wtorek, 18 lutego 2014

28. We need to talk

- No więc słucham - pchnęłam od niechcenia drzwi za sobą, które same się zamknęły i zrobiłam krok w przód kładąc klucze od samochodu na szafce, a dziewczyna spojrzała na mnie ze sztucznym uśmiechem.
- 'Zobaczyć Paryż' - skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej, a brunetka wskazała palcem na moją ścianę prychając pod nosem i zaczęła czytać jednocześnie się z tego naśmiewając - 'nauczyć się jeździć na snowboardzie', 'pojechać na Hawaje', 'zagrać w serialu', 'pomagać innym' i wreszcie moje ulubione 'być szczęśliwa' - zacisnęłam szczękę nie spuszczając z niej wzroku, gdy pokręciła głową i usiadła przy moim biurku na którym stał włączony laptop - Wiesz, że to tylko głupie marzenia, prawda?
Zaczęła grzebać w moim laptopie, więc ruszyłam szybko w jej stronę i zamknęłam urządzenie przed jej wścibskim nosem, ale nie odeszłam tylko spojrzałam na nią z góry.
- I przyjechałaś tutaj, żeby mi to powiedzieć? - Selena znowu prychnęła śmiejąc się cicho i podniosła wzrok bardzo pewna siebie. 
Pewnie myślała, że mnie tym wystraszy.
- Nie, przyjechałam, żeby ci powiedzieć, że sama siebie oszukujesz - uniosłam brew kiwając głową, a następnie przechyliłam ją lekko w lewo zabierając lewą dłoń z laptopa i oparłam się tyłkiem o biurko.
- Tak? Proszę, powiedz mi dlaczego niby się oszukuję, bo umieram z ciekawości - wypowiedziałam to zdanie z dużą dawką sarkazmu, a także jadu, bo byłam coraz bardziej poirytowana jej obecnością tutaj. 
- Cóż - zrobiła przerwę zapewne chcąc dodać trochę dramaturgii, a ja miałam ochotę ją stąd wykopać, serio - po pierwsze nigdy nie będziesz z Justinem - zacisnęłam szczękę, a ona się podniosła jak gdyby nigdy nic i odwróciła się do mnie tyłem. 
- Cóż - teraz ja zrobiłam pauzę, żeby naśladować ją i podczas gdy ona zaczęła rozglądać się po moim pokoju  ja nie spuszczałam z niej wzroku - widzę, że zajęłaś się teraz karierą wróżki. W sumie to nie kłopocz się bo to też ci nie wychodzi. 
I tym właśnie rozwścieczyłam byka, bo panna Gomez zacisnęła dłonie w pięści odwracając się szybko w moją stronę i aż poczerwieniała ze złości zaciskając usta. Wyglądała trochę jak chomik, przez co nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który zaczął błąkać mi się po ustach. 
- Posłuchaj, mała suko... - podeszła do mnie, a ja wyprostowałam się unosząc lewą brew i udawałam wyluzowanie tu też obojętność jednak w rzeczywistości to jak się zachowywała nie spływało po mnie wręcz przeciwnie sprawiało zaczęłam się jej bać, bo takiej furii jaką ona miała w tej chwili w oczach to każdy by się przestraszył - nie masz mu nic do zaoferowania, jesteś gówno warta, jesteś biedna, brzydka, a do tego masz zero talentu - otwierałam buzię żeby coś powiedzieć, ale ona uniosła rękę tym samym mnie powstrzymując, więc tylko zacisnęłam szczękę biorąc głęboki wdech nosem.
Zaraz ją kurwa stąd wykopie.
- Tak, wiem o tych twoich przesłuchaniach i o tym jak zrezygnowałaś z tej roli jednak chyba nie chcesz, żeby ludzie usłyszeli inną wersję ten historii. 
Jej słowa trafiały mnie prosto w serce, prosto w brzuch, praktycznie dziurawiły całe moje ciało wbijając się coraz głębiej i przez to co powiedziała zachciało mi się płakać. Czułam nawet jak ściska mi się gardło i jak łzy napływają mi do oczu, bo to co mówiła było prawdą. 

Selena 1 
Alex 0

Nie miałam mu nic do zaoferowania. Opis całkowicie się zgadzał z tym co przedstawiałam jako osoba aczkolwiek nie chciałam dać jej tej satysfakcji i nie pozwoliłam łzom spłynąć, za to uśmiechnęłam się kpiąco grając najlepiej jak tylko umiałam. 
Nie będzie szmata mi ubliżała w moim własnym domu. 
- Naprawdę myślisz, że ludzie ci w to uwierzą? A co z twoim playbackiem? Każdy wie, że nie idzie ci zbyt dobrze ze śpiewem, a poza tym skoro dostaje role to znaczy, że umiem grać, prawda? - przechyliłam głowę na prawo, bo dopiero się rozkręcałam i złość wzbierała we mnie szybciej niż obumierają szare komórki panny Gomez, która nawiasem mówiąc chyba nieźle musiała się powstrzymywać, żeby mnie nie uderzyć - Ale poczekaj skąd ty możesz to wiedzieć skoro aktorstwo też ci nie idzie. 
Uśmiechnęłam się wzruszając ramionami, a Selenie prawdopodobnie przez myśl nie przeszło, że będę się stawiać bo chyba z takim zjawiskiem nie spotykała się zbyt często. 

Selena 1 
Alex 1

- Jestem ładna, bogata, sławna i mam wszystko co chcę. Ludzie mnie kochają, a ty spójrz na siebie. Zaledwie garstka ludzi wiedziała o twoim istnieniu zanim nie przypałętałaś się do Los Angeles i nie uczepiłaś się mojego chłopaka jak rzep psiego ogona. 
Oblizałam wargi spoglądając na bok, a dziewczyna stanęła niebezpiecznie blisko mnie i przez to, że miała buty na obcasie była wyższa ode mnie, ale z pewnością była głupsza. 
- Zapomniałaś dodać, że jesteś próżna, wkurwiająca, irytująca, natrętna i uparta, a także brakowało tam słowa 'byłego' zaraz przed słowem 'chłopaka' - wyliczałam wszystko na palcach prawej ręki, którą trzymałam w górze i naprawdę miałam już tego dosyć. 
Wyjebałabym ją z tego domu na zbity pysk, ale z jej uporem i małym rozumkiem nie skończyło by się dla mnie to zbyt dobrze. 

Selena 1 
Alex 2

- A widzisz właśnie tego słowa tam nie brakowało - uniosłam jedną brew widząc jej cwany uśmieszek, a dziewczyna chyba poczuła, że jest ponownie górą bo wzruszyła ramionami cofając się i znowu zaczęła chodzić po moim pokoju - Tak się składa, że jestem umówiona z Justinem na kolację w ten piątek i planujemy do siebie wrócić, więc możesz spierdalać tam skąd przyjechałaś - prychnęłam kiwając głową i wskazałam na nią palcem uśmiechając się już nieźle podminowana. 
- Dobre, bardzo dobre - puściłam jej oczko, a Selena westchnęła i widziałam, że nie może powstrzymać szerokiego uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy. 
- Jeśli mi nie wierzysz to się go zapytaj - zbliżyła się do mnie i poklepała mnie po lewym ramieniu, ale ja odsunęłam się w prawo bo nie czułam się komfortowo gdy była tak blisko, a co dopiero gdy nie dotykała. 
- Wynoś się stąd jeśli ci życie miłe - syknęłam przez zaciśnięte zęby, a dziewczyna uśmiechnęła się słodko i westchnęła odrzucając swoje czarne włosy do tyłu. 

Selena 2 
Alex 2

- W razie gdyby to cię nie przekonało do trzymania się z daleka to pomyśl o swojej mamie, która kocha swoją pracę, o tacie, który stara się o awans, o bracie który się żeni, a także o siostrzyczce, która pewnie jest dla ciebie bardzo ważna. 
Czy ona kurwa właśnie zagroziła mojej rodzinie?! 
Przegięła. 
- Poza tym jeśli wciąż z nim będziesz to zniszczę jego karierę i to tak bardzo, że odechce mu się wszystkiego, a kogo będzie o to obwiniał? - wzruszyła ramionami, a po chwili zacisnęła szczękę i wskazała na mnie palcem - Ciebie, słoneczko. 
Złapałam ją za ramię nie panując nad swoją złością, a gdy pisnęła zaskoczona pociągnęłam ją w stronę drzwi. 
- Wypierdalaj stąd jak najdalej i nie chcę cię więcej widzieć - otworzyłam drzwi i wypchnęłam ją na korytarz, a ona o mało co nie upadła, ale odwróciła się w moją stronę zaciskając szczękę. 
- Słono tego pożałujesz, dzi... 
- Spierdalaj - trzasnęłam jej drzwiami przed nosem i stałam tak przez chwilę analizując to wszystko co się przed chwilą stało. 
Oddychałam szybko nie mogąc złapać powietrza a moje całe ciało się trzęsło i poczułam jak moje nogi miękną, więc zaczęłam się cofać, aż nie natrafiłam tyłem kolan na łóżko. 
Usiadłam na nim starając się ogarnąć bo przed oczami zaczęły pojawiać mi się czarne plamki i popłakałam się jak tylko usłyszałam trzask drzwi wyjściowych. 
Chyba miałam atak paniki. 

~*~

Leżałam w wannie z zamkniętymi oczami już od dobrych 45 minut, przez co moje ciało wyglądało jak jedna wielka suszona śliwa, a na dodatek woda była już prawie całkiem zimna jednak ja nie miałam zamiaru jeszcze wychodzić. 
Przez pierwsze 10 minut zanosiłam się płaczem i praktycznie dławiłam się łzami, bo właśnie zamierzałam zerwać związek moich marzeń, który dopiero zaczął kiełkować. Wybór pozostawiony mi przez pannę Gomez dotyczący mojej rodziny i mojego życia miłosnego, nie był łatwy ale jak dla mnie był bardzo oczywisty. Rodzina była dla mnie najważniejsza jednak Justin...
Westchnęłam zanurzając głowę pod wodę i otworzyłam oczy wstrzymując oddech, bo to co miałam zrobić będzie dla mnie cholernie trudne. Wolałabym, żeby Selena mnie uderzyła czy coś... cholera dałabym wszystko za doświadczenie bólu fizycznego zamiast tego emocjonalnego, psychicznego.
Taki jest najgorszy. 
Oczy zaczęły mnie piec i brakowało mi powietrza przez co moje dłonie zacisnęły się na brzegu wanny, a moje całe ciało zaczęło panikować, więc wynurzyłam się biorąc szybko kilka łapczywych wdechów.  
Umyłam całe swoje ciało i włosy owocowymi produktami, a następnie biorąc jeszcze jeden głęboki wdech wyszłam z wanny. 
Owinęłam jednym ręcznikiem moje mokre ciało, a drugim tak samo mokre włosy i wyszłam z łazienki prosto do mojego pokoju, w którym jeszcze było czuć perfumy Seleny. Zacisnęłam szczękę szybko łapiąc za flakonik moich i wypsikałam cały pokój, a następnie wyciągnęłam z komody komplet białej bielizny jednocześnie trzymając w dłoni telefon. Wybrałam numer Justina i czekałam trzy sygnały na jakikolwiek odzew, a gdy usłyszałam piknięcie wiedziałam, że odebrał. 
- Cześć skarbie, już wróciłaś? - słyszałam radość w jego głosie i kącik moich ust chciał powędrować w górę, gdy po raz kolejny nazwał mnie pieszczotliwie, ale byłam chyba zbyt zdołowana, więc jedynie westchnęłam cicho, żeby nie słyszał. 
- Tak, jakieś pół godziny temu. Właśnie wyszłam z wanny... - weszłam do łazienki i rzuciłam bieliznę na szafkę, o którą po chwili się oparłam - gdzie jesteś?
- Um.. w studio - pokiwałam głową spoglądając na swoje odbicie w lustrze i oblizałam wargi. 
- Masz coś przeciwko, żebym przyjechała? - po drugiej stronie usłyszałam pieszczący moje uszy śmiech. 
- Oczywiście, że nie - westchnęłam cichutko po raz kolejny, a do moich oczu napłynęły łzy, bo miałam nadzieję, że Justin nie będzie miał czasu i odwlekę to co nieuniknione - Coś się stało?
- Musimy porozmawiać - mój głos brzmiał jak nie mój głos, był wypruty z emocji, zimny i do tego co chwilę się załamywał, a Justin chyba to wyczuł. 
- Hej, kochanie co jest? - przełknęłam ślinę i lewą dłonią otarłam łzę która spłynęła po moim prawym policzku.
- Będę za 15 minut - rozłączyłam się i odłożyłam telefon już szlochając jak małe dziecko, a gdy ogarnęła mnie złość zrzuciłam wszystkie moje kosmetyki z granitowego blatu na około umywalki machnięciem ręki.
Założyłam na siebie bieliznę, a następnie rozczesałam włosy i szybko je wysuszyłam, a w mojej głowie zaczęły układać się zdanie, które miałam powiedzieć Justinowi. 
Nie chciałam tego robić. Cholernie nie chciałam, a ta cała bezsilność jeszcze bardziej mnie dołowała. Chciałam walczyć... naprawdę, ale tutaj nie chodziło tylko o moje chore wyobrażenie miłości do Justina, która miała być szczęśliwa, ale także o moją rodzinę i karierę chłopaka. 
Kurwa!
Zrobiłam delikatny makijaż byle by tylko jakoś opóźnić moje wyjście i zgarniając telefon wróciłam do pokoju, żeby znaleźć coś do ubrania. 
Postawiłam na jasne jeansy, do których chciałam dobrać supry, szarą koszulkę baseballówkę z czarnymi rękawami 3/5 i kieszonką na lewej piersi, a następnie to wszystko na siebie założyłam. Wsadziłam portfel do tylnej kieszeni spodni i wyszłam z pokoju zgarniając po drodze telefon, a także kluczyki, które leżały na komodzie. 
Zbiegłam schodami w dół i wpadłam do kuchni w poszukiwaniu mamy, ale zastałam tam tylko ojca. 
- Gdzie mama? - odwrócił się w moją stronę dokładnie mi się przyglądając i wskazał palcem na sufit. 
- Śpi w pokoju - pokiwałam głową spoglądając na podłogę i oblizałam usta biorąc głębszy wdech. 
- Ok, powiesz jej, że wyszłam? - spojrzałam na tatę, a on pokiwał głową krzyżując ramiona na klatce piersiowej, więc zaczęłam wychodzić. 
- Alex? - odwróciłam się w jego stronę, a on ruszył w moim kierunku i uśmiechnął się delikatnie - Wiem, że nie powiedziałem jeszcze słowa 'przepraszam', ale jest mi strasznie przykro z powodu tego co zrobiłem. Ja... nie wiem co sobie myślałem. Chciałbym, żeby było między nami dobrze. Tak jak kiedyś... - przełknęłam ślinę gdy tata podszedł do mnie i położył mi dłonie na ramionach, a gdy zobaczyłam jego niepewny uśmiech poczułam jak do moich oczu napływają łzy - Już nie piję od tamtego czasu. Nie mogę sobie wybaczyć tego, że tak mocno cię skrzywdziłem i gdyby nie Justin... - uciekłam wzrokiem bo po moim policzku spłynęła łza na samo wspomnienie tego wieczoru, a tata delikatnie potarł moje ramiona i czułam się dziwnie bo wcale nie bałam się jego dotyku, ale dzisiaj byłam rozstrojona emocjonalnie, wiec pewnie będę płakać z byle powodu - Chciałbym przeprosić ciebie i podziękować jemu, bo był gotowy się na mnie rzucić mimo, że jestem od niego trzy razy większy - zaśmiałam się przez łzy i spojrzałam na tatę, bo cieszyłam się, ze w końcu mnie przeprosił co było dla mnie naprawdę ważne, ale też uświadomił mi, że mam zamiar rzucić chłopaka, któremu naprawdę na mnie zależy. 
- On jest strasznie głupi i uparty - tata pokiwał głową przyciągając mnie do siebie w ramiona, a gdy głaskał mnie po głowie ja moczyłam mu koszulkę łzami. 
- Ale to jak na ciebie patrzy... to spojrzenie mówi wszystko - westchnęłam zaciskając lewą dłoń na jego koszulce i odsunęłam się od niego, bo potrzebowałam ojcowskiej rady. 
- Tato... - puścił mnie, ale dokładnie mi się przyglądał gdy otarłam swoje łzy z policzków i widziałam troskę wypisaną na jego twarzy - była dzisiaj u mnie była dziewczyna Justina i kazała mi się trzymać od niego z daleka.
- Od kiedy ty kogokolwiek słuchasz? - przygryzłam dolną wargę bawiąc się kluczami, które miałam w dłoni i wzięłam głębszy wdech. 
- Tym razem jest inaczej. Zagroziła tobie, mamie, Samowi, a także Justinowi i nie dała mi wyboru. Muszę zerwać z Justinem, ale naprawdę tego nie chcę - podeszłam do wyspy kuchennej przy której usiadł ojciec i oparłam się o nią, a tata położył swoją dłoń na mojej.   
- Skarbie nigdy nie byłaś osobą, która pozwalała komuś kierować własnym życiem. Nie bałaś się nikogo, a jestem pewien, że jakaś gwiazdka muzyki pop tego nie zmieni - zaśmiałam się unosząc brwi, a tata z uśmiechem pogładził mnie po dłoni, bo chyba się cieszył, że wszystko wróciło do normy - Jesteśmy rodziną i damy sobie radę. Zawsze dajemy.
- Dziękuję - przytuliłam się mocno do niego i pocałowałam go w policzek, bo powiedział to co chciałam usłyszeć. 
Powiedział, że wszystko będzie dobrze. 

~*~

Wjechałam na parking zatrzymując samochód na wolnym miejscu, a gdy spojrzałam na studio wzięłam kilka głębokich wdechów, bo ta chwila była coraz bliżej. Zaraz spotkam Justina i złamie sobie serce na własne życzenie. Nie chciałam stąd wychodzić, ale musiałam. Ociągałam się z każdym ruchem, powoli zabrałam dłonie z kierownicy, prawą przekręciłam kluczyk gasząc silnik i wyciągnęłam go ze stacyjki, a następnie mozolnie odpięłam pas otwierając drzwi. 
Westchnęłam wysiadając i trzasnęłam drzwiami czując jak moje nogi się trzęsą, a moje serce przyspieszyło swoje bicie, gdy wsadziłam kluczyk do zamka. W brzuchu zaczęły dziać mi się nieprzyjemne rewolucje, a widok studia wcale mi nie pomagał, więc bardzo powoli przekręciłam kluczyk zamykając drzwi i skupiałam się nawet na najmniejszych detalach, żeby jakoś odwlec ten moment. 
- Alex! - odwróciłam się o 180 stopni wyciągając kluczyk ze stacyjki, bo usłyszałam dziewczęcy głos i uśmiechnęłam się widząc cztery dziewczyny biegnące w moim kierunku. 
- Cześć wam - zatrzymały się przede mną trzymając w dłoniach telefony komórkowe i spojrzały na mnie lekko czerwone, a ich wielkie oczy wpatrywały się centralnie w moje. 
- Możemy cię uściskać? - spojrzały na mnie tak, że nie mogłam odmówić i oblizałam usta mrugając energicznie oczami. 
- Oczywiście - uśmiechnęłam się szeroko chociaż ten uśmiech nie był do końca szczery, ale humor troszeczkę mi się poprawił, gdy je zobaczyłam i przytuliłam każdą po kolei. 
- Możemy sobie zrobić z tobą zdjęcie? 
- Ze mną? - przystawiłam sobie palec wskazujący do dekoltu otwierając szeroko oczy, a dziewczyny szybko pokiwały głowami, więc wzięłam głęboki wdech nosem i wzruszyłam ramionami zupełnie nie mając pojęcia co powiedzieć - Um... jasne.
Miały na oko może z 14- 16 lat, a do tego wszystkie miały coś z Justinem, bluzkę z jego twarzą, czapkę z napisem 'Belieber', więc schowałam kluczyki do kieszeni i nie mogłam przestać się uśmiechać. 
- Gdzie mam stanąć? - zrobiłam krok w lewo patrząc na nie, a gdy blondynka podeszła do mnie i objęła mnie w pasie, ja położyłam jej rękę na ramieniu uśmiechając się do zdjęcia. 
- Dziękuję! - pokiwałam głową oblizując usta gdy dziewczyna odeszła, a podeszła do mnie druga i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jej łańcuszek z koniem. 
- Ładny wisiorek - uśmiechnęłam się do niej i położyłam jej dłoń na ramię, a ona schyliła głowę. 
- Och, naprawdę? Dziękuję? Chcesz? Mogę ci go dać - zachichotałam gdy wylewała z siebie słowa z  prędkością światła i pokręciłam głową przyciskając ją bliżej siebie. 
- Nie, zatrzymaj go na mnie nie będzie wyglądał tak dobrze - uśmiechnęłam się, a policzki dziewczyny zrobiły się czerwone i spojrzałyśmy na obiektyw, gdy blondynka robiła nam zdjęcie. 
Zrobiłam sobie też zdjęcia z pozostałą dwójką i musiałam przyznać, że dziewczyny skutecznie poprawiły mi humor nawet o tym nie wiedząc. 
Justin miał rację z czytaniem tweetów od swoich fanek gdy jest smutny i to zdecydowanie sprawia, że od razu się uśmiechasz, bo one są niesamowite. 
- Jak macie na imię? - oparłam się o swój samochód a dziewczyny stały przede mną dokładnie mnie obserwując i cykając jeszcze kilka fotek. 
- Jestem Amber to jest Sarah, Pam i Liv - zaczesałam włosy do tyłu i pokiwałam głową, gdy jedna z dziewczyn przedstawiła też resztę. 
- Ładne imiona, jesteście przyjaciółkami? - uniosłam brwi, a dziewczyny szeroko się uśmiechnęły. 
- Najlepszymi - uśmiechnęłam się szeroko mimowolnie pokazując swoje uzębienie, ale szybko złączyłam wargi jeżdżąc wzrokiem po każdej z nich.
Strasznie różniły się wyglądem. Jedna była Afroamerykanką druga miała widoczne chińskie albo japońskie korzenie, a u reszty widziałam coś włoskiego, ale mimo to wszystkie miały ze sobą tak dużo wspólnego, że były przyjaciółkami. 
To niesamowite. 
- Obserwuję cię na Twitterze - spojrzałam na drobną brunetkę i ściągnęłam brwi czując jak moje serce mięknie. 
- Aw, naprawdę? Dziękuję - uściskałam ją, a ona spojrzała na mnie z nadzieją. 
- Mogłabym liczyć na follow back? - pokiwałam szybko głową - A załatwiłabyś mi follow od Justina?
- Mi też? - otworzyłam szeroko oczy i usta, a dziewczyny zbliżyły się lekko do mnie i miały takie miny, że nie mogłam im odmówić. 
- Mogę zapytać - wzruszyłam ramionami, a cała czwórka mnie przytuliła, więc zaśmiałam się i gdy tylko się ode mnie odsunęły zaczęły mówić swoje nazwy. 
Wszystkie na raz. 
- Poczekajcie - uniosłam dłonie w górę i oblizałam usta - może zrobimy tak, że dodacie jakiś wpis z hashtagiem. Powiedzmy... - zamyśliłam się na chwilę, bo nie miałam pojęcia co wymyślić - może 'Obiecałaś Alex'?
- O matko! Dziękujemy! - uśmiechnęłam się gdy zaczęły skakać w miejscu, a ich drobne dłonie zaczęły się trząść.
- Więc ty i Justin jesteście parą? - otworzyłam szerzej oczy spoglądając na blondynkę i przygryzłam dolną wargę, a dziewczyna, która zadała to pytanie lekko się speszyła - Przepraszam, ja...
- W porządku - uśmiechnęłam się pocierając jej ramię, a ona również odpowiedziała mi uśmiechem i na chwilę zapadła cisza, którą przerwał mój dzwoniący telefon - Przepraszam. 
Uśmiechnęłam się przepraszająco i wyciągnęłam urządzenie z prawej kieszeni spodni, a gdy spojrzałam na wyświetlacz mój uśmiech się powiększył widząc nazwę, którą ustawił szatyn. 

Przystojniak <3 dzwoni.

- Tak? - przejechałam palcem po ekranie i odblokowując go przyłożyłam telefon do ucha. 
- Gdzie jesteś? - oblizałam usta słysząc ten lekko nieobecny ale wciąż anielski głos. 
- Pod studiem. Spotkałam twoje fanki, wiesz? - dziewczyny otworzyły szerzej oczy i pochyliły się lekko w moją stronę, a ja widziałam, że nie mogły już wytrzymać, więc zaczęły cicho piszczeć. 
- Cześć wam! - pisk był jeszcze głośniejszy gdy odsunęłam telefon od ucha, żeby Justin mógł do nich krzyknąć. 
- O mój Boże! Justin!
- Wyjdź do nas! 
- Kochamy Cię! 
- Powiedź im, że też je kocham - uśmiechnęłam się oblizując usta i spojrzałam na dziewczyny, które piszczały trzymając się za dłonie. 
- Justin mówi, że też was kocha - jeszcze głośniejszy pisk, więc uśmiechnęłam się przełykając ślinę - Zaraz będę tylko daj mi jeszcze chwilę. 
- Dobra. Wyśle po ciebie Kenny'ego, bo przed wejściem jest kilku reporterów - pokiwałam głową złączając usta w wąską linię, a dziewczyny zaczęły się uspokajać. 
- Okej, pa - rozłączyłam się i schowałam telefon, a następnie spojrzałam na dziewczyny z szerokim uśmiechem bo co chwilę sobie przerywały z entuzjazmem opowiadając o Justinie. 
- Długo tutaj czekacie? - spojrzały na mnie, a ja uniosłam brwi, bo były tak nabuzowane, że mogłyby stratować ochronę i wbiec do studia bez najmniejszego problemu. 
- Kilka godzin - otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam, że mają ze sobą plecaki. 
- Przyszłyście tutaj od razu po lekcjach? - pokiwały głowami, a ja zamrugałam oczami, bo pewnie były głodne i zmęczone, a emanowała z nich pozytywna energia, wręcz tryskały nadzieją, że zobaczą swojego idola - Poczekacie tutaj jeszcze chwilę? 
Już ja się o to postaram żeby go zobaczyły.
Pokiwały energicznie głowami, ale nie miały pojęcia czemu miały by czekać chociaż jestem pewna, że się domyślały.
Zobaczyłam Kenny'ego z daleka i uśmiechnęłam się machając nad dziewczynami, żeby widział gdzie jestem a wtedy one ruszyły w jego stronę co było naprawdę urocze, więc sama również ruszyłam w jego kierunku. 
Zrobiły sobie z nim zdjęcia, a gdy tylko się pożegnaliśmy i pomachałam do nich ruszyłam z Kenny'm w stronę wejścia. 
Oczywiście było paru paparazzi, ale obyło się bez większego przepychania, więc bez problemu znalazłam się w środku i rozmawiając z ochroniarzem na temat ostatniego meczu koszykówki, żeby uspokoić trochę moje nerwy ruszyliśmy w stronę pokoju, w którym był Justin. 
Strasznie się bałam, bo nerwy się wzmogły. Brzuch bolał mnie niesamowicie, a całe moje ciało się trzęsło i serce waliło w zastraszająco szybkim tempie do tego zaczęłam bardziej się pocić.
Nie mogłam zapanować nad własnym ciałem przez co zaczęłam wyłamywać palce.
Weszliśmy do środka, a Justin akurat stał za szybą i miał słuchawki na uszach, więc przywitałam się z Scooterem, Taddisem Harrellem siedzącym za konsolą i Rodney'em Jenkinsem, którego poznałam podczas jednej z moich wcześniejszych wizyt. Był tutaj też tego samego dnia co Jeremy i Pattie podczas mojej pierwszej wizyty w studio kiedy poznałam Carly. Justin zobaczył mnie, gdy stanęłam koło stołu z przekąskami i uśmiechnął się szeroko, a ja poczułam jak zaczęły pocić mi się dłonie, więc przygryzłam dolną wargę. 
Szatyn wyszedł z małego dźwiękoszczelnego pomieszczenia i energicznym krokiem ruszył w moją stronę, a ja nawet zapomniałam jak się oddycha. 
Widziałam ten jego cudowny uśmiech, te włosy ułożone na bok, które prawie zakrywały jego piwne oczy mające w sobie ten rozmiękczający serce błysk, ten jego kaczy chód gdy spodnie ledwo trzymały mu się na tyłku.
Zaraz to się stanie, zaraz go stracę. 
- Cześć - podszedł do mnie i położył dłonie na moich policzkach, a następnie złączył nasze usta, co sprawiło, że po moim ciele przeszły dreszcze. 
Odsunął się ode mnie ściągając brwi, bo pewnie wyczuł, że jestem spięta, a ja wzięłam głębszy wdech i myślałam, że z tych nerwów zaraz zemdleje, albo puszczę pawia, albo najpierw puszczę pawia, a później zemdleje. 
- Musimy porozmawiać.
   
_________________________________________________________________________

Przepraszam, że czekałyście. 
Mam nadzieję, że się nie rozczarujecie i ten rozdział chociaż troszkę się wam spodoba. 
Dziękuję za te wszystkie komentarze, są bardzo miłe i uwielbiam je czytać. 
Od razu mówię, że nie mam nic do Seleny. Po prostu potrzebowałam złego charakteru.
Wiem, że z rozdziałami jest coraz gorzej i w ogóle za co strasznie przepraszam. 
Oczywiście czekam na wasze zdanie/opinię/zażalenie/sugestię/krytykę i no..
Co tylko chcecie, ale dajcie mi znać, że czytacie :)
Uwielbiam dla was pisać! Jednak przeprowadzam się do Anglii i mam tutaj mały zapierdziel :) 
Jak zawsze znajdziecie mnie tutaj i tutaj
DZIĘKUJĘ xx


  




sobota, 1 lutego 2014

27. Uninvited guest

Wytarłam usta białą serwetką i odłożyłam ją na stolik koło pustego talerza, a następnie odchyliłam się do tyłu na oparcie krzesła głośno wypuszczając z ust powietrze. 
- Ale się nażarłam - westchnęłam ziewając, a siedzące koło mnie Zoe zaśmiała się zatykając buzie dłońmi, bo jedzenie, które przeżuwała zaczęło jej wypadać z powrotem na talerz. 
- No nic dziwnego jadłaś dzisiaj za trzy osoby - wywróciłam oczami i spojrzałam w lewo na mamę z politowaniem, aż czułam, że ciężej mi się oddycha. 
- Mamo proszę cię ja zawsze jem za trzy osoby - wszyscy się zaśmiali, a ja wzięłam łyka soku pomarańczowego i pokręciłam głową, a wtedy zobaczyłam na innym stole wielki puchar lodów.
Jejku jak ja dawno nie jadłam lodów.
- Ale zjadłabym sobie sorbet - rozmarzyłam się widząc przed oczami sorbet o smaku truskawkowym albo brzoskwiniowym. 
Nie w sumie to zjadłabym jakikolwiek. 
- O matko... - cały stolik parsknął śmiechem, a ja spojrzałam na nich ściągając brwi. 
- Co? - Sam spojrzał na mnie wycierając usta i zarzucił lewe ramie na krzesło Ellie. 
- Gdzie ci się to wszystko mieści? Jesteś chuda jak patyk! - spojrzałam na siebie i później z powrotem przeniosłam wzrok na Sama, który wskazywał na mnie prawą ręką opierając łokieć o stolik.
- Mam duży żołądek! To nie moja wina! - spojrzałam na niego, a wszyscy znowu się zaśmiali, bo zabrzmiałam trochę jak naburmuszone dziecko, ale to nic czasami tak mam. 
- Chciałabym jeść tyle co ty i mieć taką figurę - pokręciłam głową opierając łokcie na stole bo obu stronach mojego talerza i spojrzałam Ellie, która sama była strasznie szczupła ale miała za to idealne kształty. 
- Daj spokój twoja figura jest o wiele lepsza. Ja jestem płaska jak deska! - tata zakrztusił się jedzeniem i spojrzał na mnie cały czerwony próbując odkaszlnąć, a ja wzruszyłam ramionami - No co? To prawda - szepnęłam wywracając oczami i przekręciłam głowę w prawo, żeby spojrzeć na Ellie, a ona chichotała cicho chowając głowę w ramieniu Sama. 
To było takie urocze i momentalnie też tego zapragnęłam. 
Wyjść z chłopakiem do restauracji, pozwolić mu się objąć, spędzać miło czas, pójść na jakąś randkę i nie bać się okazywać swoich uczuć tylko po prostu cieszyć się chwilą. 
Westchnęłam przygryzając dolną wargę i wzięłam kolejnego łyka soku, a następnie rozejrzałam się po sali, gdzie dominował kolor ciemno czerwony, prawie bordowy a na ścianach były złote wstawki. Jakieś pozłacane listki, złote ramy z dziwnymi obrazami i złote wzorki. Pomieszczenie były niewielkie, ale od razu było widać, że to jakaś droga restauracja, bo większość ludzi wyglądała na wpływowych no i jest też nasza rodzina, która... na wpływowych nie wyglądała. 
- Życzycie sobie państwo czegoś jeszcze? - przeniosłam wzrok na kelnerkę, która spoglądała na mnie i wiedziałam, że w szczególności pyta o to mnie, bo za każdym razem jak podchodziła ja zamawiałam najwięcej.
- Ja już dziękuję - uśmiechnęłam się do niej, a ona spojrzała na resztę mojej rodzinki, więc zaczęłam zaczepiać Zoe pod stołem i przez chwilę biłyśmy się nogami. 
- Poprosimy rachunek - kątem oka zobaczyłam jak kobieta odchodzi, ale nie przestawałam robić głupich min rozśmieszając tym samym Zoey. 
- Alex? - mama położyła dłoń na moim lewym ramieniu, a ja obróciłam głowę w jej stronę i zobaczyłam, że spogląda na mnie wyczekująco unosząc brwi - Uspokój się ludzie patrzą. 
- Ołkej - uśmiechnęłam się do Zoey pokazując jej język, a gdy kelnerka przyszła tata zapłacił, więc wszyscy ruszyliśmy do aut i nie obeszło się bez dwójki fotoreporterów.
Myślałam, że tata wybuchnie czy coś, ale uprzejmie poprosił ich żeby dali nam spokój, bo nie jesteśmy nikim ważnym i byłam mu bardzo wdzięczna, bo naprawdę nie rozumiałam dlaczego biegają za nami jak za jakimiś gwiazdami.  
Ja razem z Zoey jechaliśmy z rodzicami samochodem taty, a Sam i Ellie wzięli samochód mojej mamy, bo było o jedną osobę za dużo przez co nie zmieścilibyśmy się do jednego. 

~*~

- Jest nieduże, zielone i ma śmieszne kolorowe wzroki - uśmiechnęłam się podnosząc głowę do góry a Zoe zmarszczyła nos rozglądając się dookoła i ze skupioną miną szukała rzeczy którą opisałam. 
- Moja sukienka! - pokiwałam głową klaszcząc w dłonie, a dziewczynka ucieszyła się i zaczęła szukać rzeczy, którą ona mogła teraz opisać. 
Wyjrzałam przez okno i dostrzegłam znajome domy, więc musieliśmy być już blisko. 
- Dobra mam! - spojrzałam na nią, a ona obróciła głowę w moją stronę i zmrużyła oczy - To co widzę jest duże, słodkie, koloru białego, ale w tej chwili jest prawie całe czarne i bardzo to lubię. 
Zaśmiałam się z jej opisu, gdy tata wjeżdżał w naszą ulicę i zaczęłam się zastanawiać co to jest, ale nie mogłam na nic wpaść bo nic nie pasowało. 
- Jakiś gigantyczny batonik? - uniosłam jedną brew niepewnie zaczynając z delikatnym uśmiechem, a Zoe, mama i tata wybuchnęli śmiechem. 
- Ta to tylko o jedzeniu - zmarszczyłam nos krzywiąc się do mamy, a ona pokręciła głową śmiejąc się pod nosem, więc przeniosłam wzrok na moją siostrzyczkę. 
- Nie. Zgaduj dalej - wzięłam głębszy wdech i spojrzałam na dach samochodu, a następnie westchnęłam uderzając dłońmi o uda. 
- Nie mam pojęcia poddaje się - mała chyba czekała aż to powiem bo uśmiechnęła się szeroko, a ja zmrużyłam oczy widząc jej pewną siebie i zadowoloną minę.
Kątem oka dostrzegłam dom sąsiada, który stał dwa domy od naszego i zaczęłam powoli odpinać pas, ale przestałam gdy Zoe klasnęła w dłonie.  
- To Justin! - prychnęłam, bo mała chyba nie zrozumiała do końca tej zabawy. 
- Zoey opisujesz to co widzisz, a nie to co chcesz... - dziewczynka uniosła jedną brew. 
- No wiem - cofnęłam lekko głowę i ściągnęłam brwi, a następnie skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej spoglądając na nią z zaciekawieniem. 
- To dlaczego opisałaś Justina skoro go nie widzisz? - przechyliłam głowę na bok, a Zoe westchnęła jakby musiała tłumaczyć mi bardzo oczywistą rzecz po raz tysięczny. 
- Ja go widzę. Stoi tam - tata podjechał pod nasz dom, a ja spojrzałam w miejsce, które wskazuje Zoe i faktycznie zobaczyłam tam szatyna.  
Rozdawał paru fanom autografy, a koło niego stała dwójka ochroniarzy i trzymali kilku paparazzi robiących mu zdjęcia na dystans. Wyglądał tak seksownie, że aż otworzyłam szeroko oczy uchylając lekko usta, a moje serce przyspieszyło i teraz zaczęłam dostrzegać w nim opis Zoe. 
Jest duży? Jest.
Jest słodki? Bardzo.
Jest koloru białego? Można tak powiedzieć.
Jest teraz prawie cały czarny? Jest, jeśli brać pod uwagę ubranie. 
Bardzo go lubi... cóż nie tylko ona. 
Uśmiechnęłam się szeroko, a tata zaparkował na podjeździe, więc odpięłam pas i szybko wysiadłam z samochodu. 
Justin obrócił głowę w lewo patrząc na mnie i słowo daje zerwałabym z niego te ubrania, gdybyśmy byli sami. Miał na sobie czarne jeansy luźno opuszczone na biodrach, czarną koszulkę na krótki rękaw z dekoltem wyciętym w literę 'V' i czarną skórzaną kurtkę, której rękawy podwinięte były do łokci. 
Do tego czerwone buty marki Supra i czarne okulary przeciwsłoneczne idealnie pasowały do jego szerokiego uśmiechu, którym mnie obdarzył. 
Zamknęłam drzwi oblizując wargi i zobaczyłam jak przeprasza dziewczyny, a gdy dał jeszcze jeden autograf ruszył w moją stronę jednak w pewnym momencie oderwał ode mnie wzrok kucając z szerokim uśmiechem. 
Ściągnęłam brwi, ale zobaczyłam biegnącą w jego kierunku Zoe, która po chwili wpadła mu w ramiona i mocno się do niego przytuliła, a chłopak ruszył z nią na rękach w moją stronę gdy tylko się przywitali. 
- Dobry wieczór - rodzice odpowiedzieli mu uśmiechem wysiadając z samochodu, a szatyn stanął przede mną patrząc na mnie lekko z góry i ściągnął okulary prawą ręką zabójczo się przy tym uśmiechając - Cześć. 
- Hej - uśmiechnęłam się nie spuszczając oczu z jego karmelowych tęczówek, bo ten typ wiedział jak zrobić wrażenie i zwalić mnie z nóg. 
- Ładnie wyglądasz - moje poliki momentalnie zrobiły się czerwone, więc uśmiechnęłam się i uciekłam wzrokiem w dół. 
- Dziękuję.. 
- Siema stary! - spojrzałam w lewo i zobaczyłam jak Sam podchodzi do Justina, a gdy przywitali się po 'męsku' mój brat zrobił miejsce dla Ellie, która przytuliła Justina na powitanie. 
- Jedziecie gdzieś? - szatyn pokiwał głową, a Sam na chwilę się zamyślił i spojrzał po kolei na każdego z nas - Co wy na to, żeby wyjść gdzieś razem? W czwórkę? 
- Dzisiaj? - uniosłam brwi spoglądając na brata, a on wzruszył ramionami i objął jednym z nich swoją narzeczoną. 
- Nie mówię, że dzisiaj, ale może jeszcze w tym tygodniu, co wy na to? - wzięłam głęboki wdech chcąc coś powiedzieć, bo ten pomysł wydawał mi się bardzo fajny, ale wiedziałam, że Justin na nic takiego nie będzie chciał iść, bo mój brat praktycznie zaproponował podwójną randkę. 
- Jasne, świetny pomysł - spojrzałam na mojego chłopaka unosząc brwi, a on wzruszył ramiona i uśmiechnął się słodko ukazując dwa rzędy równych śnieżnobiałych zębów. 
- Serio? - ściągnęłam brwi wciąż nie wierząc w to co usłyszałam, a Sam poklepał Justina po ramieniu i rzucając słowo 'słodko' pociągnął Ellie w stronę domu. 
- No jasne. Będzie fajnie. 

~*~

- A może pójdziemy na kręgle? - Siedziałam na kanapie w salonie szatyna opierając się prawą skronią o jego lewe ramię, którym mnie obejmował a Jaxon siedział między nami trzymając mnie za rękę. 
Przebrałam się w coś luźniejszego, zabrałam prezenty dla maluchów i ruszyliśmy samochodem Justina do jego domu. Oczywiście był drobny problem z paparazzi bo nie chcieli nas spokojnie przepuścić, ale za to fanki były bardzo miłe i nawet się z nimi przywitałam jak wsiadałam do samochodu. Zaczęły zadawać pytania na temat Justina ale na więcej niż na słowo 'cześć' niestety nie pozwoliła mi ochrona, która starała się osłonić nas przed fleszami i natarczywymi mężczyznami. Odkąd przekroczyłam próg rezydencji Justina mały nie odstępował mnie na krok i tak samo było z Jazzy, która siedziała na kolanach starszego brata oglądając bajkę. Jaxon miał na sobie piżamę Spider-Man'a, którą mu dałam i jak tylko zauważyłam to cudo w sklepie musiałam ją kupić, a Jazzy dostała ode mnie mały strój księżniczki wraz z koroną. Byli tacy słodcy, że porobiłam im masę zdjęć, a także zrobiłam kilka sobie razem z nimi i Justinem. 
Podniosłam głowę wykręcając ją w górę, tak aby spojrzeć na mojego chłopaka i uniosłam brwi śmiejąc się cicho. 
- Naprawdę myślisz, że to dobry pomysł? Pamiętasz co było ostatnim razem? Omal cię nie znokautowałam - szatyn zaśmiał się na to wspomnienie tak głośno, że mała Jazzy musiała go uciszać, a Jaxon wdrapał się na moje kolana i zaczął kręcić moje włosy wokół swojego palca. 
- No bo kto je frytki i palcami wysmarowanymi tłuszczem łapie za kulę? - sapnęłam wywracając oczami, a Jaxon oparł swoją głowę o moje lewe ramie i chyba powoli zasypiał, więc zaczęłam gładzić go po plecach. 
- Tylko ja jestem do tego zdolna - Justin potarł moje odsłonięte ramie i momentalnie poczułam na nim gęsią skórkę -  Naprawdę bałam się, że ta kula wyląduje na twojej stopie. 
- Oj tam, ale nie wylądowała, skarbie - przycisnął mnie mocniej do siebie więc uśmiechnęłam się patrząc głęboko w jego oczy. 
Nazwał mnie skarbem!
Aż chciałam skakać z radości.
Od szerokiego uśmiechu aż bolały mnie policzki i w momencie kiedy Justin nachylił się, żeby mnie pocałować zwieńczając ten idealny moment Jaxo ziewnął głośno odrzucając do tyłu prawą rękę, która miała bliski kontakt z twarzą szatyna. 
- Auć! - zaśmiałam się gdy Justin złapał się za głowę spoglądając z oburzoną miną na swojego młodszego brata, a Jaxon odwrócił się przykładając dłonie do ust i wzruszył ramionami robiąc minę niewiniątka. 
- Przepraszam, nie chciałem - wyglądał tak niewinnie, że aż serce zaczęło mi się krajać, więc skarciłam Justina wzrokiem unosząc brwi, na co ten wywrócił oczami.
- W porządku - szatyn westchnął kręcąc głową i po chwili się uśmiechnął, a Jaxon zadowolony przeniósł wzrok na telewizor lekko się we mnie wtulając. 
- Ale jak jeszcze raz będziesz chciał pocałować moją dziewczynę to znowu ziewnę - parsknęłam śmiechem zatykając usta prawą dłonią i spojrzałam na zszokowanego Justina, którego buzia była lekko uchylona, a szeroko otwarte oczy wpatrywały się w Jaxona. 
- Nadrobimy to - położyłam prawą dłoń na prawym policzku Justina, a ten od razu zwrócił na mnie swoją uwagę posyłając mi ten swój cwany uśmiech i pokręciłam głową wiedząc, że coś tam sobie w tej ślicznej główce wyobraża. 
Westchnęłam przenosząc wzrok na telewizor i wtuliłam się w ramię Justina, a Jaxon wciąż bawił się moimi włosami co bardzo mi się podobało, bo to uwielbiam. Za każdym razem jak miałam problem z zaśnięciem to właśnie nakręcanie włosów na palec mi pomagało, a jak ktoś inny się bawił moimi włosami to czułam się jak w niebie, od razu się relaksowałam. Moje powieki stawały się coraz cięższe i prawdę mówiąc byłam trochę zmęczona, ale starałam się trzymać oczy otwarte. 
- Justin przyniesiesz mi trochę soku? - szatyn odchrząknął i delikatnie się poruszył.
- Jasne - otworzyłam oczy gdy szatyn zaczął się podnosić i jak zabrał mi ramię na którym trzymałam głowę położyłam ją na oparciu kanapy. 
Chyba muszę się powoli zbierać, bo zaraz tutaj usnę, a rano muszę wstać do szkoły i jeszcze później jadę na konie, więc powinnam się wyspać. 
- Alex, Jaxo chcecie coś? - pokręciłam głową, a Jaxon poprosił o to samo co Jazzy, więc Justin ruszył do kuchni i przymknęłam oczy gdy mała wskoczyła na kanapę przytulając się do mnie. 
Uśmiechnęłam się mimowolnie, bo oni normalnie byli cudowni. Takie dwa pieszczochy. 
Nagle coś rozbłysło więc otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącego nade mną szatyna z telefonem w dłoniach. 
- Co robisz? - przetarłam oczy biorąc głębszy wdech, a Justin spojrzał na mnie uśmiechając się i wzruszył ramionami siadając obok. 
- Wyglądałaś tak słodko, że nie mogłem się oprzeć - wypuściłam powietrze nosem i przeciągnęłam się lekko, bo nie chciałam przeszkodzić Jaxonowi, a następnie zaczesałam włosy do tyłu rozglądając się dookoła. 
- Będę lecieć, bo trochę chce mi się spać. 
- Niee - maluchy jęknęły spoglądając na mnie smutnymi oczkami, a ja uśmiechnęłam się widząc ich słodkie minki i wzięłam głębszy wdech chcąc coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł Jeremy. 
- Dobra... Jazzy, Jaxon pożegnajcie się. Czas się wykąpać i spać - rodzeństwo znowu zgranie jęknęło, a ja i Justin się uśmiechnęliśmy, bo Jaxon mocniej mnie złapał, a ramienia szatyna uczepiła się Jazzy.
Zupełnie jak małe małpki. 
- No dalej. Już późno, a jutro musimy wcześniej wstać bo wracamy do Kanady - pogłaskałam małego po plecach, a on spojrzał na mnie smutno. 
- Przyjedziesz do nas jutro? - pokiwałam głową widząc tę nadzieję w jego oczach i przytuliłam go mocno do siebie. 
- Jasne, mały. Odwiedzę was przed szkołą, a teraz leć - pocałowałam go w czoło i uśmiechnięty zeskoczył z moich kolan, a gdy pocałowałam też Jazzy obydwoje powiedzieli mi dobranoc zanim zniknęli z Jeremym na górze. 
- Oni są tacy słodcy... - przeciągnęłam się wyciągając ręce do przodu, a gdy przekręciłam głowę w prawo zobaczyłam przyglądającego się mi Justina, więc uniosłam brwi - Co? Mam coś na twarzy? 
Zaczęłam się wycierać bo bałam się, że jak usnęłam to gdzieś pociekła mi ślinka, albo coś, ale szatyn tylko się uśmiechnął i złapał mnie prawą ręką za mój lewy policzek. 
- Nie. Jesteś piękna - moje poliki zrobiły się czerwone i otworzyłam lekko buzię, ale szybko uciekłam wzrokiem uśmiechając się delikatnie, ale Justin nachylił się w moją stronę składając na moich ustach pocałunek. 
Położyłam swoją lewą rękę na jego prawej i oddałam pocałunek przymykając oczy, a w myślach powtarzałam sobie, żeby ktoś mnie uszczypnął bo chyba śnię. 
Nigdy przenigdy nie pomyślałabym, że będę z Justinem to znaczy miałam nadzieję, że będziemy razem, ale to była tylko nadzieja, a teraz miłość mojego życia całuje mnie mówiąc mi, że jestem piękna. 
To jakby spełnić swoje największe marzenie. Nie wierzysz przez długi czas w to co się dzieje i błagasz, żeby to nie był sen ponadto chcesz, żeby taki stan trwał wiecznie. 
Justin oderwał swoje usta od moich, ale nie ruszył głową tylko chrząknął, więc otworzyłam oczy czując jak jego dłoń pali mój policzek. 
- Chyba powinienem cię odwieźć... - westchnęłam widząc jego przymknięte oczy i zobaczyłam jak oblizuje usta, a następnie pocałował mnie jeszcze raz zanim odsunął się kawałek. 
Byłam świadoma tego, że moje ciało może nigdy nie przywyknąć do jego dotyku, do jego głosu, czy nawet do jego gestów. Uwielbiałam to uczucie, które odczuwałam w kontakcie z nim i byłam pewna, że nigdy nie będę żałować tego co działo się między nami. 
Czułam coś do niego jeszcze zanim zaczął być z Caitlin i teraz wiem, że to nie było tylko dziecinne zauroczenie bo tyle lat minęło, a ja wciąż go kocham. 
Żałuję jednak, że on choć trochę nie czuje tego co ja i mam nadzieję, że mimo tego co w przyszłości się stanie wciąż będziemy mogli być przyjaciółmi, bo już raz go straciłam i więcej nie mam zamiaru.
Będę walczyła, nawet jeśli będzie trzeba to za nas oboje. 

~*~

Siedziałam za kierownicą mojego mustanga  i uderzałam o nią kciukami wybijając rytm jednej z piosenek lecących w radiu, a gdy podjechałam pod dom zaparkowałam koło podjazdu na którym stały dwa samochody moich rodziców. Przed moim samochodem stał duży van i było paru fotoreporterów więc jęknęłam wywracając oczami, bo rano gdy ich tutaj nie widziałam myślałam, że tak zostanie. Wyłączyłam radio odpinając pasy i wyciągnęłam kluczyk ze stacyjki, a jak tylko zgarnęłam torebkę z przedniego siedzenia pasażera otworzyłam drzwi wysiadając. 
Trzasnęłam nimi szybko je zakluczając, a wszyscy ruszyli w moim kierunku zasypując mnie pytaniami i oślepiając fleszami. 
'Co u Justina?' 
'Jak tam twoje stosunku z Seleną?'
'Jesteście koleżankami?"
'Czy Justin i Selena zerwali?'
'Czy to przez ciebie?'
'Porozmawiasz z Seleną?'
- Wszystko z nim w porządku - sapnęłam przepychając się koło nich i niemal przebiegłam przez trawnik chcąc szybko znaleźć się w domu. 
Wpadłam zdyszana do środka ignorując ich krzyki i odetchnęłam z ulgą. 
To jakiś istny szał.
- Alex? 
- Hm? - zajrzałam do kuchni słysząc głos mamy, a kobieta wytarła ręce w ścierkę podchodząc do mnie, wiec spojrzałam na nią unosząc brwi - Masz gościa. Wpuściłam ją, czeka w twoim pokoju.
- Gościa? - mama skinęła głową z poważną miną, a ja ściągnęłam brwi nie wiedząc kto to przyszedł i po co, więc wzruszyłam ramionami ciągnąc kąciki ust w dół - Okej.
Ruszyłam schodami na górę z delikatnym uśmiechem i nuciłam coś pod nosem machając swoją torbą z ciuchami. Mama użyła rodzaju żeńskiego, więc pewnie to Jess albo Chloe. Byłam z nimi dzisiaj umówiona i pewnie któraś z nich przyszła wcześniej, bo nudziła się w domu czy coś. Złapałam za klamkę otwierając z uśmiechem drzwi. 
- Hej byłyśmy umówione... - zamarłam rzucając torbę na ziemię i otworzyłam szeroko oczy, gdy zobaczyłam burzę czarnych loków, a gdy dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę odrywając wzrok od mojej ściany przełknęłam ślinę, bo jej się tutaj nie spodziewałam. 
- Cześć, Alex - zacisnęłam zęby słysząc jej przesłodzony głos i wzięłam głęboki wdech nosem czując jak moje całe ciało się spina, a dziewczyna uśmiechnęła się do mnie sztucznie widząc moją reakcję. 
- Selena.

_____________________________________________________________________


Obiecałam rozdział jeszcze w tym tygodniu ;) 
I chyba pierwszy raz dotrzymałam słowa co do terminu. 
Dziękuję za te wszystkie komentarze. 
Jak czytam wpisy typu 'kocham to opowiadanie' 
to normalnie uśmiecham się jak głupia. 
Takie zwykłe zdanie a tak cieszy. 
Czekam na wasze opinię/ sugestię/ zastrzeżenia i no ogólnie na wasze zdanie. 
Uwielbiam czytać to co piszecie i dopóki piszę to opowiadanie nie przestanę wam dziękować za takie miłe słowa :)
Znajdziecie mnie tutaj i tutaj
Standardowo :)
Nie bójcie się nie gryzę :)
To do następnegooo :)