wtorek, 17 września 2013

18. One month

Siedziałam wpatrując się w chłopaka szeroko otwartymi oczami od dobrych pięciu minut, a moja szczęka nagle zrobiła się ciężka i opadła lekko odrywając dolną wargę od górnej, gdy jego słowa odbijały się echem w mojej głowie.

'Powinniśmy spróbować być razem'

Zamknęłam usta mrugając energicznie oczami, a przez moją głowę przemknęła myśl, że to jakiś piękny sen, a ja zaraz obudzę się we własnym łóżku otoczona szarą rzeczywistością, więc przełknęłam ślinę i oblizałam usta mrużąc oczy. 
- Czy ty właśnie zapytałeś się czy zostanę twoją dziewczyną? - Justin zacisnął swoją dobrze zarysowaną szczękę, ale po chwili uśmiechnął się nieśmiało kiwając głową, a jego piwne oczy skakały po mojej twarzy jakby analizował każdy nawet najmniejszy jej szczegół i starał się z niej coś wyczytać. 
Uniosłam brwi biorąc głęboki wdech i zamrugałam oczami nie wierząc w to co się dzieję, bo tą scenę czy nawet to zdanie, które zawsze było trochę inaczej sformułowane słyszałam tylko w moich snach. Wyobrażałam sobie tą chwilę wiele razy i prawdę mówiąc nie sądziłam, że ona kiedykolwiek nastąpi. 
- Jeśli nie chcesz to nadal możemy być przyjaciółmi... - spojrzałam na chłopaka wracając do rzeczywistości, a on puścił moja dłoń lekko speszony i przełknął ślinę.
Nie wiem czy mój umysł płatał mi figle czy nie, ale wydawało mi się, że trochę posmutniał, więc policzkując się w myślach pokręciłam energicznie głową. 
- Nie! Ja... bardzo bym chciała być twoją dziewczyną - uśmiechnęłam się szeroko pochylając lekko w jego stronę, a on podniósł na mnie swój wzrok i uniósł brwi, więc teraz ja złapałam swoją prawą dłonią jego lewą.
- Naprawdę? - skinęłam głową, gdy na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który prawie sięgał oczu i oblizałam wargi czując jak jego palce ponownie przeplatają się z moimi. 
Jednak coś we mnie krzyczało 'nie'. Coś co obawiało się zranienia, a także obawiało się Seleny. 
- Dlaczego mam wrażenie, że jest jakieś 'ale'? - westchnęłam przełykając ślinę i oblizałam ponownie wargi uciekając wzrokiem na lewo. 
- Ale... co z Seleną? Dopiero co z nią zerwałeś. Co pomyślą inni? - łóżko koło mnie się ugięło i po chwili poczułam na swojej brodzie zaciskające się dwa palce chłopaka. 
Palcem wskazującym i kciukiem obrócił moją głowę w swoją stronę, a ja spojrzałam niepewnie na jego poważną minę. 
- Posłuchaj jeśli wydaje ci się, że chcę z tobą być na złość Selenie czy może dlatego, że chcę się jakoś pocieszyć po naszym rozstaniu to masz rację... - otworzyłam szerzej oczy unosząc brwi, a moje usta lekko się uchyliły i już chciałam zapytać czy on robi sobie ze mnie jakieś jaja, ale szatyn uśmiechnął się szeroko - ...wydaje ci się - ściągnęłam brwi, ale po chwili uśmiechnęłam się kręcąc głową, bo przez tego dupka o mało co nie dostałam zawału.
- Czasami jesteś naprawdę... 
- Cudowny? - prychnęłam widząc jego szeroki uśmiech i pokręciłam głową z niedowierzaniem. 
- Irytujący, wiesz? - Justin zaśmiał się przykładając sobie prawą rękę do lewej strony klatki piersiowej, gdzie znajdowało się serce i udał oburzenie starając się zachować powagę. 
- No wiesz co? Zraniłaś moje uczucia - uśmiechnęłam się szeroko, a on po chwili zrobił to samo i oblizał usta poważniejąc, a swoją prawą rękę przeniósł na mój lewy policzek. 
Uśmiech zniknął z mojej twarzy, a jego miejsce zajęły rumieńce i prądy, które zaczęły rozchodzić się po całym moim ciele, gdy oczy chłopaka spoglądały głęboko w moje. 
- Posłuchaj - przełknęłam ślinę, gdy on oblizał usta przygryzając dolną wargę i lekko zbliżył swoją twarz do mojej - za każdym razem jak jestem z tobą mam ochotę się uśmiechać. Cały czas. - mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko. 
- Ja przy tobie mam tak samo - teraz na jego twarzy pojawił się uśmiech, który zwalił by z nóg każdą dziewczynę w tym oczywiście również mnie, więc dobrze, że właśnie siedziałam, ale moje nogi i tak zmiękły, a w brzuchu zaczęły się rewolucje. 
- Dzięki tobie mój dzień staje się lepszy, nawet jeśli przedtem był totalnie do dupy - zaśmiałam się i poczułam jak kciuk chłopaka delikatnie gładzi miejsce pod moim okiem.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że po moim policzku spłynęła łza, bo to co powiedział było cudowne i znaczyło dla mnie naprawdę wiele, więc niewiele myśląc wpiłam się w jego miękkie usta. 
Zacisnęłam lewą dłoń na jego prawym łokciu, a gdy puścił moja drugą dłoń umieszczając swoją na moim prawym biodrze złapałam go za bok szyi lekko do siebie przysuwając. 
Mogłabym tak trwać bez końca.
Justin pociągnął mnie lekko w dół, tak, że plecami opadł na łóżko, a ja na niego i muszę przyznać, że czułam się wspaniale. 
Oderwałam się od niego otwierając oczy, które zamknęły się przy pocałunku i spojrzałam na jego anielską twarz, a do tego ten słodki uśmiech, który mogłabym oglądać cały czas.
Osunęłam się w dół kładąc swoją głowę na jego klatce piersiowej i zacisnęłam usta, bo mój rozum krzyczał jak jeszcze nigdy, a najgorsze jest to, że zranione już serce wrzeszczało razem z nim. 
- Zawrzyjmy umowę - poczułam jak lewa dłoń szatyna, która delikatnie gładziła mnie po plecach zatrzymała się, a jego całe ciało się spięło. 
- Mam się bać? - uśmiechnęłam się niepewnie i oblizałam wargi podnosząc się do pozycji siedzącej, bo nie wiedziałam jak to powiedzieć.
Powiem wam, że nie mogę pojąć jak ten dziwny pomysł narodził się w mojej głowie, ale wydawał się być dobry.
- Jeden miesiąc... - Justin podparł się na łokciach i ściągnął brwi patrząc na mnie z ciekawością - Porozmawiaj z Seleną wyjaśnijcie sobie te niedokończone sprawy i przemyśl wszystko a jeśli po tym miesiącu wciąż będziesz chciał ze mną być to będę najszczęśliwszą osobą na świecie - chłopak oblizał wargi i przełknął ślinę, a następnie spojrzał w bok, pewnie zastanawiając się nad moją propozycją. 
- Brzmi rozsądnie - zacisnęłam szczękę kiwając głową, a on obrócił swoją przyglądając mi się uważnie i po chwili wystawił rękę w moją stronę - Jeden miesiąc, ale wiedz, że nic się przez ten czas nie zmieni, Shawty - uśmiechnął się, więc odpowiedziałam mu tym samym, bo uwielbiałam jak mnie tak nazywał i uścisnęłam jego prawą dłoń jakby na potwierdzenie zawartej przez nas umowy.
- Jeden miesiąc - szepnęłam biorąc głęboki wdech. 

~*~

Z szerokim uśmiechem obróciłam się z prawego boku na plecy i rozciągnęłam się z trudem otwierając zaspane oczy, a do moich uszu dotarł dźwięk telefonu oznaczający, że ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Przetarłam oczy ziewajac i podniosłam się do pozycji siedzącej, żeby rozejrzeć się po pokoju, a mój jeszcze nieprzytomny do końca umysł zaczął powoli się rozbudzać. Nigdzie nie było Justina, a ja leżałam w dresach pod kołdrą i uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy. 
Czyli wczorajszy wieczór nigdy nie miał miejsca? 
Oblizałam wargi zaczesując włosy do tyłu i zaczęłam szukać dzwoniącego telefonu, który był gdzieś w kołdrze. Nawet nie spojrzałam na wyświetlacz tylko przejechałam kciukiem po ekranie odbierając i opadłam plecami na łóżko głośno wzdychając, bo zrobiło mi się przykro. 
- Tak? - zacisnęłam kciuk i palec wskazujący lewej ręki na nosie między oczami, które przymknęłam. 
- Dzień dobry, słoneczko. - uśmiechnęłam się szeroko na dźwięk tego melodyjnego głosu i otworzyłam oczy, nie mogąc powstrzymać fali radości, która próbowała zawładnąć moim ciałem. 
Czyli to prawda? To co się stało wczoraj? Ten pocałunek? I wyznanie Justina?
- Dzień dobry, uciekinierze. - wlepiłam wzrok w sufit i zaczęłam bawić się włosami, kręcąc je na palcach.
- Obudziłem cię? - pokręciłam głową, chociaż on tego nie widział. 
- Nie, no co ty i tak musiałabym wstać za... - przekręciłam się na prawy bok, żeby spojrzeć na zegarek, który wskazywał godzinę 7.13 i opadłam z powrotem na poduszki - dwie minuty. 
- No tak szkoła - skrzywiłam się, bo Justin doskonale wiedział, że muszę w stać do szkoły i tylko udawał, że nie pamięta, a do tego słyszałam jak się cicho śmieje, bo on miał nauczanie w domu. 
- Właśnie. Tak mi się nie chce tam iść - jęknęłam krzywiąc się na samą myśl o tych wszystkich rzeczach, które mnie dzisiaj czekają. 
- To nie idź - zaśmiałam sie. 
- Ta, jasne. Mam dzisiaj sprawdzian z biologi - oblizałam wargi i wyciągnęłam jedną nogę spod kołdry bo zrobiło mi się trochę gorąco. 
- Na której lekcji? - ściągnęłam brwi przypominając sobie w głowie jakie mam dzisiaj lekcje i na której z nich jest biologia.
- Na trzeciej - przełknęłam ślinę, bo niewiele się uczyłam, a biologia jest jednym z przedmiotów, których nie lubię i do tego nie wiem czy przed sprawdzianem zdążę coś jeszcze powtórzyć.
- No to co ty na to, żeby urwać się po trzeciej lekcji? - w sumie to nie był taki zły pomysł, mogłabym powiedzieć, że źle się poczułam, a po wczorajszym dniu każdy by uwierzył - Twoje milczenie uznaję za zgodę, więc przyjadę po ciebie i razem coś porobimy, okej? Będą moi kumple. Fredo nie może się doczekać, żeby cię poznać.
- Brzmi świetnie - zaśmiałam się, bo sama świadomość tego, że szatyn chce spędzać ze mną swój czas sprawiała, że czułam się cudownie, ale nagle coś mi się przypomniało - Tak właściwie to o której sobie pojechałeś? 
- Było coś około piątej - pokiwałam głową patrząc w sufit, bo zagapiłam się i nie mogłam oderwać od niego wzroku - I tak paru paparazzi stało pod moim domem - jęknął, a ja wzięłam głęboki wdech i oblizałam usta, a w tle usłyszałam czyjeś krzyki. - Przepraszam, ale Drake właśnie dogrywa swoje partie do piosenki.
- Jesteś już w studio? 
- Yhym - pokręciłam głową, bo było dopiero kilkanaście minut po siódmej, a on już nagrywał i nawet nie chcę wiedzieć od której. 
Chłopak zdecydowanie za ciężko pracował, ale już ja się postaram o to, żeby trochę odpoczął. 
- Dobra to, nagrywaj, a ja ci nie będę przeszkadzać. - Chciałam mu powiedzieć, żeby nagrywał póki może, ale się powstrzymałam, bo domyśliłby się, że coś knuje.
- Nie przeszkadzasz - uśmiechnęłam się do siebie jak głupia. 
- Kłamca - zaśmiałam się i westchnęłam słysząc jego śmiech, a następnie odrzuciłam kołdrę na bok, ale wciąż nie chciało mi się wstawać. 
- Naprawdę, nie przeszkadzasz, a poza tym to ja do ciebie zadzwoniłem, pamiętasz? - wyobraziłam sobie jak chłopak po drugiej stronie wywraca oczami i uśmiechnęłam się kręcąc głową.
- Prawda, ale tak czy siak jesteś zajęty, a ja w końcu muszę się zwlec z łóżka i zacząć szykować do szkoły - jęknęłam podnosząc się do pozycji siedzącej i zsunęłam nogi na ziemię wkładając je w puchowe kapcie.
- Dobra, to w takim razie widzimy się później.
- Do zobaczenia - uśmiechnęłam się do siebie rzucając telefon na łóżko i upadłam na nie plecami, boksując a także kopiąc powietrze ze szczęścia. 
Starałam się tłumić pisk, ale było mi ciężko, bo nie mogłam już się doczekać aż go zobaczę.
Dzisiaj do szkoły miałam na godzinę dziewiątą, bo odwołali nam pierwszą lekcję, więc miałam czas, żeby spokojnie przygotować się do wyjścia. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i przyszykowałam sobie strój na dzisiaj, który od razu na siebie włożyłam, a następnie zabierając telefon zeszłam na dół. Weszłam do kuchni z której dochodził hałas i zobaczyłam plecy taty, a po pomieszczeniu roznosił się zapach kawy, więc lekko się uśmiechnęłam, bo to był niecodzienny widok. 
Ten dzień nie mógł zacząć się lepiej.
- Dzień dobry - podeszłam do kuchennej wyspy, a tata odwrócił się w moją stronę z białym kubkiem i posłał mi uśmiech biorąc łyk zapewne jeszcze ciepłej kawy. 
- Dzień dobry. Twoja mama dzwoniła dzisiaj rano dwa razy. Martwi się o ciebie. 
- Oddzwonię do niej później - podeszłam do lodówki, żeby wyciągnąć z niej butelkę soku pomarańczowego, a ojciec wyjrzał za okno i ściągnął brwi. 
- Alex? 
- Hm? - wyprostowałam się zamykając drzwiczki i odkręciłam butelkę biorąc z niej łyka a następnie spojrzałam na ojca, który wskazywał na okno kciukiem. 
- Możesz mi wytłumaczyć co ci ludzie robią przed naszym domem? - ściągnęłam brwi i szybko podeszłam do miejsca w którym stał tata, a gdy wyjrzałam przez okno otworzyłam szeroko oczy. 
- Cholera - jęknęłam, bo przy naszym trawniku stało trzech mężczyzn z aparatami i byłam pewna, że czekali na mnie, albo na złapanie Justina, który mógłby się ode mnie wymykać. - Po prostu ich zignoruj. 
- Jak? Blokują podjazd! - wywróciłam oczami kręcąc głową i oblizując usta spojrzałam na zegarek. 
- Muszę lecieć do szkoły, bo się spóźnię. 
- Podrzucić cię? - pokręciłam głową chowając sok do torebki, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech, bo takiego właśnie ojca uwielbiałam. 
Troskliwego, miłego, kochanego, opiekuńczego no i trzeźwego. 
- Nie trzeba. 
- To jak sobie poradzisz? - uniosłam jedną brew i rozejrzałam się dookoła myśląc jak mogę wyjść z domu tak, żeby mnie nie zaatakowali. 
- Będzie dobrze - uśmiechnęłam się wychodząc z kuchni, ale zamiast ruszyć do frontowych drzwi skierowałam się w zupełnie przeciwną stronę. - Pa! 
- Miłej szkoły! - wyszłam przez szklane drzwi na tył domu i rozejrzałam się na boki. 
Przebiegłam przez trawnik zatrzymując się przy niewielkim drewnianym ogrodzeniu, które oddzielało nasze podwórko od podwórka sąsiadów i stanęłam na palcach wychylając się przez nie. Na moje szczęście w niewielkim ogródku pod drzewem stała starsza kobieta, która robiła coś przy swoich kwiatkach i trochę zdziwiłam się, że o tej porze roku tak ładnie zakwitły, ponieważ mamy dopiero Luty, ale to w końcu Kalifornia, prawda? Tutaj zawsze jest ciepło. No dobra, prawie zawsze. 
- Dzień dobry, pani Stewart! - kobieta odwróciła się w moją stronę, a ja posłałam jej słodki uśmiech i jej twarz lekko się rozpromieniła, bo cóż nie lubię się przechwalać czy coś, ale ona mnie wręcz uwielbiała. 
Już parę razy mówiła mi, że jestem bardzo podobna do jej ukochanej wnuczki, która odwiedza ją zdecydowanie za rzadko, więc starałam się bardzo często odwiedzać sąsiadkę, albo po prostu rozmawiać z nią przez płot. 
To starsza bardzo miła kobieta, która mieszka wraz z mężem i niemal codziennie robi coś w swoim małym ogródku. Jej siwe włosy zawsze są upięte w kok, a jej ciuchy osłania kolorowy fartuch.
- Och, dzień dobry, kochanie! - zrobiła krok w moją stronę wycierając ręce w fartuch, a ja oblizałam wargi przygryzając z nerwów dolną i nie przestawałam się uśmiechać, bo naprawdę lubiłam tą kobietę.
- Mam do pani prośbę. 
- W czym mogę ci pomóc, moje dziecko? - spojrzałam w prawo na drogę i ponownie na kobietę, a następnie lekko się skrzywiłam. 
- Czy mogłabym przejść przez pani podwórko? - kobieta ściągnęła brwi i prawdę mówiąc wcale się jej nie dziwiłam, bo byłabym tak samo zdezorientowana tą nietypową prośbą jak ona, więc szybko pospieszyłam z wytłumaczeniem - Przed moim domem stoi paru fotoreporterów. 
- Och, fotoreporterzy? - pokiwałam głową, a starsza pani spojrzała na ulicę i wciąż mogłam dostrzec zdziwienie wymalowane na jej twarzy. 
- Tak, bo widzi pani mam kolegę, który jest tak jakby sławny i no... przyczepili się do mnie - jęknęłam krzywiąc się, a kobieta otworzyła usta i uniosła brwi wszystko rozumiejąc, a po chwili na jej twarzy pojawił się babciny uśmiech. 
- Jasne, wskakuj - uśmiechnęłam się szeroko rzucając torebkę na podwórko pani Stewart i podskoczyłam w górę przekładając prawą nogę przez ogrodzenie, a gdy również lewa znalazła się po drugiej stronie usiadłam na chwilę na płocie tylko po to, żeby skoczyć z niego na równie ściętą zieloną trawę. 
Jedną ręką otrzepałam spodnie z tyłu podczas gdy drugą podniosłam torebkę z ziemi i w duchu cieszyłam się, że postawiłam dzisiaj na jeansy, a także na botki na niewielkim obcasie, bo inaczej straciłabym jeszcze więcej czasu na przebranie się. 
- Dziękuję bardzo - sapnęłam prostując się, a kobieta pokręciła lekko głową. 
- Żaden problem, a mogę spytać kto jest tym sławnym kolegą? - pokiwałam głową przechodząc przez jej podwórko idąc prosto w stronę płotu, który oddzielał podwórko pani Stewart od drogi. 
Dzięki Bogu jej dom był na samym rogu i nie musiałam pytać więcej osób czy mogę skorzystać z ich podwórka. 
- To Justin Bieber - ponownie przeskoczyłam przez płot i odwróciłam się w stronę sąsiadki, a ona podeszła do ogrodzenia unosząc brwi.
Powiedziałam jej bo wiedziałam, że mogę i wiedziałam, że Justin nie miałby nic przeciwko. Ta kobieta jest dla mnie jak babcia. 
- Ten Justin Bieber? - skinęłam głową, a starsza pani się uśmiechnęła - 'Tak jakby sławny'? Każdy go zna! - zrobiła cudzysłów w powietrzu, a ja uniosłam brwi wzruszając ramionami i na jedno założyłam torebkę, która lekko się ubrudziła. - Moja wnuczka go uwielbia! 
- Może uda mi się załatwić dla niej autograf - uśmiechnęłam się delikatnie, a kobieta klasnęła w dłonie z podekscytowania. 
- Cudnie! W takim razie możesz przechodzić przez moje podwórko kiedy tylko zechcesz! 
- Dziękuję - zaśmiałam się zakładając włosy za ucho i oblizałam wargi - Muszę iść, bo spóźnię się do szkoły. 
- Tak, tak. Leć! - zaśmiałam się i pomachałam jej na pożegnanie ruszając w prawo na przód jej domu, bo niestety musiałam tamtędy przejść.
Weszłam na chodnik i obróciłam głowę w stronę mojego podjazdu, a po chwili uśmiechnęłam się zadowolona z siebie, bo żaden z tych mężczyzn nie zauważył, że wyszłam tyłem. Wsadziłam słuchawki w uszy podłączając je do telefonu i ruszyłam w stronę szkoły, a moje całe ciało było spięte, do tego ze stresu rozbolał mnie brzuch.  
Pięknie.
- Hej, Alex! - spojrzałam w lewo i zobaczyłam koło siebie uśmiechniętą blondynkę, więc wyciągnęłam słuchawki z uszu, gdy zdyszana zrównała ze mną swój krok.
- Hej, Jess - uśmiechnęłam się szeroko i oblizałam wargi, a dziewczyna poprawiła torebkę na ramieniu. 
- Pomyślałam, że przyda ci się przyjaciółka - uśmiechnęłam się szeroko, a moje serce aż zmiękło i zatrzymałam się, więc dziewczyna zrobiła to samo. 
- Dziękuję - już zaczęłam otwierać buzię, żeby wytłumaczyć jej dlaczego nie dawałam znaku życia, a ona po prostu mnie przytuliła. 
- Martwiłam się - powiedziała z wyrzutem i mocno zacisnęła ramiona wokół mnie. 
- Wszystko jest w porządku - szepnęłam delikatnie gładząc ją po plecach, a ona puściła mnie i wciąż trzymała za ramiona dokładnie lustrując moją twarz. 
- Właśnie widzę - skrzywiła się - Jesteś blada jak ściana! Dobrze się czujesz? - wywróciłam oczami głośno wzdychając i uniosłam prawy kącik ust, ale nie w krzywym uśmiechu.
- Tak - dziewczyna pokręciła głową z politowaniem, a gdy mnie puściła razem ruszyłyśmy w stronę szkoły - I jak tam umiesz na sprawdzian? Bo ja nie bardzo.
- Ja też nie. Całkiem o nim zapomniałam! - krzyknęła wyrzucając ręce w powietrze, a ja swoją lewą zarzuciłam na jej ramiona. 
- Daj spokój - podniosłam lekko głos śmiejąc się i wywróciłam przy tym oczami, bo ta dziewczyna była inteligentna jak cholera, ale wcale w siebie nie wierzyła - obie wiemy, że nie musisz się uczyć, a i tak będziesz miała najlepszy wynik w klasie. Jesteś geniuszem! 
- Ta, jasne - burknęła a ja przyciągnęłam ją bliżej siebie opierając swoją głowę o jej i po chwili zabrałam rękę, aby poprawić torebkę, która zaczęła spadać z mojego ramienia. 
- Więc wszyscy wiedzą, co? - westchnęłam układając usta w dzióbek i pokiwałam głową patrząc na ziemię, a dziewczyna trąciła mnie lekko ramieniem, przez co się zachwiałam. - Damy radę.  
- Dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko spoglądając na dziewczynę, a ona odpowiedziała mi tym samym i popchnęła mnie, tak żebym skręciła w lewo.
- Od czego są przyjaciele.
Tak, teraz mogłam szczerze i bez zastanowienia powiedzieć, że ta szalona blondynka była moją przyjaciółką. 
Wpadłam na pewien pomysł, więc szybko wyciągnęłam komórkę z torebki, odblokowałam ją i zaczęłam pisać nową wiadomość do szatyna, uśmiechając się pod nosem. 

Do: Justin
Hej, czy miałbyś coś przeciwko, gdyby moja kumpela do nas dołączyła? xo

Wysłano. 
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo ta nadeszła niemal od razu. 

Od: Justin
Jasne, że nie :) im więcej osób tym weselej x

Uśmiechnęłam się szeroko oblizując wargi i wystukałam szybko odpowiedź.

Do: Justin
Dziękuję!! :)

- Hej, Jess? - podniosłam głowę chowając telefon do tylnej kieszeni spodni, a dziewczyna spojrzała na mnie lekko nieobecnym wzrokiem jakbym wyrwała ją z głębokiego zamyślenia i uniosła brwi - co powiesz na wagary?
- A co z testem? - uśmiechnęłam się łapiąc ją pod rękę i spojrzałam przed siebie. 
- Po teście. Mam propozycję, której nie możesz odrzucić.

~*~ 

Mitoza czy mejoza?  
Mitoza czy mejoza? 
Cholera, no! Mitoza czy mejoza?! Który to proces?!

Spoglądałam na kartkę z rysunkiem przedstawiającym jeden z procesów podziału komórki i przygryzałam nerwowo ołówek, bo za cholerę nie wiedziałam czy to mitoza czy mejoza. 
To było ostatnie zadanie, a mi wszystko wypadło z głowy.

Jakby coś w ogóle kiedyś w niej było.

Wywróciłam oczami unosząc głowę do góry i spojrzałam na zegarek, a po chwili szybko przeniosłam wzrok z powrotem na test. Za 15 minut będzie dzwonek na przerwę, zostało mi jedno zadanie i nie miałam pojęcia jak je zrobić, a do tego telefon w torebce co chwile wibrował. To pewnie Justin. Musiałam stąd jak najszybciej wyjść, bo jeszcze chwila i oszaleje, więc zmrużyłam oczy przygryzając dolną wargę, a gdy jeszcze raz przeanalizowałam cały rysunek strzeliłam z odpowiedzią. Jedną ręką złapałam test i ołówek, a drugą torebkę, a następnie szybko podniosłam się ze swojego miejsca. Czułam, że wszyscy się na mnie patrzą, ale zignorowałam to i podeszłam do biurka, przy którym siedziała pani Mullin, a gdy położyłam na nim test ona spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. 
- Skończyłaś? - pokiwałam głową lekko się kołysząc i czekałam aż skończy oglądać mój test i pozwoli mi wyjść - Dobrze, możesz iść.
- Dziękuję - wyszłam z sali zakładając torebkę na prawe ramię i wyciągnęłam z niej komórkę idąc w stronę wyjścia. 
Napisałam wiadomość do Jessie, że czekam przed szkołą, a następnie spojrzałam na raporty. 
Miałam dwa nieodebrane połączenia od Justina, więc idąc środkiem pustego korytarza nacisnęłam zieloną słuchawkę, żeby do niego oddzwonić. Pięć sygnałów i nic, nikt nie odebrał więc wyszłam ze szkoły rozglądając się dookoła, a mój wzrok padł na lśniące czarne auto zaparkowane kawałek z przodu. To musiał być Justin, bo pamiętam to auto, a do tego jako jedyny samochód na terenie szkoły ma włączony silnik tak jakby na kogoś czekał. Uśmiechnęłam się chowając telefon do torebki, a gdy ruszyłam przed siebie usłyszałam swoje imię dochodzące zza moich pleców, więc przystanęłam i odwróciłam się o 180 stopni. W drzwiach zobaczyłam Deana, który wybiegł ze szkoły i stanął przede mną. 
- Cześć - uśmiechnął się do mnie chowając ręce do przednich kieszeni spodni, a ja zacisnęłam usta i wzięłam głęboki wdech przez nos zaciskając prawą dłoń na pasku od torebki. 
- Cześć.
- Odezwała się do mnie! - otworzył szeroko oczy rozglądając się dookoła jakby nie dowierzał i zaśmiał się kręcąc głową, a ja wywróciłam oczami kładąc dłonie na biodrach. 
- Chcesz czegoś konkretnego czy...? - spojrzałam na niego wyczekująco, a on oblizał usta i pochylił się lekko w moją stronę patrząc w mi w oczy, więc oblałam się rumieńcem odwracając wzrok.
- Chcę cię zabrać na randkę - przeniosłam na niego zaskoczony wzrok i oblizałam usta unosząc  brwi, bo chłopak lekko się do mnie uśmiechnął.
- Nie mogę - zamrugałam oczami kręcąc głową i obróciłam się na pięcie ruszając w stronę samochodu, ale poczułam ból w prawej ręce, który sprawił, że jęknęłam. 
Dean pociągnął mnie do tyłu i ponownym szarpnięciem obrócił mnie w swoją stronę.
- Chyba się nie zrozumieliśmy - uśmiechnął się wrednie, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz i poczułam jak mocniej ściska moją rękę kawałek nad łokciem, a moje serce momentalnie przyspieszyło - Ja wcale nie zapytałem. 

_______________________________________________

Cóż, no więc to oczywiste, że Alex zgodzi się na bycie dziewczyną Justina, bo kto by odmówił? 
Jednak ta sprawa z Seleną zżera ją od środka i w obawie o ponowne zranienie daje piosenkarzowi czas na przemyślenie wszystkich spraw. 
Poza tym od dawna go kocha i ma wielką nadzieję, że on w końcu odwzajemni to uczucie.
Nie chce być pocieszeniem dla chłopaka po zerwaniu z Seleną chociaż wie, że szatyn w życiu by jej czegoś takiego nie zrobił
Wiem, ze wygląda to jak typowe 'przesłodzone' miłością opowiadanie, ale zdradzę wam, że już wkrótce zacznie się drama. 
Mam nadzieję, że spodoba wam się to co zaplanowałam. 
Od razu chciałam wam napisać, że nie mam nic do Seleny. Bardzo ją lubię, więc nie martwcie się nie będzie ona pokazana w złym świetle. 
Dziękuję za komentarze, które się pojawiły (mimo, że was tym razem nie szantażowałam :)) i za tyle wyświetleń! 
Czekam na wasze opinie! 
Oczywiście jeśli chcecie to możecie polecać mojego bloga i wpisywać się w zakładkę 'informowani'  
Jesteście wspaniałe! ♥ <3 
Dziękuję :)
 


wtorek, 3 września 2013

17. Let him go

 Podniosłam przerażoną twarz na dziewczynę, a ona westchnęła obracając laptop przodem w swoją stronę i zaczęła coś wstukiwać w klawiaturę podczas gdy ja wierciłam się nerwowo na krześle. 
- Masz - wyciągnęła z torby zwinięte białe kabelki i podała mi je, a ja ściągnęłam brwi wsadzając słuchawki w uszy, podczas gdy dziewczyna podłączała je do laptopa - Ktoś przesłał to wideo całej szkole. 
- Jakie wideo? - dziewczyna uśmiechnęła się pocieszająco obracając swój sprzęt w moją stronę, a ja spojrzałam na ekran i pierwsze co zobaczyłam to tytuł filmiku zamieszczonego na YouTube, który wskazywał, że jest to cover piosenki Demi Lovato śpiewany przez jakąś dziewczynę. 
- Po co mi to pokazujesz? - ściągnęłam brwi bo znałam tą piosenkę bardzo dobrze i nie widziałam najmniejszego sensu w tym dlaczego Jess chciała żebym zobaczyła ten filmik.
- Oj włącz, to zobaczysz - jęknęła, a ja wzruszyłam ramionami i kręcąc głową wcisnęłam play. 
Przez pięć sekund na ekranie było widać tylko czarne tło i jedyne co dało się usłyszeć to strzępki rozmów, a później usłyszałam pierwsze linijki piosenki 'Get back' śpiewane znajomym głosem. Kamera się podniosła, a ja zobaczyłam brunetkę z gitarą na udach, która śpiewała z szerokim uśmiechem dla grupki dzieci.
To byłam ja. 
Pierwszego dnia w Los Angeles, gdy śpiewałam dla mojej siostrzyczki i gdy po raz pierwszy od jakiegoś czasu spotkałam Justina. 
Nie wierzę, że ktoś to nagrał, a do tego umieścił w internecie i rozesłał całej mojej szkole.
- To chyba jakieś żarty - szepnęłam kręcąc głową, a następnie przełknęłam ciężko ślinę i czułam jak świat dookoła mnie zaczyna wirować. 
- Hej, Alex... Alex - spojrzałam na dziewczynę i zobaczyłam jej troskliwy, a także przerażony wzrok, którym skakała po mojej twarzy prawdopodobnie starając się coś z niej wyczytać - oddychaj - no tak zapomniałam o tym.
Zamrugałam energicznie oczami i wzięłam głęboki wdech, a następnie szybko wypuściłam powietrze czując jak wraz z nim ulatuje ze mnie życie. 
Krew odpłynęła mi z twarzy, a oddech przyspieszył. Czułam się jakbym miała atak paniki albo coś.
- To nie może się dziać - cały czas kręciłam głową starając się wyprzeć to co właśnie widziałam, ale to nic nie dawało, bo gdy zobaczyłam na filmiku przyglądającego się mi Justina szybko zamknęłam laptopa. 
Nie chciałam dłużej tego oglądać.
Modliłam się, żeby nikt mnie nie poznał na tych zdjęciach z Justinem, żeby nikt nikomu nie powiedział kim jestem, ale ten mężczyzna z aparatem stojący po drugiej stronie ulicy to nie był dobry znak. 
Ktoś już o mnie wiedział.
Zamknęłam oczy przykładając pięści do drżących warg i w duchu liczyłam do dziesięciu starając się choć trochę uspokoić, a także powstrzymać cisnące się do oczu łzy. To nic nie dało, więc ponownie zaczęłam liczyć od jednego kończąc na dziesięciu i powtórzyłam czynność jeszcze dwa razy oddychając głęboko, a także zaciskając oczy.
Pewnie myślicie, że przesadzam, albo coś, ale jak wy byście się czuli gdyby wasza prywatność dosłownie znikała pokazując wam środkowy palec? 
- Wszystko w porządku? - przełknęłam ślinę przygryzając dolną wargę i pokiwałam głową biorąc głębszy wdech. 
Nic nie było w porządku.
- Muszę wracać do pracy - szepnęłam otwierając oczy i podniosłam się wyciągając słuchawki z uszu, a następnie ruszyłam w stronę lady. - Zadzwonię do ciebie później. 
Weszłam na zaplecze ledwo ruszając nogami, które trzęsły się jakby były z waty i gdy nikt mnie nie widział oparłam się plecami o ścianę pozwalając wypłynąć moim emocjom.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, a ja wzięłam głęboki wdech i szybko starłam ją wierzchem dłoni. 
Chciałam, żeby te całe nerwy to tylko i wyłącznie moja paranoja, bo miałam nadzieję, że nikt tak naprawdę nie zwróci uwagi na taką szarą myszkę jak ja. 

~*~

- Alex! - wyprostowałam się przestając wycierać jeden ze stolików i przekręciłam głowę spoglądając na moją szefową, która stała za ladą. - Słuchaj, wiem, że masz jutro ważny sprawdzian, więc możesz już iść do domu i tak nie ma aż takiego ruchu, a my spokojnie sobie damy radę - posłała mi uśmiech, a ja w odpowiedzi uniosłam kąciki ust bawiąc się ścierką i obserwowałam jak kobieta idzie w moją stronę, w lewej ręce trzymając moją torbę.
- Mogę zostać - ściągnęłam brwi, a ona stanęła przede mną szeroko się uśmiechając i położyła swoją prawą dłoń na moim lewym ramieniu. 
- Wiem, ale ja mówię, że masz iść - uśmiechnęłam się chowając dolną wargę w buzi pod górną i przygryzłam ją lekko zębami kręcąc głową. 
- Dziękuję. - uwielbiałam tą kobietę.
- Nie ma sprawy - ściągnęłam ciemnozielony fartuch i włożyłam go w jej prawą dłoń, bo wystawiła ją w moją stronę, a następnie wzięłam z jej drugiej uniesionej w górę ręki moją torbę, w której miałam parę książek ze szkoły - Powodzenia. 
Skinęłam głową i zarzucając torbę na prawe ramię ruszyłam w stronę wyjścia. Na zewnątrz było już ciemno, w końcu dochodziła godzina dziesiąta wieczorem, ale gdy pchnęłam drzwi oślepiło mnie światło. Przymknęłam oczy puszczając drzwi, które same się zamknęły i przysłoniłam oczy prawą dłonią, a do moich uszu dotarł dźwięk migawki. 
- Czy jesteś z Justinem? - ściągnęłam brwi i gdy w końcu zobaczyłam coś oprócz fleszy aparatów od razu tego pożałowałam. 
Przede mną stało chyba z sześć osób, czterej mężczyźni mieli aparaty, a jeden stał z dużą kamerą i wraz z nim była kobieta trzymająca w dłoni mikrofon. 
Serce zaczęło mi szybciej bić, a oddech przyspieszył wprawiając całe moje ciało w drżenie, bo byłam przez nich otoczona i rozglądałam się nerwowo dookoła nie wiedząc co mam robić.
- Czy ty i Justin się spotykacie? 
- Co z Seleną? 
- Macie romans? - Otworzyłam szeroko oczy i przełknęłam ślinę, a oni coraz bardziej na mnie napierali oślepiając mnie tak, że niczego nie widziałam. 
Musiałam jakość uciec, bo zaczęło mi się robić słabo. Mimo iż zawsze staram się udawać silną czasami po prostu nie dawałam rady bo tak naprawdę jestem słaba i nie wiem jak bardzo bym się starała, polegam.
Tak jak i teraz. 
Musiałam wyglądać jak dzikie zwierze, które zostało uwięzione w klatce i które jest przerażone, bo przez całe swoje życie było wolne, a do tego nigdy nie widziało ludzi.
Szybko przepchnęłam się między paparazzi i nie oglądając się za siebie pobiegłam w stronę domu. Byłam już od nich spory kawałek, ale ani na chwile nie zwolniłam tak jakby od tego zależało moje życie i nie przeszkadzały mi strużki potu spływające po moich plecach, przyklejające się do mojego ciała ubranie czy nawet oddech, którego nie mogłam złapać. 
Mijałam przechodniów obijając się o niektórych i ignorując ich wyzwiska skierowane w moją stronę pędziłam przed siebie, chcąc jak najszybciej być w domu. 
Byłam już na swojej ulicy, a gdy z daleka zobaczyłam samochód należący do mojego ojca odetchnęłam z ulgą zwalniając. Serce waliło mi strasznie szybko, a ja łapczywie starałam się zaczerpnąć choć trochę powietrza. Czułam jak do moich oczu napływają łzy i po raz kolejny nie mogłam określić jakie emocje one oznaczają. 
Strach, niepewność, bezsilność i stratę bo przestałam być anonimowa czy może ulgę bo w końcu udało mi się znaleźć w domu, gdzie będę mogła ukryć się przed światem? 
Nie miałam pojęcia i nie miałam też siły, żeby je powstrzymywać, więc pozwoliłam im swobodnie płynąć po czerwonych od biegu policzkach. Byłam zgrzana, a moje mokre włosy poprzyklejały się do mojej twarzy, ale cieszyłam się, że jeszcze dwa domy dzielą mnie od mojego pokoju.
Pisnęłam gdy ktoś podbiegł do mnie zupełnie mnie zaskakując i zaczął robić mi zdjęcia. 
- Co u Justina? - osłoniłam się ręką przed aparatem mężczyzny skierowanym w moją stronę i ruszyłam biegiem w stronę drzwi wejściowych, a gdy minęłam schodki prowadzące na werandę szybko wpadłam do domu.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i oparłam się o nie plecami szybko oddychając, bo czułam, że to dopiero początek.
- Alex to ty? - otarłam szybko łzy i przełknęłam ślinę prostując się, ale moje ciało wciąż drżało. 
- Tak! - odkrzyknęłam tacie pociągając nosem i ściągnęłam brwi bo poczułam wibracje na prawym udzie, a po chwili zdałam sobie sprawę, że to prawdopodobnie wyciszony telefon, który mam w torbie - Idę na górę!
- Dobranoc! - ruszyłam w stronę schodów grzebiąc w torbie i gdy byłam już prawie na górze, w końcu udało mi się znaleźć urządzenie, który dalej dzwoniło. 
Spojrzałam na wyświetlacz wchodząc do swojego pokoju i oblizałam usta widząc, kto się do mnie dobija, ale nacisnęłam czerwoną słuchawkę ignorując połączenie, bo nie miałam teraz ochoty z nikim rozmawiać. Zamknęłam drzwi przekręcając zamek i westchnęłam pocierając lewą ręką czoło, a jedyne o czym w tej chwili marzyłam to gorąca kąpiel, która może chociaż na klika minut pomoże mi o tym wszystkim zapomnieć.
Rzuciłam telefon na łóżko, a torbę zaraz koło niego i podeszłam do drzwi balkonowych otwierając je, bo było mi trochę duszno, a później zsunęłam z nóg buty podchodząc do szafy. Wyciągnęłam z niej, szare szorty z czerwoną wstążką w białe kropeczki, czysty komplet białej bielizny i do tego szarą bluzę wkładaną przez głowę, a następnie weszłam do łazienki. 
Odkręciłam gorącą wodę pozwalając wannie powoli się napełniać, a w między czasie pozbyłam się wszystkich ciuchów i od razu do niej wskoczyłam bo na moim ciele zaczęła pojawiać się gęsia skórka. 
Skuliłam się podciągając kolana pod brodę i objęłam łydki ramionami, starając się uspokoić. Chciałam się wyłączyć na chwilę, zniknąć i nie przejmować się zupełnie niczym. 
Westchnęłam zrezygnowana kładąc się, a ciepła woda rozluźniła moje spięte ciało. 
Wiedziałam, że to niemożliwe.
Umyłam całe swoje ciało doprowadzając je do porządku, a że na moją piżamę składały się krótkie szorty zajęłam się też nogami, goląc je i kiedy umyłam włosy, odświeżona wyszłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem podchodząc do lustra i nasmarowałam całe swoje ciało kokosowym balsamem, który niedawno kupiłam, a następnie rozczesałam włosy. Związałam je w niechlujnego koka i ubrałam się szybko w piżamę, a gdy umyłam zęby wyszłam z łazienki gasząc za sobą światło. Podeszłam do łóżka zapalając nocną lampkę i z torby leżącej na ziemi wyciągnęłam książkę do biologi, bo miałam mieć jutro jeden z ważniejszych sprawdzianów w roku. Weszłam na łóżko siadając po turecku i otworzyłam podręcznik na interesującej mnie stronie, ale zanim zaczęłam spojrzałam na telefon leżący koło mnie. Podniosłam go przesuwając palcem po ekranie w celu odblokowania go i zobaczyłam 15 nieodebranych połączeń i 7 nowych wiadomości. Wzięłam głęboki wdech bo 11 połączeń i 5 smsów było od Justina, a 4 połączenia plus 2 nowe wiadomość od mojej mamy, a także Jess. Uważnie przeczytałam treści wiadomości i westchnęłam pocierając kark. 

Od: Mama
'Skarbie, widziałam twoje zdjęcia w internecie. Odbierz proszę, martwię się.'

Od: Jess
'Alex, wszystko w porządku? Daj znać co się dzieje.'

Już miałam odpisać mamie i Jess, a później zająć się czytaniem smsów od Justina, ale telefon znowu zaczął wibrować, a na ekranie pojawiło się imię szatyna. 
Westchnęłam głośno i zacisnęłam usta, a następnie nacisnęłam czerwony guzik przekierowując chłopaka na pocztę głosową. 
- Cóż... przynajmniej teraz wiem, że twój telefon działa - podskoczyłam na łóżku podnosząc szybko głowę i spojrzałam na drzwi balkonowe, w których mogłam dostrzec tylko zarys postaci., ale doskonale wiedziałam kto to.
Chłopak zrobił krok w przód, a dzięki światłu rzucanemu przez lampkę nocną mogłam dostrzec jego twarz, która wyglądała na zmartwioną i zmęczoną. Nawet uśmiech, który próbował wymusić wyglądał smutno, więc wzięłam głęboki haust powietrza i pokręciłam głową. 
- Przepraszam ja...
- W porządku, rozumiem - podszedł bliżej, a ja spuściłam głowę spoglądając na moje palce, które z nerwów zaczęłam wyłamywać - Nie chcesz ze mną rozmawiać - podniosłam szybko wzrok, a chłopak usiadł na brzegu łóżka bokiem do mnie i spoglądał na białe drzwi, które prowadziły na korytarz. 
- Nie, to nie tak. Ja tylko... - westchnęłam zrezygnowana prawą dłonią pocierając czoło i uniosłam głowę w górę, nie wiedząc jak dobrać w słowa to co czułam, tak żeby go jeszcze bardziej nie zranić - Ja po prostu się bałam. Dalej się boję. 
- Czego? - spojrzałam na niego zaciskając usta w wąską linię i wzruszyłam ramionami czując jak do moich oczu napływają łzy bezradności, a szatyn podsunął się trochę bliżej nie spuszczając ze mnie wzroku. 
- Tego wszystkiego - szepnęłam czując, że jeszcze chwila i się rozpłaczę, ale starałam się być twarda, więc wzięłam głębszy wdech. - Tego, że ludzie mnie znienawidzą. Tego, że nie wytrzymam tej całej presji i braku prywatności. Tego, że później będziesz się za to obwiniał i tego, że zniszczę ci wszystko na czym tak ci zależy - to ostatnie wyszeptałam niemal tak bezgłośnie, że chłopak pewnie prawie mnie nie usłyszał - karierę, związek i reputację.
- Hej... - pociągnęłam nosem schylając głowę bo nie wytrzymałam, a Justin podniósł się z miejsca w którym siedział i usiadł koło mnie sprawiając, że do moich nozdrzy dotarł zapach jego perfum. - Nie płacz.
Lewą dłonią złapał za mój prawy policzek i uniósł moją głowę tak, żebym na niego spojrzała, ale prawdę mówiąc mało co widziałam przez łzy, które rozmazywały mi obraz.
- Posłuchaj - prawą dłonią otarł mój lewy policzek ze słonej cieczy i uśmiechnął się słodko, a ja z bliska mogłam zobaczyć jak bardzo jest zmęczony mimo, że starał się to ukryć. - Po pierwsze - ciebie nie można nienawidzić, bo jesteś wspaniała, po drugie - ja ci pomogę to wszystko przetrwać, przecież sam doskonale wiem, co to znaczy nie mieć prywatności. Po trzecie - będę się obwiniał, bo to moja wina, że jesteś na ich radarze, a po czwarte i najważniejsze - nie możesz mi niczego zniszczyć. Gdyby nie ty i moja rodzina niczego bym nie miał. To ty zawsze przy mnie byłaś, to ty we mnie wierzyłaś nawet kiedy ja sam wątpiłem, więc jeśli wszystko inne zniknie to nieważne bo dla mnie liczy się coś więcej niż kariera albo reputacja, której nawiasem mówiąc nie mam. - zaśmiałam się przez łzy spoglądając głęboko w jego piwne oczy, które teraz przypominały morze czekolady i słuchałam uważnie co ma mi do powiedzenia, a on uśmiechnął się ukazując dwa rzędy śnieżnobiałych zębów. - Dlatego proszę nie bój się, bo jestem tutaj i pomogę ci jak tylko będę mógł. Tylko odbieraj moje telefony - zaśmiałam się po raz kolejny, gdy dodał to ostatnie zdanie i pokręciłam głową przykładając prawą dłoń do twarzy, bo było mi wstyd, że panikowałam jak małe dziecko. 
- Przepraszam - Justin delikatnie pogładził mnie kciukiem pod moim prawym okiem i posłał mi kolejny uśmiech, a w moim brzuchu poczułam przyjemne rewolucje. - Dramatyzuję. 
- Nie dramatyzujesz. To normalne, kiedy ktoś z dnia na dzień staje się przedmiotem zainteresowania całego świata. - westchnęłam delikatnie kiwając głową i utkwiłam wzrok w czerwonej koszulce Justina, którą przykrywała ciemna katana. 
- Nigdy nie byłam w centrum zainteresowania, nie lubię jak oczy wszystkich ludzi, a teraz też blaski fleszy skierowane są w moją stronę - podniosłam wzrok i spojrzałam w oczy Justina przez moje długie rzęsy a on pokiwał ze zrozumieniem głową. 
- Tak, wiem, ale pamiętaj, że masz mnie. - uniosłam kąciki ust tak, a moje policzki oblały się gorącem i chłopak pewnie to poczuł bo wciąż trzymał swoją dłoń na moim policzku. 
Zacisnęłam zęby, ponieważ zlustrowałam dokładnie twarz Justina i zobaczyłam sińce pod jego przekrwionymi oczy, co oznaczało, że za dużo pracował. Uniosłam lewą rękę i przyłożyłam ją do jego prawego policzka, który oczywiście był bardzo ciepły, a następnie ściągnęłam brwi. 
- Kiedy ostatni raz odpoczywałeś? - chłopak westchnął przymykają oczy i wtulił się w moją dłoń, a ja poczułam jak przez moje ciało przechodzi dreszcz, albo raczej przyjemny prąd. 
- Jakiś czas temu - otworzył oczy, a ja pokręciłam głową i wzięłam głębszy wdech - Pracowałam ostatnio nad nową płytą i teledyskiem, poza tym znowu mam problemy z Seleną. Nie mam czasu na odpoczynek. 
- Chcesz mi powiedzieć co się stało? - Justin oblizał usta unosząc jedną brew, a gdy wzruszył ramionami i zabrał swoją rękę z mojego policzka, więc ja również zabrałam swoją czekając aż coś powie. 
- Zerwaliśmy jakiś czas temu. Nie chciałem ci nic mówić, ale nie układało nam się - spojrzał na mnie, a ja otworzyłam lekko buzie i wystawiając język dotknęłam nim prawego kącika ust. 
- Nie chciałeś mi nic mówić, bo to moja wina, prawda? - Justin uciekł wzrokiem, a ja prychnęłam schodząc szybko z łóżka i stanęłam przy zasłoniętym oknie kładąc prawą dłoń na karku, moje oczy same się zamknęły, więc po chwili mocno je zacisnęłam, bo ten dzień był coraz gorszy. - Zniszczyłam ci związek - powiedziałam cicho schylając głowę, a za sobą usłyszałam kroki chłopaka, więc zacisnęłam szczękę, ponieważ tego było za dużo i czułam, że lada moment mogę się popłakać. 
Znowu.
- Niczego nie zniszczyłaś - oblizałam wargi kręcąc spuszczoną głową, a on położył dłonie na moich ramionach i powoli odwrócił mnie w swoją stronę, a następnie szybko mnie do siebie przyciągnął. 
Objął mnie mocno, a ja schowałam dłonie pod jego okrycie i niemal wbiłam palce w jego plecy lekko je ściskając, a także przyłożyłam głowę do jego torsu, gdzie mogłam usłyszeć szybkie bicie jego serca, które biło niemal z taką samą prędkością jak moje. Prawą dłoń położył z tyłu mojej głowy przyciskając ją bardziej do siebie, a drugą między moimi łopatkami, więc stanęłam lekko na palcach przymykając oczy, z których uciekło kilka łez i po chwili moje spięte mięśnie się rozluźniły.
Stojąc tak wtulona w jego klatkę piersiową, czując, zapach, ciepło i dotyk jego ciała miałam wrażenie, że mogę wszystko. 
Mogłabym teraz wzbić się w górę i polecieć a nikt ani nic nie byłoby w stanie mnie zranić, bo dzięki temu głupkowi, który właśnie mnie przytulał czułam, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Westchnęłam odsuwając się od niego i otarłam łzy patrząc na jego smutną twarz. 
- To ja powinnam cię teraz pocieszać - szatyn położył prawą dłoń na boku mojej szyi i uśmiechnął się, a ja pociągnęłam nosem patrząc na zarys jego twarzy, który był tylko lekko oświetlany przez lampkę.
- Będziesz miała na to czas. Dzisiaj przyszedłem sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku. - zmrużyłam brwi bo to zdanie coś mi przypomniało, więc przechyliłam lekko głowę wciąż patrząc w górę bo chłopak był ode mnie sporo wyższy i przygryzłam dolną wargę, a on spojrzał na mnie z zaciekawieniem. 
- Tak właściwie to jak się tutaj znalazłeś? - zobaczyłam jego śnieżnobiałe zęby odsłonięte w uśmiechu przez co ja się uśmiechnęłam i mój uśmiech powiększył się gdy chłopak nieświadomie poruszył gęstymi brwiami. 
- Miałem wejść po drzewie i przez okno jak w komediach romantycznych, ale było zamknięte, więc musiałem improwizować. - wzruszył ramionami, a ja uniosłam brwi otwierając buzie i uderzyłam go lekko w tors, na co z jego ust wydostał się cichy jęk. - Za co to?
- Mogłeś zrobić sobie krzywdę - sapnęłam, ponieważ to przecież było oczywiste, że mogło mu się coś stać, a na jego twarzy pojawił się szeroki i do tego cwaniacki uśmiech, który dodawał mu uroku. 
- Aw, martwisz się o mnie? - pokręciłam głową z politowaniem, gdy zrobił uroczą minę tak, żebym nie mogła się jej oprzeć i ponownie uderzyłam go w tors ukrywając rumieńce, które niemal natychmiast pojawiły się na moich policzkach. 
- Oczywiście, że tak, idioto. - Piwne oczy chłopaka otworzyły się szeroko, a następnie lekko się zmrużyły, gdy on ściągnął brwi pochylając się w moją stronę. 
- Jak mnie nazwałaś? - zrobił krok w moją stronę z kamienną twarzą, a ja zrobiłam jeden w tył, bo chyba go trochę zdenerwowałam i wcale mi się to nie podobało.    
- Ja... - chciałam coś powiedzieć, ale po chwili poczułam jego palce wbijające się w moje żebra i wybuchnęłam śmiechem, gdy zaczął mnie gilgotać. 
- Przeproś - chciałam uciec z prawej strony pod jego ramieniem, ale zamiast tego dałam mu jeszcze przewagę, bo spokojnie mógł przygwoździć mnie do ściany i zagilgotać na śmierć. 
Z przodu Justin z tyłu ściana, a na dole ojciec, więc nie mogłam uciec, ale też musiałam powstrzymywać śmiech, żeby tata niczego nie usłyszał i nie wparował mi do pokoju wyważając drzwi. 
- No dalej - dyszałam starając się złapać oddech, ale cudowny śmiech chłopaka, który roznosił się po pokoju był zaraźliwy, więc jeszcze trudniej było mi zamknąć tą moją durną buźkę. 
- Nigdy w życiu - położyłam dłonie na jego torsie i starałam się go odepchnąć, ale jak się domyślacie nic to nie dało, a tylko zwiększyło prędkość z jaką zadawał mi swoje tortury. 
- Zobaczymy - podniosłam głowę spoglądając na jego uśmiechniętą twarz, ponieważ po chwili przestał mnie gilgotać i oddychałam szybko mając wielkiego banana na buzi.
Nie wiem co planował zrobić, ale trochę się bałam bo ten chłopak jest nieprzewidywalny i wiedziałam, że muszę coś zrobić zanim on podejmie jakieś działania.
Stałam na przeciwko niego z głową lekko zadartą do góry i wpatrywałam się w jego oczy przetwarzając w głowie wszystkie za, a także wszystkie przeciw. 
Pewnie mnie za to potępicie, ale nie mogłam się oprzeć i stając na palcach wpiłam się w jego pełne usta, a dłonie położyłam na jego policzkach przymykając oczy.
Szczerze? 
Myślałam, że uzna to za coś złego i mnie po prostu odepchnie bo gdzieś tam w środku wiedziałam, że nie powinnam wykorzystywać sytuacji. Wykorzystywać Justina. 
Tak, on i Selena zerwali, ale to nie daje mi żadnego prawa do tego, aby go całować. 

Nawet jeśli rozluźnił się pod twoim dotykiem i lekko uśmiecha się przez pocałunek? 
Tak, nawet wtedy. 

Podczas gdy ja potępiałam się w myślach dłonie chłopaka znalazły się na moich pośladkach i lekko się na nich zacisnęły sprawiając, że z moich ust wydostał się jęk, więc uśmiechnęłam się prosto w jego usta lekko uchylając swoje. Nie czekał długo i już po chwili przyciskał mnie do ściany swoim ciałem opierając swoje dłonie na moich pośladkach, a nasze języki poruszały się w ognistym tańcu. 
Chciałam, żeby ten dzień zakończył się czymś przyjemnym i może pomyślicie, że jestem samolubna, ale planowałam nacieszyć się tą chwilą jak tylko mogłam. Przeniosłam dłonie na jego szyję, a później wplątałam je w jego włosy przyciskając jego twarz bliżej mojej, co oczywiście podziałało na niego jak wystrzał z pistoletu i szatyn złapał mnie za uda podnosząc w górę. Oplotłam nogami jego biodra krzyżując moje kostki na wysokości jego tyłka tak, żeby nie spaść i tym samym zmniejszyłam odległość między nami do minimum, a moje ciało zaczęło wariować. Nie mogłam się nacieszyć jego dotykiem, było mi strasznie gorąco zwłaszcza w tych dolnych okolicach brzucha i ledwo co łapałam oddech, a moje serce biło tak szybko, że bez problemu prześcignęło by samolot F16. Justin całował mnie namiętnie wciąż ściskając moje pośladki i miałam wrażenie, że nie ma najmniejszego zamiaru przestawać. Oboje ciszyliśmy się tą chwilą i myślę, że oboje tego potrzebowaliśmy. Szatyn zrobił krok w tył, przez co moje plecy straciły podporę w postaci ściany, ale nie przestawał pieścić moich ust swoimi i jego dłonie wciąż lekko masowały moje pośladki lekko przytrzymując mnie w górze jakbym ważyła tyle co piórko. Wyprostowałam się tak że moja głowa była trochę wyżej niż jego i oparłam się przedramionami na jego ramionach wciąż bawiąc się włosami chłopaka, a z jego ust wydostał się cichy jęk gdy lekko się o niego otarłan. Szedł gdzieś, ale w tym momencie nawet nie miałam najmniejszej ochoty patrzeć gdzie, bo czułam się tak cudownie, że nie chciałam pozwolić mojej ciekawości tego zniszczyć. Po chwili pochylił się trochę do przodu i moje plecy zetknęły się z miękkim materiałem, którym musiała być kołdra. 
Moje łóżko. 
Nie powiem, trochę przestraszyłam się tym do czego to wszystko zmierzało zwłaszcza gdy poczułam, że 'przyjaciel' Justina również cieszy się tą chwilą tak jak ja i wiedziałam, że obydwoje będziemy tego żałować, ale to uczucie ogarniające moje całe ciało oraz mój organizm było cudowne. Chłopak przeniósł się z pocałunkami na moją szyję, więc odchyliłam głowę do tyłu, żeby miał do niej lepszy dostęp, ale otworzyłam szeroko oczy wmawiając sobie, że wszystko jest w porządku. Tak bardzo ze sobą walczyłam, bo bardzo ale to bardzo chciałam kontynuować to co działo się w tej chwili jednak wiedziałam, że Justin wciąż kocha Selenę, a ja kocham jego, więc za nic w świecie nie chciałam, żeby czegokolwiek żałował. Pocałunki ustały, a ja podniosłam lekko głowę spoglądając na Justin, góry leżał na mnie wpatrując się w moją twarz i lustrował ją ze ściągniętymi brwiami. 
- Wszystko w porządku? - oblizałam wargi językiem i zacisnęłam je przełykając ślinę, bo jego przeszywający wzrok a także pulsujące malinowe usta sprawiały, że go pragnęłam. 
- Tak, tylko... - zsunęłam nogi z bioder chłopaka, a on westchnął ciężko i opadł obok mnie zarzucając prawe przedramię na czoło.
Oddychał głośno i szybko, a ja prawdę mówiąc bałam się na niego spojrzeć bo będąc pod wpływem jego uroku mogłabym się na niego rzucić chrzaniąc wszystko dookoła. 
- Tak, wiem - położyłam głowę na łóżku wpatrując się w sufit, a moje ręce leżały wzdłuż mojego ciała zaciśnięte na pościeli i starałam się ustabilizować oddech, ale było mi cholernie trudno. 
Nie oszukujmy się moje ciało i serce chciały więcej, bo już od dawna w pełni należały do szatyna ale mój głupi umysł był temu przeciwny, więc nieważne jak bardzo bym chciała doprowadzić to wszystko do wspaniałego dla mnie końca zdrowy rozsądek kazał mi uciekać gdzie pieprz rośnie. 
Cóż, albo przynajmniej uciekać z dala od szatyna.
- Musimy przestać obściskiwać się po kątach - przełknęłam ślinę biorąc głęboki wdech, mimo iż wiedziałam, że tak należy postąpić czułam się okropnie, bo kochałam go i chciałam, żeby był szczęśliwy, a najbardziej chciałam, żeby był szczęśliwy ze mną. Jednak to nie było możliwe i podejrzewałam, że nigdy nie będzie.
I choć trudno mi to przyznać to był naprawdę szczęśliwy właśnie z Seleną, więc może tam jest jego miejsce. Przy jej boku. 
Jak mówią:  

Puść wolno co kochasz, jeśli wróci - jest Twoje, jeśli nie - nigdy Twoim nie było. 

To właśnie zamierzałam zrobić. Puścić go wolno i pozwolić mu być szczęśliwym, bo widziałam, że od paru dni taki nie jest.
 - Tak, masz rację. Powinieneś pogodzić się z Seleną i na pewno znowu będziecie razem. Musicie być razem - szepnęłam, a po chwili usłyszałam jak przekręca głowę i czułam jak na mnie patrzy, ale podniosłam się do pozycji siedzącej biorąc głębszy wdech, ponieważ obraz mi się lekko zamazał pewnie przez te cholerne łzy, które dzisiaj nie mogły przestać lecieć. - Kochacie się. Spróbuj z nią porozmawiać. Wyjaśnicie sobie pewne rzeczy i będzie...
- Nie rozumiesz - obróciłam głowę w prawo zaciskając szczękę, a Justin podniósł się siadając koło mnie i uśmiechnął się do mnie uprzednio zwilżając swoje usta językiem - Nie o to mi chodziło. - powiedział powoli jakby tłumaczył coś małemu dziecku, a ja przełknęłam ślinę czując jak moje ciało drży.
- Więc o co? - spytałam ściągając brwi, a on położył swoją lewą dłoń na mojej prawej i lekko ją ścisnął wsuwając swoje palce między moje. 
- Chodziło mi o to, że powinniśmy spróbować być razem. Tak, naprawdę.

_______________________________________________

Nie tak miało być, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie i jest nowy rozdział. 
Co o nim sądzicie?
Szczerze proszę :)
No więc teraz moja co-rozdziałowa regułka:
DZIĘKUJĘ za tyle wyświetleń, (do komentowania was zmuszam- przez co czuję się okropnie) ale i tak bardzo DZIĘKUJĘ za każdy jeden komentarz. 
Jesteście naprawdę miłe, cudowne i w ogóle ♥
Pisanie dla was to czysta przyjemność.
Szantażowanie was z tymi komentarzami sprawia, że czuję się okropnie, więc następny rozdział nie będzie zależny od ich ilości, ale było by miło gdyby jakieś się pojawiły :)
Możecie polecać mojego bloga i zapisywać się w zakładce 'informowani' jeśli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach :)
To co? Do następnego? 
Całuję xx