podniósł ruszając w stronę garderoby. 
Opornie zwlekłam dupę z łóżka i podeszłam do spodni leżących na fotelu wsuwając je na siebie, a szatyn w tym czasie sam się przebierał. Zebrałam wszystkie swoje graty i czekałam na niego leżąc w poprzek na łóżku z nogami zwisającymi nad podłogą. Zanim ułoży włosy, zanim dobierze dodatki i zanim doprowadzi się do porządku to trochę minie, więc postanowiłam umilić sobie czas nuceniem. 
Poczułam jak ktoś się na mnie kładzie, więc otworzyłam przymknięte oczy i zobaczyłam na przeciwko siebie twarz Justina. 
- Gotowy - uśmiechnął się, a ja zarzuciłam ręce na jego szyję i pocałowałam go w usta, podczas gdy on podniósł nas oboje. 
Trwaliśmy w pocałunku jeszcze chwilę i razem ruszyliśmy do wyjścia. 

~*~

- No i śpimy w tym domku, a nagle słyszę przeraźliwy krzyk. Wyskakuję jak oparzony z łóżka i widzę jak Brit macha rękami w górze klnąc pod nosem - słuchałam uważnie kolejnej historii jednego z przyjaciół Justina i opierałam się lewą skronią o jego prawe ramię, a on gładził mnie delikatnie po biodrze - Nie miałem pojęcia o co chodzi, bo w jej oczach malowało się śmiertelne przerażenie, no więc mówię do niej, staram się ją uspokoić, a ta patrzy na swoje nogi i krzyczy jeszcze głośniej. Jak tylko tam spojrzałem zobaczyłem coś pełzającego pod kołdrą..
- I zamiast mnie ratować to w mniej niż 5 sekund uciekł z pokoju - zaśmiałam się gdy Brit z politowaniem spojrzała na swojego chłopaka, a on wywrócił oczami. 
- Chciałem po prostu znaleźć coś czym mógłbym wyciągnąć stamtąd tego węża - para zaczęła się przekomarzać, a ja odwróciłam głowę w lewo i uniosłam ją lekko w górę. 
- Hej - Justin spojrzał w dół prosto w moje oczy i uśmiechnął się przesłodko, a ja przyłożyłam prawą rękę do jego lewego policzka - Chcesz jechać do domu? Wyglądasz na zmęczoną. 
- Trochę jestem, ale możemy jeszcze posiedzieć jak chcesz - uśmiechnęłam się a on pocałował mnie w czoło i spojrzał na resztę. 
- Hej, my będziemy się zbierać, zrobiło się już późno - powiodłam wzrokiem po twarzach osób przy stoliku i uśmiechnęłam się, a gdy oni skinęli głowami Justin poruszył się wsadzając dłoń do kieszeni spodni. 
Wyciągnął portfel, a ja podniosłam się z krzesła i zarzuciłam na siebie płaszczyk, który wisiał na jego oparciu. 
- To do następnego - pożegnałam się ze wszystkimi i czekałam aż Justin zrobi to samo - Jak coś to dzwoń, stary. 
- Jasne - pożegnał się z ostatnią osobą i podszedł do mnie od razu splatając ze sobą nasze palce, a ja uśmiechnęłam się czując ten cudowny prąd, który przeszedł pomiędzy naszymi ciałami. 
- Miłego wieczoru! - pomachałam do wszystkich idąc ramie w ramie z Justinem i opuściliśmy restaurację wychodząc tylnymi drzwiami na zewnątrz, a tam ochrona od razu skierowała nas do samochodu. 
Mój chłopak otworzył mi drzwi, a ja niechętnie puściłam jego dłoń i szybko wsiadłam do środka zapinając pas podczas gdy on obszedł samochód. 
- To był miły wieczór, prawda? - pokiwałam głową zgadzając się co do tego gdy on zapinał pas, a następnie oparłam się o zagłówek przyglądając się jego prawemu profilowi. 
Światło latarni delikatnie go oświetlało, a ja nie mogłam uwierzyć, że ten cud chłopak jest cały mój. 
- Jutro muszę wracać do studia, więc jak będziesz miała chwilę po szkole to możesz wpaść - Odpalił silnik, a ja spojrzałam przed siebie na tyły budynku i westchnęłam poprawiając się wygodniej w fotelu. 
- Z przyjemnością - położył swoją prawą dłoń na moim lewym udzie, a ja uśmiechnęłam się oblizując usta i położyłam swoją lewą dłoń na jego prawej. 
- Odwiozę cię do domu to był cholernie długi weekend - pokiwałam głową i przetarłam czoło czując jak powoli ogarnia mnie zmęczenie. 
Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało, ale cisza wcale nie była krępująca. Cicha muzyka z radia wypełniała samochód, a Justin nucił sobie coś pod nosem skupiając się na prowadzeniu. 
Odwiózł mnie do domu, ale niestety nie mógł zostać, więc umówiliśmy się na jutro i pierwsze co to zrobiłam to wzięłam długą, a także gorącą kąpiel. 
Starałam się nie myśleć o wczorajszym, ale to wcale nie było takie proste bo jak tylko starałam się odprężyć tysiące obrazów zaczęło zalewać moją głowę. 
Coś czuję, że dzisiaj w nocy nie usnę. 

___________________________________________________________________________-


Przepraszam, wróciłam po mega długiej przerwie. 
I już chyba więcej takiej nie będzie. 
Tyle się działo...
Historia Alex odbiła się na mnie, ale mniejsza. 
Proszę nowy rozdział i przepraszam za takieeeee opóźnienie, obiecałam wam rozdział wcześniej. 
Błędy sprawdzę później. 
Komentujcie, polecajcie, oceniajcie :)
Znajdziecie mnie tutaj i tutaj
Liczę na wasze opinię, nawet te niemiłe ;)
Dziękuję za to, ze czytacie i komentujecie :P 
To bardzo miłe, że interesujcie się tym opowiadaniem, a ja czuję się okropnie bo nie dodawałam rozdziały przez kawał czasu. 
Poprawię się obiecuje. 
Mam inspiracje :)

sobota, 16 sierpnia 2014

34. One beer

Siedziałam na kanapie i zamiast skupić się na filmie, który trwał już dobre 45 minut myślałam o scenariuszu dostarczonym mi tydzień temu. Przeczytałam prawie cały i od razu go pokochałam, więc miałam nie lada dylemat. Mama mówiła mi, że mogę iść na przesłuchanie i spróbować swoich sił, najwyżej nie dostanę roli, ale przynajmniej się starałam. Oczywiście, że ma rację, ponieważ później dawałabym sobie nieźle do wiwatu żałując swojej decyzji o niepójściu i zastanawiałabym się co by było gdyby, a tego z pewnością nie chcę. Przesłuchanie jest za 3 tygodnie, więc do tej pory powinnam ogarnąć kilka scen i jakoś psychicznie się przygotować. 
- Skarbie?
- Hm? - oderwałam wzrok od ekranu telewizora i podniosłam głowę spoglądając na szatyna, a on uważnie jeździł wzrokiem po mojej twarzy. 
- Gdzie mi uciekłaś? - uniosłam jedną brew i przechyliłam lekko głowę, a kciuk jego prawej dłoni gładził moją lewą. 
- O czym ty mówisz? Przecież tu jestem, głuptasie - chłopak westchnął i delikatnie się uśmiechnął. 
Był cholernie zmęczony i było to widać, ale nie, uparł się że zostanie u mnie na chwilę. 
Siedzimy już na kanapie ponad 2 godziny. 
- Ciałem może tak, ale myślami nie bardzo - schyliłam lekko głowę z uśmiechem jak jakieś przyłapane na złym uczynku dziecko i pokręciłam nią biorąc głębszy wdech. 
- Przepraszam - poczułam jak całuje mnie w czoło, więc podniosłam głowę powoli i spojrzałam na jego zmęczoną twarz przez  co momentalnie ogarnęła mnie fala troski -Słuchaj wyglądasz na naprawdę zmęczonego nie chce ci się spać? Jest prawie jedenasta. 
- Nie chce mi się jechać do pustego domu. Wolę zostać tutaj z tobą - uśmiechnął się tak uroczo, że nie mogłam się opanować i pocałowałam go szybko w usta, a następnie nie puszczając jego dłoni podniosłam się z kanapy. 
- W takim razie śpisz dzisiaj u mnie - pociągnęłam go lekko w górę lewą rękę, ponieważ nasze dłonie były wciąż złączone i gdy tylko podniósł się z kanapy pozwoliłam sobie zaprowadzić go do mojego pokoju chociaż doskonale wiedział gdzie on jest. 
Ledwo powłóczył za mną nogami, ale gdy tylko znaleźliśmy się w środku zamknęłam drzwi, a on usiadł na łóżku, więc spokojnie podeszłam do szafy i wyciągnęłam jego dresowe spodnie, które kiedyś u mnie zostawił. 
Spał u mnie już kilka razy, wiec jego ciuchy dosłownie walają się po moim pokoju, ale mimo to zawsze jest mu gorąco, więc zazwyczaj śpi w samych bokserkach i czasami ewentualnie zakłada dresy.
- Masz tutaj dresy - odwróciłam się w jego stronę trzymając szare spodnie w dłoni, ale gdy zobaczyłam go wchodzącego pod kołdrę w samych bokserkach tylko się uśmiechnęłam odkładając dresy z powrotem do szafy. 
Zamiast tego wyciągnęłam sobie czarno czerwone szorty w kratkę i białą krótką koszulkę z dwoma czarnymi paskami na rękawach ruszając w stronę łazienki po czym do niej weszłam. 
Szybko się przebrałam i związałam włosy w wysokiego koka, a następnie umyłam zęby, zmyłam cały makijaż by po chwili wrócić do pokoju. 
Nie zamykałam drzwi nie chcąc obudzić Justina, ale ten jeszcze nie spał, więc szybko na palcach przeszłam do łóżka i wsunęłam się pod odkrytą kołdrę, którą szatyn przytrzymywał w górze. 
- Mogę się tutaj wprowadzić? - Odwróciłam się do niego tyłem i trzymałam przez chwilę głowę w górze, żeby położył prawą rękę na poduszce pod moją szyją.
- Chciałbyś zamienić swój ogromny dom na ten malutki? - objął mnie lewym ramieniem i mocno przycisnął mnie do siebie, nie zostawiając między nami ani milimetra przestrzeni. 
Czułam jego ciepły oddech na swojej szyi, gdy się w nią wtulił, a gęsia skórka i przyjemne dreszcze od razu sprawiły, że musiałam brać głębsze wdechy. 
Było mi tak dobrze, że moje oczy się same przymykały. 
- Miałem na myśli twoje łóżko - uśmiechnęłam się i położyłam swoją rękę na jego wtulając się bardziej w jego tors, a on przycisnął się jeszcze bardziej do mnie całując mnie w szyję. 
Całe moje plecy paliły ciepłem, ale było mi tak cholernie przyjemnie i wygodnie, że nie chciałam doświadczyć poranka. 
- Dobra, więc łóżko jest twoje - uśmiechnęłam się gdy z ust chłopaka wydostał się pomruk i przymknęłam oczy czując jak powoli odpływam. 
- Tak jak ty. 

~*~

Siedziałam wściekła przeglądając strony plotkarskie i miałam ochotę rzucić laptopem o ścianę. Justin wyjechał do Miami kilka dni temu i to nic złego, bo doskonale rozumiem, że takie jest jego życie, ale nie rozumiem dlaczego na najnowszych zdjęciach widzę jego wraz z jego byłą dziewczyną.
Zatrzasnęłam laptopa i wstałam energicznie z łóżka ignorując dzwoniący telefon. Szatyn próbował się ze mną połączyć już kilkanaście razy, ale postanowiłam nie odbierać. Jeszcze powiem za dużo w złości i nie będzie można tego odkręcić, a nieodbieranie to jak na początek idealna kara. Niech się pomęczy. Weszłam do łazienki i odkręciłam ciepłą wodę chcąc wziąć prysznic, który zazwyczaj pomagał mi rozluźnić moje ciało. Tak było i tym razem wraz z kokosowym żelem czułam jak całe napięcie ze mnie ulatuje. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się białym ręcznikiem, a z moich mokrych włosów spływały strużki wody torując sobie drogę po całym moim ciele, więc otarłam twarz wracając do pokoju. 
- Alex! - przez uchylone drzwi usłyszałam głos swojej rodzicielki, więc podeszłam do nich i wychyliłam się na korytarz. 
- Co jest? - przytrzymywałam ręcznik jedną dłonią, a drugą trzymałam za klamkę i poczułam jak włosy przyklejają się do mojej twarzy gdy tylko lekko się nachyliłam. 
- Telefon do ciebie! - zacisnęłam szczękę i wywróciłam oczami biorąc głębszy wdech. 
- Nie ma mnie! - cofnęłam się do pokoju i zamknęłam drzwi, bo doskonale wiedziałam kto to się dobija, a nie miałam najmniejszego zamiaru z nim rozmawiać. 
Byłam zazdrosna. Cholernie zazdrosna i nie mogłam nic na to poradzić. Jestem pewna, że gdybym usłyszała jego głos to jak czule do mnie mówi, to bym zmiękła i wybaczyła mu od razu, ale nie ma tak łatwo. 
Podeszłam do komody i z pierwszej szuflady wyciągnęłam bikini, a następnie wróciłam do łazienki, żeby je na siebie założyć. Kilka dni temu rozmawiałam z dziewczynami i jak tylko dowiedziały się, że odkąd tutaj jestem ani razu nie byłam na plaży mało co oczy nie wyszły im z orbit. Tak więc korzystając z pięknego dnia idziemy trochę poleniuchować, jednak wcale mi się to nie uśmiecha a to wszystko przez te zdjęcia, które rano zobaczyłam. 
Rozczesałam włosy i pozwoliłam im się lekko pofalować, a w duchu cieszyłam się, że Jess wczoraj zabrała mnie na depilacje chociaż bolało jak diabli to efekt jest świetny. Jestem pewna, że ludzie na ulicy słyszeli mój krzyk, a blondynka miała niezły ubaw dopóki sama nie weszła do gabinetu. Nasmarowałam ciało masłem kakaowym, bo nie dość, że ślicznie pachnie to jeszcze pomoże mi opalić się na brązowo i założyłam bikini, które mimo swojego koloru podchodzącego pod róż bardzo mi się podobało. Wróciłam do pokoju i wyciągnęłam z szafy spodenki jeansowe, a także jakąś białą koszulkę, a gdy mój strój był kompletny spakowałam do plecaka duży ręcznik plażowy z czarnym koniem. Dorzuciłam jeszcze kilka rzeczy takich jak krem z filtrem, książkę, słuchawki, kolejny ale nieco mniejszy ręcznik i w sumie byłam gotowa do wyjścia. 
Schowałam telefon do tylnej kieszeni spodenek i nałożyłam gumkę do włosów na prawy nadgarstek koło kilku bransoletek, a następnie zgarnęłam klucze z szafki i wyszłam z pokoju. 
Było już dziesięć po dziewiątej, a miałam być po Jess punktualnie o dziewiątej, więc nasłucham się od blondynki, że po raz kolejny się spóźniłam, ale ciężko było mi odejść od laptopa. 
- Jadę z dziewczynami na plażę, jak coś to mam przy sobie telefon! - zbiegłam schodami w dół i zatrzymałam się na chwilę przed salonem w którym siedziała mama, a kobieta nawet nie odwróciła się w moją stronę. 
- Baw się dobrze - skinęłam głową i wyszłam z domu podbiegając do samochodu, a gdy tylko znalazłam się w środku włączyłam radio wycofując z podjazdu. 

~*~

- Oj no nie daj się prosić - usłyszałam jęk blondynki i westchnęłam otwierając lewe oko, a dziewczyna przyglądała mi się klęcząc na swoim ręczniku - proszę? 
Jej niewinna mina i to szczenięce spojrzenie powoli mnie dobijały, ale w końcu przyszłam tutaj, żeby odreagować, więc westchnęłam przymykając oczy. 
- Dobra, ale tylko jedna gra - zaczęłam się podnosić, a gdy usiadłam blondynka rzuciła mi się na szyję całując w policzek i wstała szybko podbiegając do grupki ludzi stojących przy siatce. 
Będziemy grać w siatkówkę plażową! Świetnie! 
Westchnęłam z jakże wielkim entuzjazmem i podniosłam się związując włosy w wysoką kitkę, a następnie wsunęłam na siebie spodenki ruszając w stronę reszty. 
Były tam chyba trzy dziewczyny oprócz Jess i Chloe, które dopiero poznaliśmy i chyba z sześciu chłopaków. Opalonych, wysportowanych i przystojnych chłopaków. Ich spodenki nisko trzymały się na biodrach, a klatki piersiowe i idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha były odsłonięte. Nic dziwnego, że Jess chciała z nimi zagrać za wszelką cenę, po akcji z Deanem i Fredo chciała pewnie znaleźć jakiegoś normalnego kolesia. 
Wcale się jej nie dziwie. 
- Dobra Alex jest z nami - byłam w drużynie z moimi przyjaciółkami i trójką chłopaków, bo żeby szanse były wyrównane składy zostały pomieszane. 
Nawet nie pamiętam jak się nazywali, ale pewnie usłyszę ich imiona podczas gdy. 
Z początku nie wczuwałam się w grę za co oberwałam kilka razy, ale po tym jak zostałam namówiona na drugi meczyk szło mi całkiem lepiej. Oczywiście dalej byłam niezdarna, ale już mniej. 
Jeden z kolesi i z tego co kojarzę miał na imię Adam był strasznie dziwny, raz chyba nawet chciał mnie klepnąć w tyłek, ale w ostatniej chwili się odwróciłam. Chociaż mogło mi się tylko wydawać. 
- Dobra Nick, serwujesz! - odwróciłam głowę w tył by spojrzeć na chłopaka trzymającego piłkę w rękach i przygotowałam się, bo tym razem stałam na środku, więc musiałam wystawić piłkę. 
Poczułam za sobą czyjąś bliskość, więc odwróciłam głowę i omal nie dotknęłam nosem nosa Adama. Uśmiechał się cwanie i puścił mi oczko, a na plecach poczułam jego wskazujący palec, którym jeździł delikatnie po moim kręgosłupie.  
Co ten debil wyprawia? 
- Możesz zabrać ten palec, a najlepiej całego siebie i cofnąć się zanim skopię ci tyłek? - moje zęby były zaciśnięte, więc niemal to wysyczałam wkładając w to tyle jadu i złości ile tylko byłam w stanie. 
- Ostra... lubię takie - otworzyłam szeroko oczy tłumiąc pisk, gdy jego dłoń zacisnęła się na moim pośladku i poczułam jak ogarnia mnie fala złości, więc mój następny odruch był zupełnie bezwarunkowy. 
Było słychać tylko jeden głośny plask, gdy moja ręka spotkała się z jego policzkiem i nagle wszyscy zamarli. Nikt nie rozmawiał i nikt się już nie śmiał, a ja oddychałam szybko patrząc na jego zdziwioną twarz. 
- Nigdy więcej nie waż się mnie dotknąć - spoglądałam na niego z pogardą, bo dzisiejszy dzień zaczął się i tak chujowo, a teraz jeszcze to. 
Nie mam już na to siły. 
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojego ręcznika ignorując krzyczące za mną przyjaciółki. 
Chciało mi się płakać, a jedyne o czym marzyłam to o wtuleniu się w ramiona Justina i usłyszeniu, że wszystko będzie dobrze. Kucnęłam i zaczęłam pakować wszystkie swoje graty do plecaka, a gdy wszystko się tam znalazło podniosłam się ruszając w stronę parkingu. 
- Alex! Alex zaczekaj! - ściskałam w prawej dłoni kluczyki do samochodu i lekko zapadałam się w piasku co utrudniało mi chodzenie, ale byłam tak zła, że miałam to gdzieś. 
- Hej - poczułam szarpnięcie za ramię i zobaczyłam dziewczyny przyglądające mi się uważnie - wszystko w porządku? 
Przez chwilę rozważałam skłamanie i zapewnienie ich, że nic się nie dzieje, ale zdecydowałam się powiedzieć prawdę. 
- Nie, Jess. Nic nie jest w porządku - pokręciłam głową biorąc kilka głębokich wdechów chcąc się uspokoić, bo przecież nie mogłam prowadzić w takim stanie - muszę pobyć teraz sama, wrócisz z Chloe? 
Dziewczyna przyglądała mi się uważnie, a brunetka pokiwała głową obejmując ją ramieniem. 
- Jasne, podrzucę ją - skinęłam głową i odwróciłam się chcąc stąd jak najszybciej uciec. 
Przeszłam przez parking pamiętając gdzie zaparkowałam i wsiadłam do samochodu trzaskając drzwiami, a plecak rzuciłam na siedzenie obok. 
Potrzebowałam Justina. Cholernie go potrzebowałam. 
Tylko, że on jest teraz w Miami.
Z Seleną.
- Kurwa! - uderzyłam dłońmi o kierownice i poczułam jak po moich policzkach lecą łzy. 
Muszę zapomnieć. 

~*~

Jess i Chloe wpadły do mnie pod wieczór, a impreza o której mi powiedziały była dla mnie zbawienna. Idealna okazja aby zapomnieć i żeby się zatracić. Nie chodzi mi o uchlanie się do nieprzytomności, ale o wyluzowanie się. 
Siedziałam na tylnym siedzeniu taksówki przy oknie i ignorowałam wibrujący w torebce telefon. Justin, Ryan a nawet Chaz dzwonili do mnie na zmianę z Alfredo i Kenny'm chyba nawet miałam kilka połączeń od Scootera. Justin się nie poddawał wciąż do mnie wydzwaniał i geniusz myślał, że jak zadzwoni z numeru któregoś z kolegów to nie będę wiedziała, że to on. 
- Jesteśmy - oderwałam wzrok od szyby i spojrzałam na duży dom, w którym impreza trwała na całego. 
Wysiadłam z samochodu poprawiając swój strój i podążyłam za dziewczynami, które były mega wystrojone. Sukienki leżały na nich idealnie, a do tego dodatki sprawiały, że mój strój nadawał się do sprzątania stajni. Chloe zapukała ale nikt nie odtworzył drzwi, więc ona to zrobiła i weszłyśmy do środka, gdzie było pełno ludzi. Muzyka głośno grała, a alkohol przelewał się litrami i do tego w powietrzu unosił się zapach palonej marihuany. Obserwowałam wszystko dookoła, a gdy ktoś krzyknął imię Jess i po chwili dostrzegłam chłopaka z plaży idącego w naszą stronę, widziałam rozmarzoną minę mojej blondwłosej przyjaciółki. 
- Dzięki, że dałyście jednak radę! - przytulił Jess następnie Chloe i podszedł do mnie lekko mnie ściskając - Przepraszam za Adama. Obiecał, że przeprosi i niczego nie będzie więcej próbował. 
O matko, więc on tutaj jest? Ja pierdole. 
- Idę się napić - uniosłam kąciki ust wywracając oczami i obróciłam się w prawo idąc na poszukiwanie jakiegoś alkoholu. 
Nie minęły dwie minuty jak udało mi się znaleźć kuchnię i podeszłam do lodówki szukając chłodnego piwa, a gdy wzięłam zieloną butelkę zawartością napełniłam czerwony kubeczek. 
Wzięłam łyk i chłodne piwo podrażniło lekko moje gardło, ale nie powiem poczułam się lepiej. Oparłam się plecami o kuchenny blat i usłyszałam jakieś krzyki, więc obróciłam głowę w lewo, a dwójka jakiś kolesiów obkładała się na podłodze w salonie.
Musiałam przyznać, że wyglądało to bardzo śmiesznie. 
- Kogo moje oczy widzą - wzięłam głębszy wdech jak tylko do moich uszu dotarł ten cwany i przebiegły głos, a gdy obróciłam głowę w prawo zobaczyłam opierającego się o blat koło mnie Adama. 
- Kogoś niedostępnego który potrafi przywalić - burknęłam spoglądając przed siebie i wzięłam kolejnego łyka, a kątem oka zobaczyłam jak chłopak dziwnie mi się przygląda. 
- Pij do dna, kotku - oderwałam kubek od swoich ust i prychnęłam wywracając oczami. 
- Weź idź znajdź sobie kogoś innego do torturowania - dotykał mnie lekko ramieniem i czuć było od niego alkohol, więc chciałam się stamtąd jak najszybciej ulotnić. 
Dopiłam resztkę piwa i ruszyłam przed siebie chcąc znaleźć Jess albo Chloe. Błądziłam po domu kilka minut ale żadnej z nich niestety nie widziałam, bo nie dość, że zaczęło kręcić mi się w głowie to jeszcze nie mogłam złapać równowagi, więc spojrzałam na pusty kubek i przełknęłam ślinę. 
To przecież niemożliwe żeby tak mnie złapało po jednym kubku piwa. 
Zaczęłam podpierać się ścian nie przestając szukać i nie mogłam nawet wydobyć z siebie głosu. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie, ale wszystko było rozmazane, więc nie miałam pojęcia kto to i ostatnie co pamiętam to schody. 
Później była już tylko ciemność byłam jak w transie zupełnie podatna na wszystko.


______________________________________________________________________________

Wasze komentarze są najlepszą częścią tego opowiadania! :) 
Kocham czytać to co piszecie i wierzcie mi, że dodajecie mi weny ;)
Rozdział miał wyglądać inaczej, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. 
Nie bijcie za to ;D

No więc tak dodaję go i postaram się szybko dodać kolejny bo już się pisze :) 
Liczę oczywiście na waszą szczerą opinię i bardzo ją sobie cenię. 
Jeśli chcecie to możecie pisać tutaj i tutaj :) 
Ukrywam się, ale jestem :P
Więc walcie śmiało :D
Dziękuję, że dalej czytacie to opowiadanie!!
 Ponad 70 tys wyświetleń, 
22 obserwatorów i
 420 komentarzy!!!
To coś niesamowitego :P 
W życiu o tym nie marzyłam i do tego są prawie wszystkie są pozytywne! 
Zachęcam do komentowania i polecania mojego bloga, bo to że cieszy się on waszym zainteresowaniem dużo dla mnie znaczy :) 
Co rozdział będę wam chyba dziękować!! 
A to i tak będzie za mało. 
DZIĘKUJĘ!!!! ♥

♥♥

poniedziałek, 14 lipca 2014

33. The truth

Westchnęłam odchylając głowę do tylu, a Justin milczał patrząc na ciemną drogę przed sobą, którą oświetlały dwa snopy światła i kątem oka dostrzegłam jak zaciska dłonie na kierownicy tak, aż pobielały mu kłykcie. Był zły i skupiony, a ja byłam lekko sfrustrowana, ponieważ okazało się, że nie mamy nawet telefonów, żeby do kogoś zadzwonić. Mój zabrała mama razem z moją torebką, a Justinowi padła bateria tuż przed tym jak panna młoda rzucała bukietem. 
Przeklęte szybko rozładowujące się iPhone'y. 
- No i co teraz? - przekręciłam głowę w lewo przygryzając dolną wargę, a Justin wzruszył ramionami, wciąż patrząc przed siebie i mrużył oczy starając się dostrzec coś przez intensywny deszcz. 
Staliśmy na jednej z leśnych dróżek, a wycieraczki co chwilę zgarniały krople deszczu z przedniej szyby i wpatrywałam się w profil twarzy Justina widząc jak zaciska swoją dobrze zarysowaną szczękę.
Wieczór który tak dobrze się rozpoczął zmienił się o 180 stopni.
- Nie wiem, nie możemy jeździć w kółko bo zaraz skończy się paliwo - pokiwałam głową odruchowo spoglądając na świecącą na czerwono kontrolkę i westchnęłam, bo wszystko było dzisiaj przeciwko nam, a jedyne co chciałam zrobić to położyć się spać do wygodnego łóżka - Co?
- Hm? - ściągnęłam brwi wyrywając się z zamyślenia, a Justin spoglądał na mnie uważnie. 
- Westchnęłaś - uniósł swoje brwi, a ja prychnęłam oblizując usta i zamrugałam energicznie oczami. 
- O matko, ale ty dzisiaj jesteś drażliwy - odwróciłam głowę w prawo wywracając oczami, a następnie wzięłam głębszy wdech krzyżując ramiona pod piersiami. 
- Nie rób tego - obróciłam głowę ponownie w jego stronę słysząc warknięcie i uniosłam brwi. 
- Och, czego? Tego? - znowu wywróciłam oczami i pokręciłam głową, bo zdecydowanie wolałam jak Justin jest w dobrym humorze.
Ale cóż każdy ma zły dzień jednak ten postój po środku lasu to tylko i wyłącznie jego wina. 
- Wiesz co jestem zmęczony, więc mogłabyś proszę mnie jeszcze bardziej nie dobijać? - pokiwałam głową zaciskając usta w wąską linię. 
- Do twojej wiadomości: też jestem zmęczona jak cholera i powiem ci, że dawno bylibyśmy w hotelu, gdybyś nie skłamał - wzruszyłam ramionami obracając się lekko w lewo tak żeby być przodem do niego - kłamstwo ma krótkie nogi - uniosłam brew chcąc powiedzieć to z lekkim rozbawieniem w żarcie, a teraz to Justin głośno prychnął spoglądając na moją twarz i w tym momencie miałam wrażenie, że jego oczy pociemniały, ale to pewnie przez ciemność panującą dookoła.
- No tak zapomniałem, że jesteś ekspertką od kłamstw - wskazał na mnie dłonią, która opadła mu na udo, a ja uniosłam brwi i po chwili je zmarszczyłam odchylając się lekko w tył. 
- Co przepraszam? - Justin oblizał usta, a ja wpatrywałam się w niego lekko oniemiała. 
- 'Jedź, będę tutaj na ciebie czekać. Niecodziennie zdarza się być odkrytym, jeźdź Kanada nie ucieknie' Dwa miesiące później Alex zniknęła. Kanada może i nie uciekła, ale ty tak - otworzyłam lekko usta nie mogąc uwierzyć w to co słyszę, a Justin spoglądał na mnie z uniesionymi brwiami skacząc wzrokiem po moich szeroko otwartych oczach - Czekałem ponad trzy lata, aż dasz jakiś znak, aż się odezwiesz. Teraz 3 miesiące próbuję wyciągnąć od ciebie co się wtedy stało, ale ty skutecznie unikasz odpowiedzi i wiesz co jest najlepsze? - przełknęłam ślinę gdy Justin uśmiechnął się kpiąco unosząc jedną brew i czułam jak moje serce zamiera, bo w jego głosie było strasznie dużo gniewu pomieszanego z jadem - Że zachowujesz się tak jakby nic się nie stało. 
Uniosłam brwi przymykając oczy, bo napłynęły do nich łzy i przygryzłam dolną wargę bo ta zaczęła drżeć. 
- Nie masz pojęcia co się wtedy stało i jak się czułam, więc nie sugeruj mi, że..
- To mi to wytłumacz! - krzyknął tak głośno, że aż podskoczyłam otwierając oczy a z moich uchylonych ust wydostał się cichy pisk - Pozwól mi to zrozumieć. 
Ściszył głos, a moje dłonie zaczęły drżeć. Staliśmy po środku niczego zupełnie sami, a hotel był nie wiadomo gdzie i nie było już ucieczki. Nie bałam się, że Justin coś mi zrobi, bo to by było głupie on nigdy by nikogo nie skrzywdził, ale bardziej bałam się powiedzenia mu prawdy, bo to by odsłoniło mnie całą. Moje uczucia do niego i to kim chciałbym, żeby dla mnie był. 
- No i widzisz? Nawet nie wiesz co powiedzieć - tym stwierdzeniem wyrwał mnie z zamyślenia, a mój wybuchowy temperament dał o sobie znać, bo zignorowałam to, że podniósł na mnie głos, ale ileż można?
- Wiesz co? - spojrzałam na niego kpiąco, bo nie zdawał sobie sprawy jak mnie rani i szybko odpięłam pas - Lepiej będzie jak się przejdę i poszukam hotelu - uniosłam brwi otwierając szerzej oczy i zaczęłam zbierać za długą sukienkę z ziemi, a gdy założyłam włosy za ucho złapałam za klamkę. 
- Alex... nie wygłupiaj się - ton jego głosu się zmienił, ale ja pokręcił głową i otworzyłam drzwi wychodząc na zewnątrz ignorując jego słowa. 
W tym momencie nie dbałam o to, że pada i że jest mi cholernie zimno, czy nawet o to, że nie mam na sobie butów, a jedyne na czym mi zależało to uciec od tej rozmowy. Spojrzałam w prawo i w lewo, a moje mokre włosy przykleiły się do mojej równie mokrej twarzy. Zdecydowałam się, że pójdę w prawo, ale zanim trzasnęłam drzwiami usłyszałam jak drugie się otwierają. 
- Wolisz zmoknąć i zgubić się niż powiedzieć mi co tak naprawdę się stało?! - odwróciłam się w prawo i spojrzałam na niego mrużąc oczy, bo deszcz utrudniał mi widoczność - Bardzo dojrzałe! 
- Najwidoczniej to pierwsze wydaje mi się rozsądniejszą opcją! - wzruszyłam ramionami i zaciskając szczękę podniosłam sukienkę w górę, a następnie zdecydowałam się uciec stąd. 
- Hej! Jeszcze nie skończyłem! - poczułam jak łapie mnie za moje pokryte gęsią skórką ramię, więc obróciłam się lekko w jego stronę, a mokre włosy niczym baty uderzyły o moją twarz. 
- Ale ja skończyłam! - chciałam się wyrwać, ale jego dłoń mi na to nie pozwoliła, więc spojrzałam na jego twarz i dostrzegłam, że maluje się na niej nie tylko zdenerwowanie, ale tez strach. 
- Nie możesz tak tego zostawić - spojrzał mi głęboko w oczy, a ja przełknęłam ślinę mrużąc swoje bo miałam głowę lekko zadartą do góry żeby móc na niego patrzeć i krople deszczu obijały się o całą moją twarz - Muszę wiedzieć dlaczego odeszłaś! Musze wiedzieć dlaczego tak po prostu przekreśliłaś te wszystkie lata które razem spędziliśmy! Wszystko zaczęło się układać, a ty zniknęłaś i wszystko się posypało! Dlaczego, he? Dlaczego to zrobiłaś?! 
Krzyczał jakby był wściekły jednak ja wyczułam desperację w jego głosie i łzy popłynęły po moim policzkach mieszając się z deszczem, a gdy zacisnął szczękę zobaczyłam jak płatki jego nosa poruszają się gdy brał wdechy. 
Zacisnął dłoń mocniej na moim ramieniu i nie odrywał swoich oczu od moich, a ja cholernie się bałam, że to co powiem teraz zniszczy wszystko co udało nam się odbudować. 
Teraz albo nigdy. 
- Boże dziewczyno.. czy tak trudno powiedzieć dlaczego?!
- Bo cię kochałam, idioto! - no i wyrzuciłam to z siebie, a dopiero gdy padły te słowa zdałam sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech, więc wzięłam głębszy wdech próbując się uspokoić, bo wyraz twarzy Justina nie wyglądał zbyt entuzjastycznie - I nie tylko jak przyjaciela, ale tak naprawdę - spuściłam wzrok przymykając oczy i przełknęłam ślinę, a delikatny szept wydostał się z moich ust, bo nie mogłam nad nimi zapanować, ale przynajmniej odważyłam się na niego spojrzeć - Nadal cię kocham.
Tym chyba się pogrążyłam bo Justin puścił moje ramie i zrobił krok w tył opierając się prawą dłonią o dach samochodu, a jego oczy skakały po mojej twarzy w zamyśleniu. Widziałam, że starał się to wszystko poukładać w całość i wielu rzeczy wciąż nie rozumiał, więc postanowiłam mu powiedzieć resztę skoro już zaczęłam. 
- Powiedziałam ci, że masz jechać do Atlanty, bo wiedziałam, że czeka cię wiele wspaniałych rzeczy i nie chciałam być przeszkodą, gdy będziesz spełniał swoje marzenia. Z początku było dobrze - pociągnęłam nosem przechadzając się ulicami wspomnień i widząc nasze młodsze wersje, a Justin obrócił się do mnie lewym bokiem opierając obie dłonie na dachu samochodu - Pisaliśmy do siebie, rozmawialiśmy prawie codziennie po parę godzin, ale później coś się stało... Ty się nie odzywałeś ja nie chciałam ci przeszkadzać i narzucać się, wiedziałam, że miałeś nowe życie, a do mnie dotarło, że nie jestem jego częścią. Wciąż ci kibicowałam, interesowałam się, wspierałam, ale jak zobaczyłam ciebie i Caitlin to coś we mnie pękło. To jak cię całuje i to jak na nią patrzysz... - mój głos zachrypnięty i błagalny głos przebijał się przez krople deszczu, ale mimo, że słowa wydostawały się z moich ust wydawało się jakby wypowiadał je ktoś inny - Byłam zazdrosna i nie tylko o to, że jest ładniejsza ode mnie, ale o to, że może być z tobą. Trzymać cię za rękę i w ogóle... 
Nie patrzył na mnie, a ja skuliłam się lekko bo było mi zimno poza tym mokra sukienka zrobiła się cięższa i zsuwała się z mojego ciała. 
Moim ciałem wstrząsały dreszcze zarówno z zimna jak i z płaczu, który zaczął się na dobre. Justin znał już prawdę i dalej milczał nawet na mnie nie spoglądając. Wiedziałam, że nie powinnam tego mówić, wiedziałam, że to wszystko zmieni. Uniosłam prawą rękę i zaczesałam palcami włosy poprzyklejane do mojej twarzy na boki a następnie otarłam łzy, ale te nie przestawały płynąć. 
- Dlatego nie chciałam ci powiedzieć - wskazałam na niego dłonią unosząc ją i opuszczając, a on w końcu na mnie spojrzał szeroko otwartymi oczami, więc wzięłam głębszy wdech - To był zły pomysł. 
Pokręciłam głową i oblizałam usta, a następnie chwyciłam za moją sukienkę obracając się na pięcie, bo chciałam jak najszybciej zniknąć zanim zacznę dławić się łzami. 
Straciłam go po raz drugi. 
Zaczynam się zastanawiać czy w ogóle kiedyś go miałam.
Zgarbiłam się a moją twarz wykrzywił grymas bólu i nie dlatego, że moje bose nogi były ranione przez kamyki, ale dlatego że moje serce po raz kolejny wylądowało na podłodze roztrzaskane na tysiące kawałków. 
Poczułam jak coś oplata się wokół mojego nadgarstka, więc podniosłam głowę i stanęłam przymykając oczy, a delikatne szarpnięcie sprawiło, że odwróciłam się przodem do Justina.
Pisnęłam bo wpadłam prosto na niego i zanim zdążyłam otworzyć usta żeby coś powiedzieć, on wpił się w nie jak jeszcze nigdy. 
Złapał mnie za szyję podciągając lekko w górę, a ja stanęłam na palcach i przymknęłam oczy, które otworzyły się szeroko od tego gwałtownego ale jakże przyjemnego 'incydentu'.
Złapałam go za mokrą koszulę, która przywarła do jego ciała, a on oderwał dłonie od mojej szyi i po chwili poczułam jak zaciskają się na moich pośladkach, więc jęknęłam pozwalając mu pogłębić pocałunek. Przywarłam do niego nie mogąc się oprzeć, a moje serce szalało próbując wydostać się z klatki i gdy myślałam, że szybciej bić nie może szatyn złapał mnie za uda podnosząc. Tym samym udowodnił mi, że się mylę. Oplotłam go nogami w pasie nie przerywając pocałunku, a w moim brzuchu wybuchło stado motyli i nie takich zwykłych bo były to najpiękniejsze motyle jakie ktokolwiek może czuć. 
Wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam go za nie delikatnie, bo wiedziałam, że to uwielbia, a gdy jego jedna dłoń oderwała się od mojego uda usłyszałam otwieranie drzwi. Przeniosłam się z pocałunkami na jego szyję, w miejsce które doprowadzało go do szału i poczułam jak się poruszył. 
Schylił się, a sekundę później wsunął się do samochodu i moje plecy dotknęły zimnej skóry, którą obite były siedzenia. 
Podsunął nas trochę dalej, więc oderwałam usta od jego szyi i pociągnęłam nosem spoglądając na jego mokrą twarzy, która była teraz lekko czerwona. 
Nie odrywał oczu od moich, a ja zjechałam wzrokiem na jego usta, które odruchowo oblizał, więc przygryzłam dolną wargę starając się zapanować nad oddechem i nad własnym sercem. 
- Powiedz to - przełknęłam ślinę opuszczając wciąż oplatające go stopy na siedzenie, a on podpierał się na rękach ułożonych w okolicy moich żeber - Powiedz to jeszcze raz. 
Widziałam w jego oczach różne emocje i malowały się one też na jego twarzy. W tym momencie był jak otwarta księga. 
- Kocham cię - uśmiechnął się szeroko przez co moje usta też się lekko wygięły, ale szatyn ponownie zaczął mnie całować. 
Temperatura w samochodzie wzrosła, gdy Justin złapał mnie za biodro przysuwając mnie do swojej miednicy i poczułam wybrzuszenie w jego spodniach, a nasze ciała przylegały do siebie tak, że nawet kartka papieru by się nie zmieściła. 
Poczułam jak oblewam się rumieńcem gdy gorąco wybuchło w moim podbrzuszu i zaczęłam delikatnie się poruszać ocierając o Justina, a on jęknął mi w usta, więc zmusiłam moje ręce do ruchu. Złapałam za boki jego koszuli i pociągnęłam ją w górę odkrywając jego ciało, a on ściągnął ją przez głowę odrywając na chwilę swoje usta od moich. 
Ponownie wrócił do całowania mnie, ale tym razem przeniósł się na szyję, a ja odchyliłam głowę do tyłu, gdy zaczął delikatnie wodzić końcem języka w górę i w dół.
Jęk uciekł z moich uchylonych ust i nawet nie czułam już takiego zimna, bo było mi cholernie gorąco od bliskości chłopaka. Poczułam jak delikatnie kładzie moje biodro na siedzeniu, a jego dłonie wędrują do suwaka od mojej sukienki, który był na boku. Pozwoliłam mu ją rozpiąć i odsunąć, a jego oczom ukazał się mój czarny koronkowy stanik Brassiere przez co momentalnie się zawstydziłam mając wrażenie, że ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. 
Moje ciało zesztywniało, a Justin szybko to wyczuł, bo przeniósł wzrok na moją twarz ściągając brwi, więc delikatnie wysunęłam się spod niego łapiąc za sukienkę i oparłam się plecami o zamknięte za mną drzwi zakrywając się satynowym materiałem. 
- Przepraszam... ja... - jeździłam wzrokiem po jego twarzy, a on ukrył zdezorientowanie uśmiechając się delikatnie i wyprostował się na tyle na ile pozwalał mu samochód. 
- Wszystko w porządku - uniósł rękę w górę, a ja zacisnęłam szczękę oddychając jak po maratonie - też bym to zastopował prędzej czy później. Nasz pierwszy raz nie może być na tylnym siedzeniu samochodu po środku niczego - zaśmiał się nerwowo opadając tyłkiem na swoje pięty, a je westchnęłam oblizując usta i zaczesałam włosy za ucho uciekając wzrokiem. 
- To nie tylko to - podniosłam wzrok spoglądając na twarz Justina i zaczęłam wyłamywać palce z nerwów, a ten przechylił głowę lekko w lewo cierpliwie czekając, aż powiem mu o co chodzi - Ja byłam z kimś po tym jak wyjechałam - zacisnął szczękę, a ja oblizałam usta pociągając nosem i przymknęłam oczy jakby to miało powstrzymać bolesne wspomnienia, które napłynęły po raz kolejny tego dnia - To nie było nic poważnego, znałam go może dwa miesiące - wzięłam głębszy wdech nerwowo zakładając włosy za ucho, bo irytowały mnie strasznie gdy opadały na moją twarz - Jeszcze nikomu tego nie mówiłam - szepnęłam podnosząc wzrok, a Justin zacisnął usta w wąską linię i zbliżył się do mnie kładąc dłoń na moim kolanie, które zaczął gładzić kciukiem. 
- Spokojnie mi możesz zaufać - uśmiechnął się delikatnie a ja postanowiłam, że to skoro powiedziałam mu o tym, że go kocham i dalej tutaj jesteśmy to mogę mu powiedzieć wszystko. 
- Wiem... Um... Chodzi o to, że on był straszy miał chyba 21 lat albo 22. Nie pamiętam dokładnie, a ja byłam gówniarą - dłoń Justina zamarła i zacisnęła się delikatnie na moim nagim kolanie, a jego ciało zbliżyło się do mnie pieszcząc moje nozdrza słodkim zapachem jego perfum. 
- Czy ten sukinsyn coś ci zrobił? - oblizałam usta uciekając wzrokiem na prawo i utkwiłam go w tylnej szybie o którą uderzały krople deszczu. 
- Chciał, ale udało mi się uciec - odważyłam się spojrzeć na chłopaka, a ten odetchnął i oderwał swoją dłoń z mojego kolana, następnie chwycił mnie za ramiona przyciągając do siebie. 
Wtuliłam się w jego tors i pozwalałam mu się całować po włosach a także czole relaksując się gdy jego dłonie gładziły mnie po plecach. 
Czułam się tak bezpiecznie i miałam wrażenie, że moje szybko bijące serce dostosowuje się do rytmu serca chłopaka. 
- Obiecuję, że już nikt cię nigdy nie skrzywdzi - uniosłam kącik ust obejmując go w pasie i wtuliłam się w jego jeszcze mocniej, bo teraz doskonale wiedziałam gdzie jest moje miejsce. 

~*~

Justin's POV:

Siedziałem za kierownicą gładząc delikatnie brunetkę po jej lewym ramieniu i nie mogłem spać po tym co mi dzisiaj powiedziała a raczej to po tych dwóch rzeczach, które wyszły z jej ust. Kocha mnie co jest dla mnie najważniejsze i mimo, że tego dzisiaj nie powiedziałem to też darzyłem ją uczuciem jak jeszcze byliśmy szczeniakami, a teraz z pewnością ponownie się w niej zakochiwałem. 
Teraz każdy mówi kocham cię na każdym kroku, ja w ciągu swojego życia powiedziałem to ponad tysiąc razy. Do moich fanów, do mojej rodziny, do Seleny i nie mówię, że nie miałam tego na myśli, bo zawsze mówiłem szczerze, ale chcę, żeby z Alex było inaczej. Zamierzam nie tylko powtarzać jej to codziennie, ale chcę jej również pokazywać ile dla mnie znaczy i nie obchodzi mnie co powiedzą inni, bo wiem że mój cały świat śpi w moich ramionach. 
- Kocham cię - pocałowałem ją w czubek głowy, a ona przez sen przejechała nosem po mojej szyi wtulając się w nią jeszcze bardziej co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. 
Było chłodno, ale dobrze że mieliśmy ciuchy na zmianę bo wtedy to chyba byśmy tutaj zamarzli. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby samemu wybrać się do tego hotelu przez ten przeklęty las, ale przynajmniej poznałem prawdę i jestem jeszcze bardziej szczęśliwy niż przedtem chociaż nie sądziłem, że to możliwe. 
Druga rzecz wokół której krążyły moje myśli to Alex i jej starszy chłopak. Dupek prawie ją zgwałcił, ale moja dziewczynka dała sobie radę i na szczęście nie stała się jej krzywda. Od teraz również i ja będę się o nią troszczył jak jeszcze nigdy, bo dzięki ten kłótni a także prawdzie jesteśmy jeszcze bliżej. 
Wziąłem głębszy wdech i oblizałem usta kładąc prawą dłoń na udach dziewczyny, a moje oczy powoli się przymykały jednak otworzyłem je szybko, bo po chwili przypomniałem sobie, że pod siedzeniem powinna być ładowarka do mojego telefonu. Uśmiechnąłem się szeroko i wygiąłem prawą rękę starając się znaleźć kabel, a moje palce błądziły na oślep po podłodze. Przygryzłem dolną wargę i poruszyłem się natrafiając palcami na upragniony przedmiot, a gdy podniosłem go szybko umieściłem końcówkę w miejscu samochodowej zapalniczki. Jesteśmy uratowani. Wziąłem swojego iPhone'a z siedzenia obok i podłączyłem go, aby chociaż trochę się naładował. Pokręciłem głową z politowaniem, bo nie mogłem uwierzyć, że zapomniałem o tej ładowarce. Sprawdziłem godzinę i skrzywiłem się ponieważ było grubo po trzeciej w nocy. Wiedziałem, że wszyscy śpią, ale ktoś musiał nas stąd zabrać i zacząłem przeglądać książkę telefoniczną. 
Ten nie, ten nie zna drogi, ten jest poza miastem i tak w kółko. Najrozsądniejszą opcją okazała się mama Alex, bo ona może poprosić kogoś z obsługi hotelu, żeby wysłał po nas kierowce i dłużej nie zwlekając nacisnąłem zieloną słuchawkę. Trzy sygnały wystarczyły abym usłyszał zaspany głos mówiący ciche słucham. 
- Przepraszam, że panią budzę pani Collins... 
- Justin? - jej zdziwiony głos dotarł do mojego ucha jak tylko usłyszała mój głos - Coś się stało? Wszystko w porządku? 
- Tak, nie to znaczy tak jakby - nie wiedziałem co mam powiedzieć, bo niby to nic poważnego, ale jednak - Potrzebujemy pani pomocy. Utknęliśmy na jakiejś dróżce w lesie i nie wiemy jak trafić do hotelu. Mogłaby pani wysłać po nas kogoś? Najlepiej kierowce? 
- Jasne. Już idę kogoś poszukać i dam ci znać jak coś załatwię - pokiwałem głową chociaż ona tego nie widziała i uśmiechnąłem się wzdychając z ulgą, a następnie nacisnąłem czerwoną słuchawkę kończąc połączenie. 
Nie czekałem długo, bo mama Alex oddzwoniła po jakiś piętnastu minutach i powiedziała, że kierowca razem z jej mężem już po nas wyjechali, a kwestią czasu jest znalezienie nas. 
Siedziałem nucąc sobie pod nosem nieznaną mi melodię i powoli układałem w głowie słowa, które jakoś nagle tak napłynęły znikąd. Miałem jako taki zarys nowej piosenki, ale potrzebowałem czegoś do zapisania słów, więc ponownie użyłem swojego iPhone'a, który nie raz robił za notatnik. Zobaczyłem dwa snopy światła we wstecznym lusterku, więc zablokowałem telefon oddychając z ulgą, gdy samochód zatrzymał się kawałek za nami i otworzyłem drzwi widząc jak ktoś biegnie w naszą stronę. 
- Nocna przejażdżka udana? - zobaczyłem ojca Alex jak trzyma kurtkę nad głową tak, żeby osłaniała go przed deszczem i mimowolnie odetchnąłem z ulgą, a po chwili podbiegł do nas kierowca z parasolką. 
Przydałby się płaszcz przeciwdeszczowy. 
Prawą rękę umieściłem na zgięciu pod kolanami dziewczyny, a drugą położyłem na jej plecach łapiąc ją pod pachę tak żeby było mi wygodniej ją nieść.
- Nieźle żeście zabłądzili - skinąłem głową i zaczęłam podnosić się z siedzenia kierowcy najdelikatniej jak umiałem, żeby nie obudzić brunetki, ale oczywiście mi się to nie udało, bo jak tylko stanąłem na nogi ona tworzyła oczy. 
- Justin? Co się dzieję? - spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem, a ja uśmiechnąłem się do niej idąc do samochodu z kierowcą, który trzymał nad nami parasolkę. 
- Nic, kochanie. Śpij. Zaraz będziemy w hotelu - wtuliła się we mnie jeszcze bardziej zaciskając lewą dłoń na mojej koszulce, a ja wsunąłem się z nią na tylne siedzenie i obserwowałem jak jej ojciec zamyka mój samochód. 
Przybiegł do nas i szybko wsiadł na przednie miejsce pasażera, a po chwili odwrócił się do mnie bokiem dając mi kluczyki do mojego samochodu. 
- Przyjedziemy po niego później - skinąłem głową już tak zmęczony że nie miałem siły wykonać żadnego innego ruchu, a po chwili moja głowa sama opadła do tyłu jednak resztkami sił starałem się nie zasnąć. 
Mijane przez nas drzewa jakby spiskowały przeciwko mnie i uparcie próbowały mnie uśpić, ale już przyzwyczaiłem się do bycia na nogach przez ponad 24 godziny, więc czemu tym razem miałem się poddać. 
Gładziłem delikatnie Alex po jej ramieniu, włosach a także składałem pocałunki na jej czole i prawdę mówiąc dziwiłem się że tak twardo śpi jakby nie spała co najmniej kilka nocy. 
Nie wiem ile minut minęło, ale kierowca w końcu zatrzymał samochód i mogliśmy spokojnie wysiąść przed samym wejściem do hotelu. Ojciec Alex otworzył mi drzwi a ja wyniosłem jego córkę tak samo jak poprzednim razem i nie czekając na parasol ruszyłem schodami na do wielkich obrotowych drzwi. 
Brunetka wtuliła się we mnie jak tylko stanąłem przed recepcją i oboje zostaliśmy obrzuceni zdziwionym spojrzeniem, ale jak tylko pojawił się pan Collins wyjaśniając sytuację dostaliśmy kartę magnetyczną do pokoju numer 457. 
- To czwarte piętro. 

~*~

Westchnęłam unosząc kąciki ust, bo poczułam ciepłe ramiona obejmujące mnie w pasie, a także ciepło pod moim policzkiem i powoli otworzyłam oczy czując jak moje serce przyspiesza swoje bicie jakby dostosowywało się do serca Justina. Wzięłam głębszy wdech pozwalając aby jego zapach dotarł do moich nozdrzy i zadarłam głowę do góry spoglądając na jego twarz. Jego usta były lekko uchylone i wyglądał tak bezbronnie, tak uroczo. Oderwałam wzrok od jego dobrze zarysowanej szczęki i rozejrzałam się dookoła, bo byliśmy w hotelu, a nie w samochodzie w którym usnęłam. Ściągnęłam brwi i podniosłam się lekko na ręce a dłonie Justina osunęły się na materac, więc mogłam dokładnie obejrzeć pokój. Może i nie był duży ani ekstrawagancki, ale był bardzo ładny i przytulny. Oczywiście tak bardzo jak hotelowy pokój może być przytulny. Kołdra zsunęła się z mojego ciała i zobaczyłam, że jestem w samej bieliźnie, więc szybko się zakryłam czując jak moje poliki oblewają się rumieńcem. Obróciłam głowę spoglądając na Justina, ale ten dalej smacznie spał więc odetchnęłam i złapałam koszulkę leżącą w rogu łóżka, a następnie szybko ją na siebie włożyłam. Zdecydowanie należała do Justina, bo była za duża,  ale w tej chwili było mi wszystko jedno. Odsunęłam kołdrę starając się nie odkryć Justina i bardzo ostrożnie zeszłam z łóżka idąc na palcach w stronę okna. Naciągnęłam lekko koszulkę w dół i odsłoniłam zasłonę, a mój wzrok padł na gęsty las. 
O ironio. 
Wywróciłam oczami i pokręciłam głową, a następnie stanęłam na palcach chcąc dostrzec coś więcej, ale nie było mi to dane. 
- Pięknie wyglądasz skarbie - obróciłam się na palcach i zobaczyłam opartego na łokciach Justina, który przyglądał mi się z lekko przymkniętymi oczami, więc posłałam mu uśmiech oblizując wargi. 
- Dziękuję. 
- Ale wiesz gdzie wyglądałabyś jeszcze ładniej? - uniosłam brwi, a Justin uśmiechnął się cwanie - w łóżku ze mną - poruszył brwiami w górę i w dół, więc chwyciłam za swoją bluzkę leżącą na jednym z foteli biorąc zamach, a następnie rzuciłam w niego, ale chłopak sprytnie ją złapał - do tego w mojej koszulce - uśmiechnął się i udał rozmarzonego, a ja szybko oblałam się rumieńcem, który pewnie pojawił się nawet na mojej szyi naciągając koszulkę w dół. 
Chwyciłam swoje ciuchy z fotela zakładając włosy za ucho i z lekko spuszczoną głową ruszyłam w jego stronę, bo trzymał moją bluzkę, w którą chciałam się przebrać. 
Jak tylko zobaczył że chcę moją bluzkę z powrotem zaczął się ze mną droczyć.
- Justin - jęknęłam tupiąc nogą, a chłopak miał niezły ubaw i znów zobaczyłam ten jego cwany uśmiech. 
- Faceci uwielbiają jak dziewczyny jęczą ich imiona - otworzyłam szerzej oczy i uderzyłam do w ramię zamykając uchyloną ze zdziwienia buzię. 
- Zboczeniec! - zaczął się śmiać i wzruszając ramionami udawał, że oddaje mi bluzkę, a później ją zabierał, więc nachyliłam się nad nim głośno śmiejąc a wtedy on pociągnął mnie na łóżko i przyparł mnie do materaca swoim ciepłym ciałem. 
- Mógłbym przywyknąć do takich poranków - złapałam go za policzki i podniosłam głowę chcąc złożyć na jego ustach pocałunek.
Pocałunek był krótki, ale moje oczy i tak odruchowo się przymknęły rozkoszując się jego słodkością, a gdy opadłam z powrotem na poduszkę otworzyłam je żeby móc bez końca przyglądać się mojemu chłopakowi.  
- Mogłabym nie wychodzić z łóżka cały dzień - Justin uśmiechnął się i zbliżył swoją twarz do mojej. 
- Nie kuś - pokręcił głową, a moją twarz owiał jego ciepły oddech i myślałam, że mnie pocałuje ale zamiast tego poczułam jak jego dłonie dotykają moich żeber. 
- O nie, Justin - i po chwili już się zaczęło. 
Byłam szaleńczo gilgotana, a ze śmiechu bolał mnie brzuch i zaczęły lecieć mi łzy. Byłam pewna, że słyszeli mnie na dole albo co najmniej w pokojach obok, więc przystąpiłam do obrony biorąc poduszkę, której użyłam do obkładania Justina. 
Chłopak nie przerywał, ale gdy tylko nadarzyła się okazja pchnęłam go lekko w prawo tak, że opadł na poduszki i usiadłam na nim okrakiem opuszczając poduszkę. Teraz ja byłam górą i szybko to wykorzystałam, bo nie minęło pięć sekund jak moje dłonie zaczęły się odpłacać szatynowi, ale on nie miał aż takich gilgotek jak ja, bo ledwo co się śmiał.
Z racji tego, że chłopak był silniejszy a także bardziej zwinny niż ja podniósł się do pozycji siedzącej w mgnieniu oka, a ja zsunęłam się tyłkiem na jego uda i nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie. 
Oddychałam szybko jakbym przebiegła właśnie maraton, a moje serce chciało dosłownie uciec z mojej klatki piersiowej gdy trzymałam swoje dłonie w okolicach żeber Justina. 

~*~

- No i co było dalej? Zrobiliście to? - pokręciłam głową uśmiechając się sama do siebie, a dziewczyny przyglądały mi się czekając na odpowiedź jakby od tego miały zależeć ich życia. 
- Obsługa hotelowa - jęknęły zgodnie, a ja zaśmiałam się opadając plecami na łóżko i spojrzałam beznamiętnie na śnieżnobiały sufit - ale było blisko. Dwa razy. 
- Szczęściara - obróciłam głowę w lewo przyglądając się Chloe, a dziewczyna burknęła odchylając się do tyłu na wyprostowanych rękach. 
- Chciałabym - westchnęłam kładąc prawe ramię na czoło, a siedząca na brzegu łóżka Jess poklepała mnie po kolanie - a co jeśli on będzie chciał to zrobić, a ja nie będę gotowa? Albo dam plamę na całego? 
- Nie przejmuj się tym, wszystko jakoś samo pójdzie...
- Ale jak chcesz to możesz obejrzeć kilka filmików - Chloe zaśmiała się unosząc i opuszczając brwi, a ja podniosłam się kręcąc głową, bo Jess do niej dołączyła.
- Zobaczysz co i jak - zacisnęłam usta ściągając brwi, a gdy zapałam, że chodzi im o filmy porno otworzyłam szeroko oczy i usta. 
- Jesteście nienormalne! - podniosłam się z łóżka jak wystrzelona z procy, a dziewczyny wybuchnęły śmiechem, a ja po chwili do nich dołączyłam. 
Usłyszałam pukanie do drzwi, więc podeszłam do nich i wciąż się śmiejąc szeroko je otworzyłam. 
- Widzę że wam wesoło dziewczynki - pokiwałam głową spoglądając na Jess i Chloe, a mam zajrzała do pokoju. 
- Dziewczyny znowu mają głupie pomysły - pokręciłam głową, a mama swoją pokiwała ze zrozumieniem, bo przez ten czas już zdążyła poznać ich możliwości. 
- No tak. Słuchaj Alex kurier ci to przyniósł - ściągnęłam brwi i wystawiłam rękę biorąc od mamy dużą białą kopertę. 
- Co to jest? - obejrzałam ją dokładnie i zobaczyłam na przodzie swoje dane, a do tego była trochę ciężka, więc coraz bardziej chciałam ją otworzyć. 
- To od Glorii - podniosłam wzrok spoglądając na mamę, a gdy obróciłam kopertę zobaczyłam dane osoby nadającej przesyłkę. 
- Jak ona mnie znalazła? - przełknęłam ślinę, a mama wzruszyła ramionami. 
- To jej praca, prawda? No dalej otwórz to - ponagliła mnie, a ja puściłam drzwi i zabrałam się do roboty chcąc jak najszybciej zobaczyć co to jest. 
Zajrzałam do środka i zobaczyłam gruby arkusz kartek, a gdy go trochę wyciągnęłam moje oczy otworzyły się szeroko, bo nie mogłam uwierzyć w to co widzę. 
- Co to jest? - spojrzałam na mamę czując jak mój oddech przyspiesza, a kobieta przyglądał mi się z zaciekawieniem czekając na odpowiedz. 
- Scenariusz do filmu - zobaczyłam małą karteczkę przyczepioną do skryptu, więc wyciągnęłam ją i szybko przeczytałam - 'Rola stworzona dla ciebie. Powal ich na przesłuchaniu. Gloria' 


___________________________________________________________________________________



Przepraszam za tą miesięczną przerwę. 
Nawet nie wiedziałam kiedy to zleciało :) 
No więc w tym tygodniu lecę na kilka dni do Polski, wiec nie będę miała czasu pisać.
Jednak po powrocie zacznę i obiecuję, że nie pozwolę wam znowu tyle czekać :)
Czytajcie, komentujcie, polecajcie :) 

Nie krępujcie się jeśli coś wam nie pasuje czy coś, po prostu wyraźcie swoją opinię :) 
Doceniam każdy komentarz i staram się naprawiać swoje błędy :) 
Znajdziecie mnie tutaj i tutaj jak zawsze :)  
Więc piszcie jeśli macie jakieś pytania, cokolwiek :) 
Dziękuję za wasz każdy komentarz i za każde odwiedziny.
Mam nadzieję, że opowiadanie nie jest coraz gorsze i że dalej chce wam się je czytać :) 

DZIĘKUJĘ ♥


poniedziałek, 19 maja 2014

32. Wedding

Wlepiony we mnie wściekły wzrok Deana nie wróżył nic dobrego, ale tym razem nawet nie myślałam, że jestem głupia bo nie umiem trzymać języka za zębami czy, że niepotrzebnie się w to wpakowałam. Teraz byłam stuprocentowo pewna, że niczego bym nie zmieniła choćby chłopak miał mnie tutaj zaszlachtować. 
Należało mu się. 
Spojrzałam na niego kpiąco unosząc brew, a płatki jego nosa unosiły się i opadały gdy brał szybkie wdechy. Słyszałam jak moi przyjaciele i jego koledzy obkładają się tam z tyłu, a gdy Dean ruszył w moją stronę zaczęłam się cofać. Podniósł ręce w górę i byłam pewna, że mnie uderzy, albo zrobi mi coś innego równie bolesnego. Złapał mnie za ramiona zaciskając na nich mocno swoje dłonie, a ja jęknęłam krzywiąc się z bólu, który promieniował ze ściskanych miejsc. 
- Co się tutaj dzieję? - obróciłam głowę w tył słysząc młody męski głos i odetchnęłam w duchu widząc Olivera ze swoją torbą treningową, a on spojrzał na mnie, następnie przeniósł swój wzrok na Deana. 
Jego uniesione brwi i wyczekujący wyraz twarzy zdradzał, że nie było to pytanie retoryczne, a mężczyzna czeka na odpowiedź. 
Poczułam jak Dean luzuje swój uścisk, a odgłosy przepychanek za nim ucichły a po chwili Dean uśmiechnął się szeroko gładząc mnie po ramionach na których sekundy temu zaciskał ręce. 
- Alex upadła i pomagałem jej wstać. Wiesz jaka z niej niezdara... - zacisnęłam zęby, a Dean spojrzał na mnie groźnie więc wzięłam tylko głębszy wdech nosem i wyrwałam swoje ramiona z jego dłoni cofając się. 
- To prawda, Alex? - wywróciłam oczami wzdychając i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. 
- Nieważne - burknęłam, a Oliver pokiwał głową i oblizał usta. 
- Dobra koniec przedstawienia! Wszyscy idźcie na lekcję już dawno po dzwonku, a ty Alex do mojego gabinetu - wskazał na drzwi prowadzącego do gabinetu pana Olsona, który parę dni temu poszedł na zwolnienie chorobowe, a ja uniosłam oczy spoglądając w górę i ruszyłam w tamtą stronę - Nawet nie chcę wiedzieć co w takim razie robiła wasza czwórka - odwróciłam głowę i zobaczyłam, że praktykant spogląda na Scotta i kolegów Deana, który zaciskali szczęki mierząc się wzrokiem.
Stanęłam przed gabinetem i oparłam się o ścianę, bo drzwi były zamknięte, a wlepiając wzrok w podłogę kątem oka widziałam jak wszyscy rozchodzą się do klas.
- Zapraszam panno Collins - brunet wyciągnął klucze z kieszeni stając przed drzwiami i otworzył je spoglądając na mnie, a gdy odepchnęłam się od ściany przepuścił mnie pierwszą - Usiądź sobie. 
Westchnęłam ruszając w stronę biurka, gdy praktykant zamykał drzwi rzucając torbę koło nich i oparłam policzek na dłoni przymykając oczy. 
- No więc, obydwoje doskonale wiemy, że nie upadłaś... chociaż faktycznie jesteś niezdarna - podniosłam głowę unosząc brwi, a brunet usiadł z uśmiechem na krzesło koło mnie zamiast po drugiej stronie biurka i przyglądał mi się badawczo jednak ja nie miałam ochoty na żarty. 
- Dobra, mogę już iść? - odwróciłam głowę lekko w jego stronę prostując się, a chłopak pokręcił przecząco i jego prawie czarne oczy lustrowały dokładnie moją twarz. 
- Posłuchaj, chcę ci pomoc... Oczywiście mógłbym cię ukarać, bo wchodząc do szkoły słyszałem od kilku osób, że nieźle uderzyłaś Deana. Jednak myślę, że bycie na celowniku Evansa jest wystarczającą karą. 
- Jej, dzięki za odroczenie - sapnęłam uśmiechając się sztucznie i zaczęłam się podnosić, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek, więc spojrzałam na niego z góry. 
Musiałam przyznać, że mimo tego iż miał 22 lata wyglądała na dziewiętnaście, a do tego był cholernie przystojny co powinno zostać zabronione, ale od razu skarciłam się za tego typu myśli. Mam chłopaka. 
- Usiądź jeszcze na chwilę - oblizałam usta przygryzając dolną wargę i skinęłam głową wysuwając delikatnie nadgarstek z jego dłoni, a następnie usiadłam na swoje miejsce - Wiem, że ciężko jest gadać z nauczycielami o osobistych sprawach, ale po pierwsze nie jestem nauczycielem, a po drugie wierz mi, że sam dużo przeżyłem i myślę, że jestem w stanie ci pomóc jeśli mi na to pozwolisz. 
Przełknęłam ślinę spoglądając w bok, bo jego natarczywy wzrok lekko mnie peszył i moje poliki oblewały się czerwienią co było strasznie żenujące, a w pomieszczeniu zapanowała cisza. 
- Dobra, nie chcesz mówić to co powiesz na zostawanie po lekcjach? - podniósł się z krzesła i ruszył w stronę swojej torby, a ja westchnęłam opadając na oparcie krzesła. 
- Brzmi świetnie - burknęłam z irytacją, a gdy obróciłam głowę do tyłu zobaczyłam, że praktykant ściąga koszulkę. 
Jego ciało było naprawdę dobrze umięśnione. Cholera czułam jak cała oblewam się gorącem, widząc jego ramiona i plecy, a gdy odwrócił się do mnie przodem wsuwając na siebie koszulkę na ramiączkach zamknęłam uchyloną szczękę podnosząc się z krzesła. Odwróciłam się od niego tak żeby nie pożerać go wzrokiem i skupiłam się na ścianie lekko speszona, bo doskonale wiedziałam, że czuł na sobie moje spojrzenie. 
- Powinnam już iść - chrząknęłam przełykając wielką gulę, która urosła w moim gardle, a gdy ruszyłam w stronę wyjścia Oliver przyglądał mi się ze ściągniętymi brwiami. 
On to chyba robił specjalnie. 
- Zostajesz po lekcjach od dzisiaj - stanął w drzwiach tak, że ledwo mogłam przejść i chcąc nie chcąc moje ciało dotknęło jego, gdy otworzył mi drzwi.
Był tak blisko, że czułam ciepło jego ciała blisko mojego, a także jego oddech na swojej głowie, więc nawet jej nie podniosłam tylko cała czerwona uciekłam z gabinetu. 

~*~

Usłyszałam dzwonek kończący przerwę przed moją ostatnią lekcji, więc odczekałam jeszcze pięć minut i bardzo powoli wychyliłam głowę z damskiej ubikacji chcąc sprawdzić czy korytarz jest pusty. Unikałam Deana cały dzień, nie ruszałam się też nigdzie bez kogoś z mojej paczki. Najbardziej pomocny okazał się Adam. Na moje szczęście był na tyle miły, że nie opuszczał mojego boku za co byłam mu strasznie wdzięczna. Jak się okazało nie robił tego tylko dla mnie, bo po pierwsze dowiedział się co ten dupek zrobił Jess, na której chyba bardzo mu zależy, a po drugie miał na pieńku z chłopakiem, więc dokuczenie mu było dla niego czystą przyjemnością. 
Niestety Adam wrócił już do domu, więc teraz byłam sama dlatego też szybko przemknęłam do szatni dla dziewczyn, w której już nikogo oczywiście nie było i przebrałam się szybko chcąc zdążyć na lekcję. Wszystkie dziewczyny musiały przebrać się w ekspresowym tempie, bo od czasu gdy pojawił się Oliver Davis nie chciały spędzić z nim mniej niż 45 minut godziny lekcyjnej. Frekwencja była wzorowa. Wsunęłam na siebie ciemne szorty, czarną bluzkę z białymi diamentami zastąpiłam białym T-shirtem, a gdy zawiązałam buty złapałam gumkę do włosów i wyszłam z szatni ruszając w stronę boiska gdzie ostatnimi czasy mieliśmy lekcje. 
Pchnęłam duże zielone drzwi biodrem starając się zrobić koński ogon i wyszłam na boisko gdzie ćwiczyło już parę grup. Od razu wiedziałam gdzie jest praktykant bo był on otoczony przez małe stadko adoratorek, więc podbiegłam tam kręcąc z uśmiechem głową. Podczas przerwy na lunch razem z Chloe odwiedziłam Jess i gdy brunetka opowiedziała blondynce co zrobiłam Dean'owi ta nie bardzo była zadowolona. Źle się czuła z tym, że muszę zostawać po lekcjach i mam przechlapane u Deana, ale po tym co ten dupek prawie jej zrobił należało mu się więcej niż jeden cios pięścią. Wykastrowałabym go najlepiej. 
- Przepraszam za spóźnienie - zatrzymałam się przy mojej grupie, a Oliver skinął głową posyłając mi szybki uśmiech i ponownie przeniósł wzrok na resztę dziewczyn. 
- Dobra dzisiaj potrenujemy lekkoatletykę, więc rozciągnijcie się dobrze i za 15 minut zaczynamy. 
Wszystkie skinęłyśmy głowami i ruszyłyśmy na pas zieleni, ale większość dziewczyn odwracała się do tyłu wciąż nie mogąc oderwać wzroku od trenera. 
- Schrupałabym go całego - pokręciłam głową siadając na trawie, a kilka dziewczyn zrobiło to samo, reszta stała i rozciągała się przodem do Davisa tak żeby mieć go wciąż na oku. 
- No więc Alex... - podniosłam głowę odrywając czoło od prawego kolona i wyprostowałam się czując na sobie wzrok wszystkich, a następnie zmieniłam nogę prostując lewą - Ty i Justin to tak na serio? 
- Raczej tak skoro pocałował ją przy wszystkich, pomyśl czasami - przygryzłam dolną wargę przykładając czoło do lewego kolana. 
- Może pozwól jej odpowiedzieć, co Nikki? Alex? - westchnęłam prostując się. 
- Tak, to na serio - zmieniłam ćwiczenie i wyprostowałam dwie nogi przykładając czoło do kolan, a dziewczyny dalej mi się przyglądały. 
- Jaki on jest?
- Dobrze całuje?
- Słyszałaś jego nowe piosenki?
Wpatrywały się we mnie dużymi oczami czekając na moje odpowiedzi, a ja westchnęłam, bo wiedziałam, że nie dadzą mi spokoju. 
- Cudowny, normalny, kochany i miły. Świetnie. Tak - z pięć dziewczyn pisnęło, a ja uśmiechnęłam się lekko, bo zaczęły coś sobie opowiadać. 
- Jakie one są? - uśmiechnęłam się szeroko i oblizałam wargi rozciągając ręce za głową. 
- Mistrzostwo. Słyszałam tylko kilka piosenek, ale są naprawdę dobre. Inne - dziewczyny zaczęły się zachwycać Justinem, a ja nagle poczułam się dziwnie. 
Rozmawiały o tym jakby to było go spotkać, pocałować i jakby się czuły jakby był ich chłopakiem. Zupełnie tak jakby mnie tutaj nie było i szczerze wolałam jak rozmawiały o praktykancie zachwycając się jego osobą. 
Zacisnęłam szczękę i wzięłam głębszy wdech nosem przymykając oczy a następnie zrobiłam szpagat, żeby jak najszybciej mieć rozgrzewkę z głowy. 
Całą lekcje dziewczyny ćwierkały to o praktykancie to o Justinie i prawdę mówiąc czułam się zazdrosna mimo, że to ja jestem jego dziewczyną. Ćwiczyłyśmy, a ja myślami byłam gdzie indziej co było mi na rękę bo nie chciałam słuchać ich gadania na temat mojej osoby. Jedna dziewczyna spytała drugą co ja w sobie mam że Justin mnie wybrał i bum. Posypały się komentarze typu, że ani nie jestem ładna, ani nic. Któraś nawet powiedziała, że to na pewno nie ze względu na mój wygląd chłopak ze mną jest, bo przecież jest dużo o wiele ładniejszych dziewczyn ode mnie. 
- Dobra na dzisiaj koniec - westchnęłam z ulgą słysząc moją wyczekiwaną komendę i ruszyłam w stronę szatni jako pierwsza rozpuszczając włosy - Alex, a ty dokąd? - stanęłam i odwróciłam się o 180 stopni, a praktykant spoglądał na mnie z uniesionymi brwiami, więc przekręciłam głowę lekko w prawo, bo ktoś tutaj ma chyba sklerozę. 
- Przebrać się i do kozy, którą mi pan zafundował - uśmiechnęłam się, a dziewczyny zaczęły mnie mijać posyłając mi dziwne spojrzenia, które starałam się ignorować. 
- Twoja koza to dodatkowe zajęcia ze mną - otworzyłam szerzej oczy ruszając w stronę chłopaka. 
- Przepraszam co? - skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej, a brunet spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem przyciskając swoje notatki do torsu, który opinała czarna koszulka. 
Alex, skup się!
- No tak, twoja koza polega na dodatkowych zajęciach, no wiesz, żeby rozładować twoją złość - uchyliłam usta nie dowierzając, a brunet uśmiechnął się zabójczo ukazując swoje śnieżnobiałe zęby. 
- Pan jest po prostu niemożliwy - sapnęłam opuszczając ramiona tak, że dłonie uderzyły mi o uda, a praktykant pokiwał głową ściągając brwi. 
- Ktoś tutaj się prosi o przedłużenie kary - wlepiałam w niego wzrok zszokowana, a on oblizał usta i ruszył w moją stronę omijając mnie, więc stałam tam jak idiotka. 
- Co? Za co? Co ja takiego zrobiłam? - odwróciłam się na pięcie w jego stronę, a on obrócił się w moją jednak dalej szedł tylko tyłem. 
- Na imię mam Oliver - puścił mi oczko i ponownie się odwrócił tym razem zostawiając mnie na boisku, więc chwilę zajęło mi ogarnięcie się, a następnie ruszyłam za nim chcąc odbyć swoją karę. 

~*~

Leżałam w ogrodzie na hamaku z zamkniętymi oczami korzystając z promieni słońca, bo jeśli o mnie chodzi to mogłabym spędzać tak całe dnie, gdyby tylko ktoś mi postawił tutaj malutką lodóweczkę pełną jedzenia i zimnych napoi. Odpoczywałam po prawie trzech godzinach ćwiczeń w szkole i nuciłam sobie pod nosem jedną z piosenek, które ostatnio napisałam. Drzwi prowadzące do domu były otwarte, więc słyszałam śmiechy i krzyki dochodzące ze środka, a najgłośniejszy był chyba ojciec Ellie. Dziewczyna ma zwariowanych rodziców, którzy wręcz ubóstwiają podróże i przygody, a do tego mają masę śmiesznych historii do opowiadania. Dzisiaj przegapiłam wybieranie sukni ślubnej przez moją kozę, ale Ellie przymierzyła ją jak przyszłam do domu i wyglądała cudownie, aż sama mogłabym wziąć ślub, żeby tylko tak wyglądać. Głupie, ale cóż mam słabość do wesel, a także sukni ślubnych. Mama była na mnie zła, że musiałam zostać po lekcjach za 'bójkę', a tłumaczenia, że to było zaledwie jedno uderzenie nawet nie chciała słuchać. Teraz na mnie nie krzyczała, ale byłam pewna, że po ślubie mi się dostanie, bo już drugi raz przychodzę do domu z problemami w szkole. 
Cień padł na moją twarz, więc ściągnęłam brwi i podniosłam rękę machając nią w bok, bo było mi tak dobrze, a ktoś stanął nade mną zasłaniając sobą słońce. 
- Zasłaniasz mi słońce - burknęłam z irytacją, a po chwili ciepłe promienie ponownie oświetliły moją twarz i uśmiechnęłam się, bo po raz pierwszy Sam nie droczył się ze mną tylko mnie posłuchał. 
- To tak się witasz ze swoim chłopakiem? - otworzyłam oczy, ale słońce lekko mnie w nie poraziło, więc szybko zasłoniłam je ręką i szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam mojego przystojniaka. 
- Myślałam, że to Sam. Cześć, mój chłopaku - uśmiechnął się, więc podniosłam się ostrożnie do pozycji siedzącej i położyłam bose stopy na trawie stając na przeciwko szatyna. 
Stanęłam na palcach i łapiąc go za policzki złożyłam na jego miękkich ustach delikatny pocałunek. 
- Tak lepiej - mruknął, a ja uśmiechnęłam się wciąż trzymając swoje usta przy jego i poczułam jego dłonie na swojej tali - Słodkie lenistwo, co? 
Skinęłam głową gdy otworzył swoje oczy i przygryzłam dolną wargę nie mogąc powstrzymać uśmiechu. 
- Chcesz się przyłączyć? - pokiwał twierdząco i puścił moje biodra łapiąc mnie za rękę, a po chwili położyliśmy się na hamaku razem. 
Położyłam swój prawy policzek na lewej stronie jego torsu, a on objął mnie lewą ręką gładzą delikatnie moje lewe ramię, więc ja palcem zaczęłam zataczać koła na jego klatce piersiowej rozkoszując się tą chwilą. 
- Myślałam, że jesteś w studio - szepnęłam przymykając oczy, a Justin złapał moją lewą rękę swoją prawą i splótł nasze place ze sobą przyciskając je do swojego torsu. 
- Byłem, ale stęskniłem się za swoją dziewczyną. 
Uszczypnijcie mnie, albo nie lepiej nie. Nie chcę przerywać tego cudownego snu, w którym jestem. 
- Aw a wiesz... jeśli ta dziewczyna jest choć trochę mądra to też za tobą tęskniła - oblizałam usta nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który rozświetlał moją twarz bardziej niż słońce, a moje poliki paliły mnie od środka i byłam pewna, że były bardziej czerwone niż pomidory.
- Jest w chuj inteligentna - uśmiechnęłam się ściskając jego dłoń za przekleństwo, ale gdyby nie to, że leżałam w jego objęciach skakałabym ze szczęścia w około jak głupia - I muszę przyznać, że bójki sprawiają, że jest cholernie seksowna.
- Co? - otworzyłam oczy podnosząc głowę i spojrzałam na spokojną twarz Justina, którą zdobił uśmiech, a po chwili otworzył przymknięte oczy spoglądając prosto w moje.
- Widziałem filmik, ale nieźle mu przywaliłaś - moje oczy otworzyły się jeszcze szerzej i podniosłam się lekko w górę zbyt gwałtownie bo gdyby nie ramiona Justina zleciałabym z hamaka prosto na ziemię.
- Jaki filmik? Gdzie go widziałeś? Ktoś jeszcze go widział? O matko - jęknęłam przykładając czoło do jego torsu a szatyn zaczął się głośno śmiać, więc uderzyłam go delikatnie w ramię i spojrzał na mnie rozbawiony. 
- Wyluzuj słoneczko, twoja mama mi o wszystkim powiedziała. Razem z rodzicami Ellie przetrzymali mnie w salonie z jakieś 10 minut. Hank to równy koleś, a ta historia z kangurami? Mistrzowska - odetchnęłam z ulgą i opadłam z powrotem na tors chłopaka, a on przycisnął mnie bardziej do swojego boku - Muszę przyznać: moja dziewczyna to badass. To strasznie pociągające. 
- Oj daj spokój - uśmiechnęłam się szeroko i odchyliłam głowę w jego stronę, a gdy lekko podciągnęłam się w górę pocałowałam go w usta na co szybko odpowiedział pogłębiając pocałunek. 
Przycisnął mnie bliżej siebie wyplątując dłoń z mojego uścisku i położył ją na moim palącym policzku, a ja przymknęłam oczy poddając się czułości z jaką mnie całował. Chciałam się podsunąć w górę, ale poczułam gwałtowne szarpniecie hamakiem i jak tylko zdałam sobie sprawę, że lecimy otworzyłam szeroko oczy pozwalając cichemu piskowi opuścić moje gardło. Widziałam jak Justin stara się nas utrzymać na hamaku, ale jego próby były bezowocne, więc zamknęłam oczy bo wiedziałam, że wyląduję tyłkiem na trawie i byłam na to przygotowana, ale nic takiego się nie stało. Wylądowałam na czymś miękkim, więc otworzyłam oczy słysząc śmiech chłopaka, a gdy zobaczyłam wyraz jego twarzy zdziwienie zastąpiło rozbawienie. 
- Mówiłem, że cię złapie jak będziesz upadać - opadłam na jego tors a on położył swoją dłoń na moich włosach przyciskając moją skroń do swojego torsu. 
- Nic ci nie jest? - drugą dłonią gładził mnie delikatnie po ramieniu, więc podniosłam się lekko spoglądając uważnie na jego twarz, ale nie widziałam żadnych oznak bólu czy nawet spięcia. 
Był zupełnie rozluźniony i szeroki uśmiech, który tak uwielbiałam rozświetlał jego twarz, więc sama się uśmiechnęłam całując go w kącik ust.
- Wszystko w porządku - zaczęłam się podnosić, a Justin zrobił to samo i po chwili staliśmy na przeciwko siebie delikatnie się uśmiechając. 
Był taki cudowny, że mogłabym patrzeć na jego twarz godzinami, podziwiać jego uśmiech dniami, słuchać jego głosu miesiącami i tulić go przez długie lata. 
- Chcesz coś do picia? - uniosłam brwi patrząc jak Justin otrzepuje swoje luźno opuszczone spodnie, a po chwili podniósł głowę spoglądając na mnie niepewnie. 
- Właściwie to myślałem, że skoczylibyśmy gdzieś na miasto... co ty na to? - oblizałam usta przygryzając dolną wargę, a Justin spoglądał na mnie wyczekująco, więc przechyliłam głowę na bok i zmrużyłam oczy. 
- Z tobą? Zawsze - uśmiechnął się odpowiadając na mój uśmiech i pocałował mnie w usta, ale nie dał mi szansy na pogłębienie pocałunku zamiast tego złapał mnie za rękę przeplatając ze sobą nasze palce, a następnie pociągnął mnie w stronę wejścia do domu.
- Mamo, wychodzimy... - weszłam do salonu, ale mamy w nim nie było tak samo jak Ellie i jej mamy, więc spojrzałam na wszystkich po kolei, a tata wskazał na kuchnie, więc skinęłam głową ruszając w tamtą stronę - Mamo idziemy z Justinem na miasto. Jakby coś się działo to dzwoń, okej? - Justin delikatnie gładził kciukiem moją dłoń i rozglądał się po kuchni, w której siedziała cała zaginiona trójka debatując nad jakimś przepisem. 
- Uważaj na siebie i nie wróć późno - pokiwałam głową i pociągnęłam Justina w stronę wyjścia, a następnie puściłam jego dłoń, żeby założyć trampki. 
- Do widzenia - otworzył mi drzwi, a jak wychodziliśmy na zewnątrz usłyszeliśmy kilka odpowiedzi dochodzących z wnętrza i zaczekałam na niego, gdy je zamykał. 
Pojawiła się przy mnie dwójka ochroniarzy, tak samo jak przy Justinie, a ja uśmiechnęłam się do nich i pozwoliłam im poprowadzić się do samochodu szatyna ignorując pytania paparazzi, które za każdym razem brzmiały tak samo. 
Wsiadłam do czarnego SUV'a na miejsce pasażera i zapięłam pasy, gdy jeden z ochroniarzy zamykał drzwi, a Justin po chwili znalazł się na miejscu kierowcy robiąc to samo. 
- Gotowa? - uśmiechnęłam się kiwając głową, a Justin odpalił samochód i po tym jak ochroniarze odsunęli paparazzi z drogi mogliśmy spokojnie wyjechać. 
- Gdzie jedziemy? - oparłam tył głowy o zagłówek i przekręciłam ją w lewo spoglądając na chłopaka, a ten zerkał na mnie co chwilę jednocześnie starając się skupić na drodze. 
- A niespodzianka - uśmiechnął się, a ja uniosłam brwi i oblizałam usta mrużąc oczy.
- Wiedziałeś, że się zgodzę i wszystko zaplanowałeś? - pokiwał głową, a jego prawa dłoń powędrowała na moje udo i po moim ciele rozeszły się przyjemne dreszcze. 
- Za 8 dni wychodzi 'Boyfriend', więc chciałem to jakoś uczcić - uśmiechnęłam się łapiąc jego dłoń w swoje i podniosłam ją do moich ust składając na niej pocałunek, a on spojrzał na mnie zatrzymując się na czerwonym świetle. 
- Jestem z ciebie strasznie dumna - spojrzałam na niego z czułością, a on przeplótł swoje palce z palcami mojej lewej dłoni delikatnie gładząc ją kciukiem co mnie bardzo rozluźniało, ale chyba nie tylko mnie bo szatyna też. 
- Dziękuję - uśmiechnęłam się, a z tyłu usłyszeliśmy dźwięk klaksonu, więc zaśmialiśmy się i Justin ruszył bo światło chyba jakiś czas temu zmieniło się na zielone. 

~*~

Weszłam na scenę i spojrzałam niepewnie na wszystkich, ale większość z nich nie wiedziała nawet, że tam jestem, bo zajęci byli rozmową, więc spojrzałam na Justina, który delikatnie się uśmiechał co dodało mi otuchy. 
Tak na marginesie, wyglądał strasznie seksownie w tym garniturze.
Uderzyłam dwa razy palcem w mikrofon znajdujący się na stojaku, a wszyscy spojrzeli na mnie z zaciekawieniem, więc przełknęłam ślinę chcąc aby mój głos brzmiał miękko. Nie byłam stremowana czy coś, po prostu zaschło mi trochę w gardle od tych ciągłych rozmów z krewnymi. 
No to do dzieła. 
- Pewnie zastanawiacie się dlaczego stoję na tej scenie - zrobiłam pauzę kładąc prawą dłoń na mikrofonie, a kilka osób skinęło głowami, więc postanowiłam rozładować trochę atmosferę - To jest nas dwoje - szepnęłam ale tak, żeby wszyscy usłyszeli i usłyszałam szczery śmiech, który dodał mi kopa - No więc już tłumaczę. Niektórzy z was mnie znają, a niektórzy nie - oblizałam usta - nie wiem czy to dobrze czy źle - kolejny chichot, który sprawił, że sama się uśmiechnęłam, bo uwielbiałam rozśmieszać ludzi - Nazywam się Alex i jestem młodszą siostrą tego kolesia co siedzi koło ślicznotki w białej sukni - znowu śmiech, więc spojrzałam na młodą parę, a Sam zmroził mnie wzrokiem podczas gdy Ellie wtulała się w jego bok z szerokim uśmiechem na ustach - Wczoraj mój braciszek poprosił mnie, żebym zaśpiewała coś na jego weselu i po czterogodzinnym odmawianiu, w końcu uległam, więc w razie gdybyście stracili słuch czy doznali jakiś innych uszczerbków na zdrowiu zażalenia do niego - kolejna salwa śmiechu, więc wyszukałam wzrokiem Justina i gdy zobaczyłam jego uśmiech mogłabym przysiąc, że patrze na anioła - Dobrze, więc mój brat chciał, żebym zaśpiewała kawałek Taylor Swift... Tak, wiem - westchnęłam wywracając oczami i poruszyłam ustami w niemym 'wow', czym znowu rozbawiłam ludzi - ale spokojnie nie zrobię wam tego. 
Oblizałam usta i położyłam drugą dłoń na mikrofonie, a kapela za mną zaczęła grać pierwsze nuty, więc spojrzałam na brata skinęłam do niego głową wskazując na Ellie ale on spojrzał na mnie jak na idiotkę. 
- No dalej, poproś ją do tańca - szepnęłam przez zaciśnięte zęby, a parę osób parsknęło śmiechem, więc pokręciłam z politowaniem głową uśmiechając się. 
Kapela wciąż grała, więc ja przygotowałam się do wyłapania idealnego momentu, żeby zacząć śpiewać. 

Close your eyes, give me your hand, darlin'
Do you feel my heart beating
Do you understand
Do you feel the same
Am I only dreaming
Is this burning an eternal flame

I believe it's meant to be, darlin'
I watch you when you are sleeping
You belong with me
Do you feel the same
Am I only dreaming
Or is this burning an eternal flame

Say my name
Sun shines through the rain
A whole life so lonely
And then come and ease the pain
I don't want to lose this feeling, oh


Ellie i Sam wyglądali na prze szczęśliwych. Jej śliczna biała suknia ciągnęła się po ziemi, a gdy mój brat delikatnie nią zakręcił wyglądali jak królewska para. Jak książę i księżniczka. Uśmiechy nie schodziły im z twarzy, a ja cholernie im zazdrościłam. Znowu. Wiem, że nie powinnam, ale znaleźli swoje drugie połówki, ceremonia była piękna, oni się kochają i spędzą ze sobą resztę życia. Czego chcieć więcej?

Say my name
Sun shines through the rain
A whole life so lonely
And then come and ease the pain
I don't want to lose this feeling, oh

Close your eyes, give me your hand
Do you feel my heart beating
Do you understand
Do you feel the same
Am I only dreaming
Or is this burning an eternal flame

Close your eyes, give me your hand, darlin'
Do you feel my heart beating
Do you understand
Do you feel the same
Am I only dreaming
Is this burning an eternal flame 

Jeździłam wzrokiem po wszystkich i widziałam jak z uwagą, a także czułością obserwują młodą parę na parkiecie, ale jedna para oczu skierowana była na mnie. Uśmiechnęłam się widząc piwne tęczówki spoglądające głęboko w moje i hipnotyzujące mnie z niezwykłą siłą, a po moim ciele przeszła dziwna fala od której zrobiło mi się gorąco. 

Close your eyes, give me your hand, darlin'
Do you feel my heart beating
Do you understand
Do you feel the same
Am I only dreaming, ah
An eternal flame

Close your eyes, give me your hand, darlin'
Do you feel my heart beating
Do you understand
Do you feel the same
Am I only dreaming, ah
Is this burning an eternal flame

Close your eyes, give me your hand, darlin'

Skończyłam śpiewać i oderwałam wzrok od oczu Justina, a następnie przeniosłam go na młodą parę, która stała przodem do mnie bijąc mi brawo, ale nie była w tym osamotniona bo oklaski usłyszałam też od gości. Moje policzki zrobiły się czerwone, więc schyliłam z uśmiechem głowę i gdy ją ponownie podniosłam zaczęłam bić brawo młodej parze. Zeszłam ze sceny patrząc pod nogi i podtrzymując suknie lekko w górze, bo nie chciałam się wywrócić, a gdy podniosłam wzrok zobaczyłam idącego w moją stronę Justina na którego widok szeroko się uśmiechnęłam. 
- I jak był... - nie dokończyłam bo jego usta wpiły się łapczywie w moje, a jego dłonie znalazły się na moich policzkach, więc przymknęłam oczy, które szeroko się otworzyły i czułam jak moje dłonie się rozluźniają przez co puściłam suknie łapiąc go za marynarkę. 
Pogłębił pocałunek, a je nie miałam nic przeciwko i całkowicie się temu poddałam. Miałam wrażenie, że moje nogi są jak z waty i że temperatura nagle wzrosła o jakieś 20 stopni. Ten pocałunek był inny, bardziej dojrzały, ale przerażająco namiętny i pełen uczuć, a przez głowę przeszła mi myśl, że na pocałunku się nie skończy. 
Stanęłam na palcach żeby być mniej więcej wzrostu Justina chociaż i tak miałam szpilki, a on po chwili oderwał swoje usta od moich jednak jego twarz wciąż była blisko bo owiewał mnie jego ciepły oddech. 
- Wow - otworzyłam powoli oczy czując jak moje spierzchnięte usta pulsują, a kciuki Justina delikatnie gładziły mnie po policzkach i zobaczyłam jego piwne oczy wpatrzone w moją twarz. 
Nie wiem ile tak staliśmy, ale żadne z nas niczego nie powiedziało nie chcąc psuć tej chwili tylko wpatrywaliśmy się w siebie i ani ja ani on nie byliśmy w stanie oderwać od siebie wzroku. 
Nie wiem ile minut minęło zanim zawołali nas na tort, ale Justin tylko przytulił mnie do swojego boku całując mnie w czubek głowy i usiedliśmy z powrotem przy stoliku wciąż się nie odstępując na krok. Wesele było na tej dużej polanie, którą wybrała Ellie. Została ona odpowiednio udekorowana, rozłożyli mini scenę i duży drewniany parkiet do tańczenia i masę stolików dla gości. Ellie miała całkiem dużą rodzinę, która zjechała się tutaj chyba z kilku krajów, a nasza przeleciała z Kanady i Australii. Babcia i dziadek przylecieli dzisiaj rano, a ja tuliłam ich przez dobre 5 minut bo tak się za nimi stęskniłam. Od razu kazałam ich posadzić przy naszym stoliku i byłam zadowolona, że mogli spotkać ponownie mojego chłopaka. Mieszkali niedaleko dziadków Justina w Kanadzie, więc praktycznie znali go od dziecka.
Rodzice Ellie zarezerwowali kilka pokoi w hotelu niedaleko, bo do domu był spory kawałek, a niektórzy goście już się wstawili, wiec nie wsiądą za kierownice, poza tym nie pomieścilibyśmy ich wszystkich u siebie. 
Nawet został wynajęty mały autokar, który nas tam dowiezie i musiałam przyznać, że było to świetnie przemyślane. Z tego co wiem to ten hotel jest kawałek za laskiem, który otaczał polanę ale ojciec Ellie był tutaj wczoraj i mówił, że łatwo się w tym lasku zgubić, więc nawet jeśli ktoś ma samochód a nie pił to lepiej, żeby jechał autokarem.
Powoli zaczynało robić się ciemno, a mnie zaczynały boleć nogi, bo tańczenie w szpilkach jest jak tortura ale świetnie się bawiłam, więc postanowiłam ściągnąć szpilki i nie zwalniałam. Szalałam na parkiecie z Justinem, Zoey kuzynami Ellie i kilkoma innymi osobami. Z początku był szał, piski, że ten Justin Bieber jest tutaj na weselu, ale teraz wszyscy razem świetnie się bawimy i każdy stara się traktować go normalnie nie jak mega gwiazdę. 
A jemu chyba bardzo to pasowało, bo uśmiech nie schodził mu z twarzy ani na chwilę nawet jak delikatnie kołysaliśmy się na parkiecie sami. 
Justin opadł na krzesło, a ja złapałam za szklankę z wodą i wypiłam wszystko siadając na swoje miejsce koło niego. Założyłam swoje prawe udo na jego lewe puszczając nogę żeby luźno wisiała między jego nogami, a on objął mnie ramieniem przyciągając do siebie i słyszałam jak mocno bije mu serce. 
- Jedziemy do hotelu? - położyłam lewą dłoń na jego torsie, a jago lewa gładziła mnie po plecach. 
- Autokar będzie tutaj za jakąś godzinę - oblizałam usta spoglądając na stół, gdzie był okropny bałagan, ale to dla tego, że wcześniej siedziała z nami Zoe i jej nowi znajomi czyli młodsi członkowie rodzinny Ellie. 
Autokar zabrał najmłodszych i tych już nieco starszych gości do hotelu jakąś godzinę temu, ale dużo osób jeszcze zostało, więc Sam umówił się z kierowcą, żeby przyjechał drugi raz. 
- Rozmawiałem z kierowcą. Wiem jak dojechać - wyprostowałam się spoglądając na Justina, a jego lekko czerwona twarz nie dorównywała mojej. 
- Nie wiem czy to dobry pomysł, a co jeśli się zgubimy? - szatyn wywrócił oczami i przysunął się bliżej do mnie z cwanym uśmiechem, a czubek jego nosa musnął mój. 
- Miej we mnie trochę wiary, księżniczko - westchnęłam zarzucając ramiona na jego szyję i pocałowałam go w usta 
- Dobrze, ale co złego to nie ja - Podnieśliśmy się z miejsc, a ja już czułam jutrzejsze zakwasy i ten ból, który się pojawi zaraz po tym jak trochę ochłonę. 
Ruszyliśmy w stronę samochodu Justina, a ja stanęłam w miejscu, bo przypomniałam sobie, że nie wzięłam torebki. 
- Poczekaj, torebka - trzymałam buty w prawej dłoni, a lewa była w uścisku Justina, który spoglądał na mnie z politowaniem.
- Twoja mama wzięła ją do hotelu, głuptasie - otworzyłam szerzej usta unosząc brwi, ale uśmiechnęłam się i pozwoliłam mu poprowadzić się do samochodu, który zaparkowany był niedaleko. 
Wsiadłam do środka równo z chłopakiem i zapięłam pas rzucając buty pod nogi, a Justin odpalił silnik wjeżdżając w leśną dróżkę. 
Oparłam głowę o szybę przymykając oczy i dopiero poczułam, że jestem trochę śpiąca, ale korzenie drzew po których co chwilę przejeżdżaliśmy nie pozwoliły mi usnąć. 
Minęło dobre 45 minut, a my dalej jechaliśmy na zewnątrz zrobiło się już kompletnie ciemno, a do tego zaczęło kropić, więc westchnęłam ponownie i już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, ale Justin mnie powstrzymał. 
- Nawet nic nie mów. Nie zabłądziliśmy - złączyłam usta w wąską linie powstrzymując uśmiech i wzruszyłam ramionami pocierając dłonią czoło. 
- Przecież nic nie mówię - szatyn pokręcił głową już lekko zdenerwowany i spięty, a mnie trochę bawiła ta cała sytuacja.
- Ale myślisz... - otworzyłam szerzej oczy i prychnęłam. 
- Och, to już nawet myśleć nie można? - uniosłam jedną brew wlepiając wzrok w profil twarzy mojego chłopak, a on skręcił po raz kolejny w prawo i milczał, więc ja postanowiłam się odezwać - Proszę bardzo. Zabłądziliśmy. 


________________________________________________________________________

Hej, siemano :) 
Wow długo mnie tutaj nie było, ale za to macie długi rozdział :) 
Musiałam go uciąć bo nie chciałby wam się go czytać, a błędy sprawdzę jutro bo dodaje na szybko ;) 
Mam nadzieję, że się spodoba :) 
Co tam ciekawego u was? 
Liczę na komentarze z opinią/sugestią/krytyką.
Bo bardzo zależy mi na waszym zdaniu :)
Nie zabijcie mnie za rozdział i za to, że tak długo zajęło mi dodanie go.
Ale praca, praca, praca... tak teraz wygląda moje życie.
No więc znajdziecie mnie tutaj i tutaj
Dajcie znać co myślicie i czy w ogóle chce wam się to jeszcze czytać. 
Bo coś po ilości komentarzy wydaje mi się, że to opowiadanie jest nie ciekawe i się wam znudziło. 
Do następnego :) 
Miłego dnia :